Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Robak w duszy człowieka...

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:50, 06 Sty 2022    Temat postu: Robak w duszy człowieka...

Czym jest dobro w głęboko etycznym sensie?
- Przeciwieństwem zła rozumianego jako przyrost cierpienia w świecie?

Z grubsza, roboczo można by chyba taką ideę przyjąć. Choć ja uzupełniłbym ją o czynnik pozytywny, aby nie tylko chodziło o pozbycie się czegoś, czyli cierpienia, lecz do dobra zaliczyłbym jeszcze postulat jakiegoś spełnienia świadomości, może jej rozwoju.

Dlaczego w świecie jednak jest tyle zła?
Dlaczego, tak wydawałoby się rozsądny postulat nie krzywdzenia innych, nie powiększania cierpienia, do bardzo wielu ludzi nie trafia?...
Skąd w ludziach chęć krzywdzenia innych?

Naiwne wydaje mi się przekonanie przez niektórych wyrażane, że problemem jest nie wystarczająca dostępność zasobów, żywności, odzieży, czy innych dóbr. Gdyby tak było, że to dostępność zasobów jest głównym czynnikiem pojawiania się zła, w krajach gdzie prawie nikt nie głoduje, szczególnie w dobrze prosperujących rodzinach, nie pojawiałoby się zło w postaci chęci krzywdzenia innych, tłamszenia, gnojenia. Przecież tych dóbr materialnych tam ewidentnie dla wszystkich starcza....
A jednak, nawet mając zdrowie, dostatek pożywienia, ubrań, możliwości schronienia się ludzie wykazują intencję krzywdzenia innych. Dlaczego tak?...
Dlaczego tyran domowy krzywdzi najbliższych?
Dlaczego już małe dzieci wyżywają się z upodobaniem na innych dzieciach (szczególnie tych słabszych)?
Dlaczego życzliwe na start stosunki między ludźmi, praktycznie bez względu na to jaką grupę weźmiemy, po jakimś czasie ulegają destrukcji i pojawiają się konflikty?
Dlaczego niejeden bogaty, młody człowiek, który od rodziców dostaje "wszystko" stacza się w ryzykowne zachowania - narkomanię, kompulsywny seks, udział w grupach przestępczych?...
Dlaczego tak wielu ludzi popiera imperialne zakusy swojego kraju? Dlaczego wielu poparłoby morderczą kampanię z powodu tylko takiego, aby poczuć się dominatorem, zdobywcą?

Wiele wskazuje na to, że nasza emocjonalna, intelektualna, a nawet duchowa natura jest w dużym stopniu - przynajmniej na start życia - niestabilna
- Nie mając szczególnych powodów ku temu, w uczuciach tak wielu ludzi pojawia się zawiść
- Mając równe warunki startu, większość ludzi zacznie szukać możliwości wykazania swojej wyższości - najczęściej tłamsząc innych, dominując, próbując wywyższyć siebie, a poniżyć innych
- Dlaczego niemal wszystkie filmy, gry komputerowe, większość tego co daje nam rozrywkę, bazuje na konfliktach, eksploruje aspekt przemocy?

Coś w nas - ludziach - jest takiego, co wymusza na naszych emocjach zbliżenie się do konfliktu, do walki, konkurencji. Mając "wszystko" (zaspokojenie potrzeb biologicznych, bezpieczeństwa, życzliwości otoczenia, możliwości rozwoju), mimo to będziemy chcieli tego "więcej".
Badania psychologów wykazują, że nuda sama w sobie przeistacza się w rodzaj cierpienia. W eksperymencie, w którym dano ludziom do wyboru albo pół godziny nudy, albo przykre, krótkie doznanie (krótkotrwały ból), większość badanych wybrała ten ból, byle tylko nie doświadczać nudy.
Więc może przekonanie, iż cierpienie da się zwalczyć po prostu jakimś spełnieniem reguł społecznych, nakazem życzliwości, pilnowaniem aby się nie działy takie ewidentnie złe rzeczy (przemoc fizyczna, pozbawienie środków do życia) jest naiwne?
Bo cierpienie, nawet w takich przyjaznych warunkach, wróci pod postacią nudy i poczucia niespełnienia!

Ciekawych wniosków dostarcza obserwacja ludzi konfliktowych. Oni z byle powodu wygłoszą pejoratywną opinię, będą mieli roszczenia o coś, coś im się nie spodoba. Ludzie konfliktowi nigdy nie mają dosyć, zawsze im coś będzie nie w smak, a dalej ktoś im będzie winny. Jak ów ktoś się ugnie i zaspokoi roszczenia konfliktowca, to i tak będzie to uładzenie sytuacji tylko na moment, bo konfliktowy już za chwilę wysunie kolejne roszczenie, a potem kolejne i kolejne...
Jakiś robak w duszy ludzi gryzący ich mentalnie, generuje w tych ludziach niestabilność uczuć, pragnienia z jednej strony nie dające się nigdy w pełni zaspokoić, a z drugiej wpływające destrukcyjnie na otoczenie. Cóż to za robak jest?...

Spróbuję w tym wątku przeanalizować naturę owego robaka...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:14, 06 Sty 2022    Temat postu: Re: Robak w duszy człowieka...

Michał Dyszyński napisał:
Wiele wskazuje na to, że nasza emocjonalna, intelektualna, a nawet duchowa natura jest w dużym stopniu - przynajmniej na start życia - niestabilna
...
Bo cierpienie, nawet w takich przyjaznych warunkach, wróci pod postacią nudy i poczucia niespełnienia!

...
Jakiś robak w duszy ludzi gryzący ich mentalnie, generuje w tych ludziach niestabilność uczuć, pragnienia z jednej strony nie dające się nigdy w pełni zaspokoić, a z drugiej wpływające destrukcyjnie na otoczenie. Cóż to za robak jest?...

Spróbuję w tym wątku przeanalizować naturę owego robaka...


Analizę robaka duszy zacznę od zastanowienia się: z czym w historii ludzkości związane było najwięcej zła?
W moim przekonaniu takie zło najwyraziściej ujawnia się jako okrucieństwo, celowe zadawanie cierpienia, w sadyzmie życia codziennego i w czynach zbrodniczych.

Pytanie jest tu dość oczywiste: dlaczego w ogóle zadawanie komuś cierpienia miałoby być dla kogokolwiek atrakcyjne?
Bo jakoś można zrozumieć kogoś, kto to cierpienie zadaje przy okazji, nie ma go na swoim celu, tylko np. krzywdzi kogoś, bo chce go okraść. Tutaj przynajmniej mamy jakiś konkretny cel. Jednak są ludzie, którzy krzywdzą innych dla samego krzywdzenia, bez żadnego dodatkowego celu. Co nimi powoduje?

Tu niejeden powie: ależ to są takie rzadkie przypadki... Przecież takich jawnych złoczyńców sadystów nie ma wiele. I będzie w tym jakaś część prawdy, bo rzeczywiście zwyrodnialców - okrutników w dzisiejszych czasach nie spotyka się na co dzień. Ale...
- Po pierwsze w historii mamy liczne przykłady całych armii, które szły przez jakieś tam ziemi, zaś żołnierze tych armii ochoczo I MASOWO mordowali ludność, gwałcili, palii, rabowali co się da. I robili to z przyjemnością. Sugeruje to, że w odpowiednich warunkach skłonności do krzywdzenia dla przyjemności ujawniają się nie tak całkiem rzadko.
- Po drugie, już bardziej trudne chyba do przyjęcia przez cywilizowanego człowieka, zadałbym dość "niekomfortowe" emocjonalnie pytanie: a nie zdarzyło się nam (chodzi o Szanownego Czytelnika, albo osób z jego rodziny, także o piszącego te słowa) tak ODREAGOWAĆ ZŁY NASTRÓJ wyżywając się na kimś - z rodziny, z pracy, gdziekolwiek i jakkolwiek.
Tak z ręką na sercu pytam: czy aby na pewno nigdy przenigdy nie zdarzyło nam się dokuczyć komuś (napaścią słowną, nadmiarową krytyką, sugestią o charakterze wyraźnie powziętą aby komuś dopiec) tylko dlatego, że akurat mieliśmy gorszy dzień, może hormonalne wahania, może z powodu, że ktoś nas zdenerwował?...
Bo przecież nawet takie "niewinne" odreagowanie dokładnie wypełnia cechy tego, o czym wyżej piszę, czyli zadanie komuś jakiegoś bólu psychicznego bez korzyści innych, jak tylko to poczucie, że się mogło komuś tak dokuczyć...

Może akurat ktoś, kto to czyta nigdy na nikim złych swoich humorów nie odreagowywał. Ale będzie to zapewne bardzo rzadki wyjątek. Większość (tu oczywiście jest kwestia zdolności do przyznanie, uczciwości względem samego siebie) pewnie miała takie epizody w życiu. Niektórzy miewają je nie tak rzadko, a jeszcze jakąś z nich część nagminnie.
Twierdzę zatem, że to wcale nie jest tak, że krzywdzą bez powodu wyłącznie psychopaci. Dokładnie tego rodzaju robak, choć może z mniejszą intensywnością, gryzie duszę większości ludzi. Wystarczy się zastanowić, wspomnieć o tym, co pewnie niejeden raz ludzie nam zarzucali, a my może to wyparliśmy pod jakimś tam pretekstem.
W każdym razie zamierzam dalej zajmować się owym robakiem, mając przeświadczenie, iż będzie to gadanie o jakiejś niezwykle rzadkiej patologii, lecz coś co prawie każdego dotyczy.
Wezmę więc na warsztat taką właśnie sytuację, gdy "tylko" jesteśmy mocno poirytowani, coś tam nam doskwiera, a gdy trafia się okazja...
... buch! Komuś tak właściwie bez powodu dokuczamy, krytykujemy bez powodu, czepiamy się. Nic z tego nie mamy! Najczęściej nawet będą z tego potem tylko kłopoty, bo zaatakowany może poczuć się mocno urażony, a potem nam odpłaci za tę przykrość, której doznał. A mimo to zdarza nam się w ten sposób zareagować.
Dlaczego?...
Co nas tam w środku do tego skłoniło?...

Uważam, że można tu wskazać przynajmniej kilka okoliczności naświetlających tę dziwną tendencję do zadawania innym bezinteresownie cierpienia.
1. Nasze biologiczne dziedzictwo, powiązane z instynktem walki o wyższe miejsce w stadzie.
2. Instynktowne zwracanie na siebie uwagi, gdy coś nas gnębi, czegoś nam brak (tez można by to powiązać z ewolucją, bądź z jakąś inną postacią "logiki" zachowania w stadzie).
3. poszukiwanie sprawczości, udowadnianie sobie, że się coś może - tu, że możemy kogoś dotknąć psychicznie
4. poszukiwanie ZNACZENIA dla swojej osoby.

Wszystkie te cztery punkty wydają mi się bardzo ciekawe do omówienia (mam jeszcze piąty punkt, ale go tutaj nie dopiszę z pewnych powodów). Wyróżniłem ostatni punkt, bo uważam go za w jakimś stopniu szczególny, bardziej związany Z DUCHOWOŚCIĄ I SAMYM PYTANIEM O NATURĘ CZŁOWIECZEŃSTWA. Jest to punkt bardzo filozoficzny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:45, 07 Sty 2022    Temat postu: Re: Robak w duszy człowieka...

Michał Dyszyński napisał:
Uważam, że można tu wskazać przynajmniej kilka okoliczności naświetlających tę dziwną tendencję do zadawania innym bezinteresownie cierpienia.
1. Nasze biologiczne dziedzictwo, powiązane z instynktem walki o wyższe miejsce w stadzie.
2. Instynktowne zwracanie na siebie uwagi, gdy coś nas gnębi, czegoś nam brak (tez można by to powiązać z ewolucją, bądź z jakąś inną postacią "logiki" zachowania w stadzie).
3. poszukiwanie sprawczości, udowadnianie sobie, że się coś może - tu, że możemy kogoś dotknąć psychicznie
4. poszukiwanie ZNACZENIA dla swojej osoby.

Punkty 1-3 wynikają w dużym stopniu z naszego dziedzictwa biologicznego. Ewolucja ukształtowała tak zwierzęta stadne, że
- mechanizmem doboru naturalnego jest rywalizacja w stadzie - samców o samice, samic o lepszego samca. Dlatego instynktownie będziemy rywalizować, czyli walczyć, czy promować wywyższać siebie, kosztem innych. W ten sposób spełnimy nasze biologiczne powołanie. Chociaż...
nie można powiedzieć, iż bezrefleksyjna podległość temu paradygmatowi rywalizacji sprzyja rozwojowi w nas człowieczeństwa. Powiedziałbym, że człowieczeństwo domaga się od nas opanowania rywalizacyjnych impulsów, często stłumienia, albo przekształcenia w mniej oczywiste formy.
- mechanizm walki o uwagę innych członków stada jest ważny w świecie zwierząt. Ma to związek z pierwszym punktem, ale też posiada własną specyfikę. Będąc w jakimś stopniu osłabionymi, poszukującymi pomocy, próbujemy zwrócić na siebie uwagę. Dlatego w stanach psychicznej słabości, pogorszenia się nastroju, często będziemy dokuczliwi dla innych. Trochę tak, jak małe dzieci są niegrzeczne, gdy coś im doskwiera.
- poszukiwanie sprawczości jest bardzo ciekawym motywem dokuczania innym. Psychopaci dążą do jak najdalej posuniętej kontroli nad osobami w swoim otoczeniu. Daje im to iluzję, że panują ogólnie nad wszystkim, daje im przeświadczenie o swojej mocy. Biologia też wymaga od nas sprawczości - mamy być silni, sprawni, bystrzy, realizujący swoje cele, do których ewolucja zaliczyła nam przetrwanie, pożywienie się, rozmnożenie, zawalczenie o pozycje w stadzie. Ale też mamy od biologii wsparcie dla takich form sprawczości jak - budowanie schronień, zdobywanie doświadczeń, pokazywanie innym członkom stada, jacy to atrakcyjni jesteśmy. Sprawczość jest wspierania jako ogólna postawa - stąd też będziemy mieli pobudzenie ośrodka nagrody automatycznie zawsze wtedy, gdy powiedzie nam się to, co planowaliśmy. A sukces w zakresie zmiany odczuć istot w naszym otoczeniu tez będzie okazaniem sprawczości i też będzie nagrodzony biologicznie. Przyjemnie jest zatem czuć, że możemy kogoś dotknąć emocjonalnie, wywołać w nim jakieś burzliwe uczucie. Przy czym można być sprawcą uczucia przyjemności, albo przykrości. Empata może to odczuwać odwrotnie niż psychopata - empata nie czuje radości z krzywdzenia, a psychopata tak, bo jedną z cech psychopatii opisywany przez psychologów jest "codzienny sadyzm". Psychopata czuje przyjemność z krzywdzenia, bo wtedy ma przeświadczenie o swojej sprawczości i kontroli, czyli dostane biologiczne wsparcie dla uczucia satysfakcji.

Najciekawszym jednak z filozoficznego punktu widzenia powodem krzywdzenia wydaje mi się POSZUKIWANIE ZNACZENIA.
Człowiek instynktownie, ale chyba też w jakiś sposób na poziomie duchowym nie godzi się na to, aby być istotą całkowicie nieważną, nie posiadającą znaczenia. Nawet bandytom zależy na "szacunku" (który rozumieją często patologicznie). Nawet zdeprawowane jednostki ludzkie nie godzą się mentalnie na bycie nikim.
Liczne odzywki poniżające opierają swoje psychiczne działanie właśnie na tym, że każdy chce okazać się wartościowy, chce być "kimś". Powiedzenie komuś "jesteś nikim!" jest obelgą.
To pragnienie wartości jakoś jest powiązane z punktami 1, 2 i 3. Bo oczywiście mam przekonanie, że nasza wartość rośnie, gdy z powodzeniem rywalizujemy, jesteśmy zauważani, okazujemy skutecznie sprawczość. Jednak w tym zagadnieniu wartości jest coś głębszego, niż tylko wypełnienie owych punktów. Poszukujemy naszej wartości także w jakimś znaczeniu duchowym, ponad to, co nam "zleca" biologia.
Co o tym głębszym znaczeniu poszukiwania wartości świadczy?
- Choćby to, że wiele ludzi wyznaje ideały, które nieraz są sprzeczne z prostym paradygmatem korzyści. Idealiści poświęcają dla idei swoje życie, nie dbają o to, że czasem będą pogardzani, wyśmiani, odrzuceni przez swoją grupę. Ale dla idei te przykrości zniosą.
- Po prostu "bycie dobrym człowiekiem" jest czymś zrozumiałym w każdej społeczności, jest wartością pod każdą szerokością i długością geograficzną. Mamy też szacunek dla ludzi prawych, uczciwych, prawdomównych, dotrzymujących słowa.
- Z drugiej strony CHCEMY SIEBIE POSTRZEGAĆ JAKO WYBITNYCH, CENNYCH. Przed sobą, nie tylko przed społecznością, rozgrywamy ową grę w znaczenie naszej osoby.
Wielu ludzi zatem krzywdzi innych, aby
udowodnić sobie, że MOŻE skrzywdzić, że ma sprawczość, moc, ale i że MA ZNACZENIE w tej układance świata. Skoro mogę kogoś skrzywdzić, to przecież się liczę. Skoro jestem w stanie wywołać ból i cierpienie u innej osoby, to znaczy, że nie jestem nikim, nie jestem byle kim...
Taki z grubsza mechanizm emocjonalny w naszej psychice wspiera chęć krzywdzenia.
Według Wikipedii: Ciemna tetrada
Wielu badaczy zasugerowało rozszerzenie ciemnej triady (makiawelizm, psychopatia, narcyzm - przypis MD), aby zawierała czwartą ciemną cechę. Najczęstszym dodatkiem jest codzienny sadyzm[10] (ang. everyday sadism), definiowany jako przyjemność płynąca z okrucieństwa[11]. Jakkolwiek sadyzm jest silnie skorelowany z ciemną triadą, naukowcy wykazali, że sadyzm prognozuje antyspołeczne zachowania wykraczające poza ciemną triadę[12][13]. Jako uzupełnienie proponowano również zaburzenie osobowości borderline i podejmowanie ryzyka w celu uzyskania statusu (ang. status-driven risk-taking)

Warto zauważyć, że podejmowanie ryzyka w celu uzyskania statusu jest tak charakterystyczne dla osobowości krzywdzącej innych. W ten sposób właśnie dąży ona do wykazania swojej WARTOŚCI. Bo status jest tym społecznym nośnikiem wartości. Ów robak duszy, o którym tu piszę, jest bardzo silnie związany z poczuciem niskiej (niewystarczającej w ocenie samej tej osoby) wartości. Ten stan rzeczy domaga się (w przekonaniu np. psychopaty) zmiany za pomocą wykazania swojej mocy w krzywdzeniu jakichś ludzi.

Osoby uznające istnienie ciemnych mocy duchowych - demonów, diabła. Mogą w tym kontekście jeszcze dorzucić rozważanie o pewnej skrajności w tym zakresie, o istocie typu diabeł, która ma swój cel wywyższenia się względem innych istot, a oczywiście poniżenia, zgnębienia tych pozostałych. Diabeł jest ucieleśnieniem zła, ucieleśnieniem negatywnych skłonności duchowych. Religijne wyobrażenia na temat diabła przedstawiają go jako istotę zawistną, pragnącą poniżenia dla człowieka, próbującą udowodnić, że człowiek jest bezwartościowy, niższy niż on - diabeł. W tym aspekcie poniżenia - wywyższenia kryje się też dodatkowy powód do krzywdzenia innych. Ten kto krzywdzi, czuje się wywyższony wobec istoty, którą skrzywdził.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 19:27, 07 Sty 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:58, 16 Sty 2022    Temat postu: Re: Robak w duszy człowieka...

Patrząc na dyskusje na sfinii i w realnym życiu, nieraz w sposób uderzający nurtuje mnie pytanie: dlaczego właściwie większość ludzi nie jest w stanie dyskutować o samej sprawie, ale każdy niemal problem dyskutowany próbuje wikłać w spory, utarczki personalne?

Ludzie chyba nie wiedzą, dlaczego tak muszą...
Ale tak muszą. Muszą powiedzieć oponentowi, że on "jest głupi", albo że "ci co tamto uważają, do kompletni debile" itp. Skąd to się ludziom bierze?
- z jednej strony pewnie gra tu rolę bezsilność - jak ktoś nie wie, jakiego argumentu użyć, to atakuje personalnie.
- jeszcze z innej strony mamy tu atawizm - walka o pozycję w stadzie, rywalizacja jest domyślnym celem biologicznym.
- ale według mnie jest tu coś jeszcze więcej: POTRZEBA PERSONIFIKACJI w myśleniu.

Podświadomie personifikujemy bardzo wiele naszych myśli. Lubimy, potrzebujemy dla jakiejś formy zakotwiczenia umysłu postawienia sprawy na zasadzie: pogląd X przypisujemy do osoby O i to osoba staje się "właścicielem" owego poglądu (albo przynajmniej reprezentantem), czyli atakując osobę, automatycznie też możemy naruszyć sam pogląd...
Czy takie podejście sens ma, czy jest tylko głupim atawizmem?
W większości uważam je za atawizm. Ale nie do końca...
Bo mam pewien rodzaj duchowo - epistemicznej hipotezy, że potrzeba personifikacji nie jest tylko pustym, atawistycznym poszukiwaniem przez umysł "personalnego ośrodka" dla celu swoich rozważań. Myśl w swoim funkcjonowaniu nie działa w próżni. Aby w ogóle zaistniała, musi mieć rodzaj nośnika. Tym nośnikiem jest TYLKO umysł. Rola tegoż umysłu wydaje się być niezbywalna. Można by wręcz tu postawić pytanie, czy czasem nie jest tak, ze w ogóle idee mogą ewoluować w osoby (tak - wiem, że to się wydaje mocno "odjechane", ale można choćby rozważyć taką opcję myślowa).
Trudno jest myśleć o idei samej w sobie. Może z wyjątkiem idei matematycznych. Ale już idee bardziej typu egzystencjalnego, jakby grawitowały w stronę "bycia osobą". Szatana ucieleśnia ideę zła i kłamstwa, Bóg ideę dobra, prawdy, miłości, sprawiedliwości. Nawet zastanawiając się nad rolą aniołów w religii, można by mówić o pewnym spersonifikowaniu idei - np. archanioł Rafał byłby personifikacją funkcji uzdrowicielskich, archanioł Gabriel - ten od zwiastowania - personifikowałby jakąś formę zetknięcia się umysłu z jego przeznaczeniem - misją.
Personifikując idee nadajemy im większą określoność, formę bardziej stabilną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:37, 06 Kwi 2024    Temat postu: Re: Robak w duszy człowieka...

Michał Dyszyński napisał:
Patrząc na dyskusje na sfinii i w realnym życiu, nieraz w sposób uderzający nurtuje mnie pytanie: dlaczego właściwie większość ludzi nie jest w stanie dyskutować o samej sprawie, ale każdy niemal problem dyskutowany próbuje wikłać w spory, utarczki personalne?

Ludzie chyba nie wiedzą, dlaczego tak muszą...
Ale tak muszą. Muszą powiedzieć oponentowi, że on "jest głupi", albo że "ci co tamto uważają, do kompletni debile" itp. Skąd to się ludziom bierze?
- z jednej strony pewnie gra tu rolę bezsilność - jak ktoś nie wie, jakiego argumentu użyć, to atakuje personalnie.
- jeszcze z innej strony mamy tu atawizm - walka o pozycję w stadzie, rywalizacja jest domyślnym celem biologicznym.
- ale według mnie jest tu coś jeszcze więcej: POTRZEBA PERSONIFIKACJI w myśleniu.

Jest jeszcze kwestia instynktowna - SPEŁNIANIA SIĘ W RYWALIZACJI.
Jeślibyśmy mieli się spytać naszych instynktów no powiedzcie mi, moje drogie instynkty, co uznajecie za sukces życiowy?, to co one nam odpowiedzą?...
Pewnie coś w stylu: my - twoje instynkty autorytatywnie ci ustalamy, że sukcesem jest wygrana! Jeśli pokonasz oponenta, to masz sukces! Jeśli przy okazji wypromujesz się wśród swoich znajomych, w twojej grupie - stadzie, to wygrasz zdecydowanie...
Wygrywanie poprzez rywalizację może mieć swoje różne wydania, nie tylko poprzez fizyczne zmagania, bo także jest:
- rywalizowanie w bogactwie
- rywalizowanie w sporcie
- rywalizowanie o sławę, uznanie.
Wszystkie te rywalizacyjne sposoby na życiowe spełnienie się, mają jednak pewną podstawową wadę: działają na krótko! Czyli nie zapewnią nam trwałego spełnienia. Rywalizowanie ewolucyjnie jest korzystne z tego tytułu, że skłania jednostkę do rozwoju. Jednak właśnie też i dlatego, że ma wciąż dźgać, ma wciąż mobilizować, rywalizowanie nie sprawdzi się jako mechanizm ostatecznego szczęścia. Rywalizowaniem nie zalejemy tego robaka duszy, który woła o spełnienie, któremu wciąż jest mało.

Trwałe spełnienie jest bowiem ściśle związane ze zdolnością do zachwycenia się każdym najmniejszym przejawem piękna, dobra, wolności!
Szczęśliwy w raju będzie ten, kto umie przyjąć radośnie, bez zazdrości, bez postawy krytykanctwa mającej źródło w obawie, że może ta osoba okaże się w czymś lepsza od nas. Niekoniecznie trzeba okazać się tym lepszym, niekoniecznie trzeba wygrać! Można się trwale cieszyć tym, co po prostu jest - doznawanym pięknem rzeczy.

Szczęśliwy jest umysł w zachwycie - patrzący na tych, których kocha, cieszący się każdym przejawem ich wolności, rozwoju, okazywania swojej indywidualności. Spełnienie jest w tym, że można komuś pomóc w jego drodze ku doskonałości, pokonać wewnętrzne problemy i trudności, które problematyczne są tylko na pewnym etapie, ale później owa problematyczność owocuje lepszym poznaniem siebie, wybudowaniem swojej świadomości w rozumieniu tego, z czym się starł w życiu, zrozumieniem jakiegoś sensu.

Do pewnego stopnia spełnia człowieka też poczucie własnego doskonalenia - wzrostu w rozumieniu, wewnętrznej kontroli, uporządkowaniu z jednej strony, ale też i umiejętności akceptowania tego, co spontanicznie niesie życie z drugiej. To są dwie, dualne, wzajemnie się uzupełniające funkcje mentalne:
- funkcja poszukująca w tym, co przychodzi z zewnątrz, tworząca otwartość na zmiany
- funkcja zachowawcza ustalająca stan aktualny na "już jest dobrze, akceptuję siebie, nie potrzebuję nic zmieniać".
Poprawna psychiki sprawuje kontrolę nad tymi funkcjami, wzajemnie je konfigurując, w dążeniu do wolności i sprawczości.

Psychika zaburzona traci kontrolę nad tym wzajemnym się kontrowaniem owych funkcji - jedna z nich zyskuje nadmierny udział, przez mentalność funkcjonuje jakby "w przykurczu", na podobieństwo kończyny, której funkcja prostowania, albo zginania zyskała przesadny priorytet.
Umysł jest twórczy, wolny, sprawczy gdy przeciwstawne tendencje psychiki są we wzajemnej równowadze - podobnie jak mięśnie zginacza i prostownika ręki, która zgina się wtedy, kiedy to jest wymagana i prostuje też, kiedy nadrzędny decydent to zarządzi. Gdy zginacz kończyny ma priorytet, prostownik się luzuje, nie walczy z operacją zginania. W drugą stronę to działa tak, że z kolei zginacz się luzuje, a prostownik dostaje swoje zielone światło. Wtedy kończyna może pracować. I tak samo psychika "pracuje", rozwija się, gdy pomiędzy jej funkcjonalnościami jest równowaga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:16, 06 Kwi 2024    Temat postu: Re: Robak w duszy człowieka...

Robak gryzący duszę skłania człowieka do pożywiania się emocjonalnego czynieniem krzywd. Dlaczego właściwie zadanie komuś bólu - czy to fizycznego, czy psychicznego - miałoby dawać przyjemność?...
- Nie widać jakiegoś wyraźnego "logicznego" czynnika, który by to uzasadniał. A jednak tak jest, że pewna część ludzi odczuwa satysfakcję, gdy udaje im się kogoś skrzywdzić, coś zepsuć, utrudnić ludziom życie. Gdzieś w tle pewnie jest ewolucyjny mechanizm rywalizacji i dopominania się o swoje - wtedy przynajmniej stworzenie zagrożenia dla kogoś, może być formą nacisku w negocjacjach, umożliwia osiąganie społecznych celów. Poza tym, widząc czyjś ból i wiedząc, iż jest się jego sprawcą, można odczuwać satysfakcję właśnie z tytułu sprawczości. Ale to według mnie tłumaczy tego fenomenu satysfakcji z krzywdzenia w pełni. Jest tu chyba jakiś czynnik duchowy, może nawet demoniczny. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin