Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pisząc to jako symetrysta...

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:58, 29 Gru 2023    Temat postu: Pisząc to jako symetrysta...

Uważam się za symetrystę.
Symetryzm w tym rozumieniu, o który mi chodzi sprowadza się z grubsza do respektowania znanej od dawien dawna reguły, ktorą się określa czasem mianem "złotej zasady", w Wikipedii: [link widoczny dla zalogowanych]: Złota reguła etyczna (zasada wzajemności) — zasada etyczna „traktuj innych tak, jak ty byś chciał być traktowany”; może być również określana w wersji negatywnej: „nie czyń innym tego, czego nie chcesz, by czynili tobie”.
Choć jako symetrysta traktuję rzecz szerzej niż tylko w kontekście etycznym, lecz także na płaszczyźnie epistemicznej, filozoficznej.
Właśnie na płaszczyźnie epistemicznej symetryzmem najbardziej chcę się zająć tutaj. Tutaj zasada ta przybierze inną postać niż ta stricte znana z etyki: jeśli uważasz, że jakiś zarzut stosuje się do twojego oponenta, to najpierw sprawdź, czy równie dobrze nie stosuje się on wobec ciebie. Albo w wersji pozytywnej: jeśli uważasz, że jakiś argument wskazuje coś na korzyść twoich przekonań, to sprawdź najpierw, czy nie jest czasem tak, ze równie dobrze stosuje się on do ich zaprzeczenia.
Ogólnie by można powiedzieć, że każdy zarzut, pochwała, argument, rozumowanie należy sprawdzać na obie strony - tak w kontekście na plus swoich przekonań, jak i przeciw nim.

Jak to działa u mnie praktyce?
- Podam na przykładzie: ostatnio postawiłem (staram się stawiać zarzuty dość ogólnie) pewnej liczbie dyskutantów, z którymi dyskutowałem zarzut, iż nie przyjmują praktycznie żadnych argumentów (sam się też spotkałem z podobnym zarzutem z zewnątrz wobec mnie). Zarzut wziął się z obserwacji, iż jakaś część dyskutantów w ogóle nie jest w stanie dyskutować o potencjalnych własnych nieścisłościach, błędach w argumentacji i właściwie bezrefleksyjnie odbija piłeczkę, działając wobec zarzutu na zasadzie "a ty to ...". Jest tu na sfinii taki dyskutant, który praktycznie nigdy inaczej nie odpowiada na zarzuty jak kontratakiem, czyli samemu stawiając zarzut (albo taki sam, albo inny). Jeśli tak jest, że mój zarzut o to nie obsługiwanie przez innych dyskutantów krytyki, miałby być słuszny, to ja uważam za obowiązek postawienie go (samodzielnie) też samemu sobie. Więc stawiam też niniejszym sobie ów zarzut: ty, Michale, też absolutnie wyjątkowo przyjmujesz czyjeś racje (bo jednak są ewidentnie przypadki, gdy własne błędy uznaję). I dalej wobec siebie stosuję też kolejny wymóg: Michale, wytłumacz się!
Mam się wytłumaczyć, dlaczego gdy ktoś mi coś zarzuca, to ja najczęściej odpieram ten zarzut, uznając go za niezasadny. I przyznam, że tak jest. Jeśli coś mnie tu tłumaczy, to to, że nie ignoruję tych zarzutów, nie neguję ich bezrefleksyjnie. Staram się też nie reagować bezrefleksyjnym kontratakiem. Jeśli zarzut nie jest jawnie i ewidentnie bałamutny, w złej wierze czynionym, to staram się nad nim przynajmniej trochę zastanowić.
I druga ważna sprawa - jeśli czyjś zarzut uznaję za niezasadny, to mam (przynajmniej sobie samemu) PODAĆ POWÓD DO TEGO. Powód nie może być z gatunku ad personam, emocjonalny, jakiś taki "na każdą okazję", tylko ma być związany z treścią zarzutu, ma podejmować jego ostrze, wyjaśniając kwestię. Tylko jeśli taki powód umiem podać, to zaliczam sobie odrzucenie cudzego zarzutu za jako tako poprawne ("jako tako" sugeruje, że oczywiście nic w moim rozumowaniu nie uznaję za absolutne, a więc i ta klasyfikacja może się zmienić).
Podam tu też ogólne typowe powody, dla których nie zmieniam się (swoich poglądów) na czyjeś życzenie:
1. Po pierwsze mam zasadę, że pryncypialnie odrzucam zarzuty nieumotywowane.
2. Po drugie mam zasadę, że pryncypialnie odrzucam zarzuty połączone z wywieraniem na mnie presji emocjonalnej, czy też jawnej manipulacji. (czasem od tej reguły odstępuję, ale tu muszą być silne powody)
3. Po trzecie mam zasadę, że nawet jeśli jakiś motyw ktoś podał, a do tego nie wykryłem, aby stosował manipulację wobec mnie, to aby mnie przekonać, dyskutant musi się wykazać przynajmniej równym mi zrozumieniem mojej sytuacji, moich przekonań, rozumowania. Muszę się zorientować, że mogę z nim dyskutować jak równy z równym, czyli że nie on nie ignoruje moich argumentów, widać, że zna te argumenty, które ja znam, umie bronić swojego stanowiska na polu intelektualnym (bo obrona poprzez wywieranie presji emocjonalnej wciąż dyskredytuje w moich oczach dyskutanta, stawiając go na pozycji manipulanta, potencjalnego kłamcy, a może nawet wroga).
Te powody stosuję ogólnie - czyli niezależnie od problemu, niezależnie od dyskutanta. Stosuję je też symetrycznie w tym znaczeniu, iż sam staram się nie manipulować, staram się podawać uzasadnienia dla swoich sugestii i podejmować dyskusję wszędzie tam, gdzie widzę, że mam po drugiej stronie partnera, który też podejmuje moje argumenty, umie przyjąć zarzut i wytłumaczyć się z niego.
Dyskredytują też w moich oczach dyskutanta pewne jawne "chwyty", które uważam za odejście od rzetelności intelektualnej. Do tych chwytów zaliczam:
- Szybkie przechodzenie do ad personam
- Odbijanie bezrefleksyjne zarzutów, czyli gdy widzę, że mój oponent kompletnie nie jest zdolny do samokrytyki.
- Próby posadowienia się na wyższej pozycji, próby stania się w dyskusji autorytetem, zamiast utrzymywania równości stron (nie oczekuję, że ktoś będzie się poniżał, ma być równość).
W tym ostatnim aspekcie znowu ujawnia się mój symetryzm - oczekuję RÓWNOŚCI w zakresie tego, jak traktowane są argumenty. U mnie nikt nie jest z zasady autorytetem, czyli dyskutantem, którego opinie należałoby przyjmować na innej zasadzie, niż w oparciu o rozumowanie, które przedstawia - ani ja, ani mój oponent.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:16, 29 Gru 2023    Temat postu: Re: Pisząc to jako symetrysta...

Michał Dyszyński napisał:
Uważam się za symetrystę.

W fizyce znane jest twierdzenie Noether [link widoczny dla zalogowanych]. Jego treścią jest z grubsza utożsamienie ze sobą koncepcji symetrii i koncepcji prawa zachowania. Każda wielkość, która jest zachowana (nie zmienia się, pomimo zmiany innych parametrów) jest związana z jakąś formą symetrii.

Ja postrzegam to twierdzenie jako coś wskazującego prawdę ogólną: wszystko co jest trwałe, ma w sobie zawartą jakąś formę symetrii. Czasem nie jest łatwo sformułować, o jaką symetrię chodzi, ale w końcu jakąś się da wskazać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:08, 30 Gru 2023    Temat postu: Re: Pisząc to jako symetrysta...

Symetrie w fizyce i symetrie w życiu...
To ma bardzo podobną naturę. Tu dotykamy takiej bardzo głębokiej teorii wszystkiego.
Dlaczego można mówić o "życiowych symetriach"?...
Coś, z definicji jest "symetryczne", gdy po wykonaniu operacji (przekształceniu) otrzymamy to samo, co było początkowo. Symetria osiowa oznacza, ze po odbiciu względem osi, otrzymamy tę samą figurę, co była na start. Podobnie symetria środkowa da taki efekt po odbiciu względem punktu. A w życiu?...
W życiu mamy "symetrię" w takim np. sensie, że po wykonaniu czegoś, też wychodzi (z grubsza) na to samo co było - COŚ SIĘ ZACHOWAŁO, NIE ZMIENIŁO. Symetria oznacza, iż zmieniają się okoliczności, dokonują się przekształcenia, dzieje się wiele, ale coś w tym wszystkim pozostaje niezmienne.
Człowiek odpowiedzialny jest w tym sensie "symetryczny", że choć wiele się zmienia w świecie, on jest niezmienny - co zadeklarował, to będzie zrealizowane. Świat wokół dzieje się po swojemu, ale pewne rzeczy pozostają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:59, 28 Lut 2024    Temat postu: Re: Pisząc to jako symetrysta...

Symetryzm traktuję jako główny argument, podstawę mojej WIARYGODNOŚCI, kompetencji, ogólnie wartości. To na symetryzmie, na tym, czy jestem w stanie się w nim utrzymać, opiera się to, że w ogóle miałbym prawo uważać swoje przekonania za jakkolwiek słuszne, czyli wykraczające poza przekonania wygenerowane losowo.

Jeśli ocena, którą formułuję wobec innej osoby miałaby być bowiem jakkolwiek zasadna (czyli odróżniająca się od kapryśnego, przypadkowego widzimisię), to właśnie dlatego, że ODNIOSŁEM JĄ TAKŻE DO SIEBIE, przetestowałem w jakimś stopniu na własnej skórze. To, czego nie odniosłem do siebie, a co zadeklarowałem o kimś, uznaję za losowe przypisanie, czyli coś bezwartościowego intelektualnie. To jest bzdura. Tak traktuję siebie.
Innych właściwie traktuję trochę podobnie, co oznacza, że jeśli np. u mojego partnera w dyskusji obserwuję chroniczną niezdolność do odniesienia swoich ocen także do własnej osoby (czy grupy/stada, z którą/ym ktoś się identyfikuje), to spodziewam się, iż oceny tej osoby będą nieobiektywne, będą zapewne festiwalem życzeniowego, kapryśnego rozładowywania swoich emocji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:57, 28 Lut 2024    Temat postu: Re: Pisząc to jako symetrysta...

Michał Dyszyński napisał:
Symetryzm traktuję jako główny argument, podstawę mojej WIARYGODNOŚCI, kompetencji, ogólnie wartości. To na symetryzmie, na tym, czy jestem w stanie się w nim utrzymać, opiera się to, że w ogóle miałbym prawo uważać swoje przekonania za jakkolwiek słuszne, czyli wykraczające poza przekonania wygenerowane losowo.

Jeśli ocena, którą formułuję wobec innej osoby miałaby być bowiem jakkolwiek zasadna (czyli odróżniająca się od kapryśnego, przypadkowego widzimisię), to właśnie dlatego, że ODNIOSŁEM JĄ TAKŻE DO SIEBIE, przetestowałem w jakimś stopniu na własnej skórze. To, czego nie odniosłem do siebie, a co zadeklarowałem o kimś, uznaję za losowe przypisanie, czyli coś bezwartościowego intelektualnie, bo nie zostało sprawdzone, czy mój zarzut w ogóle do KOGOKOLWIEK się stosuje, czy czasem nie jest tak, że to, co zarzucam i tak jest 100 razy lepiej wykonane, niż ja to potrafię, czyli że przyganiam jako kocioł garnkowi. Nie przetestowanie, czy ja umiem się obronić przed danym zarzutem oznacza, że zarzut jest życzeniowy, czyli stronniczy, zapewne bezzasadny.
Tak traktuję siebie, że nie uważam za godne mojej osoby i jej rozumu stosowanie bezzasasnych zarzutów.


Staram się jednak też zrozumieć logikę antysymetrycznego stawiania zarzutu. Będzie to intuicyjne rozumienie, ale chyba warto je rozważyć.
Uważam, że zasadność stawiania zarzutów tylko w jedną stronę, czyli odnosząc je zawsze do kogoś, a nigdy do siebie, związana jest z postawą WYGRYWANIA, KTO KOGO ZDOMINUJE STOSUJĄC SWOJĄ PRESJĘ.
Stawianie zarzutu jest oparte o następujący paradygmat:
- Oto ja, stawiający zarzut, czynię się z zasady kimś ponad innych, to ja stawiam zarzut, a wobec mnie nawet się nie pytamy, czy się będzie stosował.
- To ja coś głoszę, a mój upór, moja presja jest tu podstawą zasadności. Nie pytaj więc, czy zarzut stosuje się wobec mnie, czy nie.
- Przyjmę tylko taki zarzut, który postawi mi oponent jako SILNIEJSZY. Prawo silniejszego bowiem jest tu ponad wszelkie inne zasady.

Prawo symetrii wprowadza zatem logikę odwrotną wobec prawa, że po prostu zwycięża silniejszy, umiejący okazać dominację.
Prawo silniejszego jest też z zasady odrzuceniem dążącego do obiektywizmu intelektu. To przemoc i personalne względy mają tu wyższy priorytet niż dociekania sensów i słuszności zasad.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31396
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:11, 29 Lut 2024    Temat postu: Re: Pisząc to jako symetrysta...

Jestem symetrystą, co najczęściej oznacza, iż nie popieram w ciemno ugrupowań, organizacji, a idee i inicjatywy, które przejdą u mnie test zaufania, rozsądku, sensowności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin