Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37602
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:18, 14 Wrz 2025 Temat postu: Do czego redukują się różne przekonania? |
|
|
Sądząc z tego, jak wielu ludzi odbiera wiele z moich komentarzy, chyba powinienem uznać, iż wiele z nieporozumień w tej materii wynika z tego, że ja stosuję w moich ocenach motywacji ludzkich pewien rodzaj „mentalnego narzędzia”, które jest relatywnie rzadkie, inni w ogóle takiego trybu oceniania jakby nie używali. Tym narzędziem oceny jest zadanie sobie pytania: gdyby to, co teraz myślę, czuję, ku czemu dążę, ograbić z incydentalnych, jednostkowych atrybutów, a zostawić samą tego istotę, to do czego zredukowałaby się dana postawa mentalna?
Ja sobie z zasady tak myślę o własnych marzeniach, pragnieniach, celach życiowych – próbuję dociec: co będzie tym domyślnym efektem moich dążeń, gdy dokładnie to, ku czemu zmierzam, w końcu się zrealizuje?
Uważam, że takie stawianie sobie spraw demaskuje różne iluzje chciejskich, tymczasowych reakcji. Często uruchamiam bardzo pracowitą postać modelowania stanu, który zapewne się wydarzy, gdy owo coś, ku czemu teraz uparcie dążę, osiągnie tę postać, jaką najprawdopodobniej takie dążenia osiągają.
Weźmy np. dążenie do bogactwa. Od jakiegoś czasu właściwie już prawie go nie mam w sobie. Nie mam go nie dlatego, że np. odgórnie narzucam sobie jakiś ewangeliczny ideał pokory, albo że chcę się wylansować na mędrca, który „nie dba przyziemność”, lecz dlatego, iż sobie wyobraziłem siebie jako bogacza. I nieraz, oglądając programy, filmy o życiu bogatych ludzi stawiając się w ich roli, stwierdzam w sobie wewnętrzny spontaniczny odczyt: ojej, to nie dla mnie, nie chcę tego!
Kompletnie nie zależy mi na tym, aby bywać na jakichś tam uroczystych rautach, albo aby bawić się w drogich klubach, czy szwendać się po domu, który ma długie korytarze i mnóstwo pokoi. Nie potrzebuję posiadać więcej niż jednego samochodu (nawet ten jeden, jaki mam, dobrze gdy jest prosty, niedrogi, a nawet gdybym go w ogóle nie miał, to też nie rwałbym włosów z głowy), nie muszę jadać w wytrawnych restauracjach, bo najlepiej mi smakuje to, co sam sobie przyrządzę, z racji na to, że mam dość „specyficzny” żołądek i podniebienie, więc wykwintne skądinąd potrawy często zwyczajnie mi nie smakują. Marzenie o bogactwie, po jego rozliczeniu z uwzględnieniem domyślnych scenariuszy redukuje mi się do obrazu stanu, którego wcale nie chcę.
W podobny sposób dokonałem bardzo wielu innych redukcji różnych dążeń, pragnień, oczekiwań.
|
|