Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

System ekonomiczny, a szczęście

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:46, 18 Sie 2011    Temat postu: System ekonomiczny, a szczęście

Dzisiaj przeczytałem listę rankingową państw Europy, dotyczącą szczęścia obywateli.
Na pierwszym miejscu jest Dania - kraj horrendalnych podatków
na drugim miejscu - Grecja - kraj ohydnego socjalizmu.
3 miejsce - Włochy - tam związkowcom się w główkach przewraca od dobrobytu
4. miejsce - Francja - tam socjalizm dochodzi nieraz do absurdu. Mają tam najkrótszy dzień pracy i mnóstwo socjalnych praw.
5. miejsce - Holandia

Grupa badanych to osoby powyżej 14 roku życia z Austrii, Dani, Francji, Niemiec, Grecji, Włoch, Holandii, Polski, Rosji, Hiszpanii, Szwajcarii, Turcji oraz Wielkiej Brytanii.

Jak by nie liczyć, to w socjalizmie socjaldemokratycznym (Korea Płn. to - mimo podobieństwa używanej nazwy - zupełnie inny rodzaj stosunków ekonomiczno - społecznych) ludzie jednak są najszczęśliwsi. Może nie najbardziej spełnieniu w robieniu kariery i zdobywaniu kasy i prestiżu ale po prostu najszczęśliwsi.
Przypuszczam, że w krajach mocno wolnorynkowo nastawionych będziemy mieli nieliczną grupę szczęśliwych (tych na szczycie), ale reszta będzie zepchnięta na margines szczęścia.

Jest jakaś grupa ludzi, których nastawienie do życia opiera się o chęć zwycięstwa, rywalizację. Dla nich "oczywistym" jest, że tylko konkurencja, wybijanie się daje życiowe spełnienie. Ci ludzie próbuję ideę wolnego rynku doprowadzić do "czystości", aby wszystko co się da, było za pieniądze, aby wszystko było oferowane na zasadzie konkurencji. Ci ludzie jednak ignorują to, że ich struktura odczuwania świata nie jest jedyną. Może nawet nie jest najczęściej reprezentowaną. Wiele ludzi woli mieć mniej, a za to mieć spokój, mieć środowisko życiowe pozbawione agresji. Może poczucie zwycięstwa nie bawi ich w takim stopniu? Może czasem nawet przykro im, że muszą kogoś spychać w dół w drabince ekonomicznej, bo to że sami są sprawniejsi, skuteczniejsi niekoniecznie musi od razu oznaczać, ze chcą się przez to wywyższyć.
Powody są różne. Na pewno dla części osób zwykłe poczucie bezpieczeństwa jest na tyle ważne, że mniej zależy im na posiadaniu, czy wybijaniu się, a bardziej na świadomości, że nie trzeba walczyć o wszystko.
Fajnie by było, żeby jakoś dało się wybierać - młodzi ambitni, bezkompromisowi i ci zawsze do przodu, mieliby swój świat, gdzie by się ścigali - nawet aż do upadłego. Inni mogliby mieć swój mały spokojniejszy światek - pewnie mniej dynamiczny, z mniejszą ilością towarów, bodźców, możliwości, ale za to z większym bezpieczeństwem.
Gdzie byłoby lepiej, szczęśliwiej?
- Chyba nie ma jednej odpowiedzi, bo dla kogoś wymagającego silnych bodźców i konkurencji jeden świat byłby spełnieniem, a drugi obszarem nudy. Ale dla każdego byłoby to, co bardziej mu odpowiada.
Szkoda, że w dzisiejszym świecie wszystko jest tak wymieszane i jedni narzucają innym swoją wizję świata.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 14:49, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Śro 23:20, 28 Wrz 2011    Temat postu:

Uprawomocnienie wolnego rynku moim zdaniem nie powinno się opierac na kryterium szczęścia z kilku przyczyn:
- odczucie szczescia to czysto subiektywne odczucie, a wiec nie ma sensu przekladac je na ogol budujac kolektywny model szczescia....niektorzy na przyklad twierdzą, żę prawdziwe szczescie jest bezwarunkowe czyli istniejace bez wzgledu na czynniki ekonomiczne itp.
- tak pojmowana ekonomia prowadzi do utylitaryzmu a od tak uprawomocnionej ekonomii krotka droga do etyki typu: cel uswieca srodki.


Cytat:
Ci ludzie jednak ignorują to, że ich struktura odczuwania świata nie jest jedyną. Może nawet nie jest najczęściej reprezentowaną. Wiele ludzi woli mieć mniej, a za to mieć spokój, mieć środowisko życiowe pozbawione agresji.


Libertarianski model wolnego rynku ma tą wyzszosc nad pozostałymi modelami ekonomicznymi, że pozwala na przejawianie sie tychże innych modeli ekonomicznych o ile nie są one narzucone pod przymusem. Swego czasu w USA mielismy na przyklad wylegarnie roznego rodzaju komun i innych modeli nie opartych o wartosc wlasnosci prywatnej.


Osobiscie wolny rynek uprawomacniam argumentacją Rothbardta odwolujacą się do etyki; bardzo krytycznie nastawioną do argumentacji utylitarystycznej oraz do argumentu prakseologicznego przedstawionego przez Misesa, który - pisząc w skrócie - ukazuje, że wszelka interwencja państwa w gospodarke zaburza rownowage ekonomiczną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:56, 29 Wrz 2011    Temat postu:

Gregorio napisał:
Osobiscie wolny rynek uprawomacniam argumentacją Rothbardta odwolujacą się do etyki; bardzo krytycznie nastawioną do argumentacji utylitarystycznej oraz do argumentu prakseologicznego przedstawionego przez Misesa, który - pisząc w skrócie - ukazuje, że wszelka interwencja państwa w gospodarke zaburza rownowage ekonomiczną.

A wszelkie zabranianie dzieciom wkładania palców do kontaktu zaburza naturalną ciekawość dziecka. Podobnie jak całkowicie spontaniczne walenie młodszego braciszka po głowie twardą zabawką nie powinno być w żaden sposób blokowane, bo w ten sposób tworzy się "naturalna równowaga" w rodzinie - silniejsi podporządkowują sobie słabszych, a ci ostatni mają "w cyc".
I na tym, ze najbardziej bezwzględni, egoistyczni, okrutni zwykle zdobywają szczyty kończy się typowa ludzka "naturalność" stosunków społecznych. Tak w polityce, ekonomii, czy rodzinie.
Niestety, ale "nie zabijaj" NIE JEST wcale takie naturalne, bo w większości społeczeństw zwierząt są na porządku dziennym ciągłe walki o dominację
Nie jest wcale naturalne "nie kradnij", bo w typowej rzeczywistości, kto sprytniej ukradnie, ten bardziej się wzbogaci.
Etyka w ogóle NIE JEST naturalna w owym ewolucyjnym sensie, w sensie walki i egoizmu.
Zadziwiające jest, jak - wyrosła z dość prymitywnie pojętego darwinizmu - ideologia usuwania jednostek niedostosowanych, została bezkrytycznie przejęta przez niektórych ideologów ekonomii.
Tymczasem w ekonomii działanie wyraźnie różni się funkcjonalnie od mechanizmów ewolucji gatunków. Kluczowa różnica polega choćby na tym, że w biologii pozytywnie utrwalone zmiany są PRZEKAZYWANE, bo istnieje mechanizm dziedziczenia genów. W ekonomii nic takiego nie ma. Jednostki słabsze ekonomicznie wcale nie mają mniej dzieci, a więcej! (biedota mnoży się znacznie szybciej, niż bogacze).
Poza tym w darwinizmie można sobie pozwolić na "luksus" braku etyki. W ekonomii, bez systemu prawnego (sztucznego, bo inaczej nie ma jak tego zrobić), nie ma żadnego rozwoju.
Jest tylko jedno ważne podobieństwo pomiędzy darwinizmem, a ekonomią - faktycznie nagromadzenie cech sprzyjających wyciągania od reszty społeczeństwa jego zasobów, stawia podmiot na lepszej pozycji, niż inny podmiot, który mniej dba o zysk. Ale ogólnie cały system działa zupełnie inaczej.
Ale obłędne ideologie wolnorynkowe tak się skupiają na jednej funkcji, że kompletnie nie są w stanie dostrzec kluczowych realiów.


Gregorio napisał:
Uprawomocnienie wolnego rynku moim zdaniem nie powinno się opierac na kryterium szczęścia z kilku przyczyn:
- odczucie szczescia to czysto subiektywne odczucie, a wiec nie ma sensu przekladac je na ogol budujac kolektywny model szczescia....niektorzy na przyklad twierdzą, żę prawdziwe szczescie jest bezwarunkowe czyli istniejace bez wzgledu na czynniki ekonomiczne itp.
- tak pojmowana ekonomia prowadzi do utylitaryzmu a od tak uprawomocnionej ekonomii krotka droga do etyki typu: cel uswieca srodki.

Nie musi być szczęście. To faktycznie pojęcie złożone. Chodzi o to, aby znaleźć COKOLWIEK co da nam kryterium oceny niezależne od chciejstwa, a akceptowalnego przez ludzi. Dopóki tego nie mamy, termin "dobro" jest zawieszony w próżni - nie można go użyć, bo on niczego nie wyjaśnia, on nie ma znaczenia. Jeśli zaś nie mamy możliwości powiedzenia, że np. "wybory konsumenckie są dobre" (co zwykle jakoś tam wolnorynkowcy postulują), to NICZEGO NIE DA SIĘ PORÓWNAĆ. Wtedy pozostanie nam skonstatować: wszystko jest jakie jest i nie ma jak tego wartościować. Ale wtedy komunizm, kapitalizm, feudalizm, niewolnictwo, totalitaryzm i wszystkie inne "izmy" są dokładnie tyle samo warte i wszelkie twierdzenia o ich słuszności, lepszości tracą sens.
Stwierdzenie - dobrze jest wtedy, gdy są wybory - praktycznie niczego nie wyróżnia, bo wybrać można także socjalizm i komunizm. I ludzie to wybierali.
Dlatego na takim etapie rozumowania wolnorynkowcy mogą przedstawić (w typowym swoim stylu) tylko jeden "argument": nie, tak być nie może - socjalizm i komunizm nie są "poprawnie wybrane". Nie, bo nie. Stwierdzamy arbitralnie. Potem można to jakoś dodatkowo uzasadniać "dlaczego", czyli np. wskazywać na różnice wyborów komunizmu, od wyborów lepszego obuwia w sklepie. Ale wszystko (co nie jest tożsame) jakoś na tym świecie się różni, a dopóki nie dogadamy nadrzędnego mechanizmu, który owe różnice NIEZALEŻNIE ustawia w hierarchię rozumowania (to może być np. idea szczęścia), dopóty nie mamy argumentu. Intelektualnie jesteśmy w najczarniejszej d...ie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 9:48, 29 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Sob 14:02, 01 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
A wszelkie zabranianie dzieciom wkładania palców do kontaktu zaburza naturalną ciekawość dziecka. Podobnie jak całkowicie spontaniczne walenie młodszego braciszka po głowie twardą zabawką nie powinno być w żaden sposób blokowane, bo w ten sposób tworzy się "naturalna równowaga" w rodzinie


Nie do końca jest to trafna analogia, bo w Misesowkim modelu gospodarki, państwo spełnia aktywną rolę stróża: czy umowy pomiędzy podmiotami są wykonywane i czy nie dochodzi do sytuacji bezpośredniej agresji (np. poprzez kradzież, fizyczna przemoc itp.).
Natomiast dorosłemu człowiekowi trudno odmawiać wkładnia dobrowolnie palców do gniazdka, bo gdyby tak było zanikłyby w naturze funkcje adaptacyjne i ogólna świadomośc podejmowanych decyzji. W gospodarce dlatego ważną rzeczą jest pozwolić bankrutującym przedsiębiorstwom upaść(chyba że jakieś aksjologiczne wzgledy spowodują, że jakaś wspólnota zdecyduje się dobrowolnie takie przedsiębiorstwo dotować), bo ich nierentowność jest jasnym sygnałem błednie podjętych decyzji przez zarząd przedsiębiorstwa. W taki sposób błedne decyzje sa naturalnie eliminowane z rynku, dając szanse zapełnić ową dziure podmiotami lepiej decydującymi w aspekcie prowadzenia przedsiębiorstwa w danej niszy.
Cytat:

silniejsi podporządkowują sobie słabszych, a ci ostatni mają "w cyc".
I na tym, ze najbardziej bezwzględni, egoistyczni, okrutni zwykle zdobywają szczyty kończy się typowa ludzka "naturalność" stosunków społecznych



W każdym modelu państwa silniejsi podporządkowują sobie słabszych - w modelu państwa opiekuńczego jeszcze bardziej niżeli w modelu libertariańskim. Wynika to z przymiotów naturalnych człowieka, których nie można przekroczyc a które kształtują naturalną hierarchie. W państwach opiekuńczych silniejsi są protekcjonowani poprzez samą hierarchie władzy, która w takim modelu państwa musi byc bardziej rozbudowana. Najsilniesi w państwie sa zawsze Ci którzy są najmocniej powiazani z władzą (czy to przez znajomości czy też bezpośrednie sprawowanie wysokich urzędów)
Im państwo bardziej otwiera się na wolne kształtowanie rynku, tym potencjał gospodarczy bardziej rośnie i sprzyja bogactwu całemu społeczeństwu, m.in klasie żebraczej, która również korzysta z ogólnego dobrobytu społecznego. Wolny rynek, jak również ,,opiekuńczy" rynek nie wyzwala natury człowieka ani z agoizmu ani z empatii. Oba te przymioty nadal istnieją tyle, że energia ta(empatii i egoizmu) jest rozładowywana na innym poziomie. Według mnie bardzo naiwnym jest sądzić, że jakikolwiek model państwa jest w stanie zabić w nas tendencje egoistyczne czy empatyczne. W stanie naturalnej równowagi rynkowej opartej na aksjomacie o nieagresji(jaki wpisała w nas współczesna kultura) obie te tendencje naturalnie się równoważą.


Cytat:
Nie musi być szczęście. To faktycznie pojęcie złożone. Chodzi o to, aby znaleźć COKOLWIEK co da nam kryterium oceny niezależne od chciejstwa, a akceptowalnego przez ludzi


Dlatego pisałem, że może to byc tylko uniwersalne i powszechnie akceptowane prawo. W libertarianizmie takie prawo kształtowane jest na aksjomacie o nieagresji. Na podobnej zasadzie opiera sie cały pragmatyzm podobnych etyk, m.in. imperatyw Kanta, ludowa etyka np. nie czyń drugiemu co tobie nie miłe itp. Wszytskie te etyki sa konstruowane na zasadzie ,,od" a nie ,,do" jak jest w przypadku uprawomocnienia etatystycznych modeli państwa.


Ostatnio zmieniony przez Gregorio dnia Sob 16:17, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31312
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:58, 17 Paź 2011    Temat postu:

Gregorio napisał:
W każdym modelu państwa silniejsi podporządkowują sobie słabszych - w modelu państwa opiekuńczego jeszcze bardziej niżeli w modelu libertariańskim. Wynika to z przymiotów naturalnych człowieka, których nie można przekroczyc a które kształtują naturalną hierarchie. W państwach opiekuńczych silniejsi są protekcjonowani poprzez samą hierarchie władzy, która w takim modelu państwa musi byc bardziej rozbudowana. Najsilniesi w państwie sa zawsze Ci którzy są najmocniej powiazani z władzą (czy to przez znajomości czy też bezpośrednie sprawowanie wysokich urzędów)
Im państwo bardziej otwiera się na wolne kształtowanie rynku, tym potencjał gospodarczy bardziej rośnie i sprzyja bogactwu całemu społeczeństwu, m.in klasie żebraczej, która również korzysta z ogólnego dobrobytu społecznego. Wolny rynek, jak również ,,opiekuńczy" rynek nie wyzwala natury człowieka ani z agoizmu ani z empatii. Oba te przymioty nadal istnieją tyle, że energia ta(empatii i egoizmu) jest rozładowywana na innym poziomie. Według mnie bardzo naiwnym jest sądzić, że jakikolwiek model państwa jest w stanie zabić w nas tendencje egoistyczne czy empatyczne. W stanie naturalnej równowagi rynkowej opartej na aksjomacie o nieagresji(jaki wpisała w nas współczesna kultura) obie te tendencje naturalnie się równoważą.

Myślę, że ustawiasz sobie wygodnego przeciwnika w dyskusji od razu wskakując w jakiś upiorny model państwa opiekuńczego, które karmi silnych cwaniaków. Gdyby tak miała wyglądać alternatywa dla kapitalizmu współczesnego (czy jego jeszcze gorszej - skrajnej - wersji propagowanej przez środowiska libertariańskie), to bym jej nie chciał. To co proponuję w tych rozważaniach nie idzie w kierunku automatycznej, przymusowej redystrybucji pieniędzy od bogatych do biednych.
Co proponuję?
Przede wszystkim urealnienie odpowiedzialności!
Problemem sprawiedliwości tego świata jest mechanizm, który zawsze promuje doraźność, kosztem skutków długofalowych, rozproszonych, ponoszonych przez niewinne ofiary. Typową sytuacją startową, związaną z jakąś działalnością gospodarczą jest przypadek, gdy ktoś kogoś oszuka - np. sprzeda wadliwy towar, nie zapłaci za towar, bądź usługę itp. Tutaj jesteśmy zgodni, że jakieś państwo, czy podobna instytucja zapewniająca wymiar sprawiedliwości, prawo, jest niezbędna. Tutaj też wolnorynkowcy chcieliby ograniczyć państwo do owego celu - żeby było sprawiedliwie, zgodnie z prawem i nic więcej.
Ale jak to miałoby wyglądać praktycznie?
Wszak prawo trzeba jakoś
- uchwalić
- spisać
- wprowadzić w życie
- zapewnić, że się nie rozsypie, że byle mafioso nie będzie mu grał na nosie
Na to wszystko potrzebne są środki (np. pieniądze).
Ale na takim prostym ustaleniu, kto złodziej (bo złapał towar i uciekał), a kto nie, problem nie kończy.
W skomplikowanej gospodarce przedmiotem obrotu gospodarczego są UMOWY, PRAWA NABYTE. To już jest mocno skomplikowana kwestia. Ustalenie sprawiedliwości co się komu należy z tytułu patentów, umowy emerytalnej, czy ubezpieczenia zdrowotnego, nie będzie możliwe z pomocą "małego" aparatu sprawiedliwości. Trzeba pracowicie składać do kupy niuanse zobowiązania, rozważać znaczeniowe niejednoznaczności, ustalać stan faktyczny (różnie przedstawiany przez strony). Nagle postulat zapewnienia prawa zaczyna urastać nam do poważnego problemu. Do tego dochodzą jakieś zastane "bałagany" z zeszłych grzechów naszego świata - komuś się udało ukraść, kradzione sprzedać, a potem ktoś to ma, użytkując w dobrej wierze.
Można próbować ograniczyć skomplikowanie prawa poprzez nie dopuszczanie do stosowania umów zbyt skomplikowanych. Ale jak nie dopuścić? - Zakazem? - przecież zakazywanie czegokolwiek jest dokładnie tym, co libertarianie kwestionują.
To może jednak, jeśli strony zawarły jakąś - czasem bardzo skomplikowaną - umowę, to trzeba będzie tę "żabę" zjeść. Za pomocą prawa i aparatu państwowego.
Problem w tym, że w dzisiejszym złożonym świecie owe skomplikowane umowy powoli zaczynają stanowić główny typ umów. Więzy gospodarcze bardzo się plączą, bo do wytworzenie jednego większego produktu (np. samochodu) zaangażowana jest praca nieraz tysięcy firm kooperujących, a nie może być tak, ze z powodu przestoju jednej tylko z tych firm, cierpi produkcja całości. W każdym razie nie może bez właściwych konsekwencji.
Wraz ze skomplikowaniem owych więzów gospodarczych problem będzie narastał. I jak tu wdrożyć postulat "minimalnego prawa"?

Właściwie wszystkie niemal problemy z państwem (mniej, czy bardziej opiekuńczym) wynikają z ustalenia litery i ducha prawa.
Tutaj wolnorynkowcy proponują nam utopię - mrzonkę, że to się da tak łatwo i przyjemnie, tak po prostu będzie niedrogi wymiar sprawiedliwości, który doskonale wszystko rozwiąże. To się nie udaje, bo to jest niemożliwe. Bo zagrożeń dla sprawiedliwości jest tak wiele, tak różnorodnych, tak dynamicznych, że trzeba do tego potężnego aparatu. I stąd w dużym stopniu bierze się rozrost państwa.
Do tego dochodzi prosta konstatacja, że skupienie nakładów wspólnych na pewnych kluczowych przedsięwzięciach (drogi, mosty, czy ogólnie infrastruktura) daje skutki dla wszystkich nieporównywalnie większe, niż gdy każdy sobie sam coś organizuje. Z rozproszonego gospodarowania w tym przypadku wynikłby tylko bałagan i niezliczona ilość sporów o to, czy lepsza droga ma prowadzić do posesji jego, czy sąsiada.
Ludzie dawno przekonali się, że istotnym problemem społeczeństw jest umiejętność DOGADYWANIA SIĘ ludzi. Tam gdzie to dogadywanie jest standardem, wszystkim jest lepiej, jednak tam gdzie panuje atmosfera agresji, rywalizacji - po jakimś czasie życie robi się dobre wyłącznie dla osobników o naturalnej skłonności do walki i konfliktów. I taki też byłby świat daleko posuniętej rywalizacji wolnorynkowej - okrutny, twardy do bólu. I nie wynikłaby z tego wcale jakaś nowa jakość - np. bardziej dostosowani ludzie, lepsze podmioty gospodarcze - bo ci "gorsi" w biznesie, to często ludzie po prostu bardziej uczciwi, a mniej agresywni.

Mam przed sobą czasopismo (sprzed paru lat) Business Class - na pierwszej okładce jest motto, które wygłasza jeden z biznesmenów (taki, który odniósł sukces). Pozwolę sobie je przytoczyć: "O biznesie: Trzeba być cholernym egoistą. Bo na tym polega ta gra".
I tak jest. Tak superwolnorynkowo mielibyśmy świat nie kończacego się wykrwawiającego konfliktu, ring z wojownikami w każdym zaułku, cierpienia i rozpacz ludzi. Bo na tym głównie polega "czysty" kapitalizm - na wygrywaniu, a nie na tworzeniu czegoś dobrego. To byłby świat dobry wyłącznie dla ludzi o mentalności gladiatora. Wszyscy pozostali, dostaliby wielki bagaż cierpień.
Dlatego pochwałę egoizmu i zwycięstwa - z punktu widzenia dobra szerokiej klasy społeczeńśtwa - lepiej jest zastąpić apoteozą współpracy, życzliwości. To jest inna droga, niż proponowana przez (typowy) kapitalizm. Właściwie to jest przeciwna droga. I, oczywiście, też nie jest doskonała. Też będzie miała swoje problemy, błędy. Ale uważam, że jest lepsza. To widać gołym okiem na świecie - które społeczeństwa żyją dostatniej? - przede wszystkim te, gdzie jest DOBRA ORGANIZACJA. Gdzie ludzie nie wchodzą sobie nawzajem w drogę, gdzie pracuje się nie przeciw komuś, ale raczej dla dobra czegoś. Można budować taką organizację społeczeństwa, gdzie konflikt nie jest pożądanym stanem, a sytuacją przejściową, którą załatwia się doprowadzając do zgody, a przynajmniej do rozstrzygnięcia, które nada wybrany kierunek sprzecznym tendencjom.

Nieraz można zobaczyć w filmach przyrodniczych obraz mrówek, które próbują do mrowiska zaciągnąć zdobycz. Niestety, bywa tak, że jedne mrówki ciągną w przeciwnym kierunku, niż inne - wykonują robotę o ujemnej wartości. I taki byłby skrajnie wolnorynkowy kapitalizm - byłby obszarem nieustannego zmagania się przeciwstawnych tendencji, w którym 80% pracy byłoby marnowane z powodu sprzeczności, rywalizacji między podmiotami, a może jakieś 20% dawałoby realny postęp.

Kwestia opieki nad ludźmi.
Można oczywiście ustalić wszystko na twardo - nie zarobiłeś, nie zdobyłeś jedzenia - to zdychaj. Lepiej będzie pozostałym, bo najwyraźniej nie jesteś do niczego potrzebny. Ale argument z przeżywalności, argument z bycia "lepszym", bo się wydobyliśmy ponad innych jest - przynajmniej w moim przekonaniu - słaby. Największą przeżywalność (liczoną jako biomasa) ma na ziemi wielka masa bakterii i podobnym organizmów bardzo słabo zorganizowanych. Podobno rzędu 99% masy. Przeżywają nie dzięki finezji, czy inteligencji, ale właśnie swoją masą i różnorodnością. Wielka masa i ilość osobników charakteryzuje też owady, czy inne nisko zorganizowane organizmy. Przeżywalność nie świadczy zatem o jakiejś szczególnej wartości, a już na pewno finezji, mądrości, wartościach moralnych. W świecie nakierowanym na eliminację i przeżywalność, również w społeczeństwach ludzkich wygrałyby "insekty" - trudne do wyplenienia, dokuczliwe. Od ludzi, przynajmniej od czasu chrześcijaństwa, wymaga się czegoś więcej, niż bycia twardszym i okrutniejszym. I jakoś tak jest, że w wielu społeczeństwach słabości niektórych osobników udało się wykorzystać. Rozsądna opieka na słabszymi polegałaby na tym, aby każdy miał możliwość po swojemu pracować, gdzie nie byłby wykorzystywany do granic, tylko z tego powodu, że nie bardzo umie się upomnieć o swoje.
Optyka zwycięzców w biznesie, w prawach tego świata nakierowana jest przede wszystkim na domaganie się, na umiejętność wyciągnięcia od innych zasobów, a niekoniecznie na ich tworzeniu. To widać - najwięksi wygrani w biznesie, to zwykle nie najwięksi twórcy, a najwięksi egoiści i cwaniacy. A już na pewno ludzie skupieni na samej twórczości, pracy niewiele bądą z tej pracy mieli dla siebie, bo siedzenie cicho i pracowanie jak wół, biznesowo jest mocno nieskuteczne. Dlatego jest sensowne wyjście poza prosty schemat - będziesz coś miał, jak sobie zdobędziesz - a zastąpieniem go wariantem zmodyfikowanym. Co prawda warto jest na pewno utrzymać wymaganie pracy, powiązanej z minimalną dozą skuteczności, ale warto jest stworzyć zasady, które jakoś tych mało sprytnych w domaganiu się zapłaty ochroniły przed cwaniactwem, aby nie tylko twardy pieniądz decydował. Może nawet znaleźć się tutaj miejsce dla zupełnych nieudaczników - jeśli hodujemy w akwariach rybki, które nie nic nam nie dają, jeśli dla tych rybek starcza nam pieniędzy, cierpliwości, czy życzliwości, to może i nawet jakiś zniszczony życiem, nieudaczny człowiek, też mógłby od reszty społeczeństwa dostać swoją szansę na przeżycie.
Tutaj jednak mam zastrzeżenie - to nie powinien być automat! Uważam za totalnie demoralizujące i niesprawiedliwe utrzymywanie masy nierobów, którzy mogą (!) pracować, ale tego nie robią, bo znaleźli sobie jeleni, którzy za nich szargają sobie w pracy zdrowie. Część z nich jeszcze ma czelność domagać się i awanturować, że mają mniej. Bo jak to, przecież mamy takie same żołądki... Mentalność takich cwaniaków jest dla mnie zbliżona do mentalności kieszonkowców, oszustów itp. A nawet ten, który naprawdę nie może pracować, jeśli coś dostanie darmo od reszty ludzi, winien jest im wdzięczność i przynajmniej chęć odpłaty czymś dobrym (wierzący mogą odwdzięczać się modlitwą, ateiści może po prostu dobrą, życzliwą myślą, czy słowem).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:33, 21 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin