 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 12:53, 09 Gru 2024 Temat postu: Pokora na różne sposoby |
|
|
W religii chrześcijańskiej szczególną rolę pełni postawa pokory. Intuicyjnie niby wiadomo, czym ona jest. Ale czy na pewno?...
Mnie od dłuższego czasu zastanawia, jaki właściwie kształt powinna mieć pokora. A może też, jakiego nie mieć?...
Zacznę od takiej "pokory", której sam nie lubię, ale która przez pewną część ludzi jakby była ceniona. Ten rodzaj pokory, którą uważam w części nawet za toksyczną, polega przede wszystkim na uległości wobec władzy, albo też ogólnie wobec silniejszych od siebie. W tej postawie też umieszczam tych, co są pokorni wobec instytucji i przepisów prawa, co samo w sobie nie jest może złe, ale w czym bywa (nie zawsze!) zawarty dodatkowo pierwiastek jakiejś postaci twardego rygoryzmu, wyłączającego szczere odruchy serca. Ci, co są pokorni wobec władz i przepisów, którzy szanują też bliżej nieokreślony "porządek", mają problem ze szczerą wrażliwością. Nie twierdzę, że wszyscy z tej grupy są jakimiś zimnymi draniami, bo znam ludzi szanujących mocno władzę i prawo, którzy są w stanie nawet niezgorzej pogodzić to z jakąś postacią wrażliwości, ale inna grupa ma z tym problem.
Przyznam, że bardziej intuicyjnie niż rozumowo nie dowierzam ludziom, u których pierwiastek uległości wobec silniejszych i władzy jest wyjątkowo silny. Dla mnie to są ludzie, którzy potencjalnie stanowią zagrożenie, w sytuacji gdy do władzy dochodzi jakiś nowy Hitler, czy inny satrapa. Takich ludzi już nic nie powstrzymywałoby przed drobiazgowym wykonywaniem zbrodniczych rozkazów. Nie dowierzam takiej osobowości, która ma silną słabość - podatność w swoim sumieniu, bo im władza jest w stanie wyłączyć te szczere odruchy, związane z odczuwaniem empatii ze słabymi, krzywdzonymi.
Tutaj docieramy do szczególnie trudnego, kontrowersyjnego zagadnienia pokory wobec samego Boga. Jaki właściwie "kształt" ma mieć ta pokora?...
Czy pokora wobec Boga jest po prostu rozszerzeniem tej formy pokory, jaką ktoś ma wobec władców?...
Czy dlatego się człowiek korzy przed Bogiem, że On może go wtrącić do piekła?... A w domyśle byłoby: gdyby Bóg nie miał mocy zsyłania do piekła, to wtedy bym sobie poszalał, bo już nic by mnie nie zatrzymało...
Jeśli kogoś głównie władza powstrzymuje przed czynieniem zła, to taki ktoś w sobie, w swoim wnętrzu jest złoczyńcą, a tylko na zewnątrz jest "dobrym człowiekiem". Jeśli ktoś w głębi swoich emocji, odczuwania ma zgniliznę i pragnienie gnębienia istot czujących, ale wykształcił bardzo silne bariery ze strony woli i rozumu, aby się ta zgnilizna nie objawiła, to właściwie czy mamy do czynienia z dobrym, czy złym człowiekiem?...
Spotkałem się z przekonaniem, że jak ktoś coś (dobrego) robi wbrew swoim spontanicznym odczuciom, ale z obowiązku i posłuszeństwa, to jest to bardzo chwalebna postawa, jakoś nawet lepsza niż wtedy, gdy np. inny człowiek to samo robi "z siebie". Ja tu mam odrębne zdanie. Co prawda nie neguję znaczenia tych barier rozumowych, które jednak należy w sobie wykształcić, aby różne impulsy spontaniczne nami nie rządziły, ale jednak jeśliby to miało być normą, że osobowość ludzka w środku - w emocjach i intuicjach - składała się z draństwa, złości, gniewu, nienawiści, w emocjach, a jedynie na zewnątrz prezentowana by była miła i sympatyczna buzia i życzliwość, to chyba coś tu by nie grało...
I podobnie jest z pokorą - jeśliby ta miała być jakąś taką zewnętrzną maską, interfejsem wobec świata, zaś w środku, w emocjach i intuicjach dominowałaby wielka żądza wywyższania się i pomiatania słabszymi, to chyba taka osobowość nie byłaby tą ostateczną, spełnioną.
Religie upodobały sobie pochwałę rygoryzmów i postawy uległości. Pod niebiosa potrafią wychwalać pokorę rozumianą jako posłuszeństwo autorytetom i władzy, co wiąże się z postawą ciągłego negowania spontanicznych odruchów w sobie. W ten sposób religie hodują sobie rzesze wiernych mentalnie rozdwojonych - gniewnych, pełnych złości i niespełnienia wewnątrz, a układnych i uprzejmych na zewnątrz. I jeszcze gdyby to był tylko stan początkowy, to nawet bym tego nie krytykował. Rzeczywiście tak bywa, że osobowości startują swoją ścieżkę życiową od stanu mocno nieuporządkowanego, w którym instynktowne gniewne emocje po prostu są. Negowanie tego, że mam w sobie jakąś emocję, która wygląda na złą nie służy niczemu dobremu. Byka trzeba brać za rogi i pokonywać go. Więc jeśli mamy w sobie złe emocje, to też powinniśmy coś z tym zrobić, a nie udawać, że problemu nie ma. I nie służy temu "coś robieniu" postawa konserwowania całego układu za pomocą wytrenowanej układności, mentalnego aktorstwa, które jest w stanie ukryć szczere (choć złe) emocje.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 1:19, 19 Maj 2025 Temat postu: Re: Pokora na różne sposoby |
|
|
Pokora na zły sposób to: powinienem być pokorny, uznawać swoją słabość, bo są silniejsi ode mnie, a więc tym silniejszym, dominującym mam ulegać.
Pokora na dobry sposób: powinienem być pokorny, bo sam się nieraz już przekonałem, że nie umiem spełnić swoich własnych wymogów, postanowień - nieraz zbłądziłem i mam tego świadomość, a nie widać powodów do tego, aby uznać, iż tylko na tych błędach popełnionych w przeszłości, moje błądzenie życiowe się skończy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:23, 27 Maj 2025 Temat postu: Re: Pokora na różne sposoby |
|
|
Uczucie dumy postrzegam jako destrukcyjne dla adekwatności postrzegania, zaś poddawanie się temu uczuciu traktuję jako mentalny błąd. Dopuszczam jedynie mocno ograniczoną postać uczucia do dumy zbliżonego - zaklasyfikowania jakichś rzeczy jako satysfakcjonujących, słusznych, potwierdzających wybraną strategię. Jako tako "dobra" jest zatem wg mnie właściwie jedynie "miniduma" - przejściowe odczucie pozytywnego związku osoby, czy grupy z tym, co się zdarzyło.
Natomiast raczej zdecydowanie u siebie blokuję dumę długofalową, nawracającą, utwierdzającą w samozadowoleniu. Jak błąd, głupotę, wadliwość uważam postawę, gdy ktoś rozpamiętuje jakąś swoją (rzekomą w większości przypadków) chwałę, wspaniałość, lepszość. Postrzegam ją jako rodzaj mentalnego onanizowania się, jako śmieszną, jałową, pustą aktywność emocji, która dodatkowo:
- usypia czujność w analizowaniu swoich błędów
- rozleniwia mentalnie
- wzmaga pychę
- dezorganizuje obiektywizm w postrzeganiu.
Tłumię w sobie - trochę świadomie, a trochę odruchowo, podświadomie - niemal (jakiś drobny wyjątek nieraz się trafi, ale bardzo z rzadka) wszystkie postacie dumy, zarówno na poziomie osobistym (duma z siebie, z jakichś własnych dokonań), jak i społecznym (duma narodowa, czy związana z utożsamieniem z inną grupą swoich). Bo priorytetem dla mnie jest OBIEKTYWIZM, który według mnie uczuciem dumy jest blokowany, degradowany.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|