Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moc duchowa - dostosowawczość bez naruszenia integralności

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:35, 16 Mar 2022    Temat postu: Moc duchowa - dostosowawczość bez naruszenia integralności

Istotą mocy duchowej, mentalnej, intelektualnej jest ta szczególna zdolność osobowości, w której pogodzone zostaną dwie sprzeczne tendencje
- tendencja dostosowawczości, porzucania tego, co własne
- ochrona integralności osoby, jej zdolności do adekwatnych reakcji.

W którąkolwiek z tych tendencji byśmy nie poszli w skrajność, otrzymamy osobowość i świadomość jakoś tam wadliwą.
Świadomość nadmiernie dostosowawcza, idealnie posłuszna, bez własnego zdania, bez zdolności utrzymywania wewnętrznych zasad pomimo nacisków otoczenia (te naciski będą różne - niektóre jawnie wrogie, inne związane ze świadomą manipulacją, oszustwem, jeszcze inne wynikające z niewiedzy, choć oparte o jakąś tam dobrą wolę, a wreszcie będą tu naciski pozytywnych autorytetów), konstruuje nam OSOBOWOSĆ NIC, osobowość nieodróżnialną od zabawki, robota, zwierzątka, które nie jest w stanie niczego tworzyć, wymyślać, samodzielnie.
Osobowość skrajnie niedostosowawcza, czyli hermetyczna, żyjąca de facto we własnym świecie, jest biegunem wadliwości przeciwnego rodzaju. Tutaj można by umieścić osobowość tyrana, despoty - kogoś, kto nic nie chce rozumieć, ale wciąż chce innym coś narzucać. Ale samo owo narzucanie ze strony despotów jest w istocie bezcelowe, chaotyczne względem własności samego despoty. Despota wziął to pierwsze z wierzchu, co mu zasugerowały instynkty i wychowanie, nie przemyślał tego, nie przetestował i tylko wdraża bezmyślnie przymuszając innych. Despota, choć jest święcie przekonany, że realizuje jakiś swój interes, w rzeczywistosci nie realizuje niczego, co by było jego, bo on sam jeszcze się nie zdiagnozował, nie określił.

Moc duchowa jest pogodzeniem tych sprzecznych tendencji, jest takich postawieniem reaktywności osoby, że jest ona w stanie wytrzymać maksimum twórczej i celowej dostosowawczości względem zewnętrznych aspektów, a jednocześnie utrzymuje integralność JA, jest w stanie ZDEFINIOWAĆ POPRAWNIE SIEBIE. Dla takiej zintegrowanej osobowości, nie ma rozproszenia jaźnie, w której każda rzecz, każda myśl funkcjonowałaby osobno, lecz wszystko to razem zachowuje spójność, łącząc to co zewnętrzne, z tym co zrozumiane, odczute uwewnętrznione.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:45, 16 Mar 2022    Temat postu:

To co napisałem w pierwszym poście może być niezrozumiałe. Odnoszę się bowiem w tym do pewnych własnych modeli, przemyśleń. Nie przedstawiałem ich wcześniej, a teraz nawet jakoś nie pomyślałem, że może nie są one takie oczywiste. Więc teraz dorzucę tło - formę modelu świadomości, jaką od lat już właściwie użytkuję we własnych refleksjach.

Jeden główny cel, ale dwie podstawowe role świadomości
Świadomość ma na start jeden cel - przetrwać i rozwinąć się w warunkach zmiennych okoliczności, zagrożeń ze strony otoczenia.
Aby ten cel zrealizować świadomość musi pogodzić ze sobą dwie, w znacznym stopniu sprzeczne role:
- rola ochrony tego co jest, co zdobyła, co jest stanem aktualnym
- rola udoskonalenia/zmiany tego, co jest jej stanem aktualnym.


Obie te role są niezbywalne, mimo że są sprzeczne wzajemnie, bo jeśli mamy coś zmienić, to automatycznie nie będziemy tego chronić.
Kwadratura koła?...

W ścisłej postaci mamy sprzeczność, czyli niemożliwość pogodzenia owych ról. Jak coś się jednak nie daje wprost, to może da się w postaci osłabionej, w której zrezygnujemy z pewnych rygorów?...
- Tylko tak można podejść do sprawy, aby jakoś nie wykoleić się od strony logicznej.
Co to oznacza?
W moim przekonaniu oznacza to, iż powinniśmy uznać dwa wzajemnie uzupełniające się aspekty świadomości - osobowości:
- aspekt trwały, nie podlegający żadnym zmianom.
- aspekt zmienny, a z nim możliwość doskonalenia się.
Oba te aspekty będą niejako ze sobą "współpracowały". Przy czym aby w ogóle o współpracy było można mówić, aspekt stały musi w sobie też zawrzeć jakiś "interfejs" do zmian, do tego aspektu zmiennego. Ale ten interfejs musi być sam ustalony raz na zawsze - byłby to niejako PROTOKÓŁ KOMUNIKACJI WEWNĘTRZNA - ZEWNĘTRZNA CZĘŚĆ OSOBOWOŚCI.

Dopóki ten protokół jest zachowywany, dopóty osiągamy obie role na raz:
- jest nienaruszony aspekt trwały
- jest jednocześnie osiągana jakaś forma zmienności, dostosowawczości.
Protokół ów jest sam niezmienny, jest jak BIOS-owe trwałe procedury komputera, jednak już podprogramy do niego dowiązane świadomość będzie doskonaliła. Niezbędna jest tu zapewne złożona hierarchia zależności, w ramach której procedury przeznaczone jako bardziej trwałe modyfikują się trudniej, niż procedury tymczasowe, hipotetyczne. Modelem podobnym jest to, jak się odbywa postęp w nauce - tam nic nie odbywa się natychmiastowo, zanim nowe odkrycia zostaną zaakceptowane, musi wystąpić etap dostosowawczy, pośredni, nowa teoria musi się "utrząść".
Bardzo podobnie w moim przekonaniu wygląda model ochrony świadomości - tam też pewne zmiany są relatywnie proste do wdrożenia, ale te zarządzające na wyższym poziomie podlegają ochronie przed zmianami.
Cała teraz trudność polega na tym, aby wdrażać zmiany tak, by nie naruszyć integralności świadomości, czyli np. aby nie zmieniać co chwilę chaotycznie zdania, bo przyszły nowe dane, albo aby nie ignorować wszelkich informacji, w imię tego, że bronimy status quo.

W szczególności dla świadomości niezwykle istotnym aspektem integralności jest emocja samoakceptacji. Rezygnując bowiem całkowicie z ochrony siebie, świadomość niejako sama się prosi o jakąś formę...
... opętania jej. Opętanie jest terminem religijnym, ale jeśli kogoś on razi w skojarzeniu z religią, to uznajmy iż nie chodzi tu rzeczywiste diabły i demony, lecz po prostu o taką sytuację, gdy główne funkcje psychiczne są skokowo przemieniane na postać odpowiadającą innej świadomości - realizującą zupełnie inne cele życiowe, mającą inne doświadczenia, wspomnienia, czy choćby anulującą wiele z istotnych dla danej osobowości poprzednich doświadczeń. Ale kluczowe tutaj jest tych DOŚWIADCZEŃ ZINTEGROWANIE z PRZEKONANIAMI - WIARAMI, jak należy działać w różnych klasach sytuacji.

Czym jest bowiem funkcjonalnie dla świadomości WIARA?
Funkcjonalnie jest to nic innego, jak pewne klepnięcie jakiejś postaci hipotetycznego przekonania do statusu "tego się trzymam, tak będę sprawy traktować". Najlepiej by było, aby wiara miała mocne przesłanki. Ale życie nie daje nam mocy przesłanek na żądanie. Często jest tak, że człowiek musi decydować, mimo że ma wiele wątpliwości. Jeśli atakuje nas dzik w lesie, to lepszym sposobem reakcji jest wspięcie się na niemal dowolne, jako tako grube drzewo, niż deliberowanie nad zoptymalizowaniem funkcji zawierającej w sobie zmienne typu: szybkość ruchu nasza, szybkość ruchu dzika, grubość drzewa, ilość gałęzi do złapania się ich, odległość od drzewa. Zanim bowiem byśmy tę funkcję zoptymalizowali, dzik już może szarpałby nasze wnętrzności.
Wiara jest niezbędna wszędzie tam, gdzie pewność względem danych, celów, modeli opisujących zagadnienie nie jest absolutna. Tak jest w zdecydowanej większości przypadków (a rygorystycznie matematycznie patrząc to nawet we wszystkich przypadkach). Musimy zwykle w coś uwierzyć, aby podjąć JAKĄKOLWIEK DECYZJĘ w warunkach braku wszechwiedzy na temat modeli i okoliczności.

Samoakceptacja jest związana z formą wiary we własne siły, w poprawność rozpoznań. Bez samoakceptacji świadomość nie byłaby w stanie reagować, bo nieustanne podważałaby każdy swój wybór, każde potencjalne działanie. Ale samoakceptacja nie bierze się z niczego. Ona powstaje w jakimś stopniu jako efekt SAMOOCENY, dotyczącej wcześniejszych wyborów.
Tu mamy swoiste zamknięte koło - jeśli wybory świadomości dadzą się oceniać jako poprawne, to wzrasta samoocena, i dalej samoakceptacja dla swoich mocy mentalnych. A jeśli jest odwrotnie, jeśli komuś kolejne jego plany palą na panewce, jeśli się nie udają zamierzenia, to spada samoakceptacja, wiara we własne siły, skłonność do posłużenia się tymi mocami mentalnymi przy podejmowaniu kolejnych wyzwań. Efektem tego negatywnego scenariusza może być dalej zaniechanie samorozwoju, bo po co rozwijać coś, co wygląda na tak wadliwe, że nic nie da się tym zdziałać. A to przecież właśnie własnym umysłem trzeba się posłużyć, aby dalej ten sam umysł rozwijać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:10, 16 Mar 2022    Temat postu:

Jakub 1
5 Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma.
6 Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym! Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam.
7 Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana,
8 bo jest mężem chwiejnym, niestałym we wszystkich swych drogach.

Dodatkowo:
Czy jest konieczne pilnowanie obecnej osobowości?
Sama się destabilizuje jak "przestajesz uważać"?
Jest stabilna czy niestabilna?
Pogarsza się z dnia na dzień "bez wydarzeń"?
Czy w wyniku wydarzeń?

Może po prostu skupić się by np. najbliższa ISTOTNA decyzja była lepsza niż poprzednia, a choć nie gorsza?
Zrobić hierarchię ważności decyzji może?
Ustalić czy masz czas nad wszystkim dumać czy jednak będzie to kosztem czegoś ważniejszego?
Horyzont czasowy?

Mateusz 6
33 Starajcie się naprzód o królestwo i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
34 Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:02, 16 Mar 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Czy jest konieczne pilnowanie obecnej osobowości?
Sama się destabilizuje jak "przestajesz uważać"?
Jest stabilna czy niestabilna?
Pogarsza się z dnia na dzień "bez wydarzeń"?
Czy w wyniku wydarzeń?

W moim przekonaniu za bardzo zerojedynkowo, a przez to upraszczająco tak, że gubi się wiele ważnych zagadnień, stawiasz sprawę. Tu nie ma dylematu po prostu stabilna vs niestabilna osobowość, nie ma twardej granicy.
Mamy BARDZO ZŁOŻONĄ MAPĘ osobowości. Są na niej obszary stabilności i są obszary wątpliwej stabilności, czasem wręcz obszary niestabilności. Jakby to tak można było sobie po prostu uwierzyć w coś, a wszystko miałoby się nareperować w naszym myśleniu, jakby takie czary - mary, bez TRUDU WŁOŻONEGO OSOBIŚCIE PRZEZ CZŁOWIEKA dawało się robić, to Bóg by to dla nas zrobił.
Problem jest w tym, że większość ludzi, choć na co dzień jakoś tam stabilna jest, gdy zostanie poddana trudniejszym testom ich świadomości, testów tych nie przechodzi pozytywnie.

Nasza osobowość DOMAGA SIĘ TESTU.
Ewangelia Łukasza 3 napisał:
(17) Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym.

Wiejadło oddziela ziarno od plew.

1 List Piotra 1 napisał:
(7) Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa.

1 list do Koryntian 3 napisał:
(13) tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień /Pański/; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest.


A szczególnie ciekawe jest to:
Ewangelia Jana, 22 napisał:
(31) Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę

Jak widać, szatan może się domagać od Boga testu, przesiania wiary. Dlaczego tak?

Gdyby człowiek nie miał tu decyzji, gdyby od człowieka nie zależało tu wiele, to każdemu Bóg by dał od razu jego właściwą naturę, nie byłoby grzechu. A jednak jest grzech, słabość, bo jest wolność, czyli JEST DECYDENT - człowiek. Tam gdzie człowiek sam nie decyduje jest niejako lepiony na nowo, jest kasowany stary człowiek, a w jego miejsce tworzony inny. To byłby właściwie odpowiednik śmierci - bierzemy coś tam ze starej postaci człowieka, a potem - nie negocjując z nim, nie pytając się jego woli, zdania, robimy (Bóg robi?...) to co dla niego właściwe, bo przecież mamy rację...
To nie tak!
Każda sytuacja, gdy to nie człowiek sam dokonał decyzji, czyli nie wziął na siebie odpowiedzialności, oznacza iż nie doszło do testu, a jednocześnie iż nie można temu człowiekowi przypisać ani winy, ani zasługi. To jest porażka! To jest porażka Bożego dzieła, a zwycięstwo Szatana, który twierdzi, że człowiek jest wadliwym dziełem Boga. Jeśli to Bóg za człowieka coś robi, bo inaczej się nie da, to znaczy, że człowiek sam z siebie jest wadliwy, nie przechodzi testu, czyli Szatan miał rację.
Każdy zaś wybór, w którym CZŁOWIEK SAM, własną mocą, sumieniem, rozumieniem uczynił dobrze, jest wypełnieniem testu, świadectwem mocy (albo i słabości, gdy dochodzi do porażki) tego człowieka, ale dalej też jest zwycięstwem Boga w kontekście tego, co głosił Szatan, gdy deprecjonował człowieczeństwo.

Człowiek wtedy jest zwycięstwem Boga, jeśli to właśnie on sam opiera się pokusom diabła, jeśli to on sam - WŁASNYMI MOCAMI, ROZUMIENIEM, WIARĄ, INTUICJĄ - jest w stanie rozpoznać co jest dobre, a co złe i wytrwać potem w tym co dobre i prawdziwe. Jeśliby ktokolwiek zrobił to za człowieka, to taka okoliczność jest jedynie stratą czasu i może unikalnej okazji, aby wykazać, jak to ten człowiek jest poprawny, spójny, sprawiedliwy w swoim myśleniu. Do tego właśnie człowiek powinien ZINTEGROWAĆ w sobie różne aspekty swojej osobowości, aby wzajemnie się wspomagały. Tu nie może zostać obszarów zupełnie słabych, bo działają dobrze wtedy, gdy wszystkie jakoś są na minimalnym poziomie poprawne.
- poprawne rozpoznawanie rzeczy
- rozpoznawanie własnych słabości, zrozumiane z diagnozy jakichś tam wcześniejszych błędów
- opanowanie lęków
- wyzwolenie się spod chaosu emocjonalności nieuporządkowanej
- uładzenie się ze swoim pragnieniem znaczenia (w złą stronę będzie pycha, w dobrą stronę będzie z tego pozytywne pragnienie, aby być komuś potrzebnym, aby pełnić dobrą rolę)
- uładzenie się z pragnieniem satysfakcji (przyjemności, bycia zaakceptowanym)
- doskonalenie intelektualne
- doskonalenie wiedzy
- doskonalenie panowania nad sobą, także w kontekście nadmiernego wywyższenia się (pycha) czy poniżenia (wpadnięcie w depresję, uległość wobec presji tych, co nami manipulują).
i inne...
To zadziała dobrze, jak się te różne aspekty wyreguluje niczym w zegarku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:43, 16 Mar 2022    Temat postu:

Mamy "trud bierny", "trud aktywny"?
Jak działa mechanizm "większego trudu"?
Czy "skupiając" się (marszcząc brwi?) masz lepszej jakości myśli niż gdy "nie skupiasz się"?

Czy myślenie jest walką?

Mateusz 10
20 gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.

Pytanie eksploracyjne nieścisłe:
A co jeżeli "rozbudowując myślenie zaśmiecasz umysł"?

Co jeżeli ludzie sami sobie utrudniają myślenie tworząc samemu sobie ograniczenia niepotrzebne, które nie mają na celu chronić przed złem?
Coś jak osoba co gra w grę i wymyśla sobie dodatkowe reguły, których nie dał twórca.
Np. Nie możesz używać wież w szachach, gracz drugi może.

1 Królewska 3
12 więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie.

Skąd się biorą słowa w rozumie?
Jeżeli jesteś ich autorem, to jak je tworzysz?

Przysłów 3
5 Z całego serca Bogu zaufaj,
nie polegaj na swoim rozsądku,
6 myśl o Nim na każdej drodze,
a On twe ścieżki wyrówna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:53, 17 Mar 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Mamy "trud bierny", "trud aktywny"?
Jak działa mechanizm "większego trudu"?
Czy "skupiając" się (marszcząc brwi?) masz lepszej jakości myśli niż gdy "nie skupiasz się"?

Czy myślenie jest walką?

Tak, chyba w pewnym sensie myślenie jest walką. Może nie walką zbrojną, czy walką przeciw komuś, ale walką przeciw bycia zdominowanym przez słabości, głupotę, chaotyczne emocje, instynkty.
I jest też trudem.
Akurat marszczenie brwi chyba nie specjalnie tu działa. Marszczenie brwi jest na pokaz. Poprawne myślenie, tak jak ja je rozumiem jest DROGĄ POKORY.
Ono polega na ciągłym poszukiwanie tego co lepsze w rozumieniu rzeczy. Czyli non stop trzeba coś starego w sobie odsunąć, tworzyć doskonalszy obraz - uwzględniający nie aspekty życzeniowe, lecz obiektywną wizję rzeczy.
Pycha jest formą myślenia życzeniowego, jest też rezygnacją z rozwoju w myśl konstatacji: to co teraz w moim obrazie świata się utworzyło, jest tak wspaniałe, takie wystarczające, że teraz to już niech tylko dostosowują się do mnie inni, ja zaś jestem wzorcem dla świata, ja jestem nienaruszalny, bo taki wspaniały...
Droga pokory jest stanowiskiem dokładnie przeciwnym jest FUNKCJONALNYM UMNIEJSZENIEM I UMNIEJSZENIEM W EMOCJACH bieżącej postaci ego, w celu OTWARCIA SIĘ.
Otwarcia się na co?
- No zmiany, na doskonalenie
- Na potrzeby innych - dostosowawczość - gdy trzeba pomocniczość
- Na piękno, które jest poza nami, choć na nas wpływa (rezygnacja z dążenia do pełni kontroli), docenienie innych w ich próbach znalezienia swojej ścieżki sensu i istnienia

TS7 napisał:
Mateusz 10
20 gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.

Pytanie eksploracyjne nieścisłe:
A co jeżeli "rozbudowując myślenie zaśmiecasz umysł"?

Co jeżeli ludzie sami sobie utrudniają myślenie tworząc samemu sobie ograniczenia niepotrzebne, które nie mają na celu chronić przed złem?
Coś jak osoba co gra w grę i wymyśla sobie dodatkowe reguły, których nie dał twórca.
Np. Nie możesz używać wież w szachach, gracz drugi może.

1 Królewska 3
12 więc spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i rozsądne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie.

Skąd się biorą słowa w rozumie?
Jeżeli jesteś ich autorem, to jak je tworzysz?

Przysłów 3
5 Z całego serca Bogu zaufaj,
nie polegaj na swoim rozsądku,
6 myśl o Nim na każdej drodze,
a On twe ścieżki wyrówna.

Z tymi cytatami biblijnymi, w których bierzemy frazę, pomijamy kontekst jest chyba problem. Bo w ten sposób daje się uzasadnić praktycznie dowolna tezę. Czy obietnica, jaką Bóg składa Salomonowi, jest
a) obietnicą tylko jemu, więc należy ją potraktować jako opis konkretnej sytuacji, nie próbując wyciągać dalszych wniosków?
b) czy może jest przykładem dla nas, ale wciąż z zachowaniem tego, że mamy tu KONTEKST WYBRANEJ OSOBY - jedynej w swoim rodzaju?...
c) a może właśnie chodzi o poszukiwanie jakichś wniosków bardziej ogólnych, że to ZAWSZE (właściwie to zawsze, czy NIE zawsze?) Bóg daje mądrość, a człowiek nie ma tu nic do gadania?

Dotykamy tu kluczowego aspektu wiary chrześcijańskiej, związanego z zawierzeniem Bogu - na ile mamy uznać, że to On daje wszystko, a my się mamy tylko umniejszać, a na ile mamy jednak uznać, że Bóg OCZEKUJE OD NAS SAMODZIELNOŚCI, aktywności, okazania swej mocy i rozumu?...
Gdzieś było chyba takie sformułowanie (nie wiem od kogo, jesteś lepszym erudytą w cytatach, więc pewnie nawet będziesz wiedział skąd jest): działać tak, jakby wszystko zależało ode mnie, a wierzyć tak, jakby wszystko było od Boga (albo coś podobnego).

Obie postawy w skrajnościach wydają się być wadliwe.
Skrajność w stronę "jestem absolutnie samodzielnym kowalem swego losu i swoich myśli" prowadzi właściwie do odrzucenia Boga w życiu (pójście w stronę ateizmu, bądź co najwyżej Boga deistycznego), jest zdeprecjonowaniem WIĘZI, chyba też pychą.
Jednak skrajność w stronę "ja niczego nie chcę, niczego nie robię, wszystko za mnie czyni Bóg" jest niebezpieczna drogą, na końcu której czai się wręcz schizofrenia, bądź totalna bierność życiowa, jeśli nie usłyszy się jakiego "głosu od Boga", który by konkretnie zasygnalizował co ma robić człowiek w stylu: a teraz moją wolą jest, abyś skręcił w prawo, a potem wejdź na schody, a potem powiedz "Dzień dobry!" sąsiadce...

Jeśli ktoś twierdzi, że on w życiu wszystko co robi, robi od Boga, to albo to jest totalny mistyk, który słyszy głos Boga w swojej głowie non stop, albo oszust (ewentualnie totalny głupek, bo niczego nie rozpoznaje w zgodzie z rzeczywistością), który TYLKO NAZYWA własne decyzje "to jest głos Boga".

Z oddaniem się całkowicie Bogu związane jest niebezpieczeństwo pójścia w stronę chciejstwa.
Nie chcę się wypowiadać za innych, ale ja rzadko miewam poczucie, że to Bóg mi coś konkretnie zleca (rzadko nie znaczy: nigdy), że zsyła mi jawnie natchnienie do konkretnego działania. Przyjęcie, że oto ja w każdym momencie życia, samą tylko prośbą do Boga, aby tak się działo, samym wycofaniem się, już spowoduję, iż to Bóg będzie przeze mnie całkowicie działał, według mnie grozi myśleniem schizofrenicznym, a wręcz groźna pychą. Bo chyba jednak (przynajmniej u mnie tak to jest), nie mamy w głowie takich wyraźnych flag, które myśli są nasze, a które od Boga. Można się tu pomylić!
Przyjmując że "skoro chcę oddać swoje życie Bogu, to znaczy, że Bóg już na to przystał, a więc mogę wycofać moją osobistą aktywność i sprawczość, bo to się dzieje poza mną" właściwie to stawiamy Boga w sytuacji nieustannego wystawiania na próbę.

Kluczowym pytaniem wierzącego jest: PO CO WŁAŚCIWIE JESTEM BOGU?
Czy prawdopodobne jest to, ze Bóg chce, abym przestał samodzielnie rozumować, bo już za chwilę on w całości zastąpi moje myśli jakąś lepszą tych myśli wersją, pobraną wprost z boskiego repozytorium?...
To wtedy po co byłoby życie?... - Przecież pobranie tej lepszej wersji i tak jest możliwe od razu?...
To gdzie tu ten test, to próbowanie człowieka, jeśli właściwie samego człowieka, jego samodzielności miałoby nie być, bo i tak wszystko jest zastąpione tym danym od Boga?...
To taki człowiek, który już całkowicie siebie umniejszył, nawet nie podlega sądowi - bo już jego nie ma, jako że wszystko zostało oddane Bogu. To teraz Boga będą sądzić?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:20, 17 Mar 2022    Temat postu:

Nie chodzi o to by nie być ostrożnym na działania Szatańskie czy popaść w pychę. Aczkolwiek postawa "fałszywie lękowa" może być również działaniem Szatana mogąca służyć temu by człowiek był "bierny w lęku".

1 Jan 4
18 W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości.

Rzymian 8
1 Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia.
2 Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.
3 Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, [tego dokonał Bóg]. On to zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla [usunięcia] grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech,
4 aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha.
5 Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch.
6 Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju.
7 A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna.
8 A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą.
9 Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. 10 Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. 11 A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.
12 Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała.
13 Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli.
14 Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi.
15 Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu [b]pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»
16 Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.
17 Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.
18 Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić.

Rzymian 6
16 Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch: bądź [niewolnikami] grzechu, [co wiedzie] do śmierci, bądź posłuszeństwa, [co wiedzie] do sprawiedliwości?
17 Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której was oddano
18 a uwolnieni od grzechu oddaliście się w niewolę sprawiedliwości.

Rzymian 3
31 Czy więc przez wiarę obalamy Prawo? Żadną miarą! Tylko Prawo właściwie ustawiamy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:23, 17 Mar 2022    Temat postu:

Pytania eksploracyjne:
Kto będzie Boga sądził i za co?
Po co w ogóle kogoś sądzić?
Po co człowiekowi "samodzielność"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:27, 17 Mar 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Pytania eksploracyjne:
Kto będzie Boga sądził i za co?
Po co w ogóle kogoś sądzić?
Po co człowiekowi "samodzielność"?


W Boga nie wierzę wiec go nie będę na pewno sądzić.

Czasem trzeba sadzić ludzi aby zadośćuczynić skrzywdzonym. Putin na pewno będzie sądzony.
Gdyby nie był byłoby to głupawka....

Po co człowiekowi niesamodzielność? :oops: :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:36, 17 Mar 2022    Temat postu:

Mówię o sądach niebieskich, nie ziemskich.
Na Ziemi co się wyprawia to inna rzecz.

Łukasz 15
11 Powiedział też: «Pewien człowiek miał dwóch synów. 12 Młodszy z nich rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między nich. 13 Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. 14 A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. 15 Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie4. 16 Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. 17 Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu5 i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. 20 Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. 21 A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu6 i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". 22 Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! 23 Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, 24 ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.
25 Tymczasem starszy jego syn7 przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. 26 Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. 27 Ten mu rzekł: "Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego". 28 Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. 29 Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. 30 Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę". 31 Lecz on mu odpowiedział: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. 32 A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"».

Mateusz 6
14 Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski.
15 Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień.

====

Niesamodzielność może być po to, że jak jest ktoś mądrzejszy od Ciebie, kto ma najlepsze intencje względem Ciebie, to może warto się słuchać?

A po co samodzielność?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:41, 17 Mar 2022    Temat postu:

No po co samodzielność.

Myślisz , że ludzie Hitlera i Putina nie potrafią osądzić?

Warto się słuchać nie tych , którzy mają intencje. tylko tych , którzy robią coś co warto naśladować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:52, 17 Mar 2022    Temat postu:

"Zło zła nie zmazuje".

Mądrość Syracha 28
1 Tego, który się mści, spotka zemsta Pana:
On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci.

Dobrego Boga warto naśladować.
Łatwiej jest jak go "widać"?
Jezus Bóg.

Pytanie eksploracyjne:
Dlaczego ludzie chcą "zadośćuczynienia"?
Co to w ogóle znaczy?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:18, 17 Mar 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Nie chodzi o to by nie być ostrożnym na działania Szatańskie czy popaść w pychę. Aczkolwiek postawa "fałszywie lękowa" może być również działaniem Szatana mogąca służyć temu by człowiek był "bierny w lęku".

1 Jan 4
18 W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości.

Rzymian 8
1 Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia.
2 Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.
3 Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, [tego dokonał Bóg]. On to zesłał Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla [usunięcia] grzechu wydał w tym ciele wyrok potępiający grzech,
4 aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha.
5 Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch.
6 Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju.
7 A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna.
8 A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą.
9 Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. 10 Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. 11 A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.
12 Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała.
13 Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli.
14 Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi.
15 Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu [b]pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»
16 Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.
17 Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.
18 Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić.

Rzymian 6
16 Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch: bądź [niewolnikami] grzechu, [co wiedzie] do śmierci, bądź posłuszeństwa, [co wiedzie] do sprawiedliwości?
17 Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której was oddano
18 a uwolnieni od grzechu oddaliście się w niewolę sprawiedliwości.

Rzymian 3
31 Czy więc przez wiarę obalamy Prawo? Żadną miarą! Tylko Prawo właściwie ustawiamy.

Ale gdzie z tego płynie jakaś konkluzja?
Podałeś mnóstwo cytatów, które luźno dotykają tematu. Ja w nich wciąż nie widzę KONKRETNEJ ODPOWIEDZI NA PYTANIE. Pytanie zaś brzmi: jak odróżniać natchnienia od Boga od "natchnień od Boga" (natchnień fałszywych), jak PRAKTYCZNIE I KONKRETNIE realizować postulat oddania swojego losu Bogu, w sytuacji gdy nie dysponujemy żadną formą pewnej wiedzy, czego - w każdym niemal wyborze życia - Bóg od nas oczekuje?

Bo ja tu widzę, sorry dość ostro się wyrażę, ale jakby robienie ludzi w bambuko.
Mamy z jednej strony postulat: człowieku, bądź pokorny, musisz zawierzyć Bogu.
- Niby fajny postulat, nawet go popieram.
Z drugiej jednak strony mamy ŻYCIE JAKIE JEST - z jego NIEJASNĄ STRONĄ, Z BRAKIEM KONKRETNEJ (!) WIEDZY: co robić konkretnie?
W życiu nie ma tak, że miałoby być z góry wiadomo co jest wolą Boga!
Przynajmniej w moim życiu akurat ja nie potrafię wskazać żadnej pewnej instancji wiedzy o tym.
Rada dla chrześcijanina ma sens, jeśli DA SIĘ W OGÓLE ZREALIZOWAĆ.
Rada w rodzaju: rób coś, koniecznie rób owo coś, przy JEDNOCZESNYM BRAKU INFORMACJI CO należy robić, jest robieniem mi wody z mózgu.

Życie niesie każdego dnia setki pytań, setki wyzwań:
- kupić to, czy coś innego?
- oszczędzać, czy wydawać pieniądze?
- pomóc mamie, czy pomóc babci, a może uchodźcom?...
- siedzieć godzinami na modłach w kościele, czy zrobić coś dla ludzi?
- gromić moralizatorsko jakiegoś grzesznika, czy go raczej zrozumieć, postępować z wyczuciem, łagodnie?
- stawiać pytania, jak się czegoś nie wie, czy udawać, że nie ma sprawy?...
itp. itd.
Stawianie kogoś w sytuacji, gdy z jednej strony jest presja mentalna aby COŚ (JAKIE COŚ?) robić, a z drugiej totalny brak jasnej wskazówki jak to się robi w konkretnym przypadku, dziwnie przypomina mi taktyki psychopatów, tyranów rodzinnych, czy złych szefów.
Tak działają psychopaci - stawiają przed ludźmi wokół mnóstwo zadań, w dużej części de facto niewykonalnych, a za chwilę oczywiście zaczynają rozliczać owych ludzi: widzisz! Nie wywiązałeś się! Twoja wina! Teraz musisz się jeszcze bardziej starać! Teraz powinieneś być bardziej posłuszny, bo masz u mnie dług... To mnie się teraz masz słuchać, bo mi zawiniłeś!... Czyli jesteś już pod kontrolą!
Ewangelia Łukasza 11 napisał:
(46) On odparł: I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo wkładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie.


Poczucie winy, jakie chcą nam wcisnąć manipulujący...
Ja mam ogólną zasadę: jak ktoś mi za szybko zaczyna przyklejać moją winę, to pytam się: a kto ty właściwie jesteś?
Kto cię upoważnił do sądzenia mnie, dał ci w ogóle ktoś rolę sędziego?... (A może to ciebie najpierw należałoby osądzić, za to że się wziąłeś za drzazgę w moim oku, a belki we własnym nie widzisz?...)
Co właściwie wiesz o tej sprawie, którą tak łatwo przyszło ci osądzić?...

Przy czym...
nie jest tak, że w ogóle odrzucam sugestię o mojej winie. Sam sobie te winy wynajduję W OPARCIU O GŁOS SUMIENIA. Ale jak ktoś obok chce zająć rolę mojego sumienia, to się pytam o to: ale co on właściwie wie? Jakie ma podstawy, aby - stojąc z boku, nie znając dokładnie uwarunkowań - osądzać z góry i przypisywać winy!?
Co prawda nie odrzucę całkiem głosu o tej winie, nie uważam się za nietykalnego. Ale też i będę miał oczekiwania - jak ktoś zaczyna mi winę sugerować, to będę bardzo dokładnie sprawdzał, czy w ogóle wie, o czym mówi! Bo może tu nie chodzi o żadne dobro, tylko właśnie celem zasadniczym jest postawienie mnie pod ścianą, aby za chwilę móc mną manipulować, bo uznam czyjąś władzę nad sobą?...

Na kursach negocjacji menedżerskich jest zwykle też punkt związany z zasugerowaniem drugiej stronie jakiejś tam winy. To daje szanse na zdobycie w owych negocjacjach przewagi. Jest to cyniczna taktyka, oparta o znajomość psychologii i świadomość, że ktoś, kto winę da sobie wmówić, będzie słabszy w obronie swoich racji. Posługiwać się poczuciem winy - szczególnie tym przesadzonym, albo opartym o błędne przesłanki - może również Szatan. I chyba często to robi...

Podsumowując:
Rada polegająca na tym, że sugeruje się oddanie się pełne woli Boga przy jednoczesnej okoliczności, polegającej na braku znajomości owej woli w większości przypadków, JUŻ W SAMEJ REALIACHU MUSI WYEWOLUOWAĆ do POSTULATU BIERNOŚCI I BEZRADNOŚCI (ewentualnie zakłamania).
Bo rada ta zamknie człowiekowi drogą posługiwania się tym co dostępne, sugerując oparcie się na niedostępnym, czyli na niczym w danej sytuacji. To zaś zablokuje działanie w ogóle - sprowadzi się do zakopania talentu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 12:32, 17 Mar 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:10, 17 Mar 2022    Temat postu:

Nie na wszystko dostaniesz "gotową odpowiedź".
Masz tak wiele wątpliwości, a z czasem tworzą się nowe, jak fraktal. Tak to działa nieraz. Rozmowa się "rozgałęzia wykładniczo". To zajmuje czas i energię. Wolę szukać wąskiej drogi.
Ja doświadczyłem, że czasem można gadać i gadać w sposób "dowodowy" na zasadzie "odpowiedz na każdy zarzut" i na nic to. Zmęczysz się głównie. Dowody i wątpliwości są nieskończone jak ktoś nie chce się zatrzymać?
A czasem możesz przeczytać nowy fragment Słowa Bożego lub jakieś zdanie, którego nie znałeś i potem się okaże że coś Ci się przestawi, ustawi i zrozumiesz. Ale czy to się wydarzy, to trzeba sprawdzić.

Takie rygorystyczne "dowodowanie" jest męczące.
Szczególnie gdy ktoś pomija czy się powtarza.
Więc staram się sprawdzić co się przyda.

Wiele rzeczy raczej będzie potrzeba przepracować w modlitwie. Skoro nie uznajesz Kościoła, to możesz się umęczyć bardziej niż potrzebne.

Moje porady na początek byłyby np.:
Dużo modlitwy
Msza
Spowiedź
Komunia Święta
Poznaj detale nauk Kościoła Katolickiego
Poczytaj Historię Kościoła

Alternatywnie:
Dużo modlitwy m.in. o "spokój Ducha"
Modlitwy o odpowiedzi na Twoje pytania

Większość wiadomości to mam poczucie jakby nie była do mnie pisana. Do kogo nie wiem.
Chyba, że zarzucasz mi którąś z tych cech to powiedz wprost zamiast bezimiennie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:37, 17 Mar 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Nie na wszystko dostaniesz "gotową odpowiedź".

Tak. To też wiem.
Z drugiej strony tylko wkurza mnie, gdy ktoś zaczyna udawać, że tą odpowiedź ma, choć jej naprawdę nie ma, a chciałbym mi jakoś przemycić sugestie w rodzaju: co prawda odpowiedzi nie, co prawda problem jest, ale wszystko się tajemniczo rozwiąże jak zluzujesz swój krytycyzm i bez żadnych zastrzeżeń uznasz naszą władzę.
Sorry! Nie znam was - którzy władzy nade mną byście chcieli. Może jesteście z tej jasnej, a może z tej ciemnej strony mocy...
Sorry, ale nikomu nie daję władzy nad sobą (poza może samym Bogiem).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:48, 17 Mar 2022    Temat postu:

Wrócę bardziej do tematu wątku.

Model funkcjonalny świadomości
Świadomość działa jako ZBIÓR ZASAD WYBORU, które nieustannie rozstrzygają problem:
A) działać wedle tego, co ZEWNĘTRZNE, uginając jakoś to co własne
B) działać zgodnie z WŁASNYM PLANEM, ignorując (na ile się da) sugestie z zewnątrz.
Przy czym właściwie to mamy tutaj nie koniecznie tylko wybór albo - albo, lecz SYNTEZĘ A z B, a może nawet syntezę w postaci kwantowej - czyli SUPERPOZYCJĘ A i B.

W każdy wyborze, w każdej decyzji możemy
- uznać priorytet tego co zewnętrzne
- uznać priorytet własny.
Skrajne postacie wyboru zwykle będą wadliwe.
Skrajnie uznając priorytet tego co zewnętrzne, pozbawiamy się ODPOWIEDZIALNOŚCI, zakopujemy talenty i redukujemy własną sprawczość, siebie samego do roli wykonawcy rozkazów, bądź CZYSTEGO OBSERWATORA, który w nic nie ingeruje.
Skrajnie uznając własne cele i przekonania, stajemy się kimś na wzór pozbawionych wrażliwości despotów, którzy po trupach dążą do swoich celów.

Sztuką jest jakiegoś POGODZENIE OBU TYCH RÓL - POSTACI ŚWIADOMOŚCI.
Zrównoważona świadomość
- jest aktywna, kiedy trzeba
- jest nieaktywna, pozostaje biernym obserwatorem w pozostałych przypadkach.

Trochę tu się przypomina słynna modlitwa [link widoczny dla zalogowanych]
Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin