Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Edukacyjna koncepcja prawdziwości
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:36, 06 Lis 2022    Temat postu: Edukacyjna koncepcja prawdziwości

Ponieważ się wyłoniłem ze swoim podejściem do prawdy, to wrzucam to na swojego bloga:
Michał Dyszyński w wątku Żądanie dowodów i definicji napisał:
Semele napisał:
Michał wyznaje teorię prawdy konsensualną.
Wuj pragmatyzm.

Ściślej - to moja koncepcja prawdy, choć konsensualny aspekt jest w niej silny, nie jest jednoznacznie i jedynie konsensualna, lecz w znacznym stopniu i pragmatyczna, i koherencyjna, i semantyczna (a pewnie można by dorzucać coś z pozostałych koncepcji).

Sformułowałem własną koncepcję prawdy, która jest syntezą powyższych. Nazwałem ją sobie EDUKACYJNĄ KONCEPCJĄ PRAWDY. W jej ramach prawda jest nierozerwalnie związana z rozwojem intelektualnym i duchowym, z tym, że się uczymy. A uczymy się właśnie na wielu płaszczyznach i aspektach:
- wspólnotowym (konsensualnym, lingwistycznym)
- spójnościowym
- pragmatycznym.
Prawda jest u mnie zatem tym, co jest w stanie UTRZYMAĆ W SOBIE UMYSŁ, co mu się "nie rozlatuje", przy kolejnych zastosowaniach. Prawda jest tym, co ŚWIADOMA JEDNOSTKA WYBRONIŁA (aspekt testu) z zakłóceń, zewnętrznych (i wewnętrznych) nacisków, prób destabilizacji, nadając temu spójność i użyteczność (aspekt koherencyjny i pragmatyczny jednocześnie).

Może przyszedł czas tę moją Edukacyjną koncepcję prawdy opisywać. Parę lat temu miałem ten zamiar opublikowania jakiegoś kompletnego opracowania właśnie o tym tytule "Edukacyjna koncepcja prawdy". Stworzyłem nawet w edytorze tekstu jakieś kilkanaście stron opisu. Ale dzieło zarzuciłem. Powód jest taki, że w rozwoju tej koncepcji ZA DUŻO SIĘ DZIEJE. Poprawki, uściślenia, potrzeba jeszcze dopisania, skomentowania coraz to nowego aspektu spraw, robi się tak wielka, że tego nie ogarniam. Zatem muszę się chyba pogodzić z tym, iż nie stworze już dobrego, jednolitego dokumentu, który koncepcję kompleksowo ujmie. Zastało jedynie wyrywkowe kąsanie problemu, tworzenie "sieci", która poprzez dowiązania coraz to nowych uwag, będzie sprawę pchała do przodu.


Aktualizacja 24.11.2023
Zmieniłem nazwę wątku z "Edukacyjna koncepcja prawdy" na "Edukacyjna koncepcja prawdziwości". Powodem jest to, że chcę od pewnego momentu jednak rozróżniać te dwie idee
- idea prawdziwości, związana z szerokim rozumieniem warunków, w których prawda się wyłania
- idea prawdy - którą będę rozumiał bardziej w kontekście sformułowań, stwierdzeń.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 10:35, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:02, 06 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Być może dobrym wstępem do wyjaśnień, czym właściwie jest edukacyjna koncepcja prawdy (może zacznę stosować skrót: EKP), byłoby podejście mniej formalne, a bardziej luźne, wręcz literackie, nawet poetyckie. Problemem bowiem jest to, że pojęcia są niejednoznaczne. Opisując coś jakimś słowem, rzucamy odbiorcy jako cel zdekodowanie, o który z licznych desygnatów, potencjalnych kontekstów słowa, nam chodzi. Aby sprawę uściślić, trzeba tworzyć komentarze. Te komentarze czynią wyjaśnienia rozwlekłymi, co dalej powoduje, że odbiorca zaczyna się gubić, traci hierarchię rozumienia, już nie wiedząc, co jest ważniejsze, co stanowi rdzeń, a co jest do tego rdzenia dopowiedzeniem.

W takim razie może należałoby (przynajmniej w tym momencie) jakoś "pójść na całość" i, uznając w pełni niejednoznaczność słów, wręcz "bawiąc się" nieraz ową niejednoznacznością, licząc na intuicyjną, czy nawet emocjonalną warstwę odbioru, skomentować tę koncepcję od strony literackiej i poetyckiej.
Więc spróbuję tej ścieżki...

Prawda edukacyjna
Prawda jest może bardziej drogą niż celem
ale celem też jest w znacznym stopniu...
bo droga, która nie ma swojego celu, jest kręceniem się w kółko
Wstępując na ścieżkę prawdy, mamy cele tylko robocze
nie wiemy, co się wyłoni zza zakrętu drogi, jakie wyzwania postawi nowy poziom rozwoju
Można powiedzieć jakieś słowa, które coś opiszą
ale te słowa będą niejednoznaczne
może słowa wyjaśniać kolejnymi słowami - tak samo niejednoznacznymi
nie będziemy jednak wtedy wiedzieli, czy cel, którym jest jakieś wyjaśnienie, nam się przybliżył
czy tylko nowymi niejednoznacznościami zamotaliśmy sprawę.

Prawda się wyłania
bo nie jest gotowa dla umysłu
Umysł lepiej rozwinięty, będzie w stanie prawdę skuteczniej chwytać
umysł słaby i niecierpliwy będzie się gubił, tracił wątek, przeczył sobie
i nie osiągnie celu głównego, grzęznąc w celach incydentalnych, często destrukcyjnych
czyli prawda ma w sobie aspekt syntezy

Prawda wymaga bazy doświadczeń
Nie mając doświadczeń, nie jesteśmy w stanie konstruować pojęć
bo pojęcie - słowo tym właśnie jest rozumiane, że do jakichś wcześniejszych konotacji się odnosi
czyli prawda jest oparta na tym, że coś przeżyliśmy, że w umyśle są jakieś cosie
a my te cosie możemy wskazywać, wyciągać na wierzch, negować i akceptować

Mało perspektywiczne są pomysły, aby prawdę postrzegać jako "coś tam absolutne, co jest i tylko na tym warto się skupiać"
Nie - prawdę realnie można zgłębiać jedynie zawsze w postaci rozgrzebanej, niedokończonej
jeśli nawet jakieś coś dotyczące prawda "jest" w sensie absolutnym, to i tak nie mamy do tego dostępu
Więc lepiej jest skupić się na tym, co się ma, a nie bajać o tym, czego się nie tylko nie ma, ale mieć tego nigdy nie będzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:54, 09 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

W edukacyjnej koncepcji prawdy (EKP) niezwykle istotny jest aspekt konsensualny - negocjacyjny.

Ta historia doświadczeń, na której umysł buduje, jest jednocześnie historią negocjacji prowadzonych przez umysł z samym sobą, ale i z innymi umysłami. Nie mając tej historii, nie jesteśmy w stanie myśleć, stwierdzać, oceniać.
Ale to też automatycznie oznacza, że nawet błędy, które stały się historią naszej poznawczej drogi są jakoś potrzebne do rozumienia.

Błąd, który popełniliśmy w przeszłości, ale zrozumieliśmy jego błędność jest cenny!
Błąd jest cenny nieraz bardziej, niż gdybyśmy go nie popełnili i prostą ścieżką zobrazowali sobie od razu stan poprawny rozumienia. Ale nie zagłębiliśmy się wtedy w ścieżkę wadliwości, nie wiemy jak owa wadliwość działa. Wiedząc, jak (nie tyko wiedząc "że") coś źle działa, mamy ważną wiedzę, mamy doświadczenie, które potem dalej nieraz bywa cenne w interpretowaniu kolejnych okoliczności.
Prawda ma aspekt negocjacyjny w tym sensie, że jest jednocześnie formą DEFINIOWANIA problemów. Aby o coś spytać, musimy mieć drugą stronę - tego, komu stawiamy pytanie. Nawet pytając samego siebie, pytamy trochę jakby inną osobę - "tego drugiego ja". Pytając o coś, automatycznie STAWIAMY PROBLEM i definiujemy cel. Pytania i odpowiedzi, a do nich kolejne pytania i odpowiedzi, a do nich kolejne pytania i odpowiedzi...
- to tworzy historię i szkielet rozumienia. Następne pytania i odpowiedzi nawiążą do tych poprzednich pytań i odpowiedzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:19, 09 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Edukacyjna koncepcja prawdy jest prawdą umysłu.

Naturalnym jest pytanie: ale czy ta "bardziej właściwa" prawda nie powinna być uznana za coś, co jest właśnie niezależne, nadrzędne wobec umysłów?
To przecież chyba umysł powinien się naginać do - niezależnej od niego - prawdy, a nie prawda być w całości zarządzana umysłem, a więc wolę i chciejstwem ludzkich widzimisię...
Tu jest pewna subtelność sprawy. Trudno jest ją wytłumaczyć, ale spróbuję to zrobić. Etapami...
1. To, że prawda dzieje się w umyśle nie oznacza, że dzieje się bez obiektywnych praw. Umysł jest areną działań, jest też "ekranem", na którym prawdy się rysują.
2. Założeniem tutaj ważnym jest, iż umysł ODDZIAŁYWA Z CZYMŚ ODRĘBNYM OD NIEGO.
3. Założeniem w tym modelu jest także to, że owo coś oddziałujące na umysł, WPŁYWA na to, co umysł tworzy w sobie. Natura tego wpływu może być wieloraka.

Czyli znowu pojawia się tutaj ASPEKT NEGOCJACYJNY - zewnętrze i umysł wciąż "negocjują" wzajemną relację. Zatem twory umysłu będą w jakimś stopniu odzwierciedlały też i to co zewnętrzne, będzie w tych tworach zaszyta "prawda obiektywna", czyli też jakoś autonomiczna względem umysłu. Co jednak nie zmieni tego, że wszystko co daje się uchwycić i tak jest możliwe do chwytania na "ekranie umysłu".

Aspekt negocjacyjny jest związany z zagadnieniem SYNCHRONIZACJI. Prawdy są konsensualne, synchronizują się pomiędzy umysłami. Umysły wymieniające informacje, dyskutujące, wrzucają do przestrzeni wspólnej efekty swoich opracowań, rozumowań. Inne umysły wyrażają wobec tego swoje stanowiska, co zwrotnie stanowi informację dla umysłu, który wrzucił do dyskusji jakąś swoją ocenę, koncepcję. Umysły "przymierzają" (jak ubrania w przymierzalni) do własnych wizji rzeczywistości te opisy, jakie stworzyły inne umysły. Efektem może być zmodyfikowanie własnych koncepcji.

Jak tworzy się obiektywizm?
Obiektywizm w praktycznym wydaniu i w EKP polega na stworzeniu takiej instancji opisu rzeczywistości, która byłaby niezależna od incydentalnych okoliczności, punktów widzenia, indywidualności umysłów.
To co intersubiektywne, będzie konstruowało obiektywizm w realnym wydaniu. Obiektywizm wynika ze zdolności umysłów do abstrahowania. Pomijając incydentalne aspekty spraw, skupiając się na jakimś aspekcie, utrwalając ten aspekt jako coś ogólniejszego, niezależnego od poznanych kontekstów, tworzymy instancję roboczą czegoś na przyszłość, czegoś gotowego do użycia w nowych kontekstach. Tworzymy jakby "myślowy klocek" - obiekt, który będziemy traktować trochę jak rzecz, bo weźmiemy go z jednego miejsca w przestrzeni myśli, potem trochę obrócimy i wpasujemy w nowe miejsce, może obudowując innymi "klockami", konstruującymi nam bardziej złożony obraz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:26, 11 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Michał Dyszyński napisał:
Edukacyjna koncepcja prawdy jest prawdą umysłu.

Naturalnym jest pytanie: ale czy ta "bardziej właściwa" prawda nie powinna być uznana za coś, co jest właśnie niezależne, nadrzędne wobec umysłów?

Spróbuję jeszcze przybliżyć ten związek prawdy w Edukacyjnej Koncepcji Prawdy (EKP) z prawdą rozumianą jako coś obiektywnego, zewnętrznego wobec umysłu.

Warto jest się zastanowić nad samą ideą prawdy obiektywnej zewnętrznej (zacznę stosować może skrót POZ). Jest bowiem w niej zawarta ta kluczowa dla w ogóle idei prawdy intuicja.
Czym właściwie miałaby być owa POZ?
Zwykle wyobrażamy sobie prawdę obiektywną trochę na podobieństwo zapisu w jakiejś bibliotece. Oto jest gdzieś stwierdzenie zapisane na temat czegoś - zapewne jakiegoś materialnego obiektu, może fenomenu.
Twierdzę, że idea prawdy obiektywnych ISTNIEJĄCYCH NIEZALEŻNIE od umysłu (kłania się tu oczywiści spór o uniwersalia) z grubsza jest bliska intuicji jakiejś - zawartej w samej rzeczywistości - ontologicznej Wikipedii, w której mamy konkretne hasło na każdy problem jaki można by było postawić. Nie twierdzę tu oczywiście, że każdy zwolennik tak rozumianego obiektywizmu prawdy o Wikipedii w tym kontekście kiedykolwiek pomyślał, ale twierdzę, że jakby się tak bliżej przyjrzał swojej intuicji prawdy, jej właściwościom, gdyby jakoś tak się bardziej konkretnie przeegzaminował co tam w jego przekonaniach głębiej jest zaszyte, to właśnie na to by wyszło - że myśli o prawdach, trochę na podobieństwo bardzo zaawansowanego leksykonu, czy encyklopedii.
Ja twierdzę, że tego rodzaju podejście nie da się utrzymać przy bardziej analitycznym spojrzeniu na sprawę. Tu (w tle) poruszony jest oczywiście osobny filozoficzny problem, czyli przejście byt - język/pojęcia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:39, 15 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Korygowanie błędów i doskonalenie jest naturą poznania
Naiwne koncepcje prawdy próbują ujmować prawdziwość jako coś gotowego, co niejako albo już gotowe gdzieś w przestrzeni bytów "jest", albo da się powiedzieć, przekazać w pełnej postaci. Tymczasem realistycznym podejściem do poznania jest uświadomienie sobie, że zawsze na czymś w owym poznaniu bazujemy, że stąpamy jakby po stopniach. I nawet jeśli czasem udaje nam się jakieś dwa - trzy schodki przeskoczyć, to już więcej zwyczajnie nie da rady, bo aby sformułować doskonalszą koncepcję TRZEBA MIEĆ JĘZYK, zaś ten język, który realnie jest, oparty jest zawsze o tę już znaną, czyli wcześniejszą ideę opisu rzeczywistości.

Niektórzy próbują oderwać ideę prawdziwości od idei poznania. W ramach takiego oderwania ta prawda absolutna gdzieś tam "jest" (w pewnym sensie "jest najbardziej" ze wszystkiego), a my ze swoim poznaniem...
...
... i tu jest właśnie problem!
Nie spotkałem się do tej pory z ujęciem, które z jednej strony traktowałoby prawdę jako coś niezależnego od umysłu, a jednocześnie byłoby w stanie jakoś ulokować w tym kontekście umysłem realizowane poznanie.
Dla tych, którzy oderwali prawdziwość od poznania koncepcja się właściwie dezorganizuje, bo nie da się sprzeczności, które powstają na tej ścieżce połączyć spójnie ze sobą. Główną przyczyną problemu jest to, że prawda rozumiana jako coś "jest idealne i jedyne" de facto jest niedostępna, jest totalnie odpiętą od wszelkich rozumowań, niedotykalną abstrakcją. Z nią nic nie da się zrobić!
Można sobie bajać, że ona tam "jest", taka "jedna i jedyna", taka "absolutna w każdym calu", ale poza takimi określeniami poruszającymi bardzo ogólnikowe intuicje, nic się z tym więcej nie zrobić.
Bo realne - w sensie bycia czymś uchwytnym, dającym efekty, pozwalającym się jakkolwiek posłużyć - jest jedynie poznanie. Prawda realna, a nie abstrakcyjna, jest prawdą o ludzkim poznaniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:10, 15 Lis 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Michał Dyszyński napisał:
Korygowanie błędów i doskonalenie jest naturą poznania
Naiwne koncepcje prawdy próbują ujmować prawdziwość jako coś gotowego, co niejako albo już gotowe gdzieś w przestrzeni bytów "jest", albo da się powiedzieć, przekazać w pełnej postaci. Tymczasem realistycznym podejściem do poznania jest uświadomienie sobie, że zawsze na czymś w owym poznaniu bazujemy, że stąpamy jakby po stopniach.

Prawdy - poznanie o rzeczach, pojęciach, sprawach nie powstają jako pojedyncze zdarzenia. Nikt (może wyjąwszy przypadek cudu) nigdy niczego nie zrozumiał w jednym całościowym akcie olśnienia, w którym zupełnie bez przygotowania, bez bazy doświadczeń nagle jakieś objawienie do umysłu wprowadziło cały komplet:
- celów poznania (stworzenia pytań, uświadomienia sobie co się w ogóle chcemy dowiedzieć)
- kontekstu - typowych przypadków, które stają się kanwą dla postawienia pytań
- odpowiedzi na owe pytania.
Potrzeby i cele poznawcze wyłaniają się jako proces - najpierw wynikające z dostrzeżenia jakiegoś rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami, a tym co obserwowane, potem z prób jakiegoś uporania się tymi rozdźwiękami, powstają pierwsze pomysły, które są filtrowane pod kątem ich poprawności, skuteczności, zgodności z resztą tego, co znamy. W końcu w umyśle kształtuje się jakiś obraz tego, co będziemy dalej skłonni traktować jako "prawdę" o sprawie - jakiś zestaw przekonań, sposobów traktowania spraw, schematów reagowania. To wszystko powstaje jako efekt pracy, korygowania błędów, obserwacji, wpadania na pomysły. To nie przypomina nijak sytuacji, w której pod choinkę dostaliśmy prezent - gotową zabawkę, czy gadżet. Gotowe możemy dostawać tylko przedmioty, ale nie poznanie, nie prawdziwość rozumienia. Tę ostatnią musimy sobie zawsze w jakimś stopniu sami wypracować (choć nieraz z pomocą innych).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:19, 11 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Edukacyjna koncepcja prawdy mogłaby chyba być też nazwana "prawdą z historii doświadczeń i przemyśleń". Ten aspekt historyczny jest bowiem rdzeniem koncepcji.

Odróżnia to moje rozumienie prawdy od wielu innych, w których prawda niejako "już jest gotowa gdzieś tam", czy też już "ma swój kompletny i idealny wzorzec". Otóż nie!
Uważam, że prawda nie bytuje gotowa i kompletna w jakiejś (bliżej nieokreślonej) przestrzeni idei. Uważam, że każdy swoją prawdę, doczepiając po prostu kolejne przekonania, wnioski do bazy życiowych doświadczeń, a także synchronizując jakoś całą tę strukturę z podobnymi strukturami innych osób w swoim otoczeniu. Prawdę zatem każdy ma trochę inną, niż jego bliźni. Ale nie jest to oczywiście pełna niezależność, lecz raczej częściowe zsynchronizowanie.
Z resztą w taki właśnie sposób rozwija się naukowa struktura wiedzy - od poglądów dzisiaj uznanych za naiwne, poprzez mozolne korygowanie błędów, czasem przełomów w konstruowaniu rozumień świata. I tak krok za krokiem... I tak kolejne pokolenia coś tam skorygują, coś tam dorzucą, coś tam przewrócą w ogóle zmieniając prawie wszystko co było do tej pory.
Można by też porównać tworzenie się prawdy - rozumienia (to kolejna alternatywna nazwa dla tej koncepcji "koncepcja prawdy - rozumienia") do tego, jak trenuje się sztuczną inteligencję. Każda taka AI jest trenowana w oparciu o BAZĘ PRÓBEK. My też jesteśmy trenowanymi inteligencjami, tyle że próbki pochodzą po prostu z doświadczeń naszego życia. I tak jak dla dwóch sztucznych inteligencji, trenowanych na podobnej klasy próbkach, nie sposób jest z góry wskazać, która jest "tą właściwą", która byłaby wzorcem rozumienia, tak i żadne rozumienie pojedynczego człowieka nie jest wzorcem idealnym prawdy.
Ktoś tu powie: może i konkretny człowiek nie jest wzorcem idealnym rozumienia, ale przecież owo idealne rozumienie - prawda absolutna - tak w ogóle JEST. Patrząc na strukturę tej tezy, należy ją uznać za POSTULAT. Bo nie da się udowodnić tego stwierdzenia i istnieniu prawdy absolutnej, nie da się też wskazać w czym ona miałaby się zawierać. Postulat ten nie daje też praktycznie żadnych korzyści poznawczych. Nie wiadomo, co by mogło z niego wynikać dalej praktycznie. Mamy twierdzenie "ta prawda absolutna jest", ale i tak nic z tego nie wynika. W odróżnieniu od tej absolutyzacji prawdy, koncepcja historyczna funkcjonuje W REALNYCH ODNIESIENIACH. Ona, jeśli się zacznie analizować zależności, pokazuje co z czego i jak - pokazuje, że to na bazie doświadczeń tworzą się uogólnienia, z nich powstają większe uogólnienia, czasem korekty poprzednich uogólnień. Nie ma tu wyróżnionych ośrodków prawdy - przynajmniej na poziomie populacji ludzi (kwestię Boga/logosu, czy innej postaci wyróżnionych systemów organizowania myśli na razie zostawią na osobną okazję).
Choć jest pewien MIERNIK SKUTECZNOŚCI owej prawdy - stanowi go zdolność do realizowania z użyciem danego systemu rozumienia celów praktycznych.
Tu się kłania jamesowska koncepcja prawdy praktycznej, utylitarnej. Utylitarność samą prawdą oczywiście nie jest, ale przez utylitarność poprawność naszego rozumienia prawdy testujemy i trenujemy. Utylitarność jest miernikiem, także dalej platformą porównawczą prawdy tworzonych przez niezależne jednostki. To jest tak, jak z tym "drzewem poznawanym po owocach". Problem jest w tym, że samego "drzewa" tutaj nie widać, prawda - rozumienie zawarte w ludzkim umyśle nie jest dostępne w żadnej postaci obiektywnej, niezależnej od osoby. Tylko efekty zastosowania owej prawdy do rozwiązywania zadań w świecie dopiero świadczą o tym, czy prawda jest lepiej, czy gorzej skonstruowana.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:42, 17 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Ważnym aspektem edukacyjnej koncepcji prawdy jest KONIECZNOŚĆ UWZGLĘDNIENIA KONTEKSTU I TŁA.
Jest to dość ściśle związane z tym, że prawdę rozumiem jako proces wyłaniający się dzięki HISTORII DOŚWIADCZEŃ. Doświadczenia są nie tylko "pozytywne" (wziąłem w cudzysłów to słowo, bo w ostatecznym rozrachunku wszystkie okażą się pozytywne, tylko już w szerszym sensie), będą też i porażki. Prawda jednak rozumiana jako wyizolowane twierdzenie, w którym twierdzący, czy odbiorca nie nie zawierają, nie domniemywają żadnej postaci tła i kontekstu, zwyczajnie będzie niekompletna, niejasna, wadliwa. Wszystko co uważamy za słuszne, jest słusznym w kontekście tego, że alternatywy tego czegoś są gorsze. Pogląd, który nie ma żadnej swojej alternatywy i brak mu kontekstu jest niezrozumiały, wręcz nieinterpretowalny, nie wiadomo co głosi.
Edukacyjna koncepcja prawdy łączy zatem stwierdzanie prawdziwości właśnie z "edukacją" (stąd nazwa tej koncepcji EKP) systemu orzekającego.
Ma EKP zastosowanie także do funkcjonowania sztucznej inteligencji. Sztuczna inteligencja jest TRENOWANA na próbkach, ona działa na wcześniejszych "doświadczeniach", czego efektem jest zdolność do tworzenia celowych rozstrzygnięć wyborów w świetle nowych sytuacji, w których stosujemy to samo (może nieidealnie to samo, ale w znacznym stopniu podobne) kryterium, ten sam rodzaj celowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:04, 18 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Głównym przesłaniem edukacyjnej koncepcji prawdy jest: nie ma realnie innych prawd, niż te powstające w ramach PROCESU, jako droga poznawania świata.
Jest pewna intuicja prawdy absolutnej, jakiejś "prawdy, jak to jest". Dużej wnikliwości mentalnej wymaga zdemaskowanie owej intuicji, jako w istocie będącej i tak zawsze LOKALNIE TWORZONĄ OCENĄ, względem postawionych celów, znanych sobie kryteriów, domykając całą tę ocenę wymaganiem SPÓJNOŚCI.
Jednak, w odróżnieniu od tego co absolutyści prawdy by pewnie wskazywali, to nie jest tak, że jesteśmy gdziekolwiek natrafić na prawdę innego rodzaju, niż ten, gdy UMYSŁ ZADECYDOWAŁ, że jest tak a tak. To zawsze umysł decyduje!
Intuicja absolutności prawdy jest silna dlatego, że postrzegamy iż umysł decydujący o prawdziwości musi się wycofywać z pewnych swoich ocen. To z kolei buduje konstatację: a więc "prawda absolutnej rzeczywistości" (tak nazwę tę ideę intuicyjnie powstającą) musi być nadrzędna wobec umysłu. Jednak przecież z drugiej strony owa konstatacja o wcześniejszym błędnie rozpoznania umysłu, sama jest dokonywana też umysłem!
Czyli znowu to umysł decyduje, znowu to od niego pochodzi korekta i nowy obraz rzeczywistości.

Tu oczywiście jednak dręczącym będzie pytanie: ale jednak coś ów umysł do korekty rozpoznania ZMUSIŁO!
Co to jest? Co zmusza umysł do wycofania się z wcześniejszych konstatacji?...
- Do wycofania się z błędu skłania właśnie HISTORIA DOŚWIADCZEŃ, powiązana z pragnieniem nadania SPÓJNOŚCI temu, co mniemamy!
Oba te czynniki - doświadczenia i wymóg spójności - z kolei same są też atrybutami umysłu, nie zaś czegoś poza umysłem.
Tu oczywiście niejeden będzie dręczony znowu intuicyjnym spostrzeżeniem: ale jednak COŚ Z ZEWNĄTRZ ten umysł do korekty przekonań skłania. Skoro tak, to ono jednak rządzi.
W edukacyjnej koncepcji prawdy nie neguję zewnętrzności (często rozumianej jako materialność) jako czynnika, który daje bazę dla doświadczeń. Twierdzę jednak coś bardziej subtelnego. Sama zewnętrzność/materialność nie jest prawdą!
Zewnętrzność/materialność tylko INSPIRUJE do prawdy, jest jakimś powodem do tej prawdy utworzenia, jednak już samą prawdę tworzy umysł. Tworzy tę prawdę Z MATERIAŁU, który dostarcza zewnętrzność, jednak sposób w jaki materiał zostanie uwzględniony jest już w gestii umysłu.

I różne umysły różnią się wobec tego, jak chcą ten materiał, tę rzeczywistość uwzględniać. Jedni mają spójność na wysokim poziomie, próbując ujednolicać spojrzenie, czyli mają mniej odrębnych "teorii" opisujących świat, za to te teorie są bardziej skomplikowane, uniwersalne. Innym niespójności mniej przeszkadzają, co skutkuje tym, że mają odrębne podejścia do różnych sytuacji, czasem sztukowane ocenami ad hoc - mają wiele systemów opisu, nie dbając o to, że czasem bywają one sprzeczne wzajemnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:51, 20 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Edukacyjna koncepcja prawdy wskazuje na to, że prawdy obsługiwane przez ludzki umysł tworzą się dzięki historii doświadczeń. Dlaczego więc są w społeczeństwach tak dobrze zsynchronizowane?
- Oczywiście za sprawą w miarę jednolitej edukacji. Jak kiedyś tłumaczyłem z j. niemieckiego podręczniki z fizyki, to zauważyłem, że programy nauczania tego przedmiotu są prawie takie same. I jak się spojrzy na Wikipedię, gdzie jedno hasło występuje w wielu językach, to łatwo można dojść do wniosku, że treść nie różni się istotnie w bardzo wielu krajach świata. Przynajmniej treść haseł nauk ścisłych, bo z interpretacjami historii społeczeństw jest już inna bajka...
Można by zadać pytanie: a gdybyśmy nie mieli tej wspólnej historii?
- To byłoby (przynajmniej na start, dopóki wspólnota historii jakaś by się nie utworzyła) niemożliwe się porozumieć. Wytłumaczenie czegokolwiek jakiemuś autochtonowi z puszczy amazońskiej graniczy z niemożliwością. Gdybyśmy kiedyś, po rozwoju technologii dotarli do planety, która jest opanowana przez cywilizację jakichś istot mających zupełnie inne zmysły - np. zmysł magnetyczny, czy oparty wibracje na głębokich infradźwiękach, zaś nie miałyby te istoty doświadczeń z naszych zmysłów wzroku, normalnego słuchu, dotyku, to by porozumienie było (znowu przynajmniej na start, bez jakiegoś dodatkowego kombinowania) niemożliwe. Nie wiedzielibyśmy jaki rodzaj matematyki wytworzyła ta cywilizacja, jakie dzieła sztuki, jaką kulturę. Choć tu pewnie byśmy jakoś mogli próbować się porozumieć, bo możemy sobie zafundować sztuczne zmysły oparte o mierniki pola magnetycznego. Jednak gdyby istoty owej cywilizacji posługiwały się zmysłami o nieznanej dla nas fizyce, to już prawdy tej cywilizacji byłyby silnie niekompatybilne z naszymi. Bo historia na jakiej bazuje myślenie wyznacza też i prawdy, które w tym myśleniu są obsługiwane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:54, 20 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Edukacyjnej koncepcji prawdy blisko jest do jamesowskiej koncepcji utylitarnej. Prawdy, jakie obsługuje nasz umysł, jest czymś co użytkujemy rozwiązując problemy, co w ogóle bierze się z wyzwań świata. I historia tych zmagań się z owymi wyzwaniami buduje nam prawdy - które stają się stałymi punktami na mapie wspomnień.
Prawdami ogólnymi będą te przekonania, które SIĘ SPRAWDZAJĄ. Po tym je poznawaliśmy na etapie ich odkrywania, że obserwowaliśmy powtarzalność w ich spełnianiu się i potem ta sprawdzalność dalej powoduje, że prawdy ogólne stają się narzędziami umysłów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:28, 28 Gru 2022    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Prawdziwość ludzkiego odbioru rzeczywistości daje się trenować. Właściwie to ona nieustannie jest trenowana. To nie jest coś, co "już jest" (skończone), ale raczej buduje się niczym forma sportowca, czy sylwetka kulturysty.
Każdego kolejnego dnia pracy nad jakimś wyzwaniem poznawczym badacz ma w swoim umyśle prawdę o danym zagadnieniu trochę inną. Bo coś tam w jego rozumieniu przybyło, może coś się zapomniało.

Tu pewnie zwolennik prawdy absolutnej chciałby zakrzyknąć: ależ to nie sama prawda w umysłach ludzi się doskonali, tylko ich rozumienie tej prawdy! Bo przecież sama prawda jest ta jedna, jedyna, absolutna! Człowiek się zbliża do prawdy swoim rozumieniem, więc to co o prawdzie myśli, jeszcze tą prawdą nie jest...
Nie jest?...
No właśnie! Ludzkie myślenia o rzeczach, sprawach ideach - są prawdami, czy nie są?
Przemyślenie tego całego układu dopiero wyjaśnia, dlaczego jestem zdecydowanie za ideą prawdy bardziej w znaczeniu subiektywnym, wewnętrznym, niż jako ten ideał, który wyznacza absolut prawdy.

Tu się przyda pewna dygresja, jako że bez niej moje wyjaśnienia dla wielu osób okażą się niezrozumiałe. Dygresja jest O KONSEKWENCJI w stosowaniu tego, co sami uznaliśmy. Otóż uważam tę konsekwencję za niezbywalny warunek poprawności rozumowania. Nie godzę się na odstępstwa od niej. Dalej ta konieczność utrzymania konsekwencji będzie istotnym motywem wyjaśnień, ona najbardziej godzi w ideę (w moim przekonaniu naiwną) absolutności prawdy, jako czegoś jednego.

Zacznę od praktyki językowej. W sformułowaniach mamy określenia typu "powiedzieć prawdę", albo "(nie)prawdą jest, że ...". Jeśliby idea prawdy miała dotyczyć (tylko) czegoś absolutnego, to z kolei owe wyrażenia językowe byłyby bezprzedmiotowe, byłyby nie na miejscu. Bo wiadomo byłoby z góry, że tego absolutu żadnymi słowami nie da się wyrazić, czyli i tak nie byłoby sensu o prawdziwości sformułowań w ogóle mówić. Niekonsekwentnym w rozumowaniu to nie będzie przeszkadzało. Oni jakoś rozmydlą ten problem, uznając, iż tu raz może być "tak", a potem znowu jakoś inaczej. Raz więc prawda będzie tą absolutną, a za chwilę prawdę będzie dało się powiedzieć, albo ją ukryć. Ja się na to nie godzę. W mojej metodologii myśli rzecz domaga się wyjaśnienia, twardego rozstrzygnięcie - czy godzimy się na takie rozumienie idei prawdy, że
- prawdę da się powiedzieć, ale wtedy domagamy się uznania jakiejś niedoskonałej postaci prawdy - tej, która w wypowiedziach może wystąpić.
albo
- czy prawda jest absolutem, ale wtedy praktycznie żadna ludzka wypowiedź nie może być "prawdziwa", bo ludzkie pojmowanie rzeczy nie jest idealne, jako że za nim kryje się rozumowanie, które ciągle podlega doskonaleniu, a nie jest już gotowym, skończonym ideałem o pełnej zgodności z absolutem.
Jeśliby zwolennicy absolutnej prawdy byli konsekwentni, to powinni zaprzestać w ogóle wypowiadania się o "prawdzie sformułowań", czyli o opiniach, ocenach, stwierdzeniach wyrażanych w ułomnym ludzkim języku. Bo te sformułowania nie spełniają definicji prawdziwości - definicji, w której "prawdą" może być tylko to jedno, absolutne, jakby boskie (...), niedoścignione (...). Wtedy jednak pojęcie prawdy by musiało W OGÓLE ZNIKNĄĆ Z JĘZYKA! Wszak nie pojawiałaby się okazja, aby dało się owo pojęcie użyć poprawnie w realnych zastosowaniach (jeśli byłoby używane, to co najwyżej błędnie, bo sugerując, iż coś de facto niedoskonałego - chyba jakoś magicznie - doskonałym miałoby być).
Siadanie teraz okrakiem na tej barykadzie i dopuszczanie wzajemnie sprzecznych koncepcji prawdy dla mnie jest nie do przyjęcia.
Można tu próbować bronić idei prawdy absolutnej i prawdy sformułowań, uznając jakiś rodzaj dwoistości tego pojęcia, czyli że mamy i prawdę absolutną i (już jakoś osobno) prawdę sformułowań, które są różne, ale jakoś razem się spajają w pewnego rodzaju związku. Prawda absolutna jest celem, a prawdy sformułowań do tego celu dążą.
Uważam, że takie ujmowanie sprawy jest już bliżej sensowności, jakoś wybrania się przed głównym zarzutem o niekonsekwencję. Jednak wtedy zza horyzontu myśli wyłania nam się nowy problem!
Bo oto zróbmy sobie jakiś rodzaj statystyki, rodzaj rozliczenia, kiedy zasadnie (!) użyjemy tego znaczenia prawdy absolutnego, a kiedy tej niedoskonałej prawdy sformułowań...
Jak się przyjrzymy ludzkiej komunikacji, to wyjdzie z tego, że praktycznie nigdy nie formułujemy w niej prawdy absolutnej. Nigdy! Jest to oczywiście zrozumiałe, bo umysł człowieka absolutu po prostu nie osiąga. Po co nam pojęcie, którego w rozumowaniach, dyskusjach w ogóle nie da się użyć?...
Aby problem zilustrować, a może i popchnąć opisem dalej, spróbuję dorzucić do układanki trzecią - łączącą, pośrednią - ideę prawdy. Nazwę ją terminem "prawda transcendentna". Prawda transcendenta byłaby tą prawdziwością, która co prawda idealną i jedyną (absolutną) co prawda nie jest, ale też jest czymś więcej niż prawdą sformułowań. Prawda transcendentna nie musi być idealna (wszak nie jest jeszcze absolutem), ale już "odrywa się", od niedoskonałości ludzkiego pojmowania, już jest tym drogowskazem, który sugeruje "cel jest dalej, niż w samym tym, co zostało sformułowane".
Prawda transcendentna daje się już konsekwentnie używać w rozumowaniu, bo nie posiada tej wadliwości prawdy absolutnej, jaką jest jej nieosiągalność, czyli idealne odseparowanie od każdego ludzkiego rozumowania. Tyle, że - już z punktu widzenia pewnych intuicji absolutyzowania prawdy - prawda transcendentna ma rodzaj wady, polegającej na tym, że już NIE JEST JEDNA. Prawd transcendentnych może być wiele - wszak tak jak sobie dany człowiek zechce dalej rozwijać myślenie o sprawie, taką dostanie jedną, drugą, czy kolejną prawdę transendentną na dany temat. Czyli prawda transcendentna jest jednak subiektywna.
Czy absolutystów prawdy zatem ta idea jest w stanie zadowolić?...
- Raczej wątpię. :think:
Myślę jednak, że zarysowanie epistemologicznych narracji z użyciem tego pojęcia ma dość znaczną moc klarowania obrazu całej sprawy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:39, 11 Sty 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Czy "konkretne" prawdy bardziej są kreowane przez człowieka, czy odkrywane?
- Ja się bardziej skłaniam ku przekonaniu, że są kreowane; ale...

W tym "ale" jest zawarte spostrzeżenie, iż nie są kreowane całkowicie dowolnie. Jest tu i wolność budowania znaczeń po swojemu i jednak jakaś forma ograniczeń.
Bo czym jest teoria?
- Na start oglądu jest zbiorem postulatów, w tym definicji (definicje, za tradycją matematyczną traktuję jak coś zbliżonego do postulatu)
- potem jeszcze do tego dochodzi metodologia związana z konstruowaniem interfejsu modele - świat, czyli na przykład konstrukcja przyrządów pomiarowych, które dają odczyty zgodne z jakąś postacią przewidywalności.
- na koniec jest ROZWÓJ TEORII, czyli kolejno pojawiające się w niej stwierdzenia, dowody, hipotezy, problemy... (dużo tego jest).
Ten rozwój teorii najbardziej jest związany z "edukacyjnością" prawdy naukowej. Oto uczeni się nawzajem "edukują", bo używając danej teorii w różnych przypadkach, okolicznościach z jednej strony potwierdzają ją, z drugiej rozszerzają konteksty jej stosowania, z trzeciej po prostu trenują, testują, uczą się jej w działaniu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 2:02, 18 Sty 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Rozumienie rzeczywistości przez każdego człowieka jest jakoś unikalne.
Mieliśmy takich nauczycieli, jakich mieliśmy. Inni mieli nauczycieli lepszych, a jeszcze inni gorszych. Czytaliśmy książki takie, jakie nam wpadły w ręce - czasem były to te lepsze książki, a czasem były to marne źródła wiedzy. Mogliśmy podczas przemyśleń o rzeczywistości mieć lepsze i gorsze dni, większe skupienie i uwagę, mieć więcej albo mniej szczęścia w tym, że wpadaliśmy na pomysły lepsze, albo i gorsze. Nasze geny, które jakoś się złożyły czy to z racji na przodków, czy na epigenetyczne zmiany późniejsze też są jakoś unikalne. Ostatecznie rozumienie świat, rozumienie każdego najmniejszego aspektu rzeczywistości, prawd ogólnych, kwestii obiektywnych będzie jakoś unikalne.
Ktoś zapewne będzie w stanie jakieś aspekty naszego poznania sformułować lepiej, a ktoś inny gorzej. Coś tam zrozumieliśmy, ale mogliśmy to zrozumieć lepiej.
Ta świadomość buduje pokorę, czyli przekonanie, że nie jesteśmy wyróżnieni w jakiś absolutny sposób. Wyróżniamy się swoją unikalnością, ale każdy inny człowiek też w taki właśnie sposób, choć inaczej się kształtując, się wyróżnia.
Nie dysponujemy prawdą w pełni obiektywną, tylko prawdą powstałą jako efekt naszych życiowych doświadczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:08, 13 Lip 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Edukacyjna koncepcja prawdy, a wolność
Dopiero edukacyjna koncepcja prawdy rzuca światło na zagadnienie zależności pomiędzy dwoma kluczowymi ideami: prawdy i wolności woli. Choć ta relacja nie jest prosta do wyjaśnienia...

W ramach EKP prawda w ludzkich umysłach powstaje jako efekt ewolucji, doskonalenia się dostosowawczego. Nigdy żadna prawda ludzkiego umysłu nie jest kompletna w 100%, nigdy nie jest w pełni skończona. Zawsze jest zatem miejsce na jakieś jej udoskonalenie. To doskonalenie jest wyrazem właśnie wolności ludzkiego umysłu. Nie ma absolutnej, zdeterminowanej ściśle jednej drogi, którą ma podążać umysł dociekających sensu i istoty jakiegoś zagadnienia. Ten umysł, mający swoją indywidualną historię doświadczeń, i indywidualne strony silne intelektu, jak też i słabe strony zrobi to w oparciu o tę właśnie historię i te moc, jak i słabości. Inny umysł, zajmujący się tym samym zagadnienie wykona to zadanie w jakoś tam odmienny sposób.

Tu oczywiście kluczowym pytaniem będzie: ale jak to jest, że pomimo tych odmienności, umysły się dogadują? Jak to jest, potrafimy się porozumieć, zaś to porozumienie jest mierzalne w tym sensie, iż przekazując określoną ifnormację innej osobie, otrzymujemy bardzo wysokie prawdopodobieństwo, iż jej reakcja na otrzymanie zgodności będzie przewidywalna. Zatem nie sposób jest zasadnie zaprzeczyć tezie, iż przekonania są pomiędzy umysłami synchronizowane, dochodzi do jakiejś formy uzgodnień prawd, które wyłoniły z chaosu doskonalące się umysły.
Wolność jest właśnie tą ideą, która ten proces wyłaniania prawd w umysłach:
- wiąże z samym umysłem
- zapewnia mu rozpoznawalną indywidualność - występuje zróżnicowanie pomiędzy różnymi umysłami w zakresie wyłaniania prawd, a same te różnice dają się zasadnie powiązać z konkretną osobą.
- sprawia, iż nie wszystko w tym wyłonieniu da się przewidzieć (nie w 100% daje się przewidzieć), choć właśnie powyższa synchronizacja między umysłami sprawia, iż jakaś doza przewidywalności zapewne wystąpi.
- powiąże wybory związane z wyłanianiem prawd, z CELAMI, które formułuje dana osoba, czyli ZAPEWNI SPÓJNOŚĆ całemu procesowi wyłaniania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:30, 25 Lip 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Idea prawdy jest wielowątkowa. W przypadku edukacyjnej koncepcji do tej pory skupiałem się na zaakcentowaniu tego, że prawda w świadomości ulega stałemu rozwojowi (najlepiej doskonaleniu). Jednak chyba należałoby w tej koncepcji zdefiniować też ideę PRAWDY O RZECZY - PRAWDA STWIERDZEŃ.
Bo niejako są (przynajmniej) dwie prawdy
- prawda kontekstu, czyli to co TWORZY MOŻLIWOŚĆ obrazowania rzeczywistości w umyśle.
- prawdy konkretnych stwierdzeń. Chodzi o pytanie: kiedy jakieś stwierdzenie, odnoszące się do rzeczywistości, mielibyśmy uznać za "prawdziwe"?

Opisywana przeze mnie edukacyjna koncepcja prawdy też daje tu wyraźną wskazówkę. Prawda stwierdzenia jest skuteczna wtedy, gdy dana świadomość, używając znaczeń zawartych w danym stwierdzeniu, jest w stanie dokonywać skutecznych osądów rzeczywistości.

Mamy tu dość wyraziste odniesienie do jamesowskiej idei prawdy pragmatycznej - prawdy, która ma miejsce wtedy, gdy to, co dana prawdę wyraża, przynosi pozytywne skutki. Można też tu chyba nawiązać do biblijnej idei "poznawania drzewa po owocach". To, co pobrał umysł z zewnątrz (stwierdzenie), będzie wtedy uznane za "prawdziwe", gdy potem korzystając z owej informacji umysł będzie w stanie lepiej ogarnąć problemy, których prawda dotyczy.

Tak jest oczywiście w nauce - teorię uznaje się za "prawdziwą" (a przynajmniej "prawdziwszą" od teorii rywalizującej z nią), jeśli z jej użyciem uda się przewidzieć więcej zjawisk, może przyspieszyć projektowanie jakichś urządzeń. Prawda przynosi (przy założeniu dodatkowym POPRAWNOŚCI SAMEGO UMYSŁU) DOBRE OWOCE. Fałsz nie spełnia tej reguły, fałsz wprowadzony jako informacja o danej sprawie, będzie sprzyjał podjęciu niecelowych decyzji, nie pozwoli na sprawczość osoby, która się daną informacją pragnie posłużyć.

Tu widać, że mamy te dwa odrębne poziomy prawdy
1. poziom prawdy wewnętrzny - systemowy To poziom umysłu, poziom udoskonalenia samego systemu rozumowania
2. poziom prawdy jednostkowych komunikatów - poziom stwierdzeń. Tutaj poziom umysłu przyjmujemy jako założenie, jako BAZĘ, zaś stwierdzenia oceniamy w jego kontekście.

Warto zauważyć, że w związku z tym poziom komunikatów jawi się jako WZGLĘDNY, subiektywny. Dla jednego umysłu dany komunikat może być niezrozumiały, a więc nie niosący żadnej użytecznej informacji, podczas gdy dla drugiego umysłu ten sam komunikat będzie już niósł znaczenia i informacje. Wystarczy na przykład, że jeden umysł opanował rozumienie pojęć używanych w komunikacie, a drugiemu umysłowi owe pojęcia nic nie mówią, są praktycznie nieodróżnialne od chaosu, bełkotu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:25, 09 Paź 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Budulcem realnej prawdy są narracje, scenariusze umysłu.
Dlatego edukacyjna koncepcja prawdy jest wg mnie najbardziej dogłębną ze znanych mi koncepcji. Prawdy nie powstają w próżni, one tworzą się jako efekt pewnych rozstrzygnięć, pomiędzy scenariuszami konstruowanymi w umysłach, są uwikłane w rozważania "co by było gdyby?", wyłaniają się w pewnej przestrzeni możliwego stawiania sprawy.

Za naiwne uważam traktowanie idei prawdy, jako czegoś, co - niejako w wyizolowanej absolutnej formie - miałoby "po prostu być jak jest", odwzorowaniem ... właściwie nie wiadomo czego...
Prawda pojawia się jako efekt POSTAWIENIA SPRAWY W OKREŚLONY SPOSÓB. Stawiając sprawę tak, a tak, biorąc pod uwagę ten, a nie inny zestaw przesłanek, konstruujemy odpowiedź, którą potem nazwiemy "prawdą o sprawie". Ale już w świetle innych przesłanek, innego postawienia zagadnienia ta właściwa odpowiedź będzie też jakoś inna. Czasem będzie tylko odrobinę inna (biorąc pod uwagę określone kryterium porównawcze), czasem dość dość znacząco inna, jeszcze czasem wręcz diametralnie inna, bo o o coś wyraźnie innego spytamy, niż pytaliśmy za tym pierwszym razem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:41, 10 Paź 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Aspekt zmiany rozumienia, (nie)przekonywalności poruszyłem w innym wątku:

Michał Dyszyński w wątku Casus dyskutanta totalnie nieprzekonywalnego... napisał:
Irbisol, jak przypuszczam (choć nie jestem pewien, czy nie o coś innego chodziło), w kontekście postawy nieprzekonywalności napisał:
Badanie tego zjawiska jest jednym z powodów, dla których jestem na tym forum.

Trochę podobnie to czuję. Ale też...
szukam problemów nie tylko u innych, nie tylko na zewnątrz, nie tylko wskazując jak to "tamci są tacy słabi mentalni, że potrafią tylko w kółko powtarzać swoje, a nie stać ich na rozwój, na rozważania, więc stali się nieprzekonywalni". Stawiam sobie pytanie: kiedy ja sam okazuję się tym nieprzekonywalnym?
Wypracowałem sobie pewne osobiste, wewnętrzne procedury, które mają mnie jakoś ochronić przed tym błędem stoczenia się w zabetonowaną, nieprzekonywalną formę osobowości. Właściwie to stworzyłem sobie wręcz CAŁY SYSTEM ZABEZPIECZEŃ przed byciem nieprzekonywalnym betonem i staram się stosować ten system przede wszystkim wobec samego siebie.
A pierwszym krokiem w stosowalności owego systemu jest...
TWARDE ZAPRZECZENIE samemu sobie, ze ja w tym względzie już osiągnąłem ten stan, który upoważnia mnie do zaniechania dalszych poszukiwań błędności, czy właśnie nieprzekonywalności, zabetonowania. Zaczynam każde rozważanie od tego, że próbuję się potraktować jako ten, kto będzie miał problem z tym, że utknął w koleinach, że - niezauważalnie dla siebie (bo emocjonalnie, intuicyjnie) - robi dokładnie to, co krytykuje tak sobie łatwo u innych. To jest po prostu moje ZAŁOŻENIE - PARADYGMAT myślenia i dyskutowania: że jestem w stałym zagrożeniu bycia nieprzekonywalnym betonem!
Dla mnie pytaniem jest zatem nie to CZY jestem nieprzekonywalnym betonem, ale W CZYM takim betonem aktualnie jestem?! Czy też inaczej: jaką alternatywę rozumowania przeoczyłem?... (bo zakładam, że zawsze czegoś tam nie uwzględniłem, coś przeoczyłem, jest tylko pytanie: co to jest?)


Zagadnienie przekonania się do czego nowego - zmiany stanowiska jest kluczowe dla rozważań nad ideą prawdy rozumianej edukacyjnie. Jeśli prawda tworzy się jako coś związanego z doskonaleniem świadomości (tak można by sformułować ideę edukacyjnej koncepcji prawdy), to oczywistym jest, że jest w niej zapisana jakaś postać ZMIENNOŚCI.
Zmienność ta nie jest dowolna!
Nie chodzi o to, że wszystko jest dozwolone, albo że jest totalna względność wszystkiego względem wszystkiego, zatem każde stwierdzenie jest tyle samo warte, co jego zaprzeczenie. Absolutnie nie o to chodzi! (choć wielu tak próbuje ideę zmienności/względności prawdy odczytywać).
Właściwie to wręcz chodzi o coś odwrotnego niż uczynienie prawdy bardziej kapryśną, dowolną, zależną od widzimisię. Tylko wskazany jest konkretny MECHANIZM CZYNIENIA PRAWD BARDZIEJ TRWAŁYMI.
Prawda nie jest trwała na start. Dopiero świadomy umysł może tę prawdę trwałą uczynić!
A umysł utrwala prawdę W TESTACH, w "boju" w sprawdzeniu, co przyniosło dobre owoce rozumienia, a co się wywaliło po drodze. I to ta historia doskonalenia właśnie utrwala prawdę - tą historią, niczym mackami i więzami ze zdarzeniami i decyzjami, które były wcześniej, stwarza się cały stabilizujący system odniesień, który powoduje, że już owej prawdy nie można bezkarnie tak ruszać, miotać nią, przewracać do góry nogami. Bo prawda jest już zakorzeniona - sięga swoimi korzeniami w tę historię rozumienia, jaką była tworzona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:20, 27 Paź 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Gdzie indziej mi się popełnił tekst o znaczeniu doświadczeń życiowych dla świadomości. Uważam, że ilustruje on idee z tego wątku.
Michał Dyszyński napisał:
Natomiast nigdy nie twierdziłem, że osobiste doświadczenie dokładnie tego, czegoś, o czym jest mowa, miałoby być niezbędne dla zrozumienia każdej kwestii. Np. w kwestii mordowania wystarczające do tego, aby mieć jakąś formę świadomości, czym morderstwo jest, wg mnie jest posiadanie doświadczeń typu:
- zapoznanie się z faktem, ze w ogóle ludzie umierają, gdy ich ciało stanie się niefunkcjonalne
- zorientowanie się, że w świecie bywa stosowana agresja fizyczna
- zorientowanie się, że agresja fizyczna może doprowadzić do ciężkiego uszkodzenia ciała
- zorientowanie się, że są pewne doniesienia o ludziach, którzy odbierają ludziom życie, za pomocą agresji na ich ciało, a więc że ogólnie takie rzeczy się zdarzają.
- zorientowanie się (doświadczenie), że degradacja ciała wywołuje cierpienie
- ustalenie, że odczuwane przez nas (kolejne doświadczenie) cierpienie, ból, związany z uszkodzeniem ciała jest czymś bardzo nieprzyjemnym, odruchowo uznawanym za coś złego
ogólnie z tych wielu doświadczeń powstanie wyobrażenie, które uzasadnia przekonanie, iż mordowanie jest czymś złym. Nie chodzi mi zatem o to, że wymagane jest konkretnie dokładnie takie doświadczenie, jakie wprost użyto w sformułowaniu, ale że jest potrzebna pewna OGÓLNA PODSTAWA DOŚWIADCZEŃ ŻYCIOWYCH, która może być zrealizowana na wiele ekwiwalentnych sposobów, ale która czyni sformułowanie zrozumiałym.

Uczymy się na doświadczeniach, a każde z nich jest jakoś unikalne. Potem umysł z tego tworzy jakieś abstrakcje, idee ogólne, czyli rozszerza potencjalne odczucia, konsekwencje tego, co wcześniej przeżyte na nowe sytuacje - także te przyszłe, domniemane, wyobrażane. Nie trzeba przeżyć śmierci, aby mieć jakieś wyobrażenie o czymś takim jak śmierć. Ale konstrukt rozumienia idei śmierci tworzy się, gdy możemy przeżyć ileś tam sytuacji, a w których m.in.
- śmierć była zagrożeniem
- śmierć spotkała kogoś innego (także zwierzę)
- o śmierci ktoś opowiadał
- o śmierci rozważaliśmy.
itp. itd.
Ta baza wcześniejszych doświadczeń, jakieś ułożenie sobie zagadnienia w umyśle i uczuciach stwarza później kontekst, do którego doczepiamy komunikaty o tej sprawie, rozpoznajemy adekwatne sytuacje, które nie będą identyczne z wcześniejszymi doświadczeniami, ale jakoś je "obrysują", stworzą analogie, podobieństwa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:48, 30 Paź 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Dorzucam w tym wątku dwa własne opisy z innych wątków.
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/rzeczywistosc-czy-mysl-co-rozstrzyga-o-prawdzie,24235.html#760003 napisał:
wyznaję od jakiegoś czasu własną koncepcję prawdy, której sednem jest uznanie, iż do tej "jednej ostatecznej" prawdy nie mamy w ogóle dostępu, za to mamy coś w rodzaju funkcji RZUTOWANIA AKTUALNYCH WRAŻEŃ na "ekran" wyobrażeń, powstały jako efekt wcześniejszych życiowych, myślowych doświadczeń.
Co prawda próbujemy jakoś synchronizować wzajemnie te "nierówne zbiory plam" powstałe ze zrzutowania aktualnych wrażeń i omawianych idei na te "ekrany doświadczeń indywidualnych", staramy się dostosowywać to obrazy, jakoś tworząc z nich nowe idee i intuicje, ale jest to realizowalne tylko w dość ograniczonym stopniu.
Możemy sprawdzać stopień zsynchronizowania obrazów własnych z obrazami innych ludzi, testując efekty porównawcze zastosowania owych idei i opisując sobie wzajemnie, co czujemy, jakie myśli w nas powstają. Druga osoba z tego opisu słownego, który dostała od kogoś, wyrabia sobie opinię, czy postrzega daną ideę podobnie, czy może znacząco inaczej. Ale nie możemy tego porównania zrobić na samym odczuciu umysłu, bo to u każdego jest osobiste, indywidualne, nieprzekładalne na to, co ma inna osoba (przynajmniej do momentu gdy nie dorobimy się jakiejś technologii transferu samych myśli jako takich).
Testujemy, synchronizujemy ASPEKTY PRAWDY, ale nigdy całą prawdę o jakiejś idei.
Jednocześnie wraz z konstruowaniem obrazu nowych idei w umyśle odbywa się rekonstrukcja podstaw, którymi rozumiemy daną ideę - dostosowanie jest obustronne.

Tu niejeden spyta: ale gdzie jest owo "coś" co jest takie niezależne od umysłu, ponad incydentalnością myśli, doznań, co właśnie intuicja nam sugeruje jako "prawdę"?
Według mnie takiego absolutnego czegoś po prostu nie ma, SĄ TYLKO SYNCHRONIZACJE pomiędzy umysłami - synchronizujące postrzegania sprawniej, bądź mniej sprawnie, nadające im spójność mniejszą, albo i większą. Ale każda prawda, jaką tylko jesteśmy w stanie operować, jest zawsze do udoskonalenia, jest projektem, bez już zrealizowanego ostatecznie zakończenia.


Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-100.html#760001 napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Andy72 napisał:
Wszystko co nowe i nie znane to od razu lepsze?
"trawa po drugiej tronie płotu jest bardziej zielona"

Nie od razu lepsze. Ale też nie od razu stanowiące zagrożenie. Nie chodzi o to, aby nowe bezkrytycznie akceptować, ale o to, aby je śmiało zbadać, a w efekcie ustalić status.

I czym chcesz to zbadać, swoim widzimisię?

A masz coś lepszego?
Masz coś w ogóle, poza rozumem, z jego "widzimisiami", co by zapewniało wgląd w sprawy TWOJEMU umysłowi?

Bo dla mnie od lat jest jasne, że każdą rzecz, którą mam w głowie (absolutnie bez wyjątku) można zasadnie oskarżyć o bycie "widzimisię". Musiałbym przestać myśleć, aby żadnego widzimisia nie mieć, czyli musiałbym nie być.
Teraz niektóre widzimisie powstają jako pobrane ze świata (część z nich od jakichś autorytetów) w mniejszym lub większym stopniu obrobione tym moim umysłem (pozostałymi jego widzimisiami). To, co ze świata pobrałem mogę
- albo bardziej rozważyć - wtedy połączę owo coś z resztą widzimisiów tworzących mój umysł
- albo nie rozważać, tylko próbować JAKOŚ TO WCISNĄĆ.

Można próbować (tak się robi z ideami, które pochodzą od autorytetów) wcisnąć jakoś pomiędzy znane sobie pojęcia te koncepty zupełnie odrębne. Umysł nie będzie wiedział jak i gdzie je wcisnąć, jeśli odpowiednio owych konceptów:
1. nie rozpozna o co w ogóle może chodzić
2. nie zaproponuje im jakiegoś miejsca w odniesieniu do innych koncepcji
3. nie przetestuje (nie sprawdzi w różnych konfiguracjach na ile się nadają), czy to miejsce nie psuje oglądów całości
4. nie przetestuje w działaniu - czy system rozumowania z tą nową koncepcją jest sprawny, czy pomaga w wyciągania sensownych wniosków o rzeczywistości.
Wszystkie te 4 punkty składają się w o ogóle na PRZYJĘCIE przez umysł tej idei, którą (np. poprzez wypowiedź autorytetu) dostarczył nam świat. Wszystkie one powinny zostać dokonane W TRYBIE KRYTYCZNYM, czyli sprawdzającym na ile po drodze nie wkradają się jakieś błędy.
Nie wykonanie tych punktów będzie oznaczało, że idea de facto jest cały czas poza umysłem. Idea nowa której umysł nie obudował próbami połączeń z najrozmaitszymi swoimi widzimisiami spraw, to idea, której umysł de facto nie przyjął. Ten umysł w takim ukłądzie wciąż nie wie, o co wo owej idei biega,, poza nazwą mu podaną - nie wie, w tym jest CO?, JAK?, DLACZEGO TAK?

Wszystko, co myślimy jest jakąś formą widzimisia. Z kolei każdy widzimiś nowy, jeśli miałby dla nas cokolwiek znaczyć, umysł próbuje PORÓWNAĆ, NAGIĄĆ DO WIDZIMISÓW JU POSIADANYCH. To, jak POSTRZEGAMY IDEĘ ZEWĘTRZNĄ, będzie niczym innym jak obudowanie go siecią powiązań z posiadanymi widzimisiami wcześniejszymi.
Samo postrzeganie czegoś nowego, gdy tylko przychodzi, zaczyna się od intuicyjnego osądu, o co tam może chodzić, co autor chciał powiedzieć itp.
W szkole na lekcjach j. polskiego nieraz pojawiał się (przynajmniej u mnie) motyw zadawany przez nauczycielkę (mnie polskiego uczyły wyłącznie panie): co autor chciał powiedzieć? (w jakimś utworze, książce, wierszu, czy innej wypowiedzi). Dzieci (czasem już młodzi dorośli, już nieraz dowody osobiste mają) "łamią sobie zęby" na tym, aby w ogóle ustalić, co w jakimś tam tekście jest TREŚCIĄ - ZNACZENIEM. Wielu z tych młodych na j. polskim to już całkiem łebskie osoby, niektóre już zdecydowanie intelektualnie ponad średnią w społeczeństwie. A wciąz często mają problem z ustaleniem tego, co autor chciał powiedzieć?...
Bo ustalenie tego, co autor chciał powiedzieć, gdy jakąś tam frazę wypowiadał, pisał, w ogólności nie jest banalnym zadaniem. W licznych przypadkach jest zadaniem bardzo trudnym, albo i praktycznie niewykonalnym. Dodatkowo osoba NIE MAJĄCA OSOBISTYCH DOŚWIADCZEŃ z jakimś typem opisywanych okoliczności z przyczyn subiektywnych właściwie nie ma szans na ich zrozumienie. Jeśli jej się nie kojarzy dany opis z niczym, co sama przeżyła, to przeczyta słowa, ale nie zrozumie SENSU. Czasem się trochę jej słowa skojarzą z czymś mocno odległym, czasem więcej sobie będzie roiła, wyobrażała, że to przypadkowego wyobrażenie, "to jest to". Ale w porównaniu do rozumienia kogoś, kto przeżył, przemyślał coś podobnego, zrozumienie tej osoby (czasem pomimo jej wysokiej inteligencji) będzie na bardzo mizernym poziomie. Ta osoba ma luźne przypuszczenia, ale więcej jest w nich chaosu, niż sensu. Bo ona NIE POSIADA STOSOWNYCH DOŚWIADCZEŃ, NIE MA BAZY dla rozumienia.

To razem ilustruje podstawowy mechanizm ludzkiego poznania - jest ono silnie zależne od tego, co umysł do momentu zapoznawania się z daną nową ideą posiadł, co jest jego doświadczeniem. Nie da się niczego zrozumieć, nie odwołując się wcale do jakichś (indywidualnych, subiektywnych, opartych o widzimisię) doświadczeń i przemyśleń wcześniejszych. Ułudą jest przekonanie, że każdy przyjmie ze zrozumieniem jakąś nową ideę samą intencją, z samego faktu, że tego chce, że mu się to perswaduje, grozi piekłem, czy odrzuceniem. Idei nie da się wziąć niczym przedmiotu kupionego w sklepie i dokładnie w tej postaci, jak przedmiot został wyprodukowany, zachować. Idee nie są przedmiotami. Z przyjmowaniem idei jest inaczej, niż materialnymi obiektami - je się nie tyle "pobiera" obiektowo, co WDRAŻA, NICZYM NOWĄ STRATEGIĘ DZIAŁANIA PRZEDSIĘBIORSTWA. Idee umysł może przyjąć do siebie jedynie w działaniu, w dostosowawczości na różnych poziomach, w krytycznym podejściu, w którym sama nazwa to jest jeszcze nic, to tylko slogan. Zatem jeśli w ogóle mamy świadomość zachować, to będzie to świadomość, która się składa z naszych widzimisiów, a jeśli mamy ten stan świadomości uzupełnić o nową ideę (np. daną nam przez autorytety), to jedyną drogą jest PRACA W RAMACH POSIADANYCH WIDZIMISIÓW z ogólną intencją, aby jakoś połączyć je możliwie wiernie z intencją (co autor chciał powiedzieć), którą miał ktoś.


Do tej pory mało opisywałem aspekt SYNCHRONIZACJI pomiędzy umysłami. W pewnym sensie pewnie to właśnie w nim jest zawarta owa najczęstsza intuicja prawdziwości. Coś jest prawdziwe, bo jest TAKIE SAMO NIEZALEŻNIE OD OSOBY I OKOLICZNOŚCI, co w kontekście budowania obrazów rzeczywistości, tworzenia sobie wizji spraw, sprowadza się praktycznie do skonstruowania MECHANIZMU SYNCHRONIZACJI POMIĘDZY ZMIENNOŚCIAMI.
"Prawdą" w tym znaczeniu jest więc to, co powoduje, że odmienności (wynikające z indywidualności rozpoznań) dają się uznać za podobne, tworzony jest PROTOKÓŁ WZAJEMNEGO PODOBIEŃSTWA OPISÓW.
Właśnie ten protokół synchronizujący, to zapewnienie podobieństwa pomiędzy obrazami danych rzeczy czy idei tworzy nam "prawdziwość", czyli postać niezmienności, trwałości dostępów różnych umysłów do czegoś jakoś nazwanego, czy inaczej rozpoznawanego, wyłanianego z tła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:45, 24 Lis 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Dziś zmieniłem tytuł wątku na: Edukacyjna koncepcja prawdziwości. Wypadałoby wyjaśnić czym się różnią od siebie
- idea prawdziwości, związana z szerokim rozumieniem warunków, w których prawda się wyłania
- idea prawdy - którą będę rozumiał bardziej w kontekście sformułowań, stwierdzeń.

Prawdziwość jest w tym tu rozumieniu ideą bardziej ogólną, jest związana z konstruowaniem kontekstów, w których sama prawda (prawda sformułowań, stwierdzeń) może się objawiać.

Prawda - czyli tu rozumiana jako "prawda sformułowań" jako ta właściwość języka mówionego, że niesie on informacje, które dadzą się wykorzystać celowo i skutecznie przez umysł, jest ideą bardziej elementarną.
Klasycznie prawdziwe jest to, co jest "zgodne z rzeczywistością". Tylko że jest w tym sformułowaniu właściwie "masło maślane", bo jak się spytamy o to co jest "zgodne" to pewnie powiemy "to co jest prawdziwe". I nie wiemy wtedy, co tu jest pierwsze - jajko, czy kura.

Układ pomiędzy prawdą i prawdziwością jest bardziej złożony.
Prawdziwość jest formą tworzenia sobie przez umysł cały czas warunków do tego, aby generowane w tym umyśle sądy były użyteczne, aby informowały, aby dały się odczytywać przez umysł w sposób spójny, konstruktywny, niesprzeczny. W tych warunkach pojedyncze sformułowania tego umysłu będą "prawdami", czyli będą jakąś formą zmaterializowania się luźnych intuicji, przeczuć, zdawań się do frazy językowej, której wypowiedzenie domyka jakąś wątpliwość, niejasność, jak należy rozstrzygać pewien rodzaj dylematu poznawczego.

Prawdy jednostkowe, prawdy sformułowań warto jest chyba postrzegać na podobieństwo redukcji (kolapsu) funkcji falowej w fizyce kwantowej. Przed kolapsem stan świadomości w jakimś zakresie jest rozmyty, nie określa jednoznacznie stanu, nad którym umysł się zastanawia. W momencie ujawnienia się frazy prawdziwej, następuje skonkretyzowanie się owych niejasności do jakiejś formy stworzonej przez językowe powiązania - coś robi się "jakieś", umysł na to już nie "ciągle gdyba", lecz ma swój konkretny osąd.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 10:51, 24 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:02, 24 Lis 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Pomiędzy prawdziwością a prawdą występuje podobna zależność jak pomiędzy teorią naukową, a jednostkowym stwierdzeniem (tezą, wnioskiem) w tej teorii. Dobra teoria, pozwala na formułowanie w niej zrozumiałych, niosących poprawnie interpretowalną informację stwierdzeń.

Warto zauważyć, że mając kiepską teorię, też będziemy formułować twierdzenia, z których jakaś część nawet może być użyteczna w jakimś zakresie (czyli też "prawdziwa" w sensie tej użyteczności). Ale inna część będzie mylna. Ostatecznie efekt zastosowania takiej kiepskiej teorii będzie trudny do przewidzenia w konkretnym, nieprzetestowanym przypadku.
Póki co, idealnych teorii nie mamy. Zatem każde stwierdzenie można uznać za jakoś nie do końca poprawne, jako takie, z którego przy najlepszych nawet intencjach i zasadach interpretacji, można wyciągnąć błędne wnioski.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 2:54, 25 Lis 2023    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Prawda jest określana przez kontekst STATYSTYCZNY, często nie da się poznać tylko jednym testem. Informacja prawdziwa jaki jest dzień tygodnia (albo roku) okazuje swoją wartość (prawdziwość) w wielu różnych kontekstach użycia - np. gdy ktoś wykupuje bilet na ten dzień, umawia się z kimś, sprawdza program telewizyjny na dany dzień. Może być tak, że jeden test okaże się tu niewystarczający.
Statystycznie określa się także prawdziwość w kontekście społecznym, językowym. Informacja podana w jakimś języku jest ogólnie (społecznie) uznawana za "prawdziwą", bo większość populacji posługującej się danym językiem odczyta ją zgodnie z przyjętymi standardami, wedle większości poprawnie odczyta intencje nadawcy - co się zgodzi z różnymi formami użycia tej informacji w różnych sytuacjach.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:43, 25 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:19, 22 Sty 2024    Temat postu: Re: Edukacyjna koncepcja prawdy

Kolejne moje zwięzłe ujęcie idei prawdziwości (odpowiednik definicji prawdy, ale szerzej rozumiany):
Prawdziwość jest ideą, związaną z przekazem informacji i konstruowaniem w umysłach idei, która preferuje takie ujęcia, w ramach których w umyśle odbiorców przekazu powstaje wyższy poziom zharmonizowania między rozumieniem ogólnym rzeczywistości przez daną osobę, celami, jakie sobie owa osoba stawia, a najczęściej się pojawiającymi, najbardziej prawdopodobnymi stanami rzeczywistości, co danej osobie umożliwia statystycznie skuteczniejsze niż wcześniej rozwiązywanie problemów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin