Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kici, kici, miau - rola kocenia w obronie ładu społecznego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 18 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:40, 14 Lis 2019    Temat postu: Kici, kici, miau - rola kocenia w obronie ładu społecznego

W tym wątku chciałabym poruszyć temat "kocenia", oficjalnie zwanego otrzęsinami, które może zdefiniować (za wikipedią) w następujący sposób:
Cytat:
Otrzęsiny – rytualna inicjacja do grupy pełniąca niekiedy rolę obrzędu przejścia, czy osiągnięcia dojrzałości; często polega ona na nękaniu, znęcaniu oraz upokarzaniu niższych hierarchią osób, przy czym obejmuje zarówno fizyczną przemoc, jak i psychiczne poniżanie. W zamierzeniu otrzęsiny mają na celu integrację nowego członka z grupą; wtedy otrząsana osoba zwykle staje się pełnoprawnym członkiem danej społeczności, bądź służą one ustaleniu lub zaznaczeniu relacji między nowymi a starymi członkami grupy. Zjawisko to może przyjmować dużą skalę i stanowić niebezpieczeństwo dla otrząsanych, w szczególności, gdy odbywa się bez wiedzy przełożonych lub opiekunów – wtedy proces ten nazywa się pejoratywnym terminem „fala” (zob. fala w wojsku); w szkołach częściej mówi się wtedy o „koceniu” (zob. przemoc w szkole).


O "koceniu" najczęściej się mówi w kontekście pierwszoklasistów (I klasa gimnazjum lub I klasa szkoły średniej), którzy zanim zostaną wkupieni do społeczności szkolnej, muszą przejść coś w rodzaju okresu próbnego, podczas którego mogą się spodziewać różnych wyzwań i psikusów, np. ktoś może im mazakiem domalować wąsy, przykleić do pleców karteczkę z napisem "kot", kazać wypić mleko jednym duszkiem albo nękać zawołaniem "kici, kici". Zwykle oczywiście ma to charakter zabawy i nikomu się żadna krzywda nie dzieje, szkoły są zresztą dość solidnie zaludnione i nie jest tak łatwo zidentyfikować kota, w związku z czym większości pierwszoklasistów się upiecze i żadnych nieoficjalnych otrzęsin nie przyjdzie im doświadczyć. Choć niektórzy tak bardzo się boją kocenia, ze sami sobie domalowują wąsy, doklejają karteczki z napisem "kot", żeby upozorować odbębniony "sakrament" okocenia.

Tyle tytułem wstępu, jako że nie "koceniu" pierwszoklasistów chcę poświęcić ten wątek. Pragnę zwrócić uwagę na "kocenie" w społecznościach zrzeszających ludzi dorosłych - jak się odbywa, jaką pełni funkcję i jakie są konsekwencje pomyślnego i niepomyślnego przejścia przez ten rytuał na przykładzie środowiska pracy oraz społeczności internetowych.

Pierwszym etapem jest aklimatyzacja. Nowicjusz ląduje w zupełnie nowym dla siebie środowisku, czuje się niepewnie, ostrożnie stawia kroki, próbuje się rozeznań w tym, jakie zasady panują, kto jest kim, co można mówić, a czego nie i komu. Uczy się samej struktury miejsca, w którym się znalazł, żeby potrafić się w nim sprawnie poruszać. Na tym etapie stoi przed nim zasadnicze wyzwanie: zjednać sobie sympatię pozostałych członków grupy, a żeby to zrobić musi dostosować się do jej oczekiwań, zatem kluczowym krokiem jest trafne ich rozpoznanie.

Na pierwszy ogień weźmy miejsce pracy. Są firmy, gdzie te oczekiwania są minimalne, wystarczy spełniać jakieś podstawowe wymogi kultury osobistej, być jako tako komunikatywnym, solidarnym ze swoimi współpracownikami, a są i takie, gdzie dodatkowo oczekuje się, że pracownik będzie ze swoimi kolegami z pracy na stopie kumpelskiej, co może się np. przejawiać wspólnym jedzeniem lunchów, chodzeniem razem na kawę, rytualnym plotkowaniem na temat szefa lub szefostwa, śmianiem się z tych samych żartów, popieraniem tej samej partii politycznej czy chodzeniem po pracy na piwo. Łatwo się domyślić, ze wkupienie się w łaski tego drugiego środowiska pracy będzie znacznie trudniejsze. Nie wystarczy po prostu zachowywać się przyzwoicie, trzeba naprawdę z siebie sporo dać, często trzeba postąpić na przekór sobie, a czasem sprzeniewierzyć się własnym zasadom. Jak mówi porzekadło: jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one.

Oczywiście, nie ma przymusu, równie dobrze pracownik może sobie odpuścić tę "nadwyżkę" zaangażowania w budowanie team spirit, ale cena tej autystycznej izolacji będzie wysoka. Głosy kolegów nagle milknące jak tylko w pobliżu pojawia się kot, śmichy-chichy za plecami, totalne wyłączenie z życia społecznego, również w tym zdrowym, potrzebnym wymiarze (fajnie jest się czasem razem napić kawy czy poplotkować), samotność w tłumie, słaba komunikacja z zespołem, która odbija się na wynikach, a tym samym utrudnia uzyskanie podwyżki czy awansu. Słowem, nie żyć, umierać. A to i tak wersja soft. W wersji hard dochodzą jeszcze niesnaski z szefem lub szefostwem, kiedy konsekwentnie wbrew oczekiwaniom szefa oraz presji grupy odmawiasz zostawania w pracy po godzinach, nie wypruwasz sobie żył, żeby się podlizać szefowi, za to jesteś bardzo roszczeniowy, męcząc szefa pytaniami, kiedy będziesz mógł wybrać zaległy urlop, bo tak w ogóle to już jesteś trochę zmęczony. Ten nieugięty nonkonformizm kota natychmiast zostanie odebrany jako zadzieranie nosa, radykalna odmowa bycia „pierwszym lepszym”. Dowiesz się, ze „jesteś do przodu”, bo nie zależy Ci w dostatecznym stopniu na akceptacji grupy. Więc grupa zrobi co w swojej mocy, żeby Ci uzmysłowić, że od ich akceptacji zależy Twoje być albo nie być. Doprowadzi Cię do psychicznej ruiny, stanu, w którym sam na kolanach będziesz żebrać o ochłap uznania, choć przelotne „cześć” rzucone na korytarzu prowadzącym do toalet, bezinteresowne zaproszenie do wspólnego napicia się kawy albo wtajemniczenie w którąś z sensacyjnych plotek, którymi żyje cała firma. I już cię mają. Opcjonalnie możesz zmienić pracę jak tylko atmosfera stanie się zbyt gęsta, ale to będzie oznaczać, że ponownie będziesz musieć przechodzić przez rytuał kocenia. W związku z tym zwykle w pewnym momencie każdy kot wymięka. Przestaje chodzić własnymi drogami, ot, dla świętego spokoju.

Analogiczną drogę musi przejść np. kot internetowy, który postanowił dobrowolnie dołączyć do jakiejś grupy dyskusyjnej, np. forum, która ma raczej kameralny charakter, a więc udziela się tam względnie niewielka liczba osób. Jest to ważne z tego względu, że fora zrzeszające dużą liczbę dyskutantów, w których jest duża rotacja, nie zmieniają się w „forumowe rodziny”. Na takich dużych forach dyskutanci są anonimowi, skupiają się raczej na rzeczowej dyskusji, bez wściubiania nosa w prywatę. Natomiast tam, gdzie mamy nieliczną grupę osób, które regularnie ze sobą rozmawiają, w sposób naturalny dochodzi do zacieśnienia więzi. Dyskutantom przestaje wystarczać samo dyskutowanie, chcą stworzyć naturalne środowisko społeczne, dzielić swoim życiem prywatnym, wymieniać nie tylko poglądami, ale również emocjami, wkrótce pojawia się pomysł zorganizowania jakiegoś chata forumowego, gry albo nawet zlotu. Wszystko po to, żeby grupa się lepiej zintegrowała.

Oznaką silnie zintegrowanej grupy będzie wykształcenie się slangu, którym posługuje się grupa, a który będzie obejmował pewne nośne hasła, półsłówka, skojarzenia, automatyzmy, niepisane zasady, które w dużej mierze przestaną być uświadamiane przez członków tak dobrze zespolonej społeczności. W ich odczuciu to będzie „naturalne” zachowanie, naturalne w znaczeniu słuszne, nie podlegające kwestionowaniu, dogmatyczne. Po prostu tak się robi. Kiedy pewnego razu do tej dobrze zgranej ferajny trafi kot, to mając to świeże spojrzenie człowieka z zewnątrz, szybko dostrzeże te różne mechanizmy, które rządzą forumową społecznością i dla niego nie będą one oczywiste, święte, nietykalne, więc jest duże prawdopodobieństwo, że albo w przypływie nieostrożności albo (jeśli kot zdecyduje się na wejście smoka) nonszalancji, naruszy tę uświęconą sferę forumowej społeczności, kwestionując przyjęte normy bądź panującą na forum hierarchię. Na praktycznie każdym takim forum są tzw. święte krowy, użytkownicy z jakiegoś powodu zasłużeni, np. mają jedną z najwyższych reputacji albo rang, długi staż pisania na forum, są osobami publicznymi i uznanymi albo np. mają apodyktyczną osobowość (samiec alfa). Jeśli nasz kot nadepnie na ten przykład takiej świętej krowie na odcisk (a warto pamiętać, że święte krowy są szczególnie drażliwe na swoim punkcie, zresztą nie tylko one, cała społeczność forumowa jest drażliwa na punkcie świętych krów, co z pewnością można wyjaśnić jakimś mechanizmem ewolucyjnym), to forumowa społeczność zrobi wszystko, żeby gagatek pożałował, że go matka ziemia w swoim łonie nosi. Zależnie od forum i możliwości, jakie daje, niesforny kotek zostanie ukarany adekwatnie do przewinienia (szykanami, atakami personalnymi, trollowaniem jego tematów, ostrzeżeniami, banami, zamykaniem tematów, zaniżaniem reputacji, szczuciem). Będzie chrzczony do skutku. Ryj w kubeł, sedes, niech pies zna swoje miejsce w stadzie, niech nie szczeka niepytany. Albo przestanie fikać albo zrobią mu z d. jesień średniowiecza. Jak łatwo można się domyślić, mało który kot nie wymięka, bo tortury, którym poddaje się kota są po prostu nie do zniesienia. Trzeba naprawdę być herkulesem, żeby nie dać się złamać. Jednak sytuacja forumowego kota jest o tyle bardziej komfortowa, że na forum pisać nie trzeba żadnym, a na niechodzenie do pracy mogą sobie pozwolić nieliczni.

Po tym obszernym przedstawieniu przebiegu oraz skutków kocenia na przykładzie środowiska pracy oraz społeczności forumowej chciałabym odpowiedzieć sobie na pytanie o funkcję tego kocenia. Czemu to wszystko w zasadzie ma służyć? Podpowiedź znajduje się w tytule wątku. Chodzi oczywiście o utrwalenie, obronę ładu społecznego. Rytuał kocenia, który jest uniwersalny dla każdej jednej zintegrowanej społeczności, ma na celu zabezpieczenie stada przed „chorobotwórczym” intruzem. Wyobraźmy sobie, ze żyjemy sobie od urodzenia w małej, przytulenie wiosce, prowadząc sielankowe życie, wszyscy się znają, każdy zna swoje miejsce, istnieje trwały porządek, wszystko jest do bólu przewidywalne, życie toczy się swoim rytmem, aż tu nagle wkracza jakiś element niewiadomej proweniencji i zaczyna ten nasz „odwieczny ład świata” kwestionować, krytykować, proponuje przemeblowania, zmiany, rewolucje. Szczyt bezczelności! Chłopiec się prosi o manto. Brać go i sprać dupsko! Niech równo puchnie! Po paru razach nabierze respektu. Ktoś pomyśli – ksenofobia, zaściankowość, niechęć do zmian, sztywność, konserwatyzm. Ale to niczego nie wyjaśnia, bo wymienione zachowania czy postawy nie są pozbawione racjonalnych podstaw. Są częścią pierwotnego mechanizmu zachowania ładu społecznego. Natura broni się przed rewolucją, nagłą nieoczekiwaną zmianą, która może okazać się niebezpieczna. Niechęć do „innego”, lęk przed zmianami, sztywność nie są absolutne. Po prostu wszystko musi się odbyć w swoim czasie. Musi wpasować się kontekst, aktualną sytuację. Wszelkie nowinki muszą być wprowadzane stopniowo, dawkowane w sposób, który nie zaburzy równowagi organizmu społecznego. Innymi słowy: ewolucja - tak, rewolucja - nie.

Słowem zakończenia, koty są jak dzieci – głosu nie mają, ale nie na zawsze, bo każde dziecko kiedyś stanie się dorosłym, tak jak każdy kot w końcu wrośnie w społeczność, której stanie się częścią i nim się obejrzy, sam zacznie kocić nowo przybyłych członków społeczności. I może tylko (jeśli tak się składa, że był jednym z tych typów niepokornych), czasem wyłamie się ze stada w przypływie nostalgii za kotem, którym sam kiedyś był.

Tyle ode mnie. Oddaję mikrofon współdyskutantom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31302
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:12, 14 Lis 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
W tym wątku chciałabym poruszyć temat "kocenia", oficjalnie zwanego otrzęsinami,
...
Tyle ode mnie. Oddaję mikrofon współdyskutantom.

Cóż, tak to z grubsza jest. Trudno coś dodać.
Osobiście zawsze byłem przeciwnym tego typu zabawom otrzęsinowym. Wręcz trochę się tym mentalnie brzydzę. Choć parę razy przykro się zawiodłem na własnych odczuciach, gdy - sam będąc zasiedziałym członkiem jakiejś społeczności - poczułem "to ukłucie" gdzieś tam w emocjach, gdy nagle ktoś ledwo co się pojawia i już otwarcie wszystko kwestionuje. Kto mu dało do tego prawo?!... Dopiero się zjawił, a już grymasi!... Gdy to ukłucie odkryłem, wkurzyłem się na siebie, biorąc się sam na "poważną rozmowę" na temat zgodności z wartościami, które rzeczywiście wyznaję. Choć sam fakt owego ukłucia, z przykrością muszę w sobie uznać. Staram się co najwyżej neutralizować jakoś w sobie tego typu reakcje.
Czy do końca jednak to ukłucie było czymś złym?...
- Tak się trochę zastanawiam. W dobie wszechobecnych troli, fake newsów, charakterów żerujących emocjonalnie na zdolności do wprowadzania zamętu w różne społeczności, trochę się nie dziwię posadowieniu pewnych barier absolutnym nowicjuszom, osobnikom napływowym.
Lęk przed "obcymi" jest trochę instynktowny. I chyba ma swoje realne (statystycznie uzasadnialne) powody. Ludzie słabo się kontrolujący, toksyczni dla społeczności, byli z owych społeczności wykluczani. Tułali się tacy tu i tam. Więc z większym prawdopodobieństwem różnych pomyleńców, czy świrów znaleźlibyśmy statystycznie więcej wśród odrzuconych, nie przypisanych do społeczności. I to chyba podświadomie (mając to w genach?...) czujemy. Widząc kogoś nowego, stawiamy pytanie: Dlaczego jesteś taki sam? Jakbyś był całkiem normalny, to ktoś by cię chciał! A tutaj przychodzisz, nie wiadomo skąd, nie wiadomo co skrywasz i myślisz, że przyjmą cię od razu?...

Poza tym... Społeczności chcą być cenione, chcą aby przynależność do nich uznawano za wartość. Jakąś formę wkupienia się można tu uznać w postaci przypomnienia każdemu: to, że cię uznajemy, szanujemy to nie jest "takie nic". I chyba można tu zauważyć, że czas poświęcony komuś (np. na przeczytanie jego posta na grupie dyskusyjnej) to też jest jakieś coś - może dar, przywilej, o który trzeba się trochę poubiegać. To, że traktujemy jakąś społeczność poważnie będzie bowiem pewnie skutkowało, że się choć trochę bardziej będziemy kontrolowali, może nie napiszemy czegoś kompletnie głupiego, może zrezygnujemy z tego określenia "o jedno za dużo...".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21613
Przeczytał: 148 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:24, 14 Lis 2019    Temat postu:

Bardzo trafne. Na tym forum też to jest widoczne..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 18 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:55, 14 Lis 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Cóż, tak to z grubsza jest. Trudno coś dodać.
Osobiście zawsze byłem przeciwnym tego typu zabawom otrzęsinowym. Wręcz trochę się tym mentalnie brzydzę. Choć parę razy przykro się zawiodłem na własnych odczuciach, gdy - sam będąc zasiedziałym członkiem jakiejś społeczności - poczułem "to ukłucie" gdzieś tam w emocjach, gdy nagle ktoś ledwo co się pojawia i już otwarcie wszystko kwestionuje. Kto mu dało do tego prawo?!... Dopiero się zjawił, a już grymasi!... Gdy to ukłucie odkryłem, wkurzyłem się na siebie, biorąc się sam na "poważną rozmowę" na temat zgodności z wartościami, które rzeczywiście wyznaję. Choć sam fakt owego ukłucia, z przykrością muszę w sobie uznać. Staram się co najwyżej neutralizować jakoś w sobie tego typu reakcje.
Czy do końca jednak to ukłucie było czymś złym?...
- Tak się trochę zastanawiam. W dobie wszechobecnych troli, fake newsów, charakterów żerujących emocjonalnie na zdolności do wprowadzania zamętu w różne społeczności, trochę się nie dziwię posadowieniu pewnych barier absolutnym nowicjuszom, osobnikom napływowym.
Lęk przed "obcymi" jest trochę instynktowny. I chyba ma swoje realne (statystycznie uzasadnialne) powody. Ludzie słabo się kontrolujący, toksyczni dla społeczności, byli z owych społeczności wykluczani. Tułali się tacy tu i tam. Więc z większym prawdopodobieństwem różnych pomyleńców, czy świrów znaleźlibyśmy statystycznie więcej wśród odrzuconych, nie przypisanych do społeczności. I to chyba podświadomie (mając to w genach?...) czujemy. Widząc kogoś nowego, stawiamy pytanie: Dlaczego jesteś taki sam? Jakbyś był całkiem normalny, to ktoś by cię chciał! A tutaj przychodzisz, nie wiadomo skąd, nie wiadomo co skrywasz i myślisz, że przyjmą cię od razu?...

Ja będąc już wkupioną w jakąś społeczność staram się trochę stać okrakiem. Zdarza mi się strofować nowoprzybyłego, jeśli np. jest bardzo arogancki, traktuje społeczność jak idiotów, których ma zamiar pouczać z wysokości tronu, lekceważy sobie wszystkich i wszystko, natomiast przykro mi jest obserwować, kiedy przychodzi nowa osoba, kulturalna, nikomu niczym nie zawiniła, a od razu społeczność staje się wrogo nastawiona, jeśli tylko ta osoba np. zadaje za dużo niewygodnych pytań albo ubiega się o swoje, np. widzi, że się łamie regulamin, chce, żeby sprawiedliwości stało się zadość, a nagle okazuje się, że regulamin jest dla picu i w ogóle jak się nie podoba, to tam są drzwi...

Nawet sama robiłam takie eksperymenty, rejestrowałam się na forach i nie pozwalałam sobie za żadne skarby na jakąkolwiek negatywną reakcję na jakieś wycieczki personalne. Zachowywałam żelazny spokój, tak aby nikt mi nic nie zarzucił. I cóż, okazało się, ze sam fakt, że śmiem zadawać jakieś pytania, na które społeczność już zna w swoim gronie odpowiedź (jest jednomyślna) został odebrany jako trolling albo głupota, zarzucano mi np. to, ze się wymądrzam, ponieważ gdzieś tam wyraziłam swoją subiektywną ocenę w temacie, a najbardziej mi się dostało za to, ze skrytykowałam poglądy osób, które cieszą się szczególną estymą.

Dlatego kiedy tylko widzę, że jakiś nowicjusz jest atakowany za to, że w ogóle zadaje pytania, bezpodstawnie, mam odruch obronny. Dodaje mu otuchy, wstawiam się za nim, bo wiem sama jakie to jest przykre, kiedy samemu jest się życzliwym, pełnym dobrych intencji, a inni przypisują ci wrogie zamiary i próbują zdeptać.
semele napisał:
Bardzo trafne. Na tym forum też to jest widoczne..

Śfinia to akurat specyficzne forum i nie ma tu tego tak dużo, choć oczywiście w jakimś stopniu te mechanizmy i tutaj są widoczne.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 21:57, 14 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31302
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:19, 14 Lis 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Nawet sama robiłam takie eksperymenty, rejestrowałam się na forach i nie pozwalałam sobie za żadne skarby na jakąkolwiek negatywną reakcję na jakieś wycieczki personalne. Zachowywałam żelazny spokój, tak aby nikt mi nic nie zarzucił. I cóż, okazało się, ze sam fakt, że śmiem zadawać jakieś pytania, na które społeczność już zna w swoim gronie odpowiedź (jest jednomyślna) został odebrany jako trolling albo głupota, zarzucano mi np. to, ze się wymądrzam, ponieważ gdzieś tam wyraziłam swoją subiektywną ocenę w temacie, a najbardziej mi się dostało za to, ze skrytykowałam poglądy osób, które cieszą się szczególną estymą.

Sądząc z tego, co piszesz na sfinii, to zirytowałaś ich po prostu tym, że byłaś za bardzo w porządku, właśnie zbyt rozsądna i wyważona.
Kto wie, czy to nie jest najgorszy "grzech" nowicjusza z punktu widzenia bywalców stałych - co, on tak pisze bez uprzedzeń, rozsądnie?!... :shock: Niech sobie nie myśli, że taki z niego mądrala!!! :fight:
Szczególnie liderzy forum źle się czują, gdy przychodzi ktoś ewidentnie na poziomie nie gorszym, a z dużym prawdopodobieństwem wyższym, niż oni. To byłoby uderzenie w ich pozycję, w coś, co naprawdę cenią, a w co już zainwestowali emocje. Zauważyłem, że dość prymitywne, naiwne odzywki nie robią takiego negatywnego na bywalcach wrażenia. Te się wybacza - czasem po protekcjonalnym zruganiu ale niezbyt mocno - wręcz nieraz jakby z zachętą do uczestniczenia w życiu grupy. Ktoś, kto nie zdradził się z rozumieniem na zbyt wysokim poziomie jest dużo łatwiej akceptowany, niż potencjalny rywal do pozycji lidera.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:19, 14 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 18 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:38, 14 Lis 2019    Temat postu:

Może to trochę wynika z tego, że człowiek wyważony, rozsądny, rzeczowy, który nie bawi się w gierki społeczne, jest podejrzanym typem. Nie wiadomo, kto to jest, bo nie chce się obnażyć, pokazać słabych punktów.

I te ataki mają na celu trochę sprowokować przybłędę do tego, by pokazała ludzką twarz.

Mogłoby się to wydawać dziwne, że na forach dyskusyjnych tak kluczową rolę odgrywa zaufanie. Jakby nie dało się dyskutować z samymi poglądami w oderwaniu od osoby. Społeczność od razu musi sobie dobudować kontekst osobowy i może zupełnie inaczej zareagować na dokładnie tę samą treść, zależnie od tego, kto tę treść wygłosi. Albo jeśli osoba wysoko w hierarchii powie ten sam żart, to wszyscy się będą śmiać, a jeśli zrobi to kot albo ktoś nielubiany, to ten sam żart nagle stanie się nieśmieszny :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21613
Przeczytał: 148 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:58, 18 Lis 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Może to trochę wynika z tego, że człowiek wyważony, rozsądny, rzeczowy, który nie bawi się w gierki społeczne, jest podejrzanym typem. Nie wiadomo, kto to jest, bo nie chce się obnażyć, pokazać słabych punktów.

I te ataki mają na celu trochę sprowokować przybłędę do tego, by pokazała ludzką twarz.

Mogłoby się to wydawać dziwne, że na forach dyskusyjnych tak kluczową rolę odgrywa zaufanie. Jakby nie dało się dyskutować z samymi poglądami w oderwaniu od osoby. Społeczność od razu musi sobie dobudować kontekst osobowy i może zupełnie inaczej zareagować na dokładnie tę samą treść, zależnie od tego, kto tę treść wygłosi. Albo jeśli osoba wysoko w hierarchii powie ten sam żart, to wszyscy się będą śmiać, a jeśli zrobi to kot albo ktoś nielubiany, to ten sam żart nagle stanie się nieśmieszny :D


Nie wydaję się tobie pelikanie, że osobowość człowieka można przeczuć nawet bez fizycznego kontaktu? Ale być może na forach wypowiedzi kobiet są mniej cenione. Uzasadnienia nie sa przekonujące. Kobiety moderatorki bardziej też kieruja się emocjami . Jak to wplywa na skuteczność moderacji..
:wink:
Kolejną cechą, którą określa się w Systemie Korem, jest stosunek do poglądu innych. Pytasz czy przeciwnie – narzucasz, nakazujesz. Ktoś, kto zaczyna zdanie od „powiedz mi, co myślisz o…” raczej narzuca swój pogląd, zaś człowiek mówiący „czy mogę cię zapytać…” – przeciwnie. Ludzie nakazujący są silni, pewni siebie, władczy, asertywni, zaś nienarzucający się – altruistyczni, spokojni, dociekliwi. Przykładem pierwszej z tych osób jest Lech Wałęsa, zaś drugiej – Wojciech Eichelberger. Korem uczy, jak szybko powyższe cztery cechy rozpoznawać, bazując na: tonie głosu mówienia, dobieraniu słów, formułowaniu pytań, odpowiedzi, poruszaniu się czy gestykulacji.
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 3:02, 18 Lis 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 18 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:56, 18 Lis 2019    Temat postu:

Semele napisał:

Nie wydaję się tobie pelikanie, że osobowość człowieka można przeczuć nawet bez fizycznego kontaktu?

Oczywiście, że można pod warunkiem, że dana osoba nie ukrywa swojej osobowości pod maską, ale odbiorca nie musi w ogóle się do tej osobowości odnosić. Np. ktoś się wypowiada w sposób, który odbieramy jako narzucający i moze nam się to nie podobać, ale mimo to, podczas rozmowy z tą osobą będziemy odnosić się do treści przez nią wygłaszanej, a nie do jej narzucającego tonu.
Cytat:
Ale być może na forach wypowiedzi kobiet są mniej cenione. Uzasadnienia nie sa przekonujące. Kobiety moderatorki bardziej też kieruja się emocjami . Jak to wplywa na skuteczność moderacji..

Wypowiedzi kobiet są mniej cenione, bo często są po prostu mniej merytoryczne, co prowadzi do tego, że kobietom, które wypowiadają się merytorycznie, przypisuje się płeć męską.

Robiłam eksperymenty, rejestrując się na forach pod nickami, które nie wskazywały na płeć i przez jakiś czas pisałam tak, aby nie zdradzać płci. Zawsze nadawano mi domyślnie płeć męską, tylko na podstawie sposobu pisania.
Cytat:
Kolejną cechą, którą określa się w Systemie Korem, jest stosunek do poglądu innych. Pytasz czy przeciwnie – narzucasz, nakazujesz. Ktoś, kto zaczyna zdanie od „powiedz mi, co myślisz o…” raczej narzuca swój pogląd, zaś człowiek mówiący „czy mogę cię zapytać…” – przeciwnie. Ludzie nakazujący są silni, pewni siebie, władczy, asertywni, zaś nienarzucający się – altruistyczni, spokojni, dociekliwi. Przykładem pierwszej z tych osób jest Lech Wałęsa, zaś drugiej – Wojciech Eichelberger. Korem uczy, jak szybko powyższe cztery cechy rozpoznawać, bazując na: tonie głosu mówienia,dobieraniu słów, formułowaniu pytań, odpowiedzi, poruszaniu się czy gestykulacji.
[link widoczny dla zalogowanych]

Tak często mi przypisywano intencje i tony, których nie miałam na podstawie sposobu formułowania pytań czy tez, że niezbyt to kupuję. Wydaje mi sę, że o ile w realu rzeczywiście, mając do dyspozycji całokształt (ton głosu, mimikę, gestykulację), można trafnie rozpoznać osobowość człowieka, to w Internecie to jest niemożliwe. Słowa to za mało, w związku z czym ludzie sobie dopowiadają różne elementy, żeby te słowa zanurzyć w jakimiś kontekście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31302
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:51, 18 Lis 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Wypowiedzi kobiet są mniej cenione, bo często są po prostu mniej merytoryczne, co prowadzi do tego, że kobietom, które wypowiadają się merytorycznie, przypisuje się płeć męską.

Ciekawe spostrzeżenie. Tym bardziej, że pochodzi od kobiety. Sam trochę się bałem go samemu sobie sformułować, aby nie stać się seksistą. Z drugiej strony dokładnie ten sam przykład (patrząc na komentarz niżej) pokazuje, że kobiety mogą być jak najbardziej merytoryczne. I sam znam naprawdę sporo takich kobiet. Jednocześnie znam sporo totalnie niemerytorycznych mężczyzn. Ale chyba z grubsza tak jest, że na 3ch merytorycznych mężczyzn przypada z grubsza jedna merytoryczna kobieta. A na trzy rozwichrzone, piszące o swoich odczuciach, nie o faktach i okolicznościach kobiety przypada z 1 taki mężczyzna. Oczywiście jest też cały środek - średnio emocjonalnych i średnio merytorycznych (aby być merytorycznym, oprócz chęci wypada mieć minimum wiedzy i doświadczenia) tak kobiet, jak i mężczyzn.

towarzyski.pelikan napisał:
Robiłam eksperymenty, rejestrując się na forach pod nickami, które nie wskazywały na płeć i przez jakiś czas pisałam tak, aby nie zdradzać płci. Zawsze nadawano mi domyślnie płeć męską, tylko na podstawie sposobu pisania.
Cytat:
Kolejną cechą, którą określa się w Systemie Korem, jest stosunek do poglądu innych. Pytasz czy przeciwnie – narzucasz, nakazujesz. Ktoś, kto zaczyna zdanie od „powiedz mi, co myślisz o…” raczej narzuca swój pogląd, zaś człowiek mówiący „czy mogę cię zapytać…” – przeciwnie. Ludzie nakazujący są silni, pewni siebie, władczy, asertywni, zaś nienarzucający się – altruistyczni, spokojni, dociekliwi. Przykładem pierwszej z tych osób jest Lech Wałęsa, zaś drugiej – Wojciech Eichelberger. Korem uczy, jak szybko powyższe cztery cechy rozpoznawać, bazując na: tonie głosu mówienia,dobieraniu słów, formułowaniu pytań, odpowiedzi, poruszaniu się czy gestykulacji.
[link widoczny dla zalogowanych]

Tak często mi przypisywano intencje i tony, których nie miałam na podstawie sposobu formułowania pytań czy tez, że niezbyt to kupuję. Wydaje mi sę, że o ile w realu rzeczywiście, mając do dyspozycji całokształt (ton głosu, mimikę, gestykulację), można trafnie rozpoznać osobowość człowieka, to w Internecie to jest niemożliwe. Słowa to za mało, w związku z czym ludzie sobie dopowiadają różne elementy, żeby te słowa zanurzyć w jakimiś kontekście.

Bardzo ciekawe te eksperymenty. Zawsze mnie to ciekawiło, na ile właśnie ten efekt by wystąpił. Sam się nie zdecydowałem na taki eksperyment - trochę z lenistwa, a trochę jeszcze z jakiegoś osobistego psychicznego oporu. Dlatego bardzo ciekawe było dla mnie dowiedzenie się, że ktoś (a właściwie to najciekawsze, że właśnie kobieta) się tym "zabawił".
Mnie w tym kontekście, od jakiegoś czasu mocno fascynuje temat wewnętrznej przemiany osobowościowej, kształtowania się osobowości, także temat traum, które zmieniają osobowość. Widzę np. ludzi poddanej presji kogoś o tzw. silnej osobowości w rodzinie - tłamszonego mentalnie. To najprostszy przykład stałej presji na osobowość. Ale są przykłady też presji znacznie bardziej subtelnej - osób pozornie wycofanych, a jednak często osiągających swoje, wpływających znacząco na otoczenie.
Próbuję w tym kontekście wypracować sobie obraz osobowości etycznie bliskiej doskonałości. Tu ważne byłoby sformułowanie CELU: jaki typ oddziaływania na innych miałaby osoba, która jest (w moim rozumieniu, to byłaby propozycja) etycznie bliska ideałowi?
W moim przekonaniu byłby to ktoś mający z grubsza następujące cechy:
- daje innym przestrzeń do wyrażania siebie, nie tłamsi ich, choć z drugiej strony, nie pozwala stłamsić samego siebie, stawia pewne granice
- jest wrażliwy, ale nie nadwrażliwy - swoimi reakcjami uczy drugą stronę zarówno sprawczości, jak i tego, że przekroczenie pewnych granic skutkuje zepsuciem relacji z drugą osobą
- jest wyrozumiały, cierpliwy, mądry, ale... popełnia też błędy! Osobnik bezbłędny w otoczeniu wcale nie jest etycznie idealny! Brak błędów u kogoś z otoczenia, buduje wokół takiej osoby swoisty "psychiczny kokon" inności, nieprzystępności, nieprzystawalności doświadczeń, a dalej przekonanie jakby się miało do czynienia z "istotą z innej planety", a więc niewiele z takich doświadczeń wynikałoby dla "normalnego" życia.

Może ktoś tu doda jakieś inne cechy osobowości etycznie idealnej wg niego...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21613
Przeczytał: 148 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 18 Lis 2019    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:

Nie wydaję się tobie pelikanie, że osobowość człowieka można przeczuć nawet bez fizycznego kontaktu?

Oczywiście, że można pod warunkiem, że dana osoba nie ukrywa swojej osobowości pod maską, ale odbiorca nie musi w ogóle się do tej osobowości odnosić. Np. ktoś się wypowiada w sposób, który odbieramy jako narzucający i moze nam się to nie podobać, ale mimo to, podczas rozmowy z tą osobą będziemy odnosić się do treści przez nią wygłaszanej, a nie do jej narzucającego tonu.
Cytat:
Ale być może na forach wypowiedzi kobiet są mniej cenione. Uzasadnienia nie sa przekonujące. Kobiety moderatorki bardziej też kieruja się emocjami . Jak to wplywa na skuteczność moderacji..

Wypowiedzi kobiet są mniej cenione, bo często są po prostu mniej merytoryczne, co prowadzi do tego, że kobietom, które wypowiadają się merytorycznie, przypisuje się płeć męską.

Robiłam eksperymenty, rejestrując się na forach pod nickami, które nie wskazywały na płeć i przez jakiś czas pisałam tak, aby nie zdradzać płci. Zawsze nadawano mi domyślnie płeć męską, tylko na podstawie sposobu pisania.
[quote.


Rozumiem Ciebie. Podobnie bylo u mnie na ateiscie. Ja też watpilam dlugo w to, że DYSKURS jest kobietą. A nawet myslalam, że jest botem. Nie chodzi tu może o merytorycznosc ale o ton wypowiedzi, taki ja wiem wszystko..lub poczucie pewnosci siebie jak to DYSKURS pisze suwerennosci.. od kobiety nie oczekuje się suwerennosci. A nawet jest ona źle widziana..
Od kobiety oczekuje się czegoś takiego jak prezentuje moderatorka Bocianek.
Pokazywania ponczoszek. :wink: :)
A może Aurelia jest facetem..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:05, 19 Lis 2019    Temat postu:

Semele napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Semele napisał:

Nie wydaję się tobie pelikanie, że osobowość człowieka można przeczuć nawet bez fizycznego kontaktu?

Oczywiście, że można pod warunkiem, że dana osoba nie ukrywa swojej osobowości pod maską, ale odbiorca nie musi w ogóle się do tej osobowości odnosić. Np. ktoś się wypowiada w sposób, który odbieramy jako narzucający i moze nam się to nie podobać, ale mimo to, podczas rozmowy z tą osobą będziemy odnosić się do treści przez nią wygłaszanej, a nie do jej narzucającego tonu.
Cytat:
Ale być może na forach wypowiedzi kobiet są mniej cenione. Uzasadnienia nie sa przekonujące. Kobiety moderatorki bardziej też kieruja się emocjami . Jak to wplywa na skuteczność moderacji..

Wypowiedzi kobiet są mniej cenione, bo często są po prostu mniej merytoryczne, co prowadzi do tego, że kobietom, które wypowiadają się merytorycznie, przypisuje się płeć męską.

Robiłam eksperymenty, rejestrując się na forach pod nickami, które nie wskazywały na płeć i przez jakiś czas pisałam tak, aby nie zdradzać płci. Zawsze nadawano mi domyślnie płeć męską, tylko na podstawie sposobu pisania.
[quote.


Rozumiem Ciebie. Podobnie bylo u mnie na ateiscie. Ja też watpilam dlugo w to, że DYSKURS jest kobietą. A nawet myslalam, że jest botem. Nie chodzi tu może o merytorycznosc ale o ton wypowiedzi, taki ja wiem wszystko..lub poczucie pewnosci siebie jak to DYSKURS pisze suwerennosci. od kobiety nie oczekuje się suwerennosci. A nawet jest ona źle widziana.
:*

Semele napisał:
Od kobiety oczekuje się czegoś takiego jak prezentuje moderatorka Bocianek.
Pokazywania ponczoszek. :wink: :)
A może Aurelia jest facetem..
Nie. Faceci nie są złośliwi w ten sposób a ona pisze "jestem złośliwa ale nie okrutna". :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin