 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35230
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:28, 17 Maj 2025 Temat postu: Dlaczego w pewnym stopniu cenię sobie postawę chłodu emocji? |
|
|
Bo rzeczywiście tak jest, jak to napisałem w tytule: cenię sobie pewną postać towarzyskiego (lekkiego, bez przesady) chłodu, polegającego na:
- relatywnie rzadkim obdarzaniu się nawzajem uśmiechami, grzecznościowymi zachowaniami
- niezbyt intensywnemu spotykaniu się towarzysko
- na spotkaniach towarzyskich dość często milczę, nie włączam się do rozmów
- cenieniu sobie czasów, gdy jestem sam ze sobą i nikt mi nie zawraca głowy swoimi sprawami.
Powody, dla których tak czuję sprawy, są wg mnie na tyle ciekawe, że ich analiza może prowadzić do kolejnych ciekawych wniosków na temat natury relacji międzyludzkich w powiązaniu z paradygmatami epistemicznymi. Dlaczego zatem to ograniczenie towarzyskości w znacznym stopniu jest dla mnie naturalne, pasuje mi?...
1. Bo ludzie najczęściej chcą gadać w towarzystwie o rzeczach dla mnie totalnie nudnych.
2. Bo stresuje mnie konieczność walki o prawo do głosu, gdy wszyscy chcą gadać.
3. Bo potem często mam do siebie pretensję, gdy walkę z punktu 2 wygrywam, ale przy tym zachowuję się zbyt głośno, tłamsząc innych.
4. Bo i tak rzadko kto mnie rozumie, gdy coś chcę ludziom przekazać, a gadanie ze świadomością, że nie jestem rozumiany, mało mnie interesuje. Nie lubię gadania, dla samego gadania.
5. Bo się już przywyczaiłem i dobrze mi z moją samotnością.
6. Bo zdaję sobie sprawę, że jestem już "trochę inny niż wszyscy", tzn. częściej reaguję "przesadnie intelektualnym" stawianiem spraw, co innym mniej pasuje, nawet ich razi, a ja wychodzę wtedy na kogoś niezbyt fajnego, co mi doskwiera.
7. Bo zmuszanie się do towarzyskich konwenansów jest dla mnie zdecydowanie przykre.
8. Bo niektóre (nie wszystkie) formy grzecznościowe i konwenanse towarzyskie odbieram jako kierunek na nieszczerość, a do tego promowanie wywyższania się jednych grup nad inne.
9. Bo szkoda mi czasu na czczą gadaninę, w sytuacji gdy mogę go poświęcić na coś, co mnie interesuje, co pcha mój mentalny rozwój do przodu.
10. Bo obawiam się uwikłania w relacje emocjonalne, którym potem mogę nie podołać.
11. Bo liczne sytuacje w relacjach z ludźmi odbieram chyba przesadnie, zbyt mocno, gnębię się nimi. A nie mając kontaktu z ludźmi te - stresujące dla mnie - okoliczności po prostu nie występują, a ja mam ich problem z głowy.
12. Bo już relatywnie drobne okazanie mi agresji, niechęci, złości odbieram jako sygnał "przecież ślubu ze sobą nie braliśmy, więc nie mam obowiązku utrzymywać relacji z kimś, komu nie odpowiadam, więc - skoro się komuś nie podobam - może czas na nasze rozstanie". A zamiast czekać na te okazje do rozstania, można mieć problem z głowy i w ogóle nie ryzykować, że one wystąpić - czyli pozostawać w samotności.
13. Bo chyba wrodzona potrzeba kontaktu bezpośredniego z ludźmi jest u mnie na relatywnie niskim poziomie. Lubię ludzi, ale chyba najlepiej... na pewien dystans.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:29, 17 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35230
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:30, 17 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Choć cenię sobie postawę chłodu emocji, to także cenię sobie...
emocje uskrzydlające, cudowne, wspaniałe.
Sprzeczność?...
Sprzeczność pojawia się wtedy, gdy przeciwstawne oceny dotyczą tego samego bytu/miejsca/czasu. Tymczasem ja uważam, że wszystko ma swoje miejsce:
- jest czas na silne emocje
- jest czas na emocjonalny chłód
Jedno w pewnym sensie "soli" to drugie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35230
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:40, 19 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Bo cenię sobie postawę dystansu emocjonalnego do świata. Przy czym cenienie "dystansu" nie oznacza (osoby silnie emocjonalne pewnie tak to domyślnie zinterpretują) negatywnego stosunku do emocji w ogóle. Otóż nie - emocje uważam za niezbywalne dla psychiki. Bo czym innym jest dystans wobec emocji, a czym innym ich odrzucenie, albo wypieranie.
Uważam, że mając dystans do emocji, dopiero jestem w stanie potraktować owe emocje uczciwie, czyli BEZ WYPIERANIA problematycznych kwestii. Emocje dość często są sprzeczne - ktoś chciałby, ale boi się, ktoś szuka bliskości, ale też pragnie nie zaburzyć swojej autonomii itp. Jeśli się nie ma dystansu do swoich emocji, to może jedynie koniunkturalnie traktować te sprzeczne emocje - raz całkowicie na jedną stronę, a potem całkowicie na stronę przeciwną (sprzeczną z tą pierwszą). Bo emocje są w większości zerojedynkowe, czyli nie znoszą ich relatywizowania, próbując zawłaszczyć dla siebie całość psychiki.
Dzięki dystansowi np. te sprzeczne postawy pragnienia bliskości i pragnienia autonomii można potraktować razem, wspólnie się nad nimi zastanawiając, dając obu szansę, a potem jakoś je w sobie konfigurując, czyli np. ustalając swoje granice, uświadamiając sobie jaki zakres bliskości jest tym akceptowalnym. Patrząc bez dystansu, psychika będzie przeskakiwała pomiędzy sprzecznymi opcjami: raz tak - raz odwrotnie, czyli będzie sama sobie robiła wodę z mózgu, osobiście aplikowanym zakłamaniem, że się jest całkiem w jednej, albo całkiem w drugiej opcji.
Osoby niezdolne zupełnie do dystansu emocjonalnego właściwie nie mają jak spojrzeć na siebie krytycznie, uświadomić sobie swoich błędów. Bo każda próba takiego uświadomienia będzie przecież związana z jakąś postacią emocjonalnego dyskomfortu. A jeśli ktoś nie umie się od tej emocji zdystansować, jeśli go ona "totalnie rozwala", to naturalnie będzie się przed nią bronił, zakłamując rzeczywistość. Dystans emocjonalny umożliwia w ogóle racjonalne myślenie, ocenę okoliczności blisko tego, jakie one są obiektywnie, a nie w trybie życzeniowym, w którym przyjmuje się wersję co prawda fałszywą, ale dla emocji miłą.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35230
Przeczytał: 73 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:43, 19 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj tak bym określił cel życia, że rodzimy się obarczeni zadaniem: zyskać wgląd, a także pewną formę sprawczości wobec emocji, uczuć, wpływu na rzeczywistość.
Każda sprawczość jest mieszaniną wpływu i ulegania, akceptowania (albo przynajmniej tolerowania) tego, co niesie zewnętrze. Czym są emocje w tym układzie?...
- Emocje są wobec osobowości trochę wewnętrzne i trochę zewnętrzne...
Bo mamy ten problem, że emocji i powiązanych z nimi pragnień mamy wiele różnych, często wzajemnie skonfliktowanych. Niektóre emocje - np. emocje strachu, porażającego smutku - są tak przykre, że odbieramy je jako inwazyjne, jako coś, co chcemy wyprzeć ze swojego życia. Inne emocje chcielibyśmy może i mieć z sobą, ale tych z kolei nie umiemy przytrzymać na dłużej. Dlatego dogadanie się z emocjami, pragnieniami jest celem życia.
Dogadywanie się z emocjami i pragnieniami polega na uruchomieniu pewnej postacie WEWNĘTRZNEJ SPRAWCZOŚCI. Sprawczość można mieć bowiem nie tylko względem tego, co jest zewnętrzne, ale również możemy w mniejszym, bądź większym stopniu zarządzać tymi aspektami życia emocjonalnego, które chcielibyśmy jakoś modyfikować.
To, co tu piszę, może wyglądać na truizm. Ja kiedyś myślałem, że jest to tak banalna oczywistość, iż nie ma sensu o tym się rozwodzić. Ale poznałem ludzi, których postaw nie da się opisać inaczej, jak tylko poprzez uznanie, iż mają oni jakby wewnętrzny paradygmat, iż ze swoimi emocjami nic nie należy robić, że one "po prostu są, jakie są" i tak ma być. Ja stoję na stanowisku, że choć też nie jest tak, iż emocje są do dowolnego zarządzenia nimi, a już szczególności wyłącznie do heroicznej z nimi walki z użyciem rozumu, to jednak da się (choć trzeba się tego nauczyć) w znacznym stopniu je modyfikować.
Jak modyfikować emocje?
Po pierwsze, należałoby je na początek poznać, aby wiedzieć, CO jest do zmodyfikowania.
Po drugie, niezbędne jest określenie CELU, czyli wymodelowanie wewnętrzne osobowości, którą dobrze byłoby przybliżać swoimi działaniami.
Po trzecie trzeba dokonać syntezy aktualnego stanu świadomości z docelowym, bazując na ZNAJOMOŚCI SIEBIE.
Po co te emocje modyfikować?
- Aby sprawić, że zanikną konflikty między nimi, czego efektem powinno być zbliżanie się do SZCZĘŚCIA.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|