Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31375
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:20, 23 Lut 2023    Temat postu: Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

Mam swoje szczególny "hobby" - poluję na wszystkie te sytuacje, w których sam siebie oszukuję. Właściwie to chyba to byłoby wręcz podstawowym moim celem mentalnym - wyszukać, a następnie jakoś skompensować, skontrować niekonsekwencje mojego stosunku do świata, ludzi, siebie, próby oszustwa mojego własnego umysłu. Dodam, że takich przypadków podejrzanych o samooszukiwanie się, wynalazłem sobie ogromne ilości. W licznych przypadkach potwierdziło mi się to, że w czymś się oszukiwałem. Potem kombinowałem, jak do takiego procederu nie dopuszczać w przyszłości?...
Po co?...
- Abym w końcu wiedział, co właściwie myślę, co uznaję za prawdę, a czego nie uznaję, KIM JESTEM od strony mojego stosunku do świata?
To takie moje "być, albo nie być".

Niejeden z moich oponentów zapewne by tu powiedział, że wciąż się sam oszukuję. I pewnie musiałbym taką tezę uznać, sam zakładam, że nie wszystkie przypadki samooszukiwania się wyśledziłem. Typowy oponent oczywiście chętnie wskaże mi jednak jak ten przypadek samooszukiwania się, w którym on twierdzi coś innego, niż ja. Ale u mnie to tak nie działa, żebym miał się uginać przed czyjąś opinią, tylko dlatego, że ktoś dorzuci tu sugestię mojego samooszukiwania się. Bo równie dobrze to on może się samooszukuje...
W każdym razie ustalenie W CZYM SIĘ OSZUKUJEMY uważam za wcale nie proste, ani nie oczywiste. Pewne przypadki będą podejrzane o samooszukiwanie, ale może się nie potwierdzą. Inne się potwierdzą. W każdym razie warto byłoby tu dopracować się jakiejś METODY, która by uporządkowała owe poszukiwania wewnętrznego zakłamania. I chyba jakąś propozycję takiej metody sobie opracowałem. Chciałem dalej jej zręby przedstawić.

Jest w moim polowaniu na samooszukiwania się struktura funkcjonalna zaczynająca od pewnej aksjomatyki. Można by ja nazwać "aksjomatyką doskonalenia w prawdzie". Oto jej aksjomaty:
Aksjomat 1 - sama potrzeba doskonalenia się:
To, że jestem zagrożony samooszukiwaniem się, jest bezdyskusyjne.
Komentarz: startuję w życie jako istota, która reaguje instynktownie. Instynkty nie mają rozumu, one jedynie wywierają presje na emocje i odruchy, ale nie są rozumne, czyli w licznych przypadkach muszą być kłamliwe w kontekście celów poznawczych stawianych przez zaawansowaną świadomość.

Aksjomat 2 - emocje, którymi się kierujemy, nie mają rozumu
Emocje są niezależne od intelektu, a przez to ich wskazania nie mają waloru prawdziwości.
Komentarz: to oczywiście nie oznacza, że emocje są jakoś "złe". Bardziej są... głupiutkie, są jak małe dzieci. Ale nawet z tą swoją głupotą pełnią ważną rolę, są niezbywalne w tej roli, jaką pełnią w konstruowaniu spójnej osobowości.

Aksjomat 3 - w doskonaleniu umysłu główną rolę pełni konieczność formułowania reguł i stawiania twardych granic
To, że się oszukujemy jest do wykrycia dopiero wtedy, gdy postawi się problem niezależnie od emocji, pragnień, chciejstw, a potem porówna z tym, jak odruchowo reagujemy
To, że jestem zagrożony samooszukiwaniem się, jest bezdyskusyjne.
Komentarz:
Opierając się o intuicję, nie odkryjemy oszustwa, bo intuicja nie stawia twardych granic, jest dostosowawcza. Podobnie do intuicji funkcjonują emocje. Dlatego aby odkryć oszustwo jakie sami sobie aplikujemy, niezbędne jest postawienie wymagań twardo, czasem na ostrzu noża, na zasadzie "albo tak, albo tak, ale już bez krętactw, dostosowywania reguł do każdego rozpoznania osobno".

Aksjomat 4 - same deklaracje niczego jeszcze nie dowodzą
Pułapką, w którą wpadają osoby samooszukujące się, jest branie za dobrą monetę samych deklaracji, bez dbania o ich falsyfikowalność, przyjmowanie np. że skoro "zadeklarowałem swój sprzeciw wobec oszustwa, to już znaczy to, że tak się nie oszukuję".
Komentarz
Wokół siebie widzę mnóstwo ludzi, którzy często deklarują dokładnie przeciwne rzeczy, niż potem robią. Np. w dyskusjach na tym forum jakże często ci, co najbardziej krytykują arbitralność, oparcie się na wierze w przyjmowaniu tez, gdy przychodzi do uzasadnienia ich stanowiska, sami oferują wyłącznie arbitralne sformułowania. Ale najwyraźniej tego nie widzą, że na przykład głośne wykrzykiwanie "nigdy nie nie należy krzyczeć", nie jest wcale wsparciem głoszonej w ten sposób tezy.

Aksjomat 5 - w kontekście walki z samooszukiwaniem się kluczowe jest śledzenie intencji, którymi się kierujemy
Myślenie jest ogólnie intencjonalne, intencja jest w każdym akcie poznania, jest niezbywalna. Jednak najwięcej oszustw pojawia się wtedy, gdy człowiek sam nie jest w stanie zdiagnozować, JAKIE SĄ JEGO PRAWDZIWE INTENCJE.
Komentarz
Zakłamanie powstaje zdecydowanie najczęściej wtedy, gdy w myśleniu zaczynają konkurować dwie (lub więcej) intencje - jedna oficjalna, ta którą głosimy, która ma wyznaczać cel - daną sprawę. Druga intencja zwykle jest skryta, często pochodzi z chęci wywyższenia się, wsparcia swojego ego uporania się z jakimś dyskomfortem emocjonalnym, i inne... I to ta druga intencja jest źródłem oszustwa. Rozszyfrowanie roli obu tych intencji w rozumowaniu jest kluczowe. Wtedy dopiero powstaje szansa na to, że się zdiagnozuje kłamcę we własnym umyśle.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31375
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:20, 25 Lut 2023    Temat postu: Re: Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

W zasadzie główną zasadą, której należy przestrzegać wstępując na ścieżkę walki z samooszukiwaniem się jest:
Stałe obserwowanie własnych reakcji i zachowań, i diagnozowanie ich w kontekście OBIEKTYWNYCH KRYTERIÓW.

To ciągłe pytanie: kim jestem w tym kontekście? Kim się stałem?
Ale...
Kim się stałem i kim jestem nie w kontekście tego co chciałbym o sobie myśleć, lecz w kontekście właśnie tego, co od moich bezpośrednich chciejstw w głównej mierze niezależne!

Co ważne: "niezależne" nie oznacza wcale "odwrotne", albo "sprzeczne", z tym co chcę. "Niezależne" oznacza iż nie jest powiązane ani na plus, ani na minus. Postępowanie "to jak zrobić na odwrót w stosunku do tego, co rozpoznałem jako swoje chciejstwo", jest tak samo zależnością, jak i postępowanie według chciejstwa - bo tylko znak się zmienił na przeciwny, ale sama zależność pozostała.

W ogólności niezależność wcale nie jest łatwo uzyskać.
Uniezależnienie się od jakichś tam tendencji, nacisków jest najczęściej niebanalną KONSTRUKCJĄ, którą umysł musi sobie wynaleźć, przetestować, doskonalić.

Konstrukcja, która uniezależni umysł od wpływu, presji nań, polega na:
1. Zdiagnozowaniu na czym sam wpływ polega, dopracowaniu się mechanizmów oceny, które powinny zawierać JAK NAJBARDZIEJ OBIEKTYWNE, czyli nie dające się zmanipulować naszym chciejstwem, procedury diagnostyczne
2. Ustaleniu punktów styku z naszą psychiką najsilniejszego działania owego wpływu
3. Opracowaniu technik blokowania tego wpływu
4. Testowaniu i wprowadzaniu w życie owych technik, kontrolując je w zgodzie z tym, co udało nam się ustalić w punkcie 1.

Typowym błędem jest zakończenie walki z wrogim na umysł wpływem poprzez wygenerowania samej intencji wyzwolenia się spod wpływu, zadeklarowaniu tego, a potem już tylko...
skupianiu się na głoszeniu, jak to ewentualnie inni temu wpływowi podlegają, podczas gdy sami rzekomo jesteśmy od wpływów wolni, na co dowodem jest to, że ten sprzeciw wobec wrogiego wpływu z uporem głosimy...

Otóż głoszenie sprzeciwu wobec jakiegoś wpływu, a zablokowanie rzeczywiste tego wpływu to są znacząco inne rzeczy. Co prawda początek jest wspólny, bo rzeczywiście do zablokowania wpływu też niezbędna jest intencja w tym kierunku, ale dalej już ścieżki obu tych podejść się rozchodzą. Bo tam gdzie rzeczywiste blokowanie wpływu będzie polegało na CIĘŻKIEJ PRACY, związanej z:
- diagnozowaniem objawów wpływu
- próbami opanowywania owego wpływu i sprawdzaniem, czy to realnie działa
- ciągłym doskonaleniem się w tym zakresie, czujnością czy czegoś nie przeoczyliśmy w naszej walce o tę wolność osobistą.
to w przypadku czysto deklaratywnej walki z wrogim wpływem zwykle działania zakończą się na ogłoszeniu swojej intencji i dalej już pogrążeniu się w samozadowoleniu, że nam się przedsięwzięcie udało, a co najwyżej krytykowaniu tych wokół siebie, którzy - wedle luźno interpretowanych spostrzeżeń - rzekomo ten problem mają nierozwiązany.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 19:40, 27 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31375
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:05, 27 Lut 2023    Temat postu: Re: Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

Uważam, że główną metodyką związaną z walką z samooszukiwaniem się, z potwierdzaniem sobie własnych koncepcji na zasadzie "skoro to mi pierwsze do głowy przyszło, więc to właśnie musi być słuszne", jest metoda znana jako kościelnych procesach jako ADVOCATUS DIABOLI - choć oczywiście w postaci uogólnionej.

Aby się nie oszukiwać, trzeba sobie SKONSTRUOWAĆ UCZCIWĄ PLATFORMĘ DO PORÓWNANIA Z POGLĄDEM PRZECIWNYM.
Jeśli jestem zwolennikiem prawicy, to powinienem sobie jak najlepiej wyobrazić, co stoi za argumentami lewicowców. Jeśli mam gdzieś poglądy lewicowe, to teraz odwrotnie - zrobię wiele, aby wcielić w prawicowca, który coś przeciw mnie głosi.

Pogląd zrównoważony, świadomy powstaje po iluś tam OSCYLACJACH ZA I PRZECIW. Nie będę się oszukiwał wtedy, gdy PO ROZPOZNANIU SPRAWY OBIEKTYWNIE podejmę decyzję.

Tu niejeden może zaoponować: a ja jestem szczery ze sobą tylko wtedy, gdy bronię tego, co sobie uznałem, gdy się nie rozdwajam na lewo i prawo, nie udaję, że mam inne poglądy, niż je mam. Bo wręcz uważam, że oszukiwaniem się byłoby teraz jakieś opowiedzenie się po stronie czegoś, co mi po prostu nie pasuje.
- To się wydaje być mocny argument! W każdym razie chyba ten argument przemawia do wyobraźni. Więc kto tu ma rację?...

Pewne rzeczy się klarują, gdy się je NAZWIE W SPOSÓB PRECYZYJNY, a do tego postawi KLUCZOWE PYTANIE O INTENCJĘ. I tu też tak jest - kluczowym jest pytanie: czego właściwie chcemy? Co jest celem myślenia, dyskusji nad jakaś sprawą?

Widzę tu dwie główne opcje:
Celem jest określenie się wobec niezależnego od mojej woli stanu zewnętrznego?
czy
Celem jest bycie niezależnym od tego co zewnętrzne, czyli dalej potwierdzenie samemu sobie tego, co wcześniej ustalono?

Bo w istocie o to się tu sprawa toczy
- chcę się DOWIEDZIEĆ, USTALIĆ coś, czego nie wiem, co jest/było poza mną?
- czy nie interesuje mnie to poza mną, bo chcę jeszcze raz wyartykułować to własne?

Jeśli ktoś szczerze może sobie odpowiedzieć: tak - właśnie o to mi chodziło, aby jeszcze raz wyartykułować to, co i tak zawsze uznawałem i znam, to przyznaję rację, iż nie ma zakłamania w tym, że ktoś nie interesuje się zewnętrznymi wobec swoich przekonań okolicznościami, nie bada obiektywnych przesłanek. Ale tylko wtedy!
Bo już za zakłamanie wezmę taką postawę, że oto ktoś co prawda i tak poszukuje rozwiązań wyłącznie w tym, co by chciał, aby się spełniło, a potem...
twierdzi, że takie jest też ten świat zewnętrzny. Oooooo, co to, to nie! :nie:
Jak ktoś mówi, że zewnętrzny świat nie interesuje, czyli z góry się deklaruje jako ten, co wziął pod uwagę wyłącznie przesłanki wcześniej ustalone, to niech już się tej opcji trzyma. I niech taki ktoś nie przedstawia za chwilę czegoś, co w istocie odczytów świata zewnętrznego nie brało, jako obiektywny obraz rzeczy.

Jeśli jednak uczciwie chcemy, aby nasze przekonania BYŁY ZASADNIE PRZEKONANIAMI O ŚWIECIE ZEWNĘTRZNYM, to muszą być ku temu przesłanki, czyli właśnie wycofanie się ze skupienia na własnych celach, przesłankach i jakoś dopuszczenie tam tego, co zewnętrzne. To za oznacza, iż "wewnętrznie trzeba się posunąć - zrobić miejsce na to, co nowe, nawet niezgodne z wcześniejszą wizją". Jeśli odpowiednio szczerze, z determinacją, udziałem pomysłowości, może pomocą innych ludzi udało nam się w naszym umyśle ZROBIĆ TO MIEJSCE NA NOWE IDEE I KONCEPCJE, to przynajmniej DALIŚMY SOBIE SZANSĘ na rozwój, na zbliżanie się do tego, co obiektywne. Ale tylko wtedy, gdy rzeczywiście włożyliśmy trud w tym kierunku!

Praktycznie będzie to działało właśnie jakby w oscylacjach - będziemy sobie stawiali przed oczy raz opcję pierwotną, raz tą przeciwną, potem znowu pierwotną, a za chwilę znowu tę przeciwną. Przy okazji ewolucji będą ulegały zarówno to stanowisko pierwotne, jak i przeciwne. I dopiero jeśli ileś tam razy, z ilomaś tam dostosowaniami, małymi syntezami, będącymi rozwikłaniem sprzeczności dotrzemy do jakiegoś stanowiska, to będzie to stanowisko z szansą na obiektywizm, czyli na odpowiedniość względem tego, co zarówno zewnętrzne, jak też i uwzględniające stan pierwotny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31375
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:10, 27 Lut 2023    Temat postu: Re: Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

Jest taki etap poznawczy, na którym chyba nie ma innej opcji, jak wyrzec się wszelkich pragnień i ambicji. Pragnienia będą sugerowały człowiekowi, aby rozpoznawał świat inaczej, niż to bezpośrednio sugerują nam zmysły, bezstronny osąd, najbardziej zgodna z poznanymi regułami prawdy ścieżka. Pragnienia będą naciskały, aby rozpoznania wsparły nasze ego, potwierdziły, że ci, na których nam zależy, nas lubią, że ci, z którymi akurat trzymamy są lepsi od tych, z którymi nie mamy nic wspólnego. A to wszystko są niepotwierdzone luźne domniemania, albo nawet wręcz fałsze.
Dlatego na tym etapie poszukiwania prawdy najlepiej byłoby
- zapomnieć, że nam zależy na tym, aby nas lubiano
- zrezygnować z ambicji bycia szanowanym, wywyższanym
- oddalić wszelkie swoje obawy
- nie mieć oczekiwań od ludzi
- zrównać wroga z przyjacielem
- zrezygnować z posiadania tożsamości, utożsamiania się kimkolwiek i czymkolwiek.
Aż się prosi użyć słów: należałoby się zaprzeć samego siebie i zaprzeć się swoich związków relacji względem wszystkich tych, którzy na nas wpływają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31375
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:55, 27 Lut 2023    Temat postu: Re: Moje polowania na przypadki samooszukiwania się

Rywalizacyjne postawy, jakie miałbym przejawiać są podstawowym wrogiem w tym polowaniu na moje samooszukiwanie się. Dlaczego tak?
- Bo rywalizacja polega na wywyższaniu swego, zaś każde odnalezienie przypadku, w którym się sam oszukiwałem, jest pejoratywne, jest przeciwne celowi bycia wyżej. W takim konflikcie interesów nie da się utrzymać równowagi umysłu. Albo się rezygnuje z rywalizowania, albo z tej czy innej szansy na odnalezienie w sobie błędu, na uświadomienie sobie jakiegoś utrzymywania nieperspektywicznego podejścia do świata i siebie, co jest związane zwykle z jakąś formą oszustwa, albo przynajmniej niedbałości poznawczej.

Kto rywalizuje, ten - nawet jeśli w innej sytuacji byłby zdolny do błędu się przyznać - w obliczu tej dodatkowej okoliczności, jaką jest ustąpienie w ten sposób oponentowi, będzie miał dodatkowy problem z owym przyznaniem się.
Najlepiej ma ten, kto się pogodzi ze wzgardą ze strony świata, zostanie sam jak palec. Nie licząc na uznanie ludzi, będzie mógł skupić się na dostrajaniu swoich "intelektualnych zmysłów" do jeszcze lepiej zbalansowanej równowagi mentalnej, bezstronności, obiektywizmu. Taki ktoś postąpi jeszcze kroczek, dwa, a może pięć kroczków w dalej stronę utrzymywania tego wyzerowania wagi rzeczywiście w stanie neutralnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin