 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:52, 05 Sie 2025 Temat postu: Kuchnia wolności i zniewolenia |
|
|
Dopiero wczoraj się zorientowałem, że mimo tylu toczonych wcześniej dyskusji na temat wolności woli, nigdzie nie pojawił się wątek bardziej praktycznego, psychologicznego podejścia, kierującego się ku odpowiedzi na pytanie: jak w sobie rozwijać wolność, nie dając się niewolić?
Odpowiedź ogólna na owo pytanie, zdaje się być dość oczywista: wolność zyskujemy wtedy, gdy DAJEMY SOBIE SZANSE NA WYBÓR.
Co to znaczy?...
Dać sobie szansę na wybór, oznacza podejmowanie działań, które WAŻĄ OPCJE, które UWZGLĘDNIAJĄ WIELOŚĆ PRZESŁANEK, poddając osąd spraw REFLEKSJI.
A jeśli nie ma refleksji, to co jest?...
- Jest niewola działań odruchowych i podążanie po linii najmniejszego oporu, jest nieświadomość reakcji, które wynikają z tego, co narzuca sytuacja.
Niewolnikiem jest ten, komu wyznacza się to, co ktoś ma czynić, a ów ktoś rzeczywiście to czyni. Niewolnik spełnia rozkazy, nie ma swojego własnego zdania.
W dzisiejszych czasach, gdy rozwój społeczny ludzkości wyniósł do podstawowej wartości wolność osobistą, gdy oficjalnie zniesiono niewolnictwo, sytuacje jawnego niewolenia ludzi są rzadkie. Tak zewnętrznie patrząc ludzie "mają wolność". A jednak jakby nie do końca "są wolni". Ludzie nie osiągnęli pełni wolności nie dlatego, że jakieś władcze persony im nakazują, co konkretnie mają robić, lecz dlatego, że niewoli ich NIEZDOLNOŚĆ DO POSTRZEGANIA SENSU SPRAW, niezdolność do refleksji, która by W ICH WŁASNYCH UMYSŁACH SPIĘŁA ZE SOBĄ PRAGNIENIA I SPOSOBY DZIAŁANIA.
Ludzie (najczęściej... wyjątki oczywiście niemal zawsze da się wskazać) nie są dziś przymuszani bezpośrednio do takich, a nie innych działań, czyli teoretycznie mogą robić, to co chcą, mogą wybierać wedle swojego pomysłu. Problem jest w tym, że na start naszego życia nie dostajemy gotowego skategoryzowania celów życiowych na zasadzie "te cele realizować powinienem, a tamtych celów nie ma sensu realizować".
Człowiek zaczyna swoją przygodę z życiem, mając przed sobą CHAOS CELÓW O NIEUSTALONEJ SENSOWNOŚCI.
A tak właściwie to jest jeszcze gorzej - nie tylko nie wiemy, które cele są bardziej, a które mniej sensowne, ale nawet nie wiemy na start życia, CO TO WŁAŚCIWIE ZNACZY, ŻE COŚ JEST "SENSOWNE", PO CZYM POZNAĆ, ŻE COŚ JEST DLA NAS. Skalę problemu jeszcze powiększa to, że sensowność celu jest powiązana z jego realizowalnością, czyli ze zdolnością rozpoznania, co jest w naszej osobistej mocy, a co już ją przekracza.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:08, 05 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Dla ilustracji tematu przykładową postawą zniewolenia dokładam swój tekst z innego wątku.
Michał Dyszyński napisał: | Może nawet to jest szczególna postać ilustracji do tematu wątki - wolności woli.
Oto mamy przykład postawy osób, które są ZNIEWOLONE POTRZEBĄ SKUPIANIA SIĘ NA ODNIESIENIACH PERSONALNYCH. Właściwie to dałoby się chyba (w dość nieszablonowy, ciekawy sposób) pociągnąć kwestię: SKĄD TE PRZYMUSY WEWNĘTRZNE CZĘŚCI OSÓB DO PORZUCANIA ZAGADNIEŃ Z TEMATU WĄTKU, ABY KOMPULSYWNIE ATAKOWAĆ OSOBY?...
Dlaczego jedni tę zdolność (rodzaj wolności) do pozostawania w temacie posiadają, a inni są jej pozbawieni?... Co ich niewoli?...
- Ja mam tu swoją odpowiedź: takich ludzi niewoli instynkt stadny i rywalizacyjny.
Instynkty działają za pomocą ŚCIĄGANIA UWAGI DO PREDEFINIOWANYCH EMOCJI. Tymi najbardziej preferowanymi biologicznie instynktami społecznymi jest rywalizacja i przynależność do stada. Więc osoby o umysłowości pierwotnej, umysłowości wprost czerpiącej z biologii będą wciąż podlegały silnej presji emocjonalnej, aby:
- walczyć o spójność stada
- walczyć o dominację - poniżać innych członków stada.
Osoby o pierwotnym typie reakcji mentalnej nawet nie będą uświadamiały sobie kiedy te instynkty nimi zawiadują - po prostu "samo z siebie" im się będzie chciało interesować raczej tym, jak tu z kimś zawalczyć, jak tu wyciągać kwestię przynależności, a nie np. omawiać te zagadnienia, które zostały postawione.
To jest trochę tak jak ze wszystkimi drogami, które prowadzą do Rzymu - tutaj wszystkie emocje są ściągają do tego stadno - dominacyjnego odczuwania i wokół niego formułowania myśli.
Tu jest moja uwaga szczególnie do katolikusa, który mnie pytał kiedyś, co człowieka niewoli. I wtedy mówiłem o instynktach niewolących nasze osobowości, ale nie rozwinąłem sprawy. Tutaj mamy fajną okazję na rozwinięcie - właśnie na kanwie konkretnych postaw.
Oczywiście wszyscy mamy (w jakimś stopniu) wpływający na nas instynkt stadny, a także podlegamy rywalizacyjnym emocjom. Jednak pewna frakcja ludzi tu po prostu jest tymi instynktami ODGÓRNIE ZARZĄDZANA, czyli nie ma nic do powiedzenia w sprawie, czyli MUSI się zachować tak, a nie inaczej. Inna frakcja ludzi JEST W STANIE ZRELATYWIZOWAĆ ZEW NATURY, jest w stanie odciąć się od żądań instynktownych warstw mentalnych i np powiedzieć im: nie teraz. Mogę się zająć później kwestią rywalizacji, mogę o mojej przynależności stadnej kiedyś też podyskutować, ale teraz mam inny temat, który mnie interesuje.
Bo ten ktoś, kto się umie utrzymać w temacie, NIE MUSI działać wedle żądań instynktów (choć ich wpływ oczywiście czuje), a osoba o pierwotnej emocjonalności jednak MUSI BYĆ PODLEGŁA INSTYNKTOWI, nie jest w stanie utrzymać swojej uwagi na temacie sprawy.
Tu właśnie mamy fajny przykład swoistej "kuchni wolności". I tu wyjaśnia się też, jaki błąd popełniają niektórzy, gdy sugerują "człowiek nie ma wolnej woli, bo działają na niego instynkty, które go determinują". Otóż to nie jest tak - te instynkty determinują tylko tych, którzy poddają się im bezwiednie, bezrefleksyjnie, którzy MUSZĄ ULEC. Ale inna frakcja ludzi, choć czuje wpływ, nacisk ze strony instynktów, jest w stanie owemu naciskowi PRZECIWSTAWIĆ WŁASNY OSĄD, OCENY ROZUMOWANIE, jest w stanie wybrać na bazie wyznawanych wartości - czyni NIE MUSI, NIE JEST ZNIEWOLONA. |
Ten przykład - działania odruchowego, bezrefleksyjnego, albo niskorefleksyjnego, z refleksją szczątkową, pozorną, pokazuje dlaczego z niektórymi osobami nie sposób jest się dogadać. Bo te osoby nie mają w sobie "ruchomych aspektów rozumowania", z którymi dałoby się w dyskusji nawiązać rodzaj GRY - apelować do nich, stawiać je w centrum zainteresowania, a potem oceniać. Osoby działające impulsywnie, osoby o fanatycznym, nieelastycznym podejściu do świata, czy choćby silnie zafiksowane na celu prostej rywalizacji, są już zaprogramowane z góry tymi swoimi fiksacjami.
Ty mimochodem też wskazałem jedno ważne spostrzeżenie, które chciałbym dodatkowo podkreślić - dyskusja w dyskursywnym sensie pojawia się dopiero wtedy, gdy dyskutanci są w stanie zaoferować ze swojej strony pewne minimum wolności rozumowania i komunikowania się.
Inaczej mówiąc, dyskutanci zniewoleni jakimś swoim wewnętrznym sztywnym "programem" nie będą w stanie nadążać za dyskusją, a dalej nie będzie możliwości podjęcia owej DYSKSYJNEJ GRY, w której obie strony z jednej strony:
- są w stanie POSTRZEGAĆ NOWE ELEMENTY
- są w stanie REAGOWAĆ NA ZMIENIAJĄCE SIĘ ASPEKTY W DYSKUSJI.
Dyskutant zafiksowany np. na rywalizowaniu nie dostrzega, nie uwzględnia w rozważaniach, a ostatecznie nie podejmuje w dyskusji żadnych aspektów, które zagrażają jego fiksacji. Z takim zafiksowanym dyskutantem po prostu się nie podyskutuje o niczym innym, jak tylko o jego fiksacji.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:22, 05 Sie 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24889
Przeczytał: 92 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 11:27, 05 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Najlepiej dyskutuje się w kuchni przy dobrym żarełku.
🥰
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 12:02, 05 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Najlepiej dyskutuje się w kuchni przy dobrym żarełku.
🥰 |
Myślisz w istocie nie o dyskusji w rozumowym, intelektualnym sensie, tylko o towarzyskim przebywaniu razem, o zaspokajaniu potrzeby kontaktu z drugim człowiekiem.
Obserwując Twoje reakcje tu na forum, widzę, że masz bardzo niską potrzebę dyskutowania (w sensie wymiany i omawiania jakichś idei) zaś wysoką potrzebę kontaktu osobowego. Ty nie trzymasz się celów dyskusji, nie zależy ci na tym, co "jara" większość intelektualnie nastawionych dyskutantów, masz "gdzieś" to, czy owe idee lepiej spinają się w opcji modelowania A, czy w opcji modelowania B, (może C itd...). Czuje się w rozmowie z Tobą, że w kwestii tematów, którymi się tu filozoficznie jaramy, jakby było Ci po prostu wszystko jedno. Dlatego nie jesteś tu partnerem w dyskusjach - brakuje Ci intelektualnego ognia, tych pragnień, tego jarania się ideami. Chcesz czuć kontakt osobowy.
Ja tu jestem na raczej przeciwnym biegunie - mam bardziej na celu umniejszać tę stroną osobową, emocjonalną kontaktu, chcę zepchnąć ją gdzieś na bok, aby nie przeszkadzała, bo pragnę całą energię poświęcić wgryzaniu się w owe idee, w niuanse opisu, w szczegóły modeli.
Nie będę ukrywał, że dość często jak odzywasz się w dyskusji w tym swoim stylu - np. jak tutaj - jestem głównie poirytowany. Po co wciskasz w temat uwagę, która modelowania sprawy nie ciągnie? Dlaczego bruździsz dygresją bardzo luźną, niestawiającą ani celu dla myśli, ani nieprzybliżającą celu do realizacji?...
Nie chcę tu takiego tylko pytlowania w celu tylko spuszczania czasu w towarzyski sposób, czyli za pomocą generowania luźnych uwag.
Zamykam ten wątek.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:49, 05 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Ciekawe jest, że najbardziej zniewolonymi są właśnie te umysły, które... same uważają się za w pełni (najbardziej) wolne!
Dalszą część opublikowałem na Facebooku w formie:
Teza: umysły najbardziej zniewolone, to najczęściej jednocześnie te umysły, które same uważają się za w pełni (najbardziej) wolne!
To jest jakiś czas temu odkryty przeze mnie paradoks postrzegania wolności, który chyba zasługuje na jakąś nazwę - np. "paradoks intencyjnego postrzegania wolności".
Uzasadnienie:
Osoby, które czują się wolne, są to te osoby, które mają przekonanie, że dzieje się dokładnie to, co powinno, że one działają dokładnie tak, jak powinno się działać, zaś ich wybory są optymalną, a także jedyną sensowną opcją. Jest to przekonanie na zasadzie: działam i żyję zgodnie ze swoją naturą (jedna z definicji wolności... - bodaj ta arystotelesowska), bo realizuję to jedyne, co powinienem realizować.
Problem jest w tym, że trywialną metodą realizacji stanu "opcja najlepsza z możliwych" jest "wybór" z... tylko jednej opcji!
Dlatego wszyscy ci, którzy nie widzą alternatyw dla swoich wyborów, są z reguły święcie przekonani, że wybrali najlepiej, jak mogli. Bo skoro nic innego nie ma (nie ma alternatywy), to z automatu to, co jest, to jeden jedyny kandydat na bycie tym, "co trzeba", co jest najlepsze, co realizuje naszą wolność.
Dla kontrastu z kolei człowiek, który RZECZYWIŚCIE WYBIERA, bo WAŻY OPCJE, bo się zastanawia nad wieloma scenariuszami potencjalnych efektów działania, kto ma świadomość niepewności przesłanek do decyzji, będzie zafrasowany, niepewny, będzie miał różnego rodzaju dylematy związane z wyborem. I jego emocje nie odbiorą ostatecznego wyboru jako "na pewno tego najlepszego", lecz bardziej jako "na daną chwilę najlepszego z rozpatrywanych". Ale takiej konstatacji o dokonanym wyborze będzie brakowało tego silnego emocjonalnego przeświadczenia o słuszności, jedyności, pewności. Więc ta wolność, która objawiła się właśnie MOŻLIWOŚCIĄ WYBORU - czyli zredukowania wielu opcji do jednej, wyznaczonej wyborem, emocjonalnie będzie blada, związana z wątpieniem. Daleko jej będzie do owego poczucia uskrzydlenia emocjonalnego i pewności osoby, która po prostu z automatu klepnęła pierwszą narzuconą jej przez świat opcję, ciesząc się później, jak to wybrała "to jedyne i najlepsze z możliwych"...
Dodam jeszcze wyjaśnienie: dlaczego jest to paradoks odczuwania wolności "intencyjnego"?
Bo intencja jest jedna, a więc skupiając się na intencji, a nie na przesłankach do wyboru naturalnie będziemy redukowali wybór do zrealizowania się "jedyności", a nie pobrania jej z wielości. Tak więc to, że wybór niebędący w istocie żadnym wyborem, tylko klepnięciem tego, co przyszło, w istocie jest pochodną tego, iż do oceny poziomu wolności użył ktoś w istocie stopnia ukształtowania się intencji. Intencja silna (bo jedyna, jaką ktoś umie dostrzec) jest wyróżniona, a więc do niej przypisany wybór dostaje etykietkę "wolnego".
Maciek Pacholec Zakładam, że naiwne jest przekonanie, iż da się sformułować idealny wybór w kontekście "to jest tylko moja decyzja". Decyzja będzie dziedziczyła po warunkach, przesłankach, będzie MOIM DOSTOSOWANIEM SIĘ DO SYTUACJI, a dodatkowo owo dostosowanie się powstanie na bazie DOŚWIADCZEŃ Z TEGO ŻYCIA, JAKIE MI LOS ZESŁAŁ. Tak więc i tak wszystko, co bym "ja zadecydował" będzie w istocie trochę z tego, co moje wewnętrzne i trochę z tego, co z zewnątrz mi dawane. Liczę jednak, że skoro tych zewnętrznych wpływów jest tak wiele (w sumie tych przesłanek można się doliczyć setek, a może i tysięcy), to zaczyna się liczyć, JAK PRZESŁANKI SĄ ZESTAWIANE.
Decyzje zawsze więc będą trochę moje, ale trochę wzięte ze świata. I „moje” są tylko w tym sensie, na ile potrafiłem w ogóle określić samego siebie – wyłonić się z tej mieszaniny wpływów jako SPÓJNA SYNTETYCZNA OSOBOWOŚĆ. Z im większym poziomem integracji uda się mnie mentalnie wytrenować (niczym ludzki odpowiednik AI) z tych danych zesłanych ze świata, tym więcej spójności będzie w tym, co zadecyduję – jak uwzględnię przesłanki i których nie uwzględnię. Coś, co obserwatorzy potem nazwą „jego decyzją” powstanie. A owa „mojość” tej decyzji nie będzie zero-jedynkowa, lecz będzie STOPNIEM INTEGRACJI DANYCH W KONTEKŚCIE CELÓW, JAKIE SAMA OSOBOWOŚĆ WYTYCZY.
Można jednak owe wybory (przynajmniej w technicznym sensie, przynajmniej jako coś zaakceptowane przez obserwatorów) uznać za mniej lub bardziej SKONFRONTOWANE Z WIELOMA OPCJAMI, albo WZIĘTE Z TEGO, CO PIERWSZE ZOSTAŁO DOSTRZEŻONE JAKO OPCJA. Bo twierdzę, że tak właśnie jest, iż ci, co „wybierają” z jednej opcji biorą z reguły to pierwsze z brzegu, czyli to, co się napatoczyło na bazie raczej przypadku – bo po prostu akurat tak się złożyło życie, że świat tę właśnie opcję nam zaprezentował jako pierwszą.
Zabawne w tym wszystkim jest to, że właśnie ci, którzy to pierwsze, powierzchowne, to NAJBARDZIEJ POZBAWIONE SIĘGNIĘCIA W GŁĘBSZE MOTYWY OSOBISTE zaprezentowane rozwiązanie, traktują jako wolność. Jest tak, choć wg mnie akurat to jest najbardziej objawem zależności od świata – od tego, co ten świat raczył jako pierwsze komuś zaprezentować.
Ale nasze emocje nie są logiczne, nie są wolne. One chcą „się realizować”, czyli mieć najwygodniejszą dla siebie opcję. Dlatego owo spełnienie się dla emocji – czyli brak konieczności potrudzenia się myśleniem – same te emocje wezmą za spełnienie się także w kontekście idei wolności. Ale z emocjami tak jest… Chciałoby się powiedzieć, że właściwie te emocje są… po prostu niezbyt mądre.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:55, 05 Sie 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3324
Przeczytał: 77 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:42, 15 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za otwarcie.
Zainteresowało mnie to, co tu napisałeś:
Michał napisał: | A jednak jakby nie do końca "są wolni". Ludzie nie osiągnęli pełni wolności nie dlatego, że jakieś władcze persony im nakazują, co konkretnie mają robić, lecz dlatego, że niewoli ich NIEZDOLNOŚĆ DO POSTRZEGANIA SENSU SPRAW, niezdolność do refleksji, która by W ICH WŁASNYCH UMYSŁACH SPIĘŁA ZE SOBĄ PRAGNIENIA I SPOSOBY DZIAŁANIA.
Ludzie (najczęściej... wyjątki oczywiście niemal zawsze da się wskazać) nie są dziś przymuszani bezpośrednio do takich, a nie innych działań, czyli teoretycznie mogą robić, to co chcą, mogą wybierać wedle swojego pomysłu. Problem jest w tym, że na start naszego życia nie dostajemy gotowego skategoryzowania celów życiowych na zasadzie "te cele realizować powinienem, a tamtych celów nie ma sensu realizować".
Człowiek zaczyna swoją przygodę z życiem, mając przed sobą CHAOS CELÓW O NIEUSTALONEJ SENSOWNOŚCI. |
Chciałbym to trochę podrążyć, coś więcej zrozumieć.
Piszesz o "niezdolności do postrzegania sensu spraw(...)". Po czym poznajesz, że ludzie mają problem z postrzeganiem sensu spraw, ze spięciem pragnień i sposobów działania?
Ale jeszcze istotniejsze i ciekawsze dla mnie jest to, dlaczego łączysz wolną wolę z problemem chaosu celów o niewiadomej sensowności. Czyli ludzie, jeśli nie wiedzą ku czemu dążyć w życiu, albo źle obrali kurs, to nie mają pełnej wolności woli?
Czy to dlatego, że brak rozeznania ku czemu dążyć i zły obrany kurs nie pozwala rozwijać się naszej wewnętrznej wolności?
Czyli wolności woli nie można sprowadzać tylko do takiego rozumienia, że jeśli mogę robić to, co chcę, jeśli mogę realizować pomysły, jakie mi przychodzą do umysłu na życie to jestem wewnętrznie wolny?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:45, 15 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Ale jeszcze istotniejsze i ciekawsze dla mnie jest to, dlaczego łączysz wolną wolę z problemem chaosu celów o niewiadomej sensowności. Czyli ludzie, jeśli nie wiedzą, ku czemu dążyć w życiu, albo źle obrali kurs, to nie mają pełnej wolności woli? |
Aby to, o czym chcę tu napisać, jakoś zacząć modelować myślowo, dobrze byłoby wyobrazić sobie siebie rzuconego np. gdzieś na pustkowie, z dala od ludzi. Załóżmy przy tym, że nie ma powodu, aby bać się o żywność, czy bezpieczeństwo, bo jakieś roboty nam zapewniają wszystko, co jest potrzebne do przeżycia. Ale nie ma ludzi, nie ma w związku z tym celów, nie ma WYZWAŃ. Życie toczyć się może – kładziemy się wieczorem spać, rano wstajemy. Jemy, co nam podano, zdrowi jesteśmy, możemy wyjść przed dom, spojrzeć na drzewa, na słońce. Można sobie przytoczyć jakiś kamień, aby na nim siadać, można ściąć drzewo i coś z jego drewna wyrzeźbić. Wiele można, tylko PO CO?
W czasach mojej młodości trafił mi się do przeczytania artykuł o nudzie. W tym artykule pojawiło się bardzo interesujące spostrzeżenie, że gdy komuś się nudzi, nie działa na niego porada „zajmij się czymś”. Bo nuda nie polega na tym, że zupełnie nie ma nic do zrobienia! Nuda polega na tym, że żadna z rzeczy do zrobienia, jakie świata nam oferuje, nie wydaje się wystarczająco atrakcyjna, emocjonalnie poruszająca, ogólnie warta zajęcia się nią.
Człowiek w życiu poszukuje sensów, poszukuje celów, które COŚ mu (emocjonalnie, jako wsparcie dla osobowego znaczenia) zaoferują. Człowiek nie będzie chciał robić, aby robić, aby spuszczać czas, lecz (nieraz desperacko) próbuje swoim decyzjom nadać jakąś formę znaczenia.
Aby rozproszyć ową nudę, bezsens, brak znaczeń, ludzie gotowi są podejmować poważne ryzyka (nawet utraty życia, a przynajmniej zdrowia), inwestują pieniądze, czas, energię. Jedni rozpraszają tę nudę wieczną zabawą, inni starają się coś poprawiać w tym świecie, jeszcze inni (chyba jest to najczęstsza forma) skupiają się na intensyfikowaniu relacji ze swoją społecznością – spotykają się, sprzeczają, emocjonalnie wpływają na siebie. Kiedyś mnie tknęło, gdy szedłem sobie po moim osiedlu i mijałem osoby idące z przeciwka – wszyscy (!) mieli telefon przy uchu i rozmawiali. Ludzie wciąż chcą być w kontakcie z innymi, wciąż rozpraszają samotność. Inni ludzie dają naszemu życiu cel i kierunek do działań, stawiają wyzwania, poruszają emocje.
Najczęściej ludzie w swoim życiu „spuszczają czas”, nie realizują niczego „ponad”, a tylko reagują, na to, co jest im przez świat wystawiane do zareagowania. Mało kto ma w swoim życiu jakiś poważniejszy plan, mało kto wstępuje na świadomą ścieżkę wzrostu. Jako ludzkość po prostu reagujemy na zdarzenia. Ja nie ma na co reagować, to pojawia się nuda. Jak trzeba reagować na kłopotliwe okoliczności, to pojawia się frustracja. Bezwiednie też kierujemy się ku odczuciu przyjemności, ale najczęściej nie mamy zbadane, przetestowane, co nam więcej owej przyjemności zapewnia, co się nam emocjonalnie opłaca. Najczęściej reagujemy na bieżąco.
Z tym reagowaniem na bieżąco jest jednak ten problem, że z niego rodzi się duchowa stagnacja. Po jakimś czasie procedowania tych powtarzalnych zachowań zaczniemy odczuwać nudę. Najpierw będzie to mała nuda, potem większa, potem jeszcze większa… W końcu pojawi się myśl „właściwie to nie wiem, po co żyję”. Gdyby życie z założenia trwało wiecznie, gdyby nie było śmierci, to – powiedzmy po stu tysiącach lat takiego życia – gdy wszystkie powtarzalne czynności, wykonalibyśmy setki razy, naturalną byłaby reakcja: mam już tego dość! Po prostu nie chce mi się dalej podtrzymywać tego swojego jałowego trwania na świecie.
To, że ludzie czynią zło w znacznym stopniu (jeśli nie głównym) wynika z chęci rozproszenia nudy. Putin wysyła wojska na Ukrainę nie dlatego, że mu czegoś brakuje do życia, nie po to, aby zaspokoić jakąś istotną potrzebę bytową, lecz z powodu chęci wykazania się i rozproszenia pustki emocjonalnej. Zapewne wyobraża sobie, że jak swój cel osiągnie, to będzie przyznana mu większa godność, ważność. Podobnie inni porywający się na wojenne działania nie robią tego z istotnej potrzeby, ale pcha ich nieprzemyślana, wynikająca z atawistycznych impulsów żądza emocji dominacyjnych, podkreślania swojej mocy i znaczenia. Alternatywą jest emocjonalna PUSTKA.
Człowiek nie czuje się spełniony, robiąc cokolwiek. Mogę sobie wyjść przed dom i pójść w lewo. Mogę pójść w prawo. Mogę potem potworzyć te wybory, gdzieś tam docierając, ale zawsze będą dźgały go pytania „dokąd idę?”, „Po co mi to, co robię?”, „Dlaczego ten cel miałbym realizować, a nie jakiś inny?”.
„Wolność” robienia cokolwiek nie jest tą właściwą wolnością!
Ta wolność, o którą nam rzeczywiście chodzi, domaga się czegoś więcej niż tylko konstruowania jakichś wyborów, realizowania jakichś tam decyzji. Ta wolność, która człowieka jest w stanie spełnić, dać mu poczucie sensu, domaga się SPÓJNEGO POWIĄZANIA ZE SOBĄ SFERY EMOCJONALNEJ, INTELEKTUALNEJ, WOLITYWNEJ. To zaś można zrealizować tylko dzięki mądrej, bazującej na prawdzie, a nie na życzeniowym potraktowaniu rozpoznań, refleksji nad sobą.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36660
Przeczytał: 77 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:22, 16 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
W wątku http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/niezrozumiale-dla-mnie-pragnienie-oskarzania,28111-25.html#851329 opisywałem przykład atawizmu, który wywołuje w ludzkich społecznościach konflikty. Większość konfliktowych ludzi nie wie, dlaczego właściwie jest konfliktowa - oni są konfliktowi z instynktownych impulsów, mają tak genetycznie. Kiedyś, gdy byliśmy tylko stadami małpoludów, to miało swój (ewolucyjny) sens - trenowania swoich reakcji, rozwijania się, wyrywania z gnuśności. W dobie jednak opracowania broni masowego rażenia, owa atawistyczna skłonność do wywoływania konfliktów może z dużym prawdopodobieństwem zakończyć się zagładą ludzkości - jeśli nie całej, to znacznej jej części.
Ci atawistycznie reagujący (mentalnie, świadomościowosłabi) ludzie, którzy dzisiaj mają wielką ochotę, aby toczyć wojny o jakąś tam naszość, czy pod dowolnym innym pretekstem, pozostają pod wpływem genów - bezwiednie chcą się konfliktować. Ci ludzie są niewolnikami swoich genów, oni nie potrafią opanować tej tendencji, jaką ewolucja w ciałach ich przodków kształtowała od tysięcy pokoleń. Ci ludzie nie zadają sobie pytania: CZY CZASEM NIE POJAWIŁ SIĘ ISTOTNY POWÓD, aby jakoś probować zwalczyć ową bezwiedną żądzę konfliktu?
Bo mamy perspektywę zagłady!
Ale rozleniwione mentalnie, niezdolne do spoglądania trudnym emocjonalnie prawdom w oczy społeczeństwa, jakby ostatnio ugrzęzły w utwierdzani się w absurdalnym "najważniejsze jest promować naszość! Uda się! To my wygramy! Nie warto jest patrzeć, na wyraźnie wyłaniające się porażające konsekwencje, tylko trzeba myśleć optymistycznie!".
To optymiści doprowadzą do zagłady świata. Optymista lekceważy zagrożenia, sięga po swoje chciejstwa. A mamy ostatnio wielu, którzy pragną wywyższyć swoje plemię, a nie chcą patrzeć na wysoce prawdopodobne skutki takowego wywyższania...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|