Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Cykado

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Seriale - utwory w odcinkach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gani




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Tarnowskie Góry

PostWysłany: Sob 5:08, 24 Lis 2007    Temat postu: Cykado

Warkot silników ciężarówek, które wjeżdżały i wyjeżdżały z bramy fabryki, przeciął jęk syreny zwiastującej fajrant. Już po kilku minutach pierwsi pracownicy wychodzili z głównej bramy. Z poprzewieszanymi torbami na ramionach lub teczkami pod pachą, w których nosili pajdy chleba przygotowane przez żony. Niektórzy z przygaszonym spojrzeniem i zmęczeniem na twarzy, inni radośni z uśmiechem. Błyskały zapalniczki, świeciły uczesane włosy, jeszcze mokre z znakiem grzebienia. Jedni udawali się w stronę wojskowego dużego namiotu, w którym lano piwo, inni spieszyli na przystanek autobusowy.
- Edek, robimy flaszkę?
- No gadka, co by nie.
- Młody, ho no! Pół litra miałeś postawić.
Mężczyzna, a raczej jeszcze chłopak, odwrócił się. Miał mleczne włosy i twarz dziecka, na której nieśmiało zaznaczał się zarost.
- Nie mogę, z dziewczyną się umówiłem.
Edek splunął, nie wyciągając papierosa utkwionego w kąciku ust. Kiwnął jeszcze raz głową i powiedział:
- Nie rób nas w balona. W gardle sucho, stawiasz czy nie?
Chłopak skrzywił się nieco.
- Ale dziewczyna...
- A co dziewczyna? - przerwał mu - Jeszcze się na siebie napatrzycie. Nie kituj tylko chodź! Wpisowe jest wpisowe. Jak nie stawiasz, toś cipa.
- Ech, z wami to ciężko gadać. A dobra, idę. - powiedział.
- To my czekamy na Cykado.
Cykado był to niewielki plac niedaleko fabryki, ukryty przed wzrokiem przechodniów za pasmem krzaków i kilku drzew. W miejscu tym schodzili się po każdym fajrancie robotnicy, by móc w spokoju wypić wódkę.
"Młody" zatrzymał się przy budce telefonicznej. Sięgnął po kartę i wykręcił numer:
- Słucham? - odezwał się dziewczęcy głos.
- To ja, Krysiu. Spóźnię się trochę. Będę gdzieś o czwartej.
- Coś się stało?
- Nie, nic. Naprawdę. Gdy przyjdę, to zabiorę cię nad Wisłę. Wiesz, tam w nasze miejsce. Całuję.
- Pa.
Blask słońca rozlewał się po wszystkim. Bielał asfalt, a niebo promieniało czystym błękitem. Przechodnie poruszali się wolno i ociężale. Jedynie dzieci ganiały się, popychając nawzajem. "Młody" zbliżał się do Cykado. Już z ulicy doszły go głośne rozmowy i śmiechy.
Ludzi było dużo. Poznawał niektóre twarze, choć pracował w fabryce zaledwie kilka dni. Szukał wzrokiem swych towarzyszy.
- Młody! Tutaj! - usłyszał. Dopiero teraz ich zauważył.
- Macie - powiedział, podając im butelkę.
- Co macie? - powiedział Edek. - Pijesz z nami.
- Dobra. Jednego wypiję.
Grupki robotników tworzące się na Cykado powiększały się. Przybywało osób, rozmowy gorzały i zlewały się ze sobą. Na czołach błyszczały krople potu, a porozpinane koszule naznaczone były pod pachami plamami potu. Podawano sobie wódkę i pito z butelki, czasem z plastikowego kubka czy nakrętki termosu.
"Młody" spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia.
- No to się napiłem. Muszę iść - powiedział.
Edek złapał go za ramię i przyciągnął.
- Nigdzie nie idziesz. Wypijemy flaszkę, to pójdziesz.
"Młody" kiwnął głową. Edek puścił go, nalał do kubka i podał mu. Ten wypił jednym haustem. Odrętwienie pociągło po twarzy, ale zacisnął mocno zęby. Nie chciał, żeby zobaczyli, że nie umie pić wódki. Splunął tylko i wziął głęboki oddech.
Pomyślał o swojej dziewczynie. O tym, że pójdą dziś nad Wisłę i będą leżeć na kocu, a on będzie ją głaskał i zaczesywał czarne jak sadza włosy. Chciał uciec jak najszybciej od Edka i drugiego milczącego mężczyzny, którego imienia nawet nie znał.
Chciał powiedzieć "cześć" i po prostu odejść. Zwykłe "cześć", jakie mówił swym kolegom ze szkoły. I iść do domu, zjeść obiad i pognać do dziewczyny. Pospacerować, trzymając jej dłoń, powiedzieć jej o tym, jak o niej myślał i tęsknił. Pooglądać starówkę, zjeść ciastko w ich ulubionej cukierni, gdzie właścicielka uśmiecha się do nich, gdy przychodzą, usiąść przy stoliku przy oknie i patrzeć na siebie. A potem nad Wisłę w stałe miejsce ciche i spokojne, gdzie bez wstydu przed spojrzeniami przechodniów może całować ją i głaskać.
- Kurwa, jak gorąco - powiedział milczący dotąd mężczyzna.
- Ta... - mruknął Edek. - A ty coś taki zamyślony? - powiedział do chłopaka - O swojej damie myślisz?
- O niczym nie myślę.
- Ta, bo to niby ja w twoim wieku nie byłem? Ruchać się chciało i o tym się myślało. To sąsiadkę się przez dziurkę od klucza popodglądało, to Gruba Zocha dała się pomacać, jakiś winko postawił. I patrzało się wiecznie na te ładniutkie hrabianki z dobrych domów i mówiło się, jak to by się je pruło. I tak się żyło. W końcu któraś dała i wtedy można było się poczuć prawdziwym facetem. A tyś co, jeszcze prawiczek?
"Młody" zmrużył oczy i nie odpowiedział. Nie chciał odpowiadać, ani nawet ich słuchać. Wyciągnął papierosy, poczęstował i zapalił. W głowie uczuł szum od alkoholu.
- A jaka ta twoja pani? Ładna? - spytał Edek.
- Pewnie, że ładna. Drugiej takiej to ze świeczką szukać, wie pan. Naprawdę. Ładna i zgrabna. Chłopaki to tylko pogwizdują, jak ją widzą. Za rok liceum kończy i na studia się wybiera, na medycynę.
- Eeeee to sztudentka będzie. No Młody, toś zaimponował. Tylko takie nie lubią roboli. Zobaczysz, pozna jakiegoś fagasa na tych sztudiach, to na ciebie dupę wystawi. Hehehe...
- Nieprawda panie Edku. My się kochamy i się ożenimy, zobaczy pan.
- Ta, mi mów, staremu. Życie znam i swoje wiem - powiedział i napełnił kubek. - No Młody, no to chlup.
Chłopak wypił i skrzywił się. Pulsowanie w głowie nasiliło się. Otarł oczy, do których zaczęły napływać łzy.
- Patrz Marek, Młody pić nie umie - powiedział do milczącego mężczyzny.
- No.
Zaśmiali się. "Młody" oddał kubek i spojrzał na butelkę. Znów była pełna.
- Nie wypnie na mnie dupy. Zobaczy pan. Jeszcze pana na ślub zaproszę - burknął chłopak.
Cykado zaszło cieniem. Robotnicy powoli żegnali się i odchodzili w stronę przystanku autobusowego. Lekki wiatr poruszał puste pogniecione kubki i rozwiewał koszule.
Pół godziny później na Cykado zostało zaledwie kilka osób. "Młody" nie spoglądał już na zegarek. Słuchał Edka i jego kolegi. Sam stał się bardziej rozmowny.
- A wie pan, panie Edku, że ja to do technikum pójdę. Już mamie mówiłem. Elektronikiem chcę być. Teraz telewizja kwitnie, to i telewizorów dużo. Naprawiać je będę. Warsztat otworzę.
- Jak ty warsztat otworzysz, to ja burmistrzem zostanę. Tyrać będziesz w tej fabryce za marne pięć stów. Potem dzieciaka zrobisz jakiejś i ożenić się będziesz musiał. I te pięć stów ona będzie ci brała. Takie życie. Skończysz tak samo, jak my wszyscy. Technikum, studia, to nie nasza glina. Z Warszawskiej jesteś, tam nie rodzą się tacy. Jakeś nie cwaniak, to tak żyć będziesz. A jakeś cwaniak, to zza krat będziesz babę oglądał. Patrz - powiedział Edek i podkasał koszulę. - Tego smoka to mi pierwszy raz w kryminale zrobili. A tego pająka - pokazał drugie przedramię - to pamiątka z samej Świątkowskiej Znam te życie, i te fabryczne też.
- Młody, twoja kolej. Polej - powiedział milczący Marek i podał mu kubek.
- Nie panie Edek - rzekł chłopak. - Ja marzenia mam. I mama mówiła, że jak się w nie wierzy, to się spełniają. Tylko tej wiary trzeba. Siły i zaparcia. Zobaczysz pan, nie skończę w fabryce - powiedział i podał mu pełen kubek. Potem znów nalał i wypił. Huczenie w głowie nasiliło się. Oblizał wargi i splunął.
- Młodyś i głupi jak but.
- Jeszcze będę kimś. Zobaczy pan.
- A coś ty, kurwa. Lepszy od nas!?- krzyknął Edek i złapał chłopaka za koszulę. - Powiedz, żeś lepszy i już ci w mordę leje.
- Zostaw Edek, młody jeszcze zmądrzeje. Nerwu szkoda. Pożyje i zmądrzeje - Marek odciągnął Edka.
Twarz "Młodego" zaszła grymasem złości. Ściągnął brwi i zacisnął zęby.
- Patrz jaki z Młodego hardak. Parę setek wypił i już się stawia.
- Odpuść Edek.
Edek odpuścił. Butelka znów stała się pełna. "Młody" był już pijany.
- To sam pan powiedz, panie Edku. W co wierzyć?
- W gówno wierz. Na Warszawskiej nie ma marzeń. Wóda jest i tym się żyje. Jak się napijesz, to wtedy dopiero można patrzeć na wszystko bez wstrętu. Pij - podał mu kubek.
- Nie, to nieprawda!
- Prawda, prawda. Sam zobaczysz.
- Prawda - przytaknął Marek.
- Ta sztudentka i tak cię wystawi - ciągnął Edek. - Zobaczysz, jak na te sztudia pójdzie. My za prości na te głowy. Ale nie martw się. Spotkasz jakąś, ekszpedientkę z mięsnego. Na tańce zaprosisz, winko postawisz. Potem łańcuszek kupisz. Da ci z trzy razy i wreszcie bachora zrobisz. Cieszyć się będziesz, boś młody. Za parę lat tak się znienawidzicie, że patrzeć na siebie nie będziecie mogli. Dupa jej się jak łopata zrobi, cycki zwiędną. Będzie wystawać całe dnie w oknie z cycami na wierzchu. A jak flaszkę z kumplami zrobisz, to ci mordę będzie darła. W końcu po ryju jej dasz kiedyś. Takie życie.
- To nieprawda! Ja warsztat otworzę! Ożenię się z moją Krysią.
- Młody. W gówno wierzysz.
- To nieprawda! - krzyknął i zaczął biec. Biegł przed siebie i słyszał jeszcze przekleństwa tamtych. - To nieprawda, nieprawda - szeptał. Na ulicy zwolnił kroku. Chwiał się w jedną i w drugą stronę. Przechodnie spoglądali na niego nieufnie. Z czoła ściekał mu pot. Otarł go rękawem i skręcił do bramy. Przysiadł podpierając się o zimną i chropowatą ścianę. Drżącymi dłońmi zaczął się obmacywać w poszukiwaniu papierosów. Nie znalazł ich jednak. Wstał i poszedł przed siebie. W głowie dźwięczały mu słowa Edka "Z Warszawskiej jesteś, tam nie rodzą się tacy", "pozna jakiegoś fagasa na tych sztudiach, to na ciebie dupę wystawi", "będziesz tyrać w fabryce". Trącił kogoś ramieniem. Nawet się nie odwrócił, nie przeprosił.
- Patrzcie, pijany gówniarz! - usłyszał za sobą.
- Wypije taki i myśli, że ulica jego - dodał ktoś.
- Jaka ta młodzież teraz jest... - mówiła jakaś pani.
On już ich nie słyszał.
Zapadał zmrok. Latarnie zapalały się nieśmiało. "Młody" szedł przed siebie ze spuszczoną głową. Dotarł do Kolejowej. Pchnął drzwi i wszedł do sieni. Uczuł przyjemny chłód, jaki daje się wyczuć w klatkach schodowych. Pachniało kapuśniakiem. Jakiś kot przebiegł mu drogę. Wszedł na drugie piętro i zadzwonił do drzwi. Otworzyła je młoda dziewczyna o włosach czarnych jak sadza.
- Krysiu! To nieprawda! - powiedział.
- Jesteś już. Czekałam na ciebie. Co się stało?
- To nieprawda. Oni mi mówili. Wiesz, mówili mi o tobie, o mnie mówili.
- Jesteś pijany - powiedziała, a w jej głosie dało się wyczuć złość.
- Krysiu, posłuchaj. Oni mi mówili, że ty...
- Przyjdź jak wytrzeźwiejesz - zamknęła drzwi.
- Krysiu! - krzyknął.
Przyległ do ściany. Zjechał po niej i spuścił głowę.
- Krysiu. To nieprawda - powiedział do siebie i zapłakał.

Koniec
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Seriale - utwory w odcinkach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin