 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:47, 11 Cze 2025 Temat postu: Demaskowanie nielogiczności zwierzęcej natury człowieka |
|
|
W dyskusjach z różnymi ludźmi, szczególnie takimi, z którymi się spieram często obserwuję efekt ZIGNOROWANIA - BRAKU ZAJĘCIA SIĘ KLUCZOWYM ARGUMENTEM W SPRAWIE.
W licznych przypadkach mój oponent np. co prawda nie odpowiada na zarzut kluczowej niespójności w jego postawieniu spraw, a jednocześnie upiera się, iż "wszystko jest w porządku".
To od razu chcę zastrzec, iż podobny zarzut stawiano także mojej argumentacji - że też ignoruję czyjeś uwagi względem mojego rozumowania. Tak więc od razu zastrzegam, że sprawa jest "nie taka prosta", zapewne "ma niejedno dno".
Ludzie mają różne, często skrywane przed samym sobą powody ignorowania kluczowych argumentów.
Aby możliwie najszybciej przedstawić tezę, o której tu chcę pisać, uproszczę sobie punkt startowy rozważań, przyjmując (roboczo! Później gotów jest zająć się rozważeniem tezy przeciwnej) moje podejście jako zasadne, słuszne, zaś podejście oponentów jako błędne. Na czym polega to, że raz ignorowanie argumentów może być jednak zasadne (sobie przypisuję, że poprawnie rozpoznaję tę sytuację), a w innym przypadku świadczy ono o skrywanym zakłamaniu, o sprzeczności w rozumowaniu (przeciwnikom przypisuję tę opcję).
W moim przekonaniu różnicę czyni tutaj GOTOWOŚĆ DO KRYTYCZNEGO PRZYJRZENIA SIĘ PODSTAWOWYM DEFINICJOM, PARADYGMATOM ROZUMOWANIA.
Mówiąc inaczej, jeśli ktoś stawia sprawy na zasadzie "jest tak, jak ja mówię, to ty masz przyjąć moje stanowisko, a nie mędrkować w kwestii zdefiniowania problemu", to ja powiadam na to: najwyraźniej czujesz słabość swojej argumentacji w obszarze tego zdefiniowania problemu, czyli wywiesiłeś białą flagę w kontekście sporu dyskusyjnego. I to najczęściej moim oponentom zarzucam, że:
- gdy sam gotów jestem "sięgnąć aż do spodu" w definicję problemu, przeanalizować co i jak po drodze uznajemy, aby jeszcze raz ocenić swoje wnioski - już z bardziej ogólnej perspektywy
to
- oponent upiera się, że jego zdefiniowanie problemu jest jedynym słusznym i nie ma nad nim żadnej dyskusji. Czyli oponent powiada coś w rodzaju "nie, bo nie".
Owo "nie, bo nie" objawia się ARBITRALNOŚCIĄ stawiania sprawy, a często też dodatkowym objawem frustracji jest migrowanie w stronę wyraźnych objawów złości, co dalej skutkuje personalną napastliwością. Jak już ktoś jednak personalnie atakuje, to ja z góry to interpretuję jako wywieszenie białej flagi w merytorycznym aspekcie dyskusji i zwykle odstępuję od dalszej wymiany uwag.
Ale...
Żeby nie było tak łatwo...
Zakładam jednak, że też mogę się mylić w diagnozie tego, co jest owym "kluczowym dla sprawy" aspektem. Symetryzm, który wyznaję, nakazuje mi zawsze przynajmniej zastanowić się nad tym, czy czasem to nie ja tu coś przeoczyłem, albo może wręcz to ja coś ukrywam przed sobą przy stawianiu danej sprawy w określony sposób. W związku z tym jest w uznaniu słuszności jeszcze jeden "stopień swobody", związany z pytaniem o to, O CZYM OSTATECZNIE MÓWIMY w danej sprawie. Tutaj rzecz rozbija się o SUBIEKTYWNE STAWIANIE ZAGADNIENIA, o to co jest kluczową intencją w dyskusji?
Uważam, że owe kluczowe intencje w dyskusji dadzą się diagnozować, można je odkrywać, testować poprawność owych odkryć. I właśnie owe niespodziewane "ciągoty do ignorowania sobie ważnych kwestii" stanowią ważny sygnał diagnostyczny, że może coś przed sobą samym próbujemy ukryć.
Bo paradygmatem podstawowym dla mnie jest: odkrywać przed samym sobą wszystko, co potencjalnie mogłoby prowadzić do zakłamywania rozpoznań!
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:10, 28 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:57, 11 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Do tego, aby demaskować swoje próby samooszukiwania się, niezbędne jest uznanie pewnych paradygmatów pomocniczych:
1. Paradygmat: nie jestem wyjątkowy - to jest prosta zasada: nie uważam się za na tyle wyróżniony podmiot poznający świat, aby z góry własne przekonania traktować jako wyróżnione w tym sensie, że na pewno nie zawierają błędów.
2. Paradygmat: działania na umysł podświadomych wpływów i różnych fałszujących rozumowania sugestii z wewnątrz osobowości - to, że oddziałuje na mnie podświadomość, jest założeniem podstawowym. Zatem pytam się nie CZY jest coś do zdemaskowania jako forma samooszukiwania się, ale CO I W JAKIM STOPNIU z mojego wnętrza próbuje mnie zmanipulować.
3. Paradygmat: traktowanie odruchów ucieczkowych jako kluczowego sygnału diagnostycznego, że doświadczamy wpływu, który zapewne okaże się samooszukiwaniem. W tym szczególnie wyrazistą flagą jest każdy zaobserwowany u siebie odruch złości i frustracji, a szczególnie każda chęć zaatakowania personalnie oponenta, który coś nam wytyka. Ja tu uznaję TWARDĄ ZASADĘ: okazana napastliwość personalna dyskredytuje moją argumentację (ale nie tylko moje, bo symetryzm, który uznaję, zrównuje tu mnie z innymi ludźmi), degraduje to, co głoszę do poziomu "zapewne jest tu błąd, wróć do sprawy, gdy będziesz w stanie panować nad swoimi emocjami".
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:59, 11 Cze 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:31, 11 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Staram się demaskować wszystkie próby mojego samooszukiwania się. Uczę się na własnych i cudzych błędach. Samooszukiwanie się powstaje na bazie słabości, których podstawą jest
- lenistwo
- lęk (szczególnie lęk przed byciem odrzuconym przez grupę, lub lęk przed cierpieniem).
- wadliwego zdefiniowania problemów, z którymi się stykamy, co bierze się ze złudzeń, rozproszeń, bycia poddanym presji zewnętrznej).
Ludzie mający problem z wglądem w siebie rozpoznają nagminnie okoliczności zewnętrzne, ściągając je do władczo działających, choć nierozpoznawanych świadomością emocji i lęków. "Coś" silnie na nich działa, a oni nie rozumieją co.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:08, 11 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Jak się przeciwstawić bezwiednemu samooszukiwaniu?
- Przede wszystkim ciągłą czujnością, która powinna się nasilać szczególnie wtedy, gdy różne rzeczy wydają nam się "absolutnie oczywiste", a jednocześnie dziwnym trafem mają "całkowicie potwierdzać" to, co się do tej pory uważało.
- wyraźnym symptomem samooszukiwania się będzie niechęć (spływająca nie wiadomo skąd) do rozważenia zaprzeczenia tego, co głosimy.
- dobrą zasadą byłoby przyjęcie, iż jeśli nie umiemy klarownie wyjaśnić swojego stanowiska, to znaczy, że jesteśmy podejrzani o brak uzasadnienia i ogólnie słabe podstawy do jego przyjęcia.
- dobrym obyczajem byłoby zmuszenie się co jakiś czas do WYTŁUMACZENIA SWOIMI SŁOWAMI PRZEKONAŃ OPONENTÓW - wskazanie na czym one bazują, jakie są ich mocne i słabe strony (w odróżnieniu od po prostu ich zanegowania i odrzucenia).
- wyraźnym symptomem samooszukiwania się, jest powołanie się jako na (rzekomy) argument na sam fakt, iż jakiś autorytet z naszej grupy tak ogłosił. Bo każde ze spierających się grup zwykle ma jakiś autorytet, a więc posiadanie takiego autorytetu nie wyróżnia na plus niczyjego stanowiska.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 18:43, 11 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Są pewne odczucia, rzekome wnioski, które aktualnie z automatu, czyli prawie bez potrzeby dodatkowej analizy uznaję za samooszukiwanie się. Do takich należą:
- przekonanie o swojej jakiejś ogólnej lepszości
- przekonanie, iż można wnioskować o słuszności przekonań z samego faktu, że głoszą te przekonania ludzie z mojej grupy
- uznanie, że mam w czymś rację, w sytuacji, gdy nie zapoznałem się z treścią poglądu przeciwnego.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35620
Przeczytał: 71 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 11:14, 28 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Nielogiczności w naszym wnioskowaniu, w pewnym sensie też mocno bezpośrednim odbiorze rzeczywistości warto jest demaskować. Tak jak rozpoznajemy złudzenia optyczne, albo pozorny charakter ruchu obiektów, gdy w istocie to my się poruszamy (także pozorny charakter obrotu sfery niebieskiej wokół Ziemi), tak jest też cała masa innych złudzeń, nielogiczności myślenia i odczuwania, które należałoby odkryć, zdefiniować, ustalić ich naturę.
Wiem, że jest typ ludzi, którzy - z aktualnie nie do końca dla mnie jasnych powodów - mają wielki mentalny problem z uruchomieniem w sobie trybu samokrytycznego osądu rzeczywistości. Są to ludzie, którzy za swoje frustracje, problemy, nieusatysfakcjonowanie obarczają automatycznie świat i innych ludzi. Wszyscy są im winni "wszelkiego złego" zaś oni sami nie mają tu swojego wkładu. Dlaczego tak ustawiają sobie siebie i świat?...
- Może panicznie boją się odpowiedzialności?...
- Albo może czują, że każde uchybienie, jakie dałoby się im przypisać kala ich osobowość na zawsze?...
- Może boją się tego, że gdyby coś w sobie negatywnego ujrzeli, to wyszłoby na to, że powinni się zmienić, a oni nie są w stanie wyrwać się z tego utożsamienia "ja = zawsze ten ja, który się aktualnie jawi i żaden inny"?...
- Albo może tak bardzo zapamiętali się w intencji rywalizowania, tak bardzo są instynktownie, bezwiednie walczącymi fajterami, że autorefleksja, która ujawniłaby cokolwiek problematycznego w ich osobowości, jawi się im jako niedopuszczalne okazanie słabości, jako ostateczna porażka?...
- Może umieją postrzegać świat tylko zero-jedynkowo, na zasaadzie "albo - albo", co dalej oznacza, iż jeśliby cokolwiek, nawet w drobnej sprawie sobie zarzucili, to musieliby (w swoim odczuciu i mniemaniu) od razu potępić absolutnie i do końca?...
- Może mamy tu do czynienia z kombinacją powyższych czynników, albo jeszcze coś nieznanego, ale z moich obserwacji wynika, że są tacy ludzi, z którymi za żadne skarby nie się rozmawiać inaczej, jak tylko w trybie: winy i uchybienia zawsze są postrzegane jako pozostające na zewnątrz ich, zaś wobec siebie uznajemy tylko to, co jawi się jako pozytywne.
Ja tu stoję na pozycji przeciwnej do wyżej opisanej - traktuję szukanie błędów w sobie jako rodzaj mentalnego obowiązku. Poza tym właściwie znalezienie jakiegoś błędu w sobie niespecjalnie mnie boli - traktuję to jako trochę porażkę (bo jednak muszę uznać, iż mam jakąś słabość), ale trochę też sukces (bo udało mi się coś ważnego odkryć, znaleźć jakiś klucz do naprawy siebie, co mi daje nadzieję na przyszłość). Odkrywam zatem w sobie te słabości, błędy, mylne reakcje.
Część z tych wadliwości mojej natury, jakie staram się odkryć ma podstawę biologiczną, zwierzęcą, ewolucyjną, jest dziedzictwem po przodkach. Nie jestem niczemu winny, że takie wadliwości posiadam, a uważam, że byłbym winny, gdybym ich nie odkrył, nie skontrował ich fałszującego działania.
Odkrywam więc w sobie całą masę różnych nielogiczności, nalecialości zrodzonych z instynktów, które praktycznie zawsze są tak wtopione w moje naturalne postrzeganie, że są niedostrzegalne w pierwotnej postaci.
Bo aby cokolwiek dostrzec, trzeba w umyśle dysponować INSTANCJĄ PORÓWNAWCZĄ.
Abym np. mógł dostrzec, że mam jakiś problem (wadliwość) z postrzeganiem kolorów, nie wystarczy, że będę wciąż tylko postrzegał po swojemu świat i zastanawiał się "a może czegoś nie widzę, co mógłbym widzieć". Bo postawienie sprawy na zasadzie "jest coś, czego nie wiem, a powinienem wiedzieć", które nie zawiera wskazówek co do natury owego "cosia" jest nie do strawienia przez umysłowość, która jednak potrzebuje jakiegoś konkretu, jakiejś postaci wytyczenia kierunku dla eksploracji myślą. Dlatego ktoś, kto ma problem z postrzeganiem kolorów dowie się o tym najczęściej dopiero wtedy, gdy spotka innego człowieka o lepszym wzroku, przekonując się, iż tamten był w stanie wykazać jakąś, niedostępną dla mnie kompetencję w postrzeganiu świata. I tak to "odbicie naszej osoby" w reakcjach innych ludzi staje się początkiem do okrywania własnej natury.
Podobnie też, widząc ewidentne, dla nas dostrzegalne błędy w reakcjach ludzi, można zyskać wskazówkę, co do własnych - może nie identycznych, ale podobnych wadliwości. Trzeba tylko chcieć spojrzeć na siebie krytycznie, wziąć ten wniosek z błędności zewnętrznej, a potem zastosować jako wzorzec do oceny własnych zachowań i reakcji. Z doświadczenia wiem, że to się często udaje - dzięki inspiracji cudzymi błędami, można dostrzec wiele swoich własnych uchybień, które normalnie umykają uwadze.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|