Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35272
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 10:02, 17 Maj 2025 Temat postu: Przerzucanie mentalnego nieuporządkowania na innych |
|
|
Ludzie z silnym mentalnym nieuporządkowaniem z reguły szukają sobie jakichś kanałów ujścia dla tej frustracji, jaka nieustannie w nich powstaje z tytułu niezrealizowania pragnień, emocjonalnego rozchwiania, poczucia słabości wobec z jednej strony wyzwań życia, a z drugiej najczęściej rozbuchanych aspiracji niedających szans na ich realizację. Więc tacy nieuporządkowani ludzie często stają się wampirami energii psychicznej, krzywdzicielami, czy tylko męczącymi otoczenie zrzędami, frustratami.
Do pewnego stopnia, na pewien czas dobry, bardziej uporządkowany człowiek może udzielić wsparcia takiemu nieuporządkowanemu osobnikowi. Da to temu ostatniemu efekt ulgi, da czas wytchnienia. Problem zaczyna się wtedy, gdy owo przerzucanie własnych negatywnych stanów psychicznych zaczyna nieuporządkowanemu wchodzić w nawyk, staje się normą i sposobem na codzienne funkcjonowanie. Dobrzy ludzie w otoczeniu, czując, że trochę pomagają, mogą dać się uwikłać w taką relację bycia ciągle wykorzystywanymi. Ta relacja jest jednak bez szans na trwałość, bo gdy pojawi się pewien rodzaj przyzwyczajenia, rutyny ze strony frustrata przelewającego na swoją ofiarę własne złości, to będzie tylko gorzej i gorzej, z racji na to, że frustrat najczęściej przyjmuje tę rolę swojej ofiary, polegającego na byciu "maszyna do utylizacji problemów emocjonalnych" jako coś, co mu się należy, jako trwałą.
Osoba pomagająca innym w problemach, jeśli nie chce się dać sama zgnębić, często aż do poziomu daleko posuniętej, trwałej degradacji, musi zacząć stawiać twarde wymagania, aby frustrat sam zaczął sobie radzić ze swoimi problemami, a tylko może z rzadka, w chwilach wyjątkowych, wspierał się na kimś innym. W tym sensie własne doskonalenie osobiste jest formą obowiązku, jest darem dla bliskich ludzi, bo zapobiega bezwiednemu dręczeniu ich swoim mentalnym nieuporządkowaniem.
Pomagać w złych momentach życiowych oczywiście warto i trzeba. Ale takie pomaganie powinno mieć jednak pewną perspektywę trwałej poprawy. Jeśli osoba korzystająca z pomocą stawia sprawę na zasadzie: "ty, moja ofiaro, masz być po prostu zawsze dostępna na moje żądanie i masz utylizować te moje problemy psychiczne, kiedy tylko mam taką potrzebę, zaś ja nie zamierzam nic w sobie zmieniać", to należy takiemu mentalnemu pasożytowi postawić twardy warunek: pomagam ci tylko wtedy, jeśli sam robisz coś ze sobą, jeśli to nie tylko ja cię holuję przez życiowe zakręty, lecz przede wszystkim ty sam masz się wydobywać ze swoich dołów psychicznych. Bo nie da się przeżyć życia za kogoś, każdy musi - na ile jest w stanie - próbować sam radzić z problemami. To samodzielne radzenie z problemami jest bowiem w ogóle celem życia, jest dobre, ono stanowi o zaliczeniu testu bytowania duszy tu na ziemi.
|
|