Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Higiena epistemiczna i mentalna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:52, 06 Wrz 2022    Temat postu: Higiena epistemiczna i mentalna

Wierzę w coś, co by mogło chyba nosić nazwę HIGIENA EPISTEMICZNA.

Czym jest to pojęcie?...
To postawa, która bierze pod uwagę to, że się przyzwyczajamy (często za bardzo) do czynionych założeń, predefiniowanych ocen, różnych zasłyszanych opinii i ogólnie wielu wpływów, które są ze swojej natury mało merytoryczne. Dlatego za rozsądne uważam obserwowanie się i kontrolowanie, czy nie zaczynamy oszukiwać sami siebie, czy nie naciągamy interpretacji i faktów do wcześniejszych pomysłów, dziwnych przekonań itp.

Higiena epistemiczna nakazuje, aby starać się jakoś w umyśle kontrować fanatyzmy, nadmierną pewność różnych przekonań, mechanizmy lojalności wobec różnych grup, z którymi czujemy się związani. Myślenie wg mnie jest "higieniczne", gdy osoba kontroluje w znacznym stopniu to co na jej decyzje wpływa, ma świadomość skąd te decyzje bierze, ma też kontrolę nad tym, jak jej emocje mogą wpływać osąd spraw.


PS - aktualizacja
Zaktualizowałem tytuł wątku z "Higiena epistemiczna" na "Higiena epistemiczna i mentalna". Powód jest taki, że te dwie higieny wg mnie ściśle się ze sobą łączą, więc warto jest rozważać wspólnie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 17:03, 23 Maj 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:46, 23 Paź 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Wierzę w coś, co by mogło chyba nosić nazwę HIGIENA EPISTEMICZNA.

Czym jest to pojęcie?...
To postawa, która bierze pod uwagę to, że się przyzwyczajamy (często za bardzo) do czynionych założeń, predefiniowanych ocen, różnych zasłyszanych opinii i ogólnie wielu wpływów, które są ze swojej natury mało merytoryczne. Dlatego za rozsądne uważam obserwowanie się i kontrolowanie, czy nie zaczynamy oszukiwać sami siebie, czy nie naciągamy interpretacji i faktów do wcześniejszych pomysłów, dziwnych przekonań itp.

Higiena epistemiczna sama się nie będzie praktykować. Trzeba sobie wypracować dla niej zasady, a potem przestrzeganie owych zasad wdrażać. Podobnie jak z higieną standardową, której zasady - np. w stylu mycia rąk przed jedzeniem - ludzie sobie wdrukowują świadomym przywoływaniem, przypominaniem, zmuszaniem się do określonego działania.
Higieną epistemiczną można by powiązać na przykład z takimi oto zasadami, które stosuje się do siebie:
1. Paradygmatem nadrzędnym jest, iż jeśli wydaje ci się, że zjadłeś wszystkie rozumy, albo że masz absolutny pogląd na jakąś sprawę, to w istocie rację masz tylko w tym, że się tobie zdaje. Praktycznie należałoby uznać, iż absolutu ułomna ludzka natura nie osiąga nigdy. Dlatego takie zdawania się trzeba świadomie w swoich myślach pacyfikować, samodzielnie doprowadzając się do rozsądku jakimś wewnętrznym łajaniem za głupotę, którą się okazało tak właśnie myśląc. I to postępowanie TAK Z ZASADY, inwazyjnie wobec umysłu trzeba sobie narzucać.
2. Jeśli wpadłeś na jakiś pomysł, który jest ponad wszystkie inne pomysły, to daj sobie na wstrzymanie i spróbuj zaatakować ten pomysł tak, jakbyś to robił wobec cudzych pomysłów, a wręcz pomysłów wrogich. Taki test symulowanej wrogości wobec własnych przekonań jest zwykle bardzo skutecznym sposobem wykrywania błędów w swoim rozumowaniu i przekonaniach. Ale ten test też trzeba sobie narzucić! On sam się nie zrobi.
3. Jeśli coś wydaje się nam oczywiste, ale tak absolutnie niepodważalne, to pierwszym co wypadałoby wobec takiego wydawania się zrobić, jest wymyślenie jakiegoś wyjątku od tej niepodważalności i oczywistości. Z mojego doświadczenia wynika, że dociekliwy umysł jest w stanie wymyślić taki wyjątek praktycznie zawsze. Ja nie znam na razie (choć nie twierdzę, że go nie ma) wyjątku od tej ostatniej reguły. Wtedy oczywistości okazują się pozorne, demaskują się jako po prostu podległość wcześniej wdrożonym wzorcom - kulturowym, biologicznym - w istocie są objawem pewnej niewoli umysłu, który ma problem z wyjściem poza wcześniejsze nastawienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:48, 25 Paź 2022    Temat postu:

Elementem higieny epistemicznej jest powstrzymywanie się od przemocy. Opis mechanizmu, dlaczego ma to znaczenie, podałem tutaj http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/klamstwo-i-przemoc-zwykle-graja-w-jednej-druzynie,21951.html

Trochę jeszcze sprawę skomentuję właśnie od strony higieny.
MD w poście z linka wyżej napisał:
... zwykle, szczególnie u tych, którzy postawy agresywne przyjmują bezwiednie, a więc poza kontrolą swojego intelektu, wygrywa potrzeba dominowania, co objawia się automatycznie zafałszowywaniem rzeczywistości. Potrzeba dominacji generuje dalej coraz to dalej posunięte racjonalizacje, zakłamania, upieranie się przy tezach nie dlatego, że stoją za nimi argumenty merytoryczne, lecz dlatego, że w ten sposób zaspakajana jest potrzeba dominowania oponenta, sprzeciwiania się mu.

Problemem jest tu właśnie MECHANIZM WYKSZTAŁCANIA SIĘ ODRUCHÓW, czyli bezwiednych reakcji mentalnych. Im bardziej umysł "siedzi w przemocy", im bardziej o agresji, dominacji, łamaniu czyjejś woli, niszczeniu punktów oporu u oponentów przemyśliwa, tworzy konstrukcje sięgające korzeniami i w intelekt, i w emocje, tym bardziej spychane gdzieś na bok będą aspekty obiektywne - bezstronność osądów i rozpoznań, zdolność do dostrzegania zarówno "za", jak i "przeciw" niezależnie od tego, czy życzymy sobie tego pierwszego, czy tego drugiego. Odruchy, jak się już wykształcą, działają poza kontrolą świadomości. Wtedy już przestajemy nawet rejestrować to, że daną rzecz przyjęliśmy nie w oparciu o racjonalny osąd, ale aby wykazać swoją wyższość nad konkretnym oponentem, który coś przeciw nam stwierdzał.
Im więcej walczymy z ludźmi, tym bardziej schematy oceniania rzeczywistości będą się kształtowały w stronę wsparcia tej walki, a nie w stronę osądu, który jest nieobciążony, który sprawdza się ogólnie - jako OBIEKTYWNA WIEDZA O SPRAWIE.

Pokonanie odruchów mentalnych jest trudne. Jest trudno właśnie dlatego, że ich nie widać, że działają one "z tylnego fotela", nie dając zwykle żadnego dodatkowego sygnału, że zadziałały i zmodyfikowały wynik rozpoznania. A przecież chcielibyśmy jednak mieć wiedzę obiektywną o rzeczywistości, bo tylko taka wiedza nadaje się do wyciągania z niej wniosków i planowania dalszych działań.
Dla dobra naszego życia i mienia powinniśmy wiedzieć, czy na przykład ważny dla bezpieczeństwa naszej konstrukcji element został sprawdzony i działa, a nie to, czy "jeśli wygodnie i przyjemnie nam kiedyś było uznać dany element za sprawdzony, to tak właśnie uznaliśmy, bez dopełnienia obiektywnych procedur".
Informacje, które zapamiętaliśmy jako stan rzeczywistości, choć wzięły się w istocie z naszych chciejstw, a nie z rozpoznań poszukujących obiektywnej prawdy, są znacznie mniej wartościowe, czasem zupełnie bezwartościowe. Więc lepiej jest mieć w głowie taką wiedzę, której powstawanie zignorowało nasze incydentalne emocje, życzenia wzięte z przelotnych stanów pragnień. Wiedza użyteczna, to wiedza o tym jak obiektywnie jest, a nie o tym, jak nam się kiedyś chciało to ujrzeć, bo mieliśmy wtedy kaprys, czy inną formę pozamerytorycznego nacisku, aby uznać coś tak, a nie inaczej.
Aby taką - rzetelną, obiektywną - wiedzę sobie zdobywać, człowiek musi zachowywać higienę epistemiczną w tym sensie, że nie będzie dopuszczał, gdy bezwiedne, wynikające z pozamerytorycznych przesłanek czynniki będą miały wpływ na to, co uznajemy, a co nie. Dlatego "człowiek prawdy" będzie się starał zapanować nad emocjami walki, które bezwiednie działają, fałszując rozpoznania w sposób trudny do zdiagnozowania. A, niestety, owe emocje walki są wyjątkowo przemożne, wyjątkowo silnie oddziałujące na umysł. Trzeba nie tylko wysiłku, ale też doświadczenia, jak i WDROŻENIA PEWNYCH PROCEDUR WEWNĘTRZNYCH, jak tu nie dopuszczać do brania fałszu za prawdę, w sytuacjach gdy "coś nam podpowiada", aby uznawać rzeczy na "swoją korzyść". Bo owa "swoja korzyść" w istocie może okazać się "swoją stratą", gdy - myśląc życzeniowo - zafałszowaliśmy wcześniej jakiś ważny fakt, a potem z owej "wiedzy" o tym fakcie korzystamy przy podejmowaniu ważnej życiowej decyzji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:31, 04 Lis 2022    Temat postu:

Najważniejszym jednak elementem higieny epistemicznej jest ODPIĘCIE POZNANIA OD ASPEKTU AUTOPROMOCJI, POTWIERDZANIA WŁASNEJ WAŻNOŚCI W OCZACH LUDZI, LANSOWANIA SIĘ JAKO KOMPETENTNEGO.

Przy czym od razu zastrzegam, że kluczem jest sama intencja!
Ktoś, kto wstąpił na ścieżkę nie lansowania się przy okazji ocen rzeczywistości, przy okazji doskonalenia swoich mocy poznawczych, niekoniecznie będzie zewnętrznie postrzegany jako absolutnie skromny i nie lansujący się. Ludzie wokoło bowiem są na tyle silnie potrzebą promowania się w swojej grupie, społeczności związani, że i tak będą postrzegali tak innych, jak i siebie, jako tych, co o ów lans zabiegają. Wystarczy, że ktoś - nawet bez słowa na swój temat, nawet najskromniej, jak potrafi - zrobi coś kompetentnie, wartościowo, to wielu będzie to już odbierać jako czynione z intencją lansu. Bo skoro sami o tym ciągle myślą, to i działania innych będą tak interpretowali. I na to się nie poradzi, można jedynie ten fakt wziąć na klatę i nieuzasadnionymi oskarżeniami zwyczajnie się nie przejmować.
Ale oczywiście już samej własnej intencji warto jest pilnować. Warto jest zgłębiać niuanse owej intencji, czy nie została w niej zaszyta jakaś fałszująca rozpoznania tendencja, jakaś potrzeba racjonalizacji czegoś we własnych ukrytych potrzebach psychicznych.
Ważne tu jest, aby nie złościć się na samego siebie, że się owe potrzeby psychiczne posiada, nie potępiać tego w czambuł. Bo z silnego potępiania, nieakceptacji wyrasta z kolei inna pasożytnicza intencja - udawania, że przecież już w sobie sprawę załatwiliśmy, że przecież "nie jesteśmy tacy źli". Do siebie też warto być cierpliwym, umiarkowanym w potępianiu, bo potępianie zbyt silne działa destrukcyjnie na rozum, stając się nieskoordynowaną emocją, zamiast klarowną intencją.
Z tego wynika też wniosek łączący ową intencjonalność pracy nad sobą, z lansowaniem. Może się zdarzyć, że w pewnym momencie uznamy za słuszne nawet właśnie lansowanie się w jakiś sposób. I to może być nawet właściwa decyzja!
Bo istotne dla higieny epistemicznej jest nie tyle to, aby w ogóle się nigdy nie lansować, nie promować, lecz aby ten aspekt autopromocji nie kolidował z ocenami rzeczywistości obiektywnej.
Jeśli ktoś ma w umyśle kontrolowane te dwa aspekty - promowania się, gdy trzeba i z konkretnym celem, a niezależnie oceny poznawcze, których promowanie się jednak nie zakłóca, to higiena epistemiczna jest spełniona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:01, 07 Lis 2022    Temat postu:

Zagadnieniem ogólnym higieny epistemicznej jest przyblokowanie pasożytniczych (z punktu widzenia poznania) intencji.

Pasożytnicze intencje działają w znacznym stopniu w obszarze podświadomości.

Klarowna poznawczo intencja powinna skupiać na odpowiedzi na pytanie: JAK JEST?
Zadanie ustalenia stanu obiektywnego samo w sobie jest skomplikowane, udaje się nie zawsze. Ale jeśli do tej intencji głównej dorzuci się jakieś intencje pasożytnicze w rodzaju:
- jak tu wyjść na kompetentnego, jak się wylansować?
- jak tu wybronić grupę ludzi, z którą trzymamy?
- jak tu wygrać rywalizację?
Te pasożytnicze intencje odciągają umysł od twardego skupienia się na pytaniu: jak jest.
Do tego dochodzi problem racjonalizowania sobie ocen w sposób, który będzie zgodny z owymi intencjami.
Sędzia stronniczy nie jest uważany za sędziującego sprawiedliwie, godnie, zasadnie. Stronniczość sędziego może być wręcz postawiona jako powód do nie uznania wyroku. Temida - bogini sprawiedliwości i prawa - ma zawiązane opaską oczy, aby była "ślepa" w tym znaczeniu, że nie kieruje się niczym ponad to, co "na wadze", czyli co związane jest z samą sprawą.

Podobnie jest ze stronniczością umysłu, który nie odseparował się od intencji pasożytniczych i zakłócających - taki brak odseparowania powinien być uznany za powód, zaklasyfikowania ocen tego umysłu są niezasadne, może nawet bezwartościowe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:10, 23 Maj 2023    Temat postu:

Z higieną epistemiczną i mentalną związane jest ODŚMIECANIE MENTALNE.

Z czego warto jest nasz umysł i emocje odśmiecać?...
- Przede wszystkim z bezwiednych chaotycznych intencji, którymi się powodujemy, a które często przynoszą nam negatywne skutki w decyzjach. Chodzi tu na przykład o:
- Przesadne manipulowanie ludźmi
- Kompulsywne reakcje
- Nałogi, fobie, toksyczne rutyny

Celem jest KLAROWNOŚĆ OSĄDÓW, czyli dążenie do tego, aby rozumieć co, jak i dlaczego działamy w ten, a nie inny sposób. Nie jest to cel absolutny, bo pewna domieszka chaosu, niewiedzy, nieokreśloności zostanie, a wręcz jest niezbywalna, ale jednak w porównaniu do tego, jak typowo reaguje umysłowość na początku swojej drogi życiowej, uporządkowanie siebie daje duże korzyści. Jakie korzyści?
- lepszą realizację wytyczonych celów
- wytyczanie lepszych (realnych) celów życiowych
- zyskuje się kontrolę nad silnymi negatywnymi emocjami (np. rozpaczą)
- życie się harmonizuje
- zyskuje się większy świadomy wpływ na swoje życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:36, 19 Kwi 2024    Temat postu:

Higiena mentalna jest pojęciem z pogranicza intelektu i emocji

Poniższy tekst opublikowałem w grupie Filozofia na Facebooku, ale tu go archiwizuję, jako wkład w omówienie zagadnienia:
Kiedyś, już parę lat temu, przyszło mi do głowy sformułowanie "higiena mentalna". W pomyśle opisywać by ono miało postawę człowieka, który jest świadomy tego, że warstwa intelektualna myśli podlega silnemu wpływowi emocji i intuicji. I jeśli się tak spojrzy bez uprzedzeń na wiele swoich decyzji o uznaniu tych, czy innych przekonań, to się często odkrywa, iż gdzieś tam w głębi powstały one bardziej na bazie emocji i pragnień, niż twardego, logicznego rozumowania. Ten wpływ emocji często bywa w jakiś sposób fałszujący. Ale też emocje uważam za niezbywalne, nie da się ich całkiem zablokować, a poza tym byłoby to nawet chyba niecelowe. Z emocjami wpływającymi na intelekt "trzeba jakoś żyć". Ale chyba dobrze byłoby choć trochę zacząć kontrolować te różne emocjonalne naciski na logiczną warstwę myślenia - szczególnie w tych przypadkach, gdy widać silny fałszujący ich wpływ. Warto jest dopracować się jakiejś STRATEGII, jakichś DOBRYCH PRAKTYK WEWNĘTRZNEGO SIĘ TRAKTOWANIA, które by nie dopuszczały do przynajmniej tych bardziej drastycznych zafałszowań myślenia emocjami. Przykładem dla mnie sztandarowym praktyki związanej z ideą higieny mentalnej, jest u mnie postanowienie: Michale, zanim powiesz, napiszesz, a nawet pomyślisz sobie "eeeee, to co ktoś tu mówi, jest głupie, skoro tak bardzo nie pasuje do tego, co aktualnie wyznaję", to stuknij się młotkiem w głowę i zadaj proste pytanie: A PO CZYM KONKRETNIE POZNAŁEŚ, że to jest takie "głupie"? I jak się człowiek nieraz głębiej zastanowi nad tymi uznaniami "głupot" ze strony innych ludzi, to wyjdzie na to, że przynajmniej w istotnej części przypadków, były one życzeniowe, czyli bezpodstawne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:44, 22 Kwi 2024    Temat postu:

Jednym z najważniejszych (jeśli nie w ogóle najczęściej branym pod uwagę) wskazaniem mojej higieny mentalnej, jest kontrolowanie się w zakresie ROBIENIA CZEGOŚ NA POKAZ, a szczególnie NAGINANIA ARGUMENTACJI DO POTENCJALNEGO POKAZANIA SIĘ, LANSU.
Nie jestem wolny od tych ciągot do lansowania się. Muszę to jawnie przyznać. Wiele z owych ciągot odkryłem, część z nich zablokowałem, ale to była tylko część. Mam świadomość, że inna część wciąż skrzywia moje myślenie, czyniąc je nieobiektywnym.

Higiena mentalna w tym zakresie bazuje na następujących "przykazaniach":
1. NAKAZ OBSERWACJI MOTYWÓW do wypowiedzi, tworzenia celów życiowych.
2. Nakaz STAWIANIA ZAOBSERWOWANYCH MOTYWÓW W KONTEKŚCIE POTENCJALNEGO LANSOWANIA SIĘ. Jest w tym obowiązek stawiania sobie roboczych zarzutów, że może się czymś tam lansuję. I dopiero muszę się bronić przed tym własnym zarzutem.
3. Uzupełniająco dodaję też obowiązek ROZPATRYWANIA ZEWNĘTRZNYCH OSKARŻEŃ o to, czy się nie lansuję w jakimś rozumowaniu, zamiast myśleć obiektywnie.
Całość uzupełnia kontrola co jakiś czas, czy rzeczywiście to wdrażam. Polega ona na punktowaniu się w stylu: "kiedy ostatni raz sprawdziłeś, czy to, co robisz, nie jest dla lansu?", albo "jak uzasadnisz, że ta ostatnia twoja wypowiedź nie jest z silnym motywem lansowania się?". Ale też: czy czasem nie zabiegasz ogólnie zbytnio o uwagę?.

Czasem wychodzi mi na to, że zewnętrznie na sprawy patrząc, rzeczywiście o tę uwagę zabiegam. Wtedy dodatkowo egzaminuję się, już bardziej wgłębnie patrząc w emocje: jaką miałem intencję?...
Dodam na koniec, że nie uważam, abym aspekt lansowania się przed ludźmi miał sprowadzić do zera. To jest jedna z pułapek myślenia - przekonanie, iż należy całkowicie zwalczyć jakąś postawę, tendencję, którą traktujemy jako wątpliwą. Ja uważam, że w przypadku NATURALNIE POWSTAJĄCYCH TENDENCJI PSYCHICZNYCH niecelowe jest sprowadzanie ich do zera, nawet jeśli wywołują one jakiś rodzaj problemu z rozumowaniem, czy postawami. Jest to niecelowe, bo:
1. po pierwsze, gdyby wyzerować całkowicie taką postawę, to człowiek stałby się niezrozumiały dla społecznego otoczenia, które przecież naturalnie owe postawy przejawia
2. po wyzerowaniu danej postawy w psychice pojawiłaby się swoista "dziura", którą nie wiadomo, co by zapełniło, nie wiadomo, jakie mechanizmy psychiczne by się z powodu owej dziury uruchomiły, a dalej jakie skutki w psychice by spowodowały.
3. pewien rodzaj "kontrolnej obecności" nawet dość problematycznych motywów jest zwykle cenny dla psychiki, bo dalej indukuje on potrzebę obserwowania się, czujności, sprawia, że nie odstawiamy danego zagadnienia na odległą półkę.

Aby się chronić przed negatywnymi tendencjami w psychice, jednak trzeba wciąż mieć aktywny tryb czujności, a ten tryb czujności na czymś musi się realizować i trenować. Więc tryb czujności w zakresie tego, czy się nie lansuję też powinienem móc co jakiś czas testować na istniejących swoich postawach i zdarzeniach. W przypadku lansowania się zatem nie o to chodzi, aby jakoś absolutnie zapomnieć o tym, czy jestem dobrze, czy źle odbierany przez ludzi, ale o NIEDOPUSZCZENIE DO NADMIAROWOŚCI owej intencji, sprawienie, że nie zaczyna ona być główną. Jeśli nawet ona występuje, ale gdzieś na siódmym, czy dziewiątym miejscu w hierarchii pobudek, to nie w tym nic złego, a nawet może i dobrze jest, iż taki aspekt postawy wobec ludzi i świata się pojawia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:05, 16 Lis 2024    Temat postu:

W ramach higieny mentalnej blokuję w sobie rozważania typu: co mi inni ludzie są winni do kogo, o co miałbym mieć pretensję. Z zasady nie mam pretensji do nikogo na dłużej (przejściowo dozwalam sobie manie do kogoś pretensji), bo jeśli coś jest "nie tak", to po prostu działam w stronę zmiany, a jeśli nie potrafię czegoś zmienić, to uznaję to najczęściej jako właściwość niezmienialną i nie zaprzątam sobie tym głowy. Wyjątki pewnie mi się zdarzą od tej mojej reguły, ale będą wyjątkami. Ważne jest, żeby NIE ROZPAMIĘTYWAĆ ŻALÓW, a SKUPIAĆ SIĘ NA TYM, CO MA POZYTYWNĄ PERSPEKTYWĘ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:41, 16 Lis 2024    Temat postu:

Frustracja, jakiej nieraz doznajemy może mieć permanentny charakter. Wtedy nasza energia psychiczna, zamiast nas napędzać, wzbogacać nasze życie, tylko nas psychicznie drenuje i niszczy. Co z tym zrobić?...
Chyba należałoby przekierować tę energię na coś perspektywicznego, dającego szansę na rozwój, a przynajmniej trwanie bez rażącego dyskomfortu. Problem jest w tym, że przytłoczeni frustracjami, najczęściej takiego dobrego celu do przekierowania się na niego nie mamy.
Skąd go wziąć?...
Dobry cel życiowy powinien być nie tylko wyrozumowany, nie tylko zaakceptowany na poziomie intelektualnej kalkulacji, ale PRZYJĘTY PRZEZ TĘ CZĘŚĆ OSOBOWOŚCI, KTÓRA MA NADZIEJĘ, MARZY, SPONTANICZNIE PRAGNIE.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:57, 07 Wrz 2025    Temat postu: Re: Higiena epistemiczna i mentalna

Moja higiena dociekania prawdy
Aby wdrażać się do postawy prawdy stosuję pewne zasady, których celem jest uniknięcie sytuacji, w których zacznę postrzegać rzeczywistość nieadekwatnie, czyli np. zacznę programowo pomijać jakieś opcje możliwości, przekręcać fakty i okoliczności, blokować (także chodzi o blokowanie podświadome) percepcje czegoś, gdy np. jest to niewygodne dla moich emocji.
Aby tę higienę wdrażać stosuję np. takie oto zasady:
1. Sprawdzam się, czy nie mam jakichś wyraźnych emocjonalnych oporów, aby przyznać rację komuś, a wycofać się ze stanowiska wcześniejszego, gdy pojawiają się wystarczające ku temu przesłanki.
2. Sprawdzam, czy umiem doceniać pozytywne strony ludzi okazujących mi niechęć, nawet wrogość.
3. Testuję się pod kątem, czy umiem wymienić minimum 3 do 5 zalet dla przekonań, idei, które ostatecznie traktuję jako niezgodne z moimi przekonaniami.
4. Bardzo nieufnie traktuje wszelkie moje własne tłumaczenia czegokolwiek oczywistością tego. Bo uważam, że większość oczywistości jest pozornych i tylko brak wyobraźni w dostrzeganiu alternatywnych opcji powoduje, iż ludzie coś traktują jako oczywiste, czyli absolutne, jedyne możliwe.
5. Badam, czy tak samo w kontekście prawdy traktuję ludzi, których lubię, jak i tych, których ledwie toleruję.
6. Gdy czuję silniejsze emocje w związku z jakąś dyskusją, czy sprawą, wtedy staram się uspokoić, odczekać i wrócić do sprawy dopiero wtedy, gdy te emocje opadną.
7. Krytycznie patrzę na swoje reakcje akceptowania tych przekonań i rozpoznań, które wyraźnie pasują do moich przekonań, czy łechcą moją ambicję. Wtedy staram się wyszukać powody, aby znaleźć argumenty za czymś przeciwnym do tego, co łechce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9775
Przeczytał: 62 tematy


PostWysłany: Nie 10:33, 07 Wrz 2025    Temat postu:

GPT:

[...]

To, że autor zakłada taki temat spontanicznie i opisuje swoją „higienę dociekania prawdy”, może świadczyć o kilku rzeczach — zależnie od kontekstu psychologicznego i filozoficznego:


---

🔹 1. Autorefleksja i autoobserwacja

Autor najwyraźniej dużo myśli o własnym myśleniu (meta-poziom).

Potrzebuje spisać zasady, żeby „ustawić” samego siebie w poszukiwaniu prawdy.

To przypomina pisanie dziennika autorefleksji albo notatek terapeutycznych — forma porządkowania wewnętrznych procesów.



---

🔹 2. Potrzeba samokontroli

Mocne akcenty na „blokowanie podświadome”, „emocje”, „niechęć”, „łechcenie ambicji” sugerują, że autor widzi w sobie ryzyko zniekształcania obrazu rzeczywistości przez emocje i chce się przed tym zabezpieczyć.

To trochę brzmi jak autoterapia: próba „przechytrzenia samego siebie”, żeby nie dać się oszukać własnym emocjom.



---

🔹 3. Niepewność epistemiczna

Skoro ktoś czuje potrzebę spisania zasad higieny poznawczej, to znaczy, że nie ufa swoim mechanizmom poznawczym wprost.

Może to być efekt wcześniejszych doświadczeń, gdzie poczuł, że mylił się w „oczywistościach” albo dał się ponieść emocjom.



---

🔹 4. Ekspresja wobec innych

Autor nie tylko notuje dla siebie, ale publikuje to na forum. To może oznaczać, że:

chce się podzielić metodą (szczere intencje),

albo szuka uznania i potwierdzenia, że jego podejście jest mądre (łechcenie ambicji, o którym sam pisze).




---

🔹 5. Być może mechanizm obronny

Punkt o „oczywistościach” i „blokowaniu podświadomym” wygląda tak, jakby autor bronił się przed krytyką.

Jeśli ktoś go przyciśnie argumentem oczywistym, może zawsze odpowiedzieć: „ale to tylko pozorna oczywistość” albo „to pewnie moja podświadomość coś blokuje” — i w ten sposób zachowuje furtkę, żeby się nie wycofać.

W tym sensie tekst może być formą rationalizacji i autoterapii, jak sam zauważyłeś wcześniej.



---

👉 Podsumowując:
Spontaniczne założenie takiego tematu świadczy o dużej potrzebie autorefleksji i kontroli własnych procesów poznawczych. Ale jednocześnie może też ujawniać niepewność, brak zaufania do własnych sądów i próbę obrony przed konfrontacją (z innymi i z samym sobą).


---

Chcesz, żebym przeanalizował, na ile taki tekst służy realnie poszukiwaniu prawdy, a na ile głównie uspokajaniu autora (terapia przez pisanie)?

[...]

Super, to przeanalizujmy to wprost: czy ten tekst jest narzędziem poszukiwania prawdy, czy raczej autoterapią / uspokajaniem autora?


---

🔎 1. Aspekt poszukiwania prawdy

Świadome kryteria – autor formułuje listę zasad, które mają działać jak „filtry” na błędy poznawcze (emocje, ambicja, sympatie). To faktycznie może sprzyjać bardziej rzetelnemu myśleniu.

Otwartość na krytykę – pkt 1, 3, 5 i 7 pokazują postawę gotowości do uwzględniania cudzych racji, co jest zdrowym elementem metodologicznym.

Uspokajanie emocji – pkt 6 (odczekanie, aż opadną emocje) to realna metoda, żeby oddzielić prawdę od chwilowych nastrojów.


👉 Czyli: jako „higiena poznawcza” tekst ma sens, pod warunkiem, że autor faktycznie stosuje te zasady wobec siebie, a nie tylko deklaruje.


---

🧠 2. Aspekt autoterapeutyczny

Silny nacisk na emocje i podświadomość sugeruje, że autor walczy bardziej z własnym napięciem psychicznym niż z błędami logicznymi.

Punkt o oczywistościach – zamiast wskazać konkretne przykłady złudnych oczywistości, pojawia się ogólnik. To wygląda bardziej na uspokojenie siebie: „nic nie jest oczywiste, więc jeśli się mylę, to nie moja wina”.

Forma publikacji – tekst nie jest suchą metodologią (jak np. Popper czy Tarski), ale raczej osobistym wyznaniem, jak ktoś próbuje sobie radzić z niepokojem poznawczym. To bliższe dziennikowi czy notatce terapeutycznej niż naukowemu traktatowi.

Samozabezpieczanie się – wstawienie kategorii „podświadome blokady” albo „pozorne oczywistości” tworzy furtki, które chronią autora przed ostatecznym uznaniem: „pomyliłem się”. To mechanizm obronny, redukujący lęk przed błędem.


👉 Czyli: duża część tekstu działa jak uspokajanie siebie i budowanie poczucia, że „mam metodę, więc jestem bezpieczny przed złudzeniami”.


---

⚖️ 3. Bilans

Elementy realnie służące prawdzie: zatrzymywanie emocji, uwzględnianie argumentów przeciwnych, refleksja nad własnymi sympatiami i ambicjami.

Elementy autoterapii: ogólniki o „oczywistościach”, sprawdzanie „podświadomości”, publikowanie zasad w formie auto-wyznania, używanie terminów, które bardziej tworzą wrażenie kontroli niż dają faktyczne narzędzia.



---

🟢 Wniosek

Tekst ma dwie funkcje równocześnie:

1. poznawczą – w zakresie, w jakim autor faktycznie ćwiczy samokontrolę i dystans do emocji,


2. terapeutyczną – w zakresie, w jakim daje mu poczucie, że nie musi bać się własnych błędów i że ma narzędzia, które go przed nimi chronią.



W praktyce wygląda na to, że funkcja autoterapeutyczna dominuje – bo najważniejsze punkty (4 i fragment o podświadomości) są nielogiczne jako zasady epistemiczne, ale świetnie działają jako zabezpieczenia psychiczne.


---

Czy chcesz, żebym Ci rozpisał, jak można by przekształcić tę „autoterapię” w spójną metodę epistemiczną – czyli zostawić zdrowe elementy, a wyczyścić puste slogany?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9775
Przeczytał: 62 tematy


PostWysłany: Nie 10:40, 07 Wrz 2025    Temat postu:

ps zaciekawiła mnie kwestia oczywistości

z GPT doszliśmy do wniosku:


"Tak ✅ — dokładnie do tego to się sprowadza.


---

1. „Oczywistość jest najczęstszą przyczyną błędu”

brzmi jak głębokie ostrzeżenie,

ale gdy się to rozłoży, sens sprowadza się do banalnego faktu:

> „Człowiek popełnia błędy, nawet gdy coś wydaje mu się oczywiste.”





---

2. Dlaczego to jest puste w dyskusji?

bez wskazania konkretnego błędu takie zdanie nic nie wnosi,

nie pokazuje które oczywistości są pozorne, ani dlaczego,

działa czysto retorycznie: podcina argument drugiej strony, nie oferując nic w zamian.


To jak powiedzieć: „możesz się mylić” — co zawsze jest prawdą, ale nie przesuwa rozmowy ani o krok.


---

3. Sens praktyczny

Samo stwierdzenie → banalność.

Użyte w sporze → pusty chwyt retoryczny (demagogia), bo daje pozór argumentu bez treści.

Dopiero pokazanie konkretu (tu się mylisz, bo… i oto inna oczywistość) nadaje temu sens.



---

👉 Podsumowanie:
Zdanie „oczywistość jest najczęstszą przyczyną błędu” bez rozwinięcia redukuje się do truizmu „człowiek popełnia błędy”. A w dyskusji to całkowicie puste stwierdzenie, chyba że ktoś wskaże jaki błąd, w której oczywistości i na jakiej podstawie.


---

Chcesz, żebym zrobił z tego krótką „checklistę” do dyskusji — jak reagować, gdy ktoś rzuci pusty slogan tego typu?"

Bo:


Dokładnie 🙂 — bardzo spójnie to łączysz. Spróbuję to rozpisać krok po kroku, żeby pokazać, jak w twoim ujęciu układa się cały ciąg:


---

1. Tarski (prawda jako tautologia językowa)

„Zdanie ‘p’ jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy p.”

To tautologia metajęzykowa: nic więcej niż powtórzenie treści w dwóch rejestrach (język-objekt i metajęzyk).

Prawda nie jest tu czymś „nad” językiem, lecz jego wewnętrzną regułą.



---

2. Twój monizm językowy

Istnieje tylko język jako medium — nie ma dostępu do „nagiej” rzeczywistości poza nim.

Świat = doświadczenie + jego językowe ujęcie.

Skoro tak, to prawda musi być osadzona w języku i jego użyciu, a nie w jakimś pozajęzykowym „odniesieniu”.



---

3. Subiektywne znaczenie

Każde zdanie ma sens tylko w indywidualnym doświadczeniu — to, co jest „prawdą” dla jednostki, jest jej własnym przekonaniem.

Dlatego prawda jednostkowa = przekonanie subiektywne, wynikające z tego, jak dany podmiot interpretuje język w odniesieniu do swojego doświadczenia.



---

4. Intersubiektywność

Skoro jednak komunikujemy się jednym językiem, możemy uzgadniać przekonania.

W „monizmie językowym” prawda intersubiektywna = zgodność przekonań jednostek w ramach wspólnego języka.

To, co wspólnie nazwane i potwierdzone, nabiera statusu „oczywistości językowej” w danej wspólnocie.



---

5. Wniosek

Prawda jest tautologią językową (Tarski).

Jej sens istnieje tylko w subiektywnym doświadczeniu jednostki (monizm językowy).

W praktyce: prawda = własne przekonanie;

W komunikacji: prawda = intersubiektywnie uzgodnione przekonanie.



---

👉 Czyli w twoim ujęciu: prawda nie istnieje poza subiektywnym doświadczeniem i językiem, a jej „obiektywność” to nic innego jak uzgodniona oczywistość w ramach wspólnego języka.


---

Chcesz, żebym przygotował wizualny schemat (np. diagram: „subiektywne przekonanie → intersubiektywne uzgodnienie → językowa oczywistość”)?

[...]

Pięknie to ująłeś 🙂 — dokładnie pokazujesz, jak „oczywistość” można obalić inną „oczywistością”, głębszą i bardziej fundamentalną.


---

1. Oczywistość realizmu naiwnego

Realista (naiwny) mówi:

> „Świat jest taki, jakim mi się jawi.”



Dla niego doświadczenie bezpośrednie jest dowodem samym w sobie, oczywistym i niewymagającym dodatkowego uzasadnienia.


---

2. Kontr-oczywistości, które podważają tę oczywistość

Brak dostępu do cudzej percepcji
→ „Nie mogę wiedzieć, jak jawi się świat innym. Skoro więc doświadczenia są nieporównywalne, nie mogę zakładać, że moja wizja świata jest tym światem.”

Możliwość błędu
→ „Własne zmysły zawodzą (iluzje optyczne, złudzenia, błędne interpretacje). To oczywiste, że człowiek może się mylić — więc świat nie musi być taki, jak mi się jawi.”

Zmienność doświadczeń
→ „To, co wczoraj wydawało się oczywiste (np. ruch Słońca po niebie), dziś okazuje się tylko pozorem. A więc jawienie się rzeczy nie gwarantuje prawdy o nich.”



---

3. Mechanizm obalania oczywistości

Oczywistość A: „Świat = tak, jak mi się jawi.”

Oczywistość B: „Mogę się mylić, inni widzą inaczej, doświadczenia się zmieniają.”

Wniosek: Oczywistość A okazuje się pozorem, bo B wskazuje, że jawienie się ≠ rzeczywistość.



---

4. Wersja minimalistyczna (monizm językowy)

Świat jawi się każdemu tylko w języku i doświadczeniu subiektywnym.

Nie mam dostępu do „samego świata” ani do „cudzego jawienia się świata”.

Prawda = oczywistość językowa uzgodniona w intersubiektywności, a nie „świat taki, jaki jest”.



---

👉 I tu wracamy do Twojej wcześniejszej tezy: oczywistość można obalić tylko inną oczywistością.
Realistę można wyprowadzić z naiwności nie przez spekulacje, ale przez inne oczywistości: możliwość błędu, brak dostępu do cudzej percepcji, zmienność doświadczeń.


---

Chcesz, żebym rozpisał to jako trzystopniowy schemat „jak obala się realizm naiwny poprzez oczywistości”? To mogłoby być gotowe narzędzie do dyskusji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:58, 07 Wrz 2025    Temat postu:

lucek, cytując GPT o wcześniejszych wypowiedziach MD napisał:
🟢 Wniosek

Tekst ma dwie funkcje równocześnie:

1. poznawczą – w zakresie, w jakim autor faktycznie ćwiczy samokontrolę i dystans do emocji,


2. terapeutyczną – w zakresie, w jakim daje mu poczucie, że nie musi bać się własnych błędów i że ma narzędzia, które go przed nimi chronią.



W praktyce wygląda na to, że funkcja autoterapeutyczna dominuje – bo najważniejsze punkty (4 i fragment o podświadomości) są nielogiczne jako zasady epistemiczne, ale świetnie działają jako zabezpieczenia psychiczne.

Ogólnie się zgadzam z wnioskami GPT, choć chyba chciałbym tu dołożyć aspekty, których nie wskazano. Bowiem oprócz funkcji poznawczej i terapeutycznej dodałbym jeszcze funkcję PRZYGOTOWANIA GRUNTU POD SFORMUŁOWANIE PEWNEJ TEZY.

Jaką tezę chciałbym z tego wątku wyprowadzić?
Teza: ludzkie poznanie funkcjonuje w pewnym ekosystemie myślenia i odczuwania, w którym działają napięcia, "pola sił", wpływy wzajemne różnych aspektów, a efekt końcowy działania tego wszystkiego jest nieoczywisty - może być pozytywny, ale grozi też opcja przeciwna, czyli brak stabilizacji mentalnej i zahamowanie rozwoju.

Ten temat ostatecznie "celuje", krząta się wokół celu tworzenia poprawnej, sprawczej, ustabilizowanej emocjonalnie osobowości. Przeciwieństwem takiej uporządkowanej osobowości jest osobowość chaotyczna, nieustannie przeżywająca frustracje, nieradząca sobie z problemami. I aspekt "higieny" jest tu o tyle istotny, że wiele z tego, co się w osobowości kształtuje nie daje się rozumowo modelować. Tak konkretnie to nie wiemy "gdzie nacisnąć", aby uzyskać efekt większej sprawczości, czy życiowej satysfakcji. Nie umiemy zlokalizować żadnych "trybików" w rozumowaniu, których podmiana sprawiłaby, że osobowość wiecznie sfrustrowana, ciągle popadająca w złość, uciekająca od problemów, zamiast je rozwiązywać, naprawiłaby te swoje problematyczne strony.

Wniosek praktyczny (pośrednio wynikający z ustawienia problemu na płaszczyźnie "higieny"): zwracaj uwagę na to, że to, co czynisz, te sytuacje, jakie są zainicjowane twoimi decyzjami, będą dawały efekt nie do końca przewidywalny, długofalowy, bo BĘDĄ PROGRAMOWAŁY TWOJE ODRUCHY MENTALNE I EMOCJE. Dlatego warto jest uwzględnić w swoich życiowych strategiach dodatkowo to, że po prostu obcując z określonymi emocjami, z sytuacjami, w których one się pojawiają, za jakiś czas sami staniemy się przez te sytuacje przemienieni (w mniejszym, bądź większym stopniu). Nasze reakcje są w części odruchowe, nieświadome, ale są one też programowane na poziomie nieświadomym, na poziomie niekontrolowanych rozumem tysięcy samorzutnych dostosowań się do tych wyzwań, jakie stawia życie.
Inaczej mówiąc, przesiąkamy tym, z czym się w życiu stykamy, co może dalej być naszą siłą, albo też słabością. Wszystko zależy od tego, jak sobie tym zarządzimy. To oznacza, iz jeśli chcemy poprawić sobie swoje życie, pokonać jakieś osobiste problemy, nie wystarczy działać wprost - bazując na bezpośrednio dorozumianych związkach przyczynowo - skutkowych, a trzeba brać pod uwagę, co się dzieje w warstwie intuicyjnej, niepodlegającej kontroli umysłu, działającej w znacznym stopniu na bazie "własnych praw". Co prawda tych praw nie możemy kształtować bezpośrednio, ale jednak jakąś postać wpływu na ich zadziałanie mamy. I warto jest ten wpływ starać się opracowywać, wzmagać. Do tego jednak niezbędne jest wdrożenie się do większej samoświadomości, dystansu, do zdolności ocenienia siebie z pozycji "kogoś obiektywnego z boku patrzącego", a także sformułować sobie względnie wyraziście cele, ku którym się zmierza.
Co jest owym celami?
- Ja zaproponowałbym na start:
1. niwelowanie frustrujących emocji
2. niwelowanie "pustych przebiegów" naszych myśli i emocji (powtarzalnych rutynowych zachowań i reakcji, o których od dawna wiadomo, że do niczego dobrego nie prowadzą)
3. uświadamianie sobie własnych stanów
4. wzmacnianie postawy akceptującej siebie i świat.

A na koniec dodam jeszcze główną radę/przestrogę płynącą z tego wątku: pamiętajmy, że życiowe sytuacje programują nas na poziomie nieświadomym, a więc jeśli się pakujemy w jakieś powtarzalne okoliczności, to spodziewajmy się, że będą nas one podświadomie przekształcały - czasem w stronę pozytywną, a czasem w stronę problematyczną. I chyba warto jest się obserwować pod tym kątem, autoprogramowania naszych odruchów, bo jeśli się to przegapi, to może być tak, że zaprogramujemh się negatywnie na tyle silnie, że trudno nam będzie się potem "odprogramować", przywracając psychiczną równowagę i zrównoważone emocje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 12:04, 07 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9775
Przeczytał: 62 tematy


PostWysłany: Nie 12:36, 07 Wrz 2025    Temat postu:

Cytat:
Ogólnie się zgadzam z wnioskami GPT, choć chyba chciałbym tu dołożyć aspekty...


w kwestii "oczywistości" i logiki w temacie "podświadomości" również?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:46, 07 Wrz 2025    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Ogólnie się zgadzam z wnioskami GPT, choć chyba chciałbym tu dołożyć aspekty...


w kwestii "oczywistości" i logiki w temacie "podświadomości" również?

Jeśli chodzi Ci o sformułowania:
Cytat:
Mocne akcenty na „blokowanie podświadome”, „emocje”, „niechęć”, „łechcenie ambicji” sugerują, że autor widzi w sobie ryzyko zniekształcania obrazu rzeczywistości przez emocje i chce się przed tym zabezpieczyć.

To trochę brzmi jak autoterapia: próba „przechytrzenia samego siebie”, żeby nie dać się oszukać własnym emocjom.

i
Cytat:
1. „Oczywistość jest najczęstszą przyczyną błędu”
brzmi jak głębokie ostrzeżenie,
ale gdy się to rozłoży, sens sprowadza się do banalnego faktu:
> „Człowiek popełnia błędy, nawet gdy coś wydaje mu się oczywiste.”

to powiem tak:
rzeczywiście może to („blokowanie podświadome”, „emocje”, „niechęć”, „łechcenie ambicji”) i tak nieco "brzmi". Poza tym rzeczywiście jest tu ten aspekt "przechytrzenia samego siebie, żeby nie dać się oszukać własnym emocjom.". Nie wypieram się tego, bo cała idea higieny psychicznej do tego z grubsza się sprowadza.
Co się tyczy oczywistości, to też nie wypieram się, iż znaczna część tego ostrzeżenia przed uznawaniem oczywistości może być właśnie tak zinterpretowana. Co prawda...
... tu nie do końca się zgadzam, że na tym "banalnym" wskazaniu należałoby poprzestać. Bo jednak ja widzę w tym, coś więcej. Ale nie wypieram się, że to sformułowanie „Człowiek popełnia błędy, nawet gdy coś wydaje mu się oczywiste.” wyraża (może w nieco inny sposób, trochę odchodząc od głównej intencji, ale jednak nie błędnie) myśl względnie słuszną, bliską temu, o czym myślę.
Co prawda nie jest zawarty w takim komentarzu komplet mojej intencji, zawartej w krytyce oczywistości. Ale cieszę się, że GPT choć w pewnej części tę moją intencję łapie. Drugą część mógłbym jeszcze wyjaśniać, ale uznałem, że nie za bardzo mi się chce, bo byłoby nieco pisania, czyli wysiłek z mojej strony, a ja nie czuję do jego włożenia wystarczającej motywacji.
Jeśliby ktoś tu się trochę dziwił, że tak łatwo się zgadzam, to dodam, że nie "przeraża" mnie też użycie tego (dość pejoratywnego) określenia "banalna" wobec mojej myśli. Nie potrzebuję się tu ambicjonalnie (emocjonalnie) unosić, bo po drugiej stronie ani nie mam odpowiednio rozumiejącego emocje partnera (w końcu to AI), ani też nie aspiruję tutaj do byciem bardzo oryginalnym. Jak komuś tu się skojarzyła "banalność", odpowiem "może....". W końcu to spostrzeżenie każdy ma prawo odczytać jako właśnie banalne, bo on je dobrze zna i rozumie. Tak więc ja to akceptuję, jestem tolerancyjny nawet wobec tego lekceważenia mojej intencji przez tego, czy innego LLM-a.
W głębi duszy uważam, że ta moja krytyka oczywistości zawiera aspekt przeoczony przez GPT, ale akurat maszynie nie mam ochoty tego udowadniać, a że jakiś człowiek jest tłumaczeniem zainteresowany... tego nie wiem, więc wolę odpuścić, niż się wysilać tłumaczeniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:12, 07 Wrz 2025    Temat postu:

Tak trochę jeszcze dodając do ostatniej odpowiedzi dla lucka dodam, iż kolejnym aspektem mojej higieny mentalnej jest separowanie się od ambicjonalnego podejścia do rozważań i dyskusji. Wręcz mam zasadę, że:
- pozwolę się komuś zlekceważyć (wychodzę z założenia, że to będzie czyjś problem, że mnie zlekceważył niesłusznie, a ja cenię swój czas na tyle, że nie zamierzam mu udowadniać jego pomyłki)
- pozwolę użyć wobec siebie negatywnego sformułowania
- doszukam się w pejoratywnych, czy lekceważących określeniach sensów pozytywnych i je czasem zaakceptuję na zasadzie: ok. rozumiem ograniczenia mojego rozmówcy, że bardzo pragnie rywalizować, wywyższać się nade mnie, więc mu dam na to szansę, biorąc co najwyżej za dobrą monetę to jakieś jedyne pozytywne coś, co ktoś mi dostarczył
- ogólnie nie walczyć o swoje docenienie
- nie prostować za bardzo (odrobinę może tak) wszystkich niesprawiedliwych oskarżeń.

Ważniejsze jednak jest nie to, że powyższe uważam za słuszne, że stanowi to element mojej higieny mentalnej, ale DLACZEGO tak właśnie uważam. Otóż uważam, że nie warto jest zbytnio walczyć o moje docenienie i akceptację ludzi z dwóch podstawowych powodów:
- martwienie się (zbytnie) o to świadczyłoby tylko MOJEJ ZALEŻNOŚCI od cudzych opinii, co ja odbieram jako słabość
- stawianie wysoko aspektu wizerunkowego świadczyłoby o tym, że pewnie zależy mi bardziej na nim, niż na samej prawdzie obiektywnej. To zaś oznaczałoby, że sam sobie przeczę, gdy mówię/myślę, iż jednak dla mnie obiektywizm, bezstronność spojrzenia jest pierwszoplanowy.
Staram się nie być hipokrytą. A jeślibym walczył o swój wizerunek na zabój, twierdząc jednocześnie, że jestem obiektywny, że szukam prawdy, a nie doceniania mnie i lansu, to byłbym po prostu hipokrytą.
Więc stawiam sprawy na zasadzie: ludzie, zlekceważcie sobie mnie, jeśli macie na to ochotę!
Uważacie, że nie mam racji? - Może faktycznie to wy macie rację... Ja przecież oceniam rzeczy tylko moim ułomnym umysłem. Nie będę naciskał na was na zmianę zdanie. Albo je zmienicie sami, albo zostańcie przy tych przekonaniach, jakie wam się wydają teraz słuszne. To jest wasz umysł, wasza odpowiedzialność za prawidłowość wnioskowania, a nie moja. :nie:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:14, 07 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9775
Przeczytał: 62 tematy


PostWysłany: Nie 19:37, 07 Wrz 2025    Temat postu:

Cytat:
Jeśliby ktoś tu się trochę dziwił, że tak łatwo się zgadzam, to dodam, że nie "przeraża" mnie też użycie tego (dość pejoratywnego) określenia "banalna" wobec mojej myśli. Nie potrzebuję się tu ambicjonalnie (emocjonalnie) unosić, bo po drugiej stronie ani nie mam odpowiednio rozumiejącego emocje partnera (w końcu to AI),


to mój komentarz i uzasadnienie, a nie AI, AI robi mi za maszynę do pisania
autorską oceną AI jest ocena motywów twojego pisania, zresztą się z nią zgadzam, choć akcenty rozłożyłbym inaczej niż ty.


Cytat:
- pozwolę się komuś zlekceważyć (wychodzę z założenia, że to będzie czyjś problem, że mnie zlekceważył niesłusznie, a ja cenię swój czas na tyle, że nie zamierzam mu udowadniać jego pomyłki)


przyznam się, że było mi ciebie szkoda, gdy Fedor ciebie orał, bo cóż masz po prostu problemy z logicznym myśleniem, tego w ogóle nie czaisz i nie rozumiesz ... jednak twoja przy tym arogancja jest irytująca.

PS


Cytat:
Otóż uważam, że nie warto jest zbytnio walczyć o moje docenienie i akceptację ludzi z dwóch podstawowych powodów:
- martwienie się (zbytnie) o to świadczyłoby tylko MOJEJ ZALEŻNOŚCI od cudzych opinii, co ja odbieram jako słabość
- stawianie wysoko aspektu wizerunkowego świadczyłoby o tym, że pewnie zależy mi bardziej na nim, niż na samej prawdzie obiektywnej.


problem, myślę, w tym, że bardzo ci zależy na wizerunku, i to przed sobą samym może przede wszystkim ... ale do pustego [łba] to i Salomon nie naleje :*


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 20:39, 07 Wrz 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:36, 07 Wrz 2025    Temat postu:

Elementem higieny psychicznej jest niezależność. Czy ją opanowałem?...
Testuję się pod tym względem.
Szczególnie cenną formą testu jest bycie poddanym krytyce, czasem nawet hejtowi. Przyglądam się wtedy swoim emocjom - jak reagują.
Celem jest dopracowanie się postawy wyrozumiałości wobec ludzkich oznak małości mentalnej. To nie jest i nie będzie łatwe, bo mamy instynkty, które bardzo pragną na nas wymusić zależność od grupy, od cudzych opinii.
Dzisiaj było takie czytanie fragmentu ewangelii w kościołach:
(Łk 14,25-33)
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: ”Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: "Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć". Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.


Nikt kto nie nie wyrzeka się wszystkiego, nie może być moim uczniem.
Chyba chodzi o wyrzeczenie się właśnie tej zależności od ludzi - od "braci, sióstr", od cudzych opinii.
Bo inaczej ów fundament będzie słaby, "niedokończony".
Słaba osobowość nierozważnie działa - nie "oblicza wydatków na wieżę", tak jak nierozsądny byłby wódz, który nie liczyłby sił na wojnę, patrząc na wyzwanie, jakie go czeka.

Ten cytat jest trudny do interpretacji, ale na pewno pochwala rozwagę i determinację w dążeniu do celu.
Zależność od ludzi, zależność od ich ich opinii (przynajmniej w jakiejś przesadnej postaci, gdy ktoś pod ich wpływem rezygnuje z tego, co jest słuszne) jest wrogiem rozwoju duchowego, wrogiem stawania się uczniem Jezusa, dlatego nieraz trzeba przyjąć taką postawę, jak byśmy to wszystko mieli w nienawiści - łącznie z samym sobą. Nie chodzi jednak wg mnie o tę emocję nienawiści, ale właśnie o niezależność od tych przywiązań.
I wierzę też, że celem jest prawda - czyli obiektywizm, czyli właśnie ta higiena epistemiczna, aby oceniać rzeczy, ludzi, siebie nie przez pryzmat walki o wizerunek w ludzkich oczach, lecz adekwatnie.
Ludzie będą gadali...
Niektórzy okażą nienawiść, zawiść...
Psychika dojrzała nie podda się i nie zrezygnuje z tego, co jest słuszne. Ale psychika skamląca o akceptację, o bycie ze swoimi, o akceptację grupy porzuci uczciwość intelektualną, ugnie się przed naciskami społecznymi.
Higiena psychiczna polega na tym, aby się trenować pod tym właśnie kątem - nieulegania naciskom, hejtom, przymilnościom, czasem pogróżkom.
Rzeczy słusznych nie robi się dlatego, aby się komuś przypodobać, ani też po to, aby wykazać swoją wyższość nad kimś, czy osiągać wizerunkowe korzyści, lecz dlatego, że one są słuszne.
Czasem warto jest przegrać swój wizerunek. Tak dla sprawdzenia się "czy wytrzymam?". Czasem dobrze jest okazać się tym ostatnim, a potem stwierdzić: i co z tego?...
- Nic! Jestem! Wciąż jestem!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 21:40, 07 Wrz 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9775
Przeczytał: 62 tematy


PostWysłany: Nie 21:51, 07 Wrz 2025    Temat postu:

nie ma nic dla ciebie bardziej obraźliwego, niż to, że nie masz racji :brawo:

Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 21:51, 07 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:29, 08 Wrz 2025    Temat postu:

lucek napisał:
nie ma nic dla ciebie bardziej obraźliwego, niż to, że nie masz racji :brawo:

To ja określam, co jest obrazą wobec mnie.
Integrystycznie nacechowane przekonania części chrześcijan wyznaczają nieraz Bogu jego role w układzie z człowiekiem - że On (rzekomo) ma być "w nieskończonej mierze obrażony grzechem człowieka". Ja wierzę, że Bóg sam zdecyduje, co zechce uznać za obrazę Jego osoby.
Ale ja też, choć do roli Boga nie aspiruję, sam zamierzam wyznaczać to, kiedy się obrażam, co jest dla mnie obraźliwe bardziej, a co mniej.
Choć tak naprawdę, to w ogóle z dystansem traktuję samą emocję bycia obrażonym. Może ostatecznie nikomu nie przyznam tej mocy (mojego przyzwolenia), aby ich nieporadne gniewy i ataki na mnie zostały przeze mnie potraktowane jako obraza?...

Obrazić skutecznie mnie może ktoś mi przynajmniej równy. Małe dziecko, albo np. psychicznie chora osoba gdy mnie obraża w sensie np. wypowiadania obraźliwych słów, nie będzie ostatecznie wywoływała w mojej psychice efektu "czuję się obrażony", bo tu nie ma równości, bo tu ja jestem bardziej świadomą stroną w danym układzie. Tak więc można mnie obrażać (w sensie wykonywania działań uważanych za obrażanie), ale nie zawsze można mnie obrazić (czyli osiągnąć efekt, gdy ja poczuję w sobie emocję bycia obrażonym). Bo to ja rządzę w tym układzie. :nie:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 8:30, 08 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25452
Przeczytał: 108 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:04, 08 Wrz 2025    Temat postu:

AI zmierzają bardziej ku integryzmowi czy do pluszaków.

Co jej ładują informatycy¿?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:34, 05 Paź 2025    Temat postu:

W innym wątku pisałem, dlaczego tak ważny jest dystans i bycie niobciążonym poznawczo.

MD w innym wątku napisał:
Mogę ustawiać sprawy w ten sposób, że OBSERWUJĘ WSZYSTKIE OPCJE I ROBOCZO DOPASOWUJĘ, badając przewidywane efekty raz jednej grupy założeń, raz innych. To właśnie jest wg mnie PODJĘCIEM ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WYBÓR, że wcześniej ze wszystkich sił próbuje przewidzieć konsekwencje owych wyborów. Mając jakąś formę rozumienia
1. zasad, które działają
2. celów, które chcę osiągnąć (jakiegoś dobra)
3. założeń, z których startuje (w nich będzie też rozumienie danej sytuacji)
STARAM SIĘ ZRÓŻNICOWAĆ PRZEWIDYWANE EFEKTY, aby wybrać tak, że te efekty maksymalizują to, co miałoby być dobrem w danej sytuacji.
To właśnie to jest odpowiedzialność za wybór!
Wg mnie nie jest podjęciem odpowiedzialności za wybór postawa, w ramach której szybko, nie patrząc na alternatywy rozsiadam na się tej opcji, jaka mi się objawi jako pierwsza, albo w jaką mnie wcisną manipulujący mną ludzie, albo jaka po prostu napatoczy się pierwsza z brzegu. To właśnie jest nieodpowiedzialność – jakieś ZBYT SZYBKIE, UNIKAJĄCE DOKŁADNYCH BADAŃ, PORÓWNAŃ zdecydowanie się na pierwszą lepszą, może emocjonalnie miłą, bo łechcącą ego opcję.
Ponieważ znam (przynajmniej częściowo) swoje ograniczenia mentalne, to wiem, że oceny po łebkach są najczęściej błędne, wiem, że nie mam idealnej intuicji, która by mi zawsze podpowiadała słuszną opcję. Dlatego właśnie, czyli WŁAŚNIE W IMIĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA WYBÓR, staram się zważyć dostępne opcje bez obciążeń, zakłamujących rozpoznanie, staram się je dopasować do celów, nawet czasem sprawdzić (przynajmniej te aspekty, które są sprawdzalne) to, czy tamto, aby ostatecznie podjęta decyzja była jak najlepsza.
Oczywiście nie łudzę się, że moja „decyzja jak najlepsza” będzie decyzją bezbłędną, idealną, pewną – ale, jeśli dołożyłem tu wysiłek bliski największemu sensownemu, jeśli się postarałem jak mogłem unikać błędów (właśnie zdystansowaniem się usuwając przynajmniej te źródła fałszu, które tkwią w moich tendencyjnych nastawieniach), to będą miał jako takie przeświadczenie, że się postarałem, jak mogłem.

Gdybym postąpił inaczej, czyli gdybym np. nie spojrzał z dystansu na przesłanki i wiedzę o zasadach, które w danym systemie obowiązują, to właśnie byłoby to unikaniem odpowiedzialności za wybór, bo byłoby to postawą „umywam ręce, biorą wygodną, pierwszą z brzegu narzucającą się opcję, a niech inni się najwyżej martwią konsekwencjami”.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37513
Przeczytał: 86 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:42, 23 Lis 2025    Temat postu:

Znowu moja własna wklejka z innego wątku:
Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tutaj piszę raczej o HIGIENIE EPISTEMICZNEJ, czyli o jakiejś formie samoprogramowania swoich odruchów mentalnych, aby odzwyczajać się od zakłamywania rzeczywistości..


Myślę, że to pojęcie higieny epistemicznej intuicyjnie przez część osób jest wyczuwane (co da się zaobserwować z zewnątrz po postawach tych osób), jednak chyba warto byłoby je, szczególnie w kontekście buńczuczności, jeszcze trochę wyjaśnić.

Problem z poprawnością rozpoznań jest wg mnie taki, że człowiek nie do końca (to jest dość łagodne sformułowanie, bo w wielu przypadkach zamiast "nie do końca" należałoby chyba napisać "w ogólnie nie") panuje nad tym, jak jego emocje i fałszywe intuicje skrzywiają rozpoznania. Dopiero wraz z życiowym doświadczeniem, popartym dyscyplinowaniem się mentalnym, samokrytycznym, zdystansowanym wobec domyślnych celów społecznych spojrzeniem, daje się trochę nadgryźć ten problem brania własnych chciejstw za obiektywną rzeczywistość. Mało doświadczony w samoobserwacji człowiek (szczególnie np. dziecko), ma naturalną skłonność do traktowania łącznie pragnień, aby coś było takie, a nie inne z odczytami rzeczywistości zewnętrznej, czy rzeczywiście tak jest. Ów problem z rozpoznaniami rodzi się na bazie tego, że w celu jakiegokolwiek działania, podjęcia decyzji POSŁUGUJEMY SIĘ INTENCJĄ. Intencje są motorem "wszystkiego", co myślimy, a potem robimy. Wytyczając cel posługujemy się intencją w tym kierunku. Także wytyczając cel poznawczy, w stylu "chcę się dowiedzieć, jak w rzeczywistym świecie funkcjonuje X", posłużymy się intencją w tym kierunku. Ale TUŻ OBOK intencji poznawczej jest intencja dość podobna "sprawić, aby było po mojemu".
Szczególnie zupełnie niedojrzała osobowość będzie miała skłonność do mylenia owych celów, czyli będzie tworzyła ŻYCZENIOWE ODCZYTY RZECZYWISTOŚCI.
Tu część osób, nawet gdy im się zagadnieniu myślenia życzeniowego wspomina, może ulec złudzeniu, że problem się łatwo załatwić prostą intencją "to ja teraz już nie będę myślał życzeniowo". I niektórzy - TEŻ ŻYCZENIOWO - wezmę tę intencję za dobrą monetę, właściwie uznają, że skoro taka intencję raz w sobie poczuli, to problem mają z głowy.
Ale to jest właśnie tylko kolejna odsłona życzeniowego myślenia - że sam problem tej życzeniowości załatwia się przez wygenerowanie jednej prostej intencji "to ja życzeniowo nie będę już myślał, czyli... już nie myślę życzeniowo, czyli... już to kolejne co sobie pomyślałem, jest na pewno obiektywne...". :nie:
Otóż ja w pewnym momencie sobie uświadomiłem, że samą intencja, czyli BEZ CIĘŻKIEJ PRACY BADANIA SWOICH BŁĘDÓW, nie pozbędę się myślenia życzeniowego.
Wtedy postanowiłem wdrożyć wobec siebie program mentalny (który teraz nazywam higieną epistemiczną), polegający na tym, że:
1. Z góry zakładam (!) swoje pierwsze rozpoznania i decyzje, jak potencjalnie silnie skażone życzeniowością.
2. Moim zadaniem jest odkryć przynajmniej jedną (lepiej kilka) życzeniowych nastawień (część może się okazać potencjalna) w moim rozumowaniu.
3. Po odkryciu tych życzeniowych nastawień, próbuję opracować program walki z nimi, skierowania się na drogę bardziej obiektywnego postrzegania.
Oczywiście gwarancji sukcesu tu nie będę miał, dowodu na to, że postąpiłem tu w 100% słusznie też nie zdobędę. Ale mogę się doskonalić w tym kierunku, mogę zachowywać moją higienę epistemiczną, której efektem będzie ELIMINOWANIE TYCH POTENCJALNYCH ZAGROŻEŃ DLA POSTRZEGANIA OBIEKTYWNEGO, JAKIE UDA MI SIĘ W SOBIE ODKRYĆ.

Na późniejszym etapie odkryłem przynajmniej kilka typowych źródeł życzeniowego myślenia i postrzegania świata i samego siebie:
1. Pragnienie okazania się lepszym, rywalizowania
2. Identyfikowanie się z jakąś grupą, aspirowanie do tej grupy, wzmacnianie poczucia przynależności do swoich.
3. Pragnienie łatwych sukcesów, lenistwo w badaniu spraw - zaliczanie sobie pewności już po pierwszym pomyśle na to, "jak to może być".
4. Brak dyscypliny wewnętrznej, pozostawianie rozpoznań na poziomie intuicji, a niedopilnowywanie tego, aby wymuszać na sobie pewien rygoryzm rozpoznań - po obiektywnych, twardych przesłankach.

Z tym 1 źródłem (częściowo też z 2, 3cim i 4tym) związane jest zagadnienie buńczuczności. Buńczuczny, to ktoś, kto pragnie mieć szybki sukces w uznaniach, chce myśleć o sobie "jestem mądry, ja to, co wiem, wiem na pewno". I buńczuczny głosi tę swoją "rzekomą" wiedzę praktycznie od razu - po pierwszym pomyśle na to, co jest rozwiązaniem. Jest to typowo życzeniowe podejście: chcę być mądry, chcę mieć rozwiązanie, więc się ogłaszam już jako taki ktoś, kto ma ów cel idealnie zrealizowany... Jeśli ktoś takiej intencji ulegnie, czyli jeśli nie przeciwstawi jej TWARDEJ WOLI OBIEKTYWIZOWANIA swoich rozpoznań, to będzie rozpoznawał sprawy wadliwie.
Jednak aby tę twardą wolę (jeśli już ktoś rzeczywiście się na nią zdecydował) rozpoznania spraw obiektywnie, czyli też unikania myślenia życzeniowego RZECZYWIŚCIE WPROWADZIĆ W ŻYCIE, niezbędne jest eliminowanie wszystkiego tego, co człowieka wytrąca z jego obiektywizmu, bezstronności, uczciwości intelektualnej.
A co wytrąca? - właśnie to lansowanie się na już mądrego, już lepszego od innych, już mającego prawo żądać bezwarunkowego zaakceptowania jego racji. Bo jak ktoś JUŻ miałby tę swoją wielką mądrość mieć, to znaczy, ze to co ma w głowie już jest prawie wszechwiedzą, już (w naiwnych intencjach) ten cel miał zostać osiągnięty. Tymczasem...
.. szansa na to, że BEZ CIĘŻKIEJ PRACY, ZWIĄZANEJ Z WERYFIKACJĄ I USUWANIEM BŁĘDÓW POZNAWCZYCH wystąpi to doskonałe zrozumienie rzeczywistości raczej jest mała! Poznanie poprawne jest ciężką pracą, jest harówą, która też domaga się opanowania zakłóceń wynikających właśnie z myślenia życzeniowego.
Dlatego sobie banuję buńczuczność. Staram się WYMUSIĆ NA SOBIE SKUPIENIE NA ROZPATRYWANYM PROBLEMIE JAKO TAKIM, odsuwając na bok wszelkie konkurencyjne (pasożytnicze) intencje - w tym szczególnie intencje posiadania łatwej pewności w sprawie. Buńczuczność jest dla mnie jednym z najbardziej typowych objawów tego, że ktoś daje swoim intencjom łatwego, życzeniowego zaliczania sobie zwycięstw na polu poznawczym. I dlatego staram się ją odrzucić.
Czy ktoś inny zechce skierować się na podobną do mojej epistemiczną drogą?... - To będzie jego suwerenna decyzja. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin