Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zagdnienie wiarygodności danych i teorii szeroko rozumiane

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31367
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:07, 28 Mar 2023    Temat postu: Zagdnienie wiarygodności danych i teorii szeroko rozumiane

Zdecydowałem się tu na blogu (zamykając ten wątek) opisać, a nawet może zrobić rodzaj podsumowania bardzo fundamentalnej sprawy: na ile możemy zaufać
- danym (empirycznym, statystycznym, opartych o wrażenia zmysłowe)
- teoriom, modelom, interpretującym owe dane i interpretującym ogólniej już rzeczywistość.

Problem przewija się w każdej chyba dyskusji apologetycznej na tym forum. Przewija się - póki co - w sposób każda ze stron próbuje przeforsować swoją narrację.
Dlatego właśnie zamknę ten wątek dla komentujących, bo już kompletnie straciłem nadzieję, że dojdzie do jakiejś próby uzgodnienia stanowisk, spotkania się na jakimś wspólnym gruncie.
Niestety, ale aktualnie na naszym forum mamy mamy silną nadreprezentację mentalnych wojowników, czyli inaczej osób, które wierzą, że samymi decybelami wykrzykiwania swoich racji, da się osiągnąć efekt w postaci uzasadnienia posiadanego stanowiska.
Mamy tu zwyczajnie osoby w większości niezdolne do czynienia uzgodnień.
- nie chce słuchać, tylko chce krzyczeć swoje
- nie chce rozumieć na czym polega stanowisko oponenta, tylko próbuje przez twardą stwierdzalność dekretować racje
- nie jest w stanie SYMETRYCZNIE TRAKTOWAĆ argumentów, tylko próbuje za wszelką cenę wywalczyć dla swoich racji łagodne kryteria, a dla racji przeciwników kryteria skrajnie rygorystyczne
- nie próbuje wykazywać że ICH POGLĄD SPEŁNIA DOBRE REGUŁY, to jest w 99% skupianych na atakach na przeciwnika, czyli potrafią głosić jedynie to, ze przeciwnik czegoś tam (co spełniać powinien) NIE SPEŁNIA.
- to co niewygodne ignoruje, a to co na swoją stronę bez żenady wyolbrzymia, zamiast traktować obiektywnie.
- dyskusje zmigrowały do postaci festiwalu oskarżeń oponentów, bez zdolności do nawiązania dyskusji na poziomie: owszem, uważam, że mój oponent nie ma racji w obliczu jakiegoś zarzutu, ale też jestem w stanie uzasadnić to, że porównywalny zarzut wobec moich poglądów już potrafię odeprzeć. Krótko mówiąc, dyskusje na forum zeszły do poziomu kłótni przekupek, w których emocje górują o rzędy wielkości nad argumentacją intelektualną. Jest wg mnie po prostu dramat pod tym względem. :cry:
A ja już chyba straciłem energię i ochotę do dyskusji w trybie wykrzykiwania, bez podejmowania dyskusji NA WSPÓLNYM GRUNCIE. Warunek symetrycznego traktowania argumentacji uważam za niezbywalny zarówno dla myślenia, jak i argumentowania w dyskusji. Bez dopełnienia tego warunku będzie tylko puste bicie emocjonalnej piany.

Dlatego chyba przyszedł (dla mnie) czas pisania głównie w trybie pamiętnika - na blogu, przy zamkniętych do komentarzy tematach. Straciłem nadzieję, na to, że oponenci będą w stanie wznieść się na poziom dyskusji, w których emocje są opanowane, ambicją jest nie wciskanie swojej narracji, ale traktowanie argumentacji symetrycznie i powstrzymanie się od wszelkiej maści TANICH CHWYTÓW typu domaganie się jakiejś szczególnej ewidencji wszystkiego, co jest powiedziane, czy też spełniania upierdliwych wymogów formalnych. Straciłem nadzieję.
Gdyby jednak ktoś do mnie - czy to na priva, czy w wątkach odblokowanych do dyskusji - napisał coś, co ciągnie MERYTORYCZNIE podnoszone tu kwestie, to ja, jako administrator bloga, umieszczę taki wpis i spróbuję podjąć z nim dyskusję.
Ale dość wstępu. Przechodzę do tematyki wątku (której wstęp jest też trochę ilustracją, choć nie do końca wprost).

Już w kwestii samej tematyki wątku...
Zacznę od dość dogmatycznego punktu startowego, ilustrowanego tezą:
Skoro nie dysponujemy żadną postacią absolutnej wiedzy, to za mrzonkę należy uznać przekonanie, iż jakiekolwiek dane czy interpretacje są w 100% niepodważalne.
Każda informacja, każda interpretacja czegoś tam jest w jakimś stopniu wątpliwa, może podlegać zasadnemu zakwestionowaniu.


Powyższe stwierdzenia po prostu dalej w rozumowaniu przyjmę, już nie wyjaśniając ich, tylko traktując jako stałe założenie.
Oczywiście fakt, że wiarygodność praktycznie żadnego przekonania nie osiąga idealnych 100% nie oznacza, iż przekonania są wszystkie tak samo wiarygodne. Mamy w końcu pełne przejście od 0% do 99,999999(9)%.
Przy czym ciekawym jest to, że mamy właśnie te dwie linie wiarogodności:
- wiarygodność danych, czyli tego co pozyskane, empirycznie, zmysłowo, choć może i nawet spekulatywnie w pewnych ujęciach
- wiarygodność SYSTEMU INTERPRETACJI danych odczytanych bezpośrednio w taki, czy inny sposób.
Te dwie wiarygodności uważam za nierozerwalnie ze sobą związane.

Przykład:
Choć konstatacja "widziałem psa przebiegającego przez ulicę" wielu osobom wydaje się "czysto empiryczna", wydaje się nie zawierać żadnego aspektu interpretacji, to ja uważam takie pojmowanie spraw za wynik iluzji, której ulega umysł. Umysł aspekty rozumowania, które traktuje jako oczywiste, pomija w swojej analizie. Jednak pomijanie czegoś analizą nie oznacza, iż owego czegoś nie da się wskazać w innej - szczególnie bardziej dogłębnej - analizie. I tak jest z tym "czysto empirycznym" zobaczeniem psa przebiegającego przez ulicę. Aby stwierdzić, że rzeczywiście przekazaliśmy prawdziwą informację za pomocą owego komunikatu, musimy w istocie uznać szereg okoliczności, które w świadomym rozumowaniu nazwę "założeniami". Są to:
- przekonanie, że obserwując sytuację byliśmy przy zdrowych zmysłach, nie śniliśmy, nie ulegaliśmy złudzeniu
- przekonanie, że prawidłowo rozpoznaliśmy obiekty w obrazie, czyli także, że nasza pamięć nie płata nam figla, gdy podpowiada, iż tak właśnie wygląda pies, jak go skojarzyły nasze mechanizmy rozpoznawcze.
- przekonanie, że ogólnie cały system porozumiewania się (formułowanie idei za pomocą słów) jest poprawny i funkcjonalny, że niechaotycznie pozwala zakomunikować ocenę naszych doznań.
W ogóle rozpoznanie obiektu jako "przebiegającego psa" nie jest dla mnie żadną formą absolutu, tylko jest OCENĄ DOKONYWANĄ PRZEZ OSOBĘ.
Wiarygodność całości - czyli stwierdzenia, że "pies przebiegł przez ulicę" ma sens dopiero gdy się uzna poprawność wszystkich tych elementów jednocześnie:
- i zmysłów odczytujących obrazy (głównie wzrok)
- i dopasowanie obrazów do wspomnień, rozpoznanie kategorii "pies", "przebiegać", "ulica".
- i dopasowanie powyższego do słów wyrażających opis sytuacji, z nadzieją, że odbiorca będzie w stanie je zrozumieć w sposób skuteczny.

Ten prosty przykład pokazuje, dlaczego wiarygodność danych nigdy nie jest czymś prostym i elementarnym. Ona zawsze jest uwikłana w jakąś interpretację, w jakąś "teorię". I na tym stwierdzeniu zakończę wstępny post tego wątku.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:01, 28 Mar 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31367
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:13, 28 Mar 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
... wiarygodność danych nigdy nie jest czymś prostym i elementarnym. Ona zawsze jest uwikłana w jakąś interpretację, w jakąś "teorię". I na tym stwierdzeniu zakończę wstępny post tego wątku.


Wiarygodność jest układanką, w której na przemian role grają raz teoria, a raz dane zewnętrzne (mogą być empiryczne). Teoria bierze się z syntezy wcześniejszych odczytów danych z ich interpretacją.
Ostatecznym probierzem dla wiarygodności będzie: czy wszystko się sensownie zsyntetyzowało.
Potem tą teorią interpretuje się kolejne dane zewnętrzne (często empiryczne). Nowe dane uwiarygadniane są starą teorią, choć z drugiej strony i teoria jest uwiarygadniania kolejną porcją pasujących do niej danych.

Błąd, który tu większość dyskutantów nagminnie popełnia związana jest z uproszczeniem, w którym jakieś tam, jednostkowe dane, odczyty, jakaś empiria miały już moc potwierdzającą niemal absolutną. To objawia się w stwierdzeniu "empiria potwierdza koncepcję". Tymczasem sprawa jest o wiele bardziej złożona. Pojedyncze danem, nawet z teorią niezgodne jeszcze nie stanowią powodu do natychmiastowego tej teorii zdyskredytowania. Bo dane same mogą być wadliwe. Jednak każdy przypadek jakiejś formy niezgodności teorii z doświadczeniem staje się rysą na tej teorii. Przy bardzo dużej ilości rys, pojawia się silna sugestia za uznaniem, że w teorii coś jest nie tak. Ale to jest proces, to zmienia się powoli, zaś uczestniczy w tym wiele czynników - nie tylko sam fakt jakiegoś niedopasowania danych do teorii, ale też np. możliwość zastąpienia teorii czymś lepszym (jeśli nie widać nowej, lepszej koncepcji na horyzoncie, to po lepsza jest stara, nieco kulawa teoria, niż całkowity brak możliwości interpretowania świata.

Ten czynnik przez bardzo wielu jest mało że niedoceniany, on jest albo niedostrzegany, albo ignorowany. Panuje naiwne przekonanie, że nauka dysponuje wiedzą kompletną i jednoznaczną. W rzeczywistosci teorie naukowe należałoby traktować jako NAJLEPSZE Z DOTYCHCZAS POZNANYCH, a nie najlepsze w ogóle. Przy czym to nie oznacza, iż teoria z jakimiś - pomniejszymi - wadami może być uznana za po prostu błędną. Tu jest następny niuans!
Ponieważ ideału i tak nie osiągamy, to zadowalamy się tym, co jest i do pewnego stopnia nie jest to takie złe. To jest trochę jak z wyborem żony czy męża - jeśli nie mamy kandydata/ki najbardziej atrakcyjnego/nej wizualnie, mądrego/ej, bogatego/ej, to bierzemy ten stan mądrości, bogactwa, urody jaki oferuje nam REALNY/A kandydat/ka.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:18, 28 Mar 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin