Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:34, 26 Wrz 2023    Temat postu: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Dzisiaj sobie uświadomiłem główny powód wielu moich niezgodności, nieporozumień w licznych dyskusjach, które toczyłem tu na forum, ale i nieraz w życiu. Powód jest metodologiczny, związany z tym, co się uważa za domyślny, poprawny sposób rozstrzygania sporów.
Podejdę do sprawy, jak to u mnie - z oddalenia - teoretycznie.
Zakładam zatem na początek, iż mamy dwie strony - jakichś dyskutantów - którzy z dowolnego powodu mają odmienne stanowiska w jakiejś kwestii. W obliczu pytania X dyskutant A ma przekonanie Xa, zaś dyskutant B przekonanie Xb, inne niż Xa.
Pytaniem jest: co z tym robimy dalej?

Intuicyjnym, najczęściej, domyślnie stosowanym przez ludzi, ale wg mnie naiwnym i raczej niekonkluzywnym podejściem jest strategia PRZECIĄGANIA NA SWOJE:
Dyskutant A odmienia przez wszystkie przypadki to, co wspiera Xa, ignorując podsyłane mu od B przypadki, które zapewne wspierają pogląd Xb. Toczy się gra, w której strony przerzucają się przykładami na swoją stronę i powtórzeniami swojego stanowiska. W takim podejściu pierwsze skrzypce gra upór we wpieraniu swego. Gra przypomina przeciąganie liny, bo oczekuje się, że wygrywa ten, kto mocniej linę na swoją stronę pociągnie (bo może podał więcej przykładów, albo był bardziej emocjonalny w opisie swojej wersji problemu, czy w pacyfikowaniu wypowiedzi oponenta).

Sam stosuję inne podejście niż to związane ciągnięciem każdy w swoją stronę. Moje podejście można by opisać sformułowaniem: skonstruuj opis nadrzędny, WYJDŹ PONAD to, co aktualnie oferuje zarówno opis Xa, jak i Xb, a gdy będziesz miał opis ogólny, to w nim można SZERZEJ ROZPATRZYĆ PROBLEM, ustalając które stanowisko w nim lepiej wypada. (może się okazać, że żadne nie wypada lepiej, albo oba są równorzędne...)
Moje podejście można by też sformułować jako: METODA SIĘGANIA DO UKRYTYCH ZAŁOŻEŃ.
Istotą tej metody jest, że każde stanowisko, które miałoby mieć uzasadnienie Z CZEGOŚ WYNIKA, więc należałoby jakoś odszukać, sformułować owo "coś" i mu się przyjrzeć na nowo. Jeśli owo "coś" ujmuje swoim zasięgiem obie opcje spornego zagadnienia, to zapewne rzuci też i światło na to, która z opcji może mieć priorytet w tym układzie. Wtedy jej przyzna się może jakoś formę zwycięstwa nad opcją konkurencyjną (choć może i obejdzie się bez wskazywania zwycięzcy, a np. tylko się wyjaśni jak obie opcje się uzupełniają swoimi ujęciami)

Warto zauważyć, że te dwie metodologie podejścia do rozwiązywania problemu rysują inne definicje tego, jakie podejście można uznać za "merytoryczne".
W metodologii przeciągania, w której nie myśli się o wyjściu ponad, o sformułowaniu wyższych/szerszych kryteriów oceny, "merytoryczne" jest wymuszenie na oponencie, aby się zajął (najlepiej aby od razu zaakceptował), to co mówimy W SPOSÓB JAKI TO PRZEKAZUJEMY. Dyskutant w tej metodologii zapewne powie: niemerytorycznie podchodzisz do sprawy, gdy rozszerzasz zagadnienie o inne aspekty, bo ja wskazuję ten konkretny aspekt i to o nim ma być tylko mowa....
W metodologii wychodzenia ponad, gdzie celem jest skonstruowanie wspólnej, ogólnej platformy opisowej, skupianie się na tym, co ktoś powiedział, w postaci jaką on zaoferował jest bezcelowe, jako że to już wiemy, a zapewne to nie wnosi wystarczającego rozstrzygnięcia do sprawy, jako że już wcześniej tego nie wniosło. W tej metodologii ZAŁOŻENIEM JEST, ŻE UPIERANIE SIĘ PRZY SWOIM I TAK JEST NIESKUTECZNE, a trzeba sięgnąć do tego co ogólniejsze, może wspólnie opisujące sporne kwestie, odwołujące się do bardziej fundamentalnych praw i prawd, konstruujące spojrzenie, którego do tej pory nie było. Bo gdy każdy był wpatrzony wyłącznie "w to swoje", nie dając sobie szans na porównanie swojego z nieswoim, to nawet nie będzie wiedział jak to porównanie czynić, czyli każda opcja w tym rozumowaniu jest osobna, nie jest częścią wspólnego opisu, który by dawał szanse na śledzenie zależności, na analizę ścieżek wynikania tezy z założeń/praw bardziej podstawowych, ogólniejszych.

I tak chyba mogę opisać bardzo wiele spornych dyskusji na tym forum - że minęliśmy się z metodologiami dyskusji. Ja apelowałem o przyjrzenie się spornym zagadnieniom od strony analizy założeń, od strony skonstruowania zdystansowanego spojrzenia, które by obejmowało szerszą całość, przez co pojawiłaby się opcja wspólnego opisu obu spornych opcji, podczas gdy mój oponent się denerwował, że odszedłem od tego, co on mi napisał, co przedstawił jako argument, więc oczekiwał, iż ja ten argument tak literalnie wezmę, jak on go miał i traktował, że niejako skopiuję do swojego umysłu jego podejście, przez co (jak oczekuje) wyszłoby też mi, że to właśnie on ma rację.


Metodologia przeciągania, metodologia rozstrzygania sporu domyślna dla większości, w mojej ocenie jest naiwna, a do tego opiera się o (wadliwe wg mnie) założenie "ja na pewno mam rację". Metodologia przeciągania właściwie w ogóle nie uwzględnia możliwości, iż nasze własne poglądy wymagają może sprawdzenia, czy korekty, lecz uznają własne stanowisko za z góry poprawne, zaś jedynym problemem i "niemerytorycznym zachowaniem" oponenta, jest to, że ów oponent z nami się nie zgadza. Więc ten oponent powinien po prostu "postąpić właściwie", czyli przyjąć to, co my głosimy. I to na tym polega (poprawna!... :rotfl: rzekomo...) dyskusja.

Ale jak obserwuję, bardzo wielu dyskutantów zdaje się wierzyć, że to tak powinno się ustalać racje w dyskusji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:39, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:05, 26 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

To co wyżej opisałem może być nie dla każdego strawne, więc może lepszym sposobem przedstawienia tych różnic w metodologii rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych byłoby posłużenie się formą jakby pseudodialogu pomiędzy mną - Michałem - a moim oponentem. Ten dialog w takiej postaci nigdy się nie zdarzył. Ale jego elementy pojawiały się w licznych dyskusjach w różnych formach.

Oponent Michała argumentuje: przedstawiłem ci moją tezę. Ona jest słuszna!
Michał: Nie uważam, aby tez była słuszna. Bo mam swoje do niej zastrzeżenia. Poza tym oczekuję dobrego uzasadnienia z twojej strony słuszności owej tezy.
Oponent Michała: Teza jest słuszna, bo potwierdza ją przykład P1,
Michał: ale z jednego przykładu nie da się logicznie poprawnie wesprzeć tezy ogólnej. Oczekuję mocniejszego uzasadnienia, niż podanie przykładu. Z resztą jest przecież i kontrprzykład P2
Oponent Michała: Ten przykład jest ważny. Skup się na nim.
Michał: Ale to tylko jeden przykład, a mój kontrprzykład jest nie mniej ważny.
Oponent Michała: niemerytorycznie podchodzisz do sprawy, gdy nie przyjmujesz mojego przykładu.
Michał: mógłbym przyjąć twój przykład jakiejś priorytetowej postaci wyłącznie wtedy, gdy podasz mi jakieś dobre powody (kryteria) oparte o zasady ogólne. Dlaczego uważasz, ze twój przykład jest ważniejszy niż mój kontrprzykład? Podaj kryteria doboru przykładu.
Oponent Michała: Zmieniasz temat! Dostałeś przykład, więc na nim się skup!
Michał: oczekuję spojrzenia ogólnego, zawierającego zarówno twój przykład, jak i mój kontrprzykład. Z jakich założeń wnioskujesz w ogóle o tym, że ten przykład coś wnosi do sprawy?
Oponent Michała: znowu zmieniasz temat! Dostałeś przykład? - Dostałeś. Na nim się skup i uznaj, że to ja mam rację.
Michał: to tak nie działa. Dopiero jak uzgodnimy kryteria, które pokazywałyby jakie przykłady są bardziej zasadne, a jakie nie, dopiero gdy skonstruujemy ogólniejszy opis całego problemu, będziemy w stanie oceniać wartość twojego przykładu W KONTEKŚCIE CAŁOŚCI, to zaś wymaga określenia jak tą całość ogólnie rozumiesz, czyli wyspecyfikowania ZAŁOŻEŃ twojego rozumowania.
Oponent Michała: Nie pytaj mnie o założenia, bo ja nie potrzebuję żadnych założeń do rozumowania, tylko rozumuję logicznie, podając jak się rzeczy mają. Piszę "jak jest", a nie bawię się w jakieś założenia, interpretacje.
Michał: Nie ma czegoś takiego w dyskusji jak "pisanie jak jest", albo zasadność argumentacji, która by nie miała założeń. To jest czysto intuicyjne podejście, czyli totalne widzimisię i arbitralność. Powiedzenie, że się mówi/pisze "jak jest", stanowi tylko nieszczerą, manipulatorską formę głoszenia swoich przekonań arbitralnie, autorytatywnie, bez uzasadnienia. Każdy sobie może przecież zadeklarować, że to właśnie on głosi "jak jest", albo to on głosi "to co wynika z samej logiki", co oznacza, iż tacy głosiciele mają zawsze słowo przeciw słowu i sytuację patową. Ogłoszenie takie można zatem uznać jedynie za tani marketing, a nie poważny argument w dyskusji - takie ogłoszenia, że się coś głosi bo to "jest", "wynika z logiki", "wynika z prawdy" jest czczą deklaracją, dopóki nie pojawią się konkretne argumenty.
Oponent Michała: Ale o konkret to ja się właśnie od ciebie domagam. Przedstawiłem konkretny przykład - nim się zajmij. To jest właśnie konkret w dyskusji, który ty próbujesz rozmywać jakimiś założeniami, które należałoby rozpatrywać. Masz przykład, masz w nim konkret, na tym się skup!
Michał: to co tu piszesz jest czystą demagogią. Ja też podałem ci przykład - ten kontrprzykład i mogę symetrycznie to samo stwierdzić co ty - o tych "konkretach" i "konieczności skupienia się na przykładzie", więc twoje podejście jest niekonkluzywne, nie pchające rozstrzygnięcia. Proponuję ci metodologię, która nie będzie miała tej wady, że każdy przedstawia swoje, a "swoje" dowolnej ze stron jest takiej samej mocy jak "odwrotne swoje" oponenta. Proponuję zastanowienie się nad OGÓLNYMI ZASADAMI, które są w stanie sformułować KRYTERIA ROZSTRZYGAJĄCE, a nie tylko próbować przeforsować swoje stanowiska oślim uporem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:05, 26 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Dziś z perspektywy patrząc dociera do mnie, że moje milczące założenie, iż wszyscy rozumieją bezsensowność dyskusji w metodologii "na upór i wcisk", albo "na powtarzanie w kółko własnych tez, co najwyżej złoszcząc się gdy oponent ich nie przyjmuje" jest zwyczajnie błędne. To co ja traktuję automatycznie za naiwne, dziecięce podejście dla wielu dyskutantów jest zwyczajnie jedyną zrozumiałą opcją!

Moja dewiza "patrz szerzej, badaj ukryte motywy, spoglądaj na sprawę z ogólnego ujęcia i dystansu" jest dla typowego dyskutanta niezrozumiała, może nawet traktowana jako błędną, bo zamiast niej stosowana jest intencja "zmuś oponenta do zaakceptowania twojego punktu widzenia".
Tymczasem tu jest właśnie ta fundamentalna różnica, związana z pytaniem: czy poprawne argumentowanie w ogóle polega na zmuszaniu kogoś go akceptacji posiadanego przez nas stanowiska?
Ja od dawna mam swoją jasną i twardą odpowiedź na to pytanie: NIE! Nikogo do przyjęcia mojego stanowiska nie zamierzam zmuszać! To w ogóle nie jest celem, aby zdominować dyskusję poprzez zabiegi "marketingowe", jakie by moją opcję odmalowały jako lepszą od konkurencji.
Ale dla wielu dyskutantów (większości?...) to moje podejście chyba jawi się jako niezrozumiałe, może nawet absurdalne. Bo jak tu dyskutować inaczej, jak wpierając oponentowi swoje stanowisko?... To po co w ogóle jest dyskusja?...

Moja odpowiedź tutaj jest zapewne dla dyskutantów mocno rywalizacyjnie i dominacyjnie traktujących dyskusję trudna do zrozumienia. Jednak ją przedstawię: rozumiem dyskusję jako formę ZBIERANIA PRZESŁANEK DO ROZPATRZENIA W ZRÓWNOWAŻONYM OSĄDZIE.
Moje rozumienie dyskusji nie jest zatem związane z wywieraniem presji, lecz z postawą właściwie przeciwną - ze zrównoważeniem wszystkich nadmiarowych presji, wzięciem pod uwagę wszystkich przesłanek (nie wybieranie wyłącznie własnych przesłanek przy programowym ignorowaniu przeciwnych!), aby stworzyć SYNTETYCZNY, ZRÓWNOWAŻONY OPIS. Ten opis najczęściej w ogóle nie będzie wskazywał żadnego zwycięzcy - po prostu będzie zrównoważony opisem, który pozwala w przyszłości na wyciąganie z niego wniosków, gdy pojawią się jakieś nowe problemy związane z tym samym zagadnieniem.

Trochę inaczej rzecz ujmując, dla mnie od zawsze lepsze zrozumienie jest ważniejsze niż zwyciężanie, przekonania kogokolwiek do czegokolwiek.
A czym jest "lepsze" zrozumienie?...
- jest zrozumieniem bardziej spójnym, oferującym większa jednoznaczność wskazań
- lepiej powiązanym z resztą przekonań, światopoglądem danej osoby
- ujmującym szerszy zakres zjawisk
- dokładniej opisującym zagadnienia
- pozwalającym na dalszy rozwój koncepcji, użycie jej w nowych sytuacjach.
i inne


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:21, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:57, 26 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Starając się wczuć w emocje dyskusyjne i rozumowanie moich oponentów, gdy ja - aby rozstrzygnąć spór - dopytuję o założenia, o kryteria, definicje, granicę pojęć, konteksty, w których podawany jest argument, ustalenie głębszych (bo tam sugerowany jest błąd rozumowania) znaczeń dla prowadzonej linii rozumowania, czuję u oponentów rodzaj ŚCIANY MENTALNEJ, od której mogę się co najwyżej odbić, bo jej nie sforsuję. Ściana polega na tym, że mój oponent nie ma najmniejszej chęci, ani zamiaru zajmować się tą całą maszynerią wzajemnych powiązań, tymi sieciami zależności, którymi ustalam poprawność argumentów ja. Moi oponenci zwykle wnioskują: jedna przesłanka -> z niej jeden prosty wniosek. Sprawa zamknięta, nie rozkminiamy nic więcej!
Teraz taki ja - ktoś dopytujący o podstawy rozumowania - wygląda jakby "nie czaił bazy". Bo po co to całe dopytywanie? Po co jakieś dzielenie włosa na czworo?...
- Przecież jest proste, a więc przekonujące właśnie swoją prostotą rozumowanie - konkretna przesłanka, a z niej konkretny wniosek. Proste jak konstrukcja cepa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:39, 26 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Dlaczego ja tak chcę rozkminiać ten problem?
Dlaczego dopytują o kryteria wnioskowania, o założenia, zaś dalej bym spytał o kryteria do tych kryteriów, a może przesłanki do założeń, które jeszcze dalej sięgnęłyby w pytania o archetypy, intuicje, nawet emocje, czy podstawy światopoglądowe?...
Dlaczego tak komplikuję sprawy?...
Może mam złe intencje? Może nie chcę przyjąć owego prostego i oczywistego wniosku, więc kombinuję sobie pretekst do tego, aby dyskusję sprowadzić na jakieś manowce, z których już nie będzie widać wniosków, które przecież się tu narzucają, a są takie, jak oponent jest postrzega (co prawda nie przyzna się zwykle ten oponent, że to "on postrzega", albo "on interpretuje", bo przecież on - ten jeden wyróżniony w świecie - widzi rzeczy "jakimi są"...).
Otóż nie dlatego tak pytam o te kryteria do kryteriów i przesłanki do założeń, lecz dlatego, że U MNIE TAK TO FUNKCJONUJE. U mnie pogląd na tę sprawę, którą się tu właśnie omawia, jest inny od tej prostej wizji, którą mój oponent przedstawił właśnie w tym aspekcie, że wziął się z WIELKIEJ SIECI POWIĄZAŃ pomiędzy WIELOMA przesłankami, założeniami, koncepcjami, modelami. A wszystkie są wzajemnie powiązane, więc jeśli w jednym miejscu by coś się nie spinało, to byłby powód aby inaczej widzieć coś trzy etapy rozumowania dalej. Więc żebrzę u mojego oponenta: pokaż mi oponencie swoją sieć powiązań! Pokaż, bo chyba ją sobie skonstruowałeś, chyba wiesz, jak z założeń filozoficznych, metodologicznych, z zasad oceny wiarygodności, mechanizmów weryfikacji, kontroli i korekty błędów odczytu, uwzględnienie typowych złudzeń, skontrowania emocjonalnych sugestii, zsynchronizowania z koncepcjami uznanymi w logice, filozofii, nauce wynikają te przesłanki, które akurat w tym problemie tu i teraz zastosowałeś! Ja tak mam, bo chcę mieć spójny pogląd na świat, więc ty chyba też tak masz... :think:
A skoro masz, to chyba możesz chociaż spróbować to przedstawić. Wtedy może mnie przekonasz, bo twój system okaże się bardziej spójny, dokładny, logicznie powiązany, adekwatny do bodźców zmysłowych i założeń najbardziej podstawowych. Chętnie bym zmienił swój system na lepszy od mojego! Ale...
oczekuję, że to będzie system! Nie pójdę na to, aby mój system, który daje mi odpowiedzi na setki pytań i problemów zastąpić pojedynczym wnioskowaniem z jakiejś jednej arbitralnie wybranej przesłanki, który niczego więcej nie oferuje, że stwierdzenie tego, co akurat stwierdzający raczył stwierdzić na zasadzie, bo mu się to "takim logicznym" wydało. :nie:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:11, 26 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:30, 27 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Mam wrażenie, że bardzo wielu dyskutantów, z jakimi miewam do czynienia nigdy nie postawiła się w obliczu problemu: a może niekoniecznie mam rację w tym co twierdzę?
Tzn. ściślej to pewnie będzie tak, iż jak się kogoś przyciśnie o to, czy uznaje możliwość zbłądzenia, to ktoś taki to przyzna. W końcu mało kto jest tak zupełnie zadufany w swoje władze umysłowe, aby się mieć już teraz za jakąś formę absolutu rozumienia. Jednak JUŻ W DZIAŁANIU, W DECYZJACH wszystko dalej działa tak, jakby się dany człowiek za absolut uważał. W szczególności bardzo często brakuje ŚWIADOMIE WŁĄCZONEJ NEGOCJACYJNOŚCI do rozważań, dyskusji. Już na etapie bezpośredniego kontaktu z taką osobą widać JEDNOSTRONNĄ POSTAWĘ, opartą o wpieranie za wszelką cenę własnego stanowiska.

Ja kiedyś, już dawno temu, gdy dostrzegłem, że to tak działa, że ja sam tak bardzo często działam, postanowiłem WDROŻYĆ PROGRAM, który by DAWAŁ SZANSĘ OPONENTOWI NA PRZEKONANIE MNIE.

Program dania szansy oponentowi na to, aby mnie przekonał
Aby taki program w ogóle miał szansę wystartować, zadałem sobie pytanie: w jakich konkretnie warunkach uznałbym cudze racje? Chodzi o WIĄŻĄCE MNIE twarde zasady, które by PRZYMUSIŁY mnie do odstąpienia od swoich tez. Czy w ogóle widzę jakiekolwiek takie warunki?...
- Jeśli nawet nie potrafiłbym takich warunków wskazać, to oznaczałoby, że jestem beton myślowy. Pośrednio oznaczałoby to też, że moje poglądy powinienem uznać za bardzo niewiele warte, jako że nie wzięły się one z osądu spraw, lecz z nadrzędnego paradygmatu, aby wpierać dotychczasowo wyznawane stanowisko.

Co zatem obligowałoby mnie do uznania cudzego stanowiska, jako silniejszego niż moje dotychczasowe?
Mój program przewiduje z grubsza takie okoliczności w tym względzie:
1. Oponent był w stanie wykazać, że ROZUMIE MOJE STANOWISKO
2. Oponent był w stanie wykazać, że proponowana przez niego alternatywa dla mojego stanowiska jest dla mnie jakoś zrozumiała, diagnozowalna
3. Oponent pokazał, iż SUMA KONSEKWENCJI związanych z przyjęciem jego stanowiska da się ocenić jako lepsza, dająca bardziej satysfakcjonujący opis spraw, niż to moje dotychczasowe stanowisko.

Sam przy tym zobowiązuję (ważne! muszę się też zobowiązać, w przyszłości zaś będę czegoś podobnego oczekiwał względem swoich oponentów) się do:
1. Wysłuchania oponenta, Z PRÓBAMI ZROZUMIENIA GO, czyli jakiegoś zdiagnozowania, zwizulizowania, zinterpretowania, wyobrażenia sobie tych znaczeń, które oponent proponuje zarówno w swojej diagnozie mojego stanowiska, jak i w zakresie prezentacji nowego stanowiska.
2. Nawet jeśli okazywałoby się, że jakaś moja PIERWSZA REAKCJA na cudze poglądy jest negatywna, odrzucająca, to będę się starał tę (zdaję sobie sprawę, że naturalną) pierwszą reakcję przyblokować, jakoś zmusić się do dostępnej mojemu umysłowi jakiejś formy (częściowej) akceptacji tego stanowiska.
3. W szczególności jeśli oponent UMIE WYTŁUMACZYĆ, jest też CHĘTNY DO TŁUMACZENIA w trybie koncyliacyjnym, nie arbitralnie narzucającym, a właśnie TŁUMACZĄCYM swoje stanowisko, to uznaję to za silny powód to tego, aby szczerze zająć się alternatywą, którą mi oponent zaproponował. I chodzi o zajęcie się nią z na tyle pozytywnym nastawieniem, że ma ono szansę na przekonanie mnie do zmiany dotychczasowego stanowiska!

Z powyższego wynikają też pewne WARUNKI NEGATYWNE, świadczące na minus oponentowi, który by mnie próbował do swojego stanowiska przekonać. Oto te warunki, które w jakiś sposób kompromitują tłumaczenia oponenta:
Warunek pogrążający oponenta 1 - niechęć do tłumaczeń - a już szczególnie jakaś forma ukrywania własnych poglądów, zbaczania na kwestie pozamerytoryczne, emocjonalne, a już najbardziej np. napastliwość, złoszczenie się, straszenie czymkolwiek tam, kompromituje oponenta, jako tego, który w ogóle wierzy w moc intelektualną swoich przekonań. Jeśli ktoś posługuje sie pozamerytorycznymi, nieintelektualnymi środkami dla swoich przekonań, to znaczy, że właśnie intelektualnie niejako sam się przyznaje do mizerii tych przekonań.
Warunek pogrążający oponenta 2 - arbitralna, wywyższająca postawa, brak negocjacyjności w dyskusji - jest dość silnie związana z warunkiem 1, ale też jest w tym ten aspekt wpływu ego, złych ambicji. Jeśli ktoś takowe przejawia, to daje tym wyraz, iż zapewne jego intelekt jest słabszą stronę w osobowości, czyli w rozpoznaniach tez nieraz pierwsze skrzypce będą grały ambicje i pragnienie dominacji. To źle rokuje intelektualnej wartości wyjaśnień.

Spostrzeżenia z dyskusji liczone przeze mnie mocno na plus oponentowi
1. podchwytywanie intencji, które przedstawiam - gdy widać, że oponent wie, o czym myślę, gdy coś tam przedstawiłem, zaś owa wiedza potwierdza się poprzez adekwatność komentarzy do tego, co sam wiem, ale jeszcze nie mówiłem wcześniej
2. gdy oponent jest w stanie powiedzieć mi nowe spostrzeżenie w zakresie mojego sposobu rozumowania, coś czego wcześniej nie wziąłem od uwagę, a uczciwie na sprawy patrząc muszę przyznać, iż jest to adekwatne do tego co rozumiem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:32, 27 Wrz 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:47, 27 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Oponent intelektualny cienias - symptomy
Za wyraźną słabość intelektualną dyskutantów uznaję:
1. skłonność do porzucania kwestii obiektywnych, intelektualnych i przekierowywania uwagi na aspekty emocjonalne, ambicyjne, wizerunkowe.
2. unikanie odpowiedzi na trudne pytania, zmiany tematu, gdy jest coś trudnego
3. nie przyznawanie się nigdy do błędów, nawet drobnych pomyłek, postawa jakby ktoś się uważał za absolut wiedzy, który się nigdy nie myli. Lęk przed krytyką.
4. czepianie się pierdół
5. stawianie (często mimowolnie) spraw ogólnie na płaszczyźnie ambicyjnej, związanej z walką ego, wynoszenie się, arbitralny, nie znoszący sprzeciwu ton wypowiedzi, nadmiarowa powaga, czasem też odwrotnie przesadna wesołkowatość (w swojej normie wesołość i powaga mi nie przeszkadzają).
6. napastliwość, nagminne używanie bardzo personalnych form wypowiedzi
7. brak zdolności trzymania się tematu, przesadna asocjacyjność uwag.
8. upierdliwość formalna
9. częste odpowiadanie pytaniami na pytania, unikanie formułowania konkretnie własnego stanowiska, próby przekierowywania każdego problemu na oponenta, jako jego personalnego wyzwania.
10. brak zdolności do symetrycznego potraktowania omawianych zagadnień.

W szczególności jest tu niezdolność do rozważania zagadnień w oderwaniu od kwestii personalnych. Niektórzy tak mają, że nie potrafią rozpatrywać problemów w oderwaniu od przypisywania ich komuś, a potem atakowania personalnie tego kogoś. Dyskutant intelektualnie ogarnięty jest w stanie rozważać argumenty bez pytania się czy są one nasze, czy oponenta, Kowalskiego, czy Maciejewskiej, po prostu są to teoretyczne postawy. Jeśli mój oponent wciąż próbuje rozważania kierować w stronę oceny konkretnych osób, a nie teoretycznie, jako po prostu postawy, to przestaję się spodziewać od takiego oponenta intelektualnej finezji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:44, 30 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Rozstrzyganie w duchu obiektywizmu
Pierwszym warunkiem rozstrzygania sporów w duchu obiektywizmu jest po prostu SZCZERA CHĘĆ ku temu!

Posiadanie takowej, to już ponad 50% sukcesu. Słowo "szczera" ma tu o tyle znaczenie, że praktyka dowodzi, iż deklaracje w zakresie obiektywizmu posiada prawie każdy dyskutant, zaś problemem jest już konkretne działanie, które powinno być oparte o przyjęcie postawy "ja też mogę się mylić, ja też powinienem udoskonalić swoje rozumowanie". Jednak takie podejście jest już o wiele rzadsze.
Ludziom się myli ustalanie prawdy ze zmuszaniem oponenta (czasami niemal wszelkimi możliwymi sposobami) do zaakceptowania stanowiska, które się temu oponentowi wpiera. Tak więc pod hasłem "szczera chęć obiektywizmu" w istocie kryje się zdolność do krytycznego spojrzenia na własne poglądy, poszukiwanie wspólnego stanowiska, nie wypieranie słabości własnej argumentacji. Jeśli tego zabraknie, to spory stają się nierozstrzygalne na polu intelektualnym.

A jeśli coś jest nierozstrzygalne intelektualnie, to...
dla wielu będzie oznaczało, że sprawę należy "rozstrzygnąć innymi środkami" (parafrazując Clausewitza), czyli de facto oznacza to jakaś postać wprowadzenia do dyskusji przemocy, co automatycznie anuluje rozstrzygnięcie dążące ku obiektywizmowi, rozstrzygnięcie intelektualne.
Aby zacząć rozstrzygać spory w duchu obiektywizmu trzeba zatem po prostu dorosnąć mentalnie, uznać prawdę obiektywną za coś mającego wyższy priorytet niż pokonanie personalne oponenta. Bez spełnienia tego warunku szanse na obiektywne rozstrzygnięcie spadają w okolice zera.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:49, 30 Wrz 2023    Temat postu: Re: Metodologia rozstrzygania spornych kwestii dyskusyjnych

Michał Dyszyński napisał:
Rozstrzyganie w duchu obiektywizmu
Pierwszym warunkiem rozstrzygania sporów w duchu obiektywizmu jest po prostu SZCZERA CHĘĆ ku temu!

Pierwszą wskazówką rozstrzygania sporów w duchu obiektywizmu jest SYMETRYZM ARGUMENTACJI.
Rozumiem przez tę ideę uznanie, iz żaden z dyskutantów nie jest na start wyróżniony, żaden nie ma prawa rościć sobie praw do tego, że jego argumentacja jest z zasady obiektywna, prawdziwa, że to on "pisze jak jest", a oponenci mają co najwyżej "interpretacje", albo "spekulacje".
Jednocześnie z symetryzmu wynika zasada, iż każdy argument przeciw oponentowi ma prawo (a właściwie to powinien) zostać użyty przeciw samemu argumentującemu z minimum tą samą mocą, jaką wyprowadza ów argument na zewnątrz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin