Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Realizm metodologiczny, czyli jedyny poprawny wg MD

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31513
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:33, 22 Lip 2021    Temat postu: Realizm metodologiczny, czyli jedyny poprawny wg MD

Wielokrotnie w różnych postach na forum przedstawiałem swoje poglądy na temat realizmu. Ich syntezą jest ukute przeze mnie pojecie realizmu metodologicznego. Omawiając to pojęcie, wyłania się (przynajmniej w moim przekonaniu) istota zarówno pewnych intuicji dotyczących realności świata, jak i iluzji za nimi tkwiących. W pojęciu realizmu metodologicznego jest według mnie też ROZWIĄZANIE SPORU (pewnie żadnej ze storn tak w pełni nie zadowalające, ale tak to już jest z kompromisami), czy świat jest realny, czy też ma ontologię na styl idealizmu.
Niestety, na forum nikt nie podjął ze mną dyskusji na temat pojęcia realizmu metodologicznego, dlatego tutaj zwyczajnie podsumuję te moje przemyślenia dyskutując niejako sam ze sobą - stawiając pytania, a potem wyjaśniając ich znaczenie w kontekście zagadnień, które wyłaniają się w dyskusjach o realności świata.
Jednocześnie chciałbym tu zwrócić uwagę na pewną METODĘ, która będzie się przewijała w moich wywodach. Jest to metoda, którą można by określić jako oscylowanie pomiędzy modelami, a intuicjami. Część tego, co ludzie mniemają jest czysto intuicyjna - objawia się to najczęściej tak, żę ktoś twierdzi, że coś "jest", ale nie jest w stanie wytłumaczyć na jakiej zasadzie owo bycie zachodzi. On ma to przeświadczenie tylko w swoich odczuciach, w skrawkach pojęć (bo naprawdę rzadko w pojęciach dobrze zdefiniowanych), gdzieś swój pogląd bardziej czuje, niż nim rozumuje.
W dyskusjach z bardzo intuicjonistycznie rozumującymi partnerami dogadanie się jest niezwykle trudne (szczególnie dla osoby, typu ja, która stara się zawsze konstruować jakieś modele do opisu, a nie tylko powtarzać coś w stylu "to jest, jak ja to myślę, słuchajcie mnie i nie sprzeciwiajcie mi się, bo to ja mam rację, nawet jeśli nie potrafię swojej racji ubrać w sensowną siatkę pojęć). Aby wytłumaczyć cokolwiek także intuicjom, niezbędna jest właśnie owa oscylacja
- trochę odwołanie się do odczuć, próba ich nazwania
- a za chwilę przedstawianie jakichś zrębów modelu, który może kompletny nie jest, ale jakoś podstawowe zależności próbuje ująć.
Intuicjoniści skrajni w ogóle nie dostrzegają potrzeba modelowania czegokolwiek. Jednocześnie to oznacza, że z takimi intuicjonistami trudno jest w dyskusji wyłonić myślowy rdzeń sprawy. Można się luźno pospierać, można namieszać w tyglu emocjami i odczuciami, ale nie wyjaśni się, co tutaj jest czym.

Geneza realizmu - rozróżnienie między jawą i trwałością rozpoznań, a snem i złudzeniami
Realizm wg mnie ma genezę następującą:
1. Wszystko co mniemamy o świecie, bierze się z doznań, przy czym umysł stara się z owych doznań konstruować rodzaj syntezy, wyłonić niezmienniki tego, z czym ma do czynienia w swoich funkcjonowaniu.
2. Typowych sytuacjach życiowych ta próba wyłonienia niezmienników się udaje, tzn. umysł jest w stanie skonstruować z doznań coś, co "zachowuje się porządnie", tzn. jest przewidywalne, nie ulega nie stąd ni zowąd chaotycznym przemianom. Są jednak wyjątki od tego pozytywnego obrazu, tworzenia sobie spójnych wyobrażeń o świecie. Na start takimi wyjątkami będą sny, złudzenia, stany psychotyczne. Nasz umysł w ramach owych wyjątków musi uznać, że coś co w nich uznał za normalnie syntetyzujące się do bytu, w pewnym momencie dokonuje "wolty" - a to znika (jak po przebudzeniu znika rzeczywistość snu), a to okazuje się być czymś innym, niż sobie to wyobrażaliśmy.
3. Aby odróżnić te sytuacje, gdy doznania budują coś "porządnego" dla umysłu, coś co w jakichś tam granicach, spełnia reguły, które umysł uznał za słuszne, konstruuje się podział:
- rzeczy "realnych" - tych porządnych i przewidywalnych
- rzeczy "nierealnych" - snów, złudzeń itp. zachowujących się nieprzewidywalnie w znacznym stopniu, nie wskazujących na "realny byt".
Gdy już taki podział się wytworzy, umysł zaczyna go stosować do opisu świata. Stosując go, jednocześnie rozwija związaną z nim, naszkicowane pewną abstrakcją i intuicją ogólną koncepcję realności świata.
Z grubsza można by powiedzieć, że umysł "powiada sobie" coś następującego: z wyjątkiem tych wszystkich przypadków, dla których pojawia się problem ze złudzeniami, snami itp. to, co myślę o bytach, jakie mi się objawiły jest trwałe w stopniu przekraczającym tylko moją zdolność syntetyzowania sobie bytu z doznań.
Realizm w tym ujęciu jest wiarą, że owa synteza wyłaniająca byty, dokonywana przez umysł, ma swoją głęboką przyczynę, wykraczającą poza moce umysłu, który syntezy dokonuje, jest ZEWNĘTRZNA WOBEC UMYSŁU.
Chcę zaznaczyć, że to przekonanie jest postulatem. Nie da się go dowieść, można w niego wierzyć, albo i nie.

Realność, jako dopełnienie - interpolacja i ekstrapolacja syntez analitycznych umysłu
Realizm, postulat realności rzeczy opiera się jeszcze jedną obserwację życiową, związaną z uznawaniem rzeczy, bytów. Podam przykład typowej sytuacji (ten sam raz któryś): toaleta w domu jest relatywnie rzadko odwiedzanym miejscem. Wchodząc do toalety za każdym razem jednak zastajemy znany, zapamiętany, przewidywalny obraz - stoi tam muszla klozetowa i spłuczka. Myślimy o tej muszli, że jest "realna", bo wchodząc do toalety w bardzo różnych momentach, przypadkowo, nie myśląc o tym, zastajemy obraz, który znamy - zmysły potwierdzają nam to, co myśleliśmy o tym miejscu wcześniej. Objawianie się muszli zmysłom jest PRZEWIDYWALNE. Dodatkowo możemy wykonywać różne testy na potwierdzenie tego, ze to nie jest tylko tak, że jak patrzymy bezpośrednio na muszlę klozetowa, to ona tam będzie. Można zainstalować kamerkę, która potwierdzi nam obecność muszli nawet gdy znajdujemy się daleko od niej, możemy spytać innych domowników, czy widzą ten sam obraz co my, co zwykle potwierdza przekonanie, że muszla klozetowa jest "porządnym bytem" - przewidywalnym, nie zamieniającym się w coś innego.
Stąd pojawia się REALISTYCZNE DOPEŁNIENIE ISTNIENIA owej muszli poza momenty, gdy ową muszlę obserwujemy. Zakładamy, że skoro muszla zawsze się objawiała porządnie obserwatorowi, a nawet wielu różnym obserwatorom, to znaczy, że jej istnienie tam jest niezależne od obserwatora w tym sensie, że narzuca się w określonej postaci w całym przedziale czasu, gdy mogłaby być obserwowana. Zakładamy wtedy, że owa muszla tam jest, już niezależnie od jakiegokolwiek obserwatora. I to założenie będzie jednocześnie założeniem realności owej muszli.
Realność konstruuje się zatem jako DOPEŁNIENIE aspektu obserwacji czegoś na sytuacje, gdy co prawda czegoś się nie obserwuje, ale obserwować byśmy owo coś mogli, gdy obserwujemy owo coś tylko w myślach, lecz owe myśli ZSZYWAJĄ SIĘ Z OBRAZAMI Z DOZNAŃ.
Fizycy, rozwiązujące problemy dotyczące równań różniczkowych często stosują mechanizm "zszywania" kawałków funkcji, postulując przy tym CIĄGŁOŚĆ owej funkcji. Jeśli np. zmieniają się siły działające na ciało na tyle, aby stosować zupełnie inny opis ruchu ciała w jakiejś okresie czasu A niż w okresie czasu B, to zakłada się, że na granicy owych obszarów, prędkości i położenia owego ciała są zgodne dla metody stosowanej okresie A i okresie B. Punkty styku jest "punktem zszycia" rozwiązań.
Podobne są "zszywane" konstrukcje budujące myślowo realizm - realizm postuluje, że coś tam istnieje nawet jeśli my tego nie doznajemy (albo nawet nikt tego nie doznaje), wtedy, gdy koncepcja owego istnienia ZSZYWA SIĘ z momentami, kiedy do percepcji bytu dochodzi.
Taka jest metodologia tworzenia realności bytu w większości sytuacji, a na pewno w typowych sytuacjach. Tak rozumiany realizm - zszywający nam obserwacje z obszarami, momentami, w których nie mamy doznań, nikt bytu nie obserwuje, jest poprawny metodologicznie, czyli daje się stosować w rozumowaniach, dając konkretne efekty - np. wyprowadza wnioski dla fizyka opisującego jakieś zjawiska.
Takie podejście do realizmu określam jako realizm metodologiczny. To pojecie kontrastuję z realizmem ontologicznym typowym - poglądem według mnie wadliwie konstruowanym. Wadliwość realizmu ontologicznego zawiera się w tym, że operuje on w całości na niesprecyzowanych intuicjach - istnienia, realności, prawdziwości - przy czym żadne z owych pojęć nie jest jakoś skonstruowane niezależnie, lecz mamy tu swoistą karuzelę podstawień w stylu: coś jest "prawdziwe", bo jest "realne", coś jest realne, bo "istnieje", a coś "istnieje", bo przecież jest "prawdziwe"itd. Poza owe podmianki intuicji, których nie sposób jest skonkretyzować, typowy realizm ontologiczny nie jest w stanie wyjść.

Jest jednak w intuicji realizmu ontologicznego coś, co chyba też będzie dziedziczył realizm metodologiczny (przynajmniej w jednej z jego odmian). Jest to właściwość opisywana przeze mnie na początku tego posta - że NALEŻY UZNAĆ SFERĘ ZEWNĘTRZNĄ względem umysłu. Jest to nic innego, tylko odrzucenie solipsyzmu. Uznając, iż rzeczywistość jaka nam się jawi POCHODZI OD (ale nie jest jest wprost obserwowalna) czegoś, co należy uznać za zewnętrzne względem umysłu, negujemy solipsyzm, a dalej sugerujemy, iż te byty jakie konstruuje umysł, aby opisywać sobie świat, mają swoje źródło nie tylko w samym umyśle, lecz także czymś poza tym umysłem. Takie założenie - można by je nazwać postulatem zewnętrzności - wydaje się być naturalne. I ja osobiście zwykle je też przyjmuję. Niektórzy w owym założeniu mogą tez upatrywać istoty realizmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31513
Przeczytał: 75 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:35, 22 Lip 2021    Temat postu: Re: Realizm metodologiczny, czyli jedyny poprawny wg MD

Spróbuję nieco podsumować te - z racji na długość, być może odbierane jako mętne - moje rozważania z pierwszego posta: jedyną uzasadnioną w moim przekonaniu postacią realizmu jest konstrukcja myślowa, którą określam jako "realizm metodologiczny" polegająca na tym, że postulujemy:
1. szczególny rodzaj klasyfikacji czegoś jako byt, związany z DOPEŁNIENIEM (zszyciem) tych uznań czegoś za byt - istnienie z obszarów, w których posiadamy doznania ów byt uprawomocniające, na nie posiadające doznań, jednak z tymi doznawanymi w jakiś sposób związane.
2. Istnienie w obszarze nie doznawanym będzie interpolacją (ewentualnie też ekstrapolacją) tych cech, jakie sformułowaliśmy w obszarze, gdzie doznania posiadamy.
3. uzupełnieniem powyższego jest postulat, że (zaprzeczenie solipsyzmu) umysł kontaktuje się z czymś, co jest w jakiejś postaci poza nim, jest od niego niezależne, ZEWNĘTRZNE.

Chcę zwrócić uwagę na to, że tak rozumiany realizm:
- jest daleki od realizmu naiwnego - nic nie mówi, czy to nam podpowiadają zmysły i intuicja na temat uznania czegoś za byt jest prawdziwe, ostateczne itp. Tej kwestii realizm metodologiczny nie zamierza rozstrzygać.
- jest daleki od postulowania czegokolwiek, co jest totalnie poza jakąkolwiek formą modelowania, czy percepcji - zwyczajnie przedłuża to co znane (w więc dostępne!) na obszary, które też są jakoś przez umysł modelowane - np. czas, w którym nie patrzymy na dany obiekt.
- tak rozumiany realizm zawiera zarówno aspekty tradycyjnego realizmu ontologicznego, czy też "naukowego" (jak w Wikipedii [link widoczny dla zalogowanych]), nie postulując przy tym niczego, czemu nie jest w stanie nadać konkretnych właściwości - np. nie postuluje czegoś, co w Wikipedii dla realizmu naukowego określono jako "istnienie w sensie dosłownym" (co to właściwie jest?...).
- jednocześnie ten realizm stawia - przyznaję w dość ogólnej postaci - postulat NIEZALEŻNOŚCI OD UMYSŁU bliżej nieokreślonych aspektów rzeczywistości.
Nie zamierzam rozstrzygać, czym owe bliżej nieokreślone aspekty rzeczywistości są. Przyjmuję że "jakieś" są, co motywuję tym, że świat ma właściwość ZASKAKIWANIA - NIEPRZEWIDYWALNOŚCI -WYMUSZANIA DOZNAŃ na umyśle. Umysł nie jest w stanie kontrolować ściśle swoich doznań. I ten aspekt sprawy definiuje nam "zewnętrzną rzeczywistość" wobec tegoż umysłu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin