 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 1:32, 06 Maj 2025 Temat postu: Kto jest katolikiem? |
|
|
lucek napisał:
"KrK, nie odrzuca błądzących, czy nie rozumiejących w pełni nauczania kościoła, bo takich nie brakuje, a chyba wprost przeciwnie ... co innego odwrotnie, gdy człowiek świadomie z jednej strony odrzuca dogmaty wiary, czy nauczanie kościoła, a jednocześnie, uznając się bez zastrzeżeń za katolika, deklaruje faktycznie, że w pełni się z nim identyfikuje."
tych drugich KK też nie odrzuca, obecnie dużo jest ludzi, którzy mają problemy z dogmatami i to nie tylko wśród zwykłych wierzących, ale też wśród księży czy katolików o bardziej naukowym podejściu. Zresztą wystarczy spojrzeć jakie miał poglądy np. Pierre Teilhard de Chardin, a czytałam gdzieś, że z jego nauk czerpano przy Soborze Watykańskim II. Trzeba wziąć pod uwagę, że współcześnie sam KK zastanawia się nad różnymi swoimi naukami i próbuje dokonywać ich reinterpretacji, choćby przy stosunku do innych religii, czy grzechu pierworodnym w świetle teorii ewolucji. A nawet sam papież Franciszek budził różne kontrowersje swoimi naukami i postępowaniem, nawet teraz pod artykułami o śmierci i pogrzebie, często w komentarzach był dym, o to czy był on wierzącym katolikiem, więc to jest znacznie szerszy problem w KK.
Natomiast zgodzę tutaj z Tobą w kwestii samego określania się jako katolik (tzn. nie chodzi o stosunek KK do takich osób, bo przez chrzest są katolikami i KK ich nie wyrzuca, podobnie jak nie wyrzuca ludzi, którzy pod kątem etycznym nie żyją zgodnie z ewangelicznymi zasadami. Chodzi bardziej o decyzje z ich strony, w ich sumieniu i taką wewnętrzną uczciwość ze samym sobą). Takie osoby jednak żyją w wewnętrznym rozjeździe, bo KK jest dogmatyczny i nie daje jakiejś samowolki w wierze, więc tutaj warto się zastanowić czy przypadkiem ludzie, którzy świadomie nie uznają różnych dogmatów, nie są po prostu przez KK ograniczani i czy ich sumienie nie zaprasza ich do wyrwania się z tych religijnych ramek.
No ale rozumiem, że to jest problem szerszy, często psychologiczny, wiele ludzi ma potrzebę prowadzenia życia wspólnotowego czy religijnego (w sensie msze, nabożeństwa i inne praktyki i obrzędy religijne), jest przywiązanie być może związane już z indoktrynacją od dziecka, gdzie bardzo ciężko jest pod kątem psychologicznym zrobić konkretny krok i się świadomie odciąć od KK. No i jeszcze pojawia się tu sama wiara w Kościół, nie jako jeden z wielu, który wyewoluował na bazie nauk Jezusa, ale w ten jeden założony przez Jezusa, którym miałby być właśnie KK. I tu chyba pojawia się głównie ten rozjazd wewnętrzny, bo z jednej strony człowiek mocno utożsamia się z KK i wierzy, że jest on tym jednym, najprawdziwszym , a z drugiej strony jego nauki, głównie te poboczne, ale w niektórych kwestiach być może i jedne z kluczowych (jak choćby grzech pierworodny, ofiara za grzechy) mu się wewnętrznie nie zgadzają, są ciężkie do zaakceptowania.
ps.
ChatGPT luckowi napisał:
"Jezus przekracza granice etniczne i religijne, odpowiadając na autentyczną wiarę, a nie przynależność narodową.
Pokazuje, że „pistis” nie zależy od pochodzenia, ale od relacji
zaufania do Boga.
To również zapowiedź otwarcia zbawienia na pogan.
pistis to akt relacyjny – zawierzenie komuś, kto jest godny
zaufania (czyli Bogu lub Jezusowi jako Mesjaszowi)
nie chodzi o „wiedzę bez dowodu”, ale o postawę lojalności,
otwartości i zaufania, nawet gdy nie ma pełnego poznania"
Oczywiście, że tak, gdyby prawdziwa wiara dotyczyła samych katolików, to KK nie tworzył by dokumentów typu Nostra Aetate o stosunku do innych religii. Absurdem jest twierdzić, jeszcze w czasach współczesnych i przy współczesnym nauczaniu samego KK, że wierzący są tylko katolicy uznający wszystkie dogmaty.
A tak poza tym, to ilu katolików zna i rozumie wszystkie dogmaty, 10%?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 2:02, 06 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał:
"Niewidomy z Ewangelii Łukasza 18 nie wierzył w żadnego papieża, nie wierzył w dogmaty ustanowione na soborach, a jednak miał prawdziwą wiarę. To by znaczyło, że prawdziwa wiara obywa się bez papieża, dogmatów, soborów. Po co Bóg miałby wymyślać, że trzeba to zmienić tak, aby prawdziwa wiara była związana z uznaniem papieża, soborów i dogmatów?"
Tylko tu pojawia się zasadnicze pytanie, po co się na siłę samemu w te dogmaty i sobory wciskać? No bo skoro już ktoś tak wewnętrznie czuje, że te dogmaty, sobory i papieże nie są mu potrzebne do szczęścia w życiu, a wiara i głęboka, osobista relacja z Bogiem może się odbywać poza nimi, to jaki jest sens utożsamiania się z religią instytucjonalną, która właśnie to wszystko narzuca? Ja rozumiem, że ktoś może tak po prostu lubić sobie chodzić mszę, albo jakieś inne różańce czy majówki i tak ogólnie chce mieć koło siebie ludzi o podobnych poglądach na temat wiary i jakieś życie wspólnotowe prowadzić, no ale wtedy można podejść do tematu świadomie, na zasadzie "Nie uznaję całego nauczania KK, traktuję Kościół instytucjonalny na pełnym luzie jako jedną z wielu wspólnot chrześcijańskich, a na mszę chodzę, bo lubię i nikt mi nie zabroni"
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 76 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 6:06, 06 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Katolik swoim życiem ma nie tylko oddawać cześć Bogu, ale również ma on stanowić świadectwo jego wiary, miłosierdzia wobec bliźniego, wypełniać ewangelię i stanowić przykład zachęcający innych do wstąpienia na drogę Chrystusa.13 paź 2021
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Wto 6:10, 06 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24041
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:25, 25 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Gość napisał: | Tylko tu pojawia się zasadnicze pytanie, po co się na siłę samemu w te dogmaty i sobory wciskać? |
Są przynajmniej dwa istotne powody, poza rzecz jasna byciem przyzwyczajanym od dziecka do tego, że trzeba być katolikiem i już.
Pierwszy powód jest taki, że wyznanie religijne pełni rolę języka. Ludziom wychowanym w podobnym systemie pojęciowym i mitologicznym łatwiej jest się porozumieć ze sobą. Da się przeskoczyć do innego systemu, ale to jest podobne do emigracji i może wiązać się z wyalienowaniem lub ze znacznym ograniczeniem możliwości komunikowania się w kwestiach religijnych: związek ze starym środowiskiem ulega zerwaniu, a w nowym jest się mimo wszystko ciałem obcym, niezgrabnym, reagującym powoli i z błędami, i trzeba dokonać dużego wysiłku, by tę inność i nieporadność przezwyciężyć.
A drugi powód jest taki, że ludzie czasami pragną zreformować społeczność, z którą czują się z różnych względów związani.
Semele napisał: | Katolik swoim życiem ma nie tylko oddawać cześć Bogu, ale również ma on stanowić świadectwo jego wiary, miłosierdzia wobec bliźniego, wypełniać ewangelię i stanowić przykład zachęcający innych do wstąpienia na drogę Chrystusa. |
Oczywiście. I każdemu, kto się deklaruje jako katolik a tego warunku wydaje się nie spełniać, można go przypomnieć. Tyle, że to będzie raczej mało skuteczne, bo jest prawie jak w banku, że zdaniem delikwenta on ten warunek jak najbardziej spełnia. No chyba że mu to wisi i powiewa, ale wtedy i tak nie zrobisz na nim wrażenia, bo jeśli jest katolikiem dla tradycji lub dla interesu to w najlepszym wypadku tę krytykę zignoruje, a w najgorszym zbluzga cię i tyle...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 3:11, 02 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: |
Są przynajmniej dwa istotne powody, poza rzecz jasna byciem przyzwyczajanym od dziecka do tego, że trzeba być katolikiem i już.
Pierwszy powód jest taki, że wyznanie religijne pełni rolę języka. Ludziom wychowanym w podobnym systemie pojęciowym i mitologicznym łatwiej jest się porozumieć ze sobą. Da się przeskoczyć do innego systemu, ale to jest podobne do emigracji i może wiązać się z wyalienowaniem lub ze znacznym ograniczeniem możliwości komunikowania się w kwestiach religijnych: związek ze starym środowiskiem ulega zerwaniu, a w nowym jest się mimo wszystko ciałem obcym, niezgrabnym, reagującym powoli i z błędami, i trzeba dokonać dużego wysiłku, by tę inność i nieporadność przezwyciężyć.
A drugi powód jest taki, że ludzie czasami pragną zreformować społeczność, z którą czują się z różnych względów związani.
|
Wuju tylko jeśli chodzi o powód pierwszy to właśnie chodzi o sytuację, gdzie osoba "wciska" się w ten system dogmatyczny jednocześnie nie akceptując go. Nie mówimy tu o osobach, które w pełni akceptują wszystkie odgórnie narzucone dogmaty, tylko o osobach, które mają tu rozdarcie i różnych nauk nie akceptują, nie są do nich przekonani lub te dogmaty wydają się być już całkiem zacofane i nie do zaakceptowania dla osoby wrażliwej i żyjącej w czasach współczesnych. Jak musiałby być zreformowany KK, żeby mógł pełnić rolę religii uniwersalnej, dostosowanej do współczesnych czasów, współczesnej wiedzy o świecie i dla wszystkich ludzi z różnych kultur? To już byłaby chyba zupełnie inna religia, może bazująca na objawieniu Jezusa i głównych fundamentach wiary chrześcijańskiej, ale też pozbawiona wielu kluczowych nauk tworzonych od samego początku.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 76 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 7:56, 02 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Gość napisał:
Jak musiałby być zreformowany KK, żeby mógł pełnić rolę religii Cytat: | uniwersalnej, dostosowanej do współczesnych czasów, współczesnej wiedzy o świecie i dla wszystkich ludzi z różnych kultur? To już byłaby chyba zupełnie inna religia, może bazująca na objawieniu Jezusa i głównych fundamentach wiary chrześcijańskiej, ale też pozbawiona wielu kluczowych nauk tworzonych od samego początku. |
Co na to integryści ?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:45, 02 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Pytanie o katolicyzm jest kwestią WYBORU PRIORYTETÓW.
Katolicyzm jest religią powstającą na bazie Biblii. Każdy czytający tę Księgę będzie miał z owej lektury jakieś wrażenia, zamieni słowa na jakieś ZNACZENIA, które też w jakiejś części ludzie będą traktowali jako dane od Boga.
Jednak Biblia zawiera WIELE SUGESTII. Dodatkowo stworzone zostały teksty dodatkowe - interpretujące, uzupełniające przekaz samej Biblii - katechizm, teksty doktrynalne. A jeszcze oprócz nich mamy bieżący przekaz od ludzi, którzy są w katolicyzmie uważani za autorytet, a którzy też coś w kwestii religijnej, moralnej ogłaszają.
Już przy kilku prostych sugestiach, jeśli się chce zredukować je do JEDNEGO WYNIKOWEGO WSKAZANIA (niezależnie od tego, czego sprawa dotyczy) powstaje seria problemów typu:
Na czym się skupić?
Czym zająć się jako pierwszym?
Czy przyjąć za bazę do działania pierwsze (z dużym prawdopodobieństwem naiwne, powierzchowne) wrażenie, czy najpierw dokładnie przyjrzeć się wszystkim uwarunkowaniom, przemyśliwując sprawy dogłębnie?
A jeśli teraz weźmiemy pod uwagę to, jak wiele różnych sugestii jest w Biblii, jak wiele dodatkowych interpretacji później dodatkowo opublikowano, to chyba na 100% możemy przyjąć, iż kwestia wyboru priorytetów nie będzie oczywista.
Czy na pierwszym miejscu rozwijać w sobie miłość i przebaczenie?
Czym jest poprawna postać wiary religijnej - co w świadomości do niej powinno się kształtować? Jaka postawa mentalna jest w ogóle "wiarą"?
Czy związek ze współwyznawcami, z autorytetami religijnymi, może zależności posłuszeństwa powinny mieć priorytet wyższy, czy niższy od tego, co się czuje we własnym sumieniu?...
Zdolność do głębszej autorefleksji nie jest powszechna, więc ostatecznie wiele ludzi podejmuje decyzje w większości mało świadomie - na bazie instynktów, odruchów. Integrystyczne postawy bazują na instynkcie przynależności do stada i posłuszeństwie liderom - odwołują się do hierarchii w stadzie. Osobowości stadne naciągają zatem swoje rozpoznania tego, co w Biblii wyczytają do schematu "na pewno tym najważniejszym przekazem jest posłuszeństwo autorytetom i wspieranie swego stada". Co temu wzorcowi nie odpowiada, jest ignorowane, albo negowane. Interpretacja Biblii jest tu skrajna interpretacja "z kluczem", a dodatkowo powiązane jest to z wypieraniem, że inne interpretacje mają jakąś wartość (także jest tu stosowany chwyt erystyczny, że interpretacja integrystyczna "nie jest interpretacją, tylko bezpośrednim odczytaniem treści").
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24041
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 22:06, 02 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Gość napisał: | Jak musiałby być zreformowany KK, żeby mógł pełnić rolę religii uniwersalnej, dostosowanej do współczesnych czasów, współczesnej wiedzy o świecie i dla wszystkich ludzi z różnych kultur? To już byłaby chyba zupełnie inna religia, może bazująca na objawieniu Jezusa i głównych fundamentach wiary chrześcijańskiej, ale też pozbawiona wielu kluczowych nauk tworzonych od samego początku. |
To, która nauka jest kluczowa a która stanowiła tylko chwilowy efekt aktualnej sytuacji politycznej, społecznej, i kulturowej, jest kwestią dyskusyjną.
Natomiast marzenie o katolicyzmie jako o religii uniwersalnej jest chyba utopijne. Przynajmniej dokąd nie zanikną istotne różnice pomiędzy kulturami - ale jeśli taki tygiel kulturowy w ogóle kiedyś powstanie, to trudno powiedzieć, jak będzie on wyglądał i na jaką uniwersalną religię będzie w nim miejsce. Katolicki znaczy co prawda powszechny, lecz to tylko lokalna nazwa. Tak jak język słowacki to lokalna nazwa mówiąca, że w odróżnieniu od innych jest to język złożony ze słów, czyli zrozumiały (w odróżnieniu od niemieckiego, czyli języka "nie do mówienia").
Michał napisał: | Integrystyczne postawy bazują na instynkcie przynależności do stada i posłuszeństwie liderom |
Ano tak to wygląda. A uporczywe dzielenie na "prawdziwych katolików" i "heretyków" służy temu samemu, co dzielenie na "prawdziwych Polaków" i "polskojęzycznych zdrajców": liderom ułatwia sprawowanie władzy, a poddanym daje przyjemność z naturalnej, wrodzonej przynależności do grupy doskonałych. Przy okazji wszelkie niepowodzenia dają się prosto wyjaśnić jako skutek spisku wrogów, a jednostki kreatywne mogą się realizować, tropiąc wroga.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 4:08, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
wujzboj napisał: |
Natomiast marzenie o katolicyzmie jako o religii uniwersalnej jest chyba utopijne. Przynajmniej dokąd nie zanikną istotne różnice pomiędzy kulturami - ale jeśli taki tygiel kulturowy w ogóle kiedyś powstanie, to trudno powiedzieć, jak będzie on wyglądał i na jaką uniwersalną religię będzie w nim miejsce. Katolicki znaczy co prawda powszechny, lecz to tylko lokalna nazwa. Tak jak język słowacki to lokalna nazwa mówiąca, że w odróżnieniu od innych jest to język złożony ze słów, czyli zrozumiały (w odróżnieniu od niemieckiego, czyli języka "nie do mówienia").
|
Myślę, że do tej utopii dochodzą mistycy i kontemplatycy, oni są w stanie się porozumieć między sobą w sposób pozakulturowy, mamy choćby przykład Thomasa Mertona z zakonu trapisów, jakie u niego było otwarcie na dialog międzyreligijny, kolejny przykład Anthony de Mello, Willigis Jager. Sporo można ich wymieniać, jest też część KK, która idzie w tym kierunku np. ruch odnowy kontemplacyjnej i ks. Wojciech Drążek, Piotr Sikora, cała Pogłębiarka idzie w tym kierunku, zakony takie jak karmelici, benedyktyni, bazujące na Ojcach Pustyni. Ogólnie jest taka spora grupa, która stawia na głęboką duchowość, a nie teologię i intelektualne pogłębianie wiary, no ale oni mają podobny problem z KK, co osoby, które mają problem z niektórymi dogmatami i ogólnie z całym tym systemem kościelnym jaki wyewoluował. Jak ktoś ma fb to polecam karmelitę Mateusza Filipowskiego, on dość mocno uderza w te struktury kościelne, które według niego są już nie do zaakceptowania w czasach współczesnych.
Myślę, że uniwersalne mogą być takie nauki, które są zrozumiałe dla wszystkich ludzi i podobnie odbierane przez osoby rozwijające się duchowo, czyli np. przykazania miłości. Jeśli jest uniwersalne prawo moralne, to ono będzie podobnie wyłapywane w sposób duchowy, intuicyjny. Ale wtedy KK musiałby być okrojony z wielu dogmatów, więc to już nie byłby ten sam Kościół.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 5:08, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Dodam jeszcze takie słowa papieża Benedykta z 1969 r o Kościele jutra
Całość wypowiedzi ks. Josepha Ratzingera, za „Wiara i przyszłość”,
Ignatius Press 1969, s. 114 – 118
"Przyszłość Kościoła może wyrosnąć i wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i którzy żyją z czystej pełni swojej wiary. Nie wyrośnie z tych, którzy dostosowują się jedynie do mijającej chwili ani z tych, którzy tylko krytykują innych i zakładają, że sami są nieomylnymi prętami mierniczymi; nie wyrośnie z tych, którzy podejmują łatwiejszą drogę, którzy unikają pasji wiary, twierdząc, że wszystko, co stawia im wymagania, co ich uraża i zmusza ich do poświęcenia siebie jest nieprawdziwe i nieaktualne, despotyczne i legalistyczne.
Ujmując to bardziej pozytywnie: przyszłość Kościoła, po raz kolejny, jak zawsze, zostanie ukształtowana przez świętych, to znaczy przez ludzi, których umysły nie zatrzymują się na hasłach dnia, ale dociekają głębiej, którzy widzą więcej niż widzą inni, ponieważ ich życie obejmuje szerszą rzeczywistość.
Bezinteresowność, która czyni ludzi wolnymi, osiąga się jedynie poprzez cierpliwość małych codziennych aktów samozaparcia. Przez tę codzienną pasję, która sama objawia człowiekowi w ilu wymiarach jest on niewolnikiem własnego ego, przez tę codzienną pasję i tylko poprzez nią oczy człowieka powoli się otwierają. Widzi tylko na tyle, na ile przeżył i przecierpiał.
Jeśli dzisiaj prawie nie jesteśmy już w stanie uświadomić sobie Boga, to dlatego, że tak łatwo przychodzi nam uciec od samych siebie, od głębi naszego jestestwa za pomocą narkotyku takiej czy innej przyjemności. W ten sposób nasza własna głębia wewnętrzna pozostaje dla nas zamknięta. Jeśli prawdą jest, że człowiek widzi tylko sercem, to jakże jesteśmy ślepi!
Jaki to wszystko ma wpływ na problem, który rozpatrujemy? Oznacza to, że chełpliwe i głośne twierdzenia tych, którzy wieszczą Kościół bez Boga i bez wiary, to wszystko pusta paplanina. Nie potrzeba nam Kościoła, który celebruje kult działania w modlitwach politycznych. To jest zupełnie zbędne. Dlatego też on sam siebie zniszczy.
To, co pozostanie, to Kościół Jezusa Chrystusa, Kościół, który wierzy w Boga, który stał się człowiekiem i obiecuje nam życie po śmierci. Ksiądz, który nie jest nikim więcej niż pracownikiem socjalnym może być zastąpiony przez psychoterapeutę i innych specjalistów; ale ksiądz, który nie jest specjalistą, który nie stoi [z boku], obserwując grę, udzielając oficjalnych rad, ale w imię Boga stawia się do dyspozycji człowieka, który towarzyszy ludziom w ich smutkach, w ich radościach, ich nadziei i strachu, taki ksiądz na pewno będzie potrzebny w przyszłości.
Pójdźmy krok dalej. Z obecnego kryzysu wyłoni się Kościół jutra – Kościół, który stracił wiele. Będzie niewielki i będzie musiał zacząć od nowa, mniej więcej od początku. Nie będzie już w stanie zajmować wielu budowli, które wzniósł w czasach pomyślności. Ponieważ liczba jego zwolenników maleje, więc straci wiele ze swoich przywilejów społecznych.
W przeciwieństwie do wcześniejszych czasów będzie postrzegany dużo bardziej jako dobrowolne stowarzyszenie, do którego przystępuje się tylko na podstawie samodzielnej decyzji. Jako mała wspólnota, będzie kładł dużo większy nacisk na inicjatywę swoich poszczególnych członków. Niewątpliwie odkryje nowe formy posługi kapłańskiej i będzie wyświęcał do kapłaństwa wypróbowanych chrześcijan, którzy wykonują już jakiś zawód.
W wielu mniejszych parafiach lub autonomicznych grupach społecznych opieka duszpasterska będzie zazwyczaj prowadzona w ten sposób. Obok tego niezbędna również będzie posługa kapłańska w pełnym wymiarze czasu, jak dawniej.
Ale we wszystkich tych zmianach, w których, jak można się domyślać, Kościół na nowo odnajdzie swoją istotę i pełne przekonanie, co do tego, co zawsze było w jego centrum: wiary w Trójjedynego Boga, w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który stał się człowiekiem, w obecność Ducha Świętego aż do końca świata. W wierze i modlitwie na nowo uzna sakramenty za formę oddawania czci Bogu, a nie za przedmiot wiedzy liturgicznej.
Kościół będzie wspólnotą bardziej uduchowioną, nie wykorzystującą mandatu politycznego, nie flirtującą ani z lewicą, ani z prawicą. To będzie trudne dla Kościoła, bo ów proces krystalizacji i oczyszczenia będzie kosztować go wiele cennej energii. To sprawi, że będzie ubogi i stanie się Kościołem cichych.
Proces ten będzie tym bardziej uciążliwy, że trzeba będzie odrzucić zarówno sekciarską zaściankowość, jak i napuszoną samowolę. Można przewidzieć, że wszystko to będzie wymagało czasu. Proces będzie długi i żmudny, tak jak droga od fałszywego progresywizmu w przededniu rewolucji francuskiej – kiedy biskup mógł być uważany za błyskotliwego, jeśli wyśmiewał się z dogmatów, a nawet sugerował, że istnienie Boga wcale nie jest pewne – do odnowy w XIX wieku.
Ale kiedy minie już proces tego odsiewania, wielka moc popłynie z bardziej uduchowionego i uproszczonego Kościoła. W totalnie zaplanowanym świecie ludzie będą strasznie samotni. Jeśli całkowicie stracą z oczu Boga, odczują całą grozę swojej nędzy. Następnie odkryją małą trzódkę wyznawców jako coś całkowicie nowego. Odkryją ją jako nadzieję, która jest im przeznaczona, odpowiedź, której zawsze potajemnie szukali.
A zatem wydaje mi się pewne, że przed Kościołem bardzo trudne czasy. Prawdziwy kryzys ledwo się zaczął. Będziemy musieli liczyć się z tym, że nastąpią straszliwe wstrząsy.
Jestem jednak równie pewny, co pozostanie na koniec: nie Kościół politycznego kultu, który już jest martwy, ale Kościół wiary. Może już nie być dominującą siłą społeczną w takim stopniu, w jakim był do niedawna; ale będzie cieszyć się świeżym rozkwitem i będzie postrzegany jako dom dla człowieka, gdzie znajdzie on życie i nadzieję wykraczającą poza śmierć.
Kościół katolicki przetrwa mimo mężczyzn i kobiet, niekoniecznie ze względu na nich. A jednak, nadal mamy do odegrania naszą rolę. Musimy modlić się i pielęgnować bezinteresowność, wyrzeczenie, wierność, pobożność sakramentalną i życie skoncentrowane na Chrystusie."
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:43, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Czy "katolicyzm", to
- religijna władza i posłuszeństwo jej ze strony zwykłych wiernych
czy
- wspólnota zorganizowana wokół ideałów ewangelicznych, w znacznym stopniu inkluzywna, bazująca na powszechności ("katolicki" - "powszechny")
?
Co ciekawe słowo "katolicyzm" jest używane w stosunku do grup wyznaniowych, które nie są podległe władzy papieża. Często utożsamia się określenia "katolicyzm" i "rzymski katolicyzm". Tymczasem jest np. kościół polskokatolicki, który powstał na bazie buntu przeciw klerowi rzymskiego katolicyzmu.
autor tekstu z linka [link widoczny dla zalogowanych] napisał: | We wrześniu 1904 roku odbył się pierwszy synod generalny Kościoła, na którym dokonano wyboru biskupa w osobie ks. Franciszka Hodura, jak również określono stosunek do Kościoła Rzymskokatolickiego, odrzucając dogmaty I soboru watykańskiego z 1870 roku o uniwersalnej jurysdykcji biskupa rzymskiego i jego nieomylności w sprawach wiary i moralności. W ten sposób PNKK zbliżył się do Kościołów starokatolickich zjednoczonych w Unii Utrechckiej.
|
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:47, 03 Cze 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 12:08, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Czy "katolicyzm", to
- religijna władza i posłuszeństwo jej ze strony zwykłych wiernych
czy
- wspólnota zorganizowana wokół ideałów ewangelicznych, w znacznym stopniu inkluzywna, bazująca na powszechności ("katolicki" - "powszechny")
?
|
Niedawno trafiłam na wywiad z Arturem Nowakiem na kanale Światusy, wywiad jest dostępny na You Tube pod tytułem "Czy Kościół naprawdę generuje zło? Rozmowa, która zmienia myślenie".
Ogólnie jako wierząca nie zgadzam się oczywiście ze wszystkimi poglądami Artura, jest tam często negowanie różnych prawd ewangelicznych, więc tego z pewnością nie popieram. Natomiast jeśli chodzi o sam KK, taki jaki wyewoluował przez lata i to co sobą teraz reprezentuje, to ciężko się z Arturem nie zgodzić, według niego KK jest niereformowalny, więc cały czas będzie w nim ta religijna władza wymagająca ślepego posłuszeństwa. No chyba, że będzie tak jak przewidział papież Benedykt, że wszystko się posypie, a chrześcijaństwo będzie zaczynało od podstaw, jako wspólnota ludzi bardziej stawiających na głęboką duchowość, to wtedy może coś się z zmieni.
ale to tak pomijając już kwestię dogmatów, bo w sumie rozmowa od tego się zaczęła, więc poza samymi dogmatami, których sami katolicy już często nie uznają w całości, w KK są jeszcze inne problemy, które powodują, że ciężko go łączyć z ideałami ewangelicznymi i tym pierwotnym chrześcijaństwem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:37, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | ale to tak pomijając już kwestię dogmatów, bo w sumie rozmowa od tego się zaczęła, więc poza samymi dogmatami, których sami katolicy już często nie uznają w całości, w KK są jeszcze inne problemy, które powodują, że ciężko go łączyć z ideałami ewangelicznymi i tym pierwotnym chrześcijaństwem. |
Moje rozmowy z integrystycznie nastawionymi dyskutantami pokazały mi, że ci, co najbardziej krzyczą o konieczności "uznania dogmatów i doktryny katolicyzmu" sami traktują owe dogmaty wybiórczo, czyli też przyjmują z tych dogmatów realnie tylko to, co im się podoba. Ale przy tym są silnie zakłamani, więc "nie zauważają" tego, co odrzucają. Będą bardzo krzyczeli za koniecznością uznania dogmatu nieomylności papieskiej, ale już jak się wypowiadał (w końcu wybrany w pełni legalnie) papież Franciszek, w sprawie, która przekracza integrystyczne zapatrywania oceniającego, to nagle owa nieomylność papieska przestaje im obowiązywać, czują się zwolnieni od uznania owego dogmatu w tej akurat sprawie.
Integrystyczna narracja jest z zasady KIEROWANA JAKO PRETENSJA WOBEC INNYCH, a za to jest kompletnie bezkrytyczna względem siebie. To jest postawa skrajnie asymetrycznego podejścia do rzeczywistości:
- krytycyzm jest wyłącznie na zewnątrz - to zawsze "tamci są winni".
- wobec siebie i swoich jest absolutna afirmacja i obrona wizerunku na zabój.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:26, 03 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 76 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:46, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Ok. Ale dotąd nikt nie odpowiedział skąd dogmat o niepokalanym poczęciu?
Jakie są jeszcze dogmaty?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 16:45, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Istnienie jednego Boga w trzech Osobach – 325 r.
Bóstwo Jezusa Chrystusa – 325 r.
Kościół jako jeden, święty, powszechny i apostolski – 381 r.
Wcielenie Syna Bożego – 451 r.
Pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna – 1215 r.
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – 1215 r.
Sąd Ostateczny – 1215 r.
Niebo, piekło i czyściec – 1274 r.
Czyściec – 1439 r.
Odkupienie przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa – 1545–1563 r.
Siedem sakramentów jako środki łaski – 1545–1563 r.
Grzech pierworodny – 1545–1563 r.
Usprawiedliwienie przez wiarę i uczynki – 1545–1563 r.
Niepokalane Poczęcie Maryi – 1854 r.
Nieomylność papieża ex cathedra – 1870 r.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny – 1950 r.
W Kościele Katolickim (KrK) dogmat to prawda wiary objawiona przez Boga, którą Kościół uznaje za niepodważalną i obowiązującą wszystkich wiernych. Jest to nauka formalnie zdefiniowana przez Magisterium Kościoła (papieża lub sobór powszechny), podawana do wierzenia jako pewna i niezmienna. Dogmaty dotyczą kluczowych aspektów wiary (np. Trójcy Świętej, wcielenia Jezusa, niepokalanego poczęcia Maryi) i są oparte na Piśmie Świętym oraz Tradycji. Ich przyjęcie jest uważane za istotne dla zbawienia. Dogmaty nie podlegają zmianom, choć ich rozumienie może być pogłębiane.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24264
Przeczytał: 76 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:45, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Dziękuję baaardzo.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:59, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Istnienie jednego Boga w trzech Osobach – 325 r.
Bóstwo Jezusa Chrystusa – 325 r.
Kościół jako jeden, święty, powszechny i apostolski – 381 r.
Wcielenie Syna Bożego – 451 r.
Pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna – 1215 r.
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – 1215 r.
Sąd Ostateczny – 1215 r.
Niebo, piekło i czyściec – 1274 r.
Czyściec – 1439 r.
Odkupienie przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa – 1545–1563 r.
Siedem sakramentów jako środki łaski – 1545–1563 r.
Grzech pierworodny – 1545–1563 r.
Usprawiedliwienie przez wiarę i uczynki – 1545–1563 r.
Niepokalane Poczęcie Maryi – 1854 r.
Nieomylność papieża ex cathedra – 1870 r.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny – 1950 r.
W Kościele Katolickim (KrK) dogmat to prawda wiary objawiona przez Boga, którą Kościół uznaje za niepodważalną i obowiązującą wszystkich wiernych. Jest to nauka formalnie zdefiniowana przez Magisterium Kościoła (papieża lub sobór powszechny), podawana do wierzenia jako pewna i niezmienna. Dogmaty dotyczą kluczowych aspektów wiary (np. Trójcy Świętej, wcielenia Jezusa, niepokalanego poczęcia Maryi) i są oparte na Piśmie Świętym oraz Tradycji. Ich przyjęcie jest uważane za istotne dla zbawienia. Dogmaty nie podlegają zmianom, choć ich rozumienie może być pogłębiane. |
Semele napisał: | Dziękuję baaardzo. |
Ja też dziękuję. Kiedyś długo tego szukałem, ale poległem. Nie dotarłem do źródeł.
Obstawiam jednak, że nawet najbardziej "posłuszni i prawowierni" katolicy (szczególnie ci z integrystycznego skrzydła) są w stanie wymienić 3 dowolne dogmaty z tej listy. Oni "wierzą w to co głosi KK", nie mając zielonego pojęcia czym to jest. A jeśliby nawet ktoś byłby w stanie wymienić NAZWĘ dogmatu, to jest kolejne pytanie: o TREŚĆ owego dogmatu.
Ja już ładnych parę lat temu sobie zadałem proste pytanie: czy ty - Michale - rzeczywiście, z ręką na sercu, wierzysz w doktrynę KK?
- Wtedy zadałem sobie pytanie pomocnicze: to nazwij to, w co wierzysz! Nazwij te dogmaty, bo jak nawet ich kompletnej listy nie jesteś w stanie podać, to kogo właściwie chcesz oszukać?...
I to było moment, w którym przestałem się jednoznacznie opowiadać, jako ten, który prawowiernie wierzy w to, co ogłosił Kościół. Bo nie mam przecież prawa takiej deklaracji składać, jeśli nawet nie umiem nazwać przedmiotu swojej (rzekomej) wiary.
Dziś jestem zatem "katolikiem" na sposób dość bliski tego, co deklarował wuj, albo Hill - jestem katolikiem NA SWÓJ SPOSÓB, tak jak potrafię w mojej uczciwości. Jeśli ktoś powie mi "tak na swój sposób, to se możesz co najwyżej ugotować jajecznicę, zaś religijnie wierzyć, masz tak, jak ci nakazano", a ja na to odpowiem "może i masz rację! Nie upieram się, że wierzę słusznie, ale w takim razie wszystkich tych, co mi zarzut wytaczają, proszę o podanie właśnie przynajmniej owej PEŁNEJ LISTY DOGMATÓW, które rzekomo są podstawą ich wiary (a potem jeszcze poproszę o sformułowanie treści owych dogmatów, albo i wyjaśnienie ich kontekstu). Od tego można zacząć egzaminowanie (mnie i innych) z prawomyślności wiary. Bo ja tu przyznam, że na tej opcji poległem. Tylko że czy ci, co mi zarzucają cokolwiek w tej kwestii, aby na pewno są na lepszej pozycji?...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 19:01, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Oni "wierzą w to co głosi KK", nie mając zielonego pojęcia czym to jest.  |
To właśnie istota wiary — przyjęcie czegoś mimo braku pełnego poznania. Gdyby wszystko dało się rozumowo ogarnąć, nie mówilibyśmy o wierze, lecz o wiedzy.
W chrześcijaństwie wiara to coś więcej niż przekonania - to relacja, otwartość serca i chęć zrozumienia drugiego człowieka. To otwarcie się na prawdę, nie tylko swoją, i przede wszystkim rezygnacja z łatwego oceniania.
Nikt nie jest bez grzechu
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 19:13, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Cytat: | Oni "wierzą w to co głosi KK", nie mając zielonego pojęcia czym to jest.  |
To właśnie istota wiary — przyjęcie czegoś mimo braku pełnego poznania. Gdyby wszystko dało się rozumowo ogarnąć, nie mówilibyśmy o wierze, lecz o wiedzy.
|
ale tu nie chodzi tylko o rozumowe poznanie, w niektórych kwestiach głos ma też sumienie i wrażliwość współczesnego człowieka i pod tym względem już ciężko przyjąć nauki, przy których następuje taki zgrzyt.
Poza tym można powiedzieć, że uczciwość intelektualna to też kwestia sumienia, oczywiście w wierze, jak piszesz, nie ma pełnego, rozumowego poznania, ale są takie tematy, przy których jest problem z obroną dogmatu przy współczesnej wiedzy naukowej, historycznej, biblijnej itp.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9473
Przeczytał: 52 tematy
|
Wysłany: Wto 19:52, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Anonymous napisał: | Cytat: | Oni "wierzą w to co głosi KK", nie mając zielonego pojęcia czym to jest. :rotfl: |
To właśnie istota wiary — przyjęcie czegoś mimo braku pełnego poznania. Gdyby wszystko dało się rozumowo ogarnąć, nie mówilibyśmy o wierze, lecz o wiedzy.
|
ale tu nie chodzi tylko o rozumowe poznanie, w niektórych kwestiach głos ma też sumienie i wrażliwość współczesnego człowieka i pod tym względem już ciężko przyjąć nauki, przy których następuje taki zgrzyt.
Poza tym można powiedzieć, że uczciwość intelektualna to też kwestia sumienia, oczywiście w wierze, jak piszesz, nie ma pełnego, rozumowego poznania, ale są takie tematy, przy których jest problem z obroną dogmatu przy współczesnej wiedzy naukowej, historycznej, biblijnej itp. |
nie ma przymusu poznania wszystkiego intelektualnie ... może kościół musi wiernie trwać do końca świata :) ... taką ma misję i chyba taki był sens wypowiedzi papieża Benedykta
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:00, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | Cytat: | Oni "wierzą w to co głosi KK", nie mając zielonego pojęcia czym to jest.  |
To właśnie istota wiary — przyjęcie czegoś mimo braku pełnego poznania. Gdyby wszystko dało się rozumowo ogarnąć, nie mówilibyśmy o wierze, lecz o wiedzy. |
Ale jest fundamentalna różnica pomiędzy:
- ogarnięciem "wszystkiego" (czego jak też nie postuluję, a wręcz uważam to za niemożliwe do zrealizowania przez człowieka)
a
- uznaniem za "wiarę" samo "klepnięcie" jakiejś kompletnie niezrozumiałej frazy, znanej jedynie z samego zadeklarowania, albo wręcz z powiedzenia "tam gdzieś uprzywilejowani w hierarchii ludzie wiedzą, o co w tym chodzi, a ty to tylko in blanco masz akceptować ten fakt ich wiedzy, głosząc, że chodzi ci o to samo, o czym oni myśleli".
Wydaje mi się, że owa różnica jest jednak wyraźna.
Jeśliby w warunkach ekonomicznych kazano komuś podpisywać dokumenty, zawierające zobowiązania, o których wiadomo jest tylko tyle, jak zostały zatytułowane, albo z samego tego, że ktoś to podał nam do podpisania (nawet w licznych przypadkach imiennie nie wiadomo, kto to jest, a jedynie wiadomo, jaką instytucję reprezentował), to chyba tylko skrajnie głupia, naiwna osoba podpisałaby owe zobowiązania.
Przy czym aspekt niepelności wiedzy oczywiście pojawia się prawie zawsze. Nawet mając dobrą orientację w dokumentach prawnych, nawet starannie czytając dokumenty do akceptacji, zawsze rozsądny człowiek wie, że w obliczu odpowiednio zdeterminowanej postawy oszukiwania i manipulowania, można się na jakimś zobowiazaniu "przejechać". Nie sposób jest sprawdzić wszystkiego, a jeśli nawet ktoś tak "wszystko" (nawet w tych rozsądnych granicach) chcialby sprawdzać, to powstanie kolejne pytanie: czy się tu opłaci przysłowiowa skórka za wyprawkę, czyli czy czasem wysiłek poświęcony sprawdzaniu jest warty tego wszystkiego, co za akceptacją dokumentów w danej sprawie stoi.
To jest ostatecznie też kwestia indywidualnego wyczucia, jakiegoś zrozumienia - od kiedy mamy prawo mówić, że "wierzymy" w coś, co jest dla nas tak skrajnie niejasne, tak bardzo nie wiemy, czym owo coś jest, że termin "wierzyć" po prostu się nie stosuje.
Czy można "wierzyć w uen0-9n09 dh8"?...
- Pewnie jednak większość powie, że to jakaś bzdura.
A czy można "wierzyć w to, że komutatory hermitowskie będą kiedyś w przyszłości kamprotowały?".
- Tu już są pewne sformułowania, dające się przełożyć na szczątkowe znaczenia, ale jest też tu zawarte zupełnie nieznane słowo, które może w przyszłości coś będzie znaczyło, a może nie". Ja jednak po prostu JĘZYKOWO się nie zgadzam, aby znaczenie słowa "wierzę" aplikowało się poprawnie do czegoś, co umysł praktycznie nie wiąże się z ze zrozumiałymi dla kogoś pojęciami i okolicznościami.
Jednak jeśli słowo "wierzyć" aplikuje się zasadnie względem praktycznie każdej frazy, którą ktoś usłyszy, a potem tylko wygeneruje z siebie jakąś minimalną intencję "to ja teraz mówię, że w to wierzę", to wiara staje się kompletnie pustą kategorią, nie wykraczającą poza możliwość zadeklarowania dowolnie czegokolwiek w wyniku tylko szczątkowej intencji.
Czy takie potraktowanie idei wiary (po mojemu potraktowanie bez najmniejszego poszukiwania odpowiedzialności za słowo, potraktowanie kompletnie "na odpierdol") należałoby stosować wobec ważnych dla człowieka idei i kategorii typu: religia, świętość, Bóg?...
Bo ja takie podejście bardziej postrzegam jako naigrawania się z prawdy, sensu i na koniec chyba samego Boga. Jeśli dla kogoś "wiara" jest tak bardzo łatwa, taka niepodlegająca żadnemu ograniczeniu poza "chciało mi się to zadeklarować", to chyba Bóg został tu po prostu zlekceważony w Jego świętości, wspaniałości, prawdziwości.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:01, 03 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 20:47, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
"Zbliżam się w pokorze i niskości swej,
Wielbię Twój majestat, skryty w Hostii tej.
Tobie dziś w ofierze serce daję swe,
O, utwierdzaj w wierze, Jezu, dzieci Twe.
W tej Hostii jest Bóg żywy,
Choć zakryty, lecz prawdziwy,
W świętych znakach niewidzialny,
W pełni wiary niedościgniony."
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35596
Przeczytał: 67 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:06, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Anonymous napisał: | "Zbliżam się w pokorze i niskości swej,
Wielbię Twój majestat, skryty w Hostii tej.
Tobie dziś w ofierze serce daję swe,
O, utwierdzaj w wierze, Jezu, dzieci Twe.
W tej Hostii jest Bóg żywy,
Choć zakryty, lecz prawdziwy,
W świętych znakach niewidzialny,
W pełni wiary niedościgniony." |
No więc właśnie ja tak rozumiem poprawną pokorę, że:
1. Uznając swoją omylność i słabość, NIE DEKLARUJĘ BUŃCZUCZNIE, że coś jest, jeśli tego przynajmniej NIE STARAŁEM SIĘ SPRAWDZIĆ.
2. Stawiam się przed Bogiem jako ten, kto nie wciąż będzie się dźgał tą wątpliwością "czy wierzę właściwie"? (w odróżnieniu od lekceważącego "mówię, że uwierzyłem, czyli tak musi być i nie pytajcie mnie o zasadność tej deklaracji, bo ja to ja")
3. To, że coś jest niewidzialne (jak moja wiara), to jeszcze nie znaczy, że mam zrezygnować ze wszystkim danych mi możliwości uczynienia tego czegoś (w szczególności jeśli ma być ono moim darem dla samego Boga) lepszym, bo BARDZIEJ SZCZERYM, A MNIEJ UDAWANYM.
Właśnie tak rozumiem tę postawę pokory, że wciąż swoje myśli i deklaracje stawiam sobie jako wątpliwe, jako być może przeze mnie zakłamywane, zatem domagam się od siebie WYSIŁKU KRYTYCZNEGO POTRAKTOWANIA swojej postawy, zamiast lekceważącego "macie się wszyscy, łącznie z Bogiem zadowolić moją minimalną intencją, którą tu wam przedstawiam, bo skoro coś wam mówię, to mam rację i już".
Dla mnie zaprzeczeniem postawy pokory jest potraktowanie wiary właściwie zbywająco, lekceważąco - uznawszy, że nie ma tu żadnych podstaw do krytykowania mnie, wszak wiarę ogłosiłem. Dla mnie to jest właśnie pycha - to potraktowanie swojej deklaracji jako zamykającej sprawę. Bo wiem, że ludzie w różnych sytuacjach deklarują różne rzeczy:
- nieszczerze, w zakłamany sposób
- interesownie
- żeby się odczepiono, dla świętego spokoju
- nawet, aby oszukiwać innych.
Nie chcę, aby moja wiara miała motyw z powyższej listy, dlatego PYTAM SIĘ O TĘ MOJĄ WIARĘ SWOICH GŁĘBSZYCH ODCZUĆ I MYŚLI. Pytam się, krytykuję się, sprawdzam się, staram się być czujnym pod tym względem. Dla mnie to jest pokora. A postawa łatwego zaliczenia sobie, jako zasadnej i "odbytej" wiary po samej deklaracji u mnie nazwana byłaby "pychą".
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wujzboj
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 24041
Przeczytał: 4 tematy
Skąd: znad Odry Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:23, 03 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
wuj napisał: | Natomiast marzenie o katolicyzmie jako o religii uniwersalnej jest chyba utopijne. Przynajmniej dokąd nie zanikną istotne różnice pomiędzy kulturami - ale jeśli taki tygiel kulturowy w ogóle kiedyś powstanie, to trudno powiedzieć, jak będzie on wyglądał i na jaką uniwersalną religię będzie w nim miejsce. Katolicki znaczy co prawda powszechny, lecz to tylko lokalna nazwa. | Gość napisał: | Myślę, że do tej utopii dochodzą mistycy i kontemplatycy, oni są w stanie się porozumieć między sobą w sposób pozakulturowy |
To prawda, ale to jest elitarne, a nie powszechne.
Gość napisał: | Myślę, że uniwersalne mogą być takie nauki, które są zrozumiałe dla wszystkich ludzi i podobnie odbierane przez osoby rozwijające się duchowo, czyli np. przykazania miłości. Jeśli jest uniwersalne prawo moralne, to ono będzie podobnie wyłapywane w sposób duchowy, intuicyjny. Ale wtedy KK musiałby być okrojony z wielu dogmatów, więc to już nie byłby ten sam Kościół. |
Sądzę, że fundamentalnym problemem jest konieczność dostosowania religii do takiego sposobu myślenia, jakie jest dostępne masom. I nie chodzi tylko o możliwości intelektualne, ale przede wszystkim o motywację emocjonalną. Która w dużym stopniu jest zakorzeniona w lokalnej tradycji kulturowej i w efekcie idee wymagające odcięcia się od tych korzeni są na dzień dobry postrzegane jako wrogie, destrukcyjne, osadzone w kłamstwie. Zaś kiedy jednostka się z tego uwolni, to jest przede wszystkim wciągana w nurt laicki, deklarujący odrzucenie wszystkich więzów, wszystkich dogmatów. Co skutkuje dogmatyką chaotyczną, nieuświadomioną, bezkrytyczną, choć jednocześnie - dzięki etycznym przyczynom powodującym to odcięcie się od tradycji - czerpiącą na ile umie z pokładów empatii i dobrej woli. I chociaż może się wydawać, że tą drogą da się z czasem dotrzeć do nauk, "które są zrozumiałe dla wszystkich ludzi i podobnie odbierane przez osoby rozwijające się duchowo, czyli np. przykazania miłości", to jednak wydaje się, że przywiązanie do tradycji oddziałuje na ludzkie emocje znacznie silniej, niż głos sumienia nakazujący miłość bliźniego. Gdy próbujesz się odwołać do tego drugiego, słyszysz "tere-fere" (to dzisiejsze słowa pewnego kato-narodowca od Brauna w odpowiedzi właśnie na to przykazanie).
Semele napisał: | Jakie są jeszcze dogmaty? | Gość napisał: | Istnienie jednego Boga w trzech Osobach – 325 r.
Bóstwo Jezusa Chrystusa – 325 r.
Kościół jako jeden, święty, powszechny i apostolski – 381 r.
Wcielenie Syna Bożego – 451 r.
Pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna – 1215 r.
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa – 1215 r.
Sąd Ostateczny – 1215 r.
Niebo, piekło i czyściec – 1274 r.
Czyściec – 1439 r.
Odkupienie przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa – 1545–1563 r.
Siedem sakramentów jako środki łaski – 1545–1563 r.
Grzech pierworodny – 1545–1563 r.
Usprawiedliwienie przez wiarę i uczynki – 1545–1563 r.
Niepokalane Poczęcie Maryi – 1854 r.
Nieomylność papieża ex cathedra – 1870 r.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny – 1950 r.
W Kościele Katolickim (KrK) dogmat to prawda wiary objawiona przez Boga, którą Kościół uznaje za niepodważalną i obowiązującą wszystkich wiernych. Jest to nauka formalnie zdefiniowana przez Magisterium Kościoła (papieża lub sobór powszechny), podawana do wierzenia jako pewna i niezmienna. Dogmaty dotyczą kluczowych aspektów wiary (np. Trójcy Świętej, wcielenia Jezusa, niepokalanego poczęcia Maryi) i są oparte na Piśmie Świętym oraz Tradycji. Ich przyjęcie jest uważane za istotne dla zbawienia. Dogmaty nie podlegają zmianom, choć ich rozumienie może być pogłębiane.
|
To są dogmaty uznawane przez wielu za najważniejsze. Ale w ogóle to dogmatów jest z grubsza nieskończona ilość. Patrz [link widoczny dla zalogowanych], czyli "Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła". Cytat ze wstępu (autorstwa papieża Pawła VI):
Papież Paweł VI o Breviarium fidei napisał: | Dzieło zostało opracowane rozważnie i z pożytkiem dla wiary, w ten sposób, iż najważniejsze dokumenty Magisterium Kościoła zebrano w jednym tomie, systematycznie ułożono i przetłumaczono na Twój język ojczysty. Dzięki temu nie tylko uczeni otrzymują narzędzie pracy, ale również skarbiec nauki katolickiej staje otworem dla wszystkich wierzących w Polsce. Mając w ten sposób dostęp do samych źródeł prawdy chrześcijańskiej, wierni będą mogli ożywić swoją wiarę i głębiej zaczerpnąć prawdziwego ducha Kościoła
|
Nie ma lekko
Gość napisał: | To właśnie istota wiary — przyjęcie czegoś mimo braku pełnego poznania. Gdyby wszystko dało się rozumowo ogarnąć, nie mówilibyśmy o wierze, lecz o wiedzy. |
Niezupełnie. Nie sposób wierzyć w coś, czego treści się nie rozumie. Mogę wierzyć, że na Marsie mieszkają krasnoludki, ale nie dam rady uwierzyć, że na Marsie burglują frambolity.
Michał napisał: | Czy takie potraktowanie idei wiary (po mojemu potraktowanie bez najmniejszego poszukiwania odpowiedzialności za słowo, potraktowanie kompletnie "na odpierdol") należałoby stosować wobec ważnych dla człowieka idei i kategorii typu: religia, świętość, Bóg?...
Bo ja takie podejście bardziej postrzegam jako naigrawania się z prawdy, sensu i na koniec chyba samego Boga. Jeśli dla kogoś "wiara" jest tak bardzo łatwa, taka niepodlegająca żadnemu ograniczeniu poza "chciało mi się to zadeklarować", to chyba Bóg został tu po prostu zlekceważony w Jego świętości, wspaniałości, prawdziwości. |
Dokładnie.
Gość napisał: | "Zbliżam się w pokorze i niskości swej,
Wielbię Twój majestat, skryty w Hostii tej.
Tobie dziś w ofierze serce daję swe,
O, utwierdzaj w wierze, Jezu, dzieci Twe.
W tej Hostii jest Bóg żywy,
Choć zakryty, lecz prawdziwy,
W świętych znakach niewidzialny,
W pełni wiary niedościgniony." |
Tak. I o ile wiem, co konkretnie wielbię, o tyle ma to sens. O ile zaś "wielbię" jakieś nieznane nie-wiadomo-co, o tyle jest to po prostu gorzej niż bałwochwalstwo. Bo nawet modlący się do bałwana wiedział, do kogo się modli. Tak jak myśląc o różowym fruwającym słoniu wiem, o czym myślę. ALe jak myślę o frambolinie, to są to myśli gorzej niż kompletnie puste, bo są one kompletne chaotyczne i podatne na dowolną manipulację.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|