Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Potępienie umysłu

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31049
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:42, 29 Lip 2015    Temat postu: Potępienie umysłu

W religii chrześcijańskiej funkcjonuje pojęcie "potępienia". Chadzam do Kościołów w miarę regularnie od ponad 40 lat. I muszę przyznać, że właściwie nigdzie - ani na lekcjach religii, ani na kazaniach, ani gdzie by tam jeszcze nikt mi nie objaśnił owego pojęcia. Generalnie potępienie "jest". Ale czym jest? Kto potępia? Jak potępia? - to, jak przypuszczam, jest zagadką nie tylko dla ateistów (którzy mają do swojej ignorancji w tej kwestii prawo, bo przecież w ogóle odrzucają taką ideę), ale nawet dla wierzących.

Tu mam taką dość ogólną dygresję. Jeślibym cokolwiek widział po stronie głównych intelektualnych przyczyn, dla której młodzi ludzie w dzisiejszych czasach jakże często odchodzą od chrześcijaństwa, Kościoła, to chyba na pierwszym, albo na jednym z pierwszych miejsc umieściłbym funkcjonowanie w nauce religijnej mnóstwa POJĘĆ KOMPLETNIE NIEWYJAŚNIONYCH. Jak się przez wiele lat słyszy różne teksty o różnych rzeczach, ale za każdym razem jedne mało zrozumiałe słowa zastępowane są nowymi, jeszcze mniej zrozumiałymi, to dość naturalnym jest w końcu pytanie: ludziska, czy wy sami wiecie o czym mówicie?
Dlatego nie dziwię się wszystkim "początkującym" ateistom, że w pewnym momencie ignorują naukę kościelną, nawet gotowi są ją wyśmiewać. No bo świat wokoło funkcjonuje na takiej zasadzie, że słowa ostatecznie kończą się na jakimś konkrecie - znajdują swoje wyjaśnienie w czymś albo dotykalnym, albo widocznym, albo przynajmniej zarządzalnym intelektualnie (jak idee matematyczne). Tymczasem oferowana na co dzień teologia jakoś tak "wisi" bez wyjaśnień - mamy jedne słowa, zastępujące inne słowa, a bardzo niewiele "zaczepów weryfikacyjnych". To podejrzliwemu umysłowi niewątpliwie sugeruje, że jest robiony w konia, bo albo ktoś wie, co mówi, albo nie wie, tylko że w tym ostatnim przypadku niech lepiej siedzi cicho...
Tymczasem ja - mimo tego, co krytycznie o oferowanej mi dotychczas teologii napisałem - jestem chrześcijaninem. I to przekonanym, takim, który uważa że niczego intelektualnie nie "zamiata pod dywan". Nie zamierzam też pod dywan intelektu zamieść idei potępienia. Skoro mi osobiście idei potępienia nie wyjaśniono, więc sobie z nią pofantazjuję - tzn. postaram się stworzyć SWÓJ WŁASNY obraz jak to najsensowniej da się zebrać w całość względnie spójną, może nawet trochę zrozumiałą... :rotfl:

Zacznijmy od potępienia ogólnie: czym byłaby od strony znaczenia słowa taka idea?
Jeśli coś się potępia, to wyraża się tym swoją DEZAPROBATĘ, SEPARACJĘ WŁASNEGO SYSTEMU WARTOŚCI (może i psychiki) od danej rzeczy. Jest to stan nieakceptacji, odrzucenia.

To przejdźmy do duszy - umysłu, czyli religii. Czym tam byłoby potępienie?
- Zapewne jakimś odrzuceniem duszy, umysłu, jestestwa.

Oczywiście pojawia się pierwsze ważne pytanie: ODRZUCENIE PRZEZ KOGO?
Tu pewnie intuicja i tradycja od razu podpowiedzą większości, że chodzi o odrzucenie przez Boga. Bóg potępia grzesznika, zsyłając go w ten sposób do piekła - taką chyba mamy główną interpretację w naszej religii. Ale czy na pewno słuszną?...
Weźmy np. taki cytat z Ewangelii: Ew. Jana
(16) Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Wyraźnie widać, że Jezus odcina się od roli potępiania świata (czyli zapewne chodzi o żyjących w nim ludzi).
No to kto w końcu potępia?
Mamy kandydata z drugiej strony barykady - diabła. Czy on potępia? - Ano chyba tak. Przynajmniej jak tak uważam (ale są cytaty z Ewangelii na potwierdzenie tej wersji), że Szatan lubuje się w oskarżeniach, a potem potępieniu. Jednak czy potępienie dokonane przez diabla musi człowieka tak bardzo obchodzić? W końcu tenże człowiek może (do diabła) powiedzieć coś w stylu: ani tyś mi brat, ani swat, możesz sobie mnie potępiać, ale to twój problem, bo ja nic od ciebie nie chcę i całe to twoje potępienie zamierzam ignorować. I wg mnie jest w tym racja (o ile człowiek umie się od diabła odseparować - ale to już inna kwestia). Dlatego wg mnie potępienie dokonane przez diabła ostatecznie może wcale nie być jakimś wielkim problemem - to raczej jego problem, a nie człowieka, jeśli ten ostatni odgrodzi się jakąś barierą od umysłowości złych duchów.

Szukajmy więc dalej: Kto jeszcze mógłby potępić?
- Mamy, oprócz Jezusa, dwie pozostałe Osoby Boskie - Boga Ojca i Ducha Świętego. Czy Oni mogą potępiać. Do końca nie wiem. Z resztą także z osobą Jezusa i potępieniem sprawa - powyższym cytatem - nie jest zupełnie zamknięta (znalazłbym na to inny cytat w Biblii). To nie jest wykluczone, że Bóg w pewnym momencie będzie musiał coś potępić, ale na pewno nie jest ich intencją, bo jeśli Bóg Ojciec - w cytacie powyżej - "daje Syna" na ofiarę zbawczą, to chyba raczej robi wszystko co tylko się da, aby nie potępiać, lecz tegoż potępienia uniknąć.

To kto jeszcze może potępiać?
Aniołowie? - Ci chyba trzymają stronę "Szefa", więc nie sądzę, aby się chcieli wyłamywać (z wyjątkiem, wcześniej omówionych, aniołów wygnanych). Zostali nam więc właściwie już tylko:
- inni ludzie
- człowiek sam (czyli człowiek może potępić samego siebie).

Zostawię na razie opcję z potępieniem ze strony innych ludzi, skupiając się na potępieniu umysłu przez ten sam umysł. Czy to ma sens?
- Ano chyba ma jak najbardziej, skoro się z taką sytuacją nie tak rzadko spotykamy - wtedy gdy ktoś ma WYRZUTY SUMIENIA, gdy nie akceptuje jakichś swoich wcześniej dokonanych wyborów.

Ale czy wyrzuty sumienia, nieakceptowane wybory w ogóle muszą być problemem?
A nie można czasem powiedzieć sobie: robiłem co robiłem, może i nie za dobrze, ale zapomnijmy o tym. Czy w ogóle musimy się oceniać?
No cóż, ja twierdzę, że JAKOŚ MUSIMY!
Twierdzę, że ocenianie jest niezbywalnym sposobem działania umysłu. Myślimy - oceniając. Jeśli nie oceniamy, to nie myślimy.
Oczywiście są różne rodzaje oceniania. Można więc powiedzieć, że ocenianie odległości w jakiej znajduje się samochód od przejścia, którym chcemy pokonać jezdnię jest czymś znacząco różnym od oceniania etycznego własnych wyborów. Cóż, różnica na pewno występuje, ale i tak nie zmienia to tego, że w każdym właściwie porywie myśli jest jakiś aspekt oceny - pod jakimś kątem, w imię czegoś.
Oceniamy (myśląc) wszystko - wielkość rzeczy, jasność, kolory, zapachy, stan bezpieczeństwa, poczucie przyjemności, stan własnych myśli, stan swojego ciała, perspektywy na przyszłość, zdarzenia z przeszłości, charakter i nastrój ludzi nas otaczających itd... Każdy aspekt myśli właściwie można uznać za jakąś formę oceny. Nawet program - algorytm komputerowy ocenia wartości logiczne w instrukcjach warunkowych. Wszystko co jest przetwarzaniem na tyle zaawansowanym, że zakwalifikuje się pod termin "myśl" będzie miało wyraźny aspekt oceniający. Dlatego umysł, jeśli tylko skieruje się jakoś na samego siebie, jeśli będzie samoświadomy, BĘDZIE SIĘ OCENIAŁ.
Można te oceny jakoś powstrzymać na pewien czas, skupiając się umysłem na sprawach zewnętrznych, np. na tym jak więcej zarobić, albo która przyjemność będzie bardziej satysfakcjonująca. Ale prędzej czy później, umysł będzie musiał jednak objąć oceną także samego siebie - choćby po to, aby dokonać prawidłowej oceny czegoś zewnętrznego. Tak jest właśnie w przypadku przyjemności - stawiający pytanie: co jest mi bardziej miłe (np. seks, czy zakupy w centrum handlowym?) w istocie pytamy się nie tyle coś zewnętrznego, pytamy się o siebie. Ostatecznie stawiam więc tezę, że NIE DA SIĘ DOJŚĆ DO ŁADU Z WŁASNĄ PSYCHIKĄ, Z PYTANIEM O TO CO SIĘ CHCE, CO JEST MIŁE, PRZYJEMNE, UNIKAJĄC OCENY WŁASNEGO UMYSŁU! Nie da się więc myśleć, żyć świadomie bez jakichś form samooceny.
Stąd wynika więc przynajmniej MOŻLIWOŚĆ potępienia się (w jakimś aspekcie) przez umysł.
Oczywiście możliwość, to jeszcze (na szczęście) nie konieczność. Warto chyba zastanowić się, jak ocena umysłu przez samego siebie przebiegałaby w scenariuszu pozytywnym, a jak w negatywnym (potępiającym).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:08, 29 Lip 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21421
Przeczytał: 134 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:03, 17 Sie 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin