Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie ma przekonań wyizolowanych, rozumienie jest mapą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31232
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:12, 12 Paź 2022    Temat postu: Nie ma przekonań wyizolowanych, rozumienie jest mapą

Rozumienie można porównać do rysowania mapy w swoim umyśle. Tę mapę z resztą każdy rysuje sobie sam. Rysuje ją, ale i poprawia, wyciągając korektor i zmieniając błędne wpisy.
Pojęcia, tezy, idee, hipotezy są wskazaniami pomniejszych obszarów na tej mapie - zawsze w jakimś kontekście się objawiają, zawsze z czymś są powiązane.
Ludzie rozumiejący się wzajemnie, mają owe mapy rozumienia w znacznym stopniu posynchronizowane. Synchronizowanie z resztą samo z siebie jest niezłym sposobem na doskonalenia rysunku własnej mapy.

Błędne jest pojmowania w ogóle rozumienia jako wskazywania na "cosie" będące ideami, pojęciami już gotowe, niejako same w sobie. Żadne pojęcie, o którym myślimy nie jest w postaci idealnej dostępne dla umysłu. Każde pojęcie jest raczej rozpoczętym projektem, nad którym wciąż trwają prace, dostosowania, czasem totalne przebudowy.
Nie ma w ogóle "tego czegoś co obiektywnie i ostatecznie jest 'tym' pojęciem". Ten cel, jakim jest wyłonione absolutnie znaczenie pojęcia, może okazać się w ogóle niespójny, niemożliwy do spójnego zorganizowania w całość. Podobnie jak okazało się, że pojęcie kwadratury koła, choć da się sformułować nawet względnie ściśle i logicznie, i intuicyjnie, to jednak nie ma swojej spójnej instancji, stanowiącej spełnienie się owej idei.
Wiele naszych rozumień pojęć jest w istocie takimi "kwadraturami kół", czyli ideami, które co prawda jakoś daje się zacząć formułować, nawet cząstkowo wydają się mieć logiczny sens, jednak już biorąc całość rozumowania, okazują się niemożliwe do spięcia w klarowny, spójny logicznie ideał.

Ale nawet te pojęcia, które ostatecznie nie wywalą się na etapie ich uspójniania na wszelkie możliwe sposoby, niekoniecznie będą intelektualnie użyteczne. Dotykamy tu szczególnej postaci dualizmu, nieusuwalnej formy sprzeczności pomiędzy dwoma celami położonymi dokładnie przeciwnie w swoich funkcjach:
- funkcja możliwie szerokiego ZASTOSOWANIA pojęcia do opisu doznań, koncepcji
- funkcja WSKAZANIA PRECYZYJNEGO, czyli przyszpilenia tego co jedno jedyne
Pojęcia w swoim użyciu balansują pomiędzy tymi funkcjami, raz dając więcej pierwszej, a raz drugiej z nich. Oto są pojęcia ogólne, a gdy takich używamy, to nie wyłaniamy nimi wskazań myślowych precyzyjnie. A z drugiej strony są pojęcia, które związane są z bardzo konkretnymi lokalizacjami na mapie umysłu (trochę na podobieństwo nazw własnych), które z kolei nie opiszą niczego ogólnego, nie nadadzą się do konstruowania praw szerzej obowiązujących, teorii.
Jest w tym ZAWSZE "COŚ ZA COŚ".

Ludzie niezdolni do głębszej analizy tego, jak funkcjonuje ich myślenie biorą zewnętrzną warstwę, albo domniemany cel za całość i spełnienie. Wielu uważa, że skoro umieją sobie samemu sformułować jakiś cel, to samo to stanowi dowód, iż istnieje jakaś niesprzeczna instancja owego celu. W swojej naiwności, że będzie zawsze tak, jak im chciejstwa epistemiczne to sugerują, pomijają oni efekt tych "kwadratur koła", czyli możliwości, iż tylko z wierzchu coś wygląda na sensowne, ale przy głębszej analizie okazuje się niemożliwe do spięcia w całość.
Posługujemy się często pojęciami niedokończonymi.
Można ten fakt uznawać za wadliwość myśli, bo rzeczywiście znamiona wadliwości on posiada, jednak równie dobrze, można ów fakt zaakceptować, dowartościować, jako swego rodzaju piękno myślenia, jako bramę do nieskończoności świata myśli. Dzięki temu, że pewne idee okazują się spójne, a inne już nie, w ogóle mamy GRĘ! Dzięki temu, że nie mamy gwarancji na to, iż jakaś myśl, którą sobie ułożyliśmy na rozumowej mapie, da się spiąć z resztą znanych nam koncepcji i intuicji, dopiero ROBI SIĘ CIEKAWIE! Dopiero dzięki tej nieokreśloności w myśleniu istnienie świadomości nabiera sensu, bo świadomość może okazywać tu swoją moc, gdy wyłania rozumowania bardziej spójne, a eliminuje te niespójne, nieperspektywiczne w jakimś kontekście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31232
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:40, 13 Paź 2022    Temat postu: Re: Nie ma przekonań wyizolowanych, rozumienie jest mapą

W tle tych rozważań prześwituje znany spór o uniwersalia, czyli z grubsza o pytanie: czy idee "realnie istnieją"?
Spór o uniwersalia toczy się wokół intuicji, która chciałaby idee jakoś uprzedmiotowić, widzieć je jako "twarde byty", które są czymś więcej niż samą tylko myślą, lecz które miałyby mieć jakąś postać trwałą, niezależną od tego, czy jakikolwiek umysł funkcjonuje we wszechświecie. Do pewnego stopnia zatem mielibyśmy tu coś w rodzaju "materii idei".

Przekonanie, że idee mogą istnieć też niezależnie od umysłu rodzi się według mnie z grubsza z następującego typu spostrzeżeń: nauczmy ludzi w różnych częściach globu ziemskiego, ludzi z różnych kultur zasad mnożenia liczb naturalnych. Następnie dajmy tym ludziom to samo zadanie arytmetyczne do wykonania - np. pomnożenia 436354 x 698. Wynik tego mnożenia składa się z wielu cyfr, jest praktycznie niemożliwy do odgadnięcia. Jednak, jeśli dobrze ludzie zostali nauczeni wykonywania mnożenia, osiągniemy bardzo wysoki poziom zbieżności przy porównywaniu wyników, z dużym prawdopodobieństwem wszyscy uzyskają ten sam rezultat. To oznacza, że owa idea, jaką wiążemy z pomnożeniem przez siebie dwóch liczb naturalnych oparła się w jakiś sposób temu chaosowi postrzegania, w jaki uwikłane są nasze życia. Idea mnożenia jest czymś, co zachowuje się na podobieństwo przedmiotu materialnego, który można przekazywać od jednych umysłów do innych, zaś ten przekaz zachowa właściwości przekazywanego bytu, nada im trwałość.
Ta właściwość wydaje mi się wciąż w jakimś stopniu zagadkowa, niezwykła, może cudowna... :think:
Niektórzy wyciągają stąd (czy z podobnych przemyśleń i intuicji) intuicję bytowania owej idei gdzieś osobno od umysłów, niezależnie. Jednak bardziej dogłębna analiza z kolei koncepcji owej niezależności idei od umysłów natrafia na fundamentalne problemy, które silnie godzą w spójność takiego pojmowania spraw.
Dla mnie najważniejszym z owych problemów jest ZAGADNIENIE DEFINIOWANIA. Definicja jest arbitralna. Każdy może sobie zdefiniować co zechce i jak zachce. Ja na przykład mogę sobie zdefiniować moje aktualnego odczuwanie mojego ciała jako "stan JU9973". Za 2 sekundy będzie to już "stan JUOI36460", a po nim, po kolejnych 2 sekundach "stan w89436". Już po chwili nie pamiętam, jak odczuwałem swoje ciało, które dość chaotycznie dostarcza mi różnych bodźców, związanych z dolegliwościami, potrzebami typu głód, pragnienie, odpowiedzią na ułożenie ciała i jego stykanie się z pobliskimi przedmiotami. To odczucie po chwili znikło, a poza tym jest nieprzekazywalne na zewnątrz. Za chwilę mogę jednak zdefiniować pojęcia bardziej abstrakcyjne "stan odczuć cielesnych Michała D", który odnosi się do wszystkich tego rodzaju odczuć z całego życia - od poczęcia do śmierci (część tych odczuć będzie zatem w ogóle dopiero oczekiwana, nie mająca instancji w rzeczywistości). Na ile ten ostatni byt "jest"? Na ile pasuje on do tej intuicji trwania czegoś, pomimo braku podtrzymywania tego jakimś bieżącym zaangażowaniem konkretnej świadomości?
W każdym razie, skoro jestem w stanie konstruować definicje bardzo rozmytych, nieokreślonych, może dla wielu mylących okoliczności, to znaczy, że spektrum "istnienia idei" musi być bardzo szerokie - od istnienia "porządnego", czyli dobrze broniącego się przed zarzutami o niespójność, poprzez stopnie pośrednie, aż do idei ewidentnie wadliwych, nadających się na śmietnik myśli, bo nie wiadomo właściwie o co w tych ideach chodzi, a mimo to nazwę swoją posiadających. Czyli z faktu istnienia jakiejś pierwszej intuicji i jakiejś nazwy dla idei nie może na sztywno wynikać, iż owa idea ma jakąkolwiek swoja sensowną instancję, iż w ogóle da się z owej intuicji sklecić cokolwiek, co miałoby sens. Tu na sfinii był nawet temat, który pasuje do tych rozważań. Brzmiał on (z pamięci odtwarzam, więc może nie dokładnie tak to było...): to co nie może być pomyślane.
Mogę sobie zdefiniować obiekt o nazwie "XCVW890" jako "coś, czego nie da się zdefiniować". Czy to jest zdefiniowane, czy nie?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 20:44, 13 Paź 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin