Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35796
Przeczytał: 64 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:58, 25 Cze 2025 Temat postu: Moje osobiste, emocjonalne credo przeciw przemocy |
|
|
Brzydzę się przemocą. Brzydzę się nie tylko fizyczną formą przemocy, ale chyba nawet bardziej przemocą mentalną. Mój wstręt względem postaw przemocy jest głęboki, niejako "substancjalny", obejmujący całe moje jestestwo.
Wierzę, że osobowość Boga jest czymś dokładnie odwrotnym do osobowości przemocy i dominacji. Całą moją wiarę religijną w aktualnym moim stanie świadomości właściwie utożsamiam z DROGĄ WYRYWANIE SIĘ OSOBOWOŚCI Z WSZELKICH FORM PONIŻENIA, UPODLENIA, PRZEMOCY.
Mój wstręt do przemocy wrośnięty głęboko w emocje, poczucie sensu, a nawet definicję istnienia (osobowego). Uważam, że "ja jestem" tylko przez to, że te wszystkie determinujące mnie (determinizm też podpinam pod postać szczególną przemocy) mocy przełamuję. Gdybym "był" nie istotą wolną, a jedynie rządziłby mną determinizm, to by mnie tak naprawdę nie było, to mój byt byłby jedynie pozorny. Więc jeśli w ogóle jestem, to tylko dlatego, że wobec przynajmniej części form przemocy wobec mnie okazałem się jak ja - przełamałem je.
Na zewnątrz też chcę się za wszelką cenę nauczyć działać nieprzemocowo. Choć...
- Moja nieprzemocowość nie będzie wcale oznaczała zgadzania się z każdym, jakiejś układności, potakiwania, ulegania temu, kto mnie prosi. Sam nie chcę być przemocowy, ale też i sam przemocy nie chcę podlegać. A manipulowanie mną na zasadzie "jak się mnie nie posłuchasz, to znaczy, że jesteś agresywny, przemocowy" nie przejdzie, bo uznaję symetrię, formę równości odniesień.
Ważnym uzupełnieniem do nieprzemocowości, ujawniającym się w obliczu właśnie konfliktu wokół tego, kto "okazuje przemoc", gdy stawia jakoś na swoim, jest sprowadzenie ocen do postaci neutralnej, bazującej na opcje ROZSTANIE. Poziomem neutralnym jest sytuacja, gdy się nie znamy, nie kontaktujemy, nie mamy nic do siebie. Jeśli zatem ktoś sugeruje, że powinno się mu ustąpić, bo inaczej "to byłaby przemoc wobec niego", to niech taki ktoś ustawi sprawy na zasadzie "nigdy się nie znaliśmy, nic sobie nie jesteśmy winni - to jest idealny brak przemocy".
Przemoc, którą się brzydzę, nie jest jednak na tym świecie przypadkowa, albo zbędna. To wobec przemocy zaczynamy poznawać siebie, to wobec (prób) przemocy do nas kierowanej testujemy moc swojej osobowości. To jest pewien paradoks tego świata, że przemoc - ten uogólniony główny wróg osoby, z innej strony patrząc, jest tej osobowości współtwórcą, bo to walcząc z przemocą, osobowość ostatecznie staje się samodzielna, spójna i określona.
Przemoc dlatego/wtedy jest złem, że nie pozwala osobowości się rozwinąć - zajmujac ją ciągle czymś innym, niż najbardziej dla niej naturalny bieg doskonalenia. Z drugiej strony bez przemocy wobec osobowości skierowanej, niektóre osobowości by zgnuśniały, co dałoby efekt podobny do tego, który jest związany z przemocy uleganiem. Zatem przemoc jest potrzebna człowiekowi do tego, aby mógł z nią walczyć, ale pełni tę użytecznościową rolę tylko do momentu, gdy nie upadamy w tej walce, gdy nie dajemy się wgnieść w glebę.
|
|