Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rojenia o wielkości

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35208
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:40, 25 Mar 2025    Temat postu: Rojenia o wielkości

Dziwne jakieś czasy nastały... :think:
Oto mamy niespotykany wysyp narcyzów ogłaszających swoją wielkość.
W czym najczęściej miałaby się objawiać?...
- Narcyzi i ich folołersi ogłaszają swoją wielkość w tym, że mogą komuś nawymyślać, coś komuś popsuć, zabrać mu, pobić go.
Ogłaszają się jako ci, co się nikogo nie boją, albo jacy to inni są od nich słabsi, gorsi.
Tacy wielcy są, bo tę wielkość głoszą.
Nadęci niczym indory, chodzą i jeszcze raz podkreślają: ja wielki jestem!
Nie słyszycie?!... Ja wielki jestem, największy jestem!
Nadęte pawie, napompowane pretensjami do królowania i wywyższania się nie widzą, że są śmieszni, że swoimi aktami nadęcia się zdradzili się ze swoimi uczuciami - tak bardzo chcą się ogłosić wielkimi, bo czują się mali, bezwartościowi, puści! Gdzieś głęboko we swoich wnętrzach przeczuwają, że są nikim.
W rzeczywistości mają więc tylko to nadęcie się, a do niego żadnych obiektywnych powodów do uznania ich wybitnej wartości. Ale ich rojenia o wielkości i wywyższeniu przejmują kontrolę nad rozumem, nad zdolnością do samokrytycznego spojrzenia na siebie.
Zwierzęcy instynkt nakazuje im walkę o dominacji, a oni niewolniczo mu ulegają, więc jeszcze raz się ogłoszą tymi lepszymi, tymi większymi.
Jako praktycznie jedyne "potwierdzenie" tego, że są owymi wielkimi, wystawiają różne formy blokowania pytań o podstawy tych buńczucznych deklaracji: "jak mojej wielkości nie uznasz, to ci coś zepsuję, coś zabiorę, dokuczę ci!".
Nic dobrego światu i ludziom nie przynoszą, bo są pasożytami. I to w dużym stopniu z racji swoich pasożytniczych zdolności mają się z wielkich. Są wielkimi pasożytami, więc przecież są wielkimi...
W istocie są niczym napompowane krwią kleszcze na ciele ludzkości...
Wstrzykują ludzkości pasożytnicze choroby i piją, co inni stworzyli, nadymają się tą krwią. I ogłaszają te swoją wielkość. Jeszcze raz ja ogłaszają, do dadatkowo grożą, co to złego zrobią każdemu, kto tego nie przyjmie.

Od pewnego poziomu potrzeby rojenia sobie wielkości, rozsądek właściwie zaczyna zamierać. Już jest tylko to to samo głoszenie, samo to wściekłe: nie uznajecie mnie za największego?!! - To wam zrobię coś złego - pobiję, zniszczę, zepsuję.
Ale cóż, skoro wielkości do tworzenia, wielkości do dobra nie ma w nich nawet za grosz, to grają tym, co mają - "wielkością" to psucia i krzywdzenia.
Im więcej się nadymają, tym bardziej są groteskowi, a gdy to trochę zaczynają wyczuwać, że ich samochwalstwo robi "średnie" wrażenie na rozumnych ludziach, to tym, bardziej zaczyna grozić, tym bardziej się nadymają i tym większa ich ogarnia złość na rozumność jako taką. Nienawidzą tych różnych "profesorków", tych co oceniają nie po nadęciu się, nie po bezpodstawnych deklaracjach, a wielkość widzą w rzeczywistych działaniach, które dały dobre efekty. Tymczasem ci, co o wielkości sobie roją, tego, co by dało dobry efekt, nie umieją zaofiarować. I to właśnie dlatego u nich cała para idzie w to groteskowe nadęcie się. Czując to, mają jeszcze większą potrzebę rojenia swojej rzekomej wielkości i tym większą złość na tym, co pustych emocji i pustych deklaracji nie uznają, bo kierują się rozsąðdkiem. Tym większa narasta w nich wściekłość wobec świata, który ich pychy jednak nie akceptuje.
Więc - tytułem rekompensaty - jeszcze tym bardziej sobie o swojej wielkości roją, jeszcze bardziej się nadymają, jeszcze bardziej stając się groteskowymi. I tak dalej - w zamkniętych kole, z którego wyjściem jest...
... niestety spełnienie tej wściekłości, tej potrzeby niszczenia. W końcu ci z maniami wielkości - tak z lewa, jak i z prawa, tak z północy, jak i południa, tak ze wschodu, jak i z zachody - rzucą się sobie do gardeł. Paranoicy z urojeniami wywyższenia, wiecznie nasyceni w gniewie w pysze pewnie w końcu zrealizują tę swoją złość powstałą z bezsilnego, niespełnialnego pragnienia wielkości. Wtedy rzeczywiście zniszczą, rozwalą, sprowadzą śmierć. Ich pycha w końcu eksploduje krzywdą na niespotykaną do tej pory skalę. :cry:
Wtedy ludzkość może w końcu zrozumie, że za długo zezwalała pyszałkom i mentalnym miernotom na osiąganie szczytów władzy. Od początku ludzkość ma z pychą ten sam problem - że nawet liczni ci, którzy sami władzy nie zdobędą, o wywyższaniu się (czasem tylko skrycie) marzą. I to dlatego mali piewcy wywyższenia chcą się podpiąć pod pyszałków u władzy, chcą z nimi iść, głosząc wspólne swoje wywyższenie. Jak wielki ból musi ludzkość przeżyć, aby w końcu większość zrozumiała, że ulegając pysze, skazujemy się na zagładę?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35208
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:44, 25 Mar 2025    Temat postu: Re: Rojenia o wielkości

Ciekawe jest, że rojący sobie o wielkości, nie zgłaszają tej wielkości w żadnej twórczej, czy niosącej dobro, głębsze zrozumienie, poznanie dziedzinie. Chodzi tylko o nadęcie się o ogłaszania "ja jestem większy od ciebie, ja wygrywam, ja cię mogę skrzywdzić, poniżyć!".

Intencji dobra wywyższający się nie mają. A mają za to bogate intencje czynienia krzywdy, poniżania. Gdzieś tu się czuje, że jakby tak pozabijali, poranili, zrabowali, zniszczyli wszystko, co się da, to dopiero piewcy swojej wielkości byliby usatysfakcjonowani. A już na pewno chcieliby, aby im bezwarunkowo ulegać, aby sobie mogli grymasić, panoszyć się, nadymać, jacy są wielcy.

Jest wiele rzeczy, w których można by udowodnić wielkość na sposób dla ludzi cenny i użyteczny - opracować lekarstwa na ciężkie choroby, środowisko uczynić mniej zdegradowanym, czystym, stworzyć lepsze teorie naukowe, dzieła sztuki. To jednak zwolenników ich wywyższenia nie nęci, to dla nich jest nieatrakcyjne, słabe, bez wyrazu. Dopiero jakby tak innych zgnębili, skrzywdzili, poniżyli - ooo... to by dopiero było to, co definiuje tę "wielkość" na sposób, który ich emocje by zrozumiały... :fuj:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35208
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:21, 25 Mar 2025    Temat postu: Re: Rojenia o wielkości

Zadziwia mnie to, że tak wiele ludzi bierze za dobrą monetę czcze deklaracje o wielkości, wygłaszane przez narcyzów. Samo ogłaszanie się wielkimi przecież nic nie kosztuje. Ale niektórzy takie samochwalstwo traktują jako coś wręcz świadczącego na plus. Chyba na zasadzie "jakby nie był naprawdę wielkim człowiekiem, to by przecież nie ogłaszał się wielkim... :rotfl: ". W moim oczach wielką może być raczej osoba skromna, a nie samochwała.

Ale chyba mamy takie czasy, w których powszechną konkurencją polityków i narodów stało się dążenie do bycia mistrzem świata w samochwalstwie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:24, 25 Mar 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35208
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:29, 25 Mar 2025    Temat postu:

Mam swoją życiową zasadę: nie oskarżać nikogo, bez - przynajmniej testowego, potencjalnego - oskarżenia siebie. Więc tutaj też od razu stawiam to pytanie: a ty sam, Michale, czy czasem nie roisz sobie swojej wielkości?... Choć właściwie to takie pytanie stawiam nawet ostrzej - czyli pytając nie tyle CZY sobie roję o wielkości, ale KIEDY sobie o tej wielkości roiłem, albo i dalej roję?...
W świetle tego pytania, poszukując uparcie znajdę niejeden epizod mentalny w sobie, gdy o wielkości własnej sobie roiłem. I uparcie chcę się tym epizodom przyjrzeć - co wtedy myślałem/myślę?... To po tych wspomnieniach w ogóle jestem w stanie jakoś rozumieć postawy innych ludzi. To po mojej własnej słabości "dowiaduję się", na czym polega ta pyszałkowata małość, okazywana przez samochwalców. Bo sam takim niejednokrotnie byłem!
Choć...
Wydaje mi się (oczywiście zawsze jest zagrożenie, że sam się tu oszukuję, ale zagrożenie nie oznacza, iż mam rezygnować w ogóle z analizowania sprawy i wyprowadzania ocen, tak jak mi to dyktuje rozsądek i intuicja), że nie dochodziłem w samochwalstwie i pragnieniu wielkości do tych poziomów, które obserwuję dzisiaj w polityce. Owszem, chciałem nieraz być doceniony, chciałem stworzyć coś, co by zadziwiło ludzi, co by się podobało, za co byłbym podziwiany. Jednak...
O ile dobrze pamiętam i diagnozuję swoje intencje, to zależało mi na tym, aby nie te moje osiągnięcia były realne, coś dobrego ludziom przynoszące. Nie przypominam sobie takiej sytuacji, w której pragnąłbym swojego sukcesu, docenienia w sposób typu: uznajcie moja wielkość, bo jak nie, to wam tak obrzydzę życie, że się wam wszystkiego odechce. Takiej postawy (chyba obserwowanej u tyranów, a nawet "zwykłych" polityków skrajnych ugrupowań w dzisiejszych czasach) sobie nie przypominam. Jeśli o jakiejś wielkości sobie marzyłem, to o zasłużonej, wynikającej ze SZCZEREJ FORMY UZNANIA, a nie z uznania pod przymusem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 17:30, 25 Mar 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35208
Przeczytał: 64 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:57, 25 Mar 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Choć...
Wydaje mi się (oczywiście zawsze jest zagrożenie, że sam się tu oszukuję, ale zagrożenie nie oznacza, iż mam rezygnować w ogóle z analizowania sprawy i wyprowadzania ocen, tak jak mi to dyktuje rozsądek i intuicja), że nie dochodziłem w samochwalstwie i pragnieniu wielkości do tych poziomów, które obserwuję dzisiaj w polityce. Owszem...

Dodam tu jeszcze jedną hipotezę na temat odczuć, które mogą u części ludzi wystąpić. Brzmi ona (teraz piszę nie od siebie, a próbuję się wcielić mentalnie w emocji i myślenie pewnej frakcji odbiorców): i tu właśnie, Michale, jesteś ten wkurzający! Bo na pewno jesteś nieszczery, bo na pewno po prostu chcesz ogłosić swoją wielkość. Jesteś wkurzający z tym swoim żałosnym krygowaniem się, podkreślaniem swojej skromności, niezależności... Rzygać się chce, jak się to twoje czyta! Nie masz jaj! Nie umiesz być mężczyzną, który jak trzeba, to wali pięścią w stół, albo nawet wali w mordę tych, co mu się sprzeciwiają. Jakbyś uczciwie ogłaszał, że chcesz wszystkim dopierdolić, jeśli ci podskoczą, to bym to rozumiał/a i bym ci wierzył/a! A tak, to jesteś dla mnie tylko żałosnym hipokrytą! :fight:
Mam poważne powody sądzić, że przynajmniej część czytelników tych moich "wypocin" (przynajmniej w tym wątku zapisanych) tak właśnie zareaguje mentalnie. Zdaję sobie z tego w pełni sprawę. I mimo to, nie zamierzam zmieniać się w tym względzie. :nie:

Dlaczego?...
- Jak będę teraz pisał o powodach, to "już czuję" reakcje osoby, która solidaryzuje się z tą wypowiedzią, jaką powyżej krytycznie o sobie stworzyłem, to też już czuję, jak znowu chciałaby mi zakomnikować: Michale! Flaki mi się przewracają, jak znowu tu pierdolisz o tych wartościach i ideach! Ty już tu przestań cokolwiek tłumaczyć! Michale, ty po prostu bądź sobą - twardym, stawiającym swoje ego na szczycie, tak "jak należy", jak wszyscy to robią i czują! Przestań się owijać tą śmieszną powłoczką intelektualizmu, a bądź twardzielem i mężczyzną! Przestać mędzić, przestań tłumaczyć, tylko taki bądź! :fight:

A ja (teraz znowu wracam do pisania jako Michał) jednak zamierzam to wytłumaczyć. :)
Oto po mojemu "bycie mężczyzną" i także "prawdziwe twardzielstwo" polega na czymś zupełnie innym, niż wygrywanie żałosnych rywalizacji, czy innych instynktami napędzanych pojedynków o dominację. Sorry, będę tu teraz (może w końcu "po męsku", ale raczej nie do końca tak, jakby tego oczekiwano) brutalny: gardzę tą uległością instyntkownemu paradygmatowi rywalizacji i wywyższania się. Gardzę do głębi serca tym przylgnięciem do emocji wilczego stada i wzgardziłbym do głębi sobą, gdybym z własnej woli zlekceważył obiektywizm, kontrolę umysłu w umię jakiegoś żałosnego "a ja wam pokażę!". Moja osobowa wartość bowiem nie może być zakładnikiem żadnego pokazywania komukolwiek czegokolwiek!
Jeśli moja wartość, osobowość, jestestwo, tak naprawdę musi być dopięta do tego, komu dałem skutecznie w mordę, kogo poniżyłem, to znaczyłoby, że postawiłem na coś zależnego od ludzkich kaprysów, od przypadowych uwarunkowań świata, od głupoty tych, co mnie uznać za lepszego może zechcą, a może jednak wyśmieją... Ja dla samego siebie jestem jednak zbyt cenny, bardziej warto ochrony przed przypadkowym unicestwieniem, niż gdybym się teraz "rzucał" na ten (w sumie obiektywnie średniej rangi) cel, jakim jest wypromowanie swojej nieustępliwości i samochwalstwa. Po prostu nie potrafię na ten cel spojrzeć z sympatią, uznaniem, skoro nim bezwiednie, automatycznie pogardzam. I nawet jeśli mogę w swoich (najbliższych zwierzęcemu odczuwaniu) emocjach odnaleźć te nuty, które samochwalstwo i wywyższanie się wspierają, próbują mi zasugerować jako dobrą postawę, to inne (też naturalne, też spontaniczne) emocje wyśmiewają te pierwsze. Ostatecznie więc u mnie zwyciężają wartości zbliżone do oparcia się o obiektywizm, spójność rozumienia i odczuwania, a nie o szybkie zaspokojenie tej rywalizacyjnej, dominacyjnej emocji.

To po mojemu prawdziwe twardzielstwo oznacza wierność prawdzie przeciw emocjom i przeciw ludzkim pragnieniom uznania mnie za swojaka, albo za godnego w czyimś rozumieniu. Wręcz za "twardzielstwo" uważał będę wielokrotnie ustąpienie komuś, jeśli to po prostu uznam za stosowne. Bo ja chcę być TWARDYM W ROZUMIE, a nie twardym w butnych deklaracjach. Tak po prostu tylko ten pierwszy rodzaj twardości sobie cenię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin