Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Relacja Bóg - człowiek; ile w niej Boga, a ile człowieka?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35492
Przeczytał: 85 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:46, 13 Cze 2025    Temat postu: Relacja Bóg - człowiek; ile w niej Boga, a ile człowieka?

Mocno zaangażowani w gorliwości religijnej ludzie nieraz wskazują na następujący ideał relacji pomiędzy Bogiem, a człowiekiem: człowiek powinien się w tej relacji zmniejszyć aż do zera, tu WSZYSTKO powinno być oddane Bogu!
Co ciekawe nawet Biblia coś podobnego sugeruje - np.: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. (List do Galatów 2:20)
W tym liście Paweł najpierw sugeruje, że "już nie ja żyję". Czyli co właściwie?... Jego nie ma?... :shock:
Oczywiście mamy tu do czynienia z nieścisłą formą wypowiedzi, rodzajem emfazy, intencją przekazania stanu głębokiego oddania Bogu. W pewnym sensie to ten cytat sam sobie przeczy, by literalnie traktując słowa "nie ja żyję", powinno nie być autora owych słów, który za chwilę jednak pisze "nadal prowadzę życie w ciele", czyli jednak podmiot piszący tutaj jest.
Podobnie emocjonalny, nieścisły logicznie, a mocno poetycki w stylu jest też ten tekst Pawła: Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. (List do Galatów 3:28)
Jak to bowiem tych ludzi "nie ma"? O co chodzi? - Przecież chodzą, jedzą, widać ich...
Intencjonalność wielu wypowiedzi jest czasem tak mocno przesadzona w stosunku do standardowego ich rozumienia.
Gorliwość w wyznawaniu religii sugeruje nieraz aby:
- wyzbyć się "wszystkiego"
- już nie być samemu, bo się w całości oddać Bogu.
itp. itd.
Tylko że gdyby to literalnie potraktować, to należałoby przecież po prostu się unicestwić. Czyli co? - zabić się?... Największy ortodoks powie na to: no nie o to przecież chodzi...
Tylko o co chodzi w takim razie?...
Bo albo literalnie mielibyśmy takie (buńczuczne... w sensie okazania gorliwości) deklaracje odczytywać, albo nie. Jeśli literalnie, to chyba należałoby po prostu jakoś unicestwić swoje życie. A jeśli nie literalnie, to GDZIEŚ TRZEBA POSTAWIĆ GRANICĘ.

Gdzie jest ta granica w relacji Bóg - człowiek?
Jak ja wytyczać, skoro nie wiemy przecież, jakby miało wyglądać to, że umniejszamy siebie?...
- Czy chodzi tylko o aspekt ego?
- A może w ogóle nie należałoby mieć żadnych pragnień? (takie sugestie też są w Biblii)
Tylko jak wtedy przeżyć kolejny dzień, czy tydzień?... - np. nie pragnąc napić się wody.

Zwolennicy maksymalnej ortodoksji i literalnego traktowania fraz Biblii na to oczywiście nie odpowiedzą, jak tę rozsądną treść wyłonić w sposób niearbitralny. Oni zrobią to właśnie arbitralnie, po swojemu uważaniu, a może tylko ogłoszą (tak szczerze mówiąc, to ogłoszą kłamliwie), że odczytali Biblię "bez żadnej interpretacji", bo "to tak jest napisane" (czy coś podobnego stwierdzą).
Tymczasem jeśli poważnie mamy potraktować zagadnienie: ile człowieka, a ile Boga w relacji Bóg - człowiek, to takie skrajności w interpretowaniu są tylko robieniem zamieszania w sprawie, bo i tak nie będzie wiadomo, o co konkretnie w ich sformułowaniu chodzi. Metoda ortodoksów, polegająca na tym, że najpierw się "wiesza psy" na interpretacjach innych niż własna, a potem się szumnie ogłasza "my wiemy wprost, bez interpretowania, co Bóg przekazuje" jest dobra tylko dla naiwnych i mentalnie słabych. Samodzielnie, krytycznie myślący człowiek nie da się zdominować takim słowom.

Przy czym zagadnienie ustalenia ile człowiek - siebie w relacji z Bogiem, ale może W JAKIM SENSIE być, albo nie być sobą (!) w tej relacji - wciąż leży na stole, wciąż nie bardzo wiadomo, jak sprawę ugryźć. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35492
Przeczytał: 85 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:51, 13 Cze 2025    Temat postu:

Jeśliby celem Boga było mieć w człowieku jak najwięcej samego siebie, a jak najmniej człowieka, to przecież by człowieka w ogóle nie tworzył, czy inaczej nie powoływał do istnienia.
Jeśliby lepiej było, gdyby człowiek zminimalizował swoją osobowość, to zamiast niego lepiej byłoby w to miejsce ustawić tylko lalkę - ta nie ma osobowości, więc najlepiej zrealizowała tak postawiony cel.
Po co superinteligentnej, doskonałej istocie - Bogu - miałby być taki ktoś, kogo lepiej, żeby nie było, bo w tym miejscu po prostu miałby być on sam?...
- Przecież to wygląda na kompletnie niecelowe, sprzeczne wewnętrznie działanie.

Albo jeszcze postawmy inne pytanie: zakładając, iż mam do dyspozycji swego rodzaju jakby suwak, którym możemy ustawić dla wybranej istoty ludzkiej, w jakim stopniu w niej jest zawarta jej osobowość, a w jakiej osobowość Boga, to gdzie należałoby ten suwak ustawić?
- Czy w miejsce "zupełne zero człowieka, a 100% Boga" - co byłoby stworzeniem po prostu kopii Boga, a wtedy kompletnie nie wiadomo, po co miałaby być owa przejściowa faza, w której w ogóle jakiś człowiek na start był?... Przecież z góry on byłby tu niecelowy, do niczego niepotrzebny?.. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:36, 14 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3123
Przeczytał: 154 tematy


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:12, 15 Cze 2025    Temat postu:

Religie tradycyjne nauczają, że ta relacja to ma być całkowite podporządkowanie się przykazaniom i władzy Boga. Jeśli tak się stanie to człowiek zyska wtedy prawdziwą wolność. Wydaje mi się, że intencja jest dobra, ale sposób przekazania tej nauki mocno nieszczęśliwy. :)

A w ogóle to niepodporządkowanie, działanie w oparciu o własne przekonania, to kojarzona jest z Szatanem, buntownikiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35492
Przeczytał: 85 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:29, 15 Cze 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Religie tradycyjne nauczają, że ta relacja to ma być całkowite podporządkowanie się przykazaniom i władzy Boga. Jeśli tak się stanie to człowiek zyska wtedy prawdziwą wolność. Wydaje mi się, że intencja jest dobra, ale sposób przekazania tej nauki mocno nieszczęśliwy. :)

A w ogóle to niepodporządkowanie, działanie w oparciu o własne przekonania, to kojarzona jest z Szatanem, buntownikiem.

Bóg (z jakichś powodów...) nie objawia ludziom swojej woli w jednoznaczny, niedający się podważyć sposób. Wręcz wyraźnie mamy tu taki świat, że często trudno jest odróżnić, czy jakaś sugestia pochodzi od Boga, czy od Szatana. Teraz ten fakt, że nie mamy tu komfortu owej jednoznaczności jedni
- ignorują, udając, że "wszystko jest jasne" bo np. są nam dane przykazania, albo bo jakieś autorytety są tam ogłosiły, czyli też, jakby już było wiadomo, co konkretnie należy robić w każdej sytuacji
a inni jednak
- starają się wziąć pod uwagę tę niejednoznaczność sytuacji, a nawet STAWIĆ TEJ NIEJEDNOZNACZNOŚCI CZOŁA.
Ci, którym ZALEŻY, ABY CZYNIĆ DOBRO, a nie aby odfajkować sobie "jestem dobry, bo głośno krzyczę, że na dobru mi zależy i trzymam ze swoimi", będą przez tych udawaczy, że wszystko jest oczywiste i proste traktowanie jako ci źli - BO OŚMIELILI SIĘ NIE UDAWAĆ, bo nie są tak zakłamani.
Ja od pewnego czasu uważam, że uczciwe przyznanie się do tego, że się czegoś nie wie, że się ma problemy z interpretacją problemu, z pytaniem, co tu właściwie jest dobrem, a co złem, stanowi probierz szczerości i uczciwości wiary. Jak nie wiem, to mówię, że nie wiem. Jak nie jestem czegoś pewnym, to nie udaję, że przesłanki do upewnienia się wyczarowałem sobie mocą samego mojego chciejstwa, tylko powiadam "wciąż nie wiem, waham się". Tylko taką postawę uważam za odpowiedzialną, niezakłamaną.

Podsumowując: fakt (dla mnie jest to nic innego, tylko fakt osobiście stwierdzony), iż przeżywamy konflikty sumienia, wątpliwości interpretacyjne, co jest dobre, a co złe, świadczy o tym, że to WŁAŚNIE TAKI ŚWIAT ZAPROJEKTOWAŁ DLA NAS BÓG, czyli że właśnie ów stan JEST WYZWANIEM, KTÓRE POWINNIŚMY PODJĄĆ. To oznacza, że jednym z najbardziej podstawowych celów naszego pobytu na ziemi jest zmaganie sie z problemem, co jest dobre, a co złe, jak doskonalić swoje rozpoznania dobra i zła.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 20:36, 15 Cze 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin