Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozum vs lojalność

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31055
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:52, 11 Lis 2022    Temat postu: Rozum vs lojalność

Teza, którą tutaj chciałbym przedyskutować brzmi:
Od pewnego poziomu siły mentalnego związku z grupą, lojalności względem (osobnym pytaniem jest na ile rzeczywiście samodzielnie wybranych) autorytetów i identyfikacji społecznych zaczyna się najpierw rodzaj "flirtu" z fałszowaniem odczytów rzeczywistości. Zaś idąc dalej w tą stronę dochodzi do ewidentnej zdrady racjonalności, sensowności myśli, uczciwości intelektualnej osoby, która dokonuje różnego rodzaju ocen świata i samych siebie.

W skrócie rzecz ujmując: starając się być "zbyt" lojalnymi, w końcu zaczynamy kłamać wobec ludzi, zakłamywać oceny wobec samych siebie.

Tu osobnym pytaniem jest, na ile u tych, czy innych osób jest to wręcz świadoma postawa, na ile wręcz ten czy ów, jest przekonany, że NALEŻY kłamać w imię lojalności, bo związek ze "swoimi" jest dla nich wyższą wartością niż "jakaś tam prawda".

Niektórzy wręcz chyba zdają się wierzyć, iż wymóg posłuszeństwo autorytetom, z którymi trzymamy, ma wyższy priorytet niż jakiekolwiek względu intelektu, uczciwości wobec siebie, że 2+2 stanie się rzeczywiście równe 5, albo 7, albo nawet 100, jeśli tylko odpowiednio wysoko umocowany w hierarchii autorytet, który jest NASZYM autorytetem by to ogłosił...

Z moich obserwacji wynika, że część ludzi tak wierzy, taką postawę uważa za najbardziej słuszną, zaś dla nich rodzajem zła (pychy, zdrady swoich, wynarodowienia, alienacji?...) byłoby przekonanie, iż należy bezwzględnie dotrzymywać uczciwości wobec siebie - przynajmniej począwszy od określonego poziomu hierarchii ocen.

Stawiam wobec tego problemu następujące pytania:
Pytanie 1: Na ile w ogóle powyższa teza potwierdza się w obserwacjach (innych, niż michałowe)?
Pytanie 2: Na ile sami uważamy, że owa teza o konieczności zlekceważenia własnej uczciwości intelektualnej, czyli też sumienia, najgłębiej osadzonego poczucia sensu, jest słuszna?

Bo (w kwestii pytania 2) zdaję sobie sprawę, że tezy, iż powinniśmy być gotowi zrezygnować z własnego osądu na dowolnym (!) poziomie (to, że rezygnujemy z tego prawa do własnego osądu na WYBRANYCH poziomach, np. tam gdzie postrzegamy czyjś autorytet jako uzasadniony okolicznościami, uznaję za naturalne i słuszne) można bronić szeregiem argumentów. Ale problem dotyczy jakiegoś OSTATECZNEGO BILANSU, KOŃCOWEGO OSĄDU czy gdzieś jednak własny rodzaj ostatecznej uczciwości należy zachować.

Chciałbym zaznaczyć, że łatwo jest uznać CUDZĄ NIEWOLĘ MENTALNĄ za coś niewłaściwego. Łatwo jest wskazywać palcem na jakichś członków sekty, którzy oddali swój osąd za bardzo autorytetom (złym autorytetom). Przykładem może tu być choćby: [link widoczny dla zalogowanych]
Trudniej jest postawić SOBIE SAMEMU pytanie, na ile, czasem w pomniejszych sprawach, przekraczamy tę granicę rozumu, zawierzając tym naszym autorytetom zbyt niewolniczo, zbyt mocno. Bo przecież - PATRZĄC Z PERSPEKTYWY KONKRETNEJ OSOBY - możemy być równie dobrze (nie rozpoznamy tego, nie stawiając sobie najpierw pytania CZY ...?) tak samo zmanipulowani przez złe autorytety, jak członkowie sekty z linka wyżej. Przyjmując ogólną postawę w rodzaju "ja na pewno nie jestem manipulowany, moim obowiązkiem jest wierzyć absolutnie tym autorytetom, które poznałem", nie daję sobie nawet szansy na rozpoznanie, czy nie jestem manipulowany.
Czy w ogóle należy stawiać sobie to pytanie?...
Bo można przyjąć też postawę w rodzaju: skoro w takim środowisku się urodziłem (perspektywa neutralna światopoglądowo, także ateistyczna), skoro mnie sam Bóg (perspektywa teisty) umieścił w tym otoczeniu społecznym, to może moją powinnością jest absolutna lojalność wobec tego pierwotnego punktu startowego.
Ale może naszą powinnością jest wybronienie swojej osobistej uczciwości intelektualnej, stanie się jednostką w pełni świadomą i wolną mentalnie?

To jest bardzo fundamentalny wybór światopoglądowy, osobowościowy. I ja myślę, że każdy tego wyboru dokonuje, choć nie każdy sobie uświadamia, że go dokonał. Bo spora część ludzi dokona tego wyboru gdzieś w warstwie intuicyjnej, potem zaś tylko na zewnątrz będziemy obserwowali skutki tego wyboru, czyli wybory wtórne - np. pod postacią już okazywanej osobistej postawy wobec autorytetów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31055
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:26, 11 Lis 2022    Temat postu: Re: Rozum vs lojalność

Czym właściwie jest uznanie jakiejś tezy w trybie lojalności, w sytuacji, gdy nasz rozum dawałby w danym zakresie odmienne rozstrzygnięcia?

Rozważam tu sytuację typu - oto dokonujemy jakiejś kalkulacji w oparciu o przyjęte jakoś tam założenia. I z tej kalkulacji wychodzi nam jednoznacznie wynik - powiedzmy liczba 6.
Jednak z drugiej strony pojawia się konkurencyjny wynik - wynikły z zastosowania zasady lojalności, posłuszeństwa autorytetowi, w ramach którego wynikiem ma być 7.

Umysł staje wobec dylematu: czy uznać 6 - jak w obliczeniach własnych, czy 7 - jak tu mówią nam autorytety, z którymi trzymamy?...

Zakładając iż mamy silne emocjonalne powody, aby przyjąć wersję narzucaną z zewnątrz, możemy próbować jakoś znaleźć sobie usprawiedliwienie, powód, może nawet sensowny argument za tym, aby uznać jednak wynik 7 za ten właściwy wynik obliczeń. Oto potencjalne ścieżki:
1. Sprawdzenie rozumowania, czy nie wkradł się błąd - może faktycznie, niczego nie zmieniając dodatkowo, da się uzyskać tutaj liczbę 7 zamiast 6...
2. Jeśli punkt 1, pomimo wielokrotnych prób, nie daje nam prawa do uznania, iż TAKŻE DLA NAS wynikiem owych obliczeń miałoby być 7, możemy próbować analizować potencjalne błędy w założeniach. Może okazać się, iż:
- była pomyłka w przyjęciu jakiegoś założenia. Wtedy należałoby zmienić założenia własnych kalkulacji i sprawdzić, czy w oparciu o te zmienione założenia, nie wyjdzie wynik równy 7.
- była pomyłka w interpretacji założeń, co też się da naprawić, zmieniając (być może) wynik na ten, który wynika z sugestii autorytetu.
- w ogóle nie rozumiemy założeń dla danego problemu.

Gdy nie rozumiem założeń problemu, to po prostu nie wiem, o co w nim chodzi. Wtedy też wynik może być dowolny inny. Teoretycznie jest to usprawiedliwienie, aby przyjąć wynik niezgodny z własnymi obliczeniami. I - już wychodząc poza przykład, uogólniając wniosek - można by przyjąć, iż znajdujemy powód, dla którego wynik owych obliczeń jest równy 7. Czy jednak mamy prawo się do tego wyniku PRZYZNAĆ?
Tu jest fundamentalny problem z uczciwością w przypadku przyjęcia czegoś, czego osobiście, spontanicznie, bez nacisków nie przyjęliśmy WŁASNYMI MOCAMI POZNAWCZYMI - powinniśmy takie coś przyjąć wyłącznie w trybie, w którym ogłosimy nasz stosunek do samego problemu i powstałego wyniku na zasadzie:
Sam owego problemu nie zrozumiałem, nie opanowałem na tyle, aby móc wyrażać stanowisko, które byłoby moim, które sugerowałoby jakiś MÓJ WKŁAD w daną kwestię, zatem mogę powtórzyć co najwyżej z góry zasugerowany mi wynik, Z ZAZNACZENIEM JEGO AUTORSTWA WYŁĄCZNIE PO STRONIE SUGERUJĄCEGO.
Kolokwialnie mówiąc byłby to tryb: ja tam nie wiem, co tam jest, ale mój autorytet X powiedział, że jest tak, a tak...
albo
Powtarzam co tu mówi mój autorytet X, ale proszę nie uważać, iż ja w tej kwestii mam jakiekolwiek prawo do wsparcia, czy odrzucania owej tezy.
Nie mam natomiast prawa do przedstawiania owej tezy, jako WYNIKŁEJ Z MOJEGO OSĄDU. Bo mój osąd tutaj się wywalił, nie zaszło z mojej strony do sytuacji, w której miałbym prawo zasadnie poprzeć daną tezę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21422
Przeczytał: 136 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:32, 11 Lis 2022    Temat postu:

Lojalność wobec grupy czy pojedynczego człowieka.
A nawet swoich poglądów.

Na przykład apologeci na tym forum są wobec siebie Lojalni.
Nawet gdy mają różne poglądy. Widzą też swoich kolegów w lepszym świetle.
To normalne a nawet wskazane.Trudno JEST rozgrywać samemu. :) :)

W grupie zawsze raźniej.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 9:57, 12 Lis 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin