Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozmyślanie nad Ewangelią

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:14, 26 Kwi 2024    Temat postu: Rozmyślanie nad Ewangelią

Pomyślałem sobie, że przydałby się temat, gdzie można rozważać niedzielną Ewangelię, jeszcze przed niedzielną Ewangelią, aby lepiej się przygotować duchowo. Niektóre fragmenty są takie, że nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić, jak je odnieść do własnego życia itd., ale chyba nie tak jest z najbliższą Ewangelią, która będzie czytana w niedzielę.

Jeśli się nie mylę to będzie czytana w Kościołach Ewangelia Jana.

J 15,1-8 napisał:
Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».


Jak zwykle, czytając Ewangelię rodzi się we mnie więcej pytań niż pewnych odpowiedzi. W sumie do prawie, każdego zdania mógłbym zapytać się, "a co to znaczy że..?" i "a dlaczego tak?"

Prawie pierwsze z brzegu zdanie i masa pytań: Dlaczego Bóg nie pomoże latorośli, która nie przynosi owocu? Przecież tu chodzi o człowieka, czyli o kogoś, kto powinien być Bogu bliski. Ktoś, kto nie przynosi owocu potrzebuje szczególnej pomocy, a nie tego, aby go "odciąć"! Kompletnie nie rozumiem tych słów, jeśli czytać to dosłownie.
Ta Ewangelia już na samym początku rodzi we mnie jakiś egzystencjalny bunt i niezgodę na taki obraz Boga, który pomoże owszem, ale tylko temu człowiekowi, co będzie przynosił dobre owoce, a potępiająco odnosi się do tych, którzy są najbardziej zainfekowani grzechem i dlatego nie przynoszą właściwych owoców.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:54, 26 Kwi 2024    Temat postu: Re: Rozmyślanie nad Ewangelią

Katolikus napisał:
Pomyślałem sobie, że przydałby się temat, gdzie można rozważać niedzielną Ewangelię, jeszcze przed niedzielną Ewangelią, aby lepiej się przygotować duchowo. Niektóre fragmenty są takie, że nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić, jak je odnieść do własnego życia itd., ale chyba nie tak jest z najbliższą Ewangelią, która będzie czytana w niedzielę.

Jeśli się nie mylę to będzie czytana w Kościołach Ewangelia Jana.

J 15,1-8 napisał:
Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami».


Jak zwykle, czytając Ewangelię rodzi się we mnie więcej pytań niż pewnych odpowiedzi. W sumie do prawie, każdego zdania mógłbym zapytać się, "a co to znaczy że..?" i "a dlaczego tak?"

Prawie pierwsze z brzegu zdanie i masa pytań: Dlaczego Bóg nie pomoże latorośli, która nie przynosi owocu? Przecież tu chodzi o człowieka, czyli o kogoś, kto powinien być Bogu bliski. Ktoś, kto nie przynosi owocu potrzebuje szczególnej pomocy, a nie tego, aby go "odciąć"! Kompletnie nie rozumiem tych słów, jeśli czytać to dosłownie.
Ta Ewangelia już na samym początku rodzi we mnie jakiś egzystencjalny bunt i niezgodę na taki obraz Boga, który pomoże owszem, ale tylko temu człowiekowi, co będzie przynosił dobre owoce, a potępiająco odnosi się do tych, którzy są najbardziej zainfekowani grzechem i dlatego nie przynoszą właściwych owoców.

Jest pytanie, czy ten, kto nie przynosi owocu, w ogóle CHCIAŁ I PRÓBOWAŁ ten owoc przynieść. Nie jest w ewangelii napisane, że Bóg "nie chce pomóc" nieowocującej latorośli. Przypuszczam, że jak najbardziej pomóc chce, jednak nie do tego stopnia, aby ową latorośl do czegoś zmuszać. Bóg szanuje wolność człowieka.

Poza tym ten obraz jest symboliczny, ma pełnić rolę dydaktyczną, ostrzegawczą, czyli rysuje on pewne zależności, które jednak nie wiadomo, czy się wypełnią na jakiejś konkretnej osobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 2:34, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Bóg szanuje wolność człowieka.


W ósmym rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że:
Cytat:
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.


Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem. Ktoś taki potrzebuje, by uleczyć go z jego chorej wolności. Powiedzenie, że Bóg szanuje wolność człowieka grzesznego (nieowocująca latorośl) to jakieś nieporozumienie, bo ktoś taki jest w sytuacji, gdzie jego wolność jest CHORA, ZNIEWOLONA czymś. Ja tu zdecydowanie opowiadam się za rozumieniem tych spraw tak jak to wyjaśniał ks. Hryniewicz i jak wyjaśnia to Wuj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:52, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Bóg szanuje wolność człowieka.


W ósmym rozdziale Ewangelii Jana czytamy, że:
Cytat:
Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli». Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: "Wolni będziecie?"» Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu.


Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem. Ktoś taki potrzebuje, by uleczyć go z jego chorej wolności. Powiedzenie, że Bóg szanuje wolność człowieka grzesznego (nieowocująca latorośl) to jakieś nieporozumienie, bo ktoś taki jest w sytuacji, gdzie jego wolność jest CHORA, ZNIEWOLONA czymś. Ja tu zdecydowanie opowiadam się za rozumieniem tych spraw tak jak to wyjaśniał ks. Hryniewicz i jak wyjaśnia to Wuj.

Wg mnie nie bierzesz pod uwagę tego, że grzech nie jest czymś po prostu nadmiarowym, "co się tylko doczepiło" do duszy człowieka. Grzech nie jest czymś w rodzaju pomazania farbą, co można po prostu zmyć odpowiednio dobranym środkiem chemicznym, a po tego usunięciu zostać miałaby już czysta osoba. Grzech w swojej pełni jest SPOSOBEM MYŚLENIA I ODCZUWANIA - tym jedynym, jaki człowiek posiada, jest JEGO - człowieka wadliwością. Jeśli człowiek okazuje skruchę to mamy nieco inną sytuację - wtedy zmiana myślenia człowieka jest w zgodzie z wyborem (wolnością) tego człowieka. Wtedy Bóg może zadziałać, nie dokonując destrukcji w myślach i odczuwaniu tegoż człowieka.

Choć w istocie to są dwa, dość znacząco różne pojęcia grzechu - tego, o czym wyżej piszę, czyli jako o zawartej w samej istocie umysłu, wadliwości myślenia i odczuwania, ale też mamy pojęcie grzechu jako ciążącej nad kimś winy, rodzaju długu. Te dwa rozumienia grzechu są nieraz ze sobą w narracjach powiązane, ale też pojawiają się oddzielnie. Ten grzech, rozumiany niczym dług, teoretycznie - właśnie na podobieństwo długu - można by anulować, czyli umorzyć dług. Człowiek, który miał dług, po tegoż długu umorzeniu jest w pełni człowiekiem.
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość. Bo nie wiadomo jest, co wstawić w miejsce tej roli, którą pełni w człowieku jego pycha. Wstawiając, nawet w najlepszej wierze, arbitralnie jakiś inny zestaw motywacji, robilibyśmy coś w rodzaju lobotomii, unicestwilibyśmy poprzednią osobowość, niejako "zabilibyśmy człowieka". I w podobnej roli jest tu nawet Bóg, który z grzesznością wrośniętą do głębi w naturę człowieka, też nie chce postąpić arbitralnie, bo to też oznaczałoby unicestwienie tej osobowości, która jest.
Aby pożegnać grzeszność w tym pełnym znaczeniu, musi pojawić się WSPÓŁPRACA pomiędzy łaską Boga i samym człowiekiem. To ten człowiek musi zrozumieć, co w nim jest złe, a potem tym zrozumieniem i akceptacją dać Bogu prawo pomocy sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:22, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Przypuszczam, że jak najbardziej pomóc chce, jednak nie do tego stopnia, aby ową latorośl do czegoś zmuszać. Bóg szanuje wolność człowieka.
katolikus napisał:
Jeśli, ktoś jest niewolnikiem grzechu to nie może być wolnym człowiekiem.
Michał Dyszyński napisał:
Aby pożegnać grzeszność w tym pełnym znaczeniu, musi pojawić się WSPÓŁPRACA pomiędzy łaską Boga i samym człowiekiem. To ten człowiek musi zrozumieć, co w nim jest złe, a potem tym zrozumieniem i akceptacją dać Bogu prawo pomocy sobie.


Ok, ja nie kwestionuję tego, że ze strony człowieka musi pojawić się jakiś choćby minimalny ruch w stronę Boga. Odnoszę się tylko do przekonania, które swoją drogą jest często spotykane w myśleniu wierzących, że Bóg szanuje wolność człowieka, który "zatwardziałym grzesznikiem". Takie myślenie zakłada, że ów "zatwardziały grzesznik" w rzeczywistości jest naprawdę wolny, a totalnie nie bierze się pod uwagę tego, co sprawiło, że ten człowiek stał się tym, kim się stał.
Zrozumiałbym, gdybyś w pierwszym wpisie napisał coś w stylu, że Bóg nie jest wstanie pomóc "nieowocującej latorośli" i dlatego jest zmuszony "wyciąć" takiego człowieka. Choć to oznaczałoby, że Bóg jest bezradny wobec zagubionego w swym człowieczeństwie czlowieka. Ale zasugerowałeś coś innego, że "Bóg szanuje wolność człowieka" - a ja się zastanawiam jaką wolność? Gdzie ta wolność w takim człowieku jest? Ta wolność jest chora, popsuta, ktoś taki wymaga szczególnej pomocy, a nie tego, aby zostawić go z dramatem jego stanu na wieczność.

To mi się wydaje, że jest kluczowe niezrozumienie między nami. To, co poniżej to komentarz, ale najważniejsze to wydaje mi się, że to, co wyżej napisałem.

Cytat:
Grzech w swojej pełni jest SPOSOBEM MYŚLENIA I ODCZUWANIA - tym jedynym, jaki człowiek posiada, jest JEGO - człowieka wadliwością.


Ok, ale czy sugerujesz, że człowiek w sposób wolny wybrał sobie taki sposób myślenia i odczuwania? Bo moim zdaniem nie. Na człowieka działają różne siły tego świata, różne zgubne wartości, człowiek podlega różnym ograniczeniom, startuje w swoim życiu z różnych środowisk, często takich, które nie sprzyjają rozwojowi ku wyższej świadomości, człowiek doświadcza różnych zakrętów swojego życia itd. To wszystko buduje człowieka przez całe jego życie, a dochodzi jeszcze biologia, jakieś wewnętrzne predyspozycje.

Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:19, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:44, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.


Nie wierzysz, że w tym życiu "po drugiej stronie" najbardziej zagubiony w swym człowieczeństwie może doświadczyć głębokiej przemiany, uzdrowienia, dojrzewania, wewnętrznej naprawy?

Wuj mówi, że każdy z nas został stworzony z miłości i miłość ma w sobie jako podstawowy budulec. Być może Bóg będzie wstanie znaleźć coś dobrego w człowieku przepełnionego nienawiścią (i tym podobnymi grzechami) i to Bogu wystarczy, aby człowieka doprowadzić do Siebie. Nie traćmy nadziei.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Pią 13:48, 26 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:54, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Cytat:
Inaczej rzecz się ma z grzechem wrośniętym w naturę, umysłowość człowieka, stanowiącym nierozerwalną jedność z tego człowieka myśleniem i odczuwaniem. W tym drugim przypadku nie da się usunąć grzechu zewnętrznym (np. boskim) aktem, nie da się "zabrać grzech" inaczej, jak unicestwiając umysł grzesznika. Jeśli człowiek umie myśleć tylko nienawiścią i pragnieniem zdominowania innych, to zabierając mu (jakoś... o ile to w ogóle jest wyobrażalne...) wypełniające go do głębi pragnienie dominacji, spowodujemy zapaść wszelkich motywacji myślowych - unicestwimy po prostu tę osobowość.


I to jest ta wolność tego człowieka, którą Bóg uszanuje? Człowiek prawdziwie wolny kocha, a nie nienawidzi i dominuje innych. Nienawiść, dominacja jest chorobą w człowieku, która niszczy jego prawdziwą wolność więc nie rozumiem, jak możesz uważać, że Bóg szanuje "wolność" takiego człowieka. :think:

To na razie tyle, bo na więcej nie mam teraz czasu. :wink:

Rzeczywiście trudno jest mówić o pełni wolności w przypadku osobowości, która jest miotana instynktowną potrzebą dominowania, zamiast posiąść zdolność postrzegania relacji z innymi istotami w duchu miłości i równości. Ale Bóg musi uszanować nawet ową "niewolność", którą jest pozostawanie w takim stanie przez ową osobowość. To nic nie zmienia, że tej prawdziwej wolności owa osobowość ma jakieś tam ledwo - ledwo, jedynie pierwocinę, której nie była w stanie rozwinąć w sobie, więc jest niewolnikiem swojego grzechu, niewolnikiem błędności swojego myślenia i odczuwania.
Ale mam wrażenie, że omijasz ten kluczowy aspekt sprawy skupiając się na celu - potrzebie i przez to jest trudno się nam porozumieć. Czym by nie była nazwana postawa owej istoty - wolnością, czy jej brakiem - to dalej ona PRZEPEŁNIA JEJ MYŚLI I UCZUCIA. To, że ją negatywnie oceniamy to, że widzimy jako zaprzeczenie tej poprawnej wolności nie zmienia jednak tej okoliczności, że NIE MA METODY ODCIĘCIA tego, co jest złe, od tego, co chcielibyśmy już uszanować, jako samą osobowość. Gdyby osobowość człowieka była jak maszyna, składająca się z osobnych części, które da się wymieniać, to byśmy zabrali ową niewolność, a na jej miejsce wstawili wolność. Tylko, że nie ma takiej opcji. Owa niewolność jest bowiem zrośnięta z emocjami i myślami, tworzy je, nadaje im sens, motyw, jest w każdym działaniu. Tu nawet wielkie pragnienie i absolutna potrzeba podmienienia owej grzesznej skłonności na dobrą natrafia na problem niejako "logiczny".

Jeśli rak już wrósł w zdrową tkankę, jeśli np. jest w całej wątrobie, to usuwanie raka oznacza usuwanie wątroby. Jeśli porównamy tego raka do pychy, pragnienia krzywdzenia, które ukonstytuowało całą konstrukcję myślową (w mniejszym bądź większym stopniu) osobowości, to analogicznie wyjdzie nam, że nie ma jak zabrać owej pychy, a zostawić człowieka, bo to człowiek już stał się pyszałkiem - on nim jest.


Nie wierzysz, że w tym życiu "po drugiej stronie" najbardziej zagubiony w swym człowieczeństwie może doświadczyć głębokiej przemiany, uzdrowienia, dojrzewania, wewnętrznej naprawy?

Wuj mówi, że każdy z nas został stworzony z miłości i miłość ma w sobie jako podstawowy budulec. Być może Bóg będzie wstanie znaleźć coś dobrego w człowieku przepełnionego nienawiścią (i tym podobnymi grzechami) i to Bogu wystarczy, aby człowieka doprowadzić do Siebie. Nie traćmy nadziei.

Nigdzie nie pisałem, że w to nie wierzę, że po drugiej stronie można doznać głębokiej przemiany. Wręcz teraz deklaruję, że wierzę, iż można jej doznać, a nawet to, iż wierzę, że większość takiej przemiany dozna. Czy to będzie jednak wystarczające do jego zbawienia (dla każdego)?...
- To chyba już nie jest takie pewne. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:24, 26 Kwi 2024    Temat postu:

Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 10:53, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:54, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Myślę, że to "wytrwajcie we Mnie" to oznacza przyjąć nauczanie Jezusa do swojego życia, a kto będzie w tym nauczaniu trwał, kto będzie je w sobie nosił to ono będzie człowieka rozwijać, zmieniać, będzie człowieka w jakiś sposób budowało.
A być może jest to też jakieś nawiązanie do Eucharystii?

Kolejna kwestia. Ciekawe w tym fragmencie jest też to, że Jezus mówi "każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy." - to mi uświadamia, że człowiek nie może być doskonały tak sam z siebie. Nie jesteśmy samowystarczalni. Nie ma takich latorośli, które byłyby doskonałe same w sobie. Potrzebna nam jest ingerencja ogrodnika. Ogrodnik jak czytamy "oczyszcza", a więc człowiek cały czas potrzebuje tej ingerencji ze strony Boga.

Ciekawe też są słowa "Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was." - nie dzięki jakimś naszym wysiłkom, staraniom, żeby nie popełniać grzechów. Jesteśmy czyści nie dzięki jakiejś naszej postawie, którą wypracowaliśmy sobie własnym wysiłkiem. Oczyszczeni jesteśmy dzięki nauce danej nam przez Pana Jezusa. To słowo boże czyni nas "czystym".

W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 10:56, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:34, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Katolikus napisał:
Ok. A wracając do samej Ewangelii, to jednak zastanawia, dlaczego Jezus mówi, że "Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina" - Jezus wskazuje na Boga. Trochę to sugeruje srogi, surowy obraz Boga?

Ciekawe też jest to, co Jezus mówi, że "Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie."

Czy Jezus, gdzieś w innym miejscu wyjaśnia, co oznacza "trwać w Nim"? Czy ma na myśli pójście za Jego naukami, coś więcej?..

Co by nie powiedzieć o tym fragmencie to wynika z niego na pewno jedno, że życie to poważna sprawa. :think:


Myślę, że to "wytrwajcie we Mnie" to oznacza przyjąć nauczanie Jezusa do swojego życia, a kto będzie w tym nauczaniu trwał, kto będzie je w sobie nosił to ono będzie człowieka rozwijać, zmieniać, będzie człowieka w jakiś sposób budowało.
A być może jest to też jakieś nawiązanie do Eucharystii?

Kolejna kwestia. Ciekawe w tym fragmencie jest też to, że Jezus mówi "każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy." - to mi uświadamia, że człowiek nie może być doskonały tak sam z siebie. Nie jesteśmy samowystarczalni. Nie ma takich latorośli, które byłyby doskonałe same w sobie. Potrzebna nam jest ingerencja ogrodnika. Ogrodnik jak czytamy "oczyszcza", a więc człowiek cały czas potrzebuje tej ingerencji ze strony Boga.

Ciekawe też są słowa "Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was." - nie dzięki jakimś naszym wysiłkom, staraniom, żeby nie popełniać grzechów. Jesteśmy czyści nie dzięki jakiejś naszej postawie, którą wypracowaliśmy sobie własnym wysiłkiem. Oczyszczeni jesteśmy dzięki nauce danej nam przez Pana Jezusa. To słowo boże czyni nas "czystym".

W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."

A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:26, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.


Trzeba przyznać, że jest to współpraca wyjątkowa, inaczej rozumiana niż współpraca np. nauczyciel - uczeń, psycholog - pacjent itd. No bo z Bogiem nie mamy takiego kontaktu, jak z bezpośrednim drugim człowiekiem. Jest to współpraca poprzez wiarę. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2227
Przeczytał: 182 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:48, 27 Kwi 2024    Temat postu:

katolikus napisał:
W Bogu należy szukać źródła siły, miłości, inspiracji tak rozumiem następujące słowa: "Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić."


Dlaczego, kto trwa w Bogu przynosi owoc obfity? Bo Bóg jest prawdziwym źródłem wszelkiej radości, miłości, mądrości. Tylko jeśli będziemy trwać w Bogu będziemy się rozwijać, rozkwitać i zrealizujemy cały swój ludzki potencjał.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 13:48, 27 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31395
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:09, 27 Kwi 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
A jednak Jezus formułuje jakiś komunikat do ludzi. Czyli czegoś od nich chce. Czyli od człowieka też oczekiwana jest reakcja, bo człowiek też jest sprawczy.
Wg mnie niepoprawna jest interpretacja, że to tylko Bóg oczyszcza, a człowiek jest bierny. Powinna tu być WSPÓŁPRACA.


Trzeba przyznać, że jest to współpraca wyjątkowa, inaczej rozumiana niż współpraca np. nauczyciel - uczeń, psycholog - pacjent itd. No bo z Bogiem nie mamy takiego kontaktu, jak z bezpośrednim drugim człowiekiem. Jest to współpraca poprzez wiarę. :think:


Tu jest ten chyba największy dylemat, problem religii: co właściwie mamy robić, w kontekście naszej więzi z Bogiem?
Kościół daje nam swoją odpowiedź, która w znacznym stopniu sprowadza się do pewnych praktyk religijnych. Integrystycznie nastawieni teolodzy w kościele tu dodadzą "ale rób, co masz robić, jak najbardziej posłusznie, nie myśląc samodzielnie", co zapewne już w działaniu sprowadzi się do narastania w człowieku postawy obawy przed wszelką własną religijną inicjatywą, a dalej wbije człowieka w bierność, gnuśność.
Bez względu na to jednak, gdzie się "posadowimy" na skali, której jeden kraniec wyznacza zaniechanie wszystkiego, co nie zostało nakazane przez autorytety (skrajna bierność), a drugi kraniec nieoglądanie się na nikogo, tylko oparcie się wiarę we własne siły, możliwości, osąd, aż do zlekceważenia wszelkich rad, czy wskazań zewnętrznych (skrajna samowola, libertynizm), decyzja na to musi się pojawić. To my będziemy musieli rozstrzygnąć pewną pulę zagadnień:
- jak zrozumieć wskazanie rady jakiegoś autorytetu (jeśli w ogóle chcemy się na autorytety ogladać)
- nawet już po zaakceptowaniu rady autorytetu, będziemy musieli jakoś ustalic JAK WPROWADZIĆ W ŻYCIE sens owej rady.
- co robić ze swoim życiem w obszarach, w których autorytety się nie wypowiedziały
- jaką postawę przyjąć wobec własnych intuicji, jak je przemieniać w konkrety
- jak reagować na indywidualne trudności pojawiające się na naszej drodze
- co uznać za poprawnie rozpoznane z okoliczności życia, a co za wątpliwe, domagające się dodatkowych rozpoznań, czy rozważań.
itp. itd.
Gdzie w te nasze rozstrzygania spraw będzie się włączał Bóg?...

Czy Bóg działa na poziomie intuicji? (natchnienia...)
Czy Bóg działa przez ludzi?...
Co wlaściwie uznać za głos Boga w naszym życiu?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin