Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Definiowanie siebie przez wroga
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:30, 12 Lip 2019    Temat postu: Definiowanie siebie przez wroga

Patrząc na wiele ostatnich dyskusji światopoglądowych, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jakby się one zapętlały. Powodem jest bardzo daleko posunięte skupienie się na atakowaniu strony przeciwnej.
Na początek można by tu podać sam ateizm, jako taki - zdefiniowany jest on przez zaprzeczenie teizmu, jest "a"teizm. To niejako wymusza spojrzenie, w którym ten pogląd bez teizmu nie istnieje, nie ma nic pozytywnego do zaoferowania.
Nie chcę jednak być stronniczy, więc spróbuję też wrzucić kamyczek do własnego ogródka. Np. obrona przed atakami ateizmu za pomocą bardzo daleko posuniętego sceptycyzmu. Oczywiście można powiedzieć, że wszystko jest niepewne, ale wtedy jednak i teizm robi się niepewny - na mocy własnych przekonań.

Problem jest bardzo ogólny, bo mamy dość ogólne filozoficzne (odrywam się tu mentalnie od sporów światopoglądowych) pytanie: jak stworzyć cokolwiek POZYTYWNIE?
W dyskursie intelektualnym szuka się weryfikacji, potwierdzeń w różnej postaci. Bez tych potwierdzeń, nie uznaje się poglądu. Ale każde potwierdzenie, z samej swojej istoty, jest ODPOWIEDZIĄ NA WĄTPLIWOŚĆ.
Zatem należy najpierw zwątpić, aby coś zweryfikować. Czy nie wpadamy w taką pułapkę, że próbując coś potwierdzić, rozpoczynamy pewien rodzaj GRY z własnym umysłem, stając raz po jednej, raz po drugiej stronie sporu, a na koniec czyniąc się sędzią?...
- Według mnie tak właśnie jest.
Mamy, niczym woźnica kierujący zaprzęgiem, dwa lejce - prawy i lewy. Możemy pociągnąć jeden, albo ten drugi, dzięki czemu zaprzęg skręci raz w prawo, raz w lewo. Mamy władzę. Ostatecznie to my rządzimy. Ale w takim razie, skoro tę władzę tak mocną mamy, to może zadrzyjmy zasłonę tę iluzji, że cokolwiek ustalamy! Może z góry załóżmy, że ARBITRALNIE osądzamy wszystko, zaś cała ta zabawa w roztrząsanie za i przeciw jest tylko zasłoną dymną, ponieważ w istocie i tak zrobimy, co zechcemy.

Dodam, że od dawna mam pewną życiową ambicję - nie dać się pokonać manipulacji. Ale przez manipulację rozumiem nie tylko wpływ na mnie ze strony innych osób, lecz także manipulację własnych instynktów, czy nawet paradygmatów rozumowania. Nie zamierzam więc się dać pochłonąć filozofii sporu. Uważam, ze powinienem przyznać (przynajmniej co jakiś czas) rację stronie przeciwnej. Nawet jeśli nie widzę ku temu powodów, to...
... dla samej "higieny intelektualnej". :rotfl:
Bo jak się będę tylko utwierdzał we własnych poglądach, to stanę się betonem, przestanę w istocie twierdzić być tym, który coś myśli, ustala, wybiera, a stanę sie tym, który został zdeterminowany w wyborach poprzez wybranie pierwotnego stanowiska.
Nie zamierzam też dać sie definiować jako zaprzeczający. Przyznaję rację przeciwnikowi - kiedy zechcę. Przyznaję tę rację chętnie (byle były podstawy). Wróg mnie nie definiuje. To ja się definiuję!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Pią 17:40, 12 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Patrząc na wiele ostatnich dyskusji światopoglądowych, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jakby się one zapętlały. Powodem jest bardzo daleko posunięte skupienie się na atakowaniu strony przeciwnej.
Na początek można by tu podać sam ateizm, jako taki - zdefiniowany jest on przez zaprzeczenie teizmu, jest "a"teizm. To niejako wymusza spojrzenie, w którym ten pogląd bez teizmu nie istnieje, nie ma nic pozytywnego do zaoferowania.
Nie chcę jednak być stronniczy, więc spróbuję też wrzucić kamyczek do własnego ogródka. Np. obrona przed atakami ateizmu za pomocą bardzo daleko posuniętego sceptycyzmu. Oczywiście można powiedzieć, że wszystko jest niepewne, ale wtedy jednak i teizm robi się niepewny - na mocy własnych przekonań.

To popatrz teraz na to:
- a-teizm nie jest zaprzeczeniem teizmu, lecz jego BRAKIEM
- ateizm jest pojęciem nieistniejącym bez teizmu, a nie czymś, do czego teizm jest potrzebny
- ateizm może jak najbardziej mieć WIĘCEJ do zaoferowania od teizmu, bo nie jest ograniczony jego (teizmu) obostrzeniami i ukierunkowanym myśleniem
- to teiści stosują sceptycyzm - jeszcze bardziej posunięty - by zrównać wiarę religijną z wiarą chodnikową. Toż wszystko jest niepewne, zatem w czym masz problem, ateisto?

Widzisz, jak pięknie atakujesz ateizm i jak w jeszcze większym stopniu czynisz to, co ateistom zarzucasz?
I tak nieźle, że sam siebie próbujesz oceniać.


Cytat:
Dodam, że od dawna mam pewną życiową ambicję - nie dać się pokonać manipulacji.

Najlepsze jest to, że się jej poddajesz i to w tak wysublimowany sposób, że widzisz to jako próbę manipulowania ciebie przez innych.
Wyciągasz nielogiczne albo po prostu kłamliwe wnioski z tego co czytasz i na podstawie tych wniosków czujesz się manipulowany. Ponad 90% mojej dyskusji z tobą to prostowanie tego, co sobie sam wymyśliłeś. Wszak umysł teisty kreatywny jest ...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:52, 12 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
- to teiści stosują sceptycyzm - jeszcze bardziej posunięty - by zrównać wiarę religijną z wiarą chodnikową. Toż wszystko jest niepewne, zatem w czym masz problem, ateisto?

Widzisz, jak pięknie atakujesz ateizm i jak w jeszcze większym stopniu czynisz to, co ateistom zarzucasz?
I tak nieźle, że sam siebie próbujesz oceniać.

Te konstrukcje z "a" na początku i sceptycyzmem właśnie wyrastają z negatywistycznego tła.
Zgadzam się, że jedną z obron teizmu może być sceptycyzm wobec ataków z pozycji scjentystycznych. Ja sam (tutaj różnię się od fedora) nie traktuję jednak scjentyzmu wrogo. Nawet do pewnego stopnia go...
lubię. Tak - lubię, bo pozwala mi on jawnie zdefiniować pewne skrajne skrzydło rozumowania, dając mentalny punkt podparcia, odniesienia się w argumentacji. Bez niego, trzeba by było samodzielnie wymyślać sposób, w jaki teizm mógłby być podważany.
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.
Ale trochę właśnie po to założyłem ten wątek, aby jednak poznęcać się nad samym negacjonizmem. Bo ten negacjonizm też jest jakoś tam skrajny, niezrównoważony, w jakimś sensie też NAIWNY.
Ateizm jest naiwny szczególnie właśnie wtedy, gdy próbuje się definiować przez zaprzeczenie, a nie tworzyć własne, startujące od zera uzasadnienia. Ale jak się już w nazwie, jak się już definicyjnie startuje od "a" do cudzego poglądu, to się ma automatycznie takie skrzywienie, że się jest niesamodzielnym. Niewielu chyba jest w stanie się przed tym obronić.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 22:09, 12 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Sob 9:47, 13 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
- to teiści stosują sceptycyzm - jeszcze bardziej posunięty - by zrównać wiarę religijną z wiarą chodnikową. Toż wszystko jest niepewne, zatem w czym masz problem, ateisto?

Widzisz, jak pięknie atakujesz ateizm i jak w jeszcze większym stopniu czynisz to, co ateistom zarzucasz?
I tak nieźle, że sam siebie próbujesz oceniać.

Te konstrukcje z "a" na początku i sceptycyzmem właśnie wyrastają z negatywistycznego tła.

Wtedy byłoby "anty-" a nie samo "a-".

Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Cytat:
Ateizm jest naiwny szczególnie właśnie wtedy, gdy próbuje się definiować przez zaprzeczenie, a nie tworzyć własne, startujące od zera uzasadnienia. Ale jak się już w nazwie, jak się już definicyjnie startuje od "a" do cudzego poglądu, to się ma automatycznie takie skrzywienie, że się jest niesamodzielnym. Niewielu chyba jest w stanie się przed tym obronić.

No i mamy kolejną rzecz, którą sobie wmówiłeś, a która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
A może kiedyś wymyślisz jakieś argumenty, które faktycznie się do ateizmu stosują, a nie do twojego naiwnego wyobrażenia o nim? Spróbuj choćby dla odmiany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:55, 13 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Gdyby jeszcze ten scjentyzm potrafił SAM SOBIE zdefiniować, zdiagnozować co to znaczy "działa" w tym kontekście, to pewnie nie byłoby sporu. Tymczasem właśnie tutaj jest źródło problemu - scjentyści uwazają "działa" jako coś samo w sobie, a teiści są w stanie zdobyć się na refleksję, że słowo "działa" w tym kontekście desygnat może mieć, choć go najczęściej nie ma, bo u scjentystów jest on tak rozmyty, niekonkretny, skonfliktowany wewnętrznie, że de facto komunikuje głównie chaos rozumowy.

Dla scjentystów owo "działa" w istocie znaczy "spełnia moją prywatną intuicję działania", a potem dany scjentysta upiera się, że owa jego prywatna intuicja jest obiektywną, obowiązującą cały wszechświat prawdą.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 16:56, 13 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:36, 13 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Gdyby jeszcze ten scjentyzm potrafił SAM SOBIE zdefiniować, zdiagnozować co to znaczy "działa" w tym kontekście, to pewnie nie byłoby sporu. Tymczasem właśnie tutaj jest źródło problemu - scjentyści uwazają "działa" jako coś samo w sobie, a teiści są w stanie zdobyć się na refleksję, że słowo "działa" w tym kontekście desygnat może mieć, choć go najczęściej nie ma, bo u scjentystów jest ona tak rozmyty, niekonkretny, skonfliktowany wewnętrznie, że de facto komunikuje głównie chaos rozumowy.


Z cyklu "refleksje teistow" - 2 przyklady koncowych punktow stanu ludzkiego - destruktywnego i budujacego/konstruktywnego ->


ks. Trytek destruktywnie o gejach i nawiazaniu do stosow i zyczenie "moze powrocimy do tych wspanialaych czasow"
https://youtu.be/fifFWKCRolU

diakon Marcin Gajda, lek. med. konstruktywnie o "Bez bolu nie ma rozwoju"
https://youtu.be/1O9OWBDu6YE

Bez wzgledu na swiatopoglad [ateista czy teista], czlowiek tworzy swoj swiat przez percepcje w oparciu o punkt odniesienia w podswiadomosci i tworzy siebie albo jako jednostka konstruktywna albo destruktywna i tak dokonuje relacji z otoczeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Nie 16:40, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Gdyby jeszcze ten scjentyzm potrafił SAM SOBIE zdefiniować, zdiagnozować co to znaczy "działa" w tym kontekście, to pewnie nie byłoby sporu.

Siedzisz przed monitorem, który jest efektem scjentyzmu, a nie modłów. Wymódl sobie monitor, który działa. Do tego komputer, elektrownię i internet. Wtedy pogadamy, co jest lepsze, bo póki co trudno porównywać coś do niczego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:45, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Gdyby jeszcze ten scjentyzm potrafił SAM SOBIE zdefiniować, zdiagnozować co to znaczy "działa" w tym kontekście, to pewnie nie byłoby sporu.

Siedzisz przed monitorem, który jest efektem scjentyzmu, a nie modłów. Wymódl sobie monitor, który działa. Do tego komputer, elektrownię i internet. Wtedy pogadamy, co jest lepsze, bo póki co trudno porównywać coś do niczego.

Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 17:51, 14 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:45, 14 Lip 2019    Temat postu:

Ta
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:47, 14 Lip 2019    Temat postu:

Ta nadbudowa to przekonania transhumanistyczne??
Ja NIE mam takich. Jimmi Jimmi je miał..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Nie 19:45, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.

Ale ten nadmiar dotyczy przynajmniej czegoś, co działa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:44, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.

Ale ten nadmiar dotyczy przynajmniej czegoś, co działa.

Marne pocieszenie.
Komory gazowe też działały.
Najgorsza niegodziwość i głupota "dotyczy" mnóstwa rzeczy, które są mądre i dobre. "Dotyczenie" jest żadnym argumentem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:05, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.

Ale ten nadmiar dotyczy przynajmniej czegoś, co działa.

Marne pocieszenie.
Komory gazowe też działały.
Wiesz dlaczego "dzialaly"? Bo ich architekci nie byli sobie w stanie empatycznie wyobrazic ogromnej tragedii ludzkosci, kiedy wdrozenie w uzywalnosc zaprojektowanych przez nich obiektow zaowocowalo masowa eksterminacja ludnosci, ktora nie pasowala wygladem do obrazu piekna jednego wynaturzonego czlowieka, ktory nie byl narodowosci niemieckiej lecz austriackiej ale "ziarno" jego szalenstwa padlo na urodzajan glebe zranionego kolektywnego ego niemieckiego.

MD napisał:
Najgorsza niegodziwość i głupota "dotyczy" mnóstwa rzeczy, które są mądre i dobre. "Dotyczenie" jest żadnym argumentem.
Ewidetnie wytwarzanie rzeczy materialnych z niska intencja krzywdy ludzkiej nie jest ani madre ani dobre.

Te oczywistosc wyjasni ci ponownie nasz Drogi Rev. Robin Meyers, Ph. D. Pastor Konkregacji Mayflower UCC w Oklahoma City, OK - czyli w sercu stanu "czerwonego" czyli konserwatywnego ->
TEDxOKC - Dr. Robin Meyers - "The Empathic Imagination: Escaping the Prison of Self"
https://youtu.be/eZ_ZjORYeeY

Rev. Robin Meyers, Ph. D. napisał:
Mamy ludzki dylemat. Duchowa mądrość wieków mówi nam, że prawdziwa wolność przychodzi po tym, jak zabiliśmy ego i uniknęliśmy więzienia jaźni - że odnajdujemy siebie przez utratę siebie - że szczęście jest produktem ubocznym błogiego zatracenia w znaczącej pracy i znaczących związkach. Nikt nie może zaprojektować własnego szczęścia. W chwili, gdy ktokolwiek pyta siebie: "Czy jestem szczęśliwy?, przestaje być szczęśliwym.
-> to, ze w "czystym" czy lekko zabrudzonym intelekcie nie znajdziesz znaczenia/sensu zycia [English = life with meaning] juz ci pisalam wielkrotnie i powtorze ponownie gdy zajdzie potrzeba, a ze bedzie to niebawem wiem intuicja czyli w USA szostym zmyslem, bo ty jakis odczuciowo "niekumaty" jestes :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:20, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Cytat:
Co nie zmienia postaci rzeczy, że ostatecznie scjentyzm (przynajmniej w tych typowych postaciach) okazuje się najczęściej poglądem naiwnym, wynikłym z braku refleksji nad źródłami stwierdzeń pozytywnych. Scjentyzm po prostu wprowadza postulaty, które są niespełnialne logicznie, maluje ateistyczny miraż, który rozumowo jest wadliwy przynajmniej w kilku kluczowych miejscach.

I ma jedną, cholernie wkurzającą wadę - DZIAŁA. A religie? Na razie 0 sukcesów. No ale przynajmniej nie są naiwne i w dodatku są w pełni logiczne - włącznie z arbitralnymi stwierdzeniami, że jest tak, jak głoszą. Że te głoszenia są sprzeczne ze sobą? A kogo to?

Gdyby jeszcze ten scjentyzm potrafił SAM SOBIE zdefiniować, zdiagnozować co to znaczy "działa" w tym kontekście, to pewnie nie byłoby sporu.

Siedzisz przed monitorem, który jest efektem scjentyzmu, a nie modłów. Wymódl sobie monitor, który działa. Do tego komputer, elektrownię i internet. Wtedy pogadamy, co jest lepsze, bo póki co trudno porównywać coś do niczego.
Lectio/modlitwa slowna powtarzana tego nie zdziala, bo to nie ta energia. Ale zakladajac hipotetycznie, ze mieszkasz w Polsce i chcesz zjesc w niedziele lody waniliowe, bo za nimi przepadasz, goraco jest jak w piecu hutniczym, i sklepy zamkniete, to jak w ciszy wewnetrznej (szeroki termin) bedziesz je z serca pragnal, to zjawisko naukowe znane jako entanglement ma szanse sie spelnic wprost proporcjonalnie ilu masz odczuwajacych i empatycznych czlonkow rodziny czy przyjaciol, ktory z otwartego seca beda w sercu "wiedziec" (szeroki termin), ze Irbisol wlasnie ma ochote na lody waniliowe, nie ma ich w lodowce, do Irbisola jest niedaleko i tak kochaja calym sercem Irbisola, ze te lody przyniosa.

Hargraves, 2016 napisał:
Immanent materialism offers a view of the subject who researches and the object researched as entangled in multiplicities of matter interconnecting, co-influencing, individuating and always becoming new. - Immanentny materializm oferuje pogląd podmiotu, który bada i przedmiot badany jako uwikłany w wielość materii łączącej się, współdziałającej, indywidualizującej i zawsze stającej się nową.


Jesli zerkniemy do tradycji Natywnych Amerykanow, to "modlitwa" o deszcz w trakcie suszy nie byla slowna, bo slowa pochlaniana energie bedac najpierw myslami. "Modlitwa" energetyczna przez grupowanie sie starszyzny plemiennej w jednym miejscu o wysokim polu elektromagnetycznym i przez koncentracje energii elektromagnetycznej ich cial w kolektywie powodowaly zaklocenia energii elektromagnetycznej srodowiska czego rezultatem byl w istocie deszcz, bo Matka Natura jest lustrem/sprzezeniem zwrotnym i dziala na zasadzie wykladniczego potegowania zwrotnego. To w jezyku polskim nazywa sie "jak Kuba Bogu, tak Bog Kubie." :)

Ale na zmaterielizowanie monitora bym takim dzialaniem nie liczyla podobnie jak skomponowanie i obrone dysertacji, bo to praca ciut ciut przybrudzonego umyslu przez dlugi okres czasu w srodowisku pokory i e-poklepaniu po pleckach przez empatyczna Przewodniczaca Komisji Dysertacyjnej aby udac sie jak wdziecznie u na mawiamy onward czyli humorystycznie i nie obrazajac niczyich uczuc religijnych "alleluja i do przodu" :wink:


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 22:38, 14 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:43, 14 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Dyskurs napisał:
Rev. Robin Meyers, Ph. D. napisał:
Mamy ludzki dylemat. Duchowa mądrość wieków mówi nam, że prawdziwa wolność przychodzi po tym, jak zabiliśmy ego i uniknęliśmy więzienia jaźni - że odnajdujemy siebie przez utratę siebie - że szczęście jest produktem ubocznym błogiego zatracenia w znaczącej pracy i znaczących związkach. Nikt nie może zaprojektować własnego szczęścia. W chwili, gdy ktokolwiek pyta siebie: "Czy jestem szczęśliwy?, przestaje być szczęśliwym.
-> to, ze w "czystym" czy lekko zabrudzonym intelekcie nie znajdziesz znaczenia/sensu zycia [English = life with meaning] juz ci pisalam wielkrotnie i powtorze ponownie gdy zajdzie potrzeba, a ze bedzie to niebawem wiem intuicja czyli w USA szostym zmyslem, bo ty jakis odczuciowo "niekumaty" jestes :wink:

Nie poznałaś czystego intelektu. Nawet nie wiesz czym jest, negujesz go, więc jak możesz pisać o czymś, czego dla Ciebie nie ma?... :shock:

W istocie intelekt jest po prostu "drugą stroną", albo prawą nogą pdpierającą względem lewej (którą można by okreslić "nogą uczuć i intuicji"). Kto ma jedną nogę wyraźnie krótszą, będzie - chodząc - kręcił się kółko. Zrównoważony umysł "przelewa" energię doznań niekonceptualnych w rozpoznanie, które nabiera kształtów i konkretów, tworząc połączenia z tym, co umysł zapamiętał, jak pojęcia, jako intelektualne abstrakcje już oderwane od samych doznań. To daje impuls do tworzenia wyobrażeń, szukania zależności, a w oparciu o nie wypracowywaniu decyzji do działania. Efektem owych decyzji będzie kolejny stan odczuć, pobranych z tego, co się zdarzyło w reakcji na działanie - jakiś sensoryczny i emocjonalny odbiór nowej sytuacji.
Jego znowu trzeba wrzucić w tryby rozpoznania - konfrontacji z tym, co umysł (intelekt) zna z poprzednich "obrotów" tej procedury, co stanowi jego bazę pojęciową, rozumową, pozwalając sie oderwać od bezkształtności czystego doznania. Potem znowu z tego wyłoni się kolejna decyzja.
A potem efektem tej decyzji będą następne doznania
z nich kolejne myśli, gromadzone i porządkowane rozumem - intelektem
z nich kolejne decyzje i doznania
itd.
Stan myśli intelektualny (w niespełnialnym ideale intelekt czysty) jest w opozycji do stanu emocjonalno - intuicyjnego. Jednak ta opozycja nie oznacza niszczenia, lecz coś odwrotnego - daje efekt symbiozy i budowania perspektywy mentalnej. Dzięki niej myślenie i sprawczość są w ogóle możliwe.

Umysły, które zaniedbały intelekt stają się niewolnikami swoich odczuć, nie potrafią ich zdiagnozować, bo nie mają ich do czego odnieść. Dla nich owe odczucia są, SĄ, trwają MOCNO JAKO JEDYNE, DOMINUJĄC WSZYSTKO.
Z drugiej strony umysły zaniedbujące odczucia i intuicję, nadając zbytnią rangę owemu "czystemu intelektowi" (termin odnoszący się do wyabstrahowanej tendencji, a nie rysujący dający się wyekstrahować konkretny stan, czy właściwość konkretnej osoby), są niczym osobnik z zespołem Aspergera - uwięzieni w schematach myślowych, nie diagnozujących ani tła tych schematów, ani samych siebie w tym kontekście.
Jakby nie patrzeć - skupienie zbytnie na którymś z owych aspektów (czystym intelekcie, czy nadmiernie eksploatowanej intuicji i samych odczuciach) prowadzi umysł do niewoli. Bo umysł ten zatraca perspektywę i "punkt podparcia", nie będąc w stanie odbić się od tego, co go więzi.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:32, 14 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:09, 15 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Rev. Robin Meyers, Ph. D. napisał:
Mamy ludzki dylemat. Duchowa mądrość wieków mówi nam, że prawdziwa wolność przychodzi po tym, jak zabiliśmy ego i uniknęliśmy więzienia jaźni - że odnajdujemy siebie przez utratę siebie - że szczęście jest produktem ubocznym błogiego zatracenia w znaczącej pracy i znaczących związkach. Nikt nie może zaprojektować własnego szczęścia. W chwili, gdy ktokolwiek pyta siebie: "Czy jestem szczęśliwy?, przestaje być szczęśliwym.
-> to, ze w "czystym" czy lekko zabrudzonym intelekcie nie znajdziesz znaczenia/sensu zycia [English = life with meaning] juz ci pisalam wielkrotnie i powtorze ponownie gdy zajdzie potrzeba, a ze bedzie to niebawem wiem intuicja czyli w USA szostym zmyslem, bo ty jakis odczuciowo "niekumaty" jestes :wink:
Nie poznałaś czystego intelektu. Nawet nie wiesz czym jest, negujesz go, więc jak możesz pisać o czymś, czego dla Ciebie nie ma?... :shock:
Cytat:
Be careful what you wish for.
:wink:

MD napisał:
W istocie intelekt jest po prostu "drugą stroną", albo prawą nogą pdpierającą względem lewej (którą można by okreslić "nogą uczuć i intuicji").
U nas intelekt to nadal funkcja mozgu wyzszego ale sluzy funkcji mozgu najwyzszego czyli intuicyjnego kiedy intelekt przez dokrwione platy czolowe pyta charakter moralny czy dana decyzja bedzie miec wartosc spolecznie dodana.

MD napisał:
Kto ma jedną nogę wyraźnie krótszą, będzie - chodząc - kręcił się kółko.
Tu Ameryki nie odkryles. Pokazalam w Internecie zdjecie swiecy (pozycja jogi). Poniewaz jest to pozycja w ktorej trzeba podeprzec dlonmi wieksza czesc ciala czyli uniesc prosto cialo od ramion pionowo w gore, to moze sie zdarzyc, ze po przystawieniu rak w roznych miejscach ciala stopy sie nie zejda w punkt. I zostalam przez czlonkow pewnej sekty okreslona jako "kuternoga". Percepcja kazdego czlowieka, jak mozesz nie pamietac, jest omylna bo subiektywna do "obrzydliwosci". To charakter moralny czlowieka sortuje artefakty percepcji i nadaje im znaczenie aby tworzyc wartosc dodana. Czlowiek ze zdewaluowanym charakterem moralnym jest spolecznie nieprzystosowany.

MD napisał:
Zrównoważony umysł "przelewa" energię doznań niekonceptualnych w rozpoznanie, które nabiera kształtów i konkretów, tworząc połączenia z tym, co umysł zapamiętał, jak pojęcia, jako intelektualne abstrakcje już oderwane od samych doznań. To daje impuls do tworzenia wyobrażeń, szukania zależności, a w oparciu o nie wypracowywaniu decyzji do działania. Efektem owych decyzji będzie kolejny stan odczuć, pobranych z tego, co się zdarzyło w reakcji na działanie - jakiś sensoryczny i emocjonalny odbiór nowej sytuacji.
Jego znowu trzeba wrzucić w tryby rozpoznania - konfrontacji z tym, co umysł (intelekt) zna z poprzednich "obrotów" tej procedury, co stanowi jego bazę pojęciową, rozumową, pozwalając sie oderwać od bezkształtności czystego doznania. Potem znowu z tego wyłoni się kolejna decyzja.
A potem efektem tej decyzji będą następne doznania
z nich kolejne myśli, gromadzone i porządkowane rozumem - intelektem
z nich kolejne decyzje i doznania
itd.
Po pierwsze i napisze duzymi literami, bo nie utralasz UMYSL TO NIE INTELEKT. Umysl to proces w swiadomym na pewnym adekwatnym poziomie swiadomosci ludzkiej czlowieku reakcji czlowieka na swoje srodowisko i jest nim wszystko z czym czlowiek sie swiadomie styka.

Intelekt to jedna z funkcji mozgu klasyfikowanego jako mozg wyzszy ale nie najwyzszy. Czlowiek arogancki moze miec ogromna wiedze, ale jesli nie wartosciuje jej artefaktow w swoich srodowiskach, jest jak wdziecznie mawiamy buffoon pelnym pychy i spolecznie nieprzystosowanym, bo jej/jego cecha glowna bedzie pogarda dla drugiego czlowieka.
Czlowiek naduzywajacy intelektu czyli myslacy zbyt duzo o rzeczach ewidentnie nie wymagajacych doglebnych analiz, modeli, etc. ktore sa w kontekscie tego czlowieka subiektywne i spolecznie nieuzyteczne, bo czlowiek nie jest robotem na algorytmach, czyni to kosztem zapasu dziennej energii zyciowej, ktory Matka Natura reguluje cyklami dobowymi. Czyni to ryzykujac przeciazenie funkcji intelektualnej, bo tej zadaniem jest rownowazenie emocji. To funkcja mozgu intelektualnego ma za zadanie rownowazyc neurony podniecenia jak glutamate z neuronami inhibicyjnymi jak glicyna. Jesli sie czlowiekowi mysli lub czlowiek zbyt wiele mysli o rzeczach spolecznie nieuzytecznych (jak subiektywne modele myslenia dla innych) to czyni to kosztem rownowagi neuronow. Nie jestem neuronaukowcem ale mozna poczytac literature naukowa gdzie ten "slaczek" wiedzie. Jak ktos jest ciekawy jaki stan fizjologiczny mozna sobe w ten sposob stworzyc to niekonczacy sie cykl "weryfikacji" kazdego bodzca na dopasowanie do modelu mentalnego w podswiadomosci. Kiedy taki czlowiek dodatkow wypiera emocje jako powodujace bol glowy (bo zapas energii od Matki Natury jest skonczony i dziennie ten sam), to moze podzielic los Jesse Livermore ktory "poruszal sie" w zyciu tylko w rejonie "czystego intelektu" kiedy codzinnie udawal sie o tej samej godzinie na gielde akcji i cale zycie koncentrowal na precyzji cyfr. Wychodzil z domu punktualnie o 8:07 rano, bo wszystkie swiatla na V alei zmienialy sie w zielone. Kiedy 29 pazdziernika 1929 roku akcje spadly na "leb na szyje", zona Jesse myslala ze wszystko stracil. Ale nie, ona matematycznie wszystko wykalkulowal i sie odpowiedznio zabezpieczyl. Oczywiscie mozna by "odtrabic" zwyciestwo tego "czystego intelektu" ale wprowadzenie regulacji SEC zawalilo matematyczny swiat "czystego intelektu" Jesse odsuwajacego emocje na drugi plan. Najpierw pojawila sie depresja z ktora nie byl w stanie sobie poradzic a w roku 1940 zastrzelil sie we wlasnej lazience. Nie wiadomo, czy z modelowa matematyczna dokladnoscia "czystego intelektu", bo nie zostawil na ten temat notki. Postaraj sie w zyciu nie podzielic takiego losu.

MD napisał:
Stan myśli intelektualny (w niespełnialnym ideale intelekt czysty) jest w opozycji do stanu emocjonalno - intuicyjnego. Jednak ta opozycja nie oznacza niszczenia, lecz coś odwrotnego - daje efekt symbiozy i budowania perspektywy mentalnej. Dzięki niej myślenie i sprawczość są w ogóle możliwe.
To w Michal Wonderland :) W neuronauce emocje i intelekt musza byc w symbiozie zeby nie popasc w sydnrom Jesse i ze soba nie skonczyc. W nauronauce, funkcja mozgu intuicyjnego czyli wartosciowanie/mozg najwyzszy zadnym "kulom sie nie klania". Albo czlowiek wartosciuje i nie musi pytac o trafnosc decyzji, ktore nie funkcjonuja w prozni, bo WIE (nie intelektem, czystym intelektem czy lekko przybrudzonym) lecz odczuciem wlasnej fizjologii czyli samopoczuciem/dobrostanem lub nie wartosciuje i bladzi w zyciu.

MD napisał:
Umysły, które zaniedbały intelekt stają się niewolnikami swoich odczuć, nie potrafią ich zdiagnozować, bo nie mają ich do czego odnieść. Dla nich owe odczucia są, SĄ, trwają MOCNO JAKO JEDYNE, DOMINUJĄC WSZYSTKO.
Owszem, ale pomyliles odczucia z emocjami. Naduzywanie emocji to istnienie na autopilocie zachowaczym z nerwicami, gdy emocje zarzadzaja czlowiekiem a nie odwrotnie. To zasadnicza pomylka i prosze przez szacunek dla siebie nie czyn sobie tego wiecej.

MD napisał:
Z drugiej strony umysły zaniedbujące odczucia i intuicję, nadając zbytnią rangę owemu "czystemu intelektowi" (termin odnoszący się do wyabstrahowanej tendencji, a nie rysujący dający się wyekstrahować konkretny stan, czy właściwość konkretnej osoby), są niczym osobnik z zespołem Aspergera - uwięzieni w schematach myślowych, nie diagnozujących ani tła tych schematów, ani samych siebie w tym kontekście.
Jakby nie patrzeć - skupienie zbytnie na którymś z owych aspektów (czystym intelekcie, czy nadmiernie eksploatowanej intuicji i samych odczuciach) prowadzi umysł do niewoli. Bo umysł ten zatraca perspektywę i "punkt podparcia", nie będąc w stanie odbić się od tego, co go więzi.
W kontrascie do twojej interpretacji, osoba wysoko funkcjonujaca z syndromem Aspergera ma problemy z radzeniem sobie z wymagajacymi emocjami i dlatego nie nadaje sie do ich rozwiazywania.

Architektury Matki Natury nieczym nie "przeskoczysz". Jak w Piramidzie Potrzeb Maslowa, czlowiek potrzebuje w pierwszym rzedzie czuc sie bezpiecznie, zeby mogl odczuwac i wspolczuc. Nastepnie inteligentnie zapytac siebie dlaczego czuje co czuje gdy wspolczuje a odpowiedz przyjdzie od Boga/najwyzszego instynktu samopoznania czyli funkcji mozgu intuicyjnego/najwyzszego w postaci postaw behawioranych spojnych z altruizmem, ktory inne i niealtruistyczne jednostki w tym samym srodowisku socjalnym moze "uwierac" szczegolnie w sytuacji gdy osoba altuistczna z majestatem calego ciala i ducha (szeroki termin) porusza sie w srodowisku.

Nie musze dodawac, ze w stanie zrowowazenia 4 funkcji mozgu ludzkiego proces umyslu czyli wymiany informacji czlowiek i jej/jego srodowiska odbywa sie najmniejszym kosztem energii zyciowej z najwyzsza wartoscia dodana dla srodowiska.

Rezultatami sa:
1. Zaufanie sobie.
2. Decyzje dodajace trwalej spolecznej wartosci,
3. Zaufanie wlsnym uczuciom ktore sa refleksja zrownowazonych emocji.
4. Superintuicja.
5. Konstruktywna wizja zycia w spolecznosci globalnej.
6. Godnosc.
7. Pierwszenstwo czynow w strone innych/ przewodnictwo uslug.
8. Usuwanie barier.

Jaki z tego moral?

Czlowiek ktory nie kwestionuje wlasnego sensu zycia lecz go zna/wie nie musi zadawac sobie pytan w jakim celu zyje. Nie sposob ja/jego zdeprawowac. Nie interesuje go stan materialny innych. Najwyzsza wartoscia jest kim czlowiek jest dla innych. Spelnia sie w pomocy innym do ostateniego tchnienia i nie jest to pomoc obnizajaca godnosc czlowieka czyli milosc agape/self sacrificing. Szanuje innych jako istoty wspolnego gatunku ale nie klania sie ego innych. Jest suwerenny emcjonalnie - nie rzadza nim emocje. Czuje sie wszedzie bezpieczny mimo zagrozen. Jest madry zyciowo a nie przemadzaly.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pon 2:51, 15 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Pon 8:07, 15 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.

Ale ten nadmiar dotyczy przynajmniej czegoś, co działa.

Marne pocieszenie.
Komory gazowe też działały.

Ciekawy byłem, jaki poziom dziecinności przekroczysz, byle tylko coś odpisać.
Tak czy owak - twoje "uzasadnienia" warte są tyle, co dowolna bzdura.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:49, 15 Lip 2019    Temat postu: Re: Definiowanie siebie przez wroga

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Przypisywanie scjentyzmowi, że to dzięki niemu powstał monitor jest nadużyciem. Do budowy monitora stosuje się technikę, prawa fizyki, ale NIE ICH IDEOLOGICZNĄ NADBUDOWĘ. Scjentyzm jest właśnie tą, ABSOLUTNIE NADMIAROWĄ, ideologiczną nadbudową nad tą wiedzą, jaka dała nam monitory, komputery, czy inne zdobycze cywilizacji.

Ale ten nadmiar dotyczy przynajmniej czegoś, co działa.

Marne pocieszenie.
Komory gazowe też działały.

Ciekawy byłem, jaki poziom dziecinności przekroczysz, byle tylko coś odpisać.
Tak czy owak - twoje "uzasadnienia" warte są tyle, co dowolna bzdura.

Możesz sobie je tak ocenić. W każdym razie "działają".
Morał: koncept "działania" w podstawowej postaci może wskazać COKOLWIEK. Jeśli zaś cokolwiek miałoby być jakimś argumentem, to wszystko da się uzasadnić. I tyle też jest wart Twój argument, że działanie monitora "dotyczy" scjentyzmu.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 11:01, 15 Lip 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Śro 17:33, 17 Lip 2019    Temat postu:

Twoje uzsadnienia działają- a jakże. W stosunku do dowolnej bzdury.
A monitor to w końcu naukowcy skonstruowali czy anioł dostarczył?


Ostatnio zmieniony przez Irbisol dnia Śro 17:34, 17 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:58, 17 Lip 2019    Temat postu:

Irbisol napisał:
Twoje uzsadnienia działają- a jakże. W stosunku do dowolnej bzdury.
A monitor to w końcu naukowcy skonstruowali czy anioł dostarczył?

Anioł nie dostarczył i wiatr też monitora nie przywiał.
Czy to znaczy, że wiatr nie istnieje. bo nie przywiewa nam monitorów?
Albo inny problem: projektanci monitora popijali kawę. Czy to znaczy, że monitory zawdzięczamy kawie?


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 22:03, 17 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:37, 18 Lip 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Twoje uzsadnienia działają- a jakże. W stosunku do dowolnej bzdury.
A monitor to w końcu naukowcy skonstruowali czy anioł dostarczył?

Anioł nie dostarczył i wiatr też monitora nie przywiał.
Czy to znaczy, że wiatr nie istnieje. bo nie przywiewa nam monitorów?
Albo inny problem: projektanci monitora popijali kawę. Czy to znaczy, że monitory zawdzięczamy kawie?


Wiatr jest tylko zjawiskiem atmosferycznym....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Czw 11:56, 18 Lip 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Twoje uzsadnienia działają- a jakże. W stosunku do dowolnej bzdury.
A monitor to w końcu naukowcy skonstruowali czy anioł dostarczył?

Anioł nie dostarczył i wiatr też monitora nie przywiał.
Czy to znaczy, że wiatr nie istnieje. bo nie przywiewa nam monitorów?

Piszemy teraz o sukcesach, a nie o istnieniu.
Religie istnieją. A teraz te ich sukcesy wylistuj.

Cytat:
Albo inny problem: projektanci monitora popijali kawę. Czy to znaczy, że monitory zawdzięczamy kawie?

Nie znaczy (w żadną stronę).
Dawaj te odkrycia religii, które zawstydziły psychologię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:32, 18 Lip 2019    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Twoje uzsadnienia działają- a jakże. W stosunku do dowolnej bzdury.
A monitor to w końcu naukowcy skonstruowali czy anioł dostarczył?

Anioł nie dostarczył i wiatr też monitora nie przywiał.
Czy to znaczy, że wiatr nie istnieje. bo nie przywiewa nam monitorów?

Piszemy teraz o sukcesach, a nie o istnieniu.
Religie istnieją. A teraz te ich sukcesy wylistuj.
..
Dawaj te odkrycia religii, które zawstydziły psychologię.

W jakim sensie chcesz te sukcesy?...
Co jest wg Ciebie "sukcesem" w kontekście religii?
Albo może ogólniej sukcesem w kontekście światopoglądu?...

To co mi na start przychodzi do głowy, to np. liczba wyznawców...
Chyba są pokaźne. Ale może o jakiś inny sukces Ci chodzi.
Dlatego warto byłoby na start jakoś uzgodnić pojęcia.

Spróbuj jakoś opisać tę intencję sukcesu w kontekście światopogladowym, bo temat wygląda mi na szeroki, więc chciałbym jakieś Twoje zdanie w tym względzie dostać na start.

Tak więc nie ruszymy dalej, dopóki nie wyjaśnisz mi: co w Twoim przekonaniu można uznać za "sukces" światopogladu?

Jest tu też pewien potencjalny problem...
Niestety, nawet jak tu wskażesz COKOLWIEK, to powstanie pytanie: SKĄD tę koncepcję sukcesu wziąłeś. Ktoś w pierwszym zrywie pomysłu, w tej sytuacji pewnie odpowiedziałby: ze swojego światopoglądu. Ale przecież to oznaczałoby, że światopogląd ocenia sam siebie, będąc sędzią we własnej sprawie.
Dlatego ja przyjmuję trochę inne podejście - dla mnie pytanie o "sukces światoglądu" nie ma sensu. Jeśli już coś EWENTUALNIE za ten sukces bym uznał, to to, że...
ja go przyjąłem, uznając za poprawny. I podobnie - w moim odczuciu - jest z sukcesem religii, dla mnie najważniejszym sukcesem danej religii, jest to, że BIORĄC POD UWAGĘ TĘ MNOGOŚĆ MOŻLIWYCH UWARUNKOWAŃ ostatecznie ją przyjąłem za swoją. Lepszego sukcesu (czyli lepiej przemawiającego do mnie) ja nie widzę. Ale może ty wskażesz...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:32, 18 Lip 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Pią 11:51, 19 Lip 2019    Temat postu:

No tak - disco polo jest lepsze od Mozarta, bo ma więcej słuchaczy...
Sukcesy - czyli co religia odkryła na własnym podwórku "człowieka". Szczycisz się tym cały czas, twierdzisz że lepsze ma te odkrycia niż psychologia, więc je WYMIEŃ. Niech się czymś religia różni od dowolnej bzdury.
Bo w udzielaniu od tematu nie ma tobie równych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:50, 19 Lip 2019    Temat postu:

Irbisol napisał:
No tak - disco polo jest lepsze od Mozarta, bo ma więcej słuchaczy...

Każde kryterium ma swoje dobre i złe strony. Ja nie absolutyzuję swojego. Moje wskazanie tego prostego kryterium było odpowiedzią na Twój koncept "sukcesu" w kontekście religii. To najprostsze co mi przyszło do głowy, choć może nie najlepsze.
Jak na razie tej swojej (Ty wpadłeś na pomysł użycia w tym kontekście słowa "sukces") koncepcji nie zdefiniowałeś.

Irbisol napisał:
Sukcesy - czyli co religia odkryła na własnym podwórku "człowieka". Szczycisz się tym cały czas, twierdzisz że lepsze ma te odkrycia niż psychologia, więc je WYMIEŃ. Niech się czymś religia różni od dowolnej bzdury.
Bo w udzielaniu od tematu nie ma tobie równych.

Niczym się nie szczycę. Piszę, że DLA MNIE religia była motorem wielu duchowych i psychologicznych odkryć. Psychologia też mi się przydała. Bo tu nie jest albo - albo.
Na wymienianie sukcesów... to jeszcze nie ten etap.
Definicja co jest sukcesem wynika bowiem właśnie z refleksji światopoglądowej. Ty na razie tej od tej refleksji się wymigujesz, bo skupiasz się na atakach i coraz to nowych żądaniach, co to ktoś od razu powinien Ci wykazać.
A ja Ci powiem, że w pewnym sensie masz rację - niewiele mogę Ci wykazać. Na to, o czym myślę, nie mamy wspólnych pojęć, nie mamy języka. Nie mam jak przedstawić Ci listy tego, co sam uważam za cenne w religii, bo właśnie to było owocem jakiejś głębszej refleksji, która nie polegała na prostym strzelaniu zarzutami i zadaniami w stylu "wymień mi coś tam więcej", a potem na grymaszeniu, że to nie o to chodziło, albo że to coś ma jakieś tam wady.
Każde wyjaśnienie będzie miało wady. Jak bardzo zechcesz, to je znajdziesz i będziesz tryumfował, jako ten "zasadnie" przeze mnie nieprzekonany.
Ja widzę w tej dyskusji ogromny chaos - wciąż używasz jakichś tam słów, które może i coś by miały znaczyć, ale wg mnie po prostu nie są poprawnie zdefiniowane, nie znaczą nic konkretnego. Ale jakąś swoją emocją możesz temu nadać wartość, możesz się przekonywać, że to właśnie musi być spełnione, aby można było religię uznać za coś zasadnego. Twój wybór.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin