Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mentalna przestrzeń negocjacyjna

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:17, 25 Paź 2019    Temat postu: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Pojęciem podstawowym i absolutnie kluczowym w mojej ostatniej "teorii" umysłu jest MENTALNA PRZESTRZEŃ NEGOCJACYJNA. Można ją rozumieć, jako pewien obszar wspólny dla toczonych dyskusji z jednej strony, ale też podobnie działa to w ujęciu wewnętrznym, czyli gdy umysł "negocjuje sam ze sobą". wyważając różne opcje swojego rozumowania.
Pojęcie tej przestrzeni negocjacyjnej nie jest łatwe do wytłumaczenia. Z grubsza chodzi o to, że umysł może postrzegać MOŻLIWOŚCI, OPCJE dla stosowanych przez siebie opisów świata i własnych myśli. Te opcje najczęściej nie są zadecydowane, pozostają w statusie nie rozstrzygniętym. Umysł, mający owe opcje w swojej pamięci, jest w stanie pomiędzy nimi rozważać, wybierać.

Przestrzeń negocjacyjna jest kluczowa dla WOLNOŚCI myśli. Typowym podejściem na temat prawdy, obrazowania umysłem, jest skupienie się na faktach, na tym co jest, lekceważąc to co jest MOŻLIWOŚCIĄ. Ja raczej kieruję się w stronę przeciwną - dowartościowania możliwości. Fakt zaś - jest po prostu możliwością wykorzystaną, występującą na jakimś etapie. Ale goły fakt nie ma znaczenia - dopóki nie zostanie skonfrontowany z innymi możliwościami, jest właściwie nieinterpretowalny. Dopiero mając przestrzeń, zależności, fakt, wraz opcjami niewykorzystanymi, nabiera znaczenia i sensu, stając się elementem rozumienia.
Podobnie funkcjonuje to w dyskusjach między ludźmi. Dyskusja na wysokim poziomie jest możliwa z partnerem, który wystawia nam bogatą przestrzeń negocjacyjną - czyli PYTA, a nie tylko twierdzi. Dyskusja (twórcza, sensowna) staje się niemożliwa, gdy partnerzy okopią się na stanowiskach "ja twierdzę swoje, a innych opcji nie przyjmuję". W takiej dyskusji, strony mogą co najwyżej zaprezentować swoje stanowiska i albo się rozejść, albo pokłócić.

Dyskutanci wartościowi w kontekście dyskusji twórczej wystawiają opcje do rozważenia, starają się przebudowywać aktualny opis, traktując go jako niepełny, dający szansę na jego poprawę w ramach toczonej dyskusji.
Sam uważam tego rodzaju otwartość, polegającą na wystawianiu bogatej przestrzeni negocjacyjnej, za pasowanie na rozumienie prawdy w głębszym sensie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 15:05, 25 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21422
Przeczytał: 136 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:43, 25 Paź 2019    Temat postu:

Jestem za dużą przestrzenią negocjacyjna...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:06, 25 Paź 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Michał Dyszyński napisał:
Pojęciem podstawowym i absolutnie kluczowym w mojej ostatniej "teorii" umysłu jest MENTALNA PRZESTRZEŃ NEGOCJACYJNA. Można ją rozumieć, jako pewien obszar wspólny dla toczonych dyskusji z jednej strony, ale też podobnie działa to w ujęciu wewnętrznym, czyli gdy umysł "negocjuje sam ze sobą". wyważając różne opcje swojego rozumowania.
Pojęcie tej przestrzeni negocjacyjnej nie jest łatwe do wytłumaczenia. Z grubsza chodzi o to, że umysł może postrzegać MOŻLIWOŚCI, OPCJE dla stosowanych przez siebie opisów świata i własnych myśli. Te opcje najczęściej nie są zadecydowane, pozostają w statusie nie rozstrzygniętym. Umysł, mający owe opcje w swojej pamięci, jest w stanie pomiędzy nimi rozważać, wybierać.
MD, po pierwsze, co Cię skłoniło, żeby otworzyć blog do publicznej dyskusji?

Po drugie, kto/co ma służyć jako system zabezpieczający w tym myśleniu według tymczasem najnowszego modelu, który jak wiadomo za moment zmieni się? Dla ulatwnienia Ci odpowiedzi (za)podaję roboczą definicję "systemu zabezpieczającego" czyli nazwijmy umownie niezmiennego "instrumentu" (termin roboczy i metaforyczny), który będzie człowieka myślącego trzymał w "ryzach" (szeroki termin) aby się mentalnie nie zbłąkał, bo jak wiadomo od emocji do myśli dzieli nas ułamek sekundy podobnie jak od myśli do słowa i czynu, chyba, że człowiek ma samo-dyscyplinę szybszą niż funkcja umysłu konceptów (intelekt bez wartościowania), który jest w stanie wywieść człowieka z głębokich wód (termin metaforyczny) na jeszcze głębsze.

MD napisał:
Przestrzeń negocjacyjna jest kluczowa dla WOLNOŚCI myśli. Typowym podejściem na temat prawdy, obrazowania umysłem, jest skupienie się na faktach, na tym co jest, lekceważąc to co jest MOŻLIWOŚCIĄ.
Ten proces jest konteksto zależny. Policjanci analizujący wypadek drogowy biorą pod uwagę prawdy subiektywne świadków wliczając osoby poszkodowane, jeśli nie uległy uszkodzeniu ciała lub umysłu i są w stanie złożyć raport. W dalszym ciągu analizują ten wypadek przez bazę danych podobnych zdarzeń biorąc pod uwagę stan warunków atmosferycznych, porę dnia, stan zdrowia [możliwości prowadzenia pojazdu mechanicznego] przez kierowców zaangażowanych w wypadek. Więc w tym kontekście, "możliwości" to nie jest stan "hulaj dusza piekła nie ma" jak kiedy jeden czlowiek mysli i sie tym nie dzieli, ale analiza dedukcyjną w oparciu o pewne czynniki i analiza indukcyjną w oparciu o mamy wiadome rezultaty wypadku więc jak do niego doszło. Tak jak analiza dedukcyjną jest liniowa i prowadzi od punktu A -> Z czyli wypadek miał miejsce w tym dniu, o tej godzinie i w tym miejscu, jest tyle osób poszkodowanych, zderzyło się tyle samochodów, etc. w analizie indukcyjnej brane są pod uwagę możliwości ale są nadal logicznie kontrolowane czyli jak dla przykładu jakie zniszczenie moze spowodowac samochód marki Volvo SUV jadący po prostej drodze o suchej nawierzchni słonecznym rankiem udając się na zachód z pewna szybkoscia jeśli wypadek spowodowany został przez samochód marki Volvo SUV jadący po suchej powierzchni słonecznym rankiem udając się na zachód z szacowana szybkoscia.

MD napisał:
Ja raczej kieruję się w stronę przeciwną - dowartościowania możliwości. Fakt zaś - jest po prostu możliwością wykorzystaną, występującą na jakimś etapie. Ale goły fakt nie ma znaczenia - dopóki nie zostanie skonfrontowany z innymi możliwościami, jest właściwie nieinterpretowalny. Dopiero mając przestrzeń, zależności, fakt, wraz opcjami niewykorzystanymi, nabiera znaczenia i sensu, stając się elementem rozumienia.
To jest podejscie mechanistyczne w ktorym trzeba sie sporo "nakluczyc". Podejcie mechanistyczne/logiczne w oparciu o system wartosci idzie wraz z Matka Natura na skroty i nie musi sie konceptualnie "nabiegac"/i.e. zuzyc sporo energii dnia na gonienie wlasnych mysli i "fastrygowanie" ich z systemem wartosci.

MD napisał:
Podobnie funkcjonuje to w dyskusjach między ludźmi. Dyskusja na wysokim poziomie jest możliwa z partnerem, który wystawia nam bogatą przestrzeń negocjacyjną - czyli PYTA, a nie tylko twierdzi.
W dyskusjach akademickich nie bierzemy pod uwage konceptycja "bogata przestrzen negocjacyjnej", bo z definicji jest to srodowsko, ktore taka przestrzen zapewnia i nie potrzeba inwestowac czasu i energii w jej kreowanie i utrzymanie.

MD napisał:
Dyskusja (twórcza, sensowna) staje się niemożliwa, gdy partnerzy okopią się na stanowiskach "ja twierdzę swoje, a innych opcji nie przyjmuję". W takiej dyskusji, strony mogą co najwyżej zaprezentować swoje stanowiska i albo się rozejść, albo pokłócić.
Tylko po co? Protokol rozbierznosci moze sie przydac na papier toaletowy a klotnie sa niezdrowe. Nie lepiej wziac objazd i nie wpadac do "zajeczej dziury"?

MD napisał:
Dyskutanci wartościowi w kontekście dyskusji twórczej wystawiają opcje do rozważenia, starają się przebudowywać aktualny opis, traktując go jako niepełny, dający szansę na jego poprawę w ramach toczonej dyskusji. Sam uważam tego rodzaju otwartość, polegającą na wystawianiu bogatej przestrzeni negocjacyjnej, za pasowanie na rozumienie prawdy w głębszym sensie.
To w dalszym ciagu klub ikonowania dyskusji. Pamietaj, albo w razie czego sobie zanotuj, ze czlowiek [kazdy czlowiek] nie moze sie ewoluowac [moze sam zwariowac] bez moralnych pojedynkow (uwaga metafora) z samym soba. Zrodlem najowocniejszych pojedynkow moralnych z samym soba sa dla czlowieka osoby diametralnie rozne od jej/jego czyli osoby pragnacej sie ewoluowac. Nie polecm tuch osob brac w sporych dawkach lecz tak "szczypte" (termin umowny), bo wowczas ewolucja odbywa sie naturalnie czyli zgodnie z Matka Natura czyli ze szczypta entropii, aby sie nie wypalic. :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:27, 25 Paź 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Dyskurs napisał:
]MD, po pierwsze, co Cię skłoniło, żeby otworzyć blog do publicznej dyskusji?

Przypadek. Chciałem go zablokować, ale coś mnie odwołało, a potem zapomniałem.
Ale skoro mleko się rozlało, to (na razie) zostawię ten wątek otwartym Tym bardziej, że tematycznie pasuje - daje wszystkim przestrzeń negocjacyjną do dyskusji.


Dyskurs napisał:
Po drugie, kto/co ma służyć jako system zabezpieczający w tym myśleniu według tymczasem najnowszego modelu, który jak wiadomo za moment zmieni się?

Zabezpieczyć się trzeba przed dyskutantami, którzy łamią zasady - np. rezygnując z dyskusji z nimi, przerywając ją. Jeśli zaś myślimy o własnej, prywatnej przestrzeni negocjacyjnej, to chyba tylko jakaś forma zdrowego rozsądku jest tu zabezpieczeniem.

To są w ogóle dalsze problemy. Na początek kluczowe jest W OGÓLE USTALENIE SAMEJ TEJ ZASADY, ze dyskusja (także wewnętrzna) owej przestrzeni negocjacyjnej WYMAGA. Przeciwnym stylem dyskusji, względem tego z zaoferowaniem przestrzeni negocjacyjnej, jest dyskusja oparta o rywalizację personalną. W tej ostatniej liczy się raczej "kto wygrał?", niż "co ustalono?".
Dyskusja w ramach przestrzeni negocjacyjnej stawia sobie cel USTALENIA - UZGODNIENIA jakichś tam reguł, faktów, uwspólnionych ocen.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:54, 25 Paź 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:00, 25 Paź 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Właściwie to trochę należałoby opisać, co rozumiem przez zostawianie przestrzeni negocjacyjnej do dyskusji. Służy temu parę zasad prowadzenia dyskusji:
- unikanie arbitralnych, kategorycznych sformułowań (te sugerują, że ktoś dany aspekt sprawy wyłącza z obszaru dyskusji, negocjacji)
- formułowanie nie tylko samych stwierdzeń, ale i widocznych alternatyw dla nich.
- podejmowanie sensownych pytań i zarzutów względem własnej koncepcji, odpowiadanie na nie.
- pewna cierpliwość wobec pomyłek i nieporadności innych uczestników (ta oczywiście ma swoje granice)
- unikanie rozproszeń zupełnie wekslujących dyskusję, w tym w szczególności: uwag personalnych, upieranie się przy formalnych wymogach, włączanie wielu dygresji, uwag osobistych, nie mających związku z tematem dyskusji. Przestrzeń negocjacyjna powinna być bowiem względnie precyzyjnie określona, a nie stawać się śmietnikiem idei i pogaduszek. Wyjątkiem oczywiście będzie gdy powyższe zastrzeżenia same staną się tematyką dyskusji.
Ogólną zasadą jest - w tym samym stopniu ustępuję ja, jak ustępują inni uczestnicy dyskusji. Zaś wnioski mają być NEGOCJOWANE - UZGADNIANE, a nie wymuszane.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 21:26, 25 Paź 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:44, 27 Paź 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Myślę, że w kontekście mentalnej przestrzeni negocjacyjnej warto jest poświęcić nieco uwagi strategii dyskusji/negocjacji będącej zaprzeczeniem idei budowania takiej przestrzeni.
W największym skrócie przeciwieństwo budowania przestrzeni negocjacyjnej polega na daleko posuniętej ARBITRALNOŚCI I KATEGORYCZNOŚCI STWIERDZEŃ.

Są tacy dyskutanci, którzy potrafią jedynie w kółko powtarzać swoje.
Prawie wszystko co komunikują pochodzi wyłącznie z tego co sami rozumieją, co uważają za absolutną prawdę, wiedzę, czego w żaden sposób nie da się zmienić, udoskonalić, uzgodnić z innymi dyskutantami. Cechą charakterystyczną większości takich dyskutantów, jest względnie częste przechodzenie do ataków personalnych na tych, którzy ośmielili się nie zgodzić z ich wizją rzeczy. Dewizą dyskutanta, który nie wystawia przestrzeni negocjacyjnej jest: jest tak, jak ja mówię i nie ma tu dyskusji!

Tacy - zamknięci mentalnie w sobie - dyskutanci oczywiście też się rozwijają, czasem modyfikują swoje przekonania. Najczęściej jednak odbywa się to poprzez nieszczere UKRYWANIE SWOJEJ OMYLNOŚCI. Zamknięty mentalnie dyskutant na zewnątrz (a kto wie, czy nie bardziej do wewnątrz, dla własnych emocji) wystawia szyld "jestem bogiem i wiem wszystko, co powiedziałem, stanowi absolutną prawdę". Jednak życie co jakiś czas wymusza jednak na takim zamkniętym dyskutancie rewizję pewnych przekonań. Odbywa się to PO CICHU, trochę na podobieństwo partii, która wiele obiecuje w wyborach, a gdy już władzę zdobędzie, to dotrzymuje tylko część obietnic, jednak NIE PRZYZNAJĄC SIĘ OTWARCIE do odstąpienia od tych niedotrzymanych.
Ten przypadek, nieszczerego wewnętrznie, dyskutanta nie jest jednak jedynym, który odpowiada zamknięciu swojej przestrzeni negocjacyjnej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:47, 07 Lis 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Pozwolę sobie w tym kontekście wkleić - z modyfikacjami - własny tekst z innego wątku. Te modyfikacje będą służyły głównie temu, aby nie odnosił się ów tekst do konkretnej osoby, lecz opisał POSTAWĘ, zjawisko i jej konsekwencje. Nie interesuje mnie tu bowiem jakiś spór osobowy, a zilustrowanie naszych ludzkich motywacji.

Michał Dyszyński, w innym wątku, na pytanie czy X się chwali napisał:

Większość twórczości X na tym forum to opisywanie dlaczego on jest lepszy, albo dlaczego jest taki super (nie wprost takimi słowami) - bo ma to, bo tu mieszka, bo ci w tam to tacy niefajni, tamci tacy zaściankowi i nietolerancyjni itd. Niektóre z tych tekstów powtarzają się już pewno z kilkanaście razy.
Wciąż to samo - ależ wy tam w ... kiepscy jesteście, a ja super z tym wspaniałym charakterem..., empatią jak stąd na Marsa, pomaganiem ludziom i w ogóle.
...

Nie twierdzę, że wszystko to, co pisze X jest nieprawdą. Może chwali się czymś, co rzeczywiście takie jest. Może...
Ale może chwali się po prostu, WYŁĄCZNIE aby sobie poprawić humor i energię wynikającą z wysokiej samooceny?
- W końcu raczej by nic X przed tym nie powstrzymało, jako że to ceni sobie najwyżej, dziwiąc się, jak to ktoś może się zadręczać i torturować taką głupotą jak weryfikacja czegoś (czyli po mojemu prawda). Skoro można sobie dostarczyć tej dobrej energii pisząc panegiryki na własny temat, to czemu nie?...
- To takie proste, to przecież nic nie kosztuje.
Myślę, że X w ogóle niekoniecznie chwali się tylko przed ludźmi. Najbardziej chwali się przed sobą. W ten sposób się utwierdza w przekonaniu, że jest taki moralny, empatyczny, mądry i w ogóle. Opinia ludzi w istocie chyba niekoniecznie aż tak jest ważna - poleganie na niej zakłóciłoby bowiem bezpieczeństwo tej samooceny - ktoś mógłby zwyczajnie nie zechcieć go chwalić, jakoś wątpić w to, co X pisze. Tak więc nie uważam, aby np. to co piszę ja, czy ktoś na jego temat miało szczególnie istotne znaczenie. Nie - X chwali się sam do siebie, żeby sobie udowodnić własną moc do oceniania się tak jak się to mu podoba. To go dodatkowo utwierdza w przekonaniu, że jest prawie wszechmocnym, bo nikt mu nie zagrozi swoim wątpieniem w jej wysoką samoocenę. Wręcz przeciwnie - takie wątpienie ona jeszcze wykorzysta na swoją stronę - pokaże takiemu wątpiącemu, że może mu coś tam odpowiedzieć (obojętne co), za chwilę uznając to (już wewnętrznie) jako dowód swojej wygranej, kompetencji, mocy.

NIe rozumie X jednego, co go zniszczy - PUSTKA, samotność.
Jednak - coraz bardziej zamykając się w swoich ocenach, w takiej kapsule egotyzmu (jest egotykiem na maksa, mimo że się ma za superempatycznego) - kiedyś zrozumie, że to wszystko, czyli tej oceny SĄ NAPRAWDĘ. Kiedyś do niego dotrze, że to tylko on rzeczywiście tak się sam ocenia, że na jego głowie spoczywa zasadność wszystkiego, że został całkiem sam (na własne życzenie, bo zawsze właśnie sam chciał o tym wszystkim decydować w zakresie owych ocen - dla własnego "bezpieczeństwa"). Więc po prostu BĘDZIE MIAŁ PEŁNIĘ TEGO, CO CHCIAŁ DO CZEGO DĄŻYŁ. Nie zostawiając (w możliwości oceny) nic ludziom, nic prawdzie, będzie musiał udźwignąć zasadność tej oceny już teraz CAŁKOWICIE SAMODZIELNIE. DO KOŃCA SAMODZIELNIE, czyli w pustce. Nic więcej mu niczego nie potwierdzi, tylko znowu on sam to będzie musiał zrobić. Zosia samosia. Samodzielny i jedynie kompetentny, bóg swojego świata.
A na to nikt nie jest gotowy. On na pewno też nie jest, skoro potrzebuje np. tego forum, jako miejsca gdzie ktoś go czyta. NIby potrzebuje tylko trochę, bo przecież to on "rządzi", ale w istocie BARDZO POTRZEBUJE ZŁUDZENIA, że w ten sposób jego samooceny mają jakiś pozór prawdy. Jak iluzje prysną, będzie musiał swoje samooceny udźwignąć też sam - już bez żadnego udawania. Tak się odkrywa ten wyjątkowy wymiar samotności - dużo bardziej niebezpieczny, niż ten standardowy.

Żeby zrozumieć o czym mówię, przedstawię to w postaci jakby minidramy.
X opisuje tysiąc raz to, jaki on jest (za kogo się się uważa) - to wszystko dobre, co znamy. W końcu, wątpiąc czy to ktokolwiek czyta, czy to ktokolwiek odbiera, zagaduje do pierwszego człowieka: czy według ciebie taki jestem?
- Ten mu odpowiada: przecież sam wiesz, jaki jesteś! Sam chcesz zawsze wyłącznie o tym decydować! Odczep się ode mnie, nie pytaj, bo to i tak ty zawsze decydujesz, więc nie udawajmy, że ma to moje zdanie jakikolwiek znaczenie.
On się pyta drugiej osoby: myślisz, że taki jestem?
Odpowiedź jest podobna: nie oszukujmy się, że moja opinia w tej sprawie coś zmieni! To tylko ty wyznaczasz, czym jesteś, nie obchodzi cię głos poza własnym. Sam sobie odpowiedz na to pytanie.
Przy trzecim jest podobnie - ten nie zamierza uczestniczyć w grze, w której jest tylko figurantem, bo jego zdanie nie jest uczciwie wzięte pod uwagę, wszak X i tak na swój temat "wie najlepiej".
I tak z czwartym, piątym, każdym...
Skoro wiesz najlepiej, to uzasadnienie jest W CAŁOŚCI po twojej stronie i nikogo się nie pytaj. Jesteś sam, bo chcesz być sam, zostajesz sam z tymi ocenami - na własne życzenie. Chcesz być "bogiem", to bądź nim w całości i do końca - bez udawania. Wszystko, wszystko jest teraz tylko na twojej głowie. Sam się potwierdzasz, sam uznajesz zasadność tego potwierdzenia, nikomu nic do oceny ciebie.

Do bycia niezależnie SZCZERZE ocenianym trzeba dorosnąć, trzeba się zrzec jakiejś postaci bezpieczeństwa, wystawić na ból urażonego ego. Ale kto tego trudu nie podejmie, kto się - ze strachu - zamknie w pozornej wszechmocy, tego cierpienie i tak doścignie, i tak. I nawet doścignie w gorszy sposób.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 21:54, 07 Lis 2019, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:14, 07 Lis 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

A w nowym poście to jeszcze skomentuję
Michał Dyszyński napisał:
Do bycia niezależnie SZCZERZE ocenianym trzeba dorosnąć, trzeba się zrzec jakiejś postaci bezpieczeństwa, wystawić na ból urażonego ego. Ale kto tego trudu nie podejmie, kto się - ze strachu - zamknie w pozornej wszechmocy, tego cierpienie i tak doścignie, i tak. I nawet doścignie w gorszy sposób.


Nasz osobisty system samooceny opiera się o dwa aspekty:
- oceną płynącą z zewnątrz, najczęściej od ludzi, jakoś tam niezależną
- oceną opartą o własne obserwacje swojego życia i własnych dokonań.
Jednocześnie balansuje pomiędzy:
- pragnieniem oby zostać ocenionym pozytywnie
a
- uczciwością tej oceny, czyli oparciem jej właśnie na czymś więcej, niż tylko tym pragnieniu.

Jeśli owo pragnienie uznania się pozytywnym zacznie absolutnie rządzić, jeśli nie wystawimy na zewnątrz żadnej uczciwej przestrzeni do prawdziwego pytania CZY (czy rzeczywiście jestem dobry), a ułatwimy sobie rozstrzygnięcie sprawy dekretując z góry efekt według pragnienia, to oczywiście dostaniemy to, co chcieliśmy - OCENĘ POZYTYWNĄ BEZ WZGLĘDU NA JAKĄKOLWIEK PRAWDĘ. Dostaniemy to, choć oczywiście owa ocena - już traktowana w sensie prawdy - będzie kompletnie bezwartościowa. Tym mechanizmem za świętego, empatycznego, dobrego mógł uznać się dowolny zbrodniarz - nawet ten największy. I do pewnego stopnia każdy (samo)chwalący się to czuje. Dlatego dość buduje sobie pozory, że ocena, którą w istocie sam sobie dekretuje przyszła z zewnątrz, że jest niezależna. Jak to oszustwo działa?
- Czasem WYMUSZANIEM DEKLARACJI na innych (siłą, uporczywą perswazją, płaczem, złoszczeniem się).
- Pytaniem się ich, choć tak naprawdę odpowiedź i tak zostanie zignorowana - tam mentalnie jak i formalnie.
- prezentowaniem samoocen (niby to dyskusji) choć bez gotowości do ich uczciwego przedyskutowania, poddania w wątpliwość.
Ogólnie taki samochwalący się NIE UDOSTĘPNIA PRZESTRZENI DO NEGOCJACJI, do rozważań CZY prawdą jest to, co o sobie twierdzi. Dlaczego nie udostępnia?
- Bo się BOI!

Czym jest ten strach?
- To strach egzystencjalny, trudny do opanowania, przenikający psychikę. Wynika on z totalnego usztywnienia pewnych wewnętrznych emocji i sposobów patrzenia na rzeczywistość i siebie. Wewnętrzna blokada, klincz. Trudno jest ten strach pokonać, bo jest w nim z jednej strony głęboka mentalna bezradność (nie wiem, co ze sobą mam zrobić!... :cry: Nie wiem, jak rozwiązywać te dramatyczne wątpliwości, które mnie trawią! :cry: ), a z drugiej strony jest tu pewna forma pychy (ale ostatecznie wszystko musi być tak, jak ja teraz chcę! Tylko tak i nie przyjmuję odwołań! :fight: :fight: :fight: ).
Naprawdę bardzo trudno jest pokonać ten lęk. Bardzo trudno... :( :cry:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:33, 10 Lis 2019    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Przed chwilą oglądałem pewien serial, na którym pojawił się ciekawy motyw - w pewnym momencie (kontekst nie jest taki ważny) pada stwierdzenie: X grał tylko wtedy, gdy miał pewność wygranej.

W kontekście przestrzeni negocjacyjnej jest to właśnie kluczowy problem ludzi, którzy gotowi są: grać wyłącznie wtedy, gdy mają pewność wygranej?
Czy w innym wydaniu - dotyczącym oceny własnej osoby:
godzą się na ocenę własnej osoby tylko wtedy, gdy mają pewność, że owa ocena będzie pozytywna.

Tu należy postawić podstawowe pytanie dotyczące takiej strategii:
- Czy gra, w której nie ma możliwości przegranej jest w ogóle grą?
- Czy ocena, która nie uwzględnia możliwości werdyktu negatywnego, jest w ogóle oceną?


Są ludzie, którzy tych pytań sobie nie stawiają, przyjmując domyślnie, że gra w której nie mogą przegrać dalej jest grą, a ocena, która nie ma szansy wygenerować negatywnej wartości jest wciąż oceną. Problem w tym, że nie jest to ani gra, ani ocena. To udawanie gry i udawanie oceny.
Takie udawanie uczciwie byłoby po prostu zakończyć, jako bezwartościowe mielenie iluzorycznych emocji. Ale właśnie, tu mamy ten PROBLEM UCZCIWOŚCI. Niektórzy są chyba przekonani, że da się mentalnie funkcjonować rugując z tej układanki w świadomość uczciwość. We mnie ci ludzie OSZUKUJĄ SAMYCH SIEBIE. Uważam też, że trwanie w tym oszustwie siebie musi zakończyć się w pewnym sensie dla świadomości tragicznie - owa świadomość w końcu sama, pod naporem własnych rozpoznań, uzna się za wadliwą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:01, 12 Mar 2020    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Postawa dążenia do maksymalnej sprawczości, a przestrzeń gry
Pomiędzy trybem gry, a trybem poszukiwania maksymalnej sprawczości istnieje sprzeczność, rodzaj nierozwiązywalnego napięcia. Bo sprawczość nakazuje: wszystko ma być po mojemu, tak jak sobie zaplanowałem!
Gra zaś oznacza reguły, a nawet WSPÓŁPRACĘ, czyli ZRZECZENIE SIĘ jakiejś części sprawczości.
Widać to w działaniu firm, w stylach zarządzania, podejściu menedżerów. Są menedżerowie, którzy muszą kontrolować wszystko, ich dewizą jest: ja zawsze rządzę. Taka postawa powoduje cały szereg zachowań dostosowawczych u podwładnych - przede wszystkim opartych o wycofanie, czasem o walkę. Szef autokrata traktuje swoich podwładnych na podobieństwo automatów, które nie mają woli, nie podejmują decyzji.
Badania nad skutecznością funkcjonowania zespołów pracowników pokazują, że lepsze wyniki osiągają te zespoły, w których liczy się na współpracę między podwładnymi, w których szef nie jest autokratą. To oczywiście można dość prosto wytłumaczyć funkcjonalnie.
1. Po pierwsze szef najczęściej nie ma tej wiedzy fachowej, którą mają - przynajmniej niektórzy - jego podwładni. Ale gdy ten szef ma "ciśnienie na rządzenie" to często zrobi po swojemu, wbrew wiedzy, nie będzie słuchał swojego podwładnego merytorycznego "bo to on decyduje". Efektem będą błędy, podejmowanie decyzji przez niekompetentne osoby.
2. Pracownik niższego szczebla, po zorientowaniu się, że jego samodzielna aktywność nie jest ani oczekiwana, ani doceniana (wręcz odrzucana) rezygnuje z niej w bardzo wielu przypadkach - skupia się na tym, co mu każą robić, ewentualnie broniąc się przed zrzuceniem na niego zbyt dużej ilosci obowiązków. Umiejętności, wiedza, zaangażowanie takiego pracownika nie są dobrze wykorzystane, są zmarnowane.
3. Jeśli jedna osoba rządzi autorytarnie, to przyzwyczaja się mentalnie do przekonania, że jest bezbłędna, pełna mocy. Uciszenie pracowników podwładnych, którzy błędów szefowi nie wytkną, daje owej osobie przekonanie, że wszystko jest świetnie, nawet gdy nie jest świetnie.
4. Ogólnie całość działa nie jak wspaniały mechanizm z wieloma trybami, uzupełniającymi się funkcjonalnościami, tylko bardziej jednowymiarowo, w uproszczony sposób.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:00, 23 Lis 2020    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Gra konsekwencji
Przestrzeń negocjacyjna jest przestrzenią zbudowanych, utrzymywanych konsekwencji. Trochę jak przy grze w szachy, mamy sytuację, gdy
1. strony znają reguły
2. strony stosują reguły, próbując osiągnąć swój cel
3. osiągnięcie celu jest traktowane jako sukces - predefiniowana (pojęcie podstawowe) wartość, której osiąganie jest przyjmowane jako założenie gry, która też jest warunkiem niezbędnym SATYSFAKCJI.
W życiu jest podobnie, choć reguły i ich znajomość są dodatkowym elementem do ustalenia. Oczywiście jakaś część reguł zdaje się być nienaruszalna, narzucona - np. prawa fizyki, czy nieprzekraczalne zasady społeczne, które są przyjęte przez strony jako obowiązujące. Część reguł jest dopiero odkrywana, część jest kwestionowana.

Porzucając konsekwencje osiągnęlibyśmy
1. chaos - brak przewidywalności, a więc i brak zdolności formułowania celów
2. dalej brak możliwości osiągania satysfakcji.
Pomiędzy ilością i mocą przyjętych reguł gry, a swobodą i wolnością wyboru występuje rodzaj napięcia, które właśnie ową grę tworzy. Nadmiar reguł niszczy grywalność. Ale też i niedobór reguł, skutkujący chaosem tę grywalność będzie niszczył. Życie jest grywalne dla z grubsza zrównoważonego układu: reguły - chaos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31054
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:06, 09 Gru 2020    Temat postu: Re: Mentalna przestrzeń negocjacyjna

Przyznam, że zaakceptowanie przestrzeni negocjacyjnej, jako czegoś absolutnie niezbędnego, podstawowego, nie przychodzi mi łatwo. I chyba czuję dlaczego to jest takie trudne.

Pragnienie skuteczności, które bruździ...
Robiąc coś, staramy się być skuteczni. To oznacza, że odsuwamy na bok to, co nie wiąże się z celem działania, to co postrzegamy jako z innej kategorii, na inny czas. Inaczej się nie da skutecznie działać, nie sposób jest osiągnąć jakikolwiek złożony cel, rozpraszając się co chwila na poboczne kwestie.
Problem jest w tym, że określając granice tego, co stanowi aktualnie (!) cel, nie mamy pełnej wiedzy o sprawie. Dodatkowo, gdy cel jest określony, będziemy działać w jego ramach, odsuwając, lekceważąc, filtrując wszystko to, co naszemu celowi się sprzeciwia. A przecież najczęściej to, co zgłaszają inni ludzie, komunikując się z nami, właśnie takie jest!
Ktoś, kto nam mówi coś od siebie, mówi od siebie, a nie od nas, mówi rzecz nową, jakoś zapewne naruszającą nasze aktualne przekonania, co jest właściwym celem, jak należy postępować. Dlatego - Z SAMEGO POSTAWIENIA SOBIE CELU - wynika to, że nasza komunikacja z innymi ludźmi będzie jakoś skażona pewną formą despotyzmu, nieugiętości w upieraniu się przy swoim. Jedni są tu despotami bardziej, inni mniej; jedni swoją wolę stawiają wprost, inni używają manipulacji, dyplomacji. Ale zawsze tak będzie, że przestrzeń, w której spotykają się nasze ludzkie punkty widzenia będzie pewnego rodzaju PRZESTRZENIĄ STARCIA SIĘ, czymś zawierającym aspekt walki, przeciągania lin. akcentowania własnej wizji sprawy przeciw wizji strony przeciwnej.
To jest dychotomia: działanie celowe, wedle aktualnej wizji rzeczy - komunikacja dostosowawcza. Tu nie ma wprost "rozwiązania". ZAWSZE będzie tu dylemat, wątpliwość, problem. Ta problematyczność jest właściwie NATURĄ NASZEGO MENTALNEGO ISTNIENIA.
Dlatego tak trudne jest funkcjonować nam mentalnie w kontekście kontaktu z innymi ludźmi, czy ogólniej innymi istotami. Jeśli zbytnio będziemy się upierali przy naszej wizji rzeczy, staniemy się despotami. Ale jeśli tylko byśmy ustępowali, rezygnowali z przedstawiania tego, jak widzimy rzeczywistość, to zostaniemy zmarginalizowani, zlekceważeni, usunięci z układanki społecznej. Jakiej byśmy postawy nie przyjęli, zawsze coś będzie wbrew tej, czy innej zasadzie, pożądanemu stanowi rzeczy.

Znaleźć drogę środka jest trudno...
Bo nie tak droga właściwie nie koniecznie będzie pośrodku. Ona będzie meandrować między skrajnościami. Gdzieś trzeba się uprzeć, gdzie indziej ustąpić, tam jesteśmy twardzi, a tu elastyczni...
To jest trudne - tak od strony intelektualnej, jak i emocjonalnej. Trzeba jakoś w sobie ułożyć predefiniowane emocje, kontrolując z jednej strony ciągoty w stronę despotyzmu, a z drugiej tendencje do wycofania się, rezygnacji z komunikacji, jeśli nie przebiega ona na zasadach, które uznaliśmy za właściwe.
Dla mnie to też jest cholernie trudne... :cry:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin