Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:17, 22 Paź 2021    Temat postu: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz

Uznaję zasadę jak w tytule: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz.

Owa zasada jest moim osobistym odkryciem, formą przykazania względem siebie samego. Jest ona dla mnie bardzo ważna, a przy tym dość subtelna, wymagająca chyba solidnego komentarza.
Zacznę od skomentowania pierwszej części frazy: Nie dawaj się poniżyć.
W zasadzie wygląda ona na oczywistą. Problemy do omówienia tutaj jednak są przynajmniej dwa:
1. Jak zareagować, gdy druga strona ma przewagę i stosuje przemoc?
2. Czym tak do końca nie samo owo poniżenie?

Bo typową jest następująca sytuacja, w której ktoś nad nami dominuje w jakimś sensie - np. jest szefem, zdobył sobie przewagę w związku, uznając się za tego, kto ma wyznaczać zasady i decydować za nas. Zwykle jest tak, że dominator nie uznaje zasady równości - ustawia wszystko tak, że my zwyczajnie mamy ulegać, zaś on określa co i jak ma być. Czasem dominator ma przewagę w postaci siły fizycznej, ale czasem swoje uprzywilejowanie osadza na...
... graniu naszym poczuciem odpowiedzialności.
W ten sposób często przewagę na polu dominacji stosują kobiety, które nie mogą posłużyć się (przynajmniej w większości przypadków względem mężczyzn) przymusem fizycznym. Jednak potrafią świetnie pogrywać na polu np. manipulowania zasadami etyczno - moralnymi, które wyznajemy. Potrafią swoją słabość fizyczną nawet użyć jako rodzaju broni, stawiając sprawę "to mnie - słabszą - tak potraktowałeś?!! Wstydź się, ty draniu i tyranie!" (w domyśle będzie: teraz musisz mi ustąpić, aby odkupić swoją winę). Choć w istocie to zarówno inicjowanie konfliktu, jak i jego prowadzenie może być po stronie owej osoby, która wskazuje na powyższą słabość.
Ale oczywiście są też przypadki, kiedy poniżający dysponuje też siłą fizyczną, a oprócz niej pragnieniem wywierania ciągłej presji, dominacji, tłamszenia innych. Są to cechy bliskie psychopatycznemu profilowi osobowościowemu (nie koniecznie musi to być pełny psychopata, czasem są to jedynie psychopatyczne skłonności w mniejszym, czy większym stopniu przejawiane).
Co uważam za najważniejsze w obronie przed tymi, którzy nas poniżają?
- Najważniejsze jest: nie dać się zmanipulować tak, abyśmy uwierzyli w narrację tego, kto nas poniża!
Tyran może narzucić wiele. Ale my mam w jednym wciąż nasz głos - w kwestii tego, W CO SAMI WIERZYMY.
To jest absolutnie podstawowa zasada - co by się nie działo w kwestii samych zdarzeń, zaszłości, naszych porażek (może czasem sukcesów) na polu relacji z poniżającym, nie wolno jest dać sobie narzucić jego myślenia!
Można zostać pobitym, skrzywdzonym finansowo, znieważonym czy co tam jeszcze, ale jedno musimy obowiązkowo zachować: świadomość tego, że tam jest tyran, a my jesteśmy tymi, co są w porządku (przynajmniej w znacząco większym stopniu niż on)!
Oznacza to, że:
- Nie wolno nam dopuścić do narzucania sobie poczucia winy (typowym motywem narracji psychopaty jest wmawianie komuś win)
- Nie wolno jest uznać za słuszne jakiegokolwiek "ustalenia", które rzekomo z nami poczynił dominator, jeśli przy owym ustalaniu stosowana była na nas presja. Ustalenie nie polega na tym, że ktoś wymusił na nas - groźbą, szantażem itp. - jakąś zgodę. Takie wciśnięte przemocą "ustalenie" my traktujemy jako niebyłe, moralnie ono nas nie obowiązuje.
- Nie wolno jest uznawać się za poniżonego w sensie moralnym. Tak, tyran może nas poniżyć w sensie zewnętrznym - za pomocą słów, czy innych działań w świecie. Jednak dopóki mamy świadomość tego, że to on jest draniem, on ma wielki MORALNY DŁUG, który wciąż mu rośnie z powodu jego poczynań, dopóty zło nie tryumfuje.
Tryumf zła będzie dopiero wtedy, gdy DAMY MU NA TO NASZĄ ZGODĘ.

Zasadą wobec tyranów, której powinniśmy się trzymać przy ocenie wszystkich zdarzeń, jakie zaistnieją jest: tylko to, co powstaje w warunkach równości stron ma moc uzgadniającą. W momencie gdy ktokolwiek narusza symetrię, gdy startuje przyznając sobie pozycję uprzywilejowaną, a potem stan jakichś tam deklaracji przedstawia jako "to było przecież uzgodnione", to my mamy nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek (!) uznać owo "uzgodnienie" za nieprawomocne. I tego trzeba się trzymać rygorystycznie!

Przejdę teraz do kwestii drugiej części frazy z tytułu (pokolorowany niżej fragment)
Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz
Pisząc, że nie powinniśmy się dawać poniżyć, dodaję to zastrzeżenie. Uważam je za bardzo ważne, uważam że bez tego uzupełnienia jakie ono dobudowuje do pierwszej frazy, postawa względem tyranów maści wszelakiej będzie niezrównoważona, właściwie to z góry przegrana. Dlaczego?
- Tu trzeba sobie wyjaśnić CO JEST CELEM TYRANA?
Prosta odpowiedź brzmi: tyran po prostu chce postawić na swoim. Ale taka odpowiedź jest mało wnikliwa, niepełna. Warto jest zauważyć DLACZEGO tyran chce ciągle stawiać na swoim?
- Tyran stawia na swoim dlatego, że wykazuje tym swoją kontrolę nad osobą, którą zdominował. Jednego tyran się boi w sposób szczególny - uświadomienia sobie, że jego kontrola jest pozorna, że w istocie jej nie ma. Tyran będzie się starał wszystkimi możliwymi metodami "uszczelnić" swój system kontroli nad dominowanymi osobami. Ale jednego nie jest w stanie uszczelnić - tego, że poniżona osoba mu powie coś w stylu: tak! Poniżyłeś mnie, wykorzystałeś różne mechanizmy po to, aby siebie postawić nade mną. Ale myślisz że mnie ostatecznie pokonałeś? - Nie! Oto ja to swoje poniżenie biorę i internalizuję, ja nad nim panuję. A na dowód tego, że to ja panuję nad owym poniżeniem, przy którym tylko ty masz rzekomo jedynie rolę zarządczą, poniżam się jeszcze bardziej - zewnętrznie! Zewnętrznie dorzucam od siebie dodatkowe oznaki poniżenia - chciałeś nim grać, to weź jeszcze więcej! Patrz - gratis ci je daję. Żebyś wiedział, że nie masz tu pełnej kontroli.
Kontrolę ma bowiem ten, kto ma pole manewru, kto może poruszyć się tak w lewo, jak i w prawo. Tyran oczywiście będzie wściekły, że oto stało się coś, co przeczy jego przekonaniu o sprawowaniu pełnej kontroli. Będzie jeszcze bardziej wściekły jeśli od poniżanej osoby dostanie WYSTAWIONY RACHUNEK moralnych zaszłości.
Tym rachunkiem byłoby jawne określenie każdej sytuacji wymusu we wzajemnych relacjach jako nieprawidłowość, winę ze strony wymuszającego. Tyranowi, aby go pokonać należałoby taki rachunek wystawić, aby wiedział, że dla nazwania się w pełni człowiekiem, dla dorównania tylko do poziomu zerowego, będzie musiał ZADOŚĆUCZYNIĆ wszystko to, co było z jego strony nieprawomocnym wywyższeniem. Moralnie tyran jest bankrutem, zaciągnął dług, którego spłacenie graniczy z niemożliwością.
Każda sytuacja, w której tyran przedstawiał swoje wymuszone siłą, czy manipulacją "ustalenia" jako obowiązujące, jest w istocie tylko OSKARŻENIEM I WINĄ tegoż tyrana. W sensie prawdy i dobra tyran ma prawie same długi. Właściwie to jest skończony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:52, 22 Paź 2021    Temat postu: Re: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz

Swoistym prawem interpretacji tego, o czym jest mowa w tym wątku, byłoby chyba następujące sformułowanie:
Wszelkie umowy można uznać za prawomocne w sensie etycznym tylko wtedy, gdy powstawały w warunkach równości stron.

Odwracając to można by powiedzieć iż wszystkie ustalenia, jakie następowały pod przymusem, w wyniku zatajenia kluczowych informacji, czy innych postaci narzuconej nierównowagi decyzyjnej są pozbawione mocy etycznego obowiązywania.
W świecie oczywiście często będzie inaczej. Prawnicy nie będą się przejmowali stanem etycznym sprawy, jeśli tylko względy formalne będą przemawiały za tym, w czym mają interes. Ale "to jest świat", tutaj liczy się nie prawda w sensie ostatecznym, lecz w bardzo dużym stopniu manipulacja i powierzchowny efekt.

Z resztą, nawet w prawie są pewne wskazania, ślady powyższej zasady.
Tam gdzie jest nierówność stron, tam nie ma umowy. Dzieci, czy inne osoby niezdolne do czynności prawnych nie mogą zawrzeć - ważnej prawnie - umowy. Jednocześnie są to osoby, które traktuje się jako podległe, niesamodzielne prawnie. Czyli świadomość tego, że prawomocność umowy wymaga jakiejś postaci równości stron jest zapisana nawet w prawie, które uznają rządy i obywatele.

Ja jednak tutaj próbuję wskazać na głębszy, wyraźnie etyczny aspekt tej zasady. Aspekt ten można wyrazić jako:
Niezależnie od sposobu w jaki nierówność miałaby powstać, to jeśli umowa miałaby w takich warunkach być negocjowana, przestaje obowiązywać.
Nie da się tej zasady bez zakłóceń wdrożyć w świecie, w którym siła, brudne gry interesów zaburzają poprawność określania samej owej równości stron. Tu mamy tylko mocno ułomną postać realizacji owej zasady. Ale w sensie samej prawdy, samej istoty sprawy, niejako w ostatecznym, boskim, ogólnym traktowaniu spraw, to każde zakłócenie równości stron przy powstawaniu jakiegoś uzgodnienia, czy nawet WSPÓLNEGO STANOWISKA niweczy jego prawomocność.

Tu dotykamy nawet tak, zdawałoby się osobnego, zagadnienia jak dyskusje w celu ustalenia jakiejś sprawy, nawet dyskusje w internecie, także tu na sfinii. Zgodnie z owym prawem, jakakolwiek próba wyjścia z uzgodnieniami poza zasadę równości będzie niweczyła poprawność - "prawomocność" owych uzgodnień. W dyskusji, w której jedna ze stron postawiła swoje stanowisko wyżej ("wyżej" w znaczeniu innym, niż argumenty merytoryczne), jakoś próbowała zastosować reguły autorytetu, czy innego arbitralnego asymetryzowania pozycji dyskutantów, będziemy mieli "uszkodzenie prawne" ostatecznego werdyktu. Wtedy, nawet jeśli jedna ze stron by ową dyskusję "wygrała" (cokolwiek by to miało znaczyć), to - już w sensie samej prawdy, w sensie zdolności do wyłaniania obiektywnej postaci ocen - ów wynik i tak zostaje unieważniony.

Krótko mówiąc: dyskusja z narzucaniem stanowiska w sposób pozamerytoryczny jest - z mocy podstawowej zasady - nieważna, nieobowiązująca pod względem końcowego rozstrzygnięcia.
Jeśli ktoś ową dyskusję "wygrał", to wygrał ją ewentualnie jedynie w sensie "lepiej zmanipulował", ale nie wygrał w sensie prawdy i obowiązywania prawomocnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:19, 22 Paź 2021    Temat postu: Re: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz

Tu chciałbym też dodać, że sam od dawna już stosuję tę zasadę, iż tylko w warunkach równości stron i tylko wtedy, gdy nie stosowana jest żadna postać nacisku na poniżenie przeciwnika, ustalenia mogą być traktowane jako prawomocne. Stosuję ją w tym sensie, że np. zwyczajnie ODMAWIAM ZASADNOŚCI, CZY INNEJ POSTACI MOCY OBOWIĄZYWANIA dyskusjom, w których pojawia się silny aspekt manipulacji. Jeśli taki efekt się wyraziście ujawni, to traktuję ustalenia owej dyskusji za nie mające znaczenia.
Tu nieraz pojawia się aspekt nieporozumienia z osobami, które powyższej zasady nie uznali. Spotkałem się bowiem z zarzutem, że gdy przyznaję komuś wygraną w dyskusji, w sytuacji, gdy ktoś manipulował, to postępuję jakoś niewłaściwie. Z mojego punktu widzenia jednak powiedzenie "wygrałeś" w kontekście dyskusji, w której manipulowano, jest niczym innym, tylko WYŚMIANIEM i ZLEKCEWAŻENIEM JAKO BEZPRODUKTYWNYCH starań przeciwnika, aby w owej manipulacji osiągnąć sukces.
Ja po prostu owym stwierdzeniem "wygrałeś" sygnalizuję moje stanowisko w postaci: to, o co walczyłeś uważam za bezwartościowe, więc bez poczucia dyskomfortu emocjonalnego oddaję ci to gratis. Weź to sobie i się ciesz. :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:22, 25 Paź 2021    Temat postu: Re: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz

Michał Dyszyński napisał:
Uznaję zasadę jak w tytule: Nie dawaj się poniżyć, chyba że... sam tego chcesz.
...
Co uważam za najważniejsze w obronie przed tymi, którzy nas poniżają?
Najważniejsze jest: nie dać się zmanipulować tak, abyśmy uwierzyli w narrację tego, kto nas poniża!
Tyran może narzucić wiele. Ale my mam w jednym wciąż nasz głos - w kwestii tego, W CO SAMI WIERZYMY.


To jeszcze chciałbym uwypuklić, nawet może częściowo sprostować względem potencjalnego błędnego rozumienia tytułu wątku.
Stwierdzenie "nie dawaj się poniżyć" dotyczy w 99% PONIŻENIA WE WŁASNYCH OCZACH.

To, że nas w końcu poniżą w oczach ludzi, traktuję jako sytuację nieuniknioną. To się zdarzy i nie będzie to tragedia. Tragedią jest dopiero to, gdy ktoś tyranowi - poniżającemu go SZCZERZE UWIERZY.
To o ten aspekt sprawy mi chodzi - o nie dopuszczenie, aby poniżanie nas tyranowi się udało na polu naszego własnego umysłu. Bo świat...
... cóż, on został oddany we władanie diabłu. Poniżenia nas wobec świata często nie powstrzymamy. Wręcz czasem takie poniżenia może okazać się z korzyścią dla naszej duchowości. Jednak chodzi o to, aby tyran - zły - szatan nie został odczytany jako ten, kto mówi prawdę i jest naszym przyjacielem. Poniżyć nas można wyłącznie ZEWNĘTRZNIE.

Dlaczego uważam, że poniżenie nas zewnętrzne może być z korzyścią dla naszej duchowości?
- Bo ono skłoni nas do przemyśleń, do zadania sobie pytania: gdzie jest ten prawdziwy ja?
Czując się poniżonymi zewnętrznie możemy w końcu rozpocząć ścieżkę zapoznawania się z naszym wnętrzem. Gdy to co zewnętrzne zostanie wypalone, ogołocone, zostanie to, co w środku, co się ostało. Więcej - właściwie dopiero wtedy owo coś wewnętrzne na dobre się w nas wyłoni, bo zewnętrzne się zdegradowało, dopiero gdy staniemy zewnętrznie "na golasa", a wszelkie nadzieje w tym świecie skarleją do minimalnych postaci, wtedy będziemy mieli okazję ujrzeć w końcu tego siebie, który trwa POMIMO tego, że cały świat już nam się "skończył". Wtedy dopiero zobaczymy samych siebie, a nie bliżej nieokreśloną mieszaninę siebie z obcością.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:29, 25 Paź 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin