Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Refleksje o wrogości i nienawiści między ludźmi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:38, 11 Lip 2025    Temat postu: Refleksje o wrogości i nienawiści między ludźmi

Archiwizuję pewne swoje wypowiedzi z mojego profilu na Facebooku

Jak mi ktoś wskazuje, kogo powinienem uznawać za wroga, to z zasady odpowiadam: goń się! Kwalifikację do wrogości zostawiam sobie samemu.
Jeśli ktoś szczuje mną, to powiadam: nie jestem twoim pieskiem.
Ani nawoływania do merdania ogonem wobec kogokolwiek, ani szczególnie rozkaz "bierz go!" nie powinny mieć skutku wobec kogoś, kto czuje pewne minimum swojej osobistej godności. Sam zadecyduję, kogo polubię, a kogo będę chciał postrzegać jako głupca, drania, czy wroga. Wszystkie nawoływania wobec mnie "Szczujemy tobą! Masz nienawidzić, jak ci wyznaczyliśmy!" raczej spowodują, że do kategorii "wróg" zaliczę tego, kto tak mnie próbuje swoimi zarządzeniami wrogości i szczuciem odgórnie traktować, a nie osobę wyznaczaną mi jako (rzekomo) wrogą.
Michał Dyszyński
Jeszcze dopiszę spostrzeżenie ogólne na temat wrogości - zadając pytanie: lepiej jest mieć wrogów więcej, czy mniej?...
Nie wiem, jak inni ludzie, ale ja wolę mieć wrogów jednak możliwie najmniej. Wynika to z tego, że sam jestem raczej przyjaźnie do ludzi nastawiony, więc nie szukam sobie nowych okazji do bycia w stanie gniewu, nienawiści. Domyślam się, że tym różnię się od jakiejś tam frakcji osobowości, które niczym kania dżdżu wyczekują okazji do okazywania wrogości, a do tego najchętniej sobie by skombinowali kompanów do przeróżnych kampanii wrogości. Jak ktoś ma w sercu wściekłość i nienawiść, to wrogowie, których sobie uzna, staną się pretekstem do tych uczuć okazywania. Ja jestem jednak z innej bajki - ilość nienawiści i wrogości, która się by miała wedrzeć w moje życie, wolałbym minimalizować, najlepiej aż do zera. To jest mój osobisty wybór, bo tak czuję, bo taki - niechętny wrogim relacjom z luźmi - jestem.
A poza tym mam świadomość, że gdy ja okazuję komuś wrogość, to ów ktoś - nawet GDY NA POCZĄTKU BYŁ MI PRZYJAZNY, ALBO NEUTRALNY - odpowie mi symetrycznie. Wtedy on zacznie mnie uważać za swojego wroga, nawet jeśli wcześniej byłby to ktoś skory do życzliwości, ewentualnie do pomocy. Dlatego nie okazuję wrogości, powstrzymuję ją w sobie również wtedy, gdy coś mnie by do tego prowokowało. Bo, jak wspomniałem na początku tego posta, wolę mieć raczej przyjaciół niż wrogów.
W tym kontekście uważam, że każdy, kto ma ciut oleju w głowie, a sam nie jest osobowością nienawistną, powinien się tysiąc razy zastanowić, zanim sobie - okazywaniem jako pierwszy wrogości - nowego wroga stworzy, zanim sobie tych przyjaznych, albo obojętnych zamieni na wrogów.
A warto też dodać, że czasami czyjeś zachowania mogą być mylnie nieprzyjazne, bo ktoś ma zły dzień, więc akurat się niemiło odezwał, bo mu się zdaje, że ciąży na nim jakiś społeczny obowiązek, który koliduje z okazywaniem nam przyjaźni. Dlatego nieraz lepiej jest przetrzymać, nie reagować odwetowo nawet wtedy, gdy jakaś forma wrogości wobec nas się objawi. Bo na szali jest potencjalna utrata przyjaciela, wraz z ujawnieniem się nowego wroga. Z wejściem wrogość zawsze się zdąży. Spieszenie się z czymś, co potem trudno jest cofnąć, wydaje się być mało rozsądne.
I mało rozsądne jest zatem spieszenie się do rozkręcania wokół siebie atmosfery wrogości, odwetu, niechęci. Nie twierdzę, że nigdy nikomu żadnej niechęci nie okażę, bo zdaję sobie sprawę, że z niektórymi nie sposób jest żyć normalnie - czyli w przyjaźni. Ale wolałbym, aby to były wyjątki, a do tego, aby moje nieostrożne zachowania nie przyczyniały mi wrogów nadmiarowo. Cierpliwość uważam też za objaw MOCY - nadwrażliwi na swoim punkcie są bowiem przede wszystkim ludzie uprzedzeni, z kompleksami, czyli słabi. Mocny ma świadomość swojej mocy, on wie, że z ewentualnym twardym zadziałaniem wobec potencjalnych nieprzyjaciół zawsze zdąży. W drugą stronę to jest trudniej.

Jeszcze dopiszę spostrzeżenie ogólne na temat wrogości - zadając pytanie: lepiej jest mieć wrogów więcej, czy mniej?...
Nie wiem, jak inni ludzie, ale ja wolę mieć wrogów jednak możliwie najmniej. Wynika to z tego, że sam jestem raczej przyjaźnie do ludzi nastawiony, więc nie szukam sobie nowych okazji do bycia w stanie gniewu, nienawiści. Domyślam się, że tym różnię się od jakiejś tam frakcji osobowości, które niczym kania dżdżu wyczekują okazji do okazywania wrogości, a do tego najchętniej sobie by skombinowali kompanów do przeróżnych kampanii wrogości. Jak ktoś ma w sercu wściekłość i nienawiść, to wrogowie, których sobie uzna, staną się pretekstem do tych uczuć okazywania. Ja jestem jednak z innej bajki - ilość nienawiści i wrogości, która się by miała wedrzeć w moje życie, wolałbym minimalizować, najlepiej aż do zera. To jest mój osobisty wybór, bo tak czuję, bo taki - niechętny wrogim relacjom z luźmi - jestem.
A poza tym mam świadomość, że gdy ja okazuję komuś wrogość, to ów ktoś - nawet GDY NA POCZĄTKU BYŁ MI PRZYJAZNY, ALBO NEUTRALNY - odpowie mi symetrycznie. Wtedy on zacznie mnie uważać za swojego wroga, nawet jeśli wcześniej byłby to ktoś skory do życzliwości, ewentualnie do pomocy. Dlatego nie okazuję wrogości, powstrzymuję ją w sobie również wtedy, gdy coś mnie by do tego prowokowało. Bo, jak wspomniałem na początku tego posta, wolę mieć raczej przyjaciół niż wrogów.
W tym kontekście uważam, że każdy, kto ma ciut oleju w głowie, a sam nie jest osobowością nienawistną, powinien się tysiąc razy zastanowić, zanim sobie - okazywaniem jako pierwszy wrogości - nowego wroga stworzy, zanim sobie tych przyjaznych, albo obojętnych zamieni na wrogów.
A warto też dodać, że czasami czyjeś zachowania mogą być mylnie nieprzyjazne, bo ktoś ma zły dzień, więc akurat się niemiło odezwał, bo mu się zdaje, że ciąży na nim jakiś społeczny obowiązek, który koliduje z okazywaniem nam przyjaźni. Dlatego nieraz lepiej jest przetrzymać, nie reagować odwetowo nawet wtedy, gdy jakaś forma wrogości wobec nas się objawi. Bo na szali jest potencjalna utrata przyjaciela, wraz z ujawnieniem się nowego wroga. Z wejściem wrogość zawsze się zdąży. Spieszenie się z czymś, co potem trudno jest cofnąć, wydaje się być mało rozsądne.
I mało rozsądne jest zatem spieszenie się do rozkręcania wokół siebie atmosfery wrogości, odwetu, niechęci. Nie twierdzę, że nigdy nikomu żadnej niechęci nie okażę, bo zdaję sobie sprawę, że z niektórymi nie sposób jest żyć normalnie - czyli w przyjaźni. Ale wolałbym, aby to były wyjątki, a do tego, aby moje nieostrożne zachowania nie przyczyniały mi wrogów nadmiarowo. Cierpliwość uważam też za objaw MOCY - nadwrażliwi na swoim punkcie są bowiem przede wszystkim ludzie uprzedzeni, z kompleksami, czyli słabi. Mocny ma świadomość swojej mocy, on wie, że z ewentualnym twardym zadziałaniem wobec potencjalnych nieprzyjaciół zawsze zdąży. W drugą stronę to jest trudniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:48, 12 Lip 2025    Temat postu:

Szkoda, że nauka nie ma żadnego lekarstwa na te wszystkie złości, agresje, wrogości, które wypełniają człowieka. Człowiek przepełniony "złym jadem" dostaje dawkę lekarstwa, która rozprasza to, co złe i niskie w człowieku i człowiek wtedy budzi się do bycia kimś nowym, lepszym..
;-P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:53, 12 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Szkoda, że nauka nie ma żadnego lekarstwa na te wszystkie złości, agresje, wrogości, które wypełniają człowieka. Człowiek przepełniony "złym jadem" dostaje dawkę lekarstwa, która rozprasza to, co złe i niskie w człowieku i człowiek wtedy budzi się do bycia kimś nowym, lepszym..
;-P

Ja wierzę, że po to jesteśmy tu na Ziemi (taką misję mamy od Boga), aby SAMEMU się zorientować, co jest w nas z tego jadu, samemu dopracować się lepszej wersji siebie. Wtedy człowiek
- z jednej strony będzie miał zasługę
- z drugiej strony ukształtuje się - będzie stawał się bardziej sobą.
I to o to właśnie w tym życiu chodzi. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:30, 12 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Szkoda, że nauka nie ma żadnego lekarstwa na te wszystkie złości, agresje, wrogości, które wypełniają człowieka. Człowiek przepełniony "złym jadem" dostaje dawkę lekarstwa, która rozprasza to, co złe i niskie w człowieku i człowiek wtedy budzi się do bycia kimś nowym, lepszym..
;-P

Ja wierzę, że po to jesteśmy tu na Ziemi (taką misję mamy od Boga), aby SAMEMU się zorientować, co jest w nas z tego jadu, samemu dopracować się lepszej wersji siebie. Wtedy człowiek
- z jednej strony będzie miał zasługę
- z drugiej strony ukształtuje się - będzie stawał się bardziej sobą.
I to o to właśnie w tym życiu chodzi. :)


Ciekawy jest ten koncept "bycia bardziej sobą". To znaczy, że teraz jeszcze człowiek nie jest sobą? Teraz człowiek jeszcze nie wie, że istnieje jakiś "poprawny on"? Ci, którzy są silnie uwikłani w złość, agresje, nienawiść, wrogość, to z pewnością nie wiedzą i w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że błądzą.
Człowiekowi trudno zorientować się, że "nie jest sobą", że teraz jeszcze jest mocno niewykształcony. Biblia głębiej zinterpretowana pozwala na uświadomienie sobie trochę tego, że "jesteśmy w drodze" do czegoś większego jeśli chodzi o "bycie sobą", ale nie każdy w Biblię wierzy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:51, 12 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ciekawy jest ten koncept "bycia bardziej sobą". To znaczy, że teraz jeszcze człowiek nie jest sobą? Teraz człowiek jeszcze nie wie, że istnieje jakiś "poprawny on"? Ci, którzy są silnie uwikłani w złość, agresje, nienawiść, wrogość, to z pewnością nie wiedzą i w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że błądzą.
Człowiekowi trudno zorientować się, że "nie jest sobą", że teraz jeszcze jest mocno niewykształcony. Biblia głębiej zinterpretowana pozwala na uświadomienie sobie trochę tego, że "jesteśmy w drodze" do czegoś większego jeśli chodzi o "bycie sobą", ale nie każdy w Biblię wierzy.

Jan Ewangelista, w zapisie tłumaczenia Biblii Tysiąclecia, 3 napisał:
(1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.


Wiatr wieje, tam gdzie chce, ma nieokreślone źródło - czyli jest wolność.
Kto się narodził na nowo, ten narodził się jako wolna istota.
Bez narodzenia na nowo, jesteśmy tylko niewolnikami, tylko powtarzamy schematy, jakie były zapisane w genach, wplywach środowiska; ale nie ma jeszcze "prawdziwych nas".


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:51, 12 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:37, 12 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ciekawy jest ten koncept "bycia bardziej sobą". To znaczy, że teraz jeszcze człowiek nie jest sobą? Teraz człowiek jeszcze nie wie, że istnieje jakiś "poprawny on"? Ci, którzy są silnie uwikłani w złość, agresje, nienawiść, wrogość, to z pewnością nie wiedzą i w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że błądzą.
Człowiekowi trudno zorientować się, że "nie jest sobą", że teraz jeszcze jest mocno niewykształcony. Biblia głębiej zinterpretowana pozwala na uświadomienie sobie trochę tego, że "jesteśmy w drodze" do czegoś większego jeśli chodzi o "bycie sobą", ale nie każdy w Biblię wierzy.

Jan Ewangelista, w zapisie tłumaczenia Biblii Tysiąclecia, 3 napisał:
(1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.


Wiatr wieje, tam gdzie chce, ma nieokreślone źródło - czyli jest wolność.
Kto się narodził na nowo, ten narodził się jako wolna istota.
Bez narodzenia na nowo, jesteśmy tylko niewolnikami, tylko powtarzamy schematy, jakie były zapisane w genach, wplywach środowiska; ale nie ma jeszcze "prawdziwych nas".


Kilka zdań, a prawdziwa głęboka moc z nich płynie. :szacunek: :brawo:
Ale pytanie. Chciałbym pochylić się nad "schematami zapisanymi w naszych genach".
Chodzi tu o to, że są wrodzone predyspozycje i tendencje, które są zakodowane w naszym DNA. To znaczy, że wiele naszych zachowań, emocji i procesów myślowych ma podstawy biologiczne. Ale do tych zachowań, procesów należy też np. empatia, altruizm. To chyba jest coś dobrego. Czy pisząc o "narodzeniu na nowo", czyli uwolnieniu się od tych schematów zapisanych w genach to masz na myśli wszystko, co ma podłoże biologiczne?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:11, 12 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Chciałbym pochylić się nad "schematami zapisanymi w naszych genach".
Chodzi tu o to, że są wrodzone predyspozycje i tendencje, które są zakodowane w naszym DNA. To znaczy, że wiele naszych zachowań, emocji i procesów myślowych ma podstawy biologiczne. Ale do tych zachowań, procesów należy też np. empatia, altruizm. To chyba jest coś dobrego. Czy pisząc o "narodzeniu na nowo", czyli uwolnieniu się od tych schematów zapisanych w genach to masz na myśli wszystko, co ma podłoże biologiczne?

Przyznam, że unikam w podobnych kwestiach deklarowania swoich spostrzeżeń w trybie "wszystko". Z doświadczenia związanego ze śledzeniem doniesień naukowych na temat neuronauk, medycyny, biologii, fizyki wynika mi wniosek, iż wiele się na tej niwie dzieje. Zatem nie chcę zamykać sobie ścieżki rozważań jakimś uznaniem, że tu "wszystko" jest pewne w kwestii tego, gdzie zapisywane są schematy i reakcje ludzkie. Raczej jestem skłonny uważać, iż oprócz wpływów biologicznych, należy wziąć pod uwagę, MIESZAJĄCE SIĘ Z NIMI W BLIŻEJ NIEOKREŚLONY SPOSÓB:
- wpływy społeczne
- przypadek
- może nawet jakieś wpływy natury duchowej (chrześcijanin by tu wymienił z jednej strony kuszenia diabelskie, a z drugiej natchnienia Ducha Świętego, czy inne - np. od anioła stróża).
- może coś, o czym teraz nie myślę, albo czego nie odkryto...
To zresztą nie wydaje mi się ważne, w jakim stopniu wpływy biologiczne, czy jakiekolwiek inne zamykają pulę wpływów. Wpływy będą różne, będą się z sobą mieszały. Ważniejsze jest to, CO WOBEC TEGO CZYNI ŚWIADOMOŚĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:14, 12 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
To zresztą nie wydaje mi się ważne, w jakim stopniu wpływy biologiczne, czy jakiekolwiek inne zamykają pulę wpływów. Wpływy będą różne, będą się z sobą mieszały. Ważniejsze jest to, CO WOBEC TEGO CZYNI ŚWIADOMOŚĆ.


Ja o tym "narodzeniu na nowo" pomyślałem sobie, że człowiek ma zwlec z siebie to, co go dotychczas tworzyło, budowało, naznaczyło i musi powstać nowa jakość osoby i to na tym polega ów "narodzenie" (tak sobie o tym myślę, tak to sobie wyobrażam). No, ale jeśli człowiek ma zwlec z siebie tę starą, niedoskonałą naturę, w którą wpisują się jakieś schematy umieszczone w genach, a do nich jeśli należy empatia, altruizm to, co wtedy? Człowiek też ma się z tego "wyzwolić"? :think:
A może ktoś, kto działa popychany swoją biologią nawet jeśli obiawia się to w empatii to nie jest narodzony na nowo? Może chodzi w tym, aby dojrzeć do jakiejś głębszej świadomości tego, kim jestem, co mnie przepełnia i zastanowić się jak to wpisuje się w moje życie, plany, marzenia? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:41, 12 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
To zresztą nie wydaje mi się ważne, w jakim stopniu wpływy biologiczne, czy jakiekolwiek inne zamykają pulę wpływów. Wpływy będą różne, będą się z sobą mieszały. Ważniejsze jest to, CO WOBEC TEGO CZYNI ŚWIADOMOŚĆ.


Ja o tym "narodzeniu na nowo" pomyślałem sobie, że człowiek ma zwlec z siebie to, co go dotychczas tworzyło, budowało, naznaczyło i musi powstać nowa jakość osoby i to na tym polega ów "narodzenie" (tak sobie o tym myślę, tak to sobie wyobrażam). No, ale jeśli człowiek ma zwlec z siebie tę starą, niedoskonałą naturę, w którą wpisują się jakieś schematy umieszczone w genach, a do nich jeśli należy empatia, altruizm to, co wtedy? Człowiek też ma się z tego "wyzwolić"? :think:
A może ktoś, kto działa popychany swoją biologią nawet jeśli objawia się to w empatii to nie jest narodzony na nowo? Może chodzi w tym, aby dojrzeć do jakiejś głębszej świadomości tego, kim jestem, co mnie przepełnia i zastanowić się jak to wpisuje się w moje życie, plany, marzenia? :think:

Jedno tu chciałbym podkreślić: fundamentalnym błędem jest potraktowanie większości z tego, co stanowiło na początku naszą niedoskonałą osobowość, co budowało jakieś nasze (często ułomne) reakcje, jako po prostu zło!
Ten prawdziwy błąd jest bowiem czymś innym niż uznaniem jakiejś jednej cechy za po prostu ogólnie dobrą, a inną za z zasady złą. Nie! W pewnym sensie wszystko jest nam potrzebne! Zło jest nie w samej właściwości jako takiej, lecz w jej NIEPRAWIDŁOWYM SKONFIGUROWANIU w kontekście całości. Podobnie też nic nie jest ostatecznie tylko dobre, lecz dobre staje się, gdy używa go świadomy, udoskonalony umysł.
Empatia, choć ogólnie kojarzy nam się z dobrymi reakcjami i przyjaznymi osobowościami, jeśli nie będzie odpowiednio skonfigurowana, uświadomiona, przeżyta może zostać wykorzystana do bardzo złych rzeczy - np. do tego, aby uśmiechający się, wielce "potrzebujący pomocy" oszust dostał wszystkie kody do czyjegoś konta bankowego, co spowoduje wyczyszczenie oszczędności życia właściciela tego konta. Z drugiej strony mówi się, że na chirurgów najlepiej nadają się lekarze o osobowościach...
psychopatycznych, nieempatycznych. :shock: Dlaczego? - Bo właśnie tacy nie stresują się (empatia jest potężnym źródłem stresu) tak bardzo podczas swojej pracy, przez co zwyczajnie sprawniej ratują ludzkie życia. Tu nic nie jest do końca proste.
Gdy przyznawano nagrodę Nobla z medycyny dla twórcy lobotomii, wiele było przykładów na to, jak ta metoda "leczenia" pacjentów jest skuteczna - szczególnie wobec osób z nadmiarową agresją, którzy po lobotomii stawali się łagodniejsi, mniej destrukcyjni. Bo głębszego spojrzenia na stan osób po lobotomii wymagało zorientowanie się, że wraz z "usunięciem" po operacji tych "złych" skłonności, częstym efektem było uczynienie pacjenta bezwolnym, nieraz niezdolnym do samodzielnego życia. Bo w tych przypadkach lobotomia co prawda likwidowała złą sprawczość, ale poprzez... zlikwidowanie sprawczości w ogóle! :shock:
To jest właśnie to trudne - odzielenie dobra od zła, zadziałanie nie poprzez ograniczenie/unicestwienie jakiejś funkcji, atrybutu, który bywa często skojarzony ze złymi wyborami, choć ten sam atrybut jest ważny dla zachowań poprawnych, lecz takie "dogadanie się" ze swoją naturą, aby zachować ogólną formę danego atrybutu, co będzie pomocny w tych sytuacjach, gdy objawia się ona jako dobry, ale też przyblokować tę złą stronę medalu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:23, 13 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
W pewnym sensie wszystko jest nam potrzebne!


No ok, ale to w takim razie te schematy, które są zapisane w genach i wpływach środowiska to one bardziej nam przeszkadzają czy pomagają w naszym stawaniu się doskonałymi osobowościami?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:42, 13 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W pewnym sensie wszystko jest nam potrzebne!


No ok, ale to w takim razie te schematy, które są zapisane w genach i wpływach środowiska to one bardziej nam przeszkadzają czy pomagają w naszym stawaniu się doskonałymi osobowościami?

Trudno jednoznacznie powiedzieć. One są niezbędne, aby stawiały problem. Ale jednocześnie, jeśli osobowość im zbyt długo ulega, to stają się barierą dla rozwoju.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:50, 13 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Ciekawy jest ten koncept "bycia bardziej sobą". To znaczy, że teraz jeszcze człowiek nie jest sobą? Teraz człowiek jeszcze nie wie, że istnieje jakiś "poprawny on"? Ci, którzy są silnie uwikłani w złość, agresje, nienawiść, wrogość, to z pewnością nie wiedzą i w ogóle nie biorą pod uwagę tego, że błądzą.
Człowiekowi trudno zorientować się, że "nie jest sobą", że teraz jeszcze jest mocno niewykształcony. Biblia głębiej zinterpretowana pozwala na uświadomienie sobie trochę tego, że "jesteśmy w drodze" do czegoś większego jeśli chodzi o "bycie sobą", ale nie każdy w Biblię wierzy.

Jan Ewangelista, w zapisie tłumaczenia Biblii Tysiąclecia, 3 napisał:
(1) Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. (2) Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim. (3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.


Wiatr wieje, tam gdzie chce, ma nieokreślone źródło - czyli jest wolność.
Kto się narodził na nowo, ten narodził się jako wolna istota.
Bez narodzenia na nowo, jesteśmy tylko niewolnikami, tylko powtarzamy schematy, jakie były zapisane w genach, wplywach środowiska; ale nie ma jeszcze "prawdziwych nas".


Był już temat na twoim blogu nt. "narodzenia na nowo", a może kiedyś, jak będziesz miał wole i natchnienie to założysz temat o byciu niewolnikiem? Taki konkretny temat, gdzie można porozważać jak konkretnie te schematy się przejawiają? Co to znaczy, że człowiek działa wbrew nim? itd. Chyba, że gdzieś już taki temat jest to chętnie bym poczytał. Myślę, że ciekawym pomysłem byłoby rozwinąć temat o tym jak to się dzieje, że pozostajemy pod wpływem różnych wrodzonych schematów powtarzając je, nie mając pełnej świadomości i wolności wyboru. To jest ciekawe, ile jest w nas czystej biologii i wpływu środowiska, a ile świadomego wyboru i wolności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35751
Przeczytał: 66 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:19, 13 Lip 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Był już temat na twoim blogu nt. "narodzenia na nowo", a może kiedyś, jak będziesz miał wole i natchnienie to założysz temat o byciu niewolnikiem?

To może to:

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/wolnosc-kiedy-ja-zyskujemy-a-kiedy-tracimy,28009.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3172
Przeczytał: 79 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:19, 13 Lip 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Był już temat na twoim blogu nt. "narodzenia na nowo", a może kiedyś, jak będziesz miał wole i natchnienie to założysz temat o byciu niewolnikiem?

To może to:

http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/wolnosc-kiedy-ja-zyskujemy-a-kiedy-tracimy,28009.html


:szacunek:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin