Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROMAN POLAŃSKI jako autorytet

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek maślanka
Gość






PostWysłany: Pon 17:28, 13 Lis 2017    Temat postu: ROMAN POLAŃSKI jako autorytet

Moje dni wypełnia palenie w piecach. Zbieram chrust po ściętych robiniach akacjowych, drzewach wyjątkowych pod wieloma względami.
Przede wszystkim robinie akacjowe są drzewami pochodzącymi z Ameryki, z okolic Chicago. Czy tak jest czy nie jest mało mnie obchodzi, bo ja tak uważam, tak przyswoiłem sobie i tak ma być.

Robinie akacjowe należy palić. Do tego się nadają znakomicie, bo nawet mokre drewno akacjowe pali się dobrze jak żadne inne. Podobnie z Ameryką Północną, jak czytałem u Hemingwaya w rzece dwóch serc. I Polański ma swoja rzekę dwóch serc, jakby urągając współczesnemu zakłamaniu jednorodną postawą życiową.

Człowiek jest dwulicowy, oczywista to sprawa pod każdym względem. Podejmowanie spraw mających dwojakie oblicze nie podoba się w kulturach moralnych, chociaż w wymiarze politycznym dwulicowość ma się świetnie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mimoza
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Lut 2018
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:40, 16 Lut 2018    Temat postu:

Polanski jest dla mnie wielkim autorytetem. Szanuje go i cenie jego filmy. Jego zyciorys jest tragiczny, jednak jest On osoba publiczna i jego prywatnosc pozostawiam jemu samemu, jego zonie i jego dzieciom.
Chcesz rozmawiac o autorytecie artysty, czy to, ze jak twierdzisz jest dwulicowym? Kazdy artysta ma wielosc twarzy, dokladnie tyle ile stworzy dziel. Kazde dzielo, ktore tworzy go transformuje.
Chyba wiesz, ze bohater tego opowiadania Hemingway, o ktorym wspominasz jest alter ego pisarza? ze bohater opowiadania staje sie pisarzem na naszych oczach.... jezeli tak, to o jakiej dwulicowosci wspominasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślankacymbał
Gość






PostWysłany: Pią 13:31, 16 Lut 2018    Temat postu:

Mimoza napisał:
Chcesz rozmawiac o autorytecie artysty, czy to, ze jak twierdzisz jest dwulicowym? Kazdy artysta ma wielosc twarzy, dokladnie tyle ile stworzy dziel. Kazde dzielo, ktore tworzy go transformuje.
Chyba wiesz, ze bohater tego opowiadania Hemingway, o ktorym wspominasz jest alter ego pisarza? ze bohater opowiadania staje sie pisarzem na naszych oczach.... jezeli tak, to o jakiej dwulicowosci wspominasz?


Twarz to jest może i jedna, ale lica są dwa. Czy artysta czy nie, ma dwa lica. I o tym napisałem.

Zastanawiałem się, czy moja twarz jest moją twarzą, czy sumą potwarzy. W każdym razie, ja jestem mądrzejszy niż przypuszczasz dziecko.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31306
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:33, 16 Lut 2018    Temat postu:

janek ślankacymbał napisał:
Twarz to jest może i jedna, ale lica są dwa. Czy artysta czy nie, ma dwa lica. I o tym napisałem.

Zastanawiałem się, czy moja twarz jest moją twarzą, czy sumą potwarzy. W każdym razie, ja jestem mądrzejszy niż przypuszczasz dziecko.


Taka hipoteteczna historia życia Janka ślanki cymbała vel Krowa.
Żył sobie nasz Janek, żył - kochał, pragnął, dążył. Czasem wychodziło mu z tym lepiej, czasem gorzej. Nie zdarzyło się nic absolutnie wyjaśniającego to jego życie - a to życie to było przecież najważniejsze co Janek miał. Aż w końcu janek ZWĄTPIŁ. Zwątpił i mu się to spodobało. Poczuł się wolny. Od momentu zwątpienia Janek już nic nie musiał. Bo skoro wszystko jest wątpliwe, to nic nie jest trwałe, ani konieczne. Rzeczom, ludziom i sprawom można było od tego momentu powiedzieć: spadajcie! Mam was głęboko w dupie! Nic mi nie zrobicie, bo w was wątpię bardzo serdecznie!
Dla pewności Janek zwątpienie w sobie umocnił, a dalej nawet i osłabił, tzn. tak na wszelki wypadek... zwątpił też w samo zwątpienie....
Od tej pory nic już nie było takie samo. Rzeczy były, ale jednocześnie nie było ich - pojawiały się, ale mogły być dowolnie zanegowane, albo odrzucone jako nieistotne. Ta nieznośna lekkość bytu...
Wtedy Janek skonstatował ze zdziwieniem jedno - mimo zwątpienia totalnego, ON WCIĄŻ TRWA, tzn. wciąż pamięta jakieś stare rzeczy, coś do niego dochodzi, myśli się w głowie kołaczą. Zwątpieniem nie udało się objąć istnienia Janka, jako takiego. To Janka trochę zdziwiło, ale trochę też zirytowało. Od tego momentu Janek już nie wiedział, co z owym zwątpieniem zrobił nie tak, co zwątpienie zablokowało przed byciem totalnym, przed zanegowaniem samego Janka.
Ostatecznie Janek musiał się z tym faktem pogodzić. Choć nigdy nie pogodził sie z nim do końca, ciągle go kontestuje. O dłuższego czasu Janek swoje zwątpienie próbuje udoskonalić, zmaksymalizować. Czyni to biorąc każde doznanie/koncept/sprawę z założeniem jego totalnego bezsensu (to najpierw), potem (aby sam bezsens nie stał się tym czymś uznanym i pewnym) oddaje mu jakąś cząstkę sensu - najczęściej względnie paradoksalną - i ogłasza jako objawiony ideał sprawy. Po jakimś czasie przeczy również temu, co przed chwilą uczynił.
Więcej nie za bardzo może zrobić. Bo rzeczy bezsensownych jeszcze bardziej ubezsensownić się nie da, zaś nadawanie sensu i tak zawsze będzie krótkotrwałe. Pozostał jeszcze jeden obszar - dodatkowe pole manewru - są nimi uczucia, najlepiej silne emocje. Janek do konceptów z lubością doczepia różne uczucia. Do celu nadają się dobrze te uczucia, które z natury są wbudowane, a przez to trudne do zaprzeczania - jak seks, odraza, złość. Uczucia dają nowy punkt zaczepienia dla negacji - można je wyśmiewać, drwić z nich, a negacja i drwina są rozpoznawalne. Im bardziej podniosłe uczucia się wydrwi, tym silniejsze (choć przejściowe) odczucie bycia wolnym, tym który jest w stanie zaprzeczyć, wzgardzić czymś dla kogoś ważnym, który w ogóle robi coś znaczącego, coś MOŻE. A samemu jest się ponad tym - tak władca, nadzorca, bóg...
Choć może całkiem bogiem się nie uda uczynić, ale można uznać, że jest się w tym układzie niepodważalnym mędrcem, kimś kto nad wszystkim trzyma (bądź może trzymać) mentalną pieczę, wszystko widzi z perspektywy.

Janek wciąż trwa, dochodzą do niego doznania, musi coś z nimi robić. To, co z nimi robi, jest dość dobrze obcykane - najpierw pobieżna ocena: coś przyszło, pierwsze rozpoznanie. Nie warto za wiele wysiłku władać w rozpoznanie, bo zbyt duży wysiłek świadczyłby o ukrytej pod nim nadziei na sens. A tego sensu przecież ma nie być, więc powierzchowność jest jedynym, co pasuje. Potem pojawia się pytanie: jak to najlepiej wydrwić, jak temu czemuś zaprzeczyć? Proste NIE byłoby zbyt banalne. Z drugiej strony także banalne jest zignorowanie, napisanie czegoś zupełnie z boku. Janek wypracował sobie metodę lingwistyczną - bierze brzmienie, czy zapis słowa i doczepia do niego luźne asocjacje. Do kompletu trzeba jeszcze to jakoś przyprawić - dobry jest motyw seksu, albo odchodów, czasem jakiś zszargany motyw religijny. I reakcja z grubsza jest odfajkowana. Oczywiście, aby jakoś obronić się przed zarzutem, że w swoją odpowiedź sam Janek uwierzył (a nie zwątpił i zaprzeczył), za chwilę również tę odpowiedź można zanegować, wydrwić, albo nawet samego siebie w tym określić głupcem (czy mędrcem - do wyboru - bo chodzi o to, aby nie za bardzo była tu różnica).

Czy długo to trwa?...
- Długo.
Czy się skończy?...
- Przy założeniu nieśmiertelności duszy, to się nigdy nie skończy. Może być tylko gorzej, bardziej beznadziejnie, bardziej bez sensu.
Janek w swojej nieogarnionej mądrości, w umacnianiu zasieków owej mentalnej taktyki obronnej przed uznaniem czegoś, co ktoś mógłby mu zepsuć (albo on sam mógłby to zepsuć) ma problem z wiecznością. Jeśli ona jest, to nic sie nie poprawi. A jednak Janek cierpi. Sama ta jankowa obrona jest objawem, że cierpienie w środku dźga. Zamknięty w kapsule lekceważenia i odtrącania wszystkiego Janek nie ma ku czemu się zwrócić. Nie chce się zwrócić, bo MUSIAŁBY ZAUFAĆ. A to grozi, porażką - im bardziej ufasz, tym więcej cierpienia zwalisz na swoją głowę, gdy ufność zawiedzie.
Bo wszystko i tak rozwiązujemy W SOBIE. W nas jest potencjalny lęk i brak zaufania, w nas mogłaby być też (potencjalnie) ufność i nadzieja. Obie te skrajności są właściwie tak samo niemożliwe do udowodnienia. Obie są ARBITRALNE, wynikające z...
- chyba trochę z buntu
- z przeświadczenia, że chcę, że mam prawo tak przyjąć
- z jakiegoś takiego punktu startowego w nas samych.
Można w tym punkcie ujrzeć konieczność negacji wszystkiego, ale można też ujrzeć tam zanegowanie owej negacji - tym razem zanegowanie MOCĄ TAK, aktem twórczym.
Ale gdzieś po drodze trzeba by zwalczyć ten lęk...
"Bojaźliwi nie wejdą do Królestwa Bożego". (Apokalipsa św. Jana)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Agent Tomek
Proszę oczyść posty w DR



Dołączył: 12 Mar 2015
Posty: 795
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:54, 16 Lut 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Żył sobie nasz Janek ...
"... jeden w oborze, a drugi w chlewie,
obaj pierdolcem tknięci tkliwie.
Tenże wyżera otwory w glebie,
Onże chałturzy we wątkach ckliwie ..."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Pią 17:16, 16 Lut 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
janek ślankacymbał napisał:
Twarz to jest może i jedna, ale lica są dwa. Czy artysta czy nie, ma dwa lica. I o tym napisałem.

Zastanawiałem się, czy moja twarz jest moją twarzą, czy sumą potwarzy. W każdym razie, ja jestem mądrzejszy niż przypuszczasz dziecko.


Taka hipoteteczna historia życia Janka ślanki cymbała vel Krowa.
Żył sobie nasz Janek, żył - kochał, pragnął, dążył. Czasem wychodziło mu z tym lepiej, czasem gorzej. Nie zdarzyło się nic absolutnie wyjaśniającego to jego życie - a to życie to było przecież najważniejsze co Janek miał. Aż w końcu janek ZWĄTPIŁ. Zwątpił i mu się to spodobało. Poczuł się wolny. Od momentu zwątpienia Janek już nic nie musiał. Bo skoro wszystko jest wątpliwe, to nic nie jest trwałe, ani konieczne. Rzeczom, ludziom i sprawom można było od tego momentu powiedzieć: spadajcie! Mam was głęboko w dupie! Nic mi nie zrobicie, bo w was wątpię bardzo serdecznie!
Dla pewności Janek zwątpienie w sobie umocnił, a dalej nawet i osłabił, tzn. tak na wszelki wypadek... zwątpił też w samo zwątpienie....
Od tej pory nic już nie było takie samo. Rzeczy były, ale jednocześnie nie było ich - pojawiały się, ale mogły być dowolnie zanegowane, albo odrzucone jako nieistotne. Ta nieznośna lekkość bytu...
Wtedy Janek skonstatował ze zdziwieniem jedno - mimo zwątpienia totalnego, ON WCIĄŻ TRWA, tzn. wciąż pamięta jakieś stare rzeczy, coś do niego dochodzi, myśli się w głowie kołaczą. Zwątpieniem nie udało się objąć istnienia Janka, jako takiego. To Janka trochę zdziwiło, ale trochę też zirytowało. Od tego momentu Janek już nie wiedział, co z owym zwątpieniem zrobił nie tak, co zwątpienie zablokowało przed byciem totalnym, przed zanegowaniem samego Janka.
Ostatecznie Janek musiał się z tym faktem pogodzić. Choć nigdy nie pogodził sie z nim do końca, ciągle go kontestuje. O dłuższego czasu Janek swoje zwątpienie próbuje udoskonalić, zmaksymalizować. Czyni to biorąc każde doznanie/koncept/sprawę z założeniem jego totalnego bezsensu (to najpierw), potem (aby sam bezsens nie stał się tym czymś uznanym i pewnym) oddaje mu jakąś cząstkę sensu - najczęściej względnie paradoksalną - i ogłasza jako objawiony ideał sprawy. Po jakimś czasie przeczy również temu, co przed chwilą uczynił.
Więcej nie za bardzo może zrobić. Bo rzeczy bezsensownych jeszcze bardziej ubezsensownić się nie da, zaś nadawanie sensu i tak zawsze będzie krótkotrwałe. Pozostał jeszcze jeden obszar - dodatkowe pole manewru - są nimi uczucia, najlepiej silne emocje. Janek do konceptów z lubością doczepia różne uczucia. Do celu nadają się dobrze te uczucia, które z natury są wbudowane, a przez to trudne do zaprzeczania - jak seks, odraza, złość. Uczucia dają nowy punkt zaczepienia dla negacji - można je wyśmiewać, drwić z nich, a negacja i drwina są rozpoznawalne. Im bardziej podniosłe uczucia się wydrwi, tym silniejsze (choć przejściowe) odczucie bycia wolnym, tym który jest w stanie zaprzeczyć, wzgardzić czymś dla kogoś ważnym, który w ogóle robi coś znaczącego, coś MOŻE. A samemu jest się ponad tym - tak władca, nadzorca, bóg...
Choć może całkiem bogiem się nie uda uczynić, ale można uznać, że jest się w tym układzie niepodważalnym mędrcem, kimś kto nad wszystkim trzyma (bądź może trzymać) mentalną pieczę, wszystko widzi z perspektywy.

Janek wciąż trwa, dochodzą do niego doznania, musi coś z nimi robić. To, co z nimi robi, jest dość dobrze obcykane - najpierw pobieżna ocena: coś przyszło, pierwsze rozpoznanie. Nie warto za wiele wysiłku władać w rozpoznanie, bo zbyt duży wysiłek świadczyłby o ukrytej pod nim nadziei na sens. A tego sensu przecież ma nie być, więc powierzchowność jest jedynym, co pasuje. Potem pojawia się pytanie: jak to najlepiej wydrwić, jak temu czemuś zaprzeczyć? Proste NIE byłoby zbyt banalne. Z drugiej strony także banalne jest zignorowanie, napisanie czegoś zupełnie z boku. Janek wypracował sobie metodę lingwistyczną - bierze brzmienie, czy zapis słowa i doczepia do niego luźne asocjacje. Do kompletu trzeba jeszcze to jakoś przyprawić - dobry jest motyw seksu, albo odchodów, czasem jakiś zszargany motyw religijny. I reakcja z grubsza jest odfajkowana. Oczywiście, aby jakoś obronić się przed zarzutem, że w swoją odpowiedź sam Janek uwierzył (a nie zwątpił i zaprzeczył), za chwilę również tę odpowiedź można zanegować, wydrwić, albo nawet samego siebie w tym określić głupcem (czy mędrcem - do wyboru - bo chodzi o to, aby nie za bardzo była tu różnica).

Czy długo to trwa?...
- Długo.
Czy się skończy?...
- Przy założeniu nieśmiertelności duszy, to się nigdy nie skończy. Może być tylko gorzej, bardziej beznadziejnie, bardziej bez sensu.
Janek w swojej nieogarnionej mądrości, w umacnianiu zasieków owej mentalnej taktyki obronnej przed uznaniem czegoś, co ktoś mógłby mu zepsuć (albo on sam mógłby to zepsuć) ma problem z wiecznością. Jeśli ona jest, to nic sie nie poprawi. A jednak Janek cierpi. Sama ta jankowa obrona jest objawem, że cierpienie w środku dźga. Zamknięty w kapsule lekceważenia i odtrącania wszystkiego Janek nie ma ku czemu się zwrócić. Nie chce się zwrócić, bo MUSIAŁBY ZAUFAĆ. A to grozi, porażką - im bardziej ufasz, tym więcej cierpienia zwalisz na swoją głowę, gdy ufność zawiedzie.
Bo wszystko i tak rozwiązujemy W SOBIE. W nas jest potencjalny lęk i brak zaufania, w nas mogłaby być też (potencjalnie) ufność i nadzieja. Obie te skrajności są właściwie tak samo niemożliwe do udowodnienia. Obie są ARBITRALNE, wynikające z...
- chyba trochę z buntu
- z przeświadczenia, że chcę, że mam prawo tak przyjąć
- z jakiegoś takiego punktu startowego w nas samych.
Można w tym punkcie ujrzeć konieczność negacji wszystkiego, ale można też ujrzeć tam zanegowanie owej negacji - tym razem zanegowanie MOCĄ TAK, aktem twórczym.
Ale gdzieś po drodze trzeba by zwalczyć ten lęk...
"Bojaźliwi nie wejdą do Królestwa Bożego". (Apokalipsa św. Jana)



U mnie panuje temperatura max 9 stopni w pokoju, w którym siedzę. Siedzenie nie jest dobre. Jak chcę się zagrzać to idę do szopki narąbać drewna.

Akurat pomyślałem sobie, że dzisiejszy dzień mam bardzo dobry. Udało mi się wykąpać w balijce bez obawy, zresztą już przestałem wierzyć że ciepło jest doznaniem ugruntowanym w człowieku. Tak sobie myślę, czy mnie jest teraz zimno czy mnie coś parzy? Bardzo podobne to są odczucia.
Przestałem obawiać się niskiej temperatury. W ubikacji mam 5 stopni a przecież mógłbym też robić kupę na śniegu, za chałupą.

Jakoś nie cierpię. Chociaż jak mój kot nie powraca jeden dzień, to mi zbiera się na płacz. Jednak mój kot jest przedmiotem mojej wyobraźni, a więc płakałbym nad samym sobą.... Dziwne, ale chyba to jest najważniejsze, że żal mi siebie, gdybym miał nigdy do siebie nie powrócić.... To sa jakieś jaja, proszę państwa.

Przewiduję że będę żył 120 lat. Mam dużo koncepcji. Jedyny mankament to, że nie mogę za daleko iść bo mnie lewa noga boli. Tylko ten jeden feler mam z tą nogą, psychiczny rzecz jasna, ale nie próbuję go rozwikłać, bo i tak mi się to nie uda.

Podobno wątpię? Zwątpienie przynależy do brzucha, tam są wątpia. Te wątpia mnie bolą tylko z przejedzenia, bo mam ogromny smak aby jeść. Ten smak do jedzenia oznacza też smak do życia. O tak! mam ogromny smak do życia i dzięki temu jestem we wspaniałej formie.

Życie to jest bajka. W tej bajce wygrywają ci co mają smak do życia i wiele koncepcji. Jeśli ktoś nie ma smaku, nie ma koncepcji to najlepszą sprawą jest umrzeć. Czego życzę wielu osobom a przede wszystkim tym, co mi stają na drodze.


Ostatnio doszedłem do bardzo dobrego wniosku, że nie ma sensu szukać żadnych prawideł. Prawidła jak wiadomo są dobre na skórę zdartą z trupa.

Hej~!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mimoza
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Lut 2018
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:18, 16 Lut 2018    Temat postu:

janek ślankacymbał napisał:

. W każdym razie, ja jestem mądrzejszy niż przypuszczasz dziecko.


Skoro musisz zapewniac o swojej madrosci... twoja sprawa, starcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Pią 17:31, 16 Lut 2018    Temat postu:

W sprawie ZAUFANIA, to ja chociaż z gruntu ufam nawet przestępcy, no ale bywa że ktoś tam mi podpadnie. I nic się nie dzieje; nawet mnie bawi oszustwo, tak że u mnie taka kategoria nie występuje jako cokolwiek znacząca. Nie żądam zaufania ani nie deklaruję swego zaufania nikomu na zaś.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
janek ślanka cymbał
Gość






PostWysłany: Pią 17:33, 16 Lut 2018    Temat postu:

Mimoza napisał:
janek ślankacymbał napisał:

. W każdym razie, ja jestem mądrzejszy niż przypuszczasz dziecko.


Skoro musisz zapewniac o swojej madrosci... twoja sprawa, starcze.


Moja mądrość jest tym samym co moja głupota. Poza tym sterczy.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin