Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Smak coca coli za PRL-u

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:59, 31 Mar 2017    Temat postu: Smak coca coli za PRL-u

Pamiętam smak coca-coli, jaki ten napój miał w czasach PRL-u. Sprzedawana w charakterystycznej szklanej butelce 0,33l miała nie tylko lepszy wygląd ale ten smak... :szacunek:
Kto nie pił coli za tamtych czasów, ten po prostu nie wie o czym mowa. To, zdaje się, było jeszcze wtedy, gdy coca (w nazwie coca-coli) oznaczała dodatek prawdziwej koki!
Tzn. nikt oczywiście (chyba?...) coca-colą się nie wprawił w stan euforii narkotycznej, ale o uzależniającym działaniu tu i ówdzie się wspominało. Co by nie rzec, smak był po prostu z zupełnie innej półki. Nie był to żaden cukrowy ulepek, ale miało w sobie to "coś". Potem oczywiście z nazwy coca-cola nie ostała się nie tylko koka, ale (jak gdzieś czytałem, choć już dawno, więc nie jestem do końca pewien) również i orzeszki cola zostały usunięte (też narkotyk, czy może z obawy przed uczuleniami klientów?...). Nazwa została... tylko jest po prostu bałamutna.
W każdym razie symbol amerykańskiego kapitalizmu - ten "wrogi" komunistom napój - paradoksalnie, najsmaczniejszy był w Polsce w czasach komunizmu. Czy to nie jest jakiś chichot historii?... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:03, 31 Mar 2017    Temat postu:

Don chichot :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karol Ustaw




Dołączył: 05 Mar 2017
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 19:13, 31 Mar 2017    Temat postu:

Mam wrażenie, że w tamtych czasach wiele rzeczy było lepszych. Pamiętam napój "Złota rosa". Coca-cola była smaczna, nawet zwykła woda mineralna miała w sobie "charakterek" w porównaniu z dzisiejszymi :) Pralki wytrzymywały długie lata a nie tylko do daty końca gwarancji. Kabaret Starszych Panów zachwycał pomysłami, piosenkami, nastrojem...
:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
krowa
Areszt za spam, do odwołania



Dołączył: 18 Mar 2010
Posty: 16705
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:22, 31 Mar 2017    Temat postu: Re: Smak coca coli za PRL-u

[quote="Michał Dyszyński"]Pamiętam smak coca-coli, jaki ten napój miał w czasach PRL-u. Sprzedawana w charakterystycznej szklanej butelce 0,33l miała nie tylko lepszy wygląd ale ten smak... :szacunek:
Kto nie pił coli za tamtych czasów, ten po prostu nie wie o czym mowa. To, zdaje się, było jeszcze wtedy, gdy coca (w nazwie coca-coli) oznaczała dodatek prawdziwej koki!
Tzn. nikt oczywiście (chyba?...) coca-colą się nie wprawił w stan euforii narkotycznej, ale o uzależniającym działaniu tu i ówdzie się wspominało. Co by nie rzec, smak był po prostu z zupełnie innej półki. Nie był to żaden cukrowy ulepek, ale miało w sobie to "coś". Potem oczywiście z nazwy coca-cola nie ostała się nie tylko koka, ale (jak gdzieś czytałem, choć już dawno, więc nie jestem do końca pewien) również i orzeszki cola zostały usunięte (też narkotyk, czy może z obawy przed uczuleniami klientów?...). Nazwa została... tylko jest po prostu bałamutna.
W każdym razie symbol amerykańskiego kapitalizmu - ten "wrogi" komunistom napój - paradoksalnie, najsmaczniejszy był w Polsce w czasach komunizmu. Czy to nie jest jakiś chichot historii?... :rotfl:[/quote]
[i]
[color=brown]
Nigdy nie było żadnej Coca-Coli, nie było PRL-u.

Historia dzieje się na naszych oczach. Śni się pod powiekami i przechodzi do pamięci.
Jednak większość ludzi przyjmuje historię z przekazu pośredniego. Uczą się w szkole o tym jak Jagiełło przepijał gorzką porażkę z Hitlerowcami właśnie Coca-Colą.

Sen mara Bóg wiara!
Niejaki Chrystus chciał opłynąć Amerykę ale tylko w książkach drukowanych na bieżąco. Tak samo ten, no, Kulczyk, przeszedł do historii, ale tak naprawdę żadnego Kulczyka nie było.

Cóż warte są te sny o potędze, dzieje pisane naprędce? Ano w coś trzeba wierzyć, żeby była odskocznia od pracy pańszczyźnianej. [/color][/i]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:56, 31 Mar 2017    Temat postu:

Karol Ustaw napisał:
Mam wrażenie, że w tamtych czasach wiele rzeczy było lepszych.

A kto pamięta gumę do żucia Donald Duck?...
Każdy egzemplarz miał w opakowaniu minikomiks. Kupowało się trochę dla smaku gumy do żucia, a trochę dla komiksu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Karol Ustaw




Dołączył: 05 Mar 2017
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 20:05, 31 Mar 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

A kto pamięta gumę do żucia Donald Duck?...
Każdy egzemplarz miał w opakowaniu minikomiks. Kupowało się trochę dla smaku gumy do żucia, a trochę dla komiksu.

Pamiętam, pamiętam...
Te minikomiksy zwało się u nas historyjkami :) Jak się trafiło na historyjkę z Donaldem, to było fajnie, ale bywały też inne, których postaci już nie rozróżniam. To było rozczarowanie. Chociaż może wcale nie były niefajne i dzisiaj inaczej by się na nie spojrzało? Bywała też chyba Mickey Mouse.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:15, 31 Mar 2017    Temat postu:

Moj Dziadziu, siostra Mamy I Mama byli juz w Stanach od lat 70-tych wiec mialam tez dostep do gumy Bazooka Joe. Sprzedaz byla po przystepniejszych cenach niz Donaldy a kasa na paczki z konfitura z rozy jadalnej w Asie na ulicy 3 maja byla, bo gumy nigdy nie lubilam zuc I sprzedawalam caly moj przydzial oraz wiele innych towarow :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Gość






PostWysłany: Pią 22:27, 31 Mar 2017    Temat postu:

Wy to kurwa nic nie kumacie
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MPe
Gość






PostWysłany: Pią 22:29, 31 Mar 2017    Temat postu:

Nigdy nie było żadnej Coca-Coli, nie było PRL-u.

Historia dzieje się na naszych oczach. Śni się pod powiekami i przechodzi do pamięci.
Jednak większość ludzi przyjmuje historię z przekazu pośredniego. Uczą się w szkole o tym jak Jagiełło przepijał gorzką porażkę z Hitlerowcami właśnie Coca-Colą.

Sen mara Bóg wiara!
Niejaki Chrystus chciał opłynąć Amerykę ale tylko w książkach drukowanych na bieżąco. Tak samo ten, no, Kulczyk, przeszedł do historii, ale tak naprawdę żadnego Kulczyka nie było.

Cóż warte są te sny o potędze, dzieje pisane naprędce? Ano w coś trzeba wierzyć, żeby była odskocznia od pracy pańszczyźnianej.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:15, 31 Mar 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Moj Dziadziu, siostra Mamy I Mama byli juz w Stanach od lat 70-tych

Eeeee, to nie znasz komuny. Nie wiesz co to "prawdziwe" życie ;) :rotfl:
Tak na serio, to jakoś sobie cenię doświadczenia z tego czasu. I to wcale nie dlatego, że wtedy byłem piękny (rzecz dyskusyjna...) i młody (to już pewniejsze). Myślę, że świadomość tego jako MOŻE BYĆ, na jakie absurdy ludzie godzą się z konieczności, jest bardzo kształcąca. Do dzisiaj, jak wchodzę do sklepu i widzę półki zastawione mnogością towarów, to odczuwam pewien rodzaj dodatkowej przyjemności - wiem, że tak być nie musi, że to jest dane, choć zdarza się - jak się zdarzy.
Poza tym, ma się porównanie z tym, co teraz pewnie niektórym młodym wydaje się oczywiste, może nawet słuszne, choć chyba słusznym nie jest tak bardzo... Dzisiejszym czasom, w porównaniu do PRL-u, można chyba zarzucić jakąś taką ZGODĘ NA MIERNOTĘ KULTURALNĄ i INTELEKTUALNĄ, jakieś takie kibolstwo w życiu. Jakoś tak świat mediów i kultury się zoptymalizował na ogłupianie dołów społecznych, do nich kierując swój przekaz. Oczywiście mamy nie tylko miernotę, ale miernota, wtórność, tani efekt dominuje, stwarzając przez to wrażenie, że świat się zoptymalizował na ludzi płytką myślących i czujących, albo wręcz wyniósł do rangi celebrytów ludzi kiedyś stanowiących margines - gangsterów, złodziei, przestępców maści wszelakiej. Dziś, chyba z powodu poszukiwania przez media nowości, rzeczy niezwykłych, tacy ludzie nie raz lądują "na świeczniku", są podziwiani.
Chociaż być może to wcale nie jest efekt zmiany ustrojowej, tylko ogólnej zmiany czasów. Czytałem o badaniach jakichś naukowców nad muzyką - stosując obiektywne kryteria porównali ze sobą mainstreamową muzyką z czasów Beatlesów i współczesną. I wyszło, że stopień złożoności, innowacyjność współczesnej muzyki, jest niższa, niż tej dawniejszej. A badanie było robione na Zachodzie, a nie w Polsce.
Jedna rzecz mi w dzisiejszych czasach wyjątkowo przeszkadza - to wrażenie, ze niemal na każdym kroku ktoś chce mnie oszukać, że muszę się pilnować, bo co drugie słowo do mnie kierowane jest jakąś formą manipulacji. To kapitalistyczne nakierowanie emocji i działań na pieniądz znalazło swój wyraz w tym, że słysząc/widząc jakikolwiek przekaz ze strony mediów, czy nawet zwykłego człowieka na ulicy, czy pukającego do drzwi, odnosi sie wrażenie, że nie mowi on szczerze, uczciwie, tylko REALIZUJE CELE - może coś chce sprzedać, coś wmówić. Mi osobiście to mocno odbiera ochotę do kontaktów z ludźmi. Najchętniej zamknąłbym się w kręgu tych znanych mi, sprawdzonych przyjaciół, którzy kłamać specjalnie nie potrzebują. Mówiąc inaczej kapitalizm zabrał mi z życia jedną, trudną do przecenienia rzecz: uczciwość kontaktów z ludźmi (choć oczywiście za komuny też nie było tu idealnie, ale nie aż tak, jak dzisiaj).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Adam Barycki
Gość






PostWysłany: Sob 0:21, 01 Kwi 2017    Temat postu:

No i co, szubrawcu, wpadłeś wreszcie w moje szpony. No, to hukaj dusza, piekła nie ma. Ale jutro, kochanieńki, jutro, dzisiaj już jestem pijaniusieńki.

Adam Barycki
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:25, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Pamiętam socjalizm w Polsce, bo wyjechałam na początku listopada w roku 1985. U nas niewiele brakowało, bo paczki ze Stanów przychodziły non-stop. Za mięsem nie stałam, bo nie przepadam a chleba w piekarni nie brakowało. Piszesz, że jest sporo towarów ale przemysłowych. Trzeba uważać co i gdzie się nabywa. Ja byłam przyzwyczajona owoce zrywac z krzewów czy drzew z pietyzmem aby złożyć je na okres zimowy i spreparować. Jak Mama upiekła chleb i posmarowało się go domowym masłem (zanim sprzedaliśmy 3 hektarowe gospodarstwo Dziadzia to pracowaliśmy w nim ale była tylko 1 krowa i koń, którymi opiekował się sąsiad), położyło się plaster białego sera i plaster pomidora z grządki, to żadne szynki się nie równały. Jak chcę mieć takie produkty, to jadę do lokalnych farm organicznych nabyć mleko i używam robota Kitchenaid do robienia masła a nie drewnianej maśniczki. Mąkę bez GMO kupuję z młyna w stanie Vermont i piekę chleb w sobotę. Właśnie wyjęłam zaczyn dla nas i sąsiadów, dokarmiłam mąką żytnią i wodą, dokarmię o 6 rano, o 12, a piec będę o 3 po południu. W Polsce stworzono dziki kapitalizm oparty na braku integralności. Dlatego jest tak niski wskaźnik uczciwości a egoizm bije rekord. Dlatego większość Polaków ma mierne szanse na zatrudnienie w dużych globalnych firmach, bo nie mają adekwatnych zdolności językowych, umiejętności technicznych i tak zwanych miękkich umiejętności czyli kreatywności, współpracy, i zaufania w samego siebie. Czy to się kiedyś zmieni? Nie wiem. Są wyjątki. Mąż bratanicy pracuje w polskiej firmie która prowadzi interesy z firmą amerykańską. Przyjeżdza do Stanów parę razy w roku a w czerwcu będą u nas we troje z córeczką używać naszego mieszkania na dole jako bazy i samochodu aby zwiedzić Nową Anglię. Ja mam niezmienny wzór do naśladowania - kochać i cieszyć się życiem. Dzisiaj syn przyniósł kartkę ze szkoły: " ... is a wonderful student, you and Mr. ... have done a great job. He is a living testimony of how well you raised him and the effort that it takes to instill values." Zakręciła mi się łza w oku, bo wartości, które przekazali nam Rodzice przechodzą na nasze dzieci.

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 1:40, 01 Kwi 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31297
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:23, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Czasami też odnoszę wrażenie, że to życie w PRLu było jakieś takie bardziej... zwyczajne.
Chodzi mi o to, że teraz wszystko się robi na sterylnie, na doskonałą czystość, na coraz wyższe standardy. Kobiety muszą być wydepilowane (ostatnio próbują tę modę wmówić mężczyznom), nikt nie ma prawa pachnieć potem, tylko dezodorantem, jak matka opiekująca się dzieckiem wypije sobie piwko (aby choć trochę uspokoić nerwy, nadszarpnięte ciągłym pilnowaniem), to zaraz przyjdzie jakaś służba, urzędas, może też i dziennikarz, który ogłosi: pijana matka naraziła swoje dziecko na śmiertelne zagrożenie! Gdzie były służby?! Dlaczego nikt nie zabrał tej matce butelki piwa?! Zabrać jej to dziecko i oddać pod opiekę państwa! (może troszkę przesadzam)
Wszystko się zrobiło "według najwyższych standardów". Jak by upiorne wywindowanie wymagań bezpieczeństwa w jakimś zakresie było w stanie realnie zabezpieczyć nasze życie...
Szkodliwe utopie.... Absurd ludzi, którzy nie patrzą na całość sprawy, którzy skupiając się na wycinkowych aspektach właściwie tylko szkodzą, tylko psują (co ciekawe przy tym MAJĄC DOBRE INTENCJE :rotfl: ).
Bo dziecku w domu dziecka wcale nie będzie lepiej (tam z kolei nierealne standardy pedagogiczne powodują, że opieka nad jakże często trudną młodzieżą jest de facto bardzo mało skuteczna i to najbardziej zaburzone, agresywne dzieci nadają ton, właściwie rządząc w grupie rówieśników, jako że nic im nie można zrobić; wszak ostrzejsze reakcje wychowawców będą "niepedagogiczne" albo "nieprofesjonalne", a na tłumaczenia i gadania tamci zaburzeni już nie zwracają uwagi).
Dzisiejszy świat ma nierealne postrzeganie skuteczności organów państwowych. Ludziom wydaje się, że skoro państwo ma prawo coś nakazywać, to jak to coś nakaże, to tak właśnie będzie, a nawet jak się ktoś sprzeciwi, to państwo to wyegzekwuje. Realia są takie, że pewnych ludzi prawo jakby nie obowiązuje, podczas gdy innych obowiązuje w absurdalny, przesadzony sposób. Za komuny było siermiężnie i biednie, ale ludziom aż tak nie odbijało na punkcie wyglądu (siebie, mieszkania, samochodu), stanu posiadania, czy ogólnie życiowego sukcesu. Ten sukces dzisiaj stał sie takim bogiem, że co niektórym na jego punkcie po prostu odwaliło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:58, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Wiem Michał, bo jak mam więcej czasu i możliwości to kupuje polskie seriale i oglądam. Pomiędzy Ojcem Mateuszem, Przyjaciółkami, i Blondynka potrafię wypośrodkować które wartości służą afirmacji życia w rodzinie a które nie. Dla przykładu "plastikowa" Dorota z Przyjaciółek może kogoś bawić. Mnie nie. Nie tylko żyje od 32 lat w innym świecie ale mam w ramię referencji długi okres zmian w regionie w którym mieszkam - Nowa Anglia. Tak jak w firmie szanuje się szefa i tego kto czyści sanitariaty, tak w srodowisku wspiera się sąsiadów, podniesie śmieć z chodnika, etc. Oczywiście są miejsca pełne patologii jak Mattapan w metropolii bostońskiej, ale nigdy tam nie byłam i nie będę. Mieszkam na spokojnej ulicy gdzie ludzie mieszkają w różnych - mniejszych i większych, starszych i nowszych - domach, jeżdżą różnymi samochodami, i nikt nie zwraca na to uwagi. Wspieramy się nawzajem jako sasiedztwo. Jak pisałam, niedługo będę musiała podjąć decyzję o przeprowadzce do Vancouver, WA i pracy w Portland, OR i sprawdziłam wiele filmików na YT ale nie przekażą mi tego co odczułabym sama jadąc tam tylko na parę dni. I tak chyba zrobię, mimo, iż mam restrykcje czasowe z powodu nadchodzących egzaminów. W przyszły weekend pewnie polecę i posmakuje. Jeśli cokolwiek nie będzie mi odpowiadać, to żadne pieniadze nie zmusiłyby mnie do opuszczenia mojej ulicy i miasta. Pracę znajdę bez żadnych problemów lokalnie. Nie muszę się spieszyć. Na koncie szybkiego dostępu do gotówki mam 50 tysięcy dolarów. W inwestycjach muszę sprawdzić, bo nie zaglądam a jest tego sporo. Jeśli nie przyjmę oferty przeprowadzki, to mogę jeszcze pracować w Canton, MA do końca czerwca z dodatkowym bonusem retencyjnym. Potem firma będzie mi płacić przez pół roku. Koledzy i koleżanki z HR, którzy odeszli wczoraj, w poniedziałek idą do nowych prac. Mam ich w Linkedin i FB więc pozostaniemy w kontakcie. Pokora uczy nas, że żeby istniało państwo, musi być dobrze funkcjonującą ekonomia oparta na efektywnych firmach, które dzisiaj muszą zatrudniać wysoko produktywnych wspolpracujacych pracowników z zaufaniem w siebie aby nie tylko być o krok do przodu od konkurencji ale żeby się utrzymać na rynku. Wczoraj w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej z moja potencjalną szefowa, doszłam do wniosku, że mimo różnicy wieku dzielimy ten sam system wartości. Ona urodziła się w Meksyku, ja w Polsce. Ona ma 35, ja 56 lat. Mimo, tych różnic regionowych i wiekowych, jesteśmy skoncentrowane na czynieniu dobra z wartością dodana dla wszystkich - wartościa odnawialną. Zobaczymy co doswiadcze i zdecyduje. Może ona da mi więcej czasu. Zapytam w poniedziałek, bo odchodząca szefowa grupy profesjonalistów wyjechała na Florydę a ja siedząc przy niej i współpracując z nią wiem doskonale jak mają się kręcić "trybiki" aby wszystko stało się dokładnie na czas i precyzyjnie do "bólu". Zobaczymy :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 15:07, 01 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:22, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Wiem Michał, bo jak mam więcej czasu i możliwości to kupuje polskie seriale i oglądam. Pomiędzy Ojcem Mateuszem, Przyjaciółkami, i Blondynka potrafię wypośrodkować które wartości służą afirmacji życia w rodzinie a które nie. Dla przykładu "plastikowa" Dorota z Przyjaciółek może kogoś bawić. Mnie nie. Nie tylko żyje od 32 lat w innym świecie ale mam w ramię referencji długi okres zmian w regionie w którym mieszkam - Nowa Anglia. Tak jak w firmie szanuje się szefa i tego kto czyści sanitariaty, tak w srodowisku wspiera się sąsiadów, podniesie śmieć z chodnika, etc. Oczywiście są miejsca pełne patologii jak Mattapan w metropolii bostońskiej, ale nigdy tam nie byłam i nie będę. Mieszkam na spokojnej ulicy gdzie ludzie mieszkają w różnych - mniejszych i większych, starszych i nowszych - domach, jeżdżą różnymi samochodami, i nikt nie zwraca na to uwagi. Wspieramy się nawzajem jako sasiedztwo. Jak pisałam, niedługo będę musiała podjąć decyzję o przeprowadzce do Vancouver, WA i pracy w Portland, OR i sprawdziłam wiele filmików na YT ale nie przekażą mi tego co odczułabym sama jadąc tam tylko na parę dni. I tak chyba zrobię, mimo, iż mam restrykcje czasowe z powodu nadchodzących egzaminów. W przyszły weekend pewnie polecę i posmakuje. Jeśli cokolwiek nie będzie mi odpowiadać, to żadne pieniadze nie zmusiłyby mnie do opuszczenia mojej ulicy i miasta. Pracę znajdę bez żadnych problemów lokalnie. Nie muszę się spieszyć. Na koncie szybkiego dostępu do gotówki mam 50 tysięcy dolarów. W inwestycjach muszę sprawdzić, bo nie zaglądam a jest tego sporo. Jeśli nie przyjmę oferty przeprowadzki, to mogę jeszcze pracować w Canton, MA do końca czerwca z dodatkowym bonusem retencyjnym. Potem firma będzie mi płacić przez pół roku. Koledzy i koleżanki z HR, którzy odeszli wczoraj, w poniedziałek idą do nowych prac. Mam ich w Linkedin i FB więc pozostaniemy w kontakcie. Pokora uczy nas, że żeby istniało państwo, musi być dobrze funkcjonującą ekonomia oparta na efektywnych firmach, które dzisiaj muszą zatrudniać wysoko produktywnych wspolpracujacych pracowników z zaufaniem w siebie aby nie tylko być o krok do przodu od konkurencji ale żeby się utrzymać na rynku. Wczoraj w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej z moja potencjalną szefowa, doszłam do wniosku, że mimo różnicy wieku dzielimy ten sam system wartości. Ona urodziła się w Meksyku, ja w Polsce. Ona ma 35, ja 56 lat. Mimo, tych różnic regionowych i wiekowych, jesteśmy skoncentrowane na czynieniu dobra z wartością dodana dla wszystkich - wartościa odnawialną. Zobaczymy co doswiadcze i zdecyduje. Może ona da mi więcej czasu. Zapytam w poniedziałek, bo odchodząca szefowa grupy profesjonalistów wyjechała na Florydę a ja siedząc przy niej i współpracując z nią wiem doskonale jak mają się kręcić "trybiki" aby wszystko stało się dokładnie na czas i precyzyjnie do "bólu". Zobaczymy :)


ładnie :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aluś




Dołączył: 01 Kwi 2017
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:53, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Don chichot :)


no proszę! przecież Don Chichot to klon dyskurs na FiM
jeden z wielu :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciej
Gość






PostWysłany: Sob 18:43, 01 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Wiem Michał, bo jak mam więcej czasu i możliwości to kupuje polskie seriale i oglądam.



Nigdy nie było żadnej Coca-Coli, nie było PRL-u.

Historia dzieje się na naszych oczach. Śni się pod powiekami i przechodzi do pamięci.
Jednak większość ludzi przyjmuje historię z przekazu pośredniego. Uczą się w szkole o tym jak Jagiełło przepijał gorzką porażkę z Hitlerowcami właśnie Coca-Colą.

Sen mara Bóg wiara!
Niejaki Chrystus chciał opłynąć Amerykę ale tylko w książkach drukowanych na bieżąco. Tak samo ten, no, Kulczyk, przeszedł do historii, ale tak naprawdę żadnego Kulczyka nie było.

Cóż warte są te sny o potędze, dzieje pisane naprędce? Ano w coś trzeba wierzyć, żeby była odskocznia od pracy pańszczyźnianej.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kawiarnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin