Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:58, 08 Maj 2015    Temat postu: Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

Od jakiegoś czasu prześladuje mnie pytanie o to, jakie najbardziej podstawowe zasady stoją u podstaw ontologii i myśli. I doszedłem do wniosku, że chyba najlepszym kandydatem na taką zasadę byłaby zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności. Tak ją nazwałem, bo nie nie wymyśliłem nazwy, która z jednej strony byłaby krótka, a z drugiej nie ograniczałaby horyzontu koncepcji. Można by ją jednak tutaj nazwać od początkowych liter zasadą TUW. Zasada ta chyba ma też swój wymiar jako zasada istnienia, albo zasada ontologii.

Postaram się teraz wytłumaczyć sprawę bardziej opisowo.
Koncept istnienia
Czym jest istnienie?
Wydaje się, że najważniejszym atrybutem istnienia jest TRWAŁOŚĆ. To co gdzieś pojawiło się, ukazało komuś, ale za chwilę tego już nie wykrywamy będzie pewnie klasyfikowane jako "wydawało mi się", albo może to było złudzenie, ale naprawdę tego nie ma. Wszystko co w nauce "wykryto", ale nie potwierdzono, czyli wykryto nietrwale, co nie powtarza się przy kolejnych próbach potwierdzenia, klasyfikuje się jako niepotwierdzone, czyli nie istniejące. Być może było to błąd ludzki, może błąd urządzenia, może jakieś fluktuacje bez znaczenia - ale jak nie ma trwałości rozpoznania czegoś, to nie ma tego czegoś...
Ale jeśli to coś pojawia się TRWALE - zawsze w okreśłony sposób, w przewidywalnych warunkach, to wtedy mówimy, że to ISTNIEJE. Jeśli w określonym punkcie nocnego nieba widać jakiś jasny punkt w pewnym gwiazdozbiorze, to mówimy, że "istnieje gwiazda" z tym punktem związana. Gdyby ta "gwiazda" kiedyś przez kogoś była zarejestrowana, ale nikt później tego nie widział, to uznamy, ze pewnie to nie była gwiazda tylko może jakieś nietrwałe zjawisko, albo przywidzenie.
Tak rozumiana definicja istnienia jest uniwersalna - tzn. obejmuje wszelkie postacie tegoś istnienia - jest najbardziej podstawowym testem, czy coś jest, czy może było tylko przypuszczeniem bez pokrycia. Skoro się objawia trwale, skoro nie da się tego ominąć prostym "zapomnijmy o tym", to jakoś JEST.
Zasada trwałości może być też uznana za zasadę uniwersalności - wtedy gdy rozważymy ją w kontekście różnych poglądów, ujęć itp. Jeśli coś zawsze JEST w ludzkich doznaniach, umysłach, koncepcjach, jeśli nie da się to wyrugować, to JEST UNIWERSALNE. 2 plus 2 JEST 4, bo w wynikach prawidłowego dodawania wychodzi ZAWSZE 4! Gdyby wychodziły inne wyniki, to nie mówilibyśmy, że 2+2=4.
Najbardziej kontrowersyjny jest chyba trzeci człon owej zasady - wzajemność. Oto twierdzę, że wzajemność łapie się tym samym garnku filozoficznego konceptu - rzecz JEST i jest UNIWERSALNA, jeśli działa po odwróceniu relacji podmiot - przedmiot, ewentualnie jeśli owa relacja utrzymuje się dla WSZYSTKICH PODMIOTÓW.
Podam tu przykład, który może jakoś sprawę naświetli. Wyobraźmy sobie, że jakiś człowiek skarży się na niesprawiedliwość, jaka go spotkała - mówi "skrzywdzono mnie". Co takimi słowami twierdzi?
- Ano ODWOŁUJE SIĘ DO PEWNEJ OGÓLNEJ ZASADY, że nie wolno wobec człowieka robić czegoś, co jest niesprawiedliwe, krzywdzące. Odwołując się do tej zasady - przyznaje jej rację bytu, a jednocześnie przyznaje też, że takie odwoływanie się ma sens. To bardzo ważne! Przywołując koncept istniejący w świadomości zbiorowej, zgadzamy się z automatu, że zbiorowość - uniwersalność zasad - wzajemność ludzkich odniesień jest PRAWEM, czyli jest podstawą wyciągania wniosków o tym, co się dzieje, jak oceniać świat.
A jak mogłoby być inaczej?
Ano mogłoby być tak, że ktoś nie uznaje zasady wzajemności, a wtedy to co owego człowieka spotyka jest w ramach JEGO zasad jednostkowe - nie odnoszące się do czegoś szerszego, społecznego itp. Człowiek, który kogoś krzywdzi, a za chwilę mówi "źle jest (mnie) krzywdzić" przeczy sam sobie, jest wewnętrznie sprzeczny. Bo albo zasadę (tutaj zasadę nie krzywdzenia) uznaje (czyli traktując ją jakoś trwałą - ogólną), albo nie. Jeśli uznaje, to trwałość (a więc właściwie ISTNIENIE) owej zasady potwierdza się tym, że zasada ma zasięg ponadjednostkowy, ponadprzypadkowy, ponadtegorazowy. Jeśli ktoś zaprzecza zasadzie wzajemności, to z kolei nie ma prawa używać jej do opisu tego, co go spotyka.
A jeśli mimo wszystko to robi (co w życiu codziennym się zdarza), to funkcjonuje W RAMACH WEWNĘTRZNEJ MYŚLOWEJ SPRZECZNOŚCI, w dwóch osobnych systemach myślowych.
Jednak żadna rzecz sprzeczna, czyli trwale niejednoznaczna (raza taka, raz owaka) nie kwalifikuje się już jako istniejąca. Istnienie jest tym, co JEST, czyli co wykazuje się OKREŚLONOŚCIĄ.

Bez zasady TUW nie ma poprawnego myślenia. Bo myślenie pozbawione tej zasady nie ma TRWAŁOŚCI, czyli jego zaprzeczenie w jakichś warunkach staje się obowiązujące. A konieczność uznania, że zaprzeczenie dla twierdzenia ma rację bytu, anihiluje owo twierdzenie. Tylko to co jest trwałe, określone, opiera się zaprzeczeniu. Tylko to istnieje i tylko to tworzy (trwałą) niechaotyczną myśl.

Z tych - z pozoru całkiem "oczywistych" - rozważań wynikają fundamentalne wnioski. Właściwie to można z nich wyprowadzić religię jako koncept ogólny (nie wnikając teraz czy to będzie religia chrześcijańska, czy inna), logikę, metodologię nauki. Wszystko co w myśli jest da się podpiąć pod zasadę TUW.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 23:18, 08 Maj 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:17, 10 Maj 2015    Temat postu: Re: Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

Rozwinięciem, albo też po prostu nowym zastosowaniem zasady TUW, jest aspekt CIĄGŁOŚCI - IDENTYFIKACJI - TOŻSAMOŚCI (niech będzie w skrócie CIT).
Czym jest obiekt - indywiduum w ramach naszej świadomości?
- przywołajmy koncept/paradoks statku Tezeusza. [link widoczny dla zalogowanych]
Statek Tezeusza był - powoli, deska po desce - wymieniany na wykonany z nowszego materiału. W końcu na owym statku nie było żadnej oryginalnej deski, z której ów statek został wykonany. Czy to był dalej statek Tezeusza?
W wersji rozszerzonej można wyobrazić sobie, że jakiś nawiedzony cieśla wymienia - po jednej - deski na tym statku. W końcu wymienione zostaną wszystkie deski. Stare deski (załóżmy, że były całkiem w dobrym stanie) mogły posłużyć do stworzenia kopii statku Tezeusza. Który z tych statków jest "statkiem Tezeusza", a który jego kopią (pomysł z filmu "czy Noah Chomsky jest wysoki czy szczęśliwy").
Odpowiedzią jest - tożsamość poznajemy wg mechanizmu CIĄGŁOŚCI. Czyli raczej tym "bardziej prawdziwym" statkiem jest ten, który miał wymieniane deski, a nie ten stworzony później z oddzielonych desek.
Zasada ciągłości - indywidualności - tożsamości jest szczególnym wydaniem zasady TUW, najbardziej w aspekcie trwałości. Ciągłość jest formą trwałości - rzecz JEST wtedy, gdy obserwujemy ją względnie (!!! - nie całkowicie) niezmienioną na jakimś odcinku czasowym. Jeśli wychodząc spotykamy przed domem wciąż to samo drzewo, to mówimy "to (to samo) drzewo", mimo że każdego dnia zmieniają się na nim listki, przyrastają gałązki, zmienia ciężar obwód pnia itp. Ciągłość - trwałość rozpoznania - tu decyduje.
Gdyby nam przeszczepiono umysł do ciała kogoś innego, to - mimo obcego ciała - bylibyśmy to my, bo indywidualność rozpoznamy po ciągłości psychicznej, czyli ciągłości wspomnień, zachowań itp.
Problem pewnie pojawiłby się, gdyby jakaś forma amnezji wyrugowała część wspomnień, albo jeszcze zamieniła je na jakieś zmanipulowane, sztuczne. Ale to problem na inną dyskusję.
Tutaj chcę tylko zauważyć, że koncept tożsamości - indywidualności CIT jest w swojej istocie wydaniem zasady TUW, jest formą trwałości określaną jako CIĄGŁOŚĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:09, 13 Mar 2017    Temat postu: Re: Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

Pociągnę jeszcze temat skupiając się na aspekcie wzajemności.

Jest on kto wie, czy nie najważniejszym praktycznie, co stanowi on ZASADĘ ZASAD.
O co chodzi?...
Rozważmy pewien scenariusz.
Punkt wyjścia jest taki, że oto w pewnym momencie w umyśle zaświtała nam myśl, którą uznaliśmy za PRAWDZIWĄ, czyli w jakimś sposób cenną i użyteczną w zastosowaniu do opisu rzeczywistości (także rzeczywistości wewnętrznej - psychicznej). Po czym właściwie mielibyśmy rozpoznawać poprawność owej myśli, jeśli wydaje się ona jakoś nowa, unikalna, trudna do porównania/odniesienia względem prawd, które wcześniej uznaliśmy?...
Zdajemy sobie w szczególności pytanie: czy owo spostrzeżenie/reguła, jaką teraz zdobyliśmy odnosi się tylko do tej jednej sytuacji, w której ostatnio wystąpiła? Czy jest tylko przelotnym wrażeniem czy czymś więcej?
Jeśli byłaby tylko przelotnym wrażeniem - unikalną sytuacją, spostrzeżeniem nie przekładalnym na nic w przeszłości i przyszłości, to znaczy, że nie jest żadną "prawdą", tylko WRAŻENIEM, JEDNOSTKOWYM DOZNANIEM, czymś co znika z sensowności, porównań i znaczeń, wraz z końcem odczuwania stanu z tym związanego. Jeśli jednak owo coś ma być prawdą, to musi posiadać mechanizm łączący - musi mieć takie "łapki", którymi się "doczepi" do czegoś doznawanego, rozpoznawanego w przyszłości. Im bardziej owe "łapki" są w stanie chwytać "cosie" w różnych kontekstach, tym bardziej uniwersalna jest związana z nimi prawda (tym bardziej zasługuje na nazwę "prawda", czyli coś względnie niesprzecznego, znaczącego rzecz określoną, a nie dającą wskazania chaotyczne).
Jeśli zatem chcielibyśmy mieć prawdę - stwierdzenie, na które sensownie zamierzamy się powołać, to powinno ono wprowadzać ATRYBUT NIEZAPRZECZALNOŚCI, NIE ODPARTOŚCI we wszystkich sytuacjach. Najlepiej, aby było to absolutnie bez wyjątków. Jeśli jednak reguła musi mieć wyjątki (co nie koniecznie jest jeszcze wadą), to powinno być jasne Z JAKICH POWODÓW ten wyjątek występuje, a w szczególności powinno to być OKREŚLONE PRZED WYKLAROWANIEM SIĘ SYTUACJI, w której nasza reguła miałaby być stosowana. Aby nie było zarzutu, że coś mataczymy, że naginamy regułę do sytuacji, ad hoc zmieniając zasady gry w trakcie "rozgrywki". W szczególności, jeśli my aspirujemy do bycia zgodnymi z jakąś grupą, z mechanizmami myśli, to muszą nas obejmować (wzajemność) wszelkie prawa/zarzuty/ograniczenia, które postawimy innym.
Jeśli więc np. żądamy od kogoś "musisz zawsze mieć definicję tego, o czym mówisz", to powinniśmy być przygotowani, że to żądanie za chwile zostanie postawione nam - to my będziemy musieli posiadać definicję na swoje wszystkie określenia. Jeśli gdzieś się wyłożymy, nie będziemy w stanie spełnić tych żądań, które postawimy innym, to tym samym uwalamy kompletnie swoje (właściwie wszystkie - przynajmniej do momentu bardzo dokładnego wyjaśnienia sprawy) wnioski, które wyprowadziliśmy.

Z zasady wzajemności - w szerszym rozumieniu - wynika prawie "wszystko". Wynika religia (chrześcijańska w głębszym sensie, bo religie czysto "kulturowe" w zasadzie dla mnie nie są prawdziwymi religiami, jako że nie posiadają poprawnej, niesprzecznej treści filozoficznej), wynika ontologia, wynika jestestwo i metodologia naukowa. Wszystko w myśli zaczyna się od tej zasady zasad - zasady wzajemności.
W religii chrześcijańskiej, w biblii jest to w różny sposób wyrażane. Najdobitniej chyba w takim cytacie:
Ewangelia Mateusza napisał:
takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. (3) Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? (4) Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka /tkwi/ w twoim oku? (5) Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.

Ale również i w tym:
Ewangelia Marka napisał:
(22) Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. (23) Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. (24) I mówił im: Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą.

Albo
Ewangelia Łukasza napisał:
Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.


Szczególnie ciekawy w tym kontekście jest ten cytat
Ewangelia Mateusza napisał:
na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.

Tutaj mamy odwołanie do "słów", czyli do tego, co głosimy, zarzucamy innym - to co zarzucimy innym, stanie się zarzutem wobec nas. Jeśli chętnie potępiamy, to owa "chętność" będzie zaaplikowana wobec całego naszego życia. Przy czym wcale nie wynika to z jakiejś "złośliwości Boga", który będzie się chciał "odgrywać" na nas, lecz niejako z NATURY RZECZY, tzn. z pytania kim jesteśmy my, jako my - jak nasze myśli i działania funkcjonują - spójnie i w sposób określony, czy chaotycznie, czyli świadcząc o naszej nicości?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:26, 13 Mar 2017    Temat postu: Re: Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności

O zasadzie wzajemności w kontekście układów międzyludzkich i międzynarodowych
Zasada wzajemności jest właściwie zasadą sprawiedliwości, albo zasadą prawa. W układach między państwami normą są układy oparte na symetrii - jeśli jakiś kraj czegoś żąda od drugiego kraju, to oczekuje się, że to samo zajdzie w drugą stronę. Bo przecież strony są sobie równe...
No tak... tu pewnie niejeden pomyśli. Deklaratywnie niby są równe, ale w realiach przecież niektóre są "równiejsze" (czytaj silniejsze, narzucające innym swoją wolę). Może i tak jest, ale to nie jest uczciwe, sprawiedliwe, to nie jest normą. Tą normą jest uznanie równych praw, a jeśliby ktoś coś miał mieć gdzieś więcej dla siebie, to powinien to jakoś "wykupić" - może jakimiś świadczeniami, może inwestycjami itp..
Państwo które nie stosuje zasady równości, nadając sobie uprzywilejowaną pozycję STAJE SIĘ AGRESOREM.
Faktycznie to tak jest. Mamy agresywne państwa, które narzucają innym swoje zasady, nie stosując ich w ramach symetrii. W takim układzie jednak "wiemy jak jest", wiemy że historia i moralny osąd jest przeciw agresorowi.

Będąc agresorem pozbywamy się moralnego prawa do współczucia.
Jeśli ktoś bije najpierw kogoś, a potem próbuje się skarżyć, że sam został pobity przez kogoś silniejszego, to zapewne spotka się brakiem współczucia, zrozumienia, czy wsparcia. W końcu - ma co uznaje, dostał "za swoje", według tego, co mu się należało. Wszak jeśli ów ktoś się skarży, samemu będąc winnym podobnego występku, to dlaczego najpierw nie poskarży się na samego siebie?...
Zasada skargi, związana z aktem skrzywdzenia zawiera bowiem w sobie prawo główne "niewłaściwym jest kogoś krzywdzić". To jest prawo nadrzędne, które wyznacza sens aktu skargi. Jeśli odrzucimy zasadę, że nie należy krzywdzić, wtedy nie będzie się na co skarżyć, bo przecież wszystko jest "poprawnie" - zgodnie z zasadami. Jeśli jednak się skarżymy, to znaczy, że tę zasadę przyjmujemy jako argument, jako powód skargi. W takim układzie jednak sami musimy być pod tym względem "czyści", co stanowiłoby powód, że "przynależymy do klubu", w którym ta zasada obowiązuje. Jak ktoś krzywdzi innych, to do "klubu niekrzywdzących" się nie zalicza, albo właśnie się z niego wyklucza. W takim układzie przestaje mu przysługiwać skarga - w tym "klubie" w jakim się znalazł, krzywdzenie jest przecież czymś normalnym.

Swoimi życiowymi działaniami, wyborami "zapisujemy się" do różnych "klubów". Może to być "klub współczujących i pomagających" - a wtedy, jeśli stosujemy się do klubowych zasad, my współczujemy innym, pomagamy im, ale też sami mamy prawo do współczucia i pomocy. Jeśli nasze wybory skierują nam życie w stronę agresji i walki, to ta agresja - z racji przynależności do klubu agresywności - będzie także nas spotykała, a my nie będziemy mieli praw do narzekania, skarżenia się, współczucia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 23:27, 13 Mar 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:57, 23 Mar 2017    Temat postu:

Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności jest mechanizmem definiującym.
Kiedy można mówić o ZASADNOŚCI JAKIEGOŚ NAZWANIA czegoś?
- Weźmy przypadek, gdy ktoś nazywa pewne obiekty "jabłkiem". Takie nazwanie będzie zasadne wtedy, gdy za słowem "jabłko" skierowanym do umysłu pójdzie jakaś forma TRWAŁEGO WYDZIELENIA (filtru) z ogółu rozpoznań, JAKIEJŚ CZĘŚCI ROZPOZNAŃ. Słowo "trwałego" oznacza, ze owo wydzielenie musi być SPÓJNE, czyli niechaotyczne, w jakiś sposób przewidywalnie, czyli jeśli dziś coś jest jabłkiem, to jutro takie coś też jest jabłkiem, jeśli Kowalski coś rozpoznaje jako jabłko, to i Malinowski też to samo rozpozna jako jabłko, podczas gdy nie rozpozna jako jabłko czegoś co dla Kowalskiego jabłkiem nie było.
Zasada trwałości związana jest pewnym postulatem odnoszącym się do umysłu. Ten postulat można sformułować jako: umysł posiada komponentę niechaotyczną - taką, która zapewnia spójność, trwałość, przewidywalność rozpoznań. Bo jeśliby wszystko było (mogło być) chaotyczne, to w ogóle nie mamy jak rozpocząć startu z czymkolwiek - z rozumowaniem, z nadawaniem nazw, znaczeń - wszak wszystko równie dobrze można uznać za złudzenie.
Po czym poznajemy, że umysł działa spójnie?
To jest megaważne pytanie! Wręcz pytanie religijne. Ale tu, na razie zostawię wątek religijny, skupiając się na tym "czysto logicznym". Chyba należy uznać, że umysł działa spójnie, jeśli wykrywamy w nim jakąś formę przewidywalności - stałości. Czyli muszą pojawiać się dla tego umysłu sytuacje, gdy jakaś seria rozpoznań zostanie przypisana do jakiejś kategorii, a potem zawsze będzie przypisywana do owej kategorii. Umysł będzie się trzymał definicji, którą w sobie ustanowił.
Jednak aby to co wyżej napisano się zrealizowało, aby w ogóle mogło się zrealizować, niezbędne jest aby owa funkcja spójności rozpoznania przeszła testy wobec chaosu. Definicja jabłka będzie poprawna, jeśli uchroni się przed manipulacją, przed postawieniem jej w "sytuacji konflktowej" gdy coś może będzie jabłko przypominało, ale nim nie będzie. Im bardziej w ramach potencjalnych rozpoznań - czasem ewidentnie błędnych, choć czasem na granicy zaliczenia jej do właściwej kategorii - okaże się, że "jabłko to jabłko" - bo jest jabłkiem ZAWSZE I WSZĘDZIE, tym bardziej będzie można powiedzieć, że owa definicja "wyrosła z nicości i chaosu", ona "stała się", bo opisuje COŚ, a nie luźne "nie wiadomo co".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:16, 03 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Zasada trwałości związana jest pewnym postulatem odnoszącym się do umysłu. Ten postulat można sformułować jako: umysł posiada komponentę niechaotyczną - taką, która zapewnia spójność, trwałość, przewidywalność rozpoznań. Bo jeśliby wszystko było (mogło być) chaotyczne, to w ogóle nie mamy jak rozpocząć startu z czymkolwiek - z rozumowaniem, z nadawaniem nazw, znaczeń - wszak wszystko równie dobrze można uznać za złudzenie.


" Czemże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równieby pachniało…"
WS.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:29, 06 Kwi 2017    Temat postu:

Reguła trwałości, a arbitralność
Reguła trwałości - uniwersalności - wzajemności, o której jest niniejszy wątek, zastosowana do twierdzeń sytuuje stosunek do owych twierdzeń na przeciwnym biegunie niż ARBITRALNOŚĆ.
Arbitralność funkcjonalnie jest komponentą chaotyczną - oto ktoś powiada coś następującego: ogłaszam, że jest "tak, a tak" - ogłaszam bez podania powodu, albo też jedynym powodem jest tu moje stwierdzenie i przekonanie co do zachodzenia danej rzeczy. Arbitralność - obserwowana od strony odbiorcy jest tożsama z chaosem - ktoś zewnętrzny widzi owo stwierdzenie jako NIE MAJĄCEGO ZWIĄZKU/REGUŁY z niczym co zna, na nic się nie powołuje, więc równie dobrze to coś mogłoby być zupełnie wylosowane - wtedy identycznie też absolutnie nic by tego nie wspierało, nie byłoby możliwości wskazania reguły.
Zasada trwałości - uniwersalności - wzajemności robi wyłom w chaotycznych stwierdzaniach wprowadzając MECHANIZM UZGADNIANIA. Od tego momentu o statusie stwierdzenia przestaje decydować aspekt czysto osobowy, ale pojawia się UZGODNIONY MECHANIZM WERYFIKUJĄCY, czyli PRAWO. W oparciu o prawo - teraz już niezależnie (może nie zawsze całkowicie, ale przynajmniej w jakimś stopniu) od widzimisię stron dostajemy odpowiedź na pytanie: czy jest tak, czy jednak owak?...
Prawo pełni więc funkcję ARBITRA. Można też mówić, o roli niezależnego sędziego rozstrzygającego w jakimś oderwaniu od potrzeb, prób manipulowania, kaprysu, czy innego widzimisię którejkolwiek ze stron.

Ważne jest tutaj, że aby prawo było naprawdę prawem, aby weryfikowało uczciwie, czyli BEZSTRONNIE I NIEZALEŻNIE, musi być ustalone PRZED PROCESEM STOSOWANIA GO (weryfikowania), a nie w trakcie. Chodzi o to, aby nie było jakiegoś mataczenia, naginania prawa do tego, jak któraś ze stron chciałaby rzecz ujrzeć. Czyli np. jeśli przy podziale większej działki budowlanej pomiędzy spadkobierców ustalimy zasadę "równość pól powierzchni i dostęp do drogi, plus możliwie najbliższy kwadratu kształt działki", to trzeba już się tego trzymać, a nie nagle kombinować jak tu zmienić zasady, aby mi się trafił lepszy kawałek tej działki, a mojemu bratu - gorszy.
Dobra reguła/prawo, to reguła bez wyjątków, albo przynajmniej z minimalną liczbą, a do tego wyraźnie określonych wyjątków. Te reguła z jednej strony DEFINIUJE nam dane prawo (bo prawem jest coś CO OBOWIĄZUJE W WIELU PRZYPADKACH, nie zaś jest incydentalnym spostrzeżeniem), a z drugiej strony jest oczywiście warunkiem stosowania. Bo to po to mamy prawo, po to jest stosujemy, że SIĘ NA NIE POWOŁUJEMY, czyli uznajemy je za nadrzędne (wobec wszelkich arbitralnych widzimisię) i NIEZMIENNE.

Gdy nie ma trwałości reguły/prawa to nie ma mechanizmu weryfikacji prawdziwości.
To jest ważny wniosek. Prawdziwość - jako zrozumiały atrybut - jest możliwa DOPIERO WTEDY, GDY DYSPONUJEMY PRAWEM. Bo każda prawdziwość polega właśnie na powołaniu się na jakieś prawo. Coś jest jakieś bo ... (tu w miejsce kropeczek wstawiamy to, co wyszło z zastosowania OGÓLNIE OBOWIĄZUJĄCEGO prawa). Tak więc tylko mając prawo możemy stwierdzać coś ZASADNIE. Bez prawa, bez UZGODNIONEGO ZAWCZASU MECHANIZMU WEYFIKACJI, stwierdza się co najwyżej arbitralnie - chaotycznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:18, 10 Sie 2019    Temat postu:

Nie będzie wielką przesadą, jeśli napiszę, że osobiście właściwie WSZYSTKO o czym myślę, niejako MYŚLĘ ZASADĄ WZAJEMNOŚCI.
Jeśli formułuję praktycznie dowolną myśl, to próbuję się wcielić w jej odbiorcę - co on sobie pomyśli?
Ja by zaatakował owa myśl?
A może ten atak byłby zasadny?

Obserwuję ludzi, dla których chyba moja postawa jest właściwie dziwna. Dla części osób obowiązuje inne podejście: ogłaszam to, jak widzę daną sprawę, a potem bronię tego ogłoszenia na wiele sposobów, najczęściej bronię PERSONALNIE.
Czym jest obrona "personalna" w tym sformułowaniu?
- Np. atakiem ad personam
- albo rozpatrywaniem wyłącznie głosów za swoim stanowiskiem, a IGNOROWANIEM głosów przeciw. Ignorowanie jest też mechanizmem arbitralnym, czyli personalnym.
Takie podejście znamionuje pewien rodzaj przekonania owej osoby CZYM JEST PRAWDA.
Dla osób o personalnym nastawieniu prawda jest zawsze jakimś starciem z konkretną osobą. I pokonanie owej osoby, oznaczać będzie pokonanie głoszonej przez nią prawdy.
W takim ujęciu prawdy nie głoszone przez nikogo KONKRETNIE, w ogóle nie są prawdami.
Tu powstaje pytanie o stwierdzenia/prawdy POTENCJALNIE GŁOSZONE.
Rozważając dany problem zadajemy sobie wiele pytań sami, nie pobierając ich od jakiejś osoby, która by owe prawdy komunikowała. Czy te prawdy istnieją, czy nie?
Cały rozwój nauki, ale chyba ogólniej cywilizacji wiąże się chyba właśnie z owym PRZEWIDYWANIEM, Z ROZWAŻANIEM STWIERDZEŃ NIE SFORMUŁOWANYCH PRZEZ ŻADNEGO PRZECIWNIKA.

Problem można więc sformułować w postaci: czy prawda bez przypisanego do niej właściciela (potencjalnego przeciwnika) jest prawdą?
Atakujący personalnie mają chyba tu mentalny problem, rodzaj rozdwojenia mentalnego. Bo atakując osobę, najwyraźniej wierzą, iż udany atak (POWTÓRZĘ: NA OSOBĘ) potwierdzi ich przekonanie. Ale...
gdyby dana osoba wycofała się z propagowania swojej tezy? Gdyby nasz przeciwnik powiedział: "nie upieram się już przy tym", to czy to automatycznie będzie oznaczało, że prawda jest po naszej stronie?
Najwyraźniej osoby o personalnym, rywalizacyjnym nastawieniu (przynajmniej w głębi swoich emocji, intuicji) tak właśnie sądzą. Bo inaczej nie atakowaliby osoby, tylko zawsze konkretne poglądy, sformułowania.
Osoby o owym personalnym nastawieniu, gdzieś w głębi swojego umysłu właściwie uważają, że gdyby udało się jakoś spacyfikować wszystkich stwierdzających "2+2=4", to owo równanie W RZECZYWISTOŚCI przestałoby być prawdziwe.
Chyba, że w ogóle są totalnie wewnętrznie zakłamani... :think:

Problem nie jest jednak tak do końca oczywisty...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:22, 10 Sie 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin