Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Związki, feminizm, zależności i słabości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:47, 17 Maj 2015    Temat postu: Związki, feminizm, zależności i słabości

Ludzie pragną być niezależni, samowystarczalni. Czy jednak wszyscy?
- Na pewno ten motyw jest silny u feministek, u pewnych mężczyzn. Ja sam też cenię sobie niezależność. Jak świat i ludzie mnie wkurzą, to sobie myślę: najchętniej bym został pustelnikiem, takim kimś kto w od nikogo niczego nie chce, który - poprzestając na minimalnych wymaganiach - jednocześnie sam jest w stanie sobie zapewnić niezbędne elementy przetrwania. Żeby mi nikt nie wyznaczał warunków, nie szantażował mnie swoimi oczekiwaniami, żeby zrobić jakiś porządek z tym światem, w którym tak irytująco sąsiadują ze sobą aspekty poddające się mojej woli i (czasem złośliwie i perfidnie) kontrolowane przez innych.
Gdy jednak myślę o (potencjalnym, czy istniejącym) związku z drugą osobą, wtedy moje pragnienie niezależności jakoś się czuje niejasno, jakoś jest zaburzone.
Po pierwsze jeśli miałbym być wciąż niezależny, to po co byłaby mi ta druga osoba?
Czyli związek to jednak jakaś forma zależności, jakieś zdanie się na to, że ktoś inny zrobi coś nie tak, jak ja to widzę. Czy jestem na to gotów?...
- Pewnie nie do końca.

Feministki chciałyby jakoś kobiety uwolnić od (dominacji) mężczyzn. Żeby to kobiety rządziły, a mężczyźni byli bardziej układni, dostosowani. Czy jednak na pewno?
- Czy taki zgadzający się na wszystko, bezwolny w dużym stopniu mężczyzna byłby w ogóle atrakcyjny emocjonalnie?...
"Dziwnym trafem" kobietom podobają się bardzo często mężczyźni, którzy są akurat czerwoną płachtą na byka dla feministek - tacy mężczyźni nieustępliwi, dominujący, którzy "wiedzą czego chcą". W końcu są też "na rynku" mężczyźni spokojni, nie skłonni do dominacji. I kobiety mogłyby ich polubić, mieć z nimi związki. Ale jakoś to tak nie działa...
Nieraz czytam utyskiwania części feministek, że mężczyźni boją się silnych kobiet, że nie wchodzą w związki z osobami, które są niezależne, wiedzą czego chcą. I chyba mają rację. Ale czy to jest męski strach?...
- Wg mnie to nie strach, tylko męski rozsądek. Takiej niezależnej, samodzielnej kobiecie, mężczyzna nie jest jakoś specjalnie potrzebny. A przecież w związku poczucie bycia potrzebnym jest ważne. Po co komu związek, w którym ktoś czuje się niepotrzebny, łatwo do zastąpienie, odrzucenia. Dla seksu?... Tu można się zaopatrzyć w wibrator. Mniej z nim problemów, bardziej poddaje się kontroli.
Słabość w relacji emocjonalnej
W moim przekonaniu słabość w związku nie jest do końca dobrze określona, zrozumiana. To co jest na zewnątrz słabością, często okazuje się być słabością pozorną. A niejedna "siła", jest w istocie przykrywką dla uzależnienia, braku kontroli. W związkach występuje coś w rodzaju "handlu" emocjonalnego, gdzie towarami jest słabość i siła.
W dobrych związkach jest i słabość i siła u obu stron. Jednocześnie jednak jest wzajemny szacunek i uzupełnianie się. W dobrym związku moja słabość jest jakoś uzupełniana siłą drugiej strony, a z kolei moje siła przydaje się tamtej stronie. Dzięki temu dodatkowo OBIE STRONY CZUJĄ SIĘ SOBIE POTRZEBNE.
Są pokusy tworzenia związku bez zależności, bo prawdziwej potrzeby obu stron. Moim zdaniem dają one znikome szanse zarówno na trwałość takiego związku, jak i satysfakcję z niego płynącą. Być w związku oznacza pewną zgodę na własną słabość, pewne oddanie się drugiej stronie właśnie w tym, co nam przychodzi z trudnością. Stąd też rodzi się WDZIĘCZNOŚĆ. A z wdzięczności wynika jeszcze większe poczucie miłości i bycia z odpowiednią osobą, na właściwym miejscu.
Żałosne są te próby budowania związków opartych o niezależność i pełną kontrolę nad sobą i drugą stroną. To patologiczne ujęcie relacji z innymi osobami.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:49, 17 Maj 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
istota




Dołączył: 10 Sty 2015
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 17:05, 17 Maj 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Michał Dyszyński napisał:
Ludzie pragną być niezależni, samowystarczalni. Czy jednak wszyscy?


Myślę, że mniejszość (jeśli mówimy o absolutnej niezależności i samowystarczalności).

Cytat:

- Na pewno ten motyw jest silny u feministek...


Feministki w większości popierają państwo opiekuńcze, które opiera się na silnej zależności obywatel-państwo i przekonaniu, że człowiek samowystarczalny nie jest.

Cytat:

Po pierwsze jeśli miałbym być wciąż niezależny, to po co byłaby mi ta druga osoba?


Kiedy człowiek się zakochuje, przestaje kalkulować. Potrzebuje tej drugiej osoby nie z jakichś konkretnych przyczyn, tylko po prostu ta osoba jest dla niej całym światem. Jedni nazywają to miłością, inni uzależnieniem emocjonalnym, bo miłość w ich odczuciu wynosi się ponad narkotyzowanie się sobą nawzajem. Kto ma rację? Niech każdy na bazie własnych doświadczeń rozstrzygnie.

Celowo w temat weszłom z inny od zakładanego przez autora kontekst niezależności i samowystarczalności, żeby zwrócić uwagę na "szerokość" tych pojęć.

Można np. chcieć być zależnym od opiekuńczego państwa, być uzależnionym uczuciowo od partnera, a chcieć być niezależnym finansowo i światopoglądowo.

Cytat:

Czyli związek to jednak jakaś forma zależności, jakieś zdanie się na to, że ktoś inny zrobi coś nie tak, jak ja to widzę.


Tutaj mamy do czynienia nie z zależnością, lecz z otwartością, niezależnością od własnych uprzedzeń, nawyków, stereotypów. O zależności mówilibyśmy w sytuacji, kiedy jedna z osób potrzebowałaby konkretnych słów, zachowań ze strony partnera dla zachowania dobrego samopoczucia. Osoby o takie zależnościowej naturze charakteryzują się wieloma oczekiwaniami wobec potencjalnego partnera, są tak od nich zależne, że każdy związek kończy się mniej więcej po wygaśnięciu fazy zauroczenia. Niech nikogo nie zmyli, że to świadczy o ich niezależności.

Cytat:

Feministki chciałyby jakoś kobiety uwolnić od (dominacji) mężczyzn. Żeby to kobiety rządziły, a mężczyźni byli bardziej układni, dostosowani.


Uważa Pan, że uwolnienie się X od dominacji Y koniecznie pociąga za sobą zdominowanie Y przez X? Nie bierze Pan pod uwagę relacji partnerskiej?

Cytat:

- Czy taki zgadzający się na wszystko, bezwolny w dużym stopniu mężczyzna byłby w ogóle atrakcyjny emocjonalnie?...


Nie tylko byłby, ale jest. O gustach się ponoć nie dyskutuje.

Cytat:

"Dziwnym trafem" kobietom podobają się bardzo często mężczyźni, którzy są akurat czerwoną płachtą na byka dla feministek - tacy mężczyźni nieustępliwi, dominujący, którzy "wiedzą czego chcą".


A gdzie tam dziwnym? Atawizm. Niejedna feministka, zanim stała się feministką taki ideał mężczyzny z tyłu głowy miała. Niedawno spotkałom jedną z nich, ofiarę przemocy z rąk niespełna dwumetrowego tyrana, który "wiedział, czego chciał".

Dość ciekawym zagadnieniem jest to, czemu u kobiet jest więcej inicjatywy do opierania się atawizmom lub ograniczania ich zasięgu niż u mężczyzn. Może ma to coś wspólnego z tym, że kobiety istotnie (zgodnie ze stereotypem) chętniej sięgają po rozum w sprawach "sercowych".

Cytat:

W końcu są też "na rynku" mężczyźni spokojni, nie skłonni do dominacji. I kobiety mogłyby ich polubić, mieć z nimi związki. Ale jakoś to tak nie działa...


Serio, nie działa?

Cytat:

Nieraz czytam utyskiwania części feministek, że mężczyźni boją się silnych kobiet, że nie wchodzą w związki z osobami, które są niezależne, wiedzą czego chcą. I chyba mają rację. Ale czy to jest męski strach?...
- Wg mnie to nie strach, tylko męski rozsądek. Takiej niezależnej, samodzielnej kobiecie, mężczyzna nie jest jakoś specjalnie potrzebny. A przecież w związku poczucie bycia potrzebnym jest ważne.
Po co komu związek, w którym ktoś czuje się niepotrzebny, łatwo do zastąpienie, odrzucenia.


Na tej samej zasadzie kobiety powinny kierowane rozsądkiem unikać silnych, niezależnych mężczyzn, którzy wiedzą, czego chcą. Bo co mają im dać? Do czego są im potrzebne? Łatwo je odrzucić, wymienić na lepszy model.

Cytat:

Dla seksu?... Tu można się zaopatrzyć w wibrator. Mniej z nim problemów, bardziej poddaje się kontroli.


Nie docenia Pan seksu. Wibrator nie przytuli, jadąc "na ręcznym" nie czuje się oddechu, zapachu drugiej osoby. Seks to poza przyjemnością emocje, bliskość, szczęście.

Cytat:

Być w związku oznacza pewną zgodę na własną słabość, pewne oddanie się drugiej stronie właśnie w tym, co nam przychodzi z trudnością. Stąd też rodzi się WDZIĘCZNOŚĆ. A z wdzięczności wynika jeszcze większe poczucie miłości i bycia z odpowiednią osobą, na właściwym miejscu.
Żałosne są te próby budowania związków opartych o niezależność i pełną kontrolę nad sobą i drugą stroną. To patologiczne ujęcie relacji z innymi osobami.


Przy czym trzeba podkreślić, że równie patologiczne jest trwać na siłę przy swoich słabościach, żeby związek miał rację bytu. Druga osoba powinna być dla człowieka w związku nie protezą, tylko nauczycielem, który zasługuję na wdzięczność, bo dał mu i daje coś od siebie. A osobiście uważam, że nie ma dwóch tak podobnych ludzi, którzy niczego nie mogliby się od siebie nauczyć. Podstawą jest otwartość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:34, 19 Maj 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

istota napisał:
Cytat:

Po pierwsze jeśli miałbym być wciąż niezależny, to po co byłaby mi ta druga osoba?


Kiedy człowiek się zakochuje, przestaje kalkulować. Potrzebuje tej drugiej osoby nie z jakichś konkretnych przyczyn, tylko po prostu ta osoba jest dla niej całym światem. Jedni nazywają to miłością, inni uzależnieniem emocjonalnym, bo miłość w ich odczuciu wynosi się ponad narkotyzowanie się sobą nawzajem. Kto ma rację? Niech każdy na bazie własnych doświadczeń rozstrzygnie.

Celowo w temat weszłom z inny od zakładanego przez autora kontekst niezależności i samowystarczalności, żeby zwrócić uwagę na "szerokość" tych pojęć.

Można np. chcieć być zależnym od opiekuńczego państwa, być uzależnionym uczuciowo od partnera, a chcieć być niezależnym finansowo i światopoglądowo.

A ja z kolei celowo skupiam się na niezależności i samowystarczalności w kontekście związku z drugą osobą, bo właśnie tutaj najwyraźniej objawia się pewien paradoks ludzkich uczuć, ludzkiej natury.
Czym w istocie jest samowystarczalność?
- Wg mnie to skupienie na CELOWOŚCI, to odejście od pytania o Ja, o to kim jestem w takim, czy innym kontekście.
Dopiero po rzuceniu Ja w kontekst jakichś nowych więzów - związku, czyli tam nie gdzie nie da się zbyt wiele kontrolować, zaczynają dochodzić do głosu głębsze aspekty egzystencjalne. Jestem - WOBEC KOGOŚ/CZEGOŚ, gdy KTOŚ MNIE MOŻE OCENIĆ. Gdy robię coś samowystarczalnie, to po prostu realizuję cele - np. robię sobie posiłek, zarabiam na to, co sobie planuję, a co wynika zwykle z kalkulacji, planów.
Tu silnie ujawnia się ASPEKT KONTROLI. Samowystarczalność, to dążenie do większej kontroli, zaś zależność, to oddawanie tej kontroli. Szczególną formą oddania kontroli jest ZGODA NA OCENĘ mnie. Pytam się drugiej strony: jak mnie oceniasz, czy jestem dla ciebie coś warty/a?
To pytanie o wartość jest kluczowym aspektem spełnienia, szczęścia. Jeśli dowiem się, że jestem dla kogoś ważny, atrakcyjny, uznany za wartościowego, to wpisuję się w jego życie w sposób satysfakcjonujący, zbliżający mnie do szczęścia bycia we wspólnocie. Kontrola, tkwiąca w samowystarczalności zawsze oddala tę konfrontację, oznacza postawę w stylu: zostawmy trudne pytania o nas, o mnie, o wartości i zajmijmy się czymś "oczywistym", czyli czymś co już jest, co zostało wcześniej uznane.

Umysł - w pewnym sensie podświadomie - to czuje. Czuje, że jak będzie wszystko kontrolował, to nigdy się nie dowie, czy jest kochany, czy stanowi wartość dla kogokolwiek. Ale tenże umysł BOI SIĘ (czasem patologicznie) odpowiedzi na pytanie o swoją wartość. Bo przecież ta odpowiedź może być nie taka, jaką umysł chciałby mieć. Więc tenże umysł skupia się na kontroli, realizuje bieżące zadania, czasem - poprzez zmuszanie drugiej strony do nieszczerych deklaracji - próbuje sobie kupić iluzję bycia ocenionym jako wartościowy. Ale w środku "on wie". I każde wymuszone wyznanie, każde zmanipulowane oddanie w istocie tylko pogrąża subtelną warstwę emocji związku.
Miłość jest wielowymiarowa. Oczywiście, można ją sprowadzać do hormonów, do zauroczenia. Ale to będzie tylko drobna cząstka prawdy o miłości. Hormony gdzieś są, poczucie bezpieczeństwa też. Ale to nie z każdym "chcemy mieć te hormony", nie każdy rodzaj bezpieczeństwa daje nam spokój.
Tego co umysł naprawdę w środku pragnie nie da się zadekretować, wymusić, to musi być wynikiem WOLNEGO WYBORU DRUGIEJ STRONY.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:43, 30 Maj 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Ciekawy artykuł dotykający tematu:
[link widoczny dla zalogowanych]

Cytaty z tego artykułu:
Na pozór doskonałe: zadbane, wykształcone, łączą pracę z macierzyństwem. Ale tak naprawdę sfrustrowane i wypalone. Polskie matki mają już dość terroru mitu matki Polki.
...

Żadna nie poda nazwiska, za nic. Bo co by powiedziała matka, koleżanka, teściowa? Z tego samego powodu ja też piszę ten tekst pod pseudonimem.

Moje wytłuszczenie matka, koleżanka, teściowa, czyli KOBIETY KOBIETOM, do tego AMBICJA (też kobieca). Będą te nowe, feministyczne, kobiety szczęśliwe?...

Feminizm walczy z mężczyznami. Już wielu z nich skutecznie zwalczył. Ale czy kobiety bez mężczyzn, z mężczyznami słabymi, zmarginalizowanymi będą na pewno szczęśliwe?...
"Obyś zrealizował to, do czego tak uparcie dążysz" - to może być PRZEKLEŃSTWO.
Jak zabraknie kobietom tyrana w postaci mężczyzny (tyrana prawdziwego, czy urojonego) to zostanie pustka?
A może coś ją zapełni?
Np. rywalizacja z innymi kobietami, dążenie do nieziszczalnych ideałów wynikających ze schematów społecznych.
Faktycznie czasem myślę, że obu płciom dobrze zrobiłoby na parę lat odseparowanie od siebie. Przynajmniej dobre byłoby to dla tych osób, które teraz tak bardzo narzekają, krytykują, walczą z tą druga stroną.
Kobiety w idealnie feministycznym świecie - bez żadnego mężczyzny.
Mężczyźni nie mający swoich "wrednych" żon i teściowych. Niech maja "swój" świat.

Moja niechęć do niektórych objawów feminizmu wiąże się z osobistą cechą - NIE CIERPIĘ WIECZNYCH NARZEKACZY!
Dla mnie jest prosta piłka - nie pasuje ci?!!...
- To odejdź, zrezygnuj, rozstań się. W każdym razie zrób coś, jeśli uważasz, że to ci nie pasuje. Znam parę kobiet w moim gronie towarzyskim, z którymi mój związek na pewno by się rozpadł. Wystarczyłoby narzekanie w znacznym stopniu. Raz bym zniósł. Drugi raz też. Może i 10ty. Ale jak widzę, że komuś ciągle nie pasuję, to główna myśl jest - nie trzeba się ze sobą męczyć. Kocham cię, moja droga, ale jak Ty mnie już masz dość, to nic na to nie jestem w stanie poradzić. Rozstajemy się. Nic na siłę. Ty znajdziesz sobie kogoś, kogo bardziej będziesz akceptować, a ja może też.
Związek mężczyzny z feministką? - to chyba jakiś absurd, jeśli nie lubi facetów, to niech się z nimi nie wiąże, tylko pozostaje w towarzystwie innych kobiet. I niech tam będzie w końcu szczęśliwa.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:37, 30 Maj 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
istota




Dołączył: 10 Sty 2015
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 17:14, 30 Maj 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Michał Dyszyński napisał:

Moja niechęć do niektórych objawów feminizmu wiąże się z osobistą cechą - NIE CIERPIĘ WIECZNYCH NARZEKACZY!
(...)
Związek mężczyzny z feministką? - to chyba jakiś absurd, jeśli nie lubi facetów, to niech się z nimi nie wiąże, tylko pozostaje w towarzystwie innych kobiet. I niech tam będzie w końcu szczęśliwa.


Co ma wieczne narzekanie do feminizmu? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:55, 31 Maj 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

istota napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Moja niechęć do niektórych objawów feminizmu wiąże się z osobistą cechą - NIE CIERPIĘ WIECZNYCH NARZEKACZY!
(...)
Związek mężczyzny z feministką? - to chyba jakiś absurd, jeśli nie lubi facetów, to niech się z nimi nie wiąże, tylko pozostaje w towarzystwie innych kobiet. I niech tam będzie w końcu szczęśliwa.


Co ma wieczne narzekanie do feminizmu? :think:

Dla mnie feminizm w jego części form jest właśnie nieustannym narzekaniem na mężczyzn, którzy jawią się feministkom jako przyczyna całego zła tego świata.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:25, 01 Cze 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Mężczyźni są zbędni na tym świecie. Przynajmniej w tym pierwszym spojrzeniu...
[link widoczny dla zalogowanych]

Przyznam, że ja też już dawno zauważyłem, że - jako facet - jestem chyba w tej mniej potrzebnej, jakby nadmiarowej warstwie ludzkości. Dla mnie KOBIETA TO JEST COŚ! Czyli - w pewnym sensie - jestem feministą.
Ale dlatego właśnie tak irytują mnie współczesne feministki, które tę lepsza część ludzkości - kobiety - próbują na siłę przerobić na tę gorszą, czyli mężczyzn. Bez sensu...
Kobiety są lepsze od facetów w tym jakie są - bardziej uporządkowane, nastawione na związki i relacje, nieco bardziej konserwatywne.

Ale czy faceci są całkiem niepotrzebni. Artykuł o tym traktuje - otóż nie. Biologicznie ten dodatek męski, ten nieco wariacki, idiotyczny, chaotyczny odprysk na logice człowieczego bytowania okazuje się być ostatecznie korzystny dla populacji jako całości.
Idea mężczyzny to człowiek nastawiony na testowanie różnych - często błędnych - możliwości. To testowanie okazuje się bardzo często droga w pustkę, w zatracenie. Ale dzięki temu testowaniu ostatecznie ludzkość się znacznie szybciej rozwija.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
istota




Dołączył: 10 Sty 2015
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:33, 01 Cze 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Michał Dyszyński napisał:

Dla mnie feminizm w jego części form jest właśnie nieustannym narzekaniem na mężczyzn, którzy jawią się feministkom jako przyczyna całego zła tego świata.


Wszystkich mężczyzn czy konkretne typy? Czy feministka skrytykowałaby kogoś takiego jak Robert Biedroń? I dlaczego nie? :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
istota




Dołączył: 10 Sty 2015
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:45, 01 Cze 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Michał Dyszyński napisał:

Kobiety są lepsze od facetów w tym jakie są - bardziej uporządkowane, nastawione na związki i relacje, nieco bardziej konserwatywne.


Czy wszystkie kobiety są:
- bardziej uporządkowane
- nastawione na związki i relacje
- nieco bardziej konserwatywne
?

Nie.

Więc niech nie nazywa się Pan feministą czy fanem kobiet tylko dlatego, że hołubi cechy pewnej grupy kobiet, bo to tak jakby uważać się za fana ścian, bo są tak fajnie różowe.

Niech Pan nie pisze, że lubi kobiety bo są:
- bardziej uporządkowane
- nastawione na związki i relacje
- nieco bardziej konserwatywne

Niech Pan napisze, że lubi OSOBY, które są:
- bardziej uporządkowane
- nastawione na związki i relacje
- nieco bardziej konserwatywne

Niech Pan nazywa rzeczy po imieniu.


Ostatnio zmieniony przez istota dnia Pon 20:46, 01 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:40, 01 Cze 2015    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

istota napisał:
Niech Pan nie pisze, że lubi kobiety bo są:
- bardziej uporządkowane
- nastawione na związki i relacje
- nieco bardziej konserwatywne

Niech Pan napisze, że lubi OSOBY, które są:
- bardziej uporządkowane
- nastawione na związki i relacje
- nieco bardziej konserwatywne

Niech Pan nazywa rzeczy po imieniu.

Ja nazywam rzeczy po imieniu wg mojego wzorca. Uważam, że STATYSTYCZNIE kobiety są właśnie bardziej uporządkowane, nastawione na związki i relacje, nieco bardziej konserwatywne.
Z kolei - znowu STATYSTYCZNIE (biorąc średnią, albo medianę) - mężczyźni są bardziej nastawieni na samotnictwo, niedbalstwo o wygląd swój i otoczenia, bardziej gotowi do ryzykownych zachowań.
Tak to chyba wykazują badania - przy czym słowa "kobieta" i "mężczyzna" stosuję tutaj w znaczeniu "osoba płci ludzkiej posiadająca garnitur chromosomowy XX (w męskim wydaniu XY)", czyli nie w nowym wydaniu, a więc kto się "poczuł" (np. dzisiaj nad ranem) kobietą/mężczyzną, ewentualnie komu kultura wpoiła takie, a nie inne postawy i zachowania.

Podsumowując konkretnie: lubię osobników z garniturem chromosomowych XX nastawione na relacje i estetykę, uporządkowane, nie podejmujące wariackich inicjatyw, nie ulegające zbytnio ciągotom do agresji. Tak właśnie lubię :) Więc proszę mi nie mówić, że ktoś inny wie lepiej, co ja lubię. Bo ja w owej materii jestem autorytetem. :)

Tak to jest "po imieniu" wg Michała Dyszyńskiego.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 21:45, 01 Cze 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
istota




Dołączył: 10 Sty 2015
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 22:16, 01 Cze 2015    Temat postu:

Czyli rozumiem, że osobników z garniturem chromosomowych XY nastawionych na relacje i estetykę, uporządkowanych, nie podejmujących wariackich inicjatyw, nie ulegających zbytnio ciągotom do agresji Pan nie lubi? That's interesting ;)

Poza tym uwielbiam Pana za stwierdzenie "Uważam, że STATYSTYCZNIE kobiety są..", muszę to sobie gdzieś zapisać. :D


Ostatnio zmieniony przez istota dnia Pon 22:20, 01 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:34, 01 Cze 2015    Temat postu:

istota napisał:
Czyli rozumiem, że osobników z garniturem chromosomowych XY nastawionych na relacje i estetykę, uporządkowanych, nie podejmujących wariackich inicjatyw, nie ulegających zbytnio ciągotom do agresji Pan nie lubi? That's interesting ;)

Poza tym uwielbiam Pana za stwierdzenie "Uważam, że STATYSTYCZNIE kobiety są..", muszę to sobie gdzieś zapisać. :D


Lubię również takich osobników, ale może ciutek inaczej. Zaznaczenie, że osobniki chromosomalnie XX są przeze mnie lubiane należy zatem rozumieć, że są SZCZEGÓLNIE lubiane, wyraziściej lubiane. Osobników z chromosomami XY ogólnie też lubię, jednak nie wywołują oni u mnie takiego samego drżenia serca i emocji, jak (atrakcyjne) osobniki z chromosomami XX.
Mam nadzieję, że to wyjaśnia sprawę :serce:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:41, 14 Sty 2021    Temat postu:

Z innego miejsca wrzucam tu.
Michał Dyszyński napisał:
Kwestia zmywania naczyń...
Jeśli facet nie zmywa naczyń, bo to niweczy jakoś jego męskość...
-To ja stawiam pytanie o to, co to za męskość, którą niweczy taki drobiazg.

Jeśli kobieta definiuje swoją kobiecość za pomocą: u mnie facet nie będzie zmywał naczyń.
- To ja pytam: to naprawdę Twoja kobiecość nie ma lepszych argumentów?

Jeśli zmywanie naczyń w małżeństwie/związku jest problemem
- To ja stawiam poważne pytanie, czy ten związek mam jakiekolwiek szanse przetrwać w obliczu PRAWDZIWEGO problemu?...

Stare (czy dobre?...) czasy podefiniowały role płciowe. Ten mógł robić tylko to, a ona tylko tamto. Podobnie definiowano role dla arystokratów, dla kast w Indiach, dla szlachty. Dla mnie duża część z tego dziś jawi się jako żałosna obrona przywilejów w obliczu braku czegoś mocniejszego na potwierdzenie swojej wartości, niż jakieś wywyższanie się w społeczności.
Ale też...
.. jak to u mnie, nic nie jest do końca pewne i jednoznaczne...
Nie poparłbym jakiejś totalnej płciowej urawniłowki.
Te role kulturowe też FORMĄ JĘZYKA, są dodatkowym subtelnym sposobem na powiedzenie: wyróżniam cię, zależy mi na tobie! Są też takim puszczeniem oka, uznaniem się nawzajem w tym, co nas zbliża, łączy. Kobieta, która powie swojemu mężczyźnie "daj mi zrobić tę kobiecą pracę, bo wiem, że dla takiego twardziela jak ty, trudne byłoby wysiedzenie przy tym żmudnym zajęciu", albo facet, który nagle podskoczy do swojej kobiety, aby jej podnieść ciężki bagaż, choć uzna trochę to, że faktycznie kobieta jest słabsza fizycznie, to jednocześnie pokaże "ale masz mnie, ja cię nie opuszczam, tylko gotów jestem do pomocy". Feministki "samosie", które wściekają się na "poniżanie" ich przez facetów oferujących pomoc, zwyczajnie pozbawiają się jakiejś dodatkowej postaci życzliwości, nawet czułości, czy choćby samego głupiego dostrzegania ludzi wokół siebie.
Piszę to z pozycji faceta, któremu feminizm nieco ułatwił życie. Teraz, jak nie zauważę sytuacji, gdy kobieta wymaga pomocy, mogę zawsze się usprawiedliwić: nie chciałem być zrozumiany jako ten co się narzuca, kto sugeruje, że kobieta tu nie da sobie rady. Jest to o wiele wygodniej, niż sytuacja wcześniejsza, gdy trzeba było uważać, starać się, zastanawiać której to pani należałoby pomóc, nawet jeśli sama o pomoc nie poprosi. A teraz - sprawa jest prosta - dopóki pani sama nie powie, nie poprosi, abym jej pomógł, mogę mieć ją "w głębokim poważaniu", czyli zajmować się swoimi sprawami.
Jest coś takiego jak subtelny język w związku, jest to "puszczanie oka", uznawania swojej atrakcyjności na różne sposoby, potwierdzanie, że jesteśmy razem nie tylko dlatego, że musimy, albo że tylko bardzo nam się nie chce cokolwiek w życiu zmieniać.
Pozbawienie związku tego dodatkowego języka, jakie niesie ze sobą kulturowy aspekt rozdziału płci według mnie spłaszcza uczucia w tym związku, zabiera im jakąś cząstkę barwy i smaku. Feministki, mające często jakiś kompleks na punkcie swojej niezależności, przeoczyły co tracą, gdy się zrównają z mężczyznami za bardzo. Stracą przede wszystkim to, że tym mężczyznom staną się właściwie emocjonalnie zbędne. Takie kobiety - co wszystko by miały tak jak faceci - z punktu widzenia mężczyzny mogłyby równie dobrze zastąpione przez roboty. One nie tylko nie pociągają, nie tylko tracą to, co miały jako rodzaj handicapu w męskich emocjach, ale nawet spadają poniżej innych mężczyzn. Bo jednak zostaje najczęściej to, ze to trochę kobieta, więc nie walnę jej w plery jak Franka, nie przeklnę, nie zażartuję z nią jak z Krzyśkiem (jeśli feministka to po czymś takim może mnie w ogóle pozwać o molestowanie). Taka "zrównana" kobieta w gruncie rzeczy staje się GORSZĄ częścią ludzkości, bo to ani kobieta, ani facet z krwi i kości - takie ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5500
Przeczytał: 48 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:54, 15 Sty 2021    Temat postu:

Feministka nie może się obrazić na seksistowskie żarty, które zazwyczaj opowiadasz innym mężczyznom, bo dopasowywanie żartu do jej płci byłoby seksistowskie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31046
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:39, 15 Sty 2021    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
Feministka nie może się obrazić na seksistowskie żarty, które zazwyczaj opowiadasz innym mężczyznom, bo dopasowywanie żartu do jej płci byłoby seksistowskie.

Niestety, z feministkami nie ma tak lekko, bo to one za każdym razem układają zasady tej oceny co jest seksistowskie, a co nie. Jak ją przepuszczasz w drzwiach, to możesz być winnym, że traktujesz ją jako słabszą, jako ten kto ją upokarza tą mizoginiczną rycerskością. A jak jej nie przepuścisz w drzwiach, to może się okazać, że jesteś tym mizoginicznym chamem, który wykorzystując dominację mężczyzn wciska się przed kobietę nawet w drzwiach. :cry:
W obu przypadkach, jak byś nie zareagował - będziesz mizoginem, który próbuje upokorzyć kobietę.


MaluśnaOwieczka w innym wątku napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Po męsku.


Szowinista.

Niestety. Tu się okazałem jako szowinista i mizogin. :cry:
Tylko, że nie bardzo wiem, jak zamienić wyrażenie, aby było feministycznie politpoprawnie. Może "po męsku, ale też i po żeńsku"?...
Albo może "po żeńsku z podobieństwem do patriarchalnego męskiego stylu?... :cry:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:49, 15 Sty 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21416
Przeczytał: 136 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:59, 15 Sty 2021    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

istota napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Moja niechęć do niektórych objawów feminizmu wiąże się z osobistą cechą - NIE CIERPIĘ WIECZNYCH NARZEKACZY!
(...)
Związek mężczyzny z feministką? - to chyba jakiś absurd, jeśli nie lubi facetów, to niech się z nimi nie wiąże, tylko pozostaje w towarzystwie innych kobiet. I niech tam będzie w końcu szczęśliwa.


Co ma wieczne narzekanie do feminizmu? :think:


Mój mąż mnie dzisiaj zamęczył problemami.
Dlaczego ja muszę tego wysluchiwać.
O swojej pracy w domu nigdy nie gadam. Bo jak się czegoś nie robi to się nie zrozumie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5500
Przeczytał: 48 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:48, 15 Sty 2021    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

Semele napisał:
Mój mąż mnie dzisiaj zamęczył problemami.
Dlaczego ja muszę tego wysluchiwać.
O swojej pracy w domu nigdy nie gadam. Bo jak się czegoś nie robi to się nie zrozumie...


Moja żona mnie dzisiaj zamęczyła problemami.
Dlaczego ja muszę tego wysłuchiwać?
O swojej pracy na budowie nigdy nie gadam. Bo jak się czegoś nie robi to się nie zrozumie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21416
Przeczytał: 136 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:18, 15 Sty 2021    Temat postu: Re: Związki, feminizm, zależności i słabości

MaluśnaOwieczka napisał:
Semele napisał:
Mój mąż mnie dzisiaj zamęczył problemami.
Dlaczego ja muszę tego wysluchiwać.
O swojej pracy w domu nigdy nie gadam. Bo jak się czegoś nie robi to się nie zrozumie...


Moja żona mnie dzisiaj zamęczyła problemami.
Dlaczego ja muszę tego wysłuchiwać?
O swojej pracy na budowie nigdy nie gadam. Bo jak się czegoś nie robi to się nie zrozumie...


:)

Dalej gada.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin