Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Konsekwencje odrzucenia zasady uczciwości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36860
Przeczytał: 65 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:26, 08 Paź 2025    Temat postu: Konsekwencje odrzucenia zasady uczciwości

Zastanawiając się nad tą postawą pewnej osoby w dyskusji, dokonałem sobie fundamentalnego dla mnie odkrycia natury religijnej i ogólnofilozoficznej. Przedstawię to odkrycie tutaj, a dodatkowo wrzucę na bloga, bo uważam je za naprawdę ważne.

Powstaje pytanie: co zrobić z dyskutantem, który prezentuje następującą postawę:
- w dyskusji na argumenty wypisuje COKOLWIEK (najczęściej coś ad personam), czyli coś, co zwykle z argumentami ma związek albo żaden, albo jest to związek tylko pozorny.
- na uwagi, że to w ogóle nie odnosi się do istoty omawianej sprawy reaguje stwierdzeniem, że zarzut jest nieprawdziwy, bo on jak najbardziej się do sprawy odniósł (teoretycznie to nawet swoje puszczenie cichaczem bąka też może wpierać jako „merytoryczne odniesienie do spraw”, czy inaczej to nazwać). Dalej ów dyskutant będzie się przy swoim bezczelnie upierał, twierdząc, iż dowolna jego wypowiedź, nawet dowolna fraza tej wypowiedzi jest już kompletnym argumentem, który przeważa racje na stronę tego dyskutanta. I dalej twardo się taki dyskutant przy swoim upiera.
- wszelkie próby uzgodnienia jakiejś platformy dyskusyjnej, polegającej na zobiektywizowaniu ocen, osiągania jakichś konkluzji wykraczających poza arbitralne stwierdzanie taki dyskutant będzie zwyczajnie zlewał równo ciepłym moczem, upierając się po prostu, że to, co on zaprezentował,jest jak najbardziej ok. a tylko jego oponent w dyskusji manipuluje, nie odnosi się do argumentacji itp. itd.
- takie podejście w różnych formach można praktycznie ciągnąć w nieskończoność – za każdym razem po prostu upierając się przy swojej dyskusyjnej poprawności, czy nieskazitelności, jednocześnie oskarżając oponenta o to, co sam taki dyskutant prezentuje, albo o jeszcze dodatkowe inne zarzuty.

Można coś z tym zrobić?…
- Ja uważam, że nie! Tu się nic nie da zrobić! Nie da się takiej dyskusji żadną mocą sprowadzić do zasad uczciwości, jeśli którakolwiek ze stron konsekwentnie stosuje wyżej opisaną postawę.
W skrajnym przypadku taki dyskutant, który na wszystkie uwagi reaguje, nie odnosząc się do sensu, a zarzucając drugą stronę oskarżeniami, może nawet głosić frazę zupełnie od czapy – np. „tere fere”, a potem tylko upierać się, że jego oponent, który z tym tere fere nie podjął polemiki i zrejterował z dyskusji, a w ogóle to właśnie on manipuluje, jest nieuczciwy i co tam jeszcze mu do głowy wpadnie. I może odwracać wszystko, co mu się ukazuje. Na to też nie ma rady. Nikt w normalnej dyskusji nikogo nie zmusi do uczciwości.

Powtórzę jeszcze raz tę kluczową przesłankę: w dyskusji w miarę wolnych ludzi nie ma możliwości zmuszenia nikogo, aby dyskutował uczciwie, szczerze, bez manipulacji, podnosząc zagadnienia dyskusyjne, a nie tylko generując w tej dyskusji cokolwiek – czyli frazy bez związku z omawianymi sprawami, z dalszym uporem, że te frazy rozstrzygają sprawę na jego korzyść.
Co w takim razie można z tym zrobić?…
- Wg mnie można (sensownie) zrobić tylko jedno – podziękować za dyskusję i wycofać się z niej, jak i z relacji z nieuczciwym dyskutantem. I tu jest właśnie kanwa do mojego fundamentalnego odkrycia filozoficznego, a nawet religijnego.

Bo nieraz zastanawiałem się co na boskim sądzie „zostanie zrobione” z takimi ludźmi, którzy może nawet w jakiś sposób szczerze (po swojemu) opowiadają się za epistemologią wpierania innym dowolnych swoich tez, przy jednoczesnym ODRZUCENIU WSZELKICH REGUŁ WERYFIKOWALNOŚCI, DOGADYWANIA ICH, POSZUKIWANIA OBIEKTYWNYCH ROZSTRZYGNIĘĆ.
Co zrobić na sądzie z takim delikwentem, który nawet może (?…) w jakiś sposób szczerze wierzy, że należy mu się rola bycia absolutnym sędzią wszelkiej prawdy. Co zrobić z delikwentem, który ostatecznie uznał, że tu po prostu wystarczy jego upór w nazywaniu rzeczy tak, jak delikwent ma ochotę to nazwać, zaś nie będzie on uznawał żadnej platformy dla uzgodnień, poszukiwania sensów poza jego arbitralność stwierdzania wykraczających,?…
- Wg mnie odpowiedzią tutaj jest: to niech on sam sobie szuka partnerów do takiego traktowania ich.

Taki delikwent jawnie sobie przypisuje wyróżnioną pozycję w relacji z innymi ludźmi (tutaj w kontekście dyskusji, ale można zagadnienie uogólnić). Czy inni muszą takie stawianie sprawy zaakceptować?…
- W warunkach świat nam znanego ludzi do nieakceptowanych przez nich relacji najczęściej się przymusza. Ale już w rzeczywistości sądu, czyli tam, gdzie moce drapieżne, gniewne, okrutne, władczo przymuszające innych do kłamstw i krzywdy nie działają, powstaje pytanie: czy będą chętni do obsadzania ich w takiej właśnie roli bycia ofiarą kogoś, kto żadnych pokojowych, dobrowolnych dla obu stron uzgodnień nie przyjmuje.
Ja od razu dodam, że bym się nie godził (także na tamtym świecie) dobrowolnie na rolę takiej ofiary kogoś, kto niczego nie chce rozumieć, ale lubi innym narzucać swoje stanowisko. Powiedziałbym każdemu z takich: najpierw się naucz traktować innych z szacunkiem i w równości, a dopiero wtedy pogadamy o byciu w relacji między nami. Ale dopóki nie zamierzasz przyjąć uczciwych zasad gry, to idź swoją drogą, a ja pójdę moją drogą. To jest uczciwe.

Odkrycie fundamentalne, o którym mowa można by sformułować następująco: dopełnieniem idei prawdy w kontekście relacji międzyludzkich jest aspekt ZGODY NA RELACJĘ WZAJEMNĄ. Jeśli mamy osobowości, które z zasady upierają się wyłącznie przy swoich racjach i przekonaniach, a niczego nie zamierzają poddawać uczciwym zasadom poszukiwania wspólnej platformy porozumienia, to niech te osobowości żyją sobie w tej swojej bańce własnej nadrzędności, absolutności, wyróżnienia na swoją korzyść – niech trwają w samotności (chyba że znajdą sobie frajera, który zechce być ich ofiarą. Jednak w rzeczywistości boskiej o takich frajerów będzie trudno).
Samotność, odrzucenie są naturalnym efektem przyjęcia przez kogoś nieprzejednanego stanowiska w kontekście dogadywania się w relacjach, jest efektem odrzucenia wspólnoty myśli i serc na bazie uczciwości.

Z drugiej strony mamy osobowości zdolne do relacji – osobowości, które nie okopują się na pozycji „wszystko musi być po mojemu”, lecz z własnej woli poszukują wspólnoty serc, wymiany darów ducha i umysłu. Ci zapewne naturalnie ZNAJDĄ SOBIE PARTNERÓW DO RELACJI, bo oni stawiają sprawę na zasadzie wzajemności – symetrii.
Czy ja mogę udowodnić COKOLWIEK osobnikowi mataczącemu, przypisującemu sobie prawo do arbitralnego negowania wszystkiego, narzucania wszystkiego?…
Nie! Nic takowemu nigdy „nie udowodnię” (w sensie może nie ściśle logicznym, ale w sensie wykazania czegoś tak, aby była szansa, że druga strona to przyjmie). Jeśli on zawsze stawia sprawy na zasadzie, że to on arbitralnie ogłasza „co i jak jest”, jeśli nie poszukuje równości, bo dąży wyłącznie do swojej nadrzędności, to takiemu komuś nie da się niczego udowodnić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36860
Przeczytał: 65 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:52, 08 Paź 2025    Temat postu: Re: Konsekwencje odrzucenia zasady uczciwości

Odrzucenie zasady uczciwości rzadko przez konkretne osoby jest uświadamiane. Ludzie uważają się za uczciwych, nawet jeśli skrajnie są tendencyjni, asymetryczni w ocenach, innych oskarżają, a siebie we wszystkim wybielają. Z kolei ludzie uczciwie, to z zasady właśnie ci, którzy problem własnej uczciwości w ogóle stawiają!
W moim przekonaniu działa to tak, że ci nieuczciwi zwykle są skupieni na jakiejś walce o coś. Jak jest walka, to jest wojna, to wtedy nie patrzy się na swoje wady i nieuczciwości, lecz osiąga zewnętrzne cele. Na wojnie nikt nie myśli o tym, czy sam jest dobry, tylko prze do zwycięstwa; stawia sobie pytanie JAK OSIĄGNĄĆ zwycięstwo, a nie czy sumienie nam czasem czegoś nie wyrzuca, albo czy z obiektywnej perspektywy patrząc, nie przekraczamy jakichś ważnych zasad współżycia.
Dlatego to właśnie można by uznać za regułę: uczciwi są wyłącznie ci, którzy SAMI SIEBIE STAWIAJĄ POD PRĘGIERZEM, są gotowi siebie oskarżyć (przynajmniej roboczo, nie chodzi o oskarżanie się tak w ogóle), oskarżyć w trybie pytania – problemu: CZY nie da się dostrzec w naszych zachowaniach negatywnych aspektów?
Jeśli ktoś nie stawia sobie takiego pytania, to prędzej czy później okaże się nieuczciwy, ponieważ życie go wepchnie w koleiny jakiejś walki o coś, a on – gdy nie stawia sobie pytań, nie tworzy hamulców dla uznań po linii walki o swoje cele, ale walki łamiącej zasady – wtedy stanie po stronie niesprawiedliwości, zakłamania, często krzywdy ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin