Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O moich odkurzaczach, a stąd wniosku filozoficznym

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:31, 05 Mar 2022    Temat postu: O moich odkurzaczach, a stąd wniosku filozoficznym

Jestem osobą mocno zaciekawioną różnymi technologiami. Trochę jako fizyk, który lubi wiedzieć, jak świat działa, a trochę pewnie z racji mojej płci męskiej, która też gadżety dość lubi, co jakiś czas przyjemność sprawia mi kupienie jakiegoś nowego urządzenia. Wśród dość często kupowanych urządzeń są u mnie odkurzacze... :shock:

Nie to, żebym lubił sprzątać. Ale sprzątam. Niby to trochę nie po męsku, bo to przecież "kobiety zawsze były od sprzątania". Ale uznałem, że skoro na polowania - jako mężczyzna - nie chodzę, wrogów też nie zabijam dzidą i w ogóle w tradycyjnych macho - zajęciach się nie wykazuję, to niesprawiedliwe byłoby, abym się migał od udziału w pracach domowych. Więc sprzątam. Sprzątam, gdy mnie żona o to "wynuka...", czyli raczej "niekoniecznie" z własnej woli. A właściwie to na ten - miękki, kobiecy - ale jednak przymus wydaje się wręcz niezbędny, bo pewnie sam dla siebie byłbym znacznie większym brudasem.
Wracając do odkurzaczy. Miałem ich w domu wiele, naprawdę różnych - workowe i bezworkowe, wodne, cyklonowe, ręczne... Do niedawna jednak odkurzałem z niechęcią, rzadko, przymuszając się. Te stare, jeszcze PRL-wskie odkurzacze w ogóle były marne na potęgę, u nich funkcja odkurzania rywalizowała z destrukcyjną funkcją rozpylania drobniejszego kurzu na całe mieszkanie. Te nowe odkurzacze z filtrami HEPA poprawiły tu sytuację, ale wciąż nie jest ona idealna.
Miałem odkurzacz z filtrem wodnym. Był wielki, ciężki, niezgrabny. Wyciągnięcie go, nalanie wody było niewdzięczną pracą. A najgorzej było po sprzątaniu, bo odkurzacz musiałem opróżnić z wody, a potem pracowicie myć, bo w zakamarkach było mnóstwo brudu. Mordęga...
Więc kupiłem sobie odkurzacz bezworkowy z funkcją workowego. Gdy go kupowałem, słyszałem o technologii cyklonowej, ale jeszcze niewiele o niej wiedziałem, więc kupiłem odkurzacz "bo jest bezworkowy". Myślałem sobie naiwnie: zaoszczędzę na workach. Rzeczywistość odkurzaczowa okazała się inna, niż to planowałem. Ten odkurzacz po paru minutach bezworkowego działania zapychał się na tyle, że siła ciągu spadała mniej więcej o połowę (albo i więcej). Trzeba było czyścić filtry, bo odkurzacz kiepsko działał. W końcu ucieszyłem się, że przynajmniej mam tę funkcję działania z workiem - tutaj dawało się odkurzyć całe mieszkanie bez większego problemu. Ale wciąż odkurzałem raczej rzadko - raz na tydzień, nieraz raz na dwa tygodnie. Bo to dość niewygodne było - wyciągać z szafy te rury, podłączać, wymieniać worki. Więc jak już się zmusiłem, to odkurzałem, ale unikałem całej owej "imprezy".
Więc po jakimś czasie kupiłem odkurzacz cyklonowy - taki bezworkowy z prawdziwego zdarzenia. Był trochę droższy niż te budżetowe, ale w sumie w końcu to działało względnie dobrze. Ciągnął stabilnie przez dłuższy czas odkurzania, opróżnianie pojemnika było względnie wygodne, miał dwa zmywalne filtry za cyklonem. Ale akurat ten model ma jedną wadę - słabo się nadaje do odkurzania czegoś co jest wyżej niż na poziomie podłogi, albo kanapy. Mało elastyczna rura, połączona z brakiem wygodnych zsawek powoduje, że odkurzanie zakamarków, czy wyżej położonych miejsc jest bardzo niewygodne, a przez to męczące. To też mnie ostatecznie odstraszało od sprzątania.
Więc wpadłem na pomysł zakupu odkurzacza ręcznego. Myślałem sobie - taki może by mi jakoś uprzyjemnił sprzątanie, bo jest lekki, mały, co mi pomoże odkurzyć miejsca wysoko położone. Pierwszy odkurzacz ręczny - taki prosty samochodowy - okazał się mało użyteczny. Jego bardzo słaba siła ciągu powodowała, że odkurzanie nie dawało satysfakcjonującego efektu. Trudno się dziwić - odkurzacz miał mały akumulator, a w ogóle to był słaby. Potem kupiłem odkurzacz ręczny innego typu - do roztoczy. Ale źle zaplanowałem sobie ten zakup, bo miałem nadzieję, że on się nadaje do czegoś więcej, niż odkurzanie płaskich powierzchni. Jednak nie - akurat ten typ odkurzacza, choć nie najgorzej się sprawdza w tym konkretnym celu, ma właściwie to jedno zastosowanie - odkurzyć łóżko, może krzesło - wyłącznie płaskie powierzchnie. A ja miałem nadzieję na coś bardziej uniwersalnego.
Przechodzę w końcu do kulminacji, powodu dlaczego w ogóle o tym piszę. W końcu, gdy inflacja się rozszalała, a trochę grosza na kontach się marnowało, kupiłem - już bardziej jako rodzaj fanaberii - odkurzacz akumulatorowy typu 2 w 1 - czyli na raz podłogowy i ręczny. Tym razem wydałem więcej pieniędzy. Ale też nastąpił ciekawy efekt: zacząłem w końcu z własnej nieprzymuszonej woli odkurzać!
Co się zmieniło?
Właściwie jedno - wygoda użytkowania. Sam się zdziwiłem, że ta wygoda tak wiele zmienia. Odkurzacz ręczny akumulatorowy używa się bardzo komfortowo - nie ciągnie się za nami kabel, nie ma wyginającej się na wszystkie strony rury. Jeśli jeszcze ma się model o odpowiednio mocnym silniku (te ze słabą siłą ciągu mogą być po prostu za mało skuteczne), to poodkurzanie sobie pokoju przez 5 minut, robi się miłym oderwaniem od komputera, czy innych zajęć, nawet formą rozrywki. Poza tym, jeśli dla takiego odkurzacza przygotuje się miejsce, gdzie on jest pod ręką (a jest to łatwiejsze, niż w przypadku tradycyjnych odkurzaczy, bo zajmuje on mniej miejsca), to sięganie po niego robi się prawie, jak sięgnięcie po szczotkę zmiotkę. Coś się rozsypało? - bierzemy odkurzacz i za 15 sekund jest po problemie. Ten odkurzacz akurat ma też niezły cyklon, wygodne opróżnianie zbiornika, dobrze zaprojektowane zsawki. Wszystko działa, jak powinno. Aż się "chce"odkurzać.
Odkurzacz, który działa wygodnie zachęca do sprzątania, bo człowiek nie ma "w tyle głowy" tej myśli - będę musiał się schylać, przestępować przez tą rurę, podłączać kabel, a potem go omijać. Nie będę musiał wyciągać całego tego klamota z szafy. Odkurzacz ręczny działa tez dobrze, gdy trzeba odkurzyć wyżej położone powierzchnie; zmiana zsawek to tylko 5 sekund. Nic się nie plącze pod nogami, nie trzeba używać dużej siły, nie trzeba ciągle się schylać. W myślach już nie ma tej mimowolnej bariery - oj, będzie niefajnie z tym odkurzaniem.

Przechodzę do pewnego wniosku filozoficznego, także jest w nim pewne moje życiowe odkrycie. Jednak komfort użytkowania czegoś potrafi zmienić bardzo wiele!
- Ktoś powie: banał, wszyscy to wiedzą.
Ale dla mnie to nie jest taki zupełnie banał. Do tej pory wyznawałem filozofię, że człowiek może się zmusić do wszystkiego, jak trzeba. I dalej oczywiście trochę ją wyznaję, ale już tylko...
trochę.
Bo gdy zorientowałem się, jak trudno jest tak na co dzień człowiekowi zmusić się do tych niewygodnych, męczących - choć niby jakoś koniecznych - działań, a do tego jak wiele potrafi zmienić w tym układzie w sumie nie jakaś absolutna, może nawet ktoś powiedziałby "drobna" zmiana, polegająca na zwiększeniu komfortu pracy, to dotarło do mnie, że ja w ogóle i w innych przypadkach pewnie dość bezwiednie omijam to, co mnie jakoś zniechęca.
Może też moje ogólnie oceny bywają nieadekwatne, nieracjonalne, tylko dlatego, że "wisi" nad nimi jakaś nieprzyjemność, zakłócenie komfortu, konieczność zmuszania się do czegoś męczącego. Człowiek mimowolnie poszukuje tych stref komfortu. I to będzie działać nawet jak uważa się za twardziela, który "umie się zmusić". Owszem, człowiek się zmusi do tego, co sobie twardo postanowi, ale na co dzień, w różnych drobnych decyzjach, reakcjach będzie nieświadomie omijał to, co jakoś utrudnia mu funkcjonowanie, choć nie stawia jakiś totalnie nieprzekraczalnych barier.
Myślę, że to odnosi się też dobrze do każdego myślenia, ocen ludzi, sytuacji. Jak ktoś ma w sobie silny paradygmat strefy komfortu "chciałbym czuć się dobrze wśród swoich", to będzie sobie dorabiał usprawiedliwienia dla swojej niechęci do obcych, cudzoziemców. Taki ktoś zostanie z dużym prawdopodobieństwem ksenofobem, nacjonalistą. Bo na co dzień przykrość mu będzie sprawiała (za dużą przykrość) obecność jakichś tam obcych. U innego ta strefa komfortu obejmie ludzi z innych narodów, czy innych kultur. On może nie tylko nie czuć względem takich innych ludzi dyskomfortu, lecz czuć się lepiej w ich towarzystwie - np. dlatego, że "jest ciekawiej, są nowi ludzie, nowe sytuacje...".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:39, 05 Mar 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:26, 06 Mar 2022    Temat postu: Re: O moich odkurzaczach, a stąd wniosku filozoficznym

Michał Dyszyński napisał:
Jednak komfort użytkowania czegoś potrafi zmienić bardzo wiele!

Trochę pofilozofuję, przenosząc komfort użycia sprzętu domowego na komfort emocjonalny, związany z wydatkowaniem energii psychicznej. Stawiam hipotezę, że to jak działamy ogólnie, a także JAK MYŚLIMY jest w bardzo dużym stopniu związane z tym, co jest naszą strefą komfortu. Myślimy w pobliżu naszych stref komfortu emocjonalnego intelektualnego.
Tu od razu kojarzy mi się z tym stwierdzeniem ten fakt, że pewne osoby mające wielki wpływ na rozwój ludzkości, pod wieloma innymi względami były upośledzone, czasem zapóźnione. Ludzie ze spektrum zespołu Aspergera są często bardzo dobrymi inżynierami, czasem naukowcami. Bo to, co innym sprawia psychicznie trudność - owo intelektualne wyobcowanie, brak związku myśli i odczuć z relacjami społecznymi, dla niech stanowi właśnie też żywioł, w którym się dobrze czują.
Tu dotykam kwestii tolerancji dla różnych postaw i zachowań ludzi, dla nas może dziwnych, irytujących. Naturalną, instynktowną reakcją u wielu jest odrzucanie takich ludzi. Tymczasem to oni czasem niosą ze sobą jakiś unikalny wkład dla społeczności. Bo oni są w stanie działać w tych strefach, w tych trudnych obszarach myśli, działań, gdzie to samo przeciętnemu człowiekowi sprawia taką trudność, często taki dyskomfort, że te obszary będą pomijane w działaniu, będą niezagospodarowane, mimo że czasem jest w nich wielki potencjał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin