Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pojęcie wiary - ale bez trywializowania

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:48, 14 Paź 2021    Temat postu: Pojęcie wiary - ale bez trywializowania

Dyskusje apologetyczne często dotykają pojęcia wiary. Scjentystycznie nastawieni dyskutanci wręcz biorą wiarę sobie na celownik, odmalowując ją na absurdalny sposób - jako przyjmowanie przekonań w oparciu o chaotyczne przesłanki, najczęściej wyłącznie z tego powodu, że "jacyś tam uwierzyć nam kazali, to my wierzymy, nie pytając o nic więcej...".
Nie chcę tutaj twierdzić, że taki paradoksalny sposób wierzenia nigdy nie występuje, bo chyba jest jakaś grupa ludzi, która wiarę w ten sposób traktuje. Ja jednak do nich nie należę. Chciałbym przedstawić alternatywę dla strywializowanego pojęcia wiary - i tutaj to czynię.

Wiara tkwi u podstaw KAŻDEJ zasadności
Wiara, rozumiana jako przyjęcie tezy w jakiejś tam postaci (owa "postać" jest osobnym, niezwykle ważnym problemem w tym zagadnieniu) jest zaszyta w każdej decyzji epistemicznej. Absolutnie każdej!
Same zmysły, choć niektórzy proponują oparcie się na nich jako remedium na problem bezzasadności wiar, w istocie nie tworzą bowiem żadnej postaci stwierdzalności. Zmysły dostarczają jedynie niezwerbalizowanego, nieobiektowego, czysto odczuciowego materiału do dalszej obróbki. To jest złudzenie, wynikające z uproszczenia i zaniechania głębszej analizy, gdy ktoś twierdzi, że rzekomo "zmysły go poinformowały, że jabłko spada". W rzeczywistości - w kontekście samego stwierdzenia "jabłko spada" - zmysły wykonały tylko cząstkę epistemicznej roboty - dostarczyły pobudzeń na siatkówce. Zmysły nie tworzą rozumienia! Jeśli ktoś stwierdza "jabłko spada", to w istocie ZINTERPRETOWAŁ obraz tego, co widzi ODNOSZĄC GO DO WSPOMNIEŃ DOŚWIADCZEŃ, jakie zgromadził. W rzeczywistości NAUCZYLIŚMY SIĘ interpretować obrazy podobne do tego, jakie widzimy gdy spada jabłko, w ramach pewnego frameworka, zawierającego całkiem pokaźny zbiór idei - konceptów: orientacja w przestrzeni góra - dół, wyodrębnianie obiektów, śledzenie położenia, ruch, wyodrębnienie kierunku tego ruchu... Sama kamera, nie powiązana z żadną formą interpretacji, rejestrując obraz będzie wypełniała ideę "mechanicznego zmysłu", bo przecież odbiera bodziec świetlny, jednak taka kamera nie wygeneruje nam konstatacji "jabłko spada", tylko zbiór zapisanych klatek, które nie dostarczają nam żadnej formy idei, konceptu. Idea spadania, a dalej dowiązanie jej do jakiegoś obrazu powstaje dopiero w umyśle, który ZAŁOŻYŁ (arbitralnie, kierując się swoim wyczuciem, wiarą) całą masę okoliczności:
- zbiór zapamiętanych wspomnień do porównania
- poprawność odczytu samych zmysłów
- poprawność wyodrębnienia obiektów, które wyinterpretował w obrazie
- poprawność wyinterpretowania z tego obrazu ruchu, jako przypominającego to, co wcześniej powiązał z ideą spadania.
To wszystko umysł przyjął na wiarę - "na wiarę" bo nie da się wskazać innego źródła owego przyjęcia, jak sam ów umysł - jego doświadczenia, odruchy, indywidualność. Zewnętrzność dostarczyła tu materiału, ale obróbka tego materiału nastąpiła już w oparciu o zasoby indywidualne, o konkretny umysł, który dokonał licznych redukcji w postrzeganym doświadczeniu, wyabstrahowania obiektów, powiązania ich z tym, co wcześniej zgromadził. To wszystko jest formą wiary - arbitralnej wiary.

Kiedy jakaś konstatacja miałaby szansę arbitralną wiarą nie być?
- Funkcjonalnie patrząc na sprawę mogłoby to nastąpić jedynie w tym przypadku, gdy owa konstatacja jakoś odseparowała się od jakiegokolwiek indywidualnego aspektu postrzegania. Niearbitralny (bo NIE DECYDUJĄCY W ŻADEN SPOSÓB) może być zatem jedynie automat, który literalnie każdy etap tworzenia efektu końcowego, mechanicznie zamienia w produkt do kolejnego etapu.
A nawet taki automat jest niearbitralny tylko w wewnętrznym sensie! On jest niearbitralny dopóki nie spytamy o to, KTO GO ZBUDOWAŁ I ZAPROGRAMOWAŁ. Bo z kolei w samej konstrukcji i programie działania automatu znowu mamy zaszytą arbitralność i decyzje - indywidualne, powiązane z jakąś formą wiary w wypełnianie się jakichś celów - twórcy automatu.
Tak więc całkowite "wyczyszczenie" przestrzeni bytów z aspektu wiary byłoby możliwe dopiero wtedy, gdy usuniemy z tej przestrzeni każdy rodzaj twórczości, a więc i świadomości. Brak wiary jest równoważny brakowi świadomości.

Tu oczywiście pewnie narzuci się spostrzeżenie, że jedna wiara jest innej wierze nierówna. Tocząc dyskusję (już nieco rozsądniejszą, niż związaną z prostackim trywializowaniem wiary) o zasadności stwierdzeń przeciwstawiamy sobie
- wiarę chaotyczną, właśnie taką jak opisano na początku - gdy ktoś wierzy, bo mu powiedziano, albo mu nagle coś do głowy wpadło, a żadnych innych przesłanek nie ma.
z
- wiarą OFERUJĄCĄ POWIĄZANIA z...
... no właśnie z czym?
-Ano z innymi wiarami, rozpoznaniami rzeczywistości, wspomnieniami.

Odrzucając zatem prostacko strywializowaną wizję wiary jako czegoś zawsze chaotycznego i bezzasadnego, lądujemy w obrazie, w którym wiara - choć wciąż opiera się o jakąś postać arbitralności, o podjęte decyzje osoby - jednak POSIADA DOWIĄZANIA DO SZERSZEGO ROZUMIENIA, do dodatkowych doświadczeń, wspomnień, doznań.
Tak rozumiana wiara balansuje się już gdzieś w okolicy konceptów wiedzy, doświadczenia, wyboru związanego z uznaniem jakichś form zasadności. W każdym razie na pewno nie jest wiarą chaotyczną.

Warto by tu na koniec zauważyć, że - opisany wyżej obraz nietrywialnej wiary - skłania do wniosku, iż od wiary zaczyna się właściwie WSZYSTKO w przestrzeni zasadności.
To ZAŁOŻENIAMI - przyjętymi na wiarę - interpretujemy to wszystko co nas otacza, a co potem miałoby zostać zredukowane do jakiejś konstatacji, jakiegoś stwierdzenia. Wszystko zaczyna się od wiary. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:51, 14 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31361
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:43, 16 Paź 2021    Temat postu: Re: Pojęcie wiary - ale bez trywializowania

Michał Dyszyński napisał:
Kiedy jakaś konstatacja miałaby szansę arbitralną wiarą nie być?
- Funkcjonalnie patrząc na sprawę mogłoby to nastąpić jedynie w tym przypadku, gdy owa konstatacja jakoś odseparowała się od jakiegokolwiek indywidualnego aspektu postrzegania. Niearbitralny (bo NIE DECYDUJĄCY W ŻADEN SPOSÓB) może być zatem jedynie automat, który literalnie każdy etap tworzenia efektu końcowego, mechanicznie zamienia w produkt do kolejnego etapu.
A nawet taki automat jest niearbitralny tylko w wewnętrznym sensie! On jest niearbitralny dopóki nie spytamy o to, KTO GO ZBUDOWAŁ I ZAPROGRAMOWAŁ. Bo z kolei w samej konstrukcji i programie działania automatu znowu mamy zaszytą arbitralność i decyzje - indywidualne, powiązane z jakąś formą wiary w wypełnianie się jakichś celów - twórcy automatu.

Ten aspekt rozważań chciałbym dokładniej skomentować.
Na start potrzebne jest spostrzeżenie, zawarte w podkolorowanym fragmencie, czyli uświadomienie sobie, że każda konstatacja w istocie będzie odpowiadała na JAKIEŚ PYTANIE, że stanowi ona skierowanie uwagi odbiorcy konstatacji w jakimś kierunku. Proces myślenia jest zawsze KIERUNKOWY, jest grą wektorów, które "ciągną" nam rozumowanie w jakąś stronę. Ta okoliczność chyba umyka bardzo wielu osobom, filozofującym na temat poznania. Rozważają oni często idee "same w sobie", tak jakby one "były" niezależnie, jakby nie potrzebny był im obserwator - ktoś wskazujący na coś tam, wytyczający cel poznawczy. W rzeczywistości jednak nie ma konstatacji całkiem oderwanej od celu poznawczego (nie rozważam tu opcji konstatacji chaotycznych, niezrozumiałych). Cokolwiek stwierdzamy, w istocie podpinamy owo stwierdzenie pod jakiś wektor poznawczy, pod wytyczenie kierunku w jaki celuje nasze mentalne postrzeganie. To jednocześnie oznacza, że nie bardzo jest jak wyobrazić sobie postrzeganie tak samo w sobie, oderwane od podmiotu. Podmiot poznający jest niezbywalny aspektem poznania. I właściwości owego podmiotu (w szczególności to, w co podmiot wierzy) są również elementem całej tej epistemicznej układanki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin