 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35482
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:46, 13 Cze 2025 Temat postu: Relacja Bóg - człowiek; ile w niej Boga, a ile człowieka? |
|
|
Mocno zaangażowani w gorliwości religijnej ludzie nieraz wskazują na następujący ideał relacji pomiędzy Bogiem, a człowiekiem: człowiek powinien się w tej relacji zmniejszyć aż do zera, tu WSZYSTKO powinno być oddane Bogu!
Co ciekawe nawet Biblia coś podobnego sugeruje - np.: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. (List do Galatów 2:20)
W tym liście Paweł najpierw sugeruje, że "już nie ja żyję". Czyli co właściwie?... Jego nie ma?...
Oczywiście mamy tu do czynienia z nieścisłą formą wypowiedzi, rodzajem emfazy, intencją przekazania stanu głębokiego oddania Bogu. W pewnym sensie to ten cytat sam sobie przeczy, by literalnie traktując słowa "nie ja żyję", powinno nie być autora owych słów, który za chwilę jednak pisze "nadal prowadzę życie w ciele", czyli jednak podmiot piszący tutaj jest.
Podobnie emocjonalny, nieścisły logicznie, a mocno poetycki w stylu jest też ten tekst Pawła: Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. (List do Galatów 3:28)
Jak to bowiem tych ludzi "nie ma"? O co chodzi? - Przecież chodzą, jedzą, widać ich...
Intencjonalność wielu wypowiedzi jest czasem tak mocno przesadzona w stosunku do standardowego ich rozumienia.
Gorliwość w wyznawaniu religii sugeruje nieraz aby:
- wyzbyć się "wszystkiego"
- już nie być samemu, bo się w całości oddać Bogu.
itp. itd.
Tylko że gdyby to literalnie potraktować, to należałoby przecież po prostu się unicestwić. Czyli co? - zabić się?... Największy ortodoks powie na to: no nie o to przecież chodzi...
Tylko o co chodzi w takim razie?...
Bo albo literalnie mielibyśmy takie (buńczuczne... w sensie okazania gorliwości) deklaracje odczytywać, albo nie. Jeśli literalnie, to chyba należałoby po prostu jakoś unicestwić swoje życie. A jeśli nie literalnie, to GDZIEŚ TRZEBA POSTAWIĆ GRANICĘ.
Gdzie jest ta granica w relacji Bóg - człowiek?
Jak ja wytyczać, skoro nie wiemy przecież, jakby miało wyglądać to, że umniejszamy siebie?...
- Czy chodzi tylko o aspekt ego?
- A może w ogóle nie należałoby mieć żadnych pragnień? (takie sugestie też są w Biblii)
Tylko jak wtedy przeżyć kolejny dzień, czy tydzień?... - np. nie pragnąc napić się wody.
Zwolennicy maksymalnej ortodoksji i literalnego traktowania fraz Biblii na to oczywiście nie odpowiedzą, jak tę rozsądną treść wyłonić w sposób niearbitralny. Oni zrobią to właśnie arbitralnie, po swojemu uważaniu, a może tylko ogłoszą (tak szczerze mówiąc, to ogłoszą kłamliwie), że odczytali Biblię "bez żadnej interpretacji", bo "to tak jest napisane" (czy coś podobnego stwierdzą).
Tymczasem jeśli poważnie mamy potraktować zagadnienie: ile człowieka, a ile Boga w relacji Bóg - człowiek, to takie skrajności w interpretowaniu są tylko robieniem zamieszania w sprawie, bo i tak nie będzie wiadomo, o co konkretnie w ich sformułowaniu chodzi. Metoda ortodoksów, polegająca na tym, że najpierw się "wiesza psy" na interpretacjach innych niż własna, a potem się szumnie ogłasza "my wiemy wprost, bez interpretowania, co Bóg przekazuje" jest dobra tylko dla naiwnych i mentalnie słabych. Samodzielnie, krytycznie myślący człowiek nie da się zdominować takim słowom.
Przy czym zagadnienie ustalenia ile człowiek - siebie w relacji z Bogiem, ale może W JAKIM SENSIE być, albo nie być sobą (!) w tej relacji - wciąż leży na stole, wciąż nie bardzo wiadomo, jak sprawę ugryźć.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35482
Przeczytał: 84 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 23:51, 13 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Jeśliby celem Boga było mieć w człowieku jak najwięcej samego siebie, a jak najmniej człowieka, to przecież by człowieka w ogóle nie tworzył, czy inaczej nie powoływał do istnienia.
Jeśliby lepiej było, gdyby człowiek zminimalizował swoją osobowość, to zamiast niego lepiej byłoby w to miejsce ustawić tylko lalkę - ta nie ma osobowości, więc najlepiej zrealizowała tak postawiony cel.
Po co superinteligentnej, doskonałej istocie - Bogu - miałby być taki ktoś, kogo lepiej, żeby nie było, bo w tym miejscu po prostu miałby być on sam?...
- Przecież to wygląda na kompletnie niecelowe, sprzeczne wewnętrznie działanie.
Albo jeszcze postawmy inne pytanie: zakładając, iż mam do dyspozycji swego rodzaju jakby suwak, którym możemy ustawić dla wybranej istoty ludzkiej, w jakim stopniu w niej jest zawarta jej osobowość, a w jakiej osobowość Boga, to gdzie należałoby ten suwak ustawić?
- Czy w miejsce "zupełne zero człowieka, a 100% Boga" - co byłoby stworzeniem po prostu kopii Boga, a wtedy kompletnie nie wiadomo, po co miałaby być owa przejściowa faza, w której w ogóle jakiś człowiek na start był?... Przecież z góry on byłby tu niecelowy, do niczego niepotrzebny?..
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:36, 14 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|