Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

O toksycznym moralizatorstwie religijnym

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:39, 11 Maj 2022    Temat postu: O toksycznym moralizatorstwie religijnym

Religie są bardzo różne i ich nauka jest też bardzo różna. Religie z jednej strony są czymś niezbędnym - zapalnikiem do rozwoju duchowości, tą pierwszą sugestią: jest coś więcej, niż tylko nażreć się, rozmnożyć i wygrać w rywalizacji. To jest wielkim plusem religii - że ogłoszą: jest coś więcej!
Z drugiej strony religie bardzo chciałyby być ważne, bardzo próbują swój przekaz emocjonalnie wyróżnić. Często jest to przekaz aż do przesady. Czasem do głupiej, absurdalnej przesady...
Trochę z tego pragnienia "zrobimy wszystko bardziej", a trochę z chęci wywyższenia się małych ludzi, którym zamarzyło się bycie wielkim autorytetem, powstaje moralizatorstwa toksyczne, oparte o przesadę, która już przekroczyła granicę absurdu. Niektórzy moralizatorzy, rozpędzeni w swoim pragnieniu nie bycia zlekceważonym, a więc próbujący zmaksymalizować sugestie prezentowanego nauczania, jakby nie byli w stanie się zorientować, iż ich przesadny przekaz zagubił w ogóle sensowność, że stał się wewnętrznie sprzeczny.
Jednym z bardziej wyrazistych przykładów przekroczenia owej granicy sensowności w moralizatorstwie, jest kładzenie nacisku na wielką, niezbywalną grzeszność człowieka. Są tacy moralizatorzy religijni, którzy na wmawianiu wszystkim wielkiej (choć de facto bliżej nieokreślonej) winy opierają sens i cel całej religii. Oni nie zauważyli, że jeśliby tak było, że to ta wielka, nie dająca się zbagatelizować wina, a do tego wina z nie do końca sprecyzowanego powodu, miałaby być kluczem do duchowości, istnienie człowieka w ogóle zaczyna się jawić jako coś z natury błędnego i wadliwego. Po co miałby w ogóle trwać ten człowiek, który jest zły, grzeszny i obarczony winami zarówno własnymi, jak i bliżej nie sprecyzowanymi grzechami przodków - z grzechem pierworodnym włącznie?...

Jest taki kierunek w religii, w dużym stopniu chrześcijańskiej, który określiłbym jako "presję wdeptywaniem w ziemię", w którym w centrum przekazu jest skupienie się na tym, jak to człowiek sam z siebie jest właściwie "zakałą świata", bo jego wstrętna nieusuwalna grzeszność tylko kala ten świat, obrażając istoty doskonalsze, a w szczególności Boga. W ramach tego kierunku mentalnego człowieka należy przede wszystkim uświadamiać w jego winach i grzechach - uświadamiać i wdrażać do nieustannego kajania się, graniczącego ze wstrętem do własnego człowieczeństwa. Zaś kajać się należy za wszystko, bo we wszystkim co człowiek sobą reprezentuje jest ta wstrętna grzeszność. Więc - rzekomo - nie ma niczego lepszego moralnie dla człowieka, tylko to potępianie się i kajanie, ekspiacje na wszelkich możliwych poziomach i desperackie wołanie do Boga o przebaczenie.
O przebaczenie ZA CO?
Właściwie to często to pytanie niespecjalnie pada. Trzeba się (w ramach tego kierunku) kajać i żebrać o przebaczenie za wszystko - z winy popełnione i niepopełnione, niejako za własne wstrętne istnienie...
Niektórzy zdają się wierzyć, że taka właśnie postawa jest szczytem poprawności religijnej i zawierzenia Bogu, że to o to w religii przede wszystkim chodzi. Ja uważam, że ten skrajny, przesadny kierunek jest bardziej dziełem Szatana niż Boga. To Szatanowi zależy na tym, aby tę winę - która normalnie, uczciwie byłaby związana z tym, co człowiek szczerze czuje, co rozumie - odrealnić do postaci jakiegoś uogólnionego wstrętu do własnej natury. To Szatan pragnie potępienia człowieczeństwa, to Szatan chciałby aby - poprzez zastąpienie winy realnej, jakimś takim rozmytym, nieokreślonym konceptem uogólnionego grzechu - skołować człowieka do takiego poziomu, w którym ten CZŁOWIEK NIE BĘDZIE JUŻ W STANIE ROZPOZNAWAĆ dobra i zła, bo wszystko mu się wtopi w jedno wielkie zło jego wstrętnej egzystencji. Wtedy to człowiek nie będzie w stanie dostrzec żadnej nadziei, a za nią żadnej wolności, bo "jasnym stanie się", że ten człowiek - z samej swojej istoty - jest nikim, jest bezwartościowy.
Moralizatorzy toksyczni swoją apoteozą kajania się na maksa niby okazują uniżenie, niby są pokorni. Jednak z powodu sprowadzenia sprawy do skrajności konstruują obraz związku człowieka i Boga tak bardzo jednostronny, tak bardzo skoncentrowany na kajaniu się, że w nim już nie ma miejsca na inne aspekty rozwoju duchowego, a przede wszystkim wciąż dźga pytanie: czy tak bardzo mierna istota, jaką jest w tym obrazie człowiek, nie jest czasem pomyłką Boga, który tego człowieka stworzył?...

Poza tym obraz odpowiedzialności człowieka, w którym prym wiodą nie winy realne, dające się zdiagnozować w sumieniu, a winy wmawiane i uogólnione, zniechęca do
pracy nad sobą, do poprawy. Bo gdy główną częścią winy naszej osoby jest to co niediagnozowalne, to co trzeba sobie wmawiać, nie zaś co wzięło się z realnych decyzji w naszym życiu, to powstaje obraz, w którym i tak co by człowiek nie zrobił, to niewiele jest w stanie naprawić. Traci wtedy też sens doskonalenie się - bo i tak główna przyczyna człowieczego skalania jest poza władzą tego człowieka. Do takiego właśnie wniosku chciałby doprowadzić człowieka Szatan - do przeświadczenia, że żadne wysiłki w celu poprawy nie mają sensu, że "można jedynie siąść i płakać".

Moralizatorstwo toksyczne lubuje się przekazie: człowieku jesteś winny, a czego byś nie robił, to będziesz winny; a może wręcz jak coś będziesz robił, to będziesz wręcz winny bardziej, bo tak w ogóle to najlepiej byłoby abyś o niczym nie decydował, nie myślał samodzielnie, nie zastanawiał się nad swoim doskonaleniem, tylko się kajał, kajał, kajał...

Moralizatorstwu toksycznemu, skrajnemu czasem trudno jest wewnętrznie powiedzieć swoje osobiste NIE! Bo człowiek wtedy staje przed oskarżeniem: oooo, widzisz!?... Chcesz się wymigać od winy! Pyszny jesteś! Bogu nie zaufałeś!... :fight: :fight: :fight:
A może właśnie jest odwrotnie?...
- Może zaufał Bogu ten, kto także na polu uznawania swoich win uznał jakąś formę zdrowego rozsądku? Może właśnie bardziej uczciwy i szczery przed Bogiem jest ten, kto przyjmuje - owszem - swoją winę, ale tę, którą czuje w swoim sumieniu i w wielkości, którą mu właśnie to jego sumienie ukazuje?... Może właśnie zaufaniem Bogu jest także jakaś forma uznania, iż muszę posługiwać się tym co mam - własnym rozumieniem i odczuwaniem, a nie bliżej niesprecyzowanymi domniemaniami "jak to jestem winny w tym, co nawet nie wiem, czym jest". Może to zaufanie Bogu, jako dawcy człowiekowi jego mocy rozpoznawczych jest tym bardziej przez Boga uznanym?...
Akurat ja tak wierzę. :think:

Oczywiście ufać sobie też nie można do końca. Więc nie zamierzam głosić, iż każde nasze rozpoznanie na pewno okaże się słuszne. Ale nic innego niż te nasze rozpoznania w istocie nie mamy. Bo nawet rozpoznanie, że powinniśmy się zastosować nie do własnej intuicji, a do wskazań jakiegoś zewnętrznego autorytetu...
... też ostatecznie okazuje się naszym własnym rozpoznaniem. :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:55, 03 Cze 2022    Temat postu: Re: O toksycznym moralizatorstwie religijnym

W tym temacie mój komentarz zamieszczony w wątku http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/az-nie-do-pomyslenia,21273.html
Michał Dyszyński napisał:
Od jakiego czasu widzę retorykę Putina jako swego rodzaju kwintesencję UPADKU WARTOŚCI.
W ramach tego, co nam oferuje od jakiegoś czasu państwo rosyjskie, cóż mamy?...
- Czy w państwie rosyjskim w ostatnich 20 latach powstał jakiś produkt, który by pchnął do przodu technologię świata?
Ja nie znam takiego produktu.
Czy państwo rosyjskie zaoferowało w ogóle coś dobrego państwom ościennym?...
- Trudno jest coś takiego znaleźć, bo raczej próbowała jedynie wymuszać ustępstwa, stawiać własne warunki. Oczywiście gaz i surowce były innym państwom oferowane, ale interesownie, na warunkach biznesowych rozliczeń.
Co NAJLEPSZEGO państwo rosyjskie ma do zaoferowania światu?
Ano chyba to, że może...
nie zbombarduje kogoś atomówkami!

Najlepsze co może zrobić bandzior, to to, że kogoś nie pobije. Bo przecież nie to, że coś pozytywnego ma do zaoferowania. Bo nic pozytywnego bandzior przecież nie ma. Najlepsze co, ma to, to że się będzie zachowywał jakby go nie było.
Totalny upadek wartości w ludzkim znaczeniu!

To czym może dzisiaj negocjować państwo rosyjskie, to nie, że ma jakieś dobro do zaoferowania, ale że ma zło, którego - jeśli zechce - nie uczyni. :(
Czy może być większe pozbawienie się przez państwo rosyjskie wartości w znaczeniu pozytywnym?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin