Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego dobre rady nie działają?
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:20, 25 Kwi 2017    Temat postu: Dlaczego dobre rady nie działają?

Jednym z moich odkryć życiowych jest to, że zdecydowana większość dobrych rad, upomnień mądrali, moralizatorstwo maści wszelakiej warte są bardzo niewiele. One albo nie działają, albo - jeśli nawet ktoś się zaprze, aby wprowadzić je w życie - to zwykle zrobią więcej złego, niż dobrego.

Księgi religijne, mądrościowe, filmy Hollywoodu. cały internet pełne są światłych rad wszelakich. Psu na budę wartych. Nie myślę o tych praktycznych (np. jak odczyścić czajnik), które jeszcze czasem się do czegoś się nadadzą, ale tych napomnień w stylu:
idź za głosem serca
bądź uważny i rozważny
uwierz w siebie
kochaj swoją ojczyznę
myj rączki przed jedzeniem...

Ja się wygoogluje frazę myśli i aforyzmy, znajdziemy tam tysiące mądrości, które pięknie nieraz brzmią, wydają się być nawet rozsądne. Pewnie prawie każdy ma takich znajomych (chyba zdecydowana większość z nich to kobiety), którzy linkują w internecie do różnych górnolotnych, moralizatorskich tekstów, piosenek, prezentacji. Czasem nawet fajnie jest którąś z nich obejrzeć, ale nie oszukujemy się - w zdecydowanej większości pożytek dla nas, dla poprawy naszego życia, jest z nich żaden. Dlaczego tak jest?...
Dlaczego niemal każda, wydawałoby się słuszna, myśl nie powoduje w ludziach odzewu, który by rzeczywiście przekładał się na poprawę życia, związków z innymi ludźmi, zrozumienia siebie?...

Analiza tego problemu wydaje mi się ciekawa. Ale warto jest ją wykonać, bo wynika z tego inna cenna myśl. (też właściwie nie wiem na ile przydatna...
:think: :cry: :( )
Najprościej wziąć przykład pierwszy z brzegu - np. radę w rodzaju: bądź punktualny!
- No tak, powiemy. Pewnie i racja. Wiem, że powinienem być punktualny. Ale często to nie wychodzi. Dlaczego? Powodów jest wiele - coś się zdarza po drodze, mamy kłopoty z zaplanowaniem, zapominamy... Oczywiście moglibyśmy teraz "rzucić wszystko" i poświęcić wszelkie inne aspekty życia, aby stać się idealnie punktualnymi. Jak zawsze będziemy planowali nasze przyjście godzinę przed planowanym terminem, to wprowadzimy w życie nasz plan bycia punktualnymi. Godzinę wcześniej do pracy, godzinę na spotkanie. Ale budynek firmy może być zamknięty. Cóż, zawsze możemy sobie jakiś czas pospacerować przed nim. Stracony czas?... A ileż to czasu i tak ciągle stracimy?... (spytają nas retorycznie ci, co nam chcą wimprintować tę punktualność). Niby racja - tracimy ten czas. Ale czy z tego wynika, że mamy go tracić jeszcze więcej i to w tak głupi sposób? W końcu jak się czasem nawet spóźnimy, to ostatecznie nic tragicznego się nie stanie, a my mamy tylko jedno życie i głupotą byłoby poświęcać je w imię ortodoksyjnej punktualności.
Ten przykład jest o tyle użyteczny, że ukazuje dość typowy mechanizm nieskuteczności, wręcz toksyczności części dobrych rad - skupienie się na jakimś aspekcie, jak by był ważniejszy, niż wszystko inne w naszym życiu. Jak byśmy mieli poświęcać nań rzeczy dla nas cenne, bo... bo przecież dobrze by było, abyśmy byli...
- tu wybrać sobie można dowolną rzecz, czyli nie tylko punktualni, ale ładnie ubrani, wyperfumowani, uśmiechnięci, życzliwi, wypoczęci...
- zaraz, ale jak tu być wypoczętym, jak tak wiele rzeczy trzeba jeszcze wypełnić, aby być tym ideałem z kanonu dobrych rad - uprawiającym sport, czytającym książki, chodzącym do teatru (ja nie lubię, choć na pewno "powinienem"), na filmy, do filharmonii, zawsze zadbanym, samochód zawsze na przeglądzie, dzieci odpicowane, mieszkanie czyściutkie i pachnące... Uffff Doba ma 24 godziny...
Mamy też rady z gatunku moralizatorskiego - nie przeklinaj, nie pij, nie bądź nieostrożny i pochopny, pomagaj bliźnim w potrzebie, nie awanturuj się, ale też bądź sprawiedliwy, uczciwy... o jej. :cry:
Inną grupą światłych rad mamy od New Age-owców, buddystów, itp. czy nawet miłośników nowoczesnej psychologii - medytuj, ćwicz jogę, bądź pogodny życiowo, nie bierze do siebie porażek, myśl pozytywnie, kochaj siebie itp...
To wszystko zwykle nie działa! Po prostu nie działa! O kant tyłka potłuc takie mądrości!
Dlaczego?...

Ja mam jedną swoją odpowiedź. Jest ona nieco skomplikowana, więc muszę na niż zużyć parę zdań.
Podstawowym problemem z wprowadzeniem większości tych światłych rad w życie, jest to, że nasze życie - czyli emocje, wiedza, związki z ludźmi, a dalej względy praktyczne: czas, możliwości - to wszystko w naszym życiu jest PEWNĄ JEDNOŚCIĄ! Nie da się nakazać sobie wybiórczo np. wiary w siebie, gdy nie powiemyn (ściślej nie ZROZUMIEMY i nie ODCZUJEMY w głębi siebie) z czego owa wiara miałaby wynikać, jak się ją stosuje w naszej konkretnej sytuacji. Jeśli spotkała nas seria porażek, tkwimy w depresji, to doradzanie "teraz musisz uwierzyć w siebie" ma z grubsza tyle sensu co "teraz wzbijmy się w powietrze i pofruwajmy sobie nad tamtym laskiem". Wiara w siebie nie wynika z samego aktu woli, nie daje się wygenerować prostym nakazem, ale jest powiązana z tym wszystkim, co tworzy nasze życie. I rada, aby w siebie uwierzyć, jeśli wszystko, co rozumiemy i czujemy tej wierze się sprzeciwia - taka rada jest naprawdę niewiele warta.

Niestety. Większość górnolotnych rad, to takie komunały bez znaczenia, pseudoumoralniające gadulstwo. Może i ładnie to brzmi, ale tyle z tego wynika: ładnie brzmi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:02, 26 Kwi 2017    Temat postu:

Nikt mi nie radził, żebym cały Twój wpis uważnie przeczytała. Niczego nie radzę. Odpocznę teraz i do nauki wracam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZaKotem




Dołączył: 14 Lut 2017
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 7:19, 26 Kwi 2017    Temat postu:

Dobra rada nigdy nie działa w pojedynkę choćby z takiej racji, że nigdy nie wiemy, czy aby nie jest złą radą, podsuniętą nam przez złośliwość albo ignorancję. Jednak dobre rady (i złe również) skupione w wielką masę jak najbardziej działają, wytwarzając ciśnienie społeczne. Jeśli ZEWSZĄD słychać dobre rady, np. rozglądaj się, przechodząc przez ulicę, myj zęby, chodź do kościoła, nie bij żony zbyt mocno, jeśli nie zasługuje - no to większość jednak tym radom ulega. Rad i aforyzmów nie należy traktować jak lekarstwo, które przyjmujemy i ma nam od tego przejść schorzenie, ale raczej jak mikroelementy które pochłaniamy wciąż z powietrza i pokarmu i które odkładają się w organizmie, z czasem wywołując dobre albo złe skutki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:33, 26 Kwi 2017    Temat postu:

ZaKotem napisał:
Dobra rada nigdy nie działa w pojedynkę choćby z takiej racji, że nigdy nie wiemy, czy aby nie jest złą radą, podsuniętą nam przez złośliwość albo ignorancję.

Zgoda. Kolejny element składający się na to, że w zdecydowanej większości sytuacji, dobre rady nie działają. Nie wiemy najczęściej kluczowych rzeczy o tym, co nam radzą - zwykle porada jest zdawkowa, nie uwzględniająca wielu aspektów, więc może się w ogóle do nas nie odnosić. W naszym świecie z niemałą ilością oszołomów czerpiących satysfakcję z tego, że są tacy mądrzy, bo komuś doradzili, warto byłoby bardzo dokładnie ustalić w jakich warunkach owa rada działa, przypasować ją do tych naszych - bo może to jest zupełnie inny przypadek.

Weźmy sławetną radę "myśl pozytywnie". Niedawno czytałem artykuł o amerykańskim więźniu jednego z obozów gdzie napisano, że przetrwali w nim ci, co od początku nastawiali się na długą gehennę pobytu w tym obozie. Ci co myśleli pozytywnie, co oczekiwali, że sytuacja się szybko zmieni, załamywali się i umierali. Ale to tylko jeden z przypadków. W ogóle owa rada "myśl pozytywnie" wygląda na mocno bałamutną, bo człowiek działa sensownie oceniając rzeczywistość z grubsza adekwatnie do tego, jaka ona jest. Ktoś, kto dostrzega na siłę pozytywy tam, gdzie faktycznie trzeba się spiąć, ratować całą dostępną mocą, bo faktem jest, że pozytywów właściwie brak - taki ktoś nie zadziała stosownie do sytuacji, a potem z dużym prawdopodobieństwem upadnie, może zginie, zostanie zdominowany.
Ostatnio czytałem, że liczne badania naukowców powoli odczarowuję tę zasadę "myśl pozytywnie" - okazuje się, że w większości przypadków jest ona niewiele warta, nawet nie działając jakoś szczególnie dobrze na osoby w nią wierzące. Choć może nie jest tak całkiem nic nie warta - tzn. wg mnie stosuje się do sytuacji, gdy z grubsza mamy porównywalną liczbę rzeczy pozytywnych i negatywnych, nie ma wielkiego zagrożenia, ale ktoś - jakiś patologiczny pesymista - widzi tylko to, co złe, pogrążając się w depresji. Wtedy powiedzenie "myśl pozytywnie" ma sens o tyle, że sugeruje dostrzeganie tej zaniedbanej oceny.

Nie twierdzę więc nawet, że dobre rady w ogóle są zawsze i wszędzie bez sensu. Zwykle problem jest w tym, że choć w jakiejś części przypadków rada może i ma zastosowanie, ale my - adresaci całego doradzania - nie mamy żadnej gwarancji, iż jest to sytuacja taka jak nasza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:33, 27 Kwi 2017    Temat postu:

Dobra rada.. np. zaczynając od góry "bądź punktualny!" nie działa, kiedy udziela jej ktoś, kto sam się spóźnia. Jeżeli np. nauczyciel, który jest dla nas autorytetem w jakichś dziedzinach, którego darzymy sympatią, zaufaniem, podziwem, jest punktualny, to bez wypowiadania nawet słowami tej rady, świecąc jedynie własnym przykładem udziela uczniom nauki. I wtedy taka rada zwykle działa... lecz przecież może nie działać na wszystkich uczniów, niektórzy są pierwsi do przyjmowania złych wzorców, mają powierzchowny, a nawet lekceważący stosunek do nauczyciela, mimo jego starań ..i wobec takich ancymonków, jeżeli rada ma trafić należy przedsięwziąć nietypowe środki. Do tego już niektórzy nauczyciele nie są zdolni, bo to wymaga od nich zbyt wiele, a czasem i postąpienia wbrew własnym zasadom..wobec czego gra okazuje się być nie warta świeczki. Niektórym jednak się udaje bez ponoszenia własnych, większych strat.

Rady, które już przyjęliśmy, potrafią się tak mocno w nas zakorzenić, że czasem sobie myślimy, kiedy się zdarzy zrobić coś wbrew nim..a co by na to np. powedział ten, czy inny ktoś ..i trochę nam wstyd nawet, mimo, że np. ten ktoś nic o tym nie wie, nie widzi lub nawet dawno już nie żyje.

Podstawą do udzielania rad, jest zatem to, by w naturalny sposób zbudować autorytet, zainteresować, a nawet oczarować swoją osobą, być spójnym w słowie i w czynie... nie, że mówić co innego, a co innego czynić. Nie ganić od razu za nie stosowanie się do rady, nie patrzeć krzywym okiem i oceniać negatywnie z wyższością, ale cierpliwie i sukcesywnie robić swoje, czyli świecić przykładem, nie być też bezkrytycznym :nie: lecz krytykować umiejętnie, aby nie zburzyć zbudowanego własnego wizerunku, oraz jakiegoś rodzaju więzi opartej na zaufaniu i wzajemnym szacunku. W taki sposób przekazywane rady z własnego doświadczenia wiem, że działają najlepiej. To oczywiście w przypadku, kiedy udzielającemu rady zależy na drugiej stronie, gdy nie traktuje tego zdawkowo (jak wspomniał Michał) bo oprócz tego, że z powodu np.wykonywanego zawodu jest w tym miejscu, w którym jest lecz oprócz tego i z własnej chęci. Podobnie rzecz się ma w przypadku rodziców, rodziny w ogóle, czy przyjaciół.

Jest mnóstwo dobrych rad wrzuconych w eter, do książek, poradników, programów tv, ale nie będą one działać, jeśli nie zaistnieje to coś, co sprawi, że zechcemy je przyjąć do siebie, jedne przyjmujemy inne nie, dzieje się to na zasadzie podobnej do tej, w jaki sposób trafiają do nas reklamy, które się personalizuje pod nasze bieżące potrzeby, zainteresowania, aktualną historię wyszukiwań itd. jest jakaś potrzeba chwili, trafi nam się jakiś odpowiedni do niej cytat, jakaś myśl, porada i przyjmujemy ją do siebie po prostu.


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Czw 11:53, 27 Kwi 2017, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:49, 27 Kwi 2017    Temat postu:

JanelleL napisał:
Jest mnóstwo dobrych rad wrzuconych w eter, do książek, poradników, programów tv, ale nie będą one działać, jeśli nie zaistnieje to coś, co sprawi, że zechcemy je przyjąć do siebie, jedne przyjmujemy inne nie, dzieje się to na zasadzie podobnej do tej, w jaki sposób trafiają do nas reklamy, które się personalizuje pod nasze bieżące potrzeby, zainteresowania, aktualną historię wyszukiwań itd. jest jakaś potrzeba chwili, trafi nam się jakiś odpowiedni do niej cytat, jakaś myśl, porada i przyjmujemy ją do siebie po prostu.
Z tym, ze rada jest osobista I oparta na intencji, ktora osoba intiucyjna wyczuje. Wez siebie, dla przykladu, zapytalam Cie o opinie o bluzeczce I spodniach. Udzielilas mi rady opartej na dobrej intencji I ja Twoja intencje wyczulam. Podalas mi link do opisu kobiety filigranowej I jak powinna sie ubierac, zeby wygladac najkorzystniej. W tym samym czasie zaistnialy w moim zyciu warunki, gdzie nie musze tego wygladu konsultowac w domu, bo nie ma z kim. Wiec "gleba" porady opartej na dobrej intencji trafila na poddatny grunt. Przez szafe przelecialo tornado. A bluzeczke kupilam ze znizka 33% czyli za $84 a nie $119, bo sie nie spiesze I lubie zaoszczedzic mimo, Iz sprawiam sobie przyjemnosc. Dziekuje za porade :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:08, 27 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
JanelleL napisał:
Jest mnóstwo dobrych rad wrzuconych w eter, do książek, poradników, programów tv, ale nie będą one działać, jeśli nie zaistnieje to coś, co sprawi, że zechcemy je przyjąć do siebie, jedne przyjmujemy inne nie, dzieje się to na zasadzie podobnej do tej, w jaki sposób trafiają do nas reklamy, które się personalizuje pod nasze bieżące potrzeby, zainteresowania, aktualną historię wyszukiwań itd. jest jakaś potrzeba chwili, trafi nam się jakiś odpowiedni do niej cytat, jakaś myśl, porada i przyjmujemy ją do siebie po prostu.
Z tym, ze rada jest osobista I oparta na intencji, ktora osoba intiucyjna wyczuje. Wez siebie, dla przykladu, zapytalam Cie o opinie o bluzeczce I spodniach. Udzielilas mi rady opartej na dobrej intencji I ja Twoja intencje wyczulam. Podalas mi link do opisu kobiety filigranowej I jak powinna sie ubierac, zeby wygladac najkorzystniej. W tym samym czasie zaistnialy w moim zyciu warunki, gdzie nie musze tego wygladu konsultowac w domu, bo nie ma z kim. Wiec "gleba" porady opartej na dobrej intencji trafila na poddatny grunt. Przez szafe przelecialo tornado. A bluzeczke kupilam ze znizka 33% czyli za $84 a nie $119, bo sie nie spiesze I lubie zaoszczedzic mimo, Iz sprawiam sobie przyjemnosc. Dziekuje za porade :)


Dokładnie, temu jakby zbyt mało uwagi poświęciłam w poprzednim wpisie ..i może nie "gleba', a "ziarno" :wink: choć z siewcą się raczej nie utożsamiam, bo to zazwyczaj męskie zajęcie :shock: ;-P ..czyli, że może gleba-grunt tu całkiem dobrze pasuje.
Oczywiście bardzo mi miło z tego powodu :).... i w ramach rewanżu ;-P ja poproszę Dyskurs o jakąś radę ;-P...:think: może by Dyskurs mi doradziła jakiś dobry film na dzisiejszy wieczór - znów mi się nazbierało prania do ułożenia i to nużące strasznie, a tak,, zanim się skończy film, wszystko będzie zrobione :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:37, 27 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Tym razem, JanelleL, bede musiala wyjasnic, ze w kinematografii wogole jestem o jakies 4 lata do tylu. A w kinematografii polskiej tym bardziej. Jak juz pozdaje egzaminy 12 maja I obronie prace doktorska, to sobie nadrobie zaleglosci ostatnich 4 lat.

Gdybym miala comfort ogladania filmu I skladania prania, to wybralabym cos lekkiego jak naprzyklad The Proposal czyli "Oswiadczyny" z Sandra Bullock na kanale Hallmark na YT.

https://youtu.be/hfWGBQH_2xE


Nie szkodzi, że do tyłu, na pewno mniej do tyłu niż ja ... a i też nie gustuję w najnowszych produkcjach. Dzięki :* już włączam film i żelazko, więc chyba już do jutra :*

P.S.
..z uwagi, że to wersja bez tłumacza, wybralam cda - tytuł widnieje tam nieco inny - "Narzeczony mimo woli" .. ;-P


Ostatnio zmieniony przez JanelleL. dnia Czw 20:43, 27 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:46, 27 Kwi 2017    Temat postu:

Ciesze sie, JanelleL. Milego ogladania :)

Jako ciekawostka dodaje, ze sceny oceaniczne to wcale nie Sitka, Alaska tylko nasz najstarszy port w Gloucester, MA :)

https://youtu.be/lJhNgklnSJQ
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:09, 28 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Ciesze sie, JanelleL. Milego ogladania :)

Jako ciekawostka dodaje, ze sceny oceaniczne to wcale nie Sitka, Alaska tylko nasz najstarszy port w Gloucester, MA :)

https://youtu.be/lJhNgklnSJQ



I czasem dobre rady też działają :) film obejrzalam i dobrze się ubawiłam, pranie w połowie poskładane, dzisiaj kolej na resztę. Na Sandrę kiedyś miałam lekką alergię z powodu takiej nieco wymuszonej mimiki twarzy, podobnie działała na mnie nasza J. Brodzik...ale Sandra z wiekiem się wyrobiła i już nie drażni.. poza tym .... piękna kobieta i piękna sylwetka ;-P a wszelkie ciekawostki zawsze są mile widziane :* :serce:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:42, 28 Kwi 2017    Temat postu:

Ciesze sie. Lubie Joanne Brodzik rowniez. Znam ja najbardziej z serial o Rozlewisku. Filmu nie znalam. Natknelismy sie na niego z Mezem w trakcie Jego ostatniego pobytu w szpitalu w dziele Krwi I Szpiku. Nastepnie ogladalismy go ponownie w hospicjum, gdy Maz odchodzil tak jak zyl nie wierzac lecz wiedzac, ze tylko milosc podzielona do nieskonczonosci nic nie traci. Dlatego polecilam Ci ten film, bo ma dla mnie szczegolne znaczenie. Jesli chodzi o uwagi gdzie byl krecony, to kolezanki z pracy, ktorym opowiadalam jak ogladalismy film z Mezem dwukrotnie. I tak Meza zyczenie: "Kochajcie I cieszcie sie zyciem" zatacza kola w Rodzinie Ludzkiej z wartoscia dodana :)

Dk. Marcin Gajda, M. D. "Duchu Swiety Milosci Milosierna"
https://youtu.be/KpJUBmkxqCk


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 18:46, 28 Kwi 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:23, 29 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
"Kochajcie I cieszcie sie zyciem"


Gdyby ludzka psychika działała tak, że dawałoby się po prostu przekonaniem, wolą wprowadzić do swoich emocji na trwałe porady podobne do powyższej, to co byśmy mieli?...
- Gdyby to działało na poziomie małpoludów, to ludzkość dawno by wyginęła. Bo taki małpolud, w chwilach przykrych, np. gdyby sytuacja wymagała konieczności spięcia się wewnętrznego, zawalczenia, wykrzesania z siebie ostatku sił wbrew bólowi, przykrości psychicznej itp., po prostu by sobie "odpłynął" - powiedziałby sobie: teraz pokocham cały świat, ucieszę się moją sytuacją, z radosną twarzą usiądę i będę kontemplował. Bo przecież te przykrości są takie niemiłe, a ja mogę je uznać za nieważne. Więc je sobie za takie teraz uznam...
Nawet teraz, gdy nie mamy aż takich zagrożeń, jak to miały małpoludy, gdyby ludzie po prostu potrafili swoją psychikę koić, odsuwać problemy, dlatego że tak jest fajnie, że ktoś nas do tego przekonał, to też ludziska przestaliby chodzić do pracy, walczyć o swoje dzieci, "olaliby" zdrowie swoje i rodziny. Bo dużo fajniej jest usiąść w kucki (albo w pozycji lotosu) i sycić się swoim cudownym kochającym nastawieniem do świata, niż tłumaczyć rozwydrzonemu dzieciakowi, że źle robi, wstawać po nocy do płaczącego syna, czy potrzebującego pomocy męża, żony, ojca. A więc każdemu fajniej by się zrobiło, gdyby sobie ciężary życia z siebie zdjął. Ale wtedy w krótkim czasie ludzkość by się zbaniaczyła.

Ewolucja/biologia (może po prostu Boża mądrość) musiała przeciwdziałać takiej "mocy" umysłu dystansowania się od tego co trudne, problematyczne. Żaden gatunek żyjący w warunkach zagrożeń świata nie miałby szansy przetrwać, gdyby się uspokajał, uciszał i koił swoje nerwy, rozdrażnienie, frustrację na życzenie. Dlatego nasza biologia uniemożliwia nam władanie swoim niezadowoleniem (zazwyczaj, jeśli człowiek jest zdrowy psychicznie i mentalnie). A wszelkie rady, aby sobie po prostu - tak na życzenie - "robić psychicznie dobrze" z pominięciem usunięcia przyczyny naszego bółu, smutku, frustracji prowadzą do katastrofy psychiki. Z resztą nawet religia o tym mówi (Jezus powiada, aby "wziąć swój krzyż").
Te rady więc, zastosowane tak "same z siebie" - bez dodatkowych licznych zastrzeżeń - w większości są po prostu zgubne. Choć pewnie są wyjątki od tej zgubności - gdy zastosujemy je do jednostek jakoś zaburzonych i zastosujemy pod kontrolą, ewentualnie zastosujemy je "trochę", tzn. ze świadomoscią zagrożeń jakie niosą, w panowaniu nad swoja psychiką, w równowadze, tak, aby nie były one aplikowaniem sobie emocjonalnego "głupigo jasia", tylko świadomie używanym narzędziem psychiki.
Inne "zbawienne rady" mają w większości podobną skuteczność i poprawność. Choć za każdym razem opis, dlaczego ich po prostu zastosowanie bez głębokiego przemyślenia jak funkcjonują one w działaniu świadomości, jest jakoś inny. Z resztą dla każdej cudownej "dobrej rady" zwykle można znaleźć drugą - tak samo ładnie brzmiącą, ale o przeciwnym działaniu. Jeśliby jakoś stosować owe rady w takich - uzupełniających się kompleksach (minimum w parach) to może nawet nie byłyby one destrukcyjne.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:10, 30 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:17, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Mysle, ze nie znajac mojego Meza oceniasz milosc o ktora mu chodzilo jako ta z dziedziny handlu "cos za cos". Dzielilismy z Mezem system wartosci oparty na milosci moralnej, ktora jak matka przytula jednym ramieniem a drugim ustawia poprzeczke i pomaga przeskoczyc.

Przeslanie Meza jest afirmacja przede wszyskim dla nas, kiedy dowiadujac sie, ze choroba wrocila i nie da sie od niej uciec, Maz godnie przyjal swoje odejscie proszac Syna aby sie mna opiekowal. Nie przypuszczam, ze znalazloby sie wiele osob, ktore w takiej sytuacji zachowalyby sie z taka godnoscia. Milosc moralna to nie siedzenie w pozycji lotosu lecz funkcjonowanie w Rodzinie Ludzkiej z charakterem moralnym opartym na systemie wartosci, ktory nas zawsze zbawi, w kazdej sytuacji zyciowej. Radosc zycia jest bioproduktem takiego zycia. Jesli zajrzysz do tradycji tybetanskiej, znajdziesz mnichow walczacych o swoja suwwerennosc z Chinczykami ale starajacych sie pielegnowac do nich empatie. Zajrzysz do tradycji Amiszow i po strzelaninie w szkole w ktorej zginely ich dzieci znajdziesz ich w domu Starszego skupionych na modlitiwe o wybaczenie w sercu. Podobnie w katolicyzmie "kochaj blizniego jak siebie samego" ma ten sam wydzwiek i slowa mojej Promotorki sa atestem, ze w chrzescijanstwie jest tak samo:

"Thank you so much for taking the time to share your heart in such depth with me. I am amazed with God's graciousness to give K*** the opportunity to feast on melons and be surrounded with love in his final days on this earth. It reminds me of 'You prepare a table before me in the presence of my enemies. You anoint my head with oil. My cup overflows.' In this case, the 'enemy' would be the disease...he was at peace, feasting at the table with those he loves, even in the presence of his soon-coming passing.
And to see how his Heavenly Father told him when you were coming, spared you the memory of being there, gave him the opportunity to pass in such peace...it is so beautiful.

One thing I do want to encourage you with: The joy and relief knowing that your precious K*** is now released from pain and in the presence of God does not eliminate the reality that he has left behind a huge hole in your lives. It will be healthy and necessary to cry, when you feel the need. It is a gift from God to be able to do this. The fact that K*** was such a beautiful person, that you have such a precious love story, that you and your boys loved him and received his love so deeply - this grief and sorrow is an expression not of selfishness, but of gratitude. Even Jesus wept with the loss of his friend. I can appreciate your desire to promise K*** that you would rejoice with him. But I can promise you that where he is now, he would not want to hold you to a vow not to cry and grieve that he in his physical form on this earth has left you. You cannot heal without allowing yourself to grieve. Our precious Father will send His comforting Spirit walk you all through your healing, but He does this through a natural process that includes freedom to feel what you're feeling. Your boys need to be free to cry (and laugh) with you. I am praying that you will be released to pour out all you are experiencing as an honor to the beautiful man you love."


I to jest Michal przyklad, ze charakter moralny czlowieka jest ta dzwignia, ktora unosi ja/jego do najwyzszych instynktow. Kiedy wybaczamy sobie w sercu, nasze serce otwiera sie i poznajemy innych przez Chrystusa. A kto przekazal": "Nie mozna zrozumiec drugiego czlowieka bez Chrystusa"? Co nie znaczy, jak przekazuja teksty, ze Chrystus nie przewrocil lawek aby nie "kupczyc" w swiatyni. Chodzi o to aby wiedziec kiedy przewrocic lawki, ale wiedziec rowniez kiedy udac sie na pustynie aby dokonac samorefleksji ryzykujac "pokuse" aby w samotnosci litowac sie nad soba.

Jak poinformowal mnie dzisiaj polski sasiad, zareagowal spokojnie na ingerencje znajomej (taka lokalna Dulska i katolicka fundamentalistka), ktora przyszla do nich do domu i chciala dokuczyc jego zieciowi. Mnie by to do glowy nie przyszlo, bo facet nie ma polskich korzeni i nie wiadomo czy nie ma jakiegos rudego Irlandczyka przodka. Sasiad mial pokuse aby jej wykrzyczec i wyrzucic ja, ale wzial ja pod ramie, wyprowadzil pod bramke i poprosil, ze moze przyjsc jak sie uspokoi. Potem skomentowal, ze w momencie kiedy ogarniala go zlosc pomyslal o moim Mezu i sie natychmiast uspokoil. W czwartek wieczorem zdobylam sie na odwage i odwiedzilam Dzial Krwi i Szpiku. Pielegniarki powiedzialy mi, ze w pokoju w ktorym byl moj Maz wlaczal sie spontanicznie odswizacz do rak. Zawolaly mechanika aby wymienil, ale nowy robi to samo. Oczywiscie usmialam sie do lez, ale pielegniarki powiedzialy, ze moj Maz to byl swiety czlowiek, ze jeszcze tak godnego i milosiernego czlowieka nie spotkaly, Wiec po co mialam im mowic, ze nie wierze w duchy skoro spontanicznie dzialajacy odswiezacz do rak powoduje, ze chca byc jeszcze lepsze dla pacjentow, ich rodzin, a moim zdaniem sa fenomenalne.

Mysle, ze dla osob ktore znaly Meza Jego przeslanie jest aby pracowac nad soba i nie bac sie radosci zycia mimo wyzwan, ktorych nie brak na codzien, czyli godnie niesc "krzyz" codziennosci z radoscia w otwartym sercu.

Mysle, ze wyjasnienie pomiedzy cierpieniem neurotycznym a cierpieniem rozwojowym pomoze Ci zrozumiec, czym jest milosc moralna - czyli uzywaniem wlasnej woli abysmy, jak zakwas - ktory kobieta schowala do 3 miarek - rosli/ewoluowali sie :)

Dk. Marcin M. D. i Monika Gajda "Rozwoj - Jak wspolpracowac z laska":
https://youtu.be/4GiVrSTtTuk

Dla przypomnienia: "Gdybym mowil jezykami ludzi i aniolow a milosci bym nie mial, stalbym sie jak miedz brzeczaca ..." (Pierwszy List do Koryntian)

Piotr Rubik "Milosc jest wierna wyborowi"
https://youtu.be/9sgFC-YFYoY

Piotr Rubik "Straznik Raju"
https://youtu.be/By-dJBiAQ7g

Wytlumacz mi prosze ten fenomen. Jak Piotr Rubik pprzejezdza na koncerty do Stanow, to Amerykanie "wala" drzwiami i oknami, mimo, iz musza czytac tlumaczenia tekstow na angielski a w Polsce Sluchac Piotra Rubika to "obciach"?


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 2:07, 30 Kwi 2017, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:07, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Mysle, ze nie znajac mojego Meza oceniasz milosc o ktora mu chodzilo jako ta z dziedziny handlu "cos za cos". Dzielilismy z Mezem system wartosci oparty na milosci moralnej, ktora jak matka przytula jednym ramieniem a drugim ustawia poprzeczke i pomaga przeskoczyc.

Na temat Męża się nie wypowiadam. Nie mam nic do niego, nie znam Go, pewnie jest miłym gościem. Wierzę też, że to ktoś rozsądny i wartościowy.

Tutaj sobie tylko dyskutuję o samym aspekcie rad wszelakich. Twoją wypowiedź w kontekście męża użyłem tylko jako pretekst pokazania, że różne - fajnie brzmiące - rady w istocie same z siebie nic nie pomagają w życiu. Natomiast, jeśli wspomniany Mąż sam jest doświadczonym, rozsądnym człowiekiem, to będzie umiał swoje emocje, swoje życie opanować do poziomu umiejętności władania nad depresją, złymi myślami itp. Ale według mnie zrobi to nie dlatego, że usłyszał jakąś światłą radę w rodzaju "nie przejmuj się kłopotami", ale dlatego, że po prostu już niejako mentalnie ZAWŁADNĄŁ SWOJĄ EMOCJONALNĄ SŁABOŚCIĄ, OPANOWAŁ W JAKIMS STOPNIU NEGATYWNE ASPEKTY ŻYCIA. Po prostu on do sensownego zawładnięcia swoim życiem musi MIEĆ MOC, a nie być posłusznym jakiemuś jednostkowemu hasłu, zawołaniu, aby to albo tamto.

Dyskurs napisał:
Piotr Rubik "Milosc jest wierna wyborowi"
https://youtu.be/9sgFC-YFYoY

Piotr Rubik "Straznik Raju"
https://youtu.be/By-dJBiAQ7g

Wytlumacz mi prosze ten fenomen. Jak Piotr Rubik pprzejezdza na koncerty do Stanow, to Amerykanie "wala" drzwiami i oknami, mimo, iz musza czytac tlumaczenia tekstow na angielski a w Polsce Sluchac Piotra Rubika to "obciach"?

Mnie akurat Rubik nudzi. Jego twórczość dla mnie jest wciąż taka sama. Ma tę zaletę, że łatwo jest rozpoznać jego kompozycje, nawet jak się wcześniej jej nie znało. Ma ten swój, nieco pompatyczny, styl ma parę motywów, które stosuje na zmianę, ale na dłuższą metę dla mnie jest niestrawny. Może inni w Polsce też go podobnie odbierają.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 11:14, 30 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:36, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Michal, czy czytasz ze zrozumieniem tekstu? Moj Maz nie zyje. Ty piszesz esej i spekulujesz co bedzie robil. Dziwne. Dobrze sie czujesz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:46, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Michal, czy czytasz ze zrozumieniem tekstu? Moj Maz nie zyje. Ty piszesz esej i spekulujesz co bedzie robil. Dziwne. Dobrze sie czujesz?

Sorry, jakoś nie dotarło to do mnie. Cały czas odbierałem ten tekst, jak o osobie żyjącej, tylko chorej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:09, 30 Kwi 2017    Temat postu:

OK. Na wlasnym przykladzie i przykladzie osob, ktore w podrozy przez ostra bialaczke szpikowa towarzyszyly Mu potwierdzam, ze osoby, ktore odeszly a zyly na poziomie wysokich energii maja na nas zbawienny wplyw. Doswiadczylam tego po odejsciu Taty. Mialam 30 lat i moje zycie zmienilo sie bezpowrotnie. To dzieki Tacie we snie usmiechajacego sie i trzymajacego czerwona roze (jedyny sen w zyciu, ktory pamietam) zostalam zainspirowana do spotkania Meza. On usunal w mieszkaniu w Katowicach obrazki samotnych osob a powiesil duze fotografie z Londynu. Po spotkaniu, zareczylismy sie w Londynie. Nasz Syn, gdyby urodzil sie w terminie, byloby to w urodziny Taty. Jest fizycznym, psychicznym, emocjonalnym, i duchowym odbiciem Taty tylko patrzy na mnie oczami koloru mojej Mamy i zmarlego Tescia, ktorego kocham jak Tate. Gdyby Maz odszedl po 1-2 dniach jak przewidywal doktor, zmarlby w urodziny Taty. Milosc moralna nie ma ograniczen miejsca i czasu. Zbyt duzo mam przykladow aby w to intelektem watpic. Ja wiem to cala soba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:34, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
OK. Na wlasnym przykladzie i przykladzie osob...

Zbyt duzo mam przykladow aby w to intelektem watpic. Ja wiem to cala soba.

Nie polemizuję z Twoimi przykładami. Z drugiej strony nie bardzo wiem, co one miałyby ukazywać w kontekście tematyki wątku. Rozumiem, że tak po prostu chciałaś podzielić się wspomnieniami.

Poruszyłaś już dwa razy sprawę układu uczucia vs intelekt. Chyba upierasz się tu przy jakimś antagonizmie. W moim rozumieniu rzeczy antagonizm występuje jedynie przy niewłaściwej "konfiguracji" uczuć z intelektem. Bo przy konfiguracji właściwej mamy efekt synergii.

Czym są w swojej istocie uczucia?
- To aspekt świadomości ZASTANY I NIEKONTROLOWANY, to coś, co na nas przychodzi, a na co (prawie) nie mamy wpływu. Uczucia pozbawione dodatkowej "odskoczni", przeciwwagi pochłaniają bez reszty - jeśli w szczęście, to dobrze, jeśli w depresję i upadek, to nie ma jak temu przeciwdziałać. Gdy jesteśmy w depresji, to ta depresja "jest nami", uczucie wypełnia świadomość. Jeśli się mamy na czym dodatkowo oprzeć, jeśli nie wybudujemy w sobie dodatkowych punktów odniesienia, na tyle silnych, aby je przeciwstawić bieżącej rozpaczy, to człowiek często kończy próbą samobójczą.

Intelekt z drugiej strony jest tym, co potrafimy kontrolować.
Intelekt buduje przestrzeń odniesień, w której możemy "poustawiać sobie" nasze pojęcia (także i wspomnienia uczuć), analizować je, oceniać pod kątami różnymi - użyteczności, dobra, przyjemności, wartości wyższych. Intelekt jest tym najbardziej kreatywnym aspektem świadomości - on bierze stare zastane sytuacje, stany, wyszukuje w nich zależności, próbując jakichś nowych tendencji - przedłuża indukcyjnie rozumowanie w jakąś stronę, analizuje niespójności, błędy, buduje cele, które będą później kanwą naszych działań. Intelekt nie musi zawsze wątpić! W swoim poście traktujesz intelekt jako coś, co niejako "służy do wątpienia". Oczywiście masz w tym część racji - intelekt podważa to co zastane. Ale podważa ROBOCZO. Ostateczna konkluzja nie musi być zwątpieniem, zaprzeczeniem, a może być wręcz potwierdzeniem.

Gdzieś, niejako w środku "trójkąta" w tej przestrzeni odniesień jest aspekt wiary. Choć nie myślę tu o wierze religijnej (ta też się tu zawrze, ale jako jedno z wielu). Właściwie to nie o ścisłą wiarę mi chodzi co o WIARĘ PLUS WBUDOWANE TRWAŁE ODRUCHY, PAMIĘĆ. Ten aspekt jest wszystkim tym, co jakoś chwytamy rozumowo i uczuciowo, ale co po pierwsze JEST W NAS, czyli jest przez nas wybudowane (nie zawsze, ale może takie być), jest dość pierwotne (nie ma wyraźnie objawiającej się struktury), całościowe, ale w nas zapadło. To jest więc z jednej strony coś, w co szczerze, pełnią zaangażowania umysłu, uwierzyliśmy, jesteśmy przekonani, że tak właśnie jest, ale też może to być coś co pełni identyczną rolę - trwałego zapisania w świadomości (jak i podświadomości!) naszego stanowiska, przekonania, filtru poznawczego. Tak więc w tym aspekcie WIARY - ODRUCHÓW mamy po prostu "szkielet", fundament dla umysłu.

Model w działaniu
Ten prosty model spróbuję opisać w działaniu. Oto przychodzi do nas jakieś wrażenie - odczucie. Mamy do wyboru: poddać się mu, może odrzucić, może szukać czegoś nowego. Aby podjąć decyzję sięgamy do tego co w nas trwałe - właśnie wiary, odruchów, aspektów zapamiętanych jako jakiś wzorzec i używając intelektu, DOPASOWUJEMY DO BIEŻĄCEGO WRAŻENIA. Z tego powinna wytworzyć się konkluzja - np. "chcę pójść w tym kierunku", ale też "chcę to odrzucić, to jest dla mnie niedobre" itp.
Ludzie o słabym intelekcie, z małą ilością doświadczeń, wybudowanych prawidłowo odruchów i wiar w to, co jest jakąś normą życia i świata (np. małe dzieci) są miotane emocjami, odczuciami, nad którymi nie mają jak zapanować - jeśli chcą, to chcą tego i już, nie patrzą, że za chwile z realizacji zachcianki wynikną jakieś negatywne konsekwencje. Ale są i niedojrzali (czy jakoś zaburzeni) dorośli - miotani impulsami, instynktami, strachem, pożądaniem czegoś ponad rozsądek - oni też nie mają wybudowanego w sobie aparatu refleksji, oceny, rozpoznawania rzeczy w jakimś oderwaniu od tego co bieżące, od uczucia, które właśnie się zdarza.

Poprawny intelekt chroni człowieka przed upadkiem z powodu zbyt silnej dominacji jakiegoś uczucia (np. porywczości, a potem wplątania się w awanturę, w której można stracić życie, albo z braku opamiętania komuś je zabrać i trafić na wiele lat do więzienia), pokazuje umysłowi: "to co teraz tak cię przepełnia nie jest wszystkim, uchwyć się tych innych aspektów, które choć teraz uczucia je ignorują, to w skryciu dalej są i są ważne!" I dojrzały umysł daje temu intelektowi (wspomaganemu doświadczeniem, bazą uświadomionych "wiar", będących sformułowaniem sobie jakiejś skończonej bazy koncepcji w pojęcie - wzorzec, i wytworzonych odruchów) zawsze część uwagi/moc/czasu procesora zabierając je samemu uczuciu, które może sprowadzać na dno, w destrukcję.
Odpowiednio dojrzały, właściwie "skonfigurowany" umysł potrafi też pogodzić konflikty naszych uczuć. Bo chcemy często niespójnie - chcemy aby nas kochano, ale czujemy, że nie ma sensu kogoś zmuszać do tej miłości, bo wymuszona miłość będzie fałszywa. Chcemy mieć więcej pieniędzy, sukcesów, ale też w środku (może nie wszyscy, ale Ci z głębszą refleksją) czujemy, iż zawierzenie absolutne swojego jestestwa, oceny siebie pieniądzom i sukcesom jest jakąś formą poniżenia się, jest oddaniem kapryśnemu światu władzy nad tym co najcenniejsze - my sami. Dlatego dojrzały umysł tej władzy (światu nad sobą) całkiem nigdy nie odda. Uczucia przychodzą, ABY BYĆ I WŁADAĆ. Ale uczucia są kapryśne i bywają destrukcyjne, więc choć dobrze że są, a nawet dobrze że nie dają się całkiem opanować, że mają swoją autonomię, to jednak my mamy prawo (nie wiem, czy nie bardziej OBOWIĄZEK) zapanować, choć w części nad nimi, dojść z nimi do ładu, nie pozwolić na skonfliktowanie się. Bo te konflikty idiotycznych, zbyt destrukcyjnych uczuć mogą nas wręcz unicestwić. I intelekt (może ogólniej ROZUM) powinien nas przed taką ewentualnością obronić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:06, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
... "konfiguracji" uczuć z intelektem ...
Interesująca perspektywa. Z ukłonem dla neuronauki omówię w skrócie metabolizę doświadczania czyli uważność na subtelne wskazówki naszych wyższych instynktów ponad mentacją/intelektem. Egzystencja to nie tylko odczuwanie ale metaboliza swojego życia w pojęciu neuronauki.

Oto jak egoistyczne twarze intelektu wciskają się przez szczelinki naszej lustrzanej komnaty oczekiwań (metafora):

Odmowa: „nie będę tego odczuwać”
Represja: „zmiotę to pod dywan życia”
Cenzura: „skoncentruję się na przyjemnościach”
Wina i wstyd: „to boli, odsunę więc”
Bycie ofiarą: „Jestem zły i mi się należy”

Wszyscy znamy te mechanizmy obronne ego/intelektu stworzone w dziecinstwie i wszysccy wiemy ile osób na świecie z powodu nadmiernej mentacji z samym sobą potrzebuje pomocy terapeutycznej. Egzystencja w fałszu ego (< 200 LoC) to jak chińska tortura wodą - koroduje po kropli. Na tym forum jest wystarczająco przykładów moralizatorów kultu Jerzego Urbana, ulazeżnionych od melodramatów, ofiar zmęczonych nadnerczy i "zdeptanych" systemów nerwowych sympatycznego i parasympatycznego.

Cytat:
Czym są w swojej istocie uczucia?
- To aspekt świadomości ZASTANY I NIEKONTROLOWANY, to coś, co na nas przychodzi, a na co (prawie) nie mamy wpływu.
Z tym wplywem to owszem ale li tylko na poziomie świadomości < 200 LoC (fałsz ego)

Cytat:
Intelekt z drugiej strony jest tym, co potrafimy kontrolować.
Intelekt buduje przestrzeń odniesień, w której możemy "poustawiać sobie" nasze pojęcia (także i wspomnienia uczuć), analizować je, oceniać pod kątami różnymi - użyteczności, dobra, przyjemności, wartości wyższych.
Yep, to fenomen takiego intelektualnego ekonoma swojego kieratu myśli. Dlatego Einstein (495 LoC) nie był pewny czy nie patrząc na księżyc, księżyc nadal jest gdzie jest poprostu.

Nie wierz mi lecz wiedz, że intelekt nie jest domeną wartości wyższych z prostego powodu, który wyjaśnia neuronauka - jest domena naszych doświadczeń dobrych i złych - sam w sobie nie jest „dzwignią” do instynktów wyższych. Nie ma wiele wspólnego z kreatywnościa - jest w służbie kreatywności jako narzędzie ale musi istnieć inspiracja, bo bez niej nie ma tworzenia. Inspiracja nie jest domeną intelektu z prostego powodu - mózg jest w służbie serca a nie odwrotnie. Neuronaukowiec wyjaśni Ci diametralną różnicę w poziomie różnic elekto-magnetycznych tych 2 organów a Natura przypomni Ci, który ogran w ludzkim zarodku rozwija się pierwszy i któru pierwszy umiera a bez którego funkcja mózgu jest wegetatywna.

Z tych meander intelektu wyzwoli Cię tradycja wedyjska:
Tattva: aspekty doświadzania odczuwanie jakościowo
Rasa: Smak doświadczania
Bhatva: Nasze samopoczucie i samopoczucie naszego środowiska w trakcie naszego doświadczania jako fenomen interaktywny i intraaktywny

Siedzę przy biurku, słucham Bartosza Chajdeckiego „Getto”. Przenoszę się do Getta Warszawskiego, odczuwam tragizm osób tam mieszkających (aspekty). Smak tego życia to już znacznie subtelniejsze odczucie - tragizm, empatia, żałoba. Moje samopoczucie jest li tylko moje i maluje je „pędzel” aspektów i smaku, które moja wyobraźnia narzuciła na płótno mojego doświadczenia (metafora).

Bartosz Chajdeki „Getto”
https://youtu.be/kq8q6PoeeGU

Wysłucham raz i wystarczy, bo jestem kustoszem mojego samopoczucia, ktore jest subtelnym ja. Nieprzerobiony materiał intelektualny z mojej podświadomości utrwalony przez lekcje historii w Polsce, wywiady z Dziadziem i innymi osobami, i filmy stworzy obraz mentalny i nastrój unikalny tyko dlla mnie - nastrój o którym mówi Hans Zimmer komponując muzykę do obrazów przed sobą ale nie wiedząc o czym jest cały film. To ja determinuję na poziomie mojej fizjologii komórkowej czy moje doświadczenie jest afirmujące życie czy toksyczne to nie jest proces intelektualny ale proces boskości we mnie czyli Transcendencja lub jak wolisz feedback loop. Ja nie muszę widzieć połączeń neuronowych które tworzę będąc ciągłą transformacja - ja je czuję całą sobą.

Jako INFJ czyli około 1% populacji świata, umarłabym zamknięta li tylko w intelekcie - tak jak umarłabym pozostając w Polsce. Jestem holistyczna. Uczucie to tymczasowy pomost, którym przemieszczam się podążając drogą poznania zwaną ludzkim życiem. Jest spoiwem - tym wedyjskim smakiem Rasa. W tradycji Ayerveda jest 6 smaków:słodki, kwaśny, gorzki, słony, ostry, i łagodny jak zielona herbata nie parzona zbyt długo. Smak życia to nie doświadczenie ludzkiego języka ani intelektu, bo życie to dynamiczny system otwarty z nieskończoną kompleksowością.

I tak dla przykładu angażując się w medytację uważności dodaję do swojego życia szczyptę szacunku, godności, i tolerancji. Kiedy odnajduję w sobie poczucie boskości Eng. reverance to rozpłaczę się.
Kiedy jestem w ciszy wewnętrznej, jestem świadoma jak łatwo iintelekt jest w stanie ją zburzyć jak śpiewa Dk. Marcin Gajda, M. D. „jedno słowo zasłania Ciebie/Ciszę/Boga/Najwyższy Instynkt”.

W tej kuchni życia rodzi się servant leadership, którego pilarem jest Jezus Chrystus i inspiruje, żeby łagodnie przekazywać prawdę. W ten sposób człowiek jest w stanie z godnością nawigować chaos. W Indiach używają diety sattwicznej aby przyprawiać życie by ciało i umysł były lekkie. W metabolizie życia nie ma dobrych i złych smaków. Kluczem tej alchemii jest równowaga. Mózg jest domeną naszej świadomości ale nie uwierzysz co myśleć jest w stanie człowiek. Dlatego każdy z nas potrzebuje diety sattwicznej czyli jak mawiamy u nas mental floss, żeby te stajenkę Augiasza troszkę posprzątać. Czynimy to przez równowagę sympatycznego i parasympatycznego systemu nerwowego aby nasze komórki współpracowały w symbiozie.

Nie wolno nam zapominać, że domeną naszego Jestestwa jest nasz umysł (długo by definiować roboczo) a mózg jest w jego służbie :)

O byciu zakładnikiem intelektu napiszę innym razem, żeby łagodnie dzielić się z Tobą prawdą :wink:


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 18:24, 30 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:23, 30 Kwi 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
...
Wszyscy znamy te mechanizmy obronne ego/intelektu stworzone w dziecinstwie
....

O byciu zakładnikiem intelektu napiszę innym razem, żeby łagodnie dzielić się z Tobą prawdą :wink:

Nie bardzo rozumiem, jak to, co napisałaś (z wyjątkiem ostatniego akapitu) odnosi się do tego mojego modelu. W moim przekonaniu piszesz obok zagadnienia.
Może to jest kwestia użytej definicji, może wykształcenia, które odebraliśmy. Ja piszę z pozycji fizyka - kogoś, kto jest przyzwyczajony do modelowania.
To utożsamienie intelektu z ego, jakie zdajesz się dokonywać, jest w moim przekonaniu nieuprawnione. Ego w moim modelu jest raczej domeną uczuć - to jest coś bezrefleksyjnego, bez jasnych odniesień, bez definicji. To ego-ja, to uczucie "ma być po mojemu", albo "żądam dla siebie więcej zasobów".

Ale to intelekt jest właśnie tym co uwalnia od ego, czyli też od nienawiści, od zazdrości, od pustoty skupienia się jedynie na małych przyjemnościach. Intelekt uwalnia, bo się uniezależnia od tego, co tylko przychodzi i chce zdominować nas, nie bacząc na nic. Intelekt daje moc wyjścia poza to co się jawi wprost, bo intelekt jest sięganiem do doświadczenia, do refleksji (nad sobą i światem). Bez mocy intelektu można jedynie być jak wystawiona na gorące słońce gąsiennica - czuje żar, czuje, bóle, czuje, czuje - ale nie wie co czuje, dlaczego czuje, do czego miałoby to prowadzić - nie wie nic, nie odnosi się do niczego. Wreszcie wyschnie i straci życie.
Oczywiście sam intelekt nie jest zbawieniem - bez "paliwa" jakim są dla niego uczucia i bez "silnika" którym jest to co trwałe w rozumie (wiara, odruchy podstawowe, utrwalone doświadczenia), intelekt nie jest w stanie niczego naprawić, niczego wydźwignąć. Ale to w intelekcie ostatecznie dokonuje się ten porządek, tam jest ZIARNO WOLNOŚCI. Przynajmniej tak to jest w moim modelu.
No i oczywiście NIE KAŻDY INTELEKT przyniesie nam prawdziwą wolność. Intelekt zadufany może wręcz od tej wolności odwieść.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 20:26, 30 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacol




Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 21:16, 01 Maj 2017    Temat postu: Re: Dlaczego dobre rady nie działają?

Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego dobre rady nie działają?

Pewnie dlatego, że człowiek nie ma takiej władzy nad sobą, żeby zmienić swoje postepowanie pod wpływem dobrej (zakładam, że świetnej!) rady - nie jest kameleonem! Człowieka kształtują doświadczenia i zmienić go mogą inne doświadczenia. Słowo zawarte w radzie, takim doświadczeniem nie jest. Jeżeli chcemy się zmienić na lepsze to zamiast słuchać dobrych rad, szukajmy towarzystwa dobrych ludzi. :-) Tak sobie pomyślałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:20, 01 Maj 2017    Temat postu: Re: Dlaczego dobre rady nie działają?

Jacol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Dlaczego dobre rady nie działają?

Pewnie dlatego, że człowiek nie ma takiej władzy nad sobą, żeby zmienić swoje postepowanie pod wpływem dobrej (zakładam, że świetnej!) rady - nie jest kameleonem! Człowieka kształtują doświadczenia i zmienić go mogą inne doświadczenia. Słowo zawarte w radzie, takim doświadczeniem nie jest. Jeżeli chcemy się zmienić na lepsze to zamiast słuchać dobrych rad, szukajmy towarzystwa dobrych ludzi. :-) Tak sobie pomyślałem.

Myślę, że jest też jeszcze jedna okoliczność. Świat pełen jest dobrych rad BAŁAMUTNYCH. Reklamy radzą nam, co mamy kupić (choć zwykle dobrze wybrane niereklamowane produkty bywają lepsze pod wieloma względami), politycy radzą nam, aby głosować właśnie na nich, choć nie sposób oddać przecież głosu na wszystkich na raz.
Tak więc, prędzej czy później w życiu zdobędziemy świadomość, że większość rad jest przynajmniej niemożliwych do zrealizowania, a spora część jest naciąganiem nas, robieniem nas w bambuko, bo ktoś na tym jakoś zarabia, albo próbuje potwierdzić swoje niezbyt mądre, słabo uzasadnione koncepcje.
Tak więc mądrzej jest uznać, że nie ma co słuchać owych rad bezkrytycznie. Choć pewnie, z narzutem sporego krytycyzmu (!), część owych rad może okazać się użyteczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:43, 21 Lip 2017    Temat postu: Re: Dlaczego dobre rady nie działają?

Istotnym powodem, dla którego tak często dobre rad nie działają jest po prostu to, że praktycznie każda rada ma (z grubsza podobną jej w sensowności i mocy!) przeciwradę. Przykłady:
Rada 1 +: nie bierz porażek do siebie, wyluzuj, co było minęło.
Rada 1 -: przeanalizuj swoje porażki, sprawdź co w nich było błędem, aby nie popełniać podobnych błędów w przyszłości.


Rada 2 +: daj z siebie wszystko, idź na całość
Rada 2 -: bądź rozważny, nie szafuj siłami, energią, nie marnuj jej bez sensu, bo może ci ich zabraknąć do rzeczy naprawdę ważnych

Rada 3 +: bądź dokładny, punktualny, precyzyjny, staraj się robić wszystko tak, aby zminimalizować ryzyko fuszerki
Rada 3 -: wkalkuluj błąd w swoje działania, nie marnuj czasu i energii na cyzelowanie drobiazgów, bo jakże często nie są one warte wysiłku, który powinieneś zaoszczędzić na to, co kluczowe dla zadania.

Rada 4 +: Bądź szczery i spontaniczny w kontaktach z ludźmi, to zaprocentuje tym, że ludzie będą cię odbierali pozytywnie, a ty będziesz tworzyć dobrą atmosferę
Rada 4 -: zbytnia wylewność emocjonalna uczyni z ciebie namolnego gadułę, zamęczającego otoczenie sprawami prywatnymi, które nikogo nie interesują. Dodatkowo opowiadanie o sobie zbyt wielu rzeczy w otoczeniu nie znanych ludzi naraża na wykorzystanie tak zdobytych informacji w złym celu, przez ludzi o złej woli - którzy mogą np. donieść o pewnych zdarzeniach władzom, wykorzystać informacje o planowanym urlopie do okradzenia mieszkania, czy po prostu do oczernienia, bądź wyśmiania.

Rada 5 +: miej w domu zwierzątko domowe - ono wprowadza radość, uczy dzieci opiekowania się, a dalej dojrzałości, zaś jak pokazują badania naukowe, ludzie posiadający zwierzę domowe są pogodniejsi, mają bardziej zrównoważoną psychikę.
Rada 5 -: unikaj zwierząt domowych, które powodują alergie, brudzą, przenoszą choroby, utrudniają wyjazdy na urlop.

itp. itd...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 10:52, 25 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JanelleL.
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 16 Paź 2014
Posty: 2310
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 5:18, 25 Lip 2017    Temat postu:

Dobrze tu Pan Michał zauważył - ten "+" to trochę jak "gaz" , a ten "-" jak "hamulec". Niektóre "dobre" rady mogą wytrącić nas z dobrego impasu, odebrać energię do działania, sprawić, że stracimy entuzjazm i to jest ważne, żeby nie zwracać się po radę do niewłaściwej osoby. Jeśli potrzeba nam "gazu", to nie zwracajmy się do osoby zanadto rozsądnej, ustatkowanej i ostrożnej, bo jakkolwiek by nam nie chciała pomóc, zaszkodzi...i odwrotnie. W ogóle "rada" w takim wypadku to też jakby coś na potwierdzenie słuszności lub niesłuszności podjętych przez nas kroków, jeśli nie jesteśmy pewni...jednak należy pamiętać, że raczej nikt nie weźmie na swoje barki naszych decyzji.
Jakieś przypadkowe sugestie, mniej lub bardziej zmieniające nasz tor myślenia/działania nie są obarczone odpowiedzialnością - ot, natknęliśmy się na coś i możemy ten "traf" błogosławić lub przeklinać. Jednak udzielający rady komuś bliskiemu, kogo dobrze zna, powinien to robić nieco odpowiedzialnie. Najlepiej jednak, jeśli ta "rada" wyniknie właśnie sama z dobrej rozmowy, niż zostanie wprost sformułowana poprzez jakieś "powinieneś", "ja na twoim miejscu" itp.
Kiedy natomiast mamy pewność co do słuszności, zaufajmy przede wszystkim sobie, nie obracajmy jej w wątpliwość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:15, 25 Lip 2017    Temat postu:

JanelleL. napisał:
Dobrze tu Pan Michał zauważył - ten "+" to trochę jak "gaz" , a ten "-" jak "hamulec". Niektóre "dobre" rady mogą wytrącić nas z dobrego impasu, odebrać energię do działania, sprawić, że stracimy entuzjazm i to jest ważne, żeby nie zwracać się po radę do niewłaściwej osoby. Jeśli potrzeba nam "gazu", to nie zwracajmy się do osoby zanadto rozsądnej, ustatkowanej i ostrożnej, bo jakkolwiek by nam nie chciała pomóc, zaszkodzi...i odwrotnie.

Jak najbardziej. To porównanie do gazu i hamulca jest cenne, bo uzupełnia obraz. W zasadzie to decyzja w odniesieniu do jakiejś sprawy generowana jest dynamicznie i powinna brać pod uwagę całość sprawy. Dobre rady najczęściej skupiają się na wybranym aspekcie.
Z resztą same dobre rady można potraktować tym samym +- schematem.

Dobre rady+ : staraj się brać pod uwagę przestrogi, rady, jakie - często w wyniku unikalnych doświadczeń - zebrali ludzie. To pozwala unikać niebezpiecznych sytuacji, oprzeć swoje rozumowanie na wiedzy i mądrości innych. Dzięki zbiorowej mądrości ludzkość dopracowała się nauki, prawa, konstrukcji myślowych pomagających jakoś uporządkować obraz świata. Jasne jest więc, że warto jest z tego korzystać, bo sprawdzanie wszystkiego osobiście jest zadaniem nie na jedno życie, jakie nam dano na tym świecie.

Dobre rady- : nie wierz zanadto radom każdego, kto doradzać ci pragnie. Świat roi się od hochsztaplerów, oszołomów, czy innych nawiedzonych ludzi przekonanych, że rozumy pozjadali, że ich wiedza jest absolutnie uniwersalna i pewna, gotowa do natychmiastowego zastosowania w każdej sytuacji. W rzeczywistości jest całe spektrum sytuacji życiowych, różniących się nieraz znacznie i każdy sam musi jakoś rozpoznać szczególnego cechy jego ścieżek losu, zastosować własną metodę. Zbytnie zaufanie jakimś konkretnym radom czy ludziom oznaczałoby w jakiś sposób zrzeczenie się swojego życia; do czego chyba nie mamy prawa, ani nikt żądać tego od nas nie ma prawa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin