Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kuchnia rozumienia - wachanie się, wątpliwości

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:26, 20 Lut 2024    Temat postu: Kuchnia rozumienia - wachanie się, wątpliwości

Naiwnie, emocjonalnie, czasem motywując się wadliwymi przekonaniami religijnymi, niektórzy ludzie traktują to, że mają jakieś wątpliwości jako formę zła, błędu. Przywołując sobie najczęściej przed oczy "ideał" polegający na gotowym, uporządkowanym stanie końcowym wiedzy, gdzie zależności są ustalone, problematyczność zanikła, pojawiła się jakaś forma wiedzy, uznają ten etap wcześniejszy, związany z wątpliwościami, poszukiwaniami jako coś, czego w ogóle nie powinno być, jako coś bez wartości, a tylko objaw słabości, czy głupoty. Jest to, jak pisałem wyżej, mocno naiwne rozumowanie - pozbawione całościowego sensu i wglądu w to, jak w ogóle funkcjonuje myślenie.

Powyższa postawa jest egzemplifikacją ogólniejszego błędu mentalnego, związanego z traktowaniem celu (już zrealizowanego) jako jedynej wartości. Tutaj deprecjonuje się etap dochodzenia do zrozumienia czegoś dzięki wątpliwościom, w innym miejscu deprecjonuje się drogę prób i błędów w życiu z tytułu, że oto ktoś jeszcze będąc na tej drodze niedoskonały, będzie tym "grzesznym", czyli złym. To jest zatem osobny, szerszy problem - pogodzenia się mentalnego z tym, że nie mamy gotowych stanów docelowych "na pstryk", że to pożądane musimy zdobywać, "wydzierać to pazurami" rzeczywistości i własnej naturze.

Wracając zaś do samych wątpliwości i jej związku z rozumowaniem. Fakt, że mamy wątpliwości sam w sobie o czymś świadczy. Zapewne, skoro wątpliwości posiadamy, to jakieś głębsze odczyty w nas sugerują, iż tak sformułowane rozumienie sprawy, jakie aktualnie potrafimy podać, czy sobie jakoś zaaplikować, wygląda na niepełne, niesatysfakcjonujące, ma braki.
W takiej sytuacji rada "no to nie chcę mieć wątpliwości, więc ich nie będę miał", sprowadzi się do uznania przekonania, które z dużym prawdopodobieństwem jest po prostu błędne. Bo te "głębsze sygnały" mówią nam o tym! A często nie są to nawet żadne głębsze sygnały, tylko wręcz wprost i bezpośrednio widać, że to jedyne aktualnie "leżące na stole" rozwiązanie problemu ma jawne wady.
I oto teraz co niektórzy chcą iść tu na skróty, chcą ów stan nieposiadania rozwiązania satysfakcjonującego zaczarować arbitralną decyzją "no to ja teraz będę pewny tego, co tu sobie na dany temat myślę". Tak ucinając wątpliwości ten czy ów, może sobie wytworzyć przekonanie, jaki to on jest kompetentny, bo przecież "wie". W rzeczywistości tylko nazwał "wiedzą" coś, co zapewne jest jedynie nieudaną próbą ujmowania sprawy. W ten sposób nie tylko nie poprawił swojej sytuacji rozumienia spraw, ale ją mocno pogorszył, bo teraz nie tylko, że dalej tej poprawnej wiedzy takim aktem przecięcia wątpliwości nie zdobył, to jeszcze zafiksował się na jakimś błędzie i zablokował pracę nad problemem, co spowoduje, że tego poprawnego, satysfakcjonującego rozwiązania zapewne w ogóle nie znajdzie. Czyli pozostanie przy rozwiązaniu błędnym, a jeszcze będzie się głupio przy nim upierał.

Wątpliwości są też na cenzurowanym u części teologów. Wszak w Biblii jest mowa o tym, aby mieć "silną wiarę". Więc wielu owo pojęcie siły wiary utożsamia się z posiadaniem przekonań bez żadnych wątpliwości, wiary, którą się ma w gotowej postaci uporczywego identyfikowania się mentalnego np. z jednym tylko sposobem podejścia do danej sprawy. W moim przekonaniu jest to w znacznym stopniu błędna interpretacja, czym powinna być poprawnie rozumiana idea "silnej wiary". Piszę tu "w znacznym stopniu", co by sugerowało, że jednak jakąś część racji w powyższym podejściu widzę. I tak rzeczywiście jest - jest pewien aspekt siły wiary, polegający na tym, że umysł identyfikuje się z danym rozwiązaniem w zdecydowany, wyróżniony sposób, pomniejszając jego alternatywy. Ale głębiej patrząc na sprawy, trzeba zauważyć, układanka jest tu dużo bardziej skomplikowana.

Wątpliwości, jakie posiadamy są w istocie ważnym SYGNAŁEM OD OSOBISTEGO PODSYSTEMU DIAGNOZOWANIA PRAWDY, jakim dysponujemy od urodzenia. To jest bardzo ważna funkcja mentalna, której nie należy wyłączyć chciejskim "ponieważ celem jest posiadanie upewnionego stosunku do sprawy, to ja sobie, mocą mojej intencji zadekretuję ten stan rozumienia spraw, jaki mam aktualnie, jako już kompletne spełnienie się owego celu". Ale to jest głupota, która można porównać z sytuacją, w której kucharz miałby usmażyć placki, więc uznawszy, że skoro usmażone placki są celem, to on teraz zadekretuje owe placki jako już usmażone, dzięki czemu będzie miał ten bonus, iż cel szybciej osiągnie... :shock: :rotfl:
Tak robią naiwni epistemicznie ludzie, że swoją chęć, aby wątpliwości nie mieć, ucinają, dekretując mocno niesatysfakcjonujące stany rozstrzygnięcia spraw jako już gotowe, dobre rozwiązania. To powoduje, że częściej niż bardziej rozważne osoby stają się orędownikami błędnych przekonań.

Warto zauważyć, że emocjonalnie wątpliwości są "średnio" przyjemne. Raczej są irytujące, zostawiające w poczuciu niespełnienia. Z drugiej strony w miłości romantycznej wątpliwości pięknię "solą" nam emocje. Po latach, wspominając historię związku, nieraz najbardziej ludzie będą wspominali właśnie ten irytujący etap niepewności, to jak się zastanawiali, czy druga strona darzy ich uczuciem, może czy będzie chciała dzielić z nami życie. To nie stan końcowy - gdy już ustalono i się jest razem - będzie tym wspominanym, lecz to, jak się trzeba było zmagać z niepewnością, jak uczucie do kogoś się rozwijało, jak trzeba było kombinować, aby relację z drugą osobą zacieśnić, albo wyklarować.

Podobną, a właściwie to nawet silniejszą rolę pełni aspekt wątpliwości w poznaniu. To w wątpliwościach w istocie "odbywa się cała robota" poznawcza. Niejako wręcz MYŚLIMY, FORMUŁUJĄC NASZE WĄTPLIWOŚCI, POTEM CZĘŚCIOWO JEST ROZWIEWAJĄCA, ALE ZA CHWILĘ STAWIAJĄC NOWE WĄTPLIWOŚCI. Trochę chyba jesteśmy mentalnie manierowani przez system szkolny, który zbyt silnie skupia umysł na wykonanych zadaniach. Celem jest napisanie wypracowanie, rozwiązanie zadania z matematyki, wykonanie ćwiczenia. Zatem skupiając się na tym celu, umysł i emocje pomijają ważność tego, co się dzieje po drodze - to JAK, W OBLICZU JAK ZŁOŻONYCH OKOLICZNOŚCI PODEJMUJEMY TE LICZNE DROBNE DECYZJE SKŁADAJĄCE SIĘ NA ROZWIĄZANIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:55, 21 Lut 2024    Temat postu: Re: Kuchnia rozumienia - wachanie się, wątpliwości

Dzięki wątpliwościom rozumienie spraw się w umyśle "uklepuje", przecierają się ścieżki, wzmacnia pamięć o danej sprawie. Wątpliwości będą wymuszały na umyśle, aby jeszcze raz się sprawie przyjrzał, aby może od innej strony próbował ją ująć.
Akceptując coś bez najmniejszych wątpliwości, w istocie jak byśmy w sobie dany przedmiot akceptacji skazywali na zapomnienie, zapewne też zignorowanie.

Przy czym nie twierdzę, że każda dawka i każdy poziom wątpienia daje pozytywny efekt wzmocnienia rozumienia, zapamiętania. Niektóre skrajnie obsesyjne wątpliwości bywają wręcz toksyczne, spychają umysł na krawędź psychozy. Jednak jakaś forma przejściowego wątpienia, na pewno służy stworzeniu mocniejszej więzi pomiędzy umysłem a przedmiotem poznania, służy też przetestowaniu rozumienia, często rozszerzenia go o nowe elementy.
Myślimy, konstruując wątpliwości, a potem rozwiewając je.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31398
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:35, 22 Lut 2024    Temat postu: Re: Kuchnia rozumienia - wachanie się, wątpliwości

Mam taką intuicję, że bez przejścia w jakimś minimalnym stopniu etapu wahań, zmagania się z wątpliwościami, "rozejrzenia się" mentalnego w alternatywach, które mogą, choć nie muszą wystąpić umysł człowieka niczego nie będzie w stanie zrozumieć głębiej i na operacyjnym poziomie. Inaczej mówiąc WĄTPLIWOŚCI SĄ POTRZEBNE.

Wątpliwości są potrzebne na pewnym etapie, choć niekoniecznie należy je ciągnąć cały czas. Wręcz chyba zbyt długie pozostawanie w wątpliwościach będzie blokowało rozwój, znajdowanie rozwiązań. Ale jednak też i jakieś (chyba różne w zależności od sytuacji) minimum zwątpienia pełni dobrą robotę w uświadamianiu sobie siebie i świata.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 15:36, 22 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin