Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trudne w Biblii - zaprzeć się samego siebie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:29, 12 Wrz 2023    Temat postu: Trudne w Biblii - zaprzeć się samego siebie

Jest w Biblii taki fragment:
Marek Ewangelista w Ewangelii Marka 8, cytując słowa Jezusa napisał:
(34) Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!


Muszę przyznać, że kwestia zaparcia się samego siebie wciąż mnie "drąży". W jednym sensie mam ją rozwiązaną, ale w innym wciąż tu mam coś w rodzaju jątrzącej się mentalnej rany. :think:

Proste (ale chyba też i naiwne) potraktowanie dobra, osobowości, stosunku do człowieka nakazywałoby chyba aby kochać i akceptować, każdego jakim jest. Tymczasem w powyższym akapicie mamy właściwie zaprzeczenie takiej postawy w odniesieniu do samego siebie. Można by wręcz dorzucić tu następny cytat o jeszcze silniejszym wydźwięku w stronę nie akceptowania:
Ewangelista Łukasz 14:26, cytując Jezusa napisał:
(26) Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem.

Czy, aby być w zgodzie z Biblią powinniśmy siebie nie akceptować?...
Tylko jak to w ogóle dałoby się zrealizować?...
- wejść na słup i siedzieć na nim latami znosząc umartwienia...
- skierować się ku innej skrajnej ascezie...
- zrezygnować z kontaktów z ludźmi, założenia rodziny, dążenia do jakichkolwiek sukcesów w życiu
- a może po prostu od razu "palnąć sobie w łeb"?...

Ja przyznam, że problem z tymi cytatami wciąż mam, bo odruchowo przeszukując mentalnie spektrum możliwych znaczeń dla tych cytatów, umysł natrafi na sugestie, aby właśnie tak skrajnie się potraktować - zaprzeczyć sensowi swojej osoby, skierować ku autodestrukcji.
I ja przypuszczam, że kto wie czy nie w istotnym stopniu z powodu tych właśnie fragmentów zawartych w Biblii niejeden chrześcijanin odrzucił wiarę w Jezusa. Wprowadzenie bowiem konsekwentne w życie bezpośrednio tych sugestii, jakie owe fragmenty niosą, wywala życie do góry nogami, stawiając w ogóle znak zapytania nad samą ideą Boga - stwórcy i ojca, który (jeśłiby założyć, że to od niego jest owa wskazówka) najwyraźniej nie lubi swoich dzieci, nie akceptuje ich, sugerując im odrzucenie tego, czym stała się ich osobowość.
Największy problem z tymi fragmentami będą miały najbardziej ortodoksyjne, sugerujące różne formy "nieomylności" Biblii. Jeśli jeszcze tym frazom dorzucimy atrybut "nieomylne", to mamy już właściwie komplet sugestii w stronę autodestrukcji, totalnej nieakceptacji siebie. Wtedy w ogóle nie wiadomo, co robić w życiu, bo podejmując dowolną decyzję - czyli automatycznie uznając ją w sobie za słuszną - realizacją tej decyzji byśmy "wsparli siebie", a tu trzeba się siebie "zaprzeć". Wiec jak tu w ogóle robić cokolwiek celowo, jeśli się chce być zgodnym z Biblią?...

Na to wszystko, jeśliby powyższe zastrzeżenia wygłosić w formie problemu jakiemuś księdzu, oczywiście można usłyszeć jakieś uspokajające odpowiedzi w stylu: to nie chodzi aż o takie niszczenie siebie, tu chodzi o ... (właściwie to nieważne o co). Problem w tym, że jeśli już chcemy Biblię traktować tak w pełni i tak na poważnie, to słowa są jasne! Nie ma tu niejednoznaczności - jest sugestia aby znienawidzić siebie, jest sugestia zaparcia się siebie, więc chyba należałoby je po prostu wypełnić...
Zdrowy rozsądek na podpowie: ale to się nie da!
Tzn. nie da się w skrajnej postaci, albo nie da się inaczej, niż po prostu od razu nie niszcząc swojego życia. Ale w takim razie PO CO W OGÓLE TAKI TEKST SIĘ POJAWIA?
Po co miałby Bóg w Biblii dawać takie sugestie, o których za chwilę mielibyśmy powiedzieć: to się nie da, wiec trzeba to zignorować... :shock:
No więc jak to jest?... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:30, 12 Wrz 2023    Temat postu: Re: Trudne w Biblii - zaprzeć się samego siebie

Aktualnie sugestię Jezusa, aby się "zaprzeć samego siebie" traktuję w OGRANICZONYM ZAKRESIE. Owo "siebie" zatem nie oznacza jakiejś całości mnie, nie oznacza wszystkich emocji, pragnień, wartości. Chodzi o tego mnie, który jest na początku - nieuporządkowany, głupi, bezsensownie reagujący, egoistyczny, mający błędne mniemania o sobie i świecie. Ale gdy tego siebie uda mi się przekształcić w nowego siebie, to sugestia Jezusa (przynajmniej w tym poprawionym aspekcie) straci swoją moc!
To co już uporządkowane, co się zmieniło ze złego na dobre, nie powinno być znowu negowane, bo to by oznaczało, iż może należałoby wrócić do starego, a potem to znowu zanegować i znowu, i znowu...
Zakładam, że Biblia nie jest sprzeczna, nie sugeruje rzeczy niemożliwych do spełnienia.

To jest dla mnie ważnym "prawem umysłu" w kontekście interpretowania dowolnych właściwie norm, przesłanek, ale też i słów Biblii, że każde przykazanie, norma, prawo ma swój konkretny zakres obowiązywania, matematycznie rzecz ujmując, każde twierdzenie ma swoją dziedzinę.
Tu dotykamy problem z ortodoksami, którzy tak bardzo boją się boskiej kary z tytułu nieposłuszeństwa, że próbują wszelkie wskazania uznane za pochodzące od Boga doprowadzić do najbardziej wyśrubowanej postaci - aby się nie okazało, że oni "coś kombinują" przy ich rozumieniu, czyli że może próbują się wymigać od owego posłuszeństwa. Więc ortodoksi ukuli sobie przekonanie, że Biblia jest nieomylna. Tylko, że jak się przyjrzymy licznym wypowiedziom np. Jezusa w Biblii, to bywają one nieraz w opozycji do siebie. Cytat z sugestią nienawiści (zawarty w poście wyżej) jest na przykład w opozycji do przykazania miłości, nakazie przebaczania. Bo każdy z tych cytatów obowiązuje w swoim zakresie, w swojej dziedzinie. Jeśli jednak zasugerujemy dla Biblii "nieomylność" to pierwszym skojarzeniem umysłu konfrontującego dwie idee
- nieomylność słów
- wskazanie w stronę jakiejś sugestii
będzie jakaś forma absolutyzowania owej sugestii, aż do nawet wykroczenia poza tej sugestii dziedzinę. Jezus mówił, że jego słowa "nie przeminą", ale nie mówił, iż są one "nieomylne". To jest ważny aspekt interpretacji Biblii.
Ja uważam, że wszelkie sformułowania mówiące o "nieomylności" Biblii są w istocie niefortunne. Być może mądry, doświadczony życiowo, panujący nad swoim rozumieniem w pełni interpretator takich słów, skontruje sobie w umyśle sugestie wręcz antylogicznego traktowania wypowiedzi z Biblii, zablokuje skrajne interpretacje, jednak mało doświadczony człowiek łatwo może wpaść w pułapkę takiego interpretowania sugestii nieomylności, jakby każde sformułowanie Jezusa miało dziedzinę "wszystko". Bo chyba idea nieomylności wyraźnie w tym kierunku dąży. A jeśli pogubimy te dziedziny obowiązywalności sformułowań z Biblii, to wyjdzie z tego interpretacja antylogiczna, bezsensowna, chaotyczna, w ramach której - jeśli się tylko zechce - da się wykazać jako "zgodne z Biblią" praktycznie dowolne stwierdzenie o charakterze moralnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31341
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:54, 13 Wrz 2023    Temat postu: Re: Trudne w Biblii - zaprzeć się samego siebie

W czym należałoby się "zaprzeć samego siebie", co jest dziedziną tego zaparcia się?

Ja dzisiaj jestem przekonany, że chodzi przede wszystkim o zaparcie się w kontekście postawy pychy.
Czym jest pycha?
- Pragnieniem wywyższenia nad innych, także wywyższenia swojej grupy nad inne grupy.
Takie wywyższenie się z reguły następuje kosztem obiektywizmu myślenia, empatycznego, życzliwego związku z ludźmi, czyli kosztem dobra i prawdy.
Zaprzeć się trzeba też toksycznych przywiązań - także wielu z tych rodzinnych, narodowych, wyznaniowych - budując w sobie jakiś rodzaj niezależności wobec tych, w większości instynktownych, emocji i archetypów. Ale jak już komuś się to zadanie powiedzie, to nie powinien znowu "zapierać się siebie", czyli tego przekształconego od nowa zmieniać na pierwotną formę. "Zaparcie się siebie" jest bardziej na początek niż tak ogólnie. Choć...
tych "początków" często będzie wiele, bo coraz to nowe aspekty objawią się jako toksyczne, warte zmiany, udoskonalenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin