Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Własne zdanie to - prawo? Obowiązek? Może objaw pychy?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:27, 03 Mar 2022    Temat postu: Własne zdanie to - prawo? Obowiązek? Może objaw pychy?

Czy wolno się człowiekowi zrzec własnego zdania?

Przypadek procesów norymberskich pokazuje ciekawą sytuację w historii świata, gdy osoby tłumaczące się "ja tylko wykonywałem rozkazy" zostały osądzone, z uznaniem ich winy. Ten przypadek pokazuje, iż przynajmniej w prawie ludzkim (kwestia etyki szerzej pojętej, kwestie moralne - religijne chcę włączyć dalej) mamy OBOWIĄZEK posiadania własnego zdania, nawet wbrew rozkazom przełożonych.
Chcę zwrócić uwagę na to, że tyrani tego świata stanowią też prawa. Prawo za czasów Hitlera mogło wcale nie zabraniać Niemcom mordowania np. Żydów (nie jestem historykiem prawa, nie wiem, czy był taki stricte zapis w hitlerowskim kodeksie), mogło nawet nakazywać owo zabijanie, a i tak Niemiec działający w zgodzie z literą swojego prawa był sądzony jako zbrodniarz.
Tu dotykamy tego pytania o OBOWIĄZEK posiadania własnego zdania. Tak, to czasem jest obowiązek!
Ogólnie prawa człowieka sygnalizują - pod postacią praw wyznania, sumienia, wolności zgromadzeń do posiadania i wyrażania własnego zdania. Mamy prawo je mieć, nawet jeśli tym, czy inny siłom politycznym (nawet mającym władzę w jakimś momencie) to by nie pasowało. Niby piszę truizmy. A jednak...

A jednak jest też druga strona medalu - kwestia posłuszeństwa. Posłuszeństwo będzie prawu, autorytetom. Procesy norymberskie, czy choćby powszechna dezaprobata dla tych, co akceptowali prawo komunistyczne za PRL-u, pokazują, iż posłuszeństwo owo nie zawsze jest cnotą, nie zawsze jest dobre. Podobnie posłuszeństwo ludziom u władzy, którzy wypromowali się na autorytety narodów (jak Hitler, Stalin i podobni im) też zostało zdyskredytowane.
Innym wątkiem jest słynny eksperyment Milgrama, pokazał jak łatwo jest ludzi oszukać tylko promując się jako autorytet. W tym eksperymencie, w którym udawało się ludziom skłonić do zachowań jawnie nieetycznych (przynajmniej w odczuciu tych ludzi). Wystarczyło tu bardzo niewiele - biały fartuch, poważna mina i nimb naukowego eksperymentu. Wniosek stąd byłby taki, że wobec nacisków przybierających rolę autorytetu, większość z nas okaże się słaba, da się skłonić do zachowań jawnie nieetycznych.
Ten fakt niewątpliwej zależności naszego umysłu od autorytarnego postawienia sprawy, a z nim także od ŚCIEMY AUTORYTETU, od autorytetów fałszywych, prowadzących do złego, stawia dość podstawowe pytanie o wychowanie młodego pokolenia.
Czy należy wychowywać ludzi do posłuszeństwa?
A może bardziej etyczne jest właśnie wyrabianie w młodych (ale czym skorupka za młodu...) ludziach raczej odporności na manipulację, skłonności do trzymania się WŁASNYCH, samodzielnie rozpoznanych zasad, a nie ulegania wpływom?...

Tu dotykamy bardzo delikatnej kwestii religijnej. Religie zwykle oczekują od swoich wyznawców posłuszeństwa w kwestii poszanowania doktryny, teologii, posłuszeństwu hierarchii religijnej. Tak ma wiele religii - zarówno w islamie, jak i w buddyzmie, także w różnych odłamach chrześcijaństwa. Właściwie to trudno byłoby znaleźć ugrupowanie religijne, gdzie owo wymaganie posłuszeństwa nie byłoby jakoś wyraźnie postawione, gdzie nauka religijna podkreślałaby wartość samodzielnego zdania, gotowości do kierowania się bardziej sumieniem, niż tym, co głoszą autorytety.
Czy ateiści są pod tym względem w lepszej sytuacji?...
Trudno powiedzieć (pewnie warto byłoby kiedyś rzecz zbadać bardziej naukowo)... Ale też na pewno nie jest tak, że ich problem nie dotyczy, bo stopień podległości autorytetom choćby w ateistycznej Japonii z czasów II wojny światowej, gdzie te autorytety były w stanie skłonić młodych Japończyków do lotów samolotami kamikaze, pokazuje iż wcale nie trzeba autorytetu religijnego, aby wywrzeć bardzo silną mentalną presję na kogoś - presję tak wielką, że nawet wykraczającą poza paradygmat ochrony życia.
Ten przykład Japonii pokazuje, że praktycznie każda ideologia, z odpowiednio silnym wsparciem autorytarnej władzy, z większością przekonań większości ludzi, może zrobić...
prawie wszystko!
Zamachy samobójcze islamistów, kamikaze Japończyków, poświęcenie żołnierzy hitlerowskich - to wszystko są przykłady tego, jak skłonność do ulegania autorytetom, prowadzi do wsparcia ewidentnie złej sprawy.
Tu ktoś powie: no przecież właśnie o to chodzi, aby nie złą stronę tak wspierać tylko dobrą.
Więc zatem...
mówmy młodym ludziom, aby mieli swoje zdanie wtedy, gdy sprawa jest zła, zaś niechby swoją - z dużym prawdopodobieństwem błędną - opinię schowali głęboko wtedy, gdy coś im nakazuje prawdziwy autorytet!... :shock:
Czyż to nie jest genialne?... :shock:

Jednak...
NIE jest genialne! Powiem szczerze - jest głupie, manipulatorskie, obliczone na brak zorientowania u odbiorcy.
Bo przecież to, czy autorytet jest dobry, czy zły każdy i tak musi ROZPOZNAĆ. A jak ma to rozpoznać, jeśliby miałby mieć na start zabronione posługiwać własnym przekonaniem, zdaniem, wyczuciem?...
Zatem i tak ZDOLNOŚĆ DO SAMODZIELNEGO ROZPOZNANIA JEST NIEZBYWALNA. Każdy, kto - nawet mający w swoim mniemaniu dobre intencje - działa w stronę ograniczenia u człowieka jego krytycyzmu i samodzielności myślenia, będzie współwinnym każdej sytuacji, gdy ów człowiek w przyszłości ulegnie złemu autorytetowi. Każdy grzech, który później zostanie popełniony przez człowieka, który uległ złemu autorytetowi, z powodu, że był zniechęcany do samodzielności myślenia i krytycyzmu, będzie więc - przynajmniej częściowo - spadał na tego, kto ów krytycyzm i samodzielność blokował, utrudniał jej rozwój.

Bo jest też chyba taka idea (związana w dużym stopniu z nauczaniem religijnym), aby "zbyt" samodzielne myślenie (czytaj: myślenie nie zgodne z tym, co twierdzą autorytety) traktować jako objaw pychy. Niestety, jest w tym także część racji!
Pycha bowiem czymś podobnym właściwie jest - jest odrzuceniem opinii innych, a uznaniem siebie za absolut. Jednak...
pycha jest tylko czymś PODOBNYM, nie jest tym samym!
Można by pychę określić jako WYNATURZONĄ FORMĘ posiadania własnego zdania.

Czym się jednak różni to własne zdanie, które jest podstawą dla etycznego działania, od pychy?... :think:
Ja powiedziałbym, że KWESTIĄ SUMIENIA.
Sumienie jest tym "własnym zdaniem", które jest etyczne, a przynajmniej do etyczności aspiruje (bo można mieć też wynaturzone sumienie). Pycha jest własnym zdaniem, w którym sumienie zostało zmarginalizowane.

Tu wyłania się kolejne pytanie: a czym w takim razie jest sumienie?... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:00, 03 Mar 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin