Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35165
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 13:52, 12 Maj 2025 Temat postu: Zdrowa postać egoizmu |
|
|
Egoizm jest w ogólności raczej złą cechą człowieka. Ale chyba nic, co obiegowo uznajemy jako "złe" nie posiada także swojej "dobrej" strony. Podobnie zresztą każda cecha z wierzchu traktowana jako "dobro", w szczególnych okolicznościach może objawić swoją destrukcyjną postać.
Chciałbym się tu pochylić nad tym, co w - standarowo rozpoznawanym - egoizmie jest w jakiś sposób wartościowe, może nawet niezbywalne dla zachowania sensu etyki jako takiej.
Przede wszystkim warto zauważyć, że całkowite zanegowanie "egoizmu" rozumianego jako dążenie do osobistej przyjemności i satysfakcji niweczy nawet swoją przeciwną tendencję - altruizm. Bo altruizm wtedy w ogóle ma sens, jeśli uznamy, że odbiorca naszych altruistycznych działań doznaje jakiejś radości, satysfakcji spełnienia, czyli odbiorca jest tu w jakimś stopniu "działający w trybie egoizmu". Jeśliby nikt na świecie z ludzkich poczynań nie korzystał, to lądujemy w jakiejś gehennie, to w ogóle życie traci sens.
Ale to nie jest jedyny powód, dla którego na egoizm należałoby spojrzeć nieco bardziej przychylnym, niż to się obiegowo czyni, okiem. Inną "zaletą egoizmu" jest to, że stawia on pewien rodzaj tamy żerowaniu cwaniaków na zbyt altruistycznych postawach niektórych ludzi. Są tacy ludzie - skrajni altruiści, którzy (z różnych powodów, czasem religijnych, czasem związanych z wychowaniem świeckim, ale z silnym naciskiem na poświęcanie się) dają się wykorzystywać przez pasożytujących na nich wygodnickich, niedbających o to, aby jednak od siebie też choć trochę wymagać (wzajemności w dawaniu dobra) ludzi. I wtedy dobrze jest, gdy jednak taki permanentny altruista zdobędzie się na coś, co daje się zaklasyfikować jako postać "egoizmu". Tych rozpuszczonych cwaniaczków należy też czasem postawić do pionu, jakoś zacząć choć trochę wychowywać, uświadamiać im, że nie są pępkiem świata, wokół którego wszyscy mają obowiązek skakać, spełniając każdy kaprys.
Ale jest jeszcze chyba aspekt bardziej osobisty tego zdrowego, pozytywnego egoizmu. Myślę tutaj o tym, że bez pewnego minimum uznania siebie jako niezależnej, świadomej, wartej istnienia jednostki nie sposób jest w ogóle sklecić w całość owej układanki w ja - świat. To, że stawiamy światu granice, że oczekujemy także jakiejś formy poszanowania nas, nie jest bowiem tylko naszą fanaberią, albo kaprysem, lecz stanowi niezbywalny aspekt naszego człowieczeństwa. Czasem wręcz z pewnej postaci obowiązku, jako nakaz etyczno - moralny powinniśmy stawiać te granice, bo bez nich relacje międzyludzkie robią się wadliwe, niejasne, "bez logicznego kręgosłupa". W logice niezbywalna jest pewna forma wzajemności - zasada symetrii, polegająca na tym, że jeśli coś ma rangę ogólnej obowiązywalności, to znaczy właśnie, że obowiązuje każdego. A więc jeśli coś jest dobre dla innych, gdy my to czynimy, to i wobec nas coś podobnego ma zastosowanie. Uchylanie się od obowiązku (!) bycia też uszanowanym, dowartościowanym, uprawnionym do tego, co się wszystkim należy, jest formą wadliwości, błędu.
Niektórzy potrafią się tak "zapędzić" w swojej dobroci, altruizmie, poświęcaniu się, że gubią z oczu to, że taka postawa zaczyna niszczyć swego rodzaju "ład etyczno - moralnej logiki relacji międzyludzkich".
|
|