Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zasada konkretności błędu

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:20, 19 Wrz 2023    Temat postu: Zasada konkretności błędu

Stworzyłem nowy temat w dziale rozbieranie irracjonalizmu. W tym temacie - tam bardziej pomocniczo - sformułowałem zasadę, którą z kolei na blogu chcę opublikować skupiając z kolei na niej.
Michał Dyszyński w wątku Argument z negacji myślenia w postaci uogólnionej, totalnej napisał:
Pewna wypowiedź w innym zupełnie wątku wywołała u mnie refleksję, którą już dawno chciałem gdzieś spisać, a jakoś się nie złożyło. Pretekst do tej refleksji jest właściwie nieistotny. Ale, aby na czymś w ogóle bazować, zacytuję tutaj moją odpowiedź z tamtego wątku:
Michał Dyszyński napisał:
fedor napisał:
marekmosiewicz napisał:
I ta sama nuda jest pokazana na końcu Apokalipsy. Czytałem ją naprawdę dużo razy i nie wiedziałem, co tam chcę znaleźć. A tam przerażający jest baranek zamknięty w kostce o boku 2000km ze swoimi sługami.


Wróć może jednak do robienia biznesu bo do teologii słabo się nadajesz

Może tak być. Problem w tym, że stawiając sprawę na płaszczyźnie NIEOKREŚLONEJ OGÓLNEJ NEGACJI nie tylko nie popychamy rozstrzygania problemu we właściwą stronę, ale nawet blokujemy w sobie prawo do skorzystania z tego, cośmy wcześniej zdobyli. :cry:


W licznych dyskusjach, szczególnie tych polemicznych, rywalizacyjnych pojawia się "argument" w stylu: bo w ogóle głupi jesteś, czyli w ogóle nie masz szans na to, że cokolwiek sensownego twoje myśli będą w stanie ustalić.
Nazwę ten typ argumentu mianem "argument negacji totalnej". Jest to zaprzeczenie pierwszego paradygmatu myślenia w ogóle, który po angielsku ma formę "I am not insane" (czyli w tłumaczeniu: nie jestem szalony). Odrzucenie tego paradygmatu powoduje, że jedyną opcją dla osoby odrzucającej jest właściwie...
strzał w swoją głowę, jest pełne potępienie swojej świadomości, uznanie iż nawet nie ma od czego zaczynać tej swojej drogi w sensowne istnienie, jako że zupełnie nie mamy nic, nie ma na czym bazować.

Konsekwencją uznania "to ja niczego pozytywnego nie jestem w stanie stworzyć, określić" jest "zamknięcie kramiku" ze świadomością, myśleniem. To jest właściwie już jakaś forma potępienia, czyli piekła. Już w ramach tego nic nie jesteśmy warci, a co gorsza nawet nie mamy szans, aby jakąś wartość kiedykolwiek wytworzyć.

Teraz warto by postawić pytanie: czy aby na pewno tego chcemy?
Czy przyjmujemy ten paradygmat?...

Jeszcze jedno zdaje się być ważną okolicznością w tym kontekście: ludzkie dyskusje toczą się w ramach pewnej GRY mentalnej, w której przeplatają się motywy emocjonalne i bardziej obiektywne, intelektualne. W pobliżu bardziej emocjonalnych motywów plasuje się rywalizacja, z nią PRAGNIENIE DOMINACJI EMOCJONALNEJ nad oponentem, walka o zapanowanie nad nim, często zniszczenie go (mentalne zniszczenie...). W ramach tego pragnienia przyszły dominator próbuje OSŁABIAĆ WOLĘ, PRZEŁAMYWAĆ MENTALNY OPÓR drugiej strony, w celu podporządkowania sobie oponenta, zawłaszczenie go.
Typowy cel dominatora jest bardzo bliski motywom psychopatycznego tyrana, a polega on na:
- zniszczeniu u przeciwnej strony zdolności do samodzielnego decydowania, myślenia, ocen
- zawłaszczeniu woli drugiego człowieka tak, aby czyniła ona bez zastrzeżeń wszystko, czego od niej zażąda dominator
- a potem już tylko pozostaje dominatorowi dyrygowanie swoją marionetką, uczynioną z wcześniej jako tako świadomego jeszcze człowieka, może pysznienie się tym, jako to się udaje taką ofiarą władać, wymuszać na niej autodestrukcyjne (albo i destrukcyjne na zewnątrz) działania. Jest to stricte postawa SZATAŃSKA, zbliżona w intencji do pragnienia czystego zła - destrukcji - unicestwienia świadomości, w celu zastąpienia jej osobowością typu zombie - bezwolną, nie mającą praw, nie zdolną do samodzielnego oceny niczego.

Rywalizując bardzo silnie, niszcząc (zbyt) mocno w oponentach nadzieję, wiarę w siebie, zaufanie w to, że mam prawo w ogóle oceniać, myśleć w gruncie rzeczy każdy taki rywalizujący zbliża się do pełnienia tej typowej roli szatana. To szatan jest uosobieniem destrukcji i potępienia - on chce wykazać, że człowiek w ogóle jako taki jest "błędnym projektem" i stara się to udowodnić na mnóstwie przykładów - w szczególności pokazując, że oto kolejny człowiek nie obudził w sobie świadomości, że nie jest zdolny do sensownego myślenia, że samoświadomość w nim nie powstała, a on jest tylko automatem, lalką, zombie...
Problem jest jednak w tym, że zabranie z układanki tego kusiciela - szatana, czy też ludzi realizujących jego program poniżania, degradacji, niszczenia świadomości u słabych ludzi, a więc jakiejś hipotetyczne postawienie świadomości tylko wobec życzliwości i akceptacji spowodowałoby, że świadomość nigdy by się nie udoskonaliła, właściwie to w sensownej postaci w ogóle by nie powstała! Szatan jest potrzebny, aby KAŻDY MIAŁ SIĘ PRZED CZYM BRONIĆ!
Doskonalimy się, rozwijamy, wręcz stajemy się tym, że się bronimy, że próbujemy wyłonić nasze ja, naszą świadomość z tej nawały zagrożeń i ataków na nas.
Ale powinniśmy mieć świadomość, uznać iż wróg jest bezlitosny! On będzie chciał nas zniszczyć do końca! Jeśli nie wyskrobiemy z dna naszej mentalnej struktury nawet tych resztek nadziei, buntu przeciw obcej dominacji, wręcz desperacji w stronę ratowania się w obliczu wszystkiego tego, co nas próbuje zdominować, to nie wykażemy swojej wartości, nie obronimy siebie, właściwie to nawet NIE STANIEMY SIĘ w pełni wolni i świadomi.

To jest paradoks naszego życia i stawania się, że to co nas najbardziej niszczy, jest nam jednocześnie fundamentalnie potrzebne, abyśmy się stali - jako my.
W ramach tej walki, tego buntu przeciw wszelkiemu złu, jakie próbuje zawłaszczyć naszą osobę, jest ważne miejsce, na ten paradygmat: nie jestem szalony!
Albo inaczej: POMNIEJSZE błędy popełniam, czyli muszę się ich wystrzegać, korygować swoje pomyłki, ale ostatecznie jednak zakładam, że to niezbędne minimum kompetencji do decydowania o sobie, do uznawania tego, co mi się jawi posiadam!

Jeśli ktoś próbuje nas zmiękczać, osłabiać wolę sugerując iż "tak w ogóle jesteśmy głupi", to znowu powyższy paradygmat podstawowy mówi nam, iż należy PRYNCYPIALNIE ODRZUCIĆ tę linię sugestii. Inaczej mówiąc, należałoby przyjąć (moje określenie, mój pomysł na samą zasadę, więc nie ma co szukać w literaturze) zasadę konkretności błędu

Zasada konkretności błędu
W rozumowaniu wszystkie błędy mają sens (w ogóle są "błędami") tylko na zasadzie WSKAZANIA JAKIEGOŚ KONKRETU, wskazania co zostało naruszone, a naruszonym być nie powinno, jaką wskazaną jasno okoliczność uznajemy właśnie za "błędną".


Wnioskiem z zasady konkretności błędu jest właśnie pryncypialne odrzucanie sugestii, iż jesteśmy "źli tak ogólnie", albo iż "w ogóle nie potrafimy myśleć", albo "wszystko w nas jest wadliwe". Takie destrukcyjne sugestie należy z góry uznać za manifestowanie się zła - destrukcji - próba wywarcia presji na samounicestwienie, czyli te sugestie odrzuca się pryncypialnie, jako bezsens sam w sobie, bo jeśliby ta sugestia przez kogoś miałaby być przyjęta, to z niej samej wynika, iż przyjmuje ją ktoś niekompetentny, a więc przyjmuje ją wadliwie.

Może dalej jeszcze skomentuję...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:42, 19 Wrz 2023    Temat postu: Re: Zasada konkretności błędu

Zasada konkretności błędu jest zaprzeczeniem postawy uogólnionej negacji, negacji "tak w ogóle", negacji "w cały świat", czyli bez określenia co i na jakiej podstawie miałoby być błędne.
Błędne jest tylko coś, co - w opcji przeciwnej - mogłoby być poprawne. I stwierdzenie błędu jest możliwe tylko wtedy, gdy powołamy się na jakiś konkret, który został naruszony, a który należałoby inaczej skonfigurować, coś w nim naprawić, jakoś udoskonalić, coś konkretnego zmienić.
Krytyka czyniona na zasadzie "bo ty się w ogóle na niczym nie znasz", czy też "ty i tak nic tu nie zrozumiesz" powinna być pryncypialnie odrzucona jako niekonstruktywna i wadliwa.

Zaczynając w dyskusji od totalnej negacji czyjejś świadomości, stawiamy własny udział w tej dyskusji jako niepoprawny, wręcz sprzeczny. Bo jeśliby ktoś uważał rzeczywiście, iż jego oponent kompletnie niczego nie rozumie, to dlaczego w ogóle zgadza się z kimś takim na dyskusję?... :shock:
Jeśli ten człowiek, z którym się rozmawia "zupełnie nic nie rozumie", to jest jak nieboszczyk, albo osoba nieprzytomna, więc nie ma sensu do niej niczego mówić. Więc to sam ten ktoś, kto deklaruje, że jego oponent "i tak nic nie zrozumie" okazuje się być sprzeczny w swoich postawach, bo dyskutuje z nikim, bo głosi swoje tezy w pustkę, na próżno.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin