Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Unia Hipostatyczna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:00, 07 Kwi 2022    Temat postu: Unia Hipostatyczna

Cytat:

Treść

Dogmatyczne orzeczenie w tej sprawie wydał w 451 roku sobór chalcedoński. Uznał, że należy wyznawać, iż Jezus Chrystus, będąc jedną osobą, posiada dwie natury boską i ludzką (diofizytyzm), a ich zjednoczenie dokonało się:

1) bez zmiany natur (immutabiliter gr. atreptos), to znaczy spotkanie ze sobą natury boskiej i ludzkiej w Jezusie Chrystusie nie zmieniło w żaden sposób ani ludzkiej, ani boskiej natury. Każda pozostała sobą ze specyficznymi dla siebie właściwościami.

2) bez pomieszania (inconfuse gr. asynchytos), to znaczy obydwie natury Jezusa Chrystusa po zjednoczeniu nie uległy pomieszaniu ze sobą. Nie powstała więc jakaś trzecia bosko-ludzka natura. Pozostały dwie odrębne natury, boska i ludzka, a każda z nich zachowała specyficzne dla siebie właściwości.

3) bez rozdzielenia (indivise gr. adiairetos), to znaczy mimo obecności dwóch natur w Jezusie Chrystusie po Wcieleniu nie było dwóch osób, lecz jedna Jezusa Chrystusa, w której spotkało się ze sobą bóstwo i człowieczeństwo. Nie wolno więc rozdzielać Jezusa Chrystusa Boga od Jezusa Chrystusa człowieka.

4) bez rozłączenia (inseparabiliter gr. achoristos), to znaczy, że po wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa natura ludzka nie odłączyła się od boskiej. Tak więc Jezus Chrystus również po wniebowstąpieniu pozostał w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem.

(...)

Sobór chalcedoński, charakteryzując zjednoczenie natur w Jezusie Chrystusie, używał określeń negatywnych, chcąc podkreślić tajemnicę tego zjednoczenia. Sobór ten podkreślił także, że Jezus Chrystus jest współistotny Bogu Ojcu (homousios) co do bóstwa – wcześniej zaznaczył to sobór w Nicei w 325 r., przeciwko arianom – a nam co do człowieczeństwa. Podobny nam we wszystkim oprócz grzechu. Chrystus posiada zjednoczoną wolę na zasadzie jedności moralnej – ponieważ wola należąca do jego ludzkiej natury podporządkowana jest woli należącej do Boskiej natury Logosu.

Pierwszy określenia „unia hipostatyczna” zaczął używać św. Cyryl z Aleksandrii.


[link widoczny dla zalogowanych]

I to:

Jan Paweł II
23.3.1988
Katechezy Jana Pawła II - Jezus Chrystus

(...)
Warto w całym kontekście chrystologii wielkich Soborów przytoczyć na końcu słowa z Listu św. Leona Wielkiego papieża do biskupa Flawiana w Konstantynopolu (z r. 449): „Przychodzi więc Syn Boży na ten mizerny świat, zrodzony według nowego porządku nowym narodzeniem… Ten, który jest prawdziwym Bogiem, jest zarazem prawdziwym człowiekiem. Nie ma w tej jedności żadnego kłamstwa, gdyż mieści się w niej zarazem pokora człowieka i wzniosłość Bóstwa. Jak bowiem miłosierdzie nie zmienia Bóstwa, tak godność nie pochłania człowieczeństwa. Każda z tych postaci pełni to, co jest jej właściwe w jedności z drugą. Słowo spełnia to, co należy do Słowa, a ciało to, co jest właściwe ciału. Słowo jaśnieje cudami, ciało podlega zniewagom. Jak Słowo nie wycofuje się ze współudziału w Ojcowskiej chwale, tak i ciało nie opuszcza natury naszego rodzaju”.
     Św. Leon odwołuje się następnie do wielu tekstów ewangelicznych, stanowiących podstawę jego doktryny, po czym kończy: „Nie ta sama natura mówi:«Ja i Ojciec jedno jesteśmy» (J 10,30) oraz «Ojciec większy jest ode Mnie» (J 14,28). Chociaż bowiem w Panu Jezusie Chrystusie istnieje jedna Osoba Boga i Człowieka, skądinąd pochodzi wspólna im zniewaga, a skądinąd wspólna chwała. Od nas (z naszej natury) pochodzi mniejsze od Ojca człowieczeństwo, z Ojca zaś — równe Ojcu Bóstwo”.
     Ten tekst dogmatu chrystologicznego, choć wydaje się trudny, ukazuje i wyjaśnia tajemnicę Verbum caro factum zawartą w Prologu Janowym. Odczuwamy potrzebę, aby oddawać cześć tej tajemnicy wraz z tymi wielkimi ludźmi, którzy czcili ją studiując i rozważając na pożytek nasz i całego Kościoła.

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:50, 07 Kwi 2022    Temat postu: Re: Unia Hipostatyczna

TS7 napisał:
Cytat:

Treść

Dogmatyczne orzeczenie w tej sprawie wydał w 451 roku sobór chalcedoński. Uznał, że należy wyznawać, iż Jezus Chrystus, będąc jedną osobą, posiada dwie natury boską i ludzką (diofizytyzm), a ich zjednoczenie dokonało się:

1) bez zmiany natur (immutabiliter gr. atreptos), to znaczy spotkanie ze sobą natury boskiej i ludzkiej w Jezusie Chrystusie nie zmieniło w żaden sposób ani ludzkiej, ani boskiej natury. Każda pozostała sobą ze specyficznymi dla siebie właściwościami.

2) bez pomieszania (inconfuse gr. asynchytos), to znaczy obydwie natury Jezusa Chrystusa po zjednoczeniu nie uległy pomieszaniu ze sobą. Nie powstała więc jakaś trzecia bosko-ludzka natura. Pozostały dwie odrębne natury, boska i ludzka, a każda z nich zachowała specyficzne dla siebie właściwości.

3) bez rozdzielenia (indivise gr. adiairetos), to znaczy mimo obecności dwóch natur w Jezusie Chrystusie po Wcieleniu nie było dwóch osób, lecz jedna Jezusa Chrystusa, w której spotkało się ze sobą bóstwo i człowieczeństwo. Nie wolno więc rozdzielać Jezusa Chrystusa Boga od Jezusa Chrystusa człowieka.

4) bez rozłączenia (inseparabiliter gr. achoristos), to znaczy, że po wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa natura ludzka nie odłączyła się od boskiej. Tak więc Jezus Chrystus również po wniebowstąpieniu pozostał w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem.

(...)

Sobór chalcedoński, charakteryzując zjednoczenie natur w Jezusie Chrystusie, używał określeń negatywnych, chcąc podkreślić tajemnicę tego zjednoczenia. Sobór ten podkreślił także, że Jezus Chrystus jest współistotny Bogu Ojcu (homousios) co do bóstwa – wcześniej zaznaczył to sobór w Nicei w 325 r., przeciwko arianom – a nam co do człowieczeństwa. Podobny nam we wszystkim oprócz grzechu. Chrystus posiada zjednoczoną wolę na zasadzie jedności moralnej – ponieważ wola należąca do jego ludzkiej natury podporządkowana jest woli należącej do Boskiej natury Logosu.

Pierwszy określenia „unia hipostatyczna” zaczął używać św. Cyryl z Aleksandrii.


[link widoczny dla zalogowanych]

I to:

Jan Paweł II
23.3.1988
Katechezy Jana Pawła II - Jezus Chrystus

(...)
Warto w całym kontekście chrystologii wielkich Soborów przytoczyć na końcu słowa z Listu św. Leona Wielkiego papieża do biskupa Flawiana w Konstantynopolu (z r. 449): „Przychodzi więc Syn Boży na ten mizerny świat, zrodzony według nowego porządku nowym narodzeniem… Ten, który jest prawdziwym Bogiem, jest zarazem prawdziwym człowiekiem. Nie ma w tej jedności żadnego kłamstwa, gdyż mieści się w niej zarazem pokora człowieka i wzniosłość Bóstwa. Jak bowiem miłosierdzie nie zmienia Bóstwa, tak godność nie pochłania człowieczeństwa. Każda z tych postaci pełni to, co jest jej właściwe w jedności z drugą. Słowo spełnia to, co należy do Słowa, a ciało to, co jest właściwe ciału. Słowo jaśnieje cudami, ciało podlega zniewagom. Jak Słowo nie wycofuje się ze współudziału w Ojcowskiej chwale, tak i ciało nie opuszcza natury naszego rodzaju”.
     Św. Leon odwołuje się następnie do wielu tekstów ewangelicznych, stanowiących podstawę jego doktryny, po czym kończy: „Nie ta sama natura mówi:«Ja i Ojciec jedno jesteśmy» (J 10,30) oraz «Ojciec większy jest ode Mnie» (J 14,28). Chociaż bowiem w Panu Jezusie Chrystusie istnieje jedna Osoba Boga i Człowieka, skądinąd pochodzi wspólna im zniewaga, a skądinąd wspólna chwała. Od nas (z naszej natury) pochodzi mniejsze od Ojca człowieczeństwo, z Ojca zaś — równe Ojcu Bóstwo”.
     Ten tekst dogmatu chrystologicznego, choć wydaje się trudny, ukazuje i wyjaśnia tajemnicę Verbum caro factum zawartą w Prologu Janowym. Odczuwamy potrzebę, aby oddawać cześć tej tajemnicy wraz z tymi wielkimi ludźmi, którzy czcili ją studiując i rozważając na pożytek nasz i całego Kościoła.

[link widoczny dla zalogowanych]


Przyznam, że jak czytam te różne teologiczne dokumenty, to mam mocno mieszane uczucia. Tak jest i z tym cytatem, tymi dokumentami.
Z jednej strony jakby ogólnie fajnie jest, bo coś zostało dopowiedziane, jakieś skojarzenia poczynione, jakieś intuicje po lekturze owego tekstu się uruchomiły. Jednak na ile mógłbym się zgodzić z (podkolorowanym w tekście) słowem "wyjaśnia"?...
Bo tak czuję, że jakby wyjaśnia, ale raczej więcej...
gmatwa. Po tej lekturze mam więcej pytań co do sensu tej idei niż przed nią.
Niby nie jest to źle, bo tak chyba zawsze jest, że jak się ma mało pojęć dotyczących sprawy, a pojawi się tekst z użyciem nowych pojęć, to MUSZĄ być pytania, musi pojawić się wątpliwość CZY DOBRZE ZROZUMIAŁEM?

Mam wrażenie, że nie za dobrze zrozumiałem... Różnych rzeczy nie zrozumiałem w życiu, więc to nic nowego. Może nieco przytępawy jestem?... :think:
A może ci, co uważają, że nie ma problemów tu z niczym, PO PROSTU NIE STAWIAJĄ ŻADNYCH PYTAŃ?

Kwestia autorytetu.
Autorytety ogłosiły tekst - np. jak wyżej. Tekst jest wielki i ważny, pochodzący od autorytetu. Więc nikt nie będzie go kwestionował. Jakby w to miejsce pojawił się inny tekst, o zupełnie odmiennym wydźwięku, to też bo go nikt (albo prawie nikt, bo jeśli już to w obu przypadkach będą to raczej "wrogowie" niż ci, co chcą być w Kościele) nie kwestionował. Jakby tu ogłoszono jeszcze tysiąc innych tekstów, a każdy głosił by coś tam więcej, albo coś tam mniej, to i tak większość pokiwałaby z uszanowaniem głowami, nabożnie się zgodziła z tym co napisano, a pomyślała?...
... pewnie za każdym razem to samo: noooo takie to zagmatwane, takie skomplikowane, nie na moją głowę, ale autorytety to wiedzą, skoro to piszą.

Gdy stawiam sobie pytanie o to, czy np. w fizyce albo matematyce zrozumiałem jakiś temat, to testem jest UŻYCIE W NOWYM KONTEKŚCIE. Jak zrozumiałem dodawanie ułamków, to potrafiłbym dodać dwa ułamki nawet nie znając wcześniej akurat tego przykładu. Czy potrafiłbym w podobny sposób ustalić, że zrozumiałem ten tekst o unii Hipostatycznej?...
Szczerze mówiąc, nie.
Mogę się in blanco pod nim podpisać. Mogę uznać go, mając przy tym świadomość, że uznałbym na tej samej zasadzie...
każdy inny tekst, który w to miejsce wyprodukowałyby Autorytety.

Czyli wychodzi na to...
że ten tekst właściwie się nie liczy. :shock:
Liczy się autorytet i moje tego autorytetu uznanie. Reszta to tylko ozdobniki...

Jako nauczyciel różne rzeczy tłumaczyłem, różne pojęcia próbowałem zdefiniować. Jak wszyscy nie pytali, tylko z aprobatą kiwali głowami, to zielonego pojęcia nie miałem, czy choćby jedna osoba cokolwiek załapała z moich trudów nauczycielskich.
Sytuacja zmieniała się dopiero, gdy KTOŚ ZADAŁ PYTANIE, albo gdy POJAWIŁA SIĘ DYSKUSJA, SPÓR. Wtedy widać było, że ktoś omawianych pojęć próbował użyć, że one zaczęły żyć w umysłach, ANGAŻUJĄC ludzi.
Tu jest PYTANIE O CEL - o co bardziej chodzi?
- o to, aby ludzie byli zaangażowani, aby to, czego dotyczy ich życie i wiara żyło? - wtedy lepiej jest nie za wiele narzucać, zachęcać do pytań, dyskusji.
- czy może o to, aby ludzie przyjmowali wszystko na zasadzie "nie muszę dokładnie, albo nawet w ogóle nie muszę wiedzieć o co tam chodzi, ale wyrażę swoje posłuszeństwo i aprobatę" - wtedy najlepiej sprawdza się przekaz od autorytetu, którego nie wolno jest podważać.
Kwestia wyboru celu... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:52, 07 Kwi 2022    Temat postu:

Tak od "kwestia autorytetu" w dół to myślę, że to zbędne jest powtarzanie się.
Wydaje mi się, że już większość osób wie jaki masz "stosunek do autorytetów" i tylko powielasz to w kółko i na okrągło. Dla mnie przynajmniej to jest już cykliczne deja vu.

Było by miło jakbyś się skupiał na treści i własnych przemyśleniach w tym temacie (o ile chcesz) zamiast się skupiać teraz kto to napisał.

Co jest niezrozumiałe?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:49, 07 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Co jest niezrozumiałe?

Odwołanie się to "natury" Boga. Kto zna naturę Boga?
Co to odwołanie zatem TŁUMACZY?

W szczególności na czym polega:
- natura boska
- natura ludzka?
Z czym to się wiąże, jak to poznawać?...

Sformułowanie: Chrystus posiada zjednoczoną wolę na zasadzie jedności moralnej – ponieważ wola należąca do jego ludzkiej natury podporządkowana jest woli należącej do Boskiej natury Logosu.
O co właściwie chodzi w tym "podporządkowaniu"?
Logos jest nadrzędny, blokując coś podrzędnego w naturze Chrystusa?
A może wymusza coś?
Bo widzę w tym samym sformułowaniu i jedność (czyli jakby brak rozdziału) i podporządkowanie (czyli wyraźne rozdzielenie, ze wskazaniem nadrzędności). Jaki aspekt jest tu zatem nadrzędny, a jaki podrzędny?

Dopóki nie dostanę względnie KONKRETNYCH (różnicujących wyraziście aspekty) odpowiedzi na owe pytania, zostaną mi jedynie te luźne i przyznam dość osobiście rozumiane INTUICJE. A z intuicjami tak jest, że im nie ufam zbytnio, bo nie wiem, na ile są one słuszne. Chciałbym odbić się od intuicji, które są bardzo kapryśne, nieweryfikowalne do jakiegoś tam poziomu ZROZUMIENIA, czyli opierając rozumowanie o RÓŻNICUJĄCE POJĘCIA. Czyli, jak to u mnie, próbuję podejść do sprawy ANALITYCZNIE.

Nie chcę się jakoś tak do końca czepiać tego rodzaju opisów. Nieuczciwym bowiem według mnie byłoby jakiekolwiek sformułowania o duchowości traktować na poziomie nauk ścisłych. Nie uważam aby nawet dość niejasne sformułowania odrzucać. One bowiem pełnią jakąś tam rolę - inspirującą myślenie, na coś luźno naprowadzającą. Podobnie czasem jest z tekstami o duchowości w innych religiach. I to też jest ok.
Problem jest według mnie wtedy, gdy tego rodzaju teksty - które po prostu SĄ NIEJASNE Z NATURY, ktoś próbuje "sprzedawać" jako coś od autorytetu wielkiego - absolutne i pewne, o dogmatycznej roli, co rzekomo odbiorca powinien (pod nie wiadomo jaką groźbą) wdrożyć, wierzyć. Wtedy to mi nie pasuje. Bo jak się już właściwie żąda zgodności, uznania czegoś na mocnej płaszczyźnie, to wypadałoby aby samo to coś, było przedstawione w sposób precyzyjny i klarowny. Jak się ma opisy luźno intuicyjne, to poziom oczekiwań wdrożenia w umyśle takich opisów przez odbiorcę też powinien być luźny, nie powinno być w tym oczekiwań, że ktoś ma to akceptować w trybie podległości, że to tak trzeba i już.
Dla mnie cała koncepcja ubierania duchowych stwierdzeń w dogmaty, w coś podawanego do wierzenia z jakąkolwiek presję jest niefortunna. Presję można stosować tam, gdzie przedmiot - zagadnienie nie ma w sobie elementów trudnych do opanowania. Bo nie każdemu to się uda, bo jak ktoś coś w tym względzie nawet zrobi, to nie będzie miał pewności, czy to zrobił dobrze, jako że nie ma jak tego zweryfikować.
Gdyby to było na zasadzie: tak głosimy, do tego doszliśmy, spróbujcie (! rozumiemy, że to się może nie udać, że ostatecznie inaczej to zrozumiecie) pójść naszym torem myślenia, to byłoby ok. To byłaby właśnie "mowa tak, tak i nie, nie", czyli mówimy coś, przedstawiamy nasze koncepcje, a wy - odbiorcy oceniacie jak wam wasz umysł i natchnienie boskie wskazują. A co się komu uda z tego zrozumieć?
Czy cokolwiek uda się zrozumieć?...
Ponoć św. Augustyn miał mieć bardzo pesymistyczny przekaz na temat jego (a był to przecież całkiem tęgi umysł) możliwości zrozumienia akurat tego tematu... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:04, 07 Kwi 2022, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:58, 08 Kwi 2022    Temat postu:

Ponownie proszę o nie mieszanie tematów z tematem o "niechęci do autorytetów". Rozdmuchuje to wiadomość o deja vu.

====

To nie jest prosty temat, nie mam wielu odpowiedzi.
Może np. to mówi o naturze Boga?

1 Jan 4
8 Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.

Jan 4
24 Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie».

Może to też ma jakiś związek:
Galatów 5
16 Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. 17 Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. 18 Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa.

====

Jako przykład:

Wyjścia 17
9 Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: «Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku».
10 Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry.
11 Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita.
12 Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko.
13 I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.

Powiedziałby Ci Bóg, żeby tak zrobić. (załóżmy, że jesteś przekonany, że to Bóg) Uwierzyłbyś i wykonał?

Jesteś w stanie sobie wyobrazić sytuację gdy ktoś (Bóg którego jesteś w stanie rozpoznać?) jest dla Ciebie tak wielkim autorytetem, tak pewnym, tak zaufanym w danej dziedzinie, że choćby wydawało Ci się (zgodnie z Twoją ograniczoną ludzką "wiedzą"), że to co mówi nie ma sensu (co ma podnoszenie rąk do wygranej w bitwie?), to ufność jest tak duża, że zawierzasz Jego mądrości ponad swoją i po prostu wykonujesz zgodnie z PROŚBĄ?

1 Jan 5
2 Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże,
gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania,
3 albowiem miłość względem Boga
polega na spełnianiu Jego przykazań
,
a przykazania Jego nie są ciężkie.

Jeżeli natura rozumie przewagę drugiej natury w danym temacie, to może uznać, że najbardziej "opłacalne" jest dla Niej "słuchać mądrzejszego"?
Jest dla Ciebie zrozumiałe pojęcie "Dobrowolne posłuszeństwo"?

1 Jan 5
17 Każde bezprawie jest grzechem,
są jednak grzechy,
które nie sprowadzają śmierci.

Rzymian 6
16 Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch: bądź [niewolnikami] grzechu, [co wiedzie] do śmierci, bądź posłuszeństwa, [co wiedzie] do sprawiedliwości?
17 Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której was oddano
18 a uwolnieni od grzechu oddaliście się w niewolę sprawiedliwości.
(...)
20 Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości.
21 Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć
22 Teraz zaś, po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieracie uświęcenie. A końcem tego - życie wieczne.

Czy istnieje coś INNEGO niż służba jednemu bądź drugiemu?
Jest jakaś trzecia opcja? Jaka?

Wyjścia 21
5 A jeśliby niewolnik oświadczył wyraźnie: "Miłuję mojego pana, moją żonę i moje dzieci i nie chcę odejść wolny",
6 wówczas zaprowadzi go pan przed Boga i zawiedzie do drzwi albo do bramy, i przekłuje mu pan jego ucho szydłem, i będzie niewolnikiem jego na zawsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:47, 08 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Ponownie proszę o nie mieszanie tematów z tematem o "niechęci do autorytetów". Rozdmuchuje to wiadomość o deja vu.

====

To nie jest prosty temat, nie mam wielu odpowiedzi.
Może np. to mówi o naturze Boga?

1 Jan 4
8 Kto nie miłuje, nie zna Boga,
bo Bóg jest miłością.

Jan 4
24 Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie».

Może to też ma jakiś związek:
Galatów 5
16 Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała....

No więc właśnie - mamy wiele tropów, ale nie wiemy już konkretnie jak to jest. Błądzimy, szukamy, pytamy się, zastanawiamy nad interpretacjami. I to jest wg mnie ok.
Ale też uważam, że uczciwie byłoby właśnie na takim statusie te ludzkie poszukiwania Boga i Jego natury, atrybutów zostawić - jako bycie zainspirowanym, jako postawę TEGO, KTÓRY WCIĄŻ SZUKA, a który wie, że marnym ludzkim językiem nie da się precyzyjnie przedstawić rzeczywistości Boga i ducha. O ten rodzaj POKORY mi chodzi, o to prawo do "nie wiem", "coś próbuję, ale przecież mam świadomość, że tak niewiele jestem w stanie konkretnie ustalić".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:12, 08 Kwi 2022    Temat postu:

Ty nie wiesz pewnych rzeczy. Ja nie wiem pewnych rzeczy.
Nie wynika z tego, że NIKT nie wie pewnych rzeczy.

O "nie da się" już dyskutowaliśmy.
Zostajemy na tą chwilę przy swoim.
Może wrócę do tego tematu w jakimś czasie.
Jakbyś pisał bardziej zwięźle mogłoby być łatwiej.

"Jeżeli nie wiesz... to też nie wiesz: czy wiesz czy nie wiesz."
To jest dla mnie rozszerzona pokora by nie wykluczać tego co może nie mieścić Ci się w głowie na tą chwilę.

To znów powrót do innego tematu.

Przypomnę:
Łukasz 12
47 Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. 48 Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.

Przypomnę też pojęcie "Zawiniona ignorancja".

====

Tak czy inaczej nie odpowiedziałeś na pytania w temacie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:05, 08 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Ty nie wiesz pewnych rzeczy. Ja nie wiem pewnych rzeczy.
Nie wynika z tego, że NIKT nie wie pewnych rzeczy.

O "nie da się" już dyskutowaliśmy.
Zostajemy na tą chwilę przy swoim.
Może wrócę do tego tematu w jakimś czasie.
Jakbyś pisał bardziej zwięźle mogłoby być łatwiej.

"Jeżeli nie wiesz... to też nie wiesz: czy wiesz czy nie wiesz."
To jest dla mnie rozszerzona pokora by nie wykluczać tego co może nie mieścić Ci się w głowie na tą chwilę.

To znów powrót do innego tematu.

Przypomnę:
Łukasz 12
47 Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. 48 Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.

Przypomnę też pojęcie "Zawiniona ignorancja".

====

Tak czy inaczej nie odpowiedziałeś na pytania w temacie.


O to Ci chodzi?
Cytat:
Powiedziałby Ci Bóg, żeby tak zrobić. (załóżmy, że jesteś przekonany, że to Bóg) Uwierzyłbyś i wykonał?

Jesteś w stanie sobie wyobrazić sytuację gdy ktoś (Bóg którego jesteś w stanie rozpoznać?) jest dla Ciebie tak wielkim autorytetem, tak pewnym, tak zaufanym w danej dziedzinie, że choćby wydawało Ci się (zgodnie z Twoją ograniczoną ludzką "wiedzą"), że to co mówi nie ma sensu (co ma podnoszenie rąk do wygranej w bitwie?), to ufność jest tak duża, że zawierzasz Jego mądrości ponad swoją i po prostu wykonujesz zgodnie z PROŚBĄ?

Odpowiem prosto: TAK, jak najbardziej!
Gdybym tylko wiedział (! chodzi o naprawdę dużą dozę pewności), że coś jest wolą Boga, a dodatkowo WIEDZIAŁ KONKRETNIE O CO CHODZI, to bym dołożył wszelkich starań, skłonił się znanymi sobie środkami do realizacji owego zadania dokładnie tak, jak to jest zgodne z wolą Boga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:36, 08 Kwi 2022    Temat postu:

Cytat:

Odpowiem prosto: TAK, jak najbardziej!
Gdybym tylko wiedział (! chodzi o naprawdę dużą dozę pewności), że coś jest wolą Boga, (...) to bym dołożył wszelkich starań, skłonił się znanymi sobie środkami do realizacji owego zadania dokładnie tak, jak to jest zgodne z wolą Boga.


I co jeżeli ta odpowiedź daje jakieś wskazówki co do znaczenia tych słów:

"Chrystus posiada zjednoczoną wolę na zasadzie jedności moralnej – ponieważ wola należąca do jego ludzkiej natury podporządkowana jest woli należącej do Boskiej natury Logosu."

"Dobrowolne posłuszeństwo" wynikające z zaufania?

Pytanie kluczowe 1:
Co miałoby się stać aby osiągnąć ten poziom zaufania ("naprawdę dużą dozę pewności")?


Cytat:

a dodatkowo WIEDZIAŁ KONKRETNIE O CO CHODZI,


Pytanie kluczowe 2:
A wystarczyłby Ci komentarz?:


Jan 13
6 Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?»
7 Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział».
8 Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną».
9 Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!».

Pytanie kluczowe 3:
Czy istnieje coś INNEGO niż służba grzechowi bądź służba sprawiedliwości?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:51, 08 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Cytat:

Odpowiem prosto: TAK, jak najbardziej!
Gdybym tylko wiedział (! chodzi o naprawdę dużą dozę pewności), że coś jest wolą Boga, (...) to bym dołożył wszelkich starań, skłonił się znanymi sobie środkami do realizacji owego zadania dokładnie tak, jak to jest zgodne z wolą Boga.


I co jeżeli ta odpowiedź daje jakieś wskazówki co do znaczenia tych słów:

"Chrystus posiada zjednoczoną wolę na zasadzie jedności moralnej – ponieważ wola należąca do jego ludzkiej natury podporządkowana jest woli należącej do Boskiej natury Logosu."

"Dobrowolne posłuszeństwo" wynikające z zaufania?

Pytanie kluczowe 1:
Co miałoby się stać aby osiągnąć ten poziom zaufania ("naprawdę dużą dozę pewności")?

Powiedziałbym, że są tu - teoretycznie - dwie drogi:
1. cud, ingerencja odgórna, ignorująca aktualny stan rozumienia danej osoby (tutaj byłaby to moja osoba) - czyli jakieś natychmiastowe utworzenie się w umyśle owego poziomu zaufania, bo np. "Bóg mi coś przestawił w neuronach", skokowe przestawienie się myślenia ze stanu "nie wiem, mam wątpliwości" do stanu "tak wiem, to jest to". W tym wypadku decyzja osoby byłaby pozorna, bo nawet jeśli formalnie by ona zadecydowała, to wszystko co wcześniej jej tworzyło, byłoby narzucone z zewnątrz.
2. Droga ewolucyjna, oparta o to, że następuje przekonywanie się do danej tezy i osoby, która tezę głosi. Tutaj występowałoby mozolne łączenie tego obrazu świata, jaki powstawał w umyśle, z tezą, która jest przedmiotem sprawy - tutaj tezą o zaufaniu. W tym przypadku, w momencie gdyby obraz rozumienia rzeczy i teza wykazałyby ZNACZĄCĄ SPÓJNOŚĆ I KOMPATYBILNOŚĆ z tym co stwierdzane, mielibyśmy decyzję osoby, o ufności, jej przekonanie, że właśnie tej konkretnej osobie może zaufać.

Oba przypadki są ciekawe, a do tego jakoś komplementarne, nawzajem się kontrując, wyjaśniają sens.
Pierwszy przypadek właściwie jest trudny do odróżnienia od sytuacji MANIPULACJI, czyli zadziałania na rzecz zmiany jakiegoś przekonania, w całości poza świadomością osoby, po przestawiając jej myślenie, bez pytania się o zdanie. Druga opcja jest zaprzeczeniem tej pierwszej - ona jest DROGĄ DO DECYZJI PRZEZ UŚWIADAMIANIE.
Mamy w tym kontekście kluczowe pytanie: jakie zaufanie jest poprawne?
- To skokowe oparte o zignorowanie swojego stanu rozumienia, aby osiągnąć od razu akceptację - zgodność
czy
- To oparte o WEWNĘTRZNĄ NEGOCJACJĘ tych aspektów, które rozumiemy i czujemy z przedmiotem zaufania.
Dla mnie osobiście zdecydowanie bardziej PRAWDZIWĄ drogą jest ta druga, bo tylko w niej o zaufaniu DECYDUJE OSOBA UFAJĄCA. W pierwszym przypadku mamy formalne zaufanie, mamy może i stan późniejszy podobny do zaufania, natomiast nie możne wtedy powiedzieć, iż to naprawdę osoba ufa. Osoba w tym pierwszym przypadku została wmanewrowana w przekonanie o zaufaniu, ale sama nie zaufała.

To jest trochę podobne do tego przypadku znanego z bajek, gdy ktoś dostaje eliksir miłości, dolewa go do picia wybranej osoby, a potem ta osoba już musi być w zakochana dzięki magii. Ona wtedy czułaby zakochanie, ale SAMA NIE POKOCHAŁA, tylko to eliksir "pokochał" za nią. Czy można mieć satysfakcję ze związku, z uczuć osoby, która sama nie dostała okazji, aby nas wybrać i pokochać Z SIEBIE, a nie z przymusu?...

Tu właśnie dotykamy według mnie tej KLUCZOWEJ SPRAWY, O KTÓRĄ TOCZY SIĘ ŻYCIE. Bóg mógłby przecież (ma do tego wystarczającą moc) przemieniać w naszych neuronach tak połączenia, abyśmy się skierowali ku dowolnej tezie, przekonaniu. Mógłby tak zignorować naszą świadomość. Ale najwyraźniej Bóg tego nie chce robić.
Co ciekawe, co niektórzy w religiach próbują teraz naprawić ów "błąd" Boga, czyli jednak jakoś wywoływać ten pożądany stan zaufania i oglądu spraw manipulacją, szantażem, straszeniem. Oni jakby nie mieli świadomości, że jeśli nawet dopną swego, to niczego wartościowego nie osiągną! Jeśli ktoś zaufa nie sobą, nie w oparciu o swoje osobiste myślenie, lecz na wskutek manipulacji, czy szantażu to i tak NIE ON zaufał, tylko ta "manipulacja zaufała za niego"... :shock:

Co ważne, będzie tak właściwie niezależnie od poziomu owej manipulacji. Manipulacja "trochę", szantaż "tylko do pewnego stopnia", też będą - w ostatecznym udziale jakoś "trochę" i "do pewnego stopnia" wykluczały decyzję osoby, jako osoby, powodują, że samo zaufanie - gdyby w wyniku wystąpiło - też będzie tylko w części "zaufaniem osoby", a w drugiej części zaufaniem stworzonym manipulacją.
Chociaż...
Jest tu jedna cienkość...
Pełen puryzm nie manipulowania oczywiście też nie przejdzie. Mówiąc cokolwiek, argumentując nawet najszczerzej, już jakoś zmieniamy stan świadomości drugiej osoby, co można by też uznać za działanie mające znamiona manipulacji. Więc ideału się nie osiągnie, ale jednak można starać się DAWAĆ ŚWIADOMOŚCI JAK NAJWIĘCEJ SZANS w decydowaniu.

TS7 napisał:
Pytanie kluczowe 2:
A wystarczyłby Ci komentarz?:


Jan 13
6 Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?»
7 Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział».
8 Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną».
9 Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!».

Komentarz ogólnie jest dobry, bo wyjaśnia istotę zaufania - ten aspekt starcia z brakiem wiedzy i pewności.
Ale mógłbyś tu przypomnieć samą treść pytania kluczowego 2?
Bo jakoś nie doszedłem do pewności, o które twierdzenie Ci chodzi, DO CZEGO ma wystarczyć ten komentarz.

TS7 napisał:
[Pytanie kluczowe 3:
Czy istnieje coś INNEGO niż służba grzechowi bądź służba sprawiedliwości?

Myślę że istnieje wiele pośrednich i pobocznych rzeczy i zdarzeń w życiu człowieka. A przede wszystkim problemem głównym jest, że NIE WIEMY CO JEST SPRAWIEDLIWOŚCIĄ. Mamy pewne ogólne sformułowania (przykazania), mamy nadrzędną regułę (przykazanie miłości), ale to jest najczęściej tylko bardzo luźna wskazówka w kontekście tego skomplikowania zdarzeń życia.
Weźmy typowe dylematy. Zachorowaliśmy my, albo ktoś z rodziny. Co robić?
- przede wszystkim modlić się o wyzdrowienie
- przede wszystkim ufać Bogu, że tak musi być, przyjąć pokornie swój los
- przede wszystkim szukać pomocy w medycynie
- przede wszystkim być ogólnie czujnym chwytać się wszystkiego, medykom nie do końca dowierzać.
itp.
Nie wiemy jak działać skutecznie, ani też czego w kontekście czegoś takiego oczekuje od nas Bóg.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 16:53, 08 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:39, 12 Kwi 2022    Temat postu:

Korekta:

1. Cud, ingerencja
Jeżeli chcesz aby się coś zmieniło, czego osiągnięcie "standardowymi metodami" jest dużo trudniejsze bądź niemożliwe (!!!) i poprosisz świadomie, że chcesz aby się to przestawiło, to jaki problem?
To jest kwestia tego, że CHCESZ czegoś, ale nie idzie?

Jakub 1
5 Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma.
6 Niech zaś prosi z wiarą, a nie wątpi o niczym! Kto bowiem żywi wątpliwości, podobny jest do fali morskiej wzbudzonej wiatrem i miotanej to tu, to tam.
7 Człowiek ten niech nie myśli, że otrzyma cokolwiek od Pana,
8 bo jest mężem chwiejnym, niestałym we wszystkich swych drogach.


I wydaje mi się, że Bóg wie jak spowodować by to się stało w sposób właściwy, aby nie było sprzeciwu.

2. "Ewolucyjna"

Jan 15
5 Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić.

1 Koryntian 4
7 Któż będzie cię wyróżniał?
Cóż masz, czego byś nie otrzymał?
A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał

Skąd te myśli się pojawiają w głowie?
Skąd kreatywność, zdolność syntezy?
"Synestezji myślenia"?
Analogii?

Finalnie może częściowo chodzić o to jak bardzo się opiera człowiek przed zmianami na lepsze i jak utrudnia sprawy sam ze strachem, że zmiana mu coś odbierze, coś pogorszy? Strach przed nieznanym?

A jeżeli te lęki są niewłaściwe, to można samemu sobie blokować postęp?

Finalnie może człowiek "chcieć ale nie chcieć"?

====

Ciekawostka:

Z tego fragmentu słowo "módlcie się":
Mateusz 6
Wy zatem tak się módlcie:
9 Ojcze nasz, który jesteś w niebie,
niech się święci imię Twoje!

Tutaj opisane tak:
[link widoczny dla zalogowanych]

4336 proseúxomai
(from 4314 /prós, "towards, exchange"
and 2172/euxomai, "to wish, pray")
– properly, to exchange wishes;
pray – literally, to interact with the Lord by switching human wishes (ideas) for His wishes as He imparts faith ("divine persuasion").
Accordingly, praying (4336/proseuxomai) is closely inter-connected with 4102 /pístis ("faith") in the NT.
See: Ac 6:5,6,14:22,23; Eph 6:16-18; Col 1:3,4; 2 Thes 3:1,2; Js 5:13-15; Jude 20.

Wymiana próśb/życzeń?
Chceń?

====

Chodziło o to, czy możliwe jest dla Ciebie uznanie zlecenia czegoś czego "nie rozumiesz"?
Bierzesz pod uwagę, że może istnieć coś takiego jak "decyzja przymuszona"? Np. limitem czasu?
Pewne procesy zachodzą "niezależnie od Ciebie" i czasem z czasem jest coraz gorzej.

Masz dwa procesy zachodzące w przeciwnych kierunkach.

Proste zadanie demonstracyjne:
Masz 100 lat życia.
Zaczynasz z wiedzą 0.
Każdy 1 rok przeznaczony na naukę daje 1 jednostkę wiedzy.
Zaczynasz naukę od roku 0.
Decydujesz kiedy przerwać i zacząć pracę.
Potem już się nie uczysz, tylko pracujesz do końca życia.
Twoim celem jest zdobyć jak najwięcej pieniędzy po 100 latach.
Zarabiasz tyle złotych na rok ile masz jednostek wiedzy po zakończeniu nauki.

Jak będziesz się uczyć 0 lat, zarobisz 0 zł.
Jak będziesz się uczyć 100 lat, zarobisz 0 zł.
Kiedy warto przerwać naukę i zacząć pracę?

====

"istnieje wiele pośrednich i pobocznych rzeczy i zdarzeń"

Czyli uważasz, że istnieją rzeczy "dobre", "złe" i "neutralne"?

Pytanie kluczowe 1:
Czy zajmowanie się rzeczami "neutralnymi" zamiast "dobrymi" jest "dobre", "złe" czy "neutralne"?


Mateusz 13
22 Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.

Łukasz 10
38 W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu.
39 Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.
40 Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
41 A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele,
42 a potrzeba <mało albo> tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».

====

Korekta, Ty nie wiesz jak działać skutecznie.
Nie znaczy, że nikt nie wie.
Jak się dowiesz co jest właściwe do robienia?

Pytanie kluczowe 2:
Na jakiej podstawie decydujesz, że już wiesz co należy zrobić w danej sytuacji?


====

Dodatek do Unii Hipostatycznej:

22. SOBÓR EFESKI, III EKUMENICZNY, 431 r.

Zwołany przez cesarza Teodozjusza II sobór powszechny odrzucił przede wszystkim herezją
Nestoriusza, patriarchy Konstantynopola. Duchowny ten należał do zwolenników krańcowego
realizmu w rozumieniu Biblii. Nie podważał on nauki o dwóch naturach w Jezusie Chrystusie,
jednakże każda z tych natur wiązała się w jego przekonaniu z posiadaniem osoby. Nie mogło być
bowiem jego zdaniem doskonałej natury, która nie byłaby jednocześnie osobą. Jeszcze raz dał
więc znać o sobie brak precyzyjnego rozróżnienia pomiędzy „physis" (natura) a „prosopon"
(osoba). Dokumentu Soboru Efeskiego nie można więc właściwie zrozumieć, nie znając
błędnych nauk Nestoriusza.
Skoro natura ludzka w Jezusie Chrystusie ma być prawdziwa, to
jedynie pod warunkiem, że będzie ona osobą. A musi nią być, gdyż Boskiej Osobie Syna
Bożego nie można przypisać cech i działań natury ludzkiej.

Ten błąd Nestoriusza wskazywał
na palącą konieczność nauki o „communicatio idiomatum", współorzekaniu przymiotów,
mocą której można bez błędu powiedzieć, że Boży Syn wcielony narodził się, cierpiał, umarł i
zmartwychwstał.
Nestoriusz uczył też błędnie, że połączenia obu osób (czyli natur) w Jezusie
Chrystusie dokonuje wola, którą określał mianem „prosopon jedności ". Pozwalało mu
zastąpić brakującą naukę o współorzekaniu przymiotów, jako że tej „prosopon jedności "
mógł on przypisać akty wiążące się z naturą Boskiego Logosu bądź też naturą ludzką.
(...)
W lipcu i sierpniu 430 r. odbył się w Rzymie synod potępiający błędy Nestoriusza.
(...)
Cyryl zwołał synod w Aleksandrii, który sformułował treść listu do Nestoriusza. Dołączono ten list do akt synodu
rzymskiego, wraz z 12 „ anatematyzmami " Cyryla, prezentującymi wszystkie błędy patriarchy
Konstantynopola. Te 12 zdań zostanie włączone do akt soboru ekumenicznego w Efezie, zaś V
Sobór Powszechny w Konstantynopolu (553) uzna ich prawowierność. Brak w nich nadal
klarowne go rozróżnienia pomiędzy osobą a naturą.
„ Henosis physike ", „jedność natury" to pojęcie,
które na Wschodzie zostanie zrozumiane jako istnienie tylko jednej jedynej natury w Jezusie
Chrystusie, co da asumpt monofizytom.

====

Wyznanie wiary przeciw błędom pryscylian

(...)
Dusza zaś
człowieka nie jest Boską substancją albo częścią Boga, ale stworzeniem, które upadło nie z
woli Bożej (nazywamy ją stworzeniem, które zostało stworzone z woli Bożej).

====

27. LIST LEONA WIELKIEGO QUAM LAUDABILITER
DO BISKUPA TURRIBIUSZA Z ASTORGII, 447 r

Natura duszy ludzkiej
83
(Rozdz. 5). W piątym rozdziale jest podane ich ujęcie, że dusza ludzka należy do istoty
Boskiej i natura naszego stanu nie różni się od natury swego Stwórcy. Tę bezbożność [...]
potępia wiara katolicka
, ponieważ wie, że nie ma tak wyniosłego i tak doskonałego
stworzenia, dla którego Bóg jest własną naturą. Co bowiem jest z Niego samego, jest tym
samym jak On, i to nie jest czymś innym niż Syn i Duch Święty. Poza tym jednym współ-
istotnym, wiecznym i niezmiennym Bóstwem najwyższej Trójcy nie ma jednak niczego w
ogóle spośród stworzeń, co w swoim początku nie zostało stworzone z niczego
[...]
Nikt spośród ludzi nie jest prawdą, nikt mądrością, nikt sprawiedliwością; lecz wielu jest
uczestników prawdy, mądrości i sprawiedliwości. Sam zaś Bóg nie potrzebuje żadnego
udziału w czymkolwiek; wszystko, cokolwiek o Nim myśli się godnie i odpowiednio, nie jest
jakością, lecz istotą. Niezmiennemu bowiem nic nie dochodzi, nic nie ginie, ponieważ
istnienie dla tego, co jest wieczne, zawsze jest własne. Stąd trwając w sobie, odnawia
wszystko i niczego nie przyjął, czego sam nie dał.

====

LIST LEONA WIELKIEGO LECTIS DILECTIONIS TUAE
DO BISKUPA FLAWIANA, PATRIARCHY KONSTANTYNOPOLA, 449 r.

(Rozdz. 3). Właściwość więc obydwóch natur została nienaruszona i zjednoczyła się w
jednej osobie; i tak została przyjęta pokora przez majestat, słabość przez moc, śmiertelność
przez wieczność i do umorzenia powinności naszego położenia nienaruszalna natura
połączyła się z naturą czułą na ból, aby, co było przydatne naszym środkom zbawienia, jeden
i ten sam „pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus" (1 Tm 2, 5), mógł
umrzeć dzięki jednemu i nie mógł umrzeć dzięki drugiemu
. W całej więc doskonałej naturze
prawdziwego człowieka narodził się prawdziwy Bóg i cały w swojej i cały w naszej
własności - naszą zaś własnością nazywamy to, co Stworzyciel stworzył w nas od początku i
co przyjął na siebie, aby to odnowić; to bowiem, co uwodziciel wprowadził i na co pozwolił
uwiedziony człowiek, nie miało żadnego śladu w Zbawicielu.

====

WYZNANIE WIARY SOBORU CHALCEDOŃSKIEGO, 451 r.

Ojcowie Soboru niedostatecznie podkreślili zgodność swoich decyzji z postanowieniami
Soboru Efeskiego (III ekumenicznego). Fanatyczni zwolennicy Cyryla żywili do nich głęboką
niechęć. Należy jednak zauważyć, że niemałym źródłem kontrowersji była ciągle nie do końca
ustalona znaczeniowo para pojęć: „natura" (physis) i „osoba" (prosopon).
Miał w tym swój
udział także Cyryl, który niejednokrotnie posługiwał się tymi pojęciami zamiennie, zaś ich
znaczenie zależało nierzadko od kontekstu wypowiedzi.
Kryzys pogłębiały też częste
interwencje cesarza, wypowiadającego się w trudnych i subtelnych zagadnieniach wiary.

====

"Stawia się bowiem to przeciw tym, którzy usiłują rozerwać tajemnice zbawienia na
dwoistość synów, wnioskuje się o tych, którzy odważają się twierdzić, że Bóstwo
Jednorodzonego jest podległe cierpieniu,"

====

IV SYNOD W TOLEDO, 633 r.

znosząc mękę i śmierć dla naszego zbawienia,
nic w mocy Bóstwa, lecz w słabości człowieczeństwa, zstąpił do piekieł, aby wyprowadzić
świętych, którzy byli tam trzymani, i po zwyciężeniu panowania śmierci zmartwychwstał;

====

VI SYNOD W TOLEDO, 638 r.

"natura Trójcy jest jedna, jednak nie osoba."

1 osoba, 2 natury?
1 natura, 3 osoby?

====

III SOBÓR KONSTANTYNOPOLITAŃSKI, 680 681 r.

W oparciu także o naukę świętych Ojców tak samo głosimy, że są w Nim nie tylko dwa
naturalne sposoby chcenia, czyli woli, lecz także dwa naturalne działania niepodzielne,
nieodmienne, nie oddzielne i nie zmieszanej i dwie naturalne wole nie są sobie przeciwstawne
- niech to będzie daleko - jak twierdzili bezbożni heretycy. Jego ludzka wola jest raczej
posłuszna i nie opiera się i nie sprzeciwia się, lecz podporządkowuje się swojej Boskiej i
wszechmogącej woli; wola bowiem ciała musiała być poruszana, podporządkowana zaś woli
Bożej według bardzo mądrego Atanazego
; jak bowiem Jego ciało jest nazwane i jest ciałem
Słowa Bożego, tak również naturalna wola Jego ciała jest określana i jest własną wolą Słowa
Bożego, jak On sam mówi: „Ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale
wolę Tego, który Mnie posłał" (J 6, 38); przy tym nazywał On wolę ciała swoją własną wolą,
ponieważ także ciało było mu własne

====

XIV SYNOD W TOLEDO, 684-685 r.

sam nie podlega
cierpieniu, chociaż cierpi;
sam nie podlega cierpieniu ani nie poddany [mu] w Bóstwie, ani w
człowieczeństwie nie unika cierpienia;

====

IV SOBÓR LATERAŃSKI, 1215 r.

On ponieważ według Bóstwa jest
nieśmiertelny i nie podlega cierpieniu, ten sam według człowieczeństwa właśnie stał się
podległy cierpieniu i śmiertelny:


====

3. sesja soborowa, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius
o wierze katolickiej, 24 kwietnia 1870 r.

Ten jedyny i prawdziwy Bóg z dobroci swojej i „wszechmocną potęgą" nie dla zwiększenia
lub zdobycia własnego szczęścia, ale dla objawienia swojej doskonałości przez dobra, jakich
stworzeniom udziela, całkowicie wolną decyzją „od początku czasu utworzył jednakowo z
nicości jeden i drugi rodzaj stworzeń: istoty duchowe i materialne, mianowicie aniołów i ten
świat, a na koniec, jakby jednoczącą jedno i drugie, stworzył naturę ludzką złożoną z duszy i
ciała".

====

BREVIARIUM FIDEI WYBÓR DOKTRYNALNYCH WYPOWIEDZI KOŚCIOŁA
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez TS7 dnia Wto 18:40, 12 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:36, 15 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Chodziło o to, czy możliwe jest dla Ciebie uznanie zlecenia czegoś czego "nie rozumiesz"?
Bierzesz pod uwagę, że może istnieć coś takiego jak "decyzja przymuszona"? Np. limitem czasu?
Pewne procesy zachodzą "niezależnie od Ciebie" i czasem z czasem jest coraz gorzej.

Masz dwa procesy zachodzące w przeciwnych kierunkach.

Proste zadanie demonstracyjne:
Masz 100 lat życia.
Zaczynasz z wiedzą 0.
Każdy 1 rok przeznaczony na naukę daje 1 jednostkę wiedzy.
Zaczynasz naukę od roku 0.
Decydujesz kiedy przerwać i zacząć pracę.
Potem już się nie uczysz, tylko pracujesz do końca życia.
Twoim celem jest zdobyć jak najwięcej pieniędzy po 100 latach.
Zarabiasz tyle złotych na rok ile masz jednostek wiedzy po zakończeniu nauki.

Jak będziesz się uczyć 0 lat, zarobisz 0 zł.
Jak będziesz się uczyć 100 lat, zarobisz 0 zł.
Kiedy warto przerwać naukę i zacząć pracę?

====

"istnieje wiele pośrednich i pobocznych rzeczy i zdarzeń"

Czyli uważasz, że istnieją rzeczy "dobre", "złe" i "neutralne"?

Pytanie kluczowe 1:
Czy zajmowanie się rzeczami "neutralnymi" zamiast "dobrymi" jest "dobre", "złe" czy "neutralne"?

Nie wiem jak podejść, do tego co tu piszesz. :think:
Biorąc z jednej strony - jest tu jakby truizm. Każdy (no prawie...) chce raczej tego, co dobre, a nie tego co złe. Jeśli neutralne jest w środku pomiędzy, to jest pytanie z czym jest wybór, czy z dobrem, czy złem.
Więc właściwie odpowiedź jest w tym ujęciu oczywista.

Według mnie prawdziwy problem jest w czym innym - w tym że NIE WIEMY, co jest dobre, a co złe.
Możemy prosić o oświecenie Boga. Ja dość często o to proszę.
Czy to coś zmienia?...
- Właściwie to nie wiem, mogę w coś tu wierzyć. Bo jeśli nawet jakąś wiedzę zdobywam, to ewolucyjnie i zawsze obserwuję ją jako coś CO DZIEJE SIĘ WE MNIE. Nie wiem, ile jest w tym dzianiu się z Boga, a ile ze mnie. Więc nie wiem też, czy to co uznałem za swoją wiedzę, jest bardziej boże, czy bardziej moje, czy może nawet pochodzące od złej strony mocy. A może właśnie o to chodzi ABY NIE BYŁO RÓŻNICY pomiędzy tym co boże, a tym co moje?... Bo może idealnie jest tak, że mamy wolę i pragnienia zgodne z wolą Boga.
Ale nie wiem właściwie jaką tu stawiasz tezę... :think:

TS7 napisał:
3. sesja soborowa, Konstytucja dogmatyczna Dei Filius
o wierze katolickiej, 24 kwietnia 1870 r.

Ten jedyny i prawdziwy Bóg z dobroci swojej i „wszechmocną potęgą" nie dla zwiększenia
lub zdobycia własnego szczęścia, ale dla objawienia swojej doskonałości przez dobra, jakich
stworzeniom udziela, całkowicie wolną decyzją „od początku czasu utworzył jednakowo z
nicości jeden i drugi rodzaj stworzeń: istoty duchowe i materialne, mianowicie aniołów i ten
świat, a na koniec, jakby jednoczącą jedno i drugie, stworzył naturę ludzką złożoną z duszy i
ciała".

Czytam te różne sformułowania i przyznam, że nie wiem, czy coś wiem, rozumiem... :cry:
Odbieram mnóstwo - wg mnie bardzo intuicyjnych - określeń. Wszystkie właściwie użyte tu słowa - np. moc, wszechmocna potęga, dobra, ludzka natura, boska natura itp. - mogę intuicyjnie ubrać w wiele znaczeń. Mogę to sobie zestawiać na właściwie tysiące sposobów. Który jest tym właściwym?...

W fizyce, w nauce takie rzeczy są prostsze - mamy SPOSÓB POMIARU. Też nieraz są kontrowersje, ale zwykle jest tak, ze jak we wzorze czy sformułowaniu występuje termin "masa", to wiadomo do jakich równań to się odnosi, czym to się mierzy. Można sobie zawęzić desygnaty do w miarę klarownego obszaru, niejednoznaczność jest nie taka duża. Czytając te dokumenty teologiczne odczuwam trochę, jakby ktoś mnie robił w bambuko, bo jedne wieloznaczne pojęcia "wyjaśnia" mi za pomocą innych pojęć, które ani odrobinę nie są bardziej zrozumiałe, czy jednoznaczne.
Jako poezję to bym to przyjął. Nawet może by mi się to podobało.
Ale gdy ta cała niejasna masa tłumaczeń, odwołań do dokumentów, słów do tak samo niejasnych słów, z których właściwie żadne (!) nie jest zdefiniowane inaczej jak poprzez luźne odwołanie się do intuicji, jest mi ostatecznie podana jako "w to masz wierzyć!", to pierwsze o co od razu stawiam jako pytanie: W CO (!!!!) mam wierzyć?...
W CO?...
Te intuicje do intuicji do intuicji, czyli de facto WSZYSTKO OPARTE NA PRZYPUSZCZENIACH, że może tu znaczenia słów dobrze uznałem, a tam (choć dobrze wiem, że robiłem te przypuszczenia po omacku!) coś tam jeszcze inaczej uznałem, a tutaj to już w ogóle mocno improwizowałem z tym swoim rozumieniem, to CZY MAM PRAWO MÓWIĆ, ŻE TU COKOLWIEK ROZUMIEM, że mam JAKIEKOLWIEK PRAWO SIĘ WYPOWIEDZIEĆ W SPRAWIE?...
Sorry, ale nie przyznałbym sobie takiego prawa!
Przyznaję tylko, że
- mam mętlik w głowie
- niejednoznaczność mojego rozumienia goni kolejną niejednoznaczność
- i zielonego pojęcia nie mam, jak te niejednoznaczności zamieniać w coś klarownego.

Tak wiem...
Zaraz mi wrzucisz kolejne cytaty...
Które to cytaty dołożą mi jeszcze kolejne sformułowania, których interpretacja nie będzie ani odrobinę bardziej łatwa, niż poprzednie sformułowania.

Na koniec można by z resztą ogłosić, że to moja wina. A ja nawet nie zaprzeczę. Może i moja...
Ale może i nie (tylko) moja. Starałem się, wyszło jak wyszło...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:14, 15 Kwi 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:56, 19 Kwi 2022    Temat postu:

Moje istotne pytanie:
Co powoduje, że "podejmujesz decyzję, że już podjąłeś w danej sprawie decyzję" i czas działać?

Skąd wiesz, że to już czas skończyć myślenie i zrobić to co do tej pory ustaliłeś?
Że mógłbyś myśleć dalej, ale "czujesz, że już wystarczy"?
Jakie jest ostateczne źródło tej "decyzji o podjęciu decyzji"?

====

JEŻELI Bóg wplata swoją pomoc w danej sytuacji w "poczucie ewolucyjności", to może być też kwestia np. wysiłku, czasu, bólu.
Może różne osoby mają różny trud na tej samej drodze, może mają drzwi zamknięte na klucz, które się nie otworzą ("nie wpadnie Ci pomysł"), aż Bóg nie zdecyduje, że ACCESS GRANTED.
Może czasem sami sobie zamykają drogę.
Może z lęku, że trafią w przepaść, stawiają mniejsze kroki i wolniej, w efekcie dana droga trwa dłużej.

W takim modelu w takich sytuacjach Bóg ma wpływ na koszta, prędkość zmian. Może każda zmiana jest i tak od Boga.

Mateusz 5
44 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;
45 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.

Ale dla tych, którym sprzyja będzie to mniejszym kosztem?
A dla tych co uważają, że ich postępy wynikają z ich własnych mocy, będzie to szło trudniej jako kara za przekonanie, że to pochodzi z ich zdolności?

A może czasem coś idzie trudno bo nie tym masz się zajmować?
A może czasem masz pokazać jak Ci zależy?
A może pewnych rzeczy nie dostaniesz aż nie uznasz, że to co już dostałeś może nie pochodzić z Twojej zdolności?

====

Używając języka i tak w końcu jest potrzeba odwołania się do pojęć pierwotnych?
Słownik jest cykliczny.
Pewne słowa trzeba rozumieć ze "źródła zewnętrznego"?

Nie da się wytłumaczyć czegoś słowami "do końca"?
Zostają albo słowa zrozumiałe "bo tak" albo przez "analogię"?
Która to analogia też nie każdemu może być dostępna w danym czasie?

Jeżeli dane pojęcia pierwotne są dla Ciebie jasne, bo są, to są, a jak nie są, to nie są?
Czy jesteś w stanie określić dla każdego jednego słowa, które "rozumiesz", dlaczego je rozumiesz?

Można szukać tłumaczeń osób, które są tłumaczami z jednego zestawu "pojęć pierwotnych rozumianych" na drugi. Dla danych osób dane pojęcia mogą być zrozumiałe "bo tak"? Niektóre mogą nawet nie uświadamiać sobie, że to zrozumienie nie każdy posiada.

A może jest też tak, że pewne zrozumienia są dane przez Boga i inaczej ich nie zdobędziesz jak otrzymując je w jakiś sposób od Boga?

Itd.

====

Cytat:

Tak wiem...
Zaraz mi wrzucisz kolejne cytaty...
Które to cytaty dołożą mi jeszcze kolejne sformułowania, których interpretacja nie będzie ani odrobinę bardziej łatwa, niż poprzednie sformułowania.


:p
Uważaj na "przewidywanie".

====

Nie przejmuj się tak.
Ja również wielu rzeczy nie rozumiem.
Może nie zawsze chodzi o to by od razu zrozumieć?
Może poznając zdania gromadzisz materiały z których Bóg może potem coś wybudować w odpowiedniej chwili, jak mu pozwolisz czy poprosisz?

Może czasem chodzi o to by "zbierać cegły" i nie przejmować się zanadto kiedy i jak się coś z nich wybuduje?

Bo czy istnieje w ogóle coś takiego jak "staranie się by zrozumieć"? Czy po prostu rozumiesz albo nie rozumiesz?

A jednak jeżeli Bóg ma Ci w czymś pomóc bez ujawniania się, to może warto mieć już cegły z których ułoży budynek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:13, 20 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
Nie przejmuj się tak.
Ja również wielu rzeczy nie rozumiem.
Może nie zawsze chodzi o to by od razu zrozumieć?
Może poznając zdania gromadzisz materiały z których Bóg może potem coś wybudować w odpowiedniej chwili, jak mu pozwolisz czy poprosisz?

Może czasem chodzi o to by "zbierać cegły" i nie przejmować się zanadto kiedy i jak się coś z nich wybuduje?

Bo czy istnieje w ogóle coś takiego jak "staranie się by zrozumieć"? Czy po prostu rozumiesz albo nie rozumiesz?

A jednak jeżeli Bóg ma Ci w czymś pomóc bez ujawniania się, to może warto mieć już cegły z których ułoży budynek?

Jeśli czegoś nie rozumiem, to przyznaję, że tego nie rozumiem.
Jeśli zaś nie o to chodzi, aby rozumieć, to też należy przyznać jak wyżej.
Staranie się, aby zrozumieć...
To jedyne co mam w tym niezrozumieniu - świadomość, że próbę podjąłem. Mogę powiedzieć, że nie rozumiem. Ale jest chyba jakoś istotne, czy to powiedzenie "nie rozumiem" następuje PO PRÓBIE rozumienia, czy bez owej próby. Jeśli czegoś takiego nie ma, jeśli ta próba byłaby nieważna, chyba sypie się w ogóle nasza odpowiedzialność za cokolwiek. Wtedy też nie ma sensu mówić o winie i zasłudze, bo wszystko - zdarzyło się, albo nie, my zaś nie mamy na to wpływu. Wtedy też nie bardzo widać sens sądu nad życiem.

Bóg nie musi mi się ujawniać. Tego nie oczekuję. Ale w kwestii tego, czy mam podstawy coś uznawać, czy też nie, istotne jest to, jaki stan świadomości we mnie zaistniał. Ten stan świadomości opisuję, zdając sobie sprawę, iż ten stan nie musi odpowiadać prawdzie obiektywnej. Ten stan jest tylko PODJĘTĄ PRÓBĄ do owej prawdy zmierzania.

Ewangelista Łukasz, 13 napisał:
(6) I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. (7) Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? (8) Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; (9) może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:10, 20 Kwi 2022    Temat postu:

Chodzi o to by rozumieć, ale nie zawsze OD RAZU?
Czasem wymaga to cierpliwości?
Wnioski nie muszą następować natychmiast.

Co się dzieje z całą Twoją wiedzą gdy o niej aktywnie nie pamiętasz?
Skąd inspiracja, skąd nagle wpada coś do głowy?
Dlaczego akurat to a nie co innego?
Jeżeli Bóg zechce coś przypomnieć, a będziesz wiedział, że gdzieś to już widziałeś czy słyszałeś, to jest akceptowalny wniosek (zwłaszcza dla ateisty), że "samo się przypomniało"? "To moje myśli, to ja jezdem taki mundry, mój pomysł, moje grabki i szufelka". Bóg pozostaje ukryty?

Dlaczego akurat takie myśli pojawiają się w głowie a nie inne?
Jak odróżnisz czy jesteś twórcą Twoich myśli od bycia ich "odbiorcą"?

Jak się to robi "myśli"? Jest jakiś instruktaż krok po kroku?

A doświadczyłeś sytuacji takiej, że im więcej myślisz, tym gorzej Ci coś idzie?

Jest sens uczyć tańca słowem?

A jak stwierdzisz czy człowiek nie jest jak radio, które nastraja się na stacje radiowe?
"1006 FM" Stacja Zło
"2007 FM" Stacja Dobro

Jest tu już wybór. Masz wybór, której stacji słuchasz. Masz już sąd? Choć w tym modelu stwórcą nie jesteś stacji radiowych, ani programu im nie ustalasz. Odbierasz, decydujesz. Ale nie tworzysz. W tym modelu.

A pytanie zasadnicze:
Ty dostajesz w danej sytuacji "stan świadomości" zwany "dość myślenia, na decyzję jestem gotów".
Ktoś inny ten stan dostaje z mniejszą ilością przemyśleń/czasu/wysiłku.
Jak ocenisz, który z Was myśli "wystarczająco dużo", kto "za mało", a kto "ponad miarę"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:56, 20 Kwi 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
A pytanie zasadnicze:
Ty dostajesz w danej sytuacji "stan świadomości" zwany "dość myślenia, na decyzję jestem gotów".
Ktoś inny ten stan dostaje z mniejszą ilością przemyśleń/czasu/wysiłku.
Jak ocenisz, który z Was myśli "wystarczająco dużo", kto "za mało", a kto "ponad miarę"?

Nie mam tu żadnej reguły. Nie wiem.
Jedyne co tu wystawiam, to POCZUCIE JAKIE POSIADAM. Zdaję sobie sprawę, że owo poczucie zależy od ZAŁOŻEŃ - PARADYGMATÓW, które budują podstawy moich ocen. Są ludzie, którzy uważają, że mają prawo wyciągać wnioski daleko idące po jednym, czy kilku przypadkach, inni są bardziej ostrożni. Ja jestem z tych ostrożnych bardzo.
Dlaczego jestem taki ostrożny?...
Bo wiem, że "stacja zło" nie śpi. I nie jest głupia. I niejedną rzecz maluje jako dobro, choć w środku jest zgnilizna. Bo widzę błędne wybory (choć oparte o jakoś tam dobre intencje) u ludzi wokół mnie. I wspominam też własne błędne wybory.
Więc jestem ostrożny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin