Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Paradygmat ekspansji

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:02, 20 Wrz 2021    Temat postu: Paradygmat ekspansji

Funkcjonowanie psychiki człowieka zdaje się funkcjonować w oparciu o szczególny paradygmat o ogólnym charakterze - chodzi o EKSPANSJĘ OSOBOWOŚCI.

Trudno będzie mi to wytłumaczyć, tym bardziej, że dopiero pewne myśli w tym zakresie jakoś się u mnie jawią, dopiero zaczynają docierać, ale - przynajmniej dla uniknięcia zapomnienia o sprawie - chcę co nieco napisać o tej idei.

Kwestie o których myślę, są bliskie poglądom Friedricha Nietzsche, jego idei woli mocy. Paradygmat dążenia do mocy, okazywania własnej osoby na zewnątrz, ale także doskonalenia się jest w gruncie rzeczy tym, co buduje wspomnianą ekspansję.

Aby cokolwiek przedsięwziąć niezbędna jest jakaś forma woli. Rodzimy się z pewnymi prototypami zadziałania naszej woli - już niemowlę płacze, aby przypomnieć o sobie swoim rodzicom, aby okazali mu swoje wsparcie, zainteresowanie. Potem starsze dziecko próbuje zwrócić na siebie uwagę, także zaistnieć w grupie rówieśników. Bardzo niewielu wybiera kiedyś wycofanie się z życia społecznego, aby zostać eremitą. Napędzają nas liczne pragnienie - pokazania, że się jest kimś, sukcesu na różnych polach, czy choćby przypomnienia o sobie społeczności, z którą jesteśmy związani.

Niejeden na to pomyśli, może powie: ależ to jest oczywiste! To żadne odkrycie. Zajmij się, Michale czymś bardziej twórczym, niż "odkrywanie" rzeczy, które każdy zna i rozumie.
Moja odpowiedź tutaj jest następująca: owszem, nie jest żadnym szczególnym spostrzeżeniem, że ludzie ekspansywność przejawiają. Problem, odkrycia intelektualne zaczną się jednak, jeśli pójdziemy dalej z pytaniami:
Co nas pcha do tej ekspansywności?
Czy jej automatyzm/oczywistość nie czyni nas niewolnikami owej potrzeby?
Może da się coś w tym zakresie skonfigurować inaczej, z większym pożytkiem dla psychiki, emocji, intelektu?

Od jakiegoś czasu kontestuję bezwiedne, bezrefleksyjne postrzeganie rzeczywistości. Kontestuję nie jakoś wrogo (wciąż uważam, że bezwiedność ostatecznie ma swoje niezbywalne miejsce w działaniu umysłu i uczuć), ale w trybie: warto jest CHOĆ TROCHĘ ZROZUMIEĆ jak to w nas działa. Może w ten sposób uda się przewalczyć choć, dotykającego nas cierpienia?
Może zdobędziemy klucz do uniknięcia jakichś tam błędów rozumowania i przyjmowanych postaw?
Dlatego pochylam się nad tym pytaniem: co i dlaczego nas pcha w tym życiu do owej ekspansji?

Można się tu doszukiwać korzeni ewolucyjnych - jednostka która by nie była ekspansywna nie przeżyłaby, bo nie znalazłaby sobie pożywienia i zmarła z głodu. Ten świat na jaki trafiamy wymusza na nas pewne minimum ekspansywności. Wymusza też na nas ekspansywność biologia - choćby zaszytym w genach odczuciem nudy, naturalną ciekawością świata i potrzebą jego eksploracji.

Kanwą do założenie tego wątku była konstatacja, że nawet pewne problemy z dogadaniem się z ludźmi, z dyskusją z nimi wynikają z nieopanowania ekspansywności bezwiednej, ekspansywności polegającej na potrzebie pokonania przeciwnika w dyskusji. Wiele dyskusji zdaje się blokować swoją konstruktywność, zdolność do dogadania się nawzajem tylko przez to, że jedna ze stron (często obie) koniecznie w owej dyskusji pragnie coś wygrać, wykazać jakąś formę swojej wyższości. Efektem zadziałania takiego paradygmatu wygrywania jest filtrowanie rozpoznań pod kątem tego, co jest postrzeganie jako użyteczne narzędzie walki vs to, co ogólne, co nie służy wypromowaniu siebie. To zaś ostatecznie buduje dyskusje, w których przestaje już chodzić o wyjaśnienia spornych kwestii, lecz celem staje się jakieś wykazanie personalnej wyższości (najczęściej nawet wyższości nijak nie zdefiniowanej konkretnie, odczuwanej intuicyjnie).
Ja przynajmniej tak odbieram sporą część w dyskusji z ludźmi, że gdy próbuję co niektórych zainteresować jakimś zagadnieniem, to ów ktoś swojego analitycznego umysłu na to zagadnienie nie kieruje, lecz szybko schodzi na temat personalny, np. na stwierdzenia typu "Michale, tu robisz mnóstwo błędów, Michale przegrałeś, to ja mam tu wyższość, a nie ty!". I zainteresować kogoś samym tematem nie bardzo się daje.

Problem powyższy utrudnia jeszcze to, że ludzie najczęściej nie diagnozują w sobie głębszych powodów psychicznych, dlaczego coś robią, albo dlaczego robią coś w taki, a nie inny sposób. Niektórzy pozornie rozmawiają o temacie, pozornie próbują podejść do zagadnień merytorycznie. Takie przekonanie sami mają, bo przecież punkt wyjścia jest merytoryczny, problem został postawiony. Czyli - rzekomo - merytoryczni są. Problem w tym, że gdy w tle wciąż kogoś wzywa paradygmat zwyciężania personalnego, czy też agitowania w sprawie, której jest rzecznikiem, to myśl takiej osoby nie jest swobodna.

Paradygmat ekspansji w wielu przypadkach funkcjonuje przeciw swobodzie myśli.
Gdy koniecznie ktoś chce przeforsować swoje, to automatycznie i mimowolnie filtruje rozpoznania rzeczywistości pod katem tego celu. Oznacza to pomijanie wielu istotnych okoliczności, skrzywianie prawdy o sprawie. Dlatego, aby myśleć rzeczywiście w sposób wolny, niezbędne byłoby usunięcie na start wszelkich początkowych nastawień, sympatii, celów dodatkowych wpływających rozpraszająco, blokująco, czy wymuszających określony, z góry założony kierunek postrzegania.
Inaczej mówiąc, postrzeganie tylko wtedy jest postrzeganiem pełnym i poprawnym, gdy nie jest zakłócone różnego rodzaju presją realizacji celów innych, niż samo dostrzeżenie wszystkiego, co do dostrzeżenia by było. Kapitalną ilustracją tego problemu z postrzeganiem jest ten materiał wideo. Jeśli ktoś nie miał jeszcze z nim kontaktu, to nie będę psuł zabawy (i ważnego spostrzeżenia końcowego), lecz podam linka https://www.youtube.com/watch?v=vJG698U2Mvo z "instrukcją obsługi, którą koniecznie trzeba zastosować oglądając owo wideo. Celem jest bardzo dokładne, wykluczające pomyłkę, policzenie wszystkich podań piłki pomiędzy uczestnikami powyższej scenki. Ile dokładnie (!) razy piłka została podana?
Ci, którzy znają już to wideo, zapewne będą wiedzieli o czym tu piszę.

W każdym razie teza, do której zmierzam jest następująca:
Aby postrzegać obiektywnie świat niezbędne jest pozbycie się z nastawień wewnętrznych właściwie wszelkich celów innych, niż sama ciekawość, niż pragnienie dostrzeżenia czegoś nowego.
Co to oznacza?
Oznacza to m.in. i to, że wszyscy którzy do postrzegania rzeczywistości dorzucają jakieś swoje dodatkowe pragnienia, cele, potrzeby, nastawienia nie odczytają rzeczywistości jako takiej, tylko bliżej nie określoną mieszaninę tego co zewnętrzne z tym, co przez własny umysł i uczucia (w dużym stopniu nieświadomie) jest tworzone. Jeśli nie wyczyścimy zatem sobie umysłu i pola pragnień osobistych do pewnego rodzaju pustki, to powinniśmy założyć, że zapewne nasza percepcja jest zaburzona, a wnioski z niej wynikająca są - w nie diagnozowalny sposób - błędne.

Bardzo niewielu chce się tej okoliczności przyjrzeć. A już szczególnie niewielu próbuje ten wniosek zastosować do samego siebie. Nie, ekspansywność życiowa, predefiniowane cele, których realizację nakazuje nam biologia i kulturowy kontekst życia "podpowiedzą" naszemu systemowi oceny rzeczy, że nie chodzi o jakiś tam obiektywizm, nie chodzi o postrzeganie niezmącone, lecz właśnie o realizację owych celów - w szczególności takich celów jak:
- pokonywanie wrogów (wcześniej tych wrogów sobie wyszukiwanie, kompletowanie)
- promowanie swojej osoby
- obrona swojego ego, swojej ważności, obrazu pozytywnego własnej osoby
- obrona ogólnie tego, z czym się identyfikujemy.
Problem w tym, że bez owego spojrzenia w duchu obiektywizmu, jakoś niezależnego, odartego z paradygmatu ekspansji naszości, a skupionego na samym JAK TO JEST (zewnętrznie), nie wiemy właściwie nawet tego, czym ta prawdziwa naszość jest? Bo w postrzeganiu mamy wszystko razem wymieszane, bo nie wiemy co pominęliśmy (jak z tym gorylem).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:17, 20 Wrz 2021    Temat postu: Re: Paradygmat ekspansji

Myśl główną z tego wątku można by przedstawić też sformułowaniem:
Myślenie obiektywne będzie w jakiś sposób zawsze przeciwne działaniu.
Związane jest to ze spostrzeżeniem, że ludzie czynu raczej nie są tytanami myśli, a z kolei owi tytani myśli nie brylują w zakresie opanowania świata materialnego, ani nie odnoszą sukcesów społecznych.
Jest tak trochę dlatego, że czas nie jest z gumy, więc jak ktoś poświęcił go na przemyślenia, to - siłą rzeczy - zostało mu go mniej na praktyczne działanie, ale przede wszystkim dlatego, że do tych przeciwstawnych celów, potrzebne są w jakiś sposób przeciwne umiejętności, konkurujące ze sobą nastawienia.
Sukces w życiu, w świecie opiera się na NAGINANIU DO CELU, pomijaniu aspektów, które nie są dla sukcesu użyteczne. Postrzeganie obiektywnie jest oparte o paradygmat odwrotny - o nie pomijanie żadnej okoliczności, bo może ona okazać się przecież tym odkryciem, o którym w naszym poznaniu chodzi. Odkrywanie jest najskuteczniejsze wtedy, gdy porzucamy schematy, zaczynając dostrzegać to, co inni przeoczyli właśnie dlatego, że według schematów postrzegali, czyli zawsze postrzegali w tej samej koleinie, czyli wciąż wychodziło im to samo co wcześniej - to co już inni rozpoznali, co jest znane.

Odkrywcami zostają ci, którzy są w stanie postrzegać odrzucając schematy postrzegania i myślenia swoich poprzedników.

Do tych schematów, które blokują odkrywczość umysłu zaliczyć też należy domyślne paradygmaty społeczne - właśnie ekspansji, sukcesu, walki o to co "nasze", identyfikacji z grupami, z tym, co powszechne w świadomości.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:20, 20 Wrz 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:00, 20 Wrz 2021    Temat postu: Re: Paradygmat ekspansji

Michał Dyszyński napisał:
Odkrywanie jest najskuteczniejsze wtedy, gdy porzucamy schematy, zaczynając dostrzegać to, co inni przeoczyli właśnie dlatego, że według schematów postrzegali, czyli zawsze postrzegali w tej samej koleinie, czyli wciąż wychodziło im to samo co wcześniej - to co już inni rozpoznali, co jest znane.

Odkrywcami zostają ci, którzy są w stanie postrzegać odrzucając schematy postrzegania i myślenia swoich poprzedników.

Do tych schematów, które blokują odkrywczość umysłu zaliczyć też należy domyślne paradygmaty społeczne - właśnie ekspansji, sukcesu, walki o to co "nasze", identyfikacji z grupami, z tym, co powszechne w świadomości.

Ale - jak w to zwykle bywa - sprawa wcale nie jest tu taka jednowymiarowa, ani nie jest prosta, czy jednoznaczna.
Odrzucanie schematów samo nie może stać się absolutnym paradygmatem (wtedy samo stałoby się schematem).
Spora część odkryć powstała właśnie jako efekt ZAAWANSOWANEGO UŻYCIA SCHEMATÓW.
Czyli - ktoś by tu słusznie zauważył - jak to jest, Michale? Tak, czy na odwrót?... :fight:

Mamy tezę - schematy blokują postrzeganie i odkrywczość.
Mamy antytezę - schematy, odpowiednio zastosowane, mogą stać się mechanizmem odkryć.
Po Heglowsku, dialektycznie należałoby tu skonstruować syntezę. Co nią jest?...
Syntezę da się poprawnie skonstruować wtedy, gdy do układu dołożymy aspekt CZASU.
A więc można w jednym czasie stosować schematy, nawet eskalować je w działaniu, podczas gdy np. z dzień dwa, albo tylko za godzinę starać się podejść do tego samego zagadnienia wyczyszczając percepcję z wszelkiego schematyzmu. Skonfrontowanie ze sobą wyników działania obu tych "sesji" - celowej i nakierowanej na nieobciążony nastawieniami odbiór może stać się (wg jak najbardziej powinno) celem osobnej analizy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:01, 20 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin