 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35507
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:10, 13 Cze 2025 Temat postu: Założenia w rozumowaniu się ma, albo się nie wie, że je ma |
|
|
Niektórzy z moich dyskutantów twierdzili, że nie czynią żadnych założeń w swoim rozumowaniu. Ponieważ każde LOGICZNE rozumowanie jest tworzeniem wniosków z założeń, to albo owi dyskutanci musieli rozumować z niczego (czyli chaotycznie), albo tak naprawdę założenia czynili, tylko się do tego nie przyznawali, nazywali założenia innymi słowami, a najczęściej nie po prostu nie byli w stanie rozpoznać, iż to "coś. z czego się bierze" ich wnioskowanie należy - w zgodzie z definicją pojęcia - nazwać właśnie "założeniem".
Spór o nazwy, czyli o to, aby nie nazywać "założeniami" to, z czego wnioskuje Iksiński, a nazywać coś pełniącego identyczną funkcję w rozumowaniu, ale czyni to Ygrekowski, jest wg mnie jałowy. Bo ten spór jest o same nazwy, a nie istotę sprawy. Jeśli ktoś ma nadzieję, iż ukryje arbitralny charakter podstaw swojego rozumowania za deklaracjami typu "wcale nie czynię założeń", to chyba warto byłoby zauważyć, że jest to strategia manipulacyjna skuteczna tylko dla naiwnych. Jeśli coś chodzi jak kaczka, kwacze jak kaczka i pływa jak kaczka, to jednak zapewne jest to kaczka. I podobnie jeśli coś jest przyjęte bez dowodu, czy innej formy silnego potwierdzenia (jakąś dozą arbitralności), wnioskuje się z tego w dalszym rozumowaniu i daje się to wyrazić jakimiś słowami, to jest to właśnie "założenie" w tym rozumowaniu. Upieranie się w kwestii nazywania tego "niezałożeniem" nic nie zmieni w tym, że wszystkie dalsze wnioski dotyczące struktury rozumowania i tak będą przebiegały w logicznym trybie tak samo, jakby to było "założenie", a nie "niezałożenie". Więc takie manewry z ukrywaniem sensu i funkcji w rozumowaniu za pomocą blokowania stosowania nazw, które spełniają definicję pojęcia, przy logicznej analizie i tak są nieskuteczne.
Można jeszcze założenia mieć w postaci intuicyjnej, niezwerbalizowanej. Ten czy ów najwyraźniej chciałby się łudzić, że jak sprawy nie nazwie po imieniu, tylko pozostawi w umyśle w postaci słabo skonkretyzowanej, przyprawionej chaosem myślowym i emocjami tak, że nie będzie tu pasowała żadna konkretna nazwa, to "wyjdzie na jego" - tzn. da się wtedy obronić tezę "ja nie czynię założeń". W moim języku jednak oznaczać to będzie, iż ktoś czyni założenia, których nie nazywa, a do tego stosuje je chaotycznie, bo przyprawiając emocjami i chaosem. To jednak też wcale nie poprawia wiarygodności takich rozumowań.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:10, 13 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35507
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:22, 14 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Założeniem w każdej dyskusji jest rozumienie słów przez partnera. Jak coś tłumaczymy dziecku, to zakładamy inny rodzaj zdolności przekładania słów na wyobrażenia, znaczenia, niż jak wtedy, gdy rozmawiamy z nastolatkiem, czy osobą dorosłą. Jeśli wiemy, że nasz partner posiada wykształcenie, albo choćby obycie filozoficzne to będziemy zakładali inny poziom zrozumienia używanych słów. Wobec słabo obytego filozoficznie rozmówcy zapewne nie użyłbym niektórych sformułowań, bo obawiałbym się, że mój partner albo w ogóle będzie miał problem z ich zrozumieniem, albo zrozumie je bardzo powierzchownie, często z błędnymi skojarzeniami.
Dyskutuje się z człowiekiem, z konkretnym umysłem, dostosowując swój przekaz do tego, jak ów ktoś wcześniejsze słowa zrozumiał. Czasem trzeba coś doprecyzować, czasem sprostować, jeśli wyraźnie objawia się rozdźwięk pomiędzy tym, co chcielibyśmy zasugerować, a tym co najwyraźniej ktoś zrozumiał. Ale przecież nie mamy bezpośredniego dostępu do umysłu partnera w dyskusji. Dlatego też uznanie, co ten partner może sobie pomyśleć w reakcji na nasze słowa, będzie bazowało na domniemaniach, najczęściej na wyczuciu, które powstaje z założeń, do jakiego poziomu rozumienia i erudycji dociągnął mentalnie nasz partner, albo też... do jakiego poziomu możemy swoje własne rozumienie uznawać za wystarczające w obliczu np. dyskusji z osobą o bardzo wysokim poziomie wiedzy i erudycji.
Jest pewien typ dyskutanta naiwnego, a do tego absolutyzującego swoje przekonania, który dogmatycznie swój własny poziom rozumienia zagadnień, języka traktuje jako absolutny wzorzec. Tacy dyskutanci wszelkie formy nieporozumień w dyskusji traktują zawsze jako błąd drugiej strony. I nie jest dla nich żadnym argumentem np. to, że ktoś jest może ekspertem w danej dziedzinie, że jego użycie słów jest bardziej adekwatne do definicji w ogólnodostępnych źródłach. Naiwni dyskutanci przyjmują własne rozumienie za ideał, do którego to inni zawsze mają obowiązek się dostosowywać.
Ja odrzucam taką postawę, uznając ją za naiwną, niedojrzałą, wynikającą z dziecięcego egotyzmu, uznawania siebie za "pępek świata", czyli też niewypracowania w sobie zdolności do zdystansowanego, symetryzującego spojrzenia na świat.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|