Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trwałość związku

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:58, 18 Lut 2014    Temat postu: Trwałość związku

Problem, który mnie nurtuje jest filozoficzny. Choć pozornie jest "tylko" psychologiczny, albo socjologiczny. Chodzi mi o związki.
Bo związki (małżeńskie, albo podobne w stylu) dwojga ludzi mogą być albo w stylu tradycyjnym - tam gdzie stawia się na piedestale trwałość aż po grób, czy też "nowoczesnym" - czyli działając w myśl reguły: fajnie jest mieć dużo partnerów, a związki są dobre, o ile jest w nich żar uczuć, potem nie ma sensu ciągnąć całego tego kramu...
Narzucającym się jest tu pytanie: co jest lepsze? - trwałość, czy przyjemność życia, poczucie działania w zgodzie z własnymi (a nie narzuconymi kulturą, czy religią) impulsami...

Wg mnie problem dlatego jest filozoficzny, że tu nie ma jakiegoś jednoznacznego kryterium, które powie nam co jest "lepsze". Każdy może uznać za ważniejsze coś innego - tradycjonaliści powiedzą: małżeństwo aż po grób jest "lepsze". Z kolei libertyni powiedzą: nie ma sensu ciągnąć czegoś, co nie sprawia nam radochy - jak się uczucia wypalą, to "lepsze" jest zmienić partnera. Słowo "lepsze" (idea dobra) ma zupełnie inną konotację w zależności od przyjętych założeń podstawowych.
Oczywiście każda ze stron może przedstawić jakieś (istotne, a jakże!) argumenty na poparcie swojego podejścia. Tradycjonaliści mogą mówić o ludziach porzuconych, samotnych, którzy np. z powodu dzisiejszej mody na singlostwo i niestałość uczuć, cierpią. Z drugiej strony osoby "nowocześnie myślące" wskażą na to, jak to często ludzie cierpią w toksycznych, patologicznych układach, jak dzieci cierpią prześladowania ze strony ojców tyranów, czy matek wiecznie "zdenerwowanych", bo tradycja nakazuje im ciągnąć tę gehennę aż po grób.... Każdy ma jakieś argumenty, każdy wskaże jakieś cierpienie, bądź jakąś przyjemność (bądź jej brak) powiązaną z taką, czy inną postawą. Argumentem może być też zablokowanie rozwoju człowieka, spowodowanie, że nigdy nie stanie się dojrzałą osobą, albo że nie wykorzysta swoich talentów. I nie ma naukowego dowodu na to, co jest lepiej. Bo uczucia - tak skomplikowane, jak dotyczące ogólnej oceny życia - są niemierzalne i nie wiadomo, czy więcej cierpią ludzie z powodu samotności, czy z powodu toksycznych związków, czy więcej dobra przyniesie twarda decyzja o rozstaniu z kimś, kto na uczucia nie zasługuje, czy też przebaczanie i trwanie wbrew przeciwnościom. Ktoś tam - konkretna osoba - pod koniec życia pewnie powie: dobrze, że wtedy pochopnie nie zakończyłem(am) tego związku, bo dzięki temu mamy za sobą piękne, wspólne życie, poczucie spełnionego obowiązku, a przy sobie osobę, która się sprawdziła, na której można polegać. Ale też pewnie da się takiemu przypadkowi przeciwstawić czyjąć inną opinię na temat życia: jak to głupio zrobiłem(am), że się męczyłem(am) z tą idiotką (tym idiotą), zamiast odpowiednio wcześnie kopnąć go(ją) w tyłek i zacząć szczęśliwszy rozdział w moim życiu.
Dlatego uważam, że założenia co do trwałości związku są kwestią filozoficzną, religijną, a nie podlegają "naukowemu" badaniu. Zakładając, że dwoje ludzi powinno trwać ze sobą, wbrew przeszkodom, aż po grób, ustawimy sobie wszystko pod kątem tego założenia - zwyczaje, grupy ludzi, z którymi się kontaktujemy, ustalimy kryteria oceny swojego i cudzego postępowania tak, że będzie to istotnie niekompatybilne z przyjęciem przeciwnego założenia.
Oczywiście można badać (np. ankietowo) ludzi pod kątem, czy uważają się za szczęśliwych i próbować jakoś znajdować korelacje z ich stanem związków romantycznych. Ale ja bym za bardzo nie wierzył wynikom takich badań, bo zapewne drobne niuanse w postawieniu pytań, wybór grupy badanej, czy inne aspekty będą tak istotnie zaburzały wyniki, że niewiele z nich da się wywnioskować. Ludzie mają tendencję do gloryfikowania swoich wyborów, zapominają o tym, jak to było parę lat temu, a poza tym nie mają z czym porównać swojego życia. Dopiero gdyby mogli je jakoś zapuścić od nowa w zmienionych warunkach, to mieliby jakieś porównanie. Ale nawet wtedy nie byłoby to oczywiste, bo jeśli jakoś subiektywnie uznaliby którąś z opcji za szczęśliwszą, to zawsze można by postawić pytanie: czy szczęście jest tak naprawdę jedynym kryterium oceny? Może czasem warto byłoby być mniej szczęśliwym, ale za to zyskać inne wartości - czy to spełnić jakieś ważne zadania życiowe, czy mieć okazję do lepszego rozwoju intelektualnego, duchowego. W większości przypadków nie będziemy nigdy wiedzieli, co byłoby lepiej, a co gorzej, jakie wybory były błędne, a jakie właściwe.

Dlatego ocena życia nie da się zobiektywizować, bo ma ona sens tylko w kontekście konkretnego światopoglądu. Ten zaś jest domeną jakiejś formy wiary. Bez tej wiary w sensowność podstawowych założeń, kryteriów nie jesteśmy w stanie ocenić sensowności naszego życia. Dlatego mylą się ci, którzy sądzą, że wiara w życiu nie jest im do niczego potrzebna, bo wszystko można udowodnić. Aby cokolwiek udowodnić, trzeba najpierw uwierzyć w to, co dla dowodu podstawowe - w kryteria, służące do dowodzenia i interpretacji wyników. Tak to jest w życiu, w związkach, ale tak jest właściwie ze wszystkim.
:think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin