Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hipoteza roli tła niezrealizowanych możliwości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31343
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:31, 04 Lut 2024    Temat postu: Hipoteza roli tła niezrealizowanych możliwości

W fizyce kwantowej przyjmuje się, że zrealizowany scenariusz świata, nawet jeśli nie wykorzystuje bezpośrednio jakiego elementu rzeczywistości, w istocie jest od niego zależny - np. cząstka elementarna, która przechodzi przez jedną szczelinę, będzie miała inne rozkłada prawdopodobieństwa dalszych zachowań, gdy obok jest druga otwarta szczelina, niż gdy tej drugiej (przecież niewykorzystywanej do przejścia przez przegrodę) szczeliny nie ma.
Ja mam swoją hipotezę na temat szczęścia, która wykorzystuje dość podobny motyw rozumowania. Uważam, że do osiągnięcia stanu szczęścia ważne jest nie tylko to, co konkretnie robimy, ale także to całe tło kontekstowe, to, z czego zrezygnowaliśmy, albo co w inny sposób było (niezrealizowaną) opcją. To z resztą nie jest jakieś "wielkie odkrycie", jeśli np. zastanowimy się nad sytuacją, gdy dostajemy w jakiejś loterii wygraną - np. tysiąc złotych. Stan satysfakcji (związany z ideą szczęścia) będzie zależał bowiem nie tylko od samej kwoty wygranej, ale np. od tego, że
a) wiemy, że taka wygrana jest czymś wyjątkowym, rzadkim
b) zdarza się bardzo często, a do tego większość wygranych, jakie mają inni ludzie jest znacznie większa - np. standardowo wygrywa się 10 tys. zł.

Stan naszego szczęścia zależy zatem nie tylko od tego, co się dzieje, ale od świadomości tego, co się MOGŁOBY zdarzyć, czy co się STANDARDOWO ZDARZA, a nawet od tego CO NAM GROZI, gdyby okoliczności losowe złożyły się inaczej. Cały ten kontekst, w znacznym stopniu niezależny od samego zdarzenia, będzie powodował, że to samo może być dla nas drogą ku szczęściu i satysfakcji, albo ku poczuciu, że jesteśmy poszkodowani, że jest ogólnie źle, czyli mamy na pewno brak szczęścia.

Jako chrześcijanin wierzę, że po to też jest nasze życie - jest WYPRÓBOWANIEM WIELU ZŁYCH KONTEKSTÓW, jakie mogą być naszym udziałem, aby w ich świetle oceniać dary, jakie niesie nam rzeczywistość. To samo może być bowiem zarówno źródłem satysfakcji, jak i dyssatysfakcji, a więc dobrze byłoby tak ukształtować swoją świadomość, aby nasza mentalna konstrukcja odbierała swoją egzystencję jako właśnie dającą satysfakcję.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 15:36, 04 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31343
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:40, 04 Lut 2024    Temat postu: Re: Hipoteza roli tła niezrealizowanych możliwości

Człowiek szczęśliwy, spełniony, to wg mnie będzie taki człowiek, który jest w stanie odbierać praktycznie wszystko to, co do niego dociera, jak DAR I ŹRÓDŁO SATYSFAKCJI. I chodzi o to, aby to nie było udawane, wmawiane sobie na siłę odczucie, lecz aby było ono w znacznym stopniu spontanicznie odebrane, bo świadomość - porównując aktualny stan zdarzeń do tego, co jest zbiorem negatywnych alternatyw - postrzega to aktualne za dobrą opcję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:51, 11 Lut 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Człowiek szczęśliwy, spełniony, to wg mnie będzie taki człowiek, który jest w stanie odbierać praktycznie wszystko to, co do niego dociera, jak DAR I ŹRÓDŁO SATYSFAKCJI.

Michał napisał:
dobrze byłoby tak ukształtować swoją świadomość, aby nasza mentalna konstrukcja odbierała swoją egzystencję jako właśnie dającą satysfakcję.



To chyba wymaga głębszej refleksji, przebudowy wielu swoich standardowych przekonań i ogólnie jest to praca na lata. A i tak nie ma pewności, że człowiek się w tym wszystkim nie pogubi. Ale spróbować warto, w końcu, jeśli raz się na tym świecie żyje to czemu by się w tym życiu nie spróbować wykazać.

Zastanawiam się tylko, czy owo ukształtowanie swojej świadomości, tak aby odbierać swoją egzystencję jako satysfakcję, jest możliwe w każdych warunkach.

Moja siostra ma kilka poważnych chorób (np. celiakię, problemy z wątrobą i inne..), popieprzoną na maksa teściową i ogólnie niełatwe warunki materialne. Doświadczyła wiele niewyrozumiałości i niesprawiedliwych ocen od ludzi. Trudno w takich warunkach osiągnąć satysfakcję z własnej egzystencji. Ale nie powinienem też pisać, że to jest niemożliwe, bo na pewno ten świat zna i znał takie osoby, które pomimo wielu różnych życiowych przeciwności, jakoś potrafiły wybudować w sobie postawę szczęścia, jakiejś radości?.. Zresztą moja siostra ma też dwójkę wspaniałych dzieci i bliskich, którzy wspierają ją. Ale łatwo nie jest.

A może faktycznie wiele zależy od tego, z jakimi fundamentalnymi przekonaniami podchodzimy do naszego życia.
Ale, jeśli dobrze rozumiem to w tym temacie zwracasz uwagę, że warto w sobie wypracować umiejętność przeramowywania spotykanych nas zdarzeń, tak aby widzieć je zawsze w pozytywnym dla nas świetle?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 2:53, 11 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31343
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:40, 11 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Człowiek szczęśliwy, spełniony, to wg mnie będzie taki człowiek, który jest w stanie odbierać praktycznie wszystko to, co do niego dociera, jak DAR I ŹRÓDŁO SATYSFAKCJI.

Michał napisał:
dobrze byłoby tak ukształtować swoją świadomość, aby nasza mentalna konstrukcja odbierała swoją egzystencję jako właśnie dającą satysfakcję.



To chyba wymaga głębszej refleksji, przebudowy wielu swoich standardowych przekonań i ogólnie jest to praca na lata. A i tak nie ma pewności, że człowiek się w tym wszystkim nie pogubi. Ale spróbować warto, w końcu, jeśli raz się na tym świecie żyje to czemu by się w tym życiu nie spróbować wykazać.

Zastanawiam się tylko, czy owo ukształtowanie swojej świadomości, tak aby odbierać swoją egzystencję jako satysfakcję, jest możliwe w każdych warunkach.

Moja siostra ma kilka poważnych chorób (np. celiakię, problemy z wątrobą i inne..), popieprzoną na maksa teściową i ogólnie niełatwe warunki materialne. Doświadczyła wiele niewyrozumiałości i niesprawiedliwych ocen od ludzi. Trudno w takich warunkach osiągnąć satysfakcję z własnej egzystencji. Ale nie powinienem też pisać, że to jest niemożliwe, bo na pewno ten świat zna i znał takie osoby, które pomimo wielu różnych życiowych przeciwności, jakoś potrafiły wybudować w sobie postawę szczęścia, jakiejś radości?.. Zresztą moja siostra ma też dwójkę wspaniałych dzieci i bliskich, którzy wspierają ją. Ale łatwo nie jest.

A może faktycznie wiele zależy od tego, z jakimi fundamentalnymi przekonaniami podchodzimy do naszego życia.
Ale, jeśli dobrze rozumiem to w tym temacie zwracasz uwagę, że warto w sobie wypracować umiejętność przeramowywania spotykanych nas zdarzeń, tak aby widzieć je zawsze w pozytywnym dla nas świetle?

Z grubsza o to chodzi, ale chcę zwrócić uwagę na jeden element owej nauki satysfakcji. Tak jak z tą Twoją siostrą, która jednocześnie ma w życiu zarówno to, co się jawi jako utrudnienie, forma zła, a z drugiej strony te dobre rzeczy. Człowiek, jeśli ma kiedyś nad ową satysfakcją zdobyć nieco kontroli, musi poznać obie strony medalu.
W pierwszym odruchu próbujemy skupiać się wyłącznie na tym, co dobre. To jest naturalne. Ale nic w życiu nie jest na zawsze dobre. Nasz odbiór satysfakcji ewoluuje. Ciągłe powtarzanie jakichś sytuacji - źródeł satysfakcji powoduje po jakimś czasie znużenie, nudę, coraz słabszy efekt pozytywny.
Satysfakcji nie powinniśmy dawać się zmniejszać. Lepiej byłoby osiągnąć efekt odwrotny - ubogacanie się jej, rozwój. Do tego jednak niezbędne jest wejście w jakąś formę interakcji ze źródłem satysfakcji. A interakcja jest z zasady związana z dostosowawczością, poszukiwaniem lokalnych punktów równowagi. Równowaga jest czymś, co się osiąga dzięki kompensowaniu się przeciwstawnych tendencji. Działanie tylko w jedną stronę może wyprowadzić tylko do skrajności i dalej już nie ma pola manewru.
Aby zyskiwać kontrolę nad satysfakcją, dobrze jest co, co pozytywne posolić świadomością, że nic nie jest darmo, nic nie jest dane wyłącznie jako pozytyw. To nie musi wiązać się z powstaniem lęku, że to, co dobre się skończy, ale bardziej tu chodzi o to, aby odczuwać każde dobro jako formę daru. Im bardziej człowiek w sobie ubogaca tę świadomość DARU, czyli obudowuje swoją reakcję na dobro we WDZIĘCZNOŚĆ, tym bardziej wzrasta w nim zdolność do trwałego szczęścia.
Dobrze jest swoje satysfakcje umieć posolić jakąś formą jakby niepewności, wyczekiwania, uznania sytuacji jako niezwykłej, podarowanej, jedynej. Biblia nawet mówi o posoleniu wręcz ogniem, czyli chyba cierpieniem, świadomością możliwości zniszczenia, utraty wszystkiego. Choć ważne jest, aby się przy tym nie popaść w przesadę, czyli w poczucie lęku. Raczej chodzi o odwrotne przeświadczenie - że SKORO WCZEŚNIEJ PRZETRWALIŚMY niejedną trudną sytuację, udawało nam się pokonywać problemy, to znaczy, że mamy moc, a co za tym idzie, jest uzasadniona nadzieja, że będzie dobrze.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 16:42, 11 Lut 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2190
Przeczytał: 177 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:02, 12 Lut 2024    Temat postu:

Michał napisał:
Aby zyskiwać kontrolę nad satysfakcją, dobrze jest co, co pozytywne posolić świadomością, że nic nie jest darmo, nic nie jest dane wyłącznie jako pozytyw. To nie musi wiązać się z powstaniem lęku, że to, co dobre się skończy, ale bardziej tu chodzi o to, aby odczuwać każde dobro jako formę daru. Im bardziej człowiek w sobie ubogaca tę świadomość DARU, czyli obudowuje swoją reakcję na dobro we WDZIĘCZNOŚĆ, tym bardziej wzrasta w nim zdolność do trwałego szczęścia.


Czyli naucz się człowieku doceniać to, co cię dobrego spotyka, nie przechodź obojętnie obok dobrych doświadczeń, które spotykasz. Zacznij zauważać to, co dobre w twoim życiu i podziękuj za to Bogu/losowi (zależy w co, kto wierzy), że to, co dobre zaistniało w twoim życiu.
Tak to rozumiem, jeśli źle to proszę naprostuj moje myślenie.

A co twoim zdaniem może być przeszkodą, którą warto sobie uświadomić, która sprawia, że ludzie nie potrafią "obudować swojej reakcji na dobro we wdzięczność"? No bo chyba jednak spora część ludzi nie wykazuje postawy wdzięczności na spotykane dobro.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31343
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:45, 12 Lut 2024    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał napisał:
Aby zyskiwać kontrolę nad satysfakcją, dobrze jest co, co pozytywne posolić świadomością, że nic nie jest darmo, nic nie jest dane wyłącznie jako pozytyw. To nie musi wiązać się z powstaniem lęku, że to, co dobre się skończy, ale bardziej tu chodzi o to, aby odczuwać każde dobro jako formę daru. Im bardziej człowiek w sobie ubogaca tę świadomość DARU, czyli obudowuje swoją reakcję na dobro we WDZIĘCZNOŚĆ, tym bardziej wzrasta w nim zdolność do trwałego szczęścia.


Czyli naucz się człowieku doceniać to, co cię dobrego spotyka, nie przechodź obojętnie obok dobrych doświadczeń, które spotykasz. Zacznij zauważać to, co dobre w twoim życiu i podziękuj za to Bogu/losowi (zależy w co, kto wierzy), że to, co dobre zaistniało w twoim życiu.
Tak to rozumiem, jeśli źle to proszę naprostuj moje myślenie.

A co twoim zdaniem może być przeszkodą, którą warto sobie uświadomić, która sprawia, że ludzie nie potrafią "obudować swojej reakcji na dobro we wdzięczność"? No bo chyba jednak spora część ludzi nie wykazuje postawy wdzięczności na spotykane dobro.


Z grubsza o to chodzi.
A chyba głównym powodem, dla którego nie potrafimy być wdzięczni jest stawianie swojej sprawczości, zdobywczości jako zbyt silny priorytet. Postawa przyjmowania daru jest trochę postawą dziecka. To dziecko niewiele samo może i potrafi, więc przyjmuje dary od bardziej sprawczych, więcej mających ludzi.

(1) W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim? (2) On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: (3) Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (4) Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. (Ewangelia Mateusza 18)

(15) Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. (Ewangelia Marka 10)

(17) Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego. (Ewangelia Łukasza 18)


Choć z drugiej strony jest i to:
(11) Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. (1 list do Koryntian 13:11)
Bycie jak dziecko jest postawą gotowości na przyjęcie darów, jest wycofaniem swojej sprawczości, władczości, w imię ufnego przyjęcia od Boga i dobrych ludzi ich darów. Kto w ogóle darów nie umie przyjmować, bo to on zawsze musi być tym kontrolującym, władczym, zwyciężającym, nie osiągnie szczęścia (Królestwa) wcale nie dlatego, że mu ktoś z zewnątrz postawił jakąś barierę, ale dlatego, że sam nie jest zdolny przyjmować dobra.

Z drugiej strony jednak wyzbywamy się tego, co dziecięce. Sprzeczność?...
Sprzeczność jest wtedy, gdybyśmy się wyzbywali wszystkiego dziecięcego, albo wszystko zostawiali. Tymczasem chodzi o to, aby pewne rzeczy z postawy dziecka zostawić, ale innych się wyzbyć.
Zostawić warto właśnie tę zdolność przyjęcia darów, postawę wdzięczności. A dziecięcą naiwność, słabość, daleko posuniętą zależność powinniśmy jednak pokonać, aby zdobyć moc, większą kontrolę nad sobą. W końcu mamy się na nowo narodzić - z ducha.

Dorastamy, wzmacniamy się, ale nie wszystko, co dziecięce porzucamy. Warto by chyba też zostawić sobie pewną formę dziecięcej radości - takiej nie "kombinującej", jak tu coś ugrać w życiu jeszcze dodatkowo, ale po prostu cieszyć się tym, co dobre przychodzi.

W innym miejscu Biblia negatywnie traktuje mądrych tego świata, w polskim tłumaczeniu jest mowa o tym, że Ewangelia jest głoszona "prostaczkom".
25) W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. (Ewangelia Mateusza 11:25)
Jednak w oryginale, gdzie tłumaczenie podstawia słowo "prostaczek" mamy słowo greckie słowo νηπιοις, które oznacza (bardziej) niemowlę, dziecko, kogoś mało uczonego.

To razem pokazuje, że poprawna mentalna konstrukcja osoby, a z nią szanse na szczęście związane są z pewnego rodzaju dualizmem, który w sobie jakoś trzeba ułożyć. Z jednej strony powinniśmy się doskonalić, wzrastać w mocy, kontroli nad sobą, także światem w jakimś stopniu. Z drugiej jednak strony błędem jest jakieś zatracenie się w owej sprawczości, naginaniu sobie świata do własnej woli. Jest jakiś stan równowagi, sensownego balansu pomiędzy sprawczością, a postawą ufnego oczekiwania na dar, za który będziemy później wdzięczni.

Psychopaci chcieliby zdominować innych, kontrolować ludzi w swoim otoczeniu. Daje im to poczucie sprawczości, także pewną formę przyjemności, może ukojenia w obliczu jakichś tam lęków. Ale jednocześnie psychopata pozbawia się szans na ten rodzaj szczęścia, jaki wiąże się z relacją opartą o zaufanie, zawierzenie, wzajemne oddanie, w którym strony ofiarowują sobie co to najtkliwsze, najdelikatniejsze, co głęboko z serca. A to w tym głębokim z serca i delikatnym jest to największe szczęście.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin